Po studiowaniu biologii, chemii, fizyki, matematyki, cybernetyki, informatyki, filozofii, psychologii, futorologii, starożytnych nauk, i kilku innych dziedzin, postanowiłem powiązać wszystkie informacje razem i zostać doradcą życiowym. Doradzam w XXI wieku jak zostać wiecznie żywym.
(Krótkie wyjaśnienie: potraktujcie poniższy sfabularyzowany przykład wykorzystania inżynierii genetycznej czy ogólniej rozwoju technologii jako prognozowanego społeczeństwa ludzkiego w przyszłości - bo to technologia głównie zakreśla ramy przyszłości. Wystarczy wymienić domy, w których mieszkacie, w raz ze wszystkimi mediami, telewizją, internetem, itd. Teraz pomyślcie, jaka rewolucja będzie miała miejsce, gdy inżynieria genetyczna (lub inna technologia) rzeczywiście osiągnęłaby wysoki poziom, a nawet została by udostępniona ludziom, tak jak obecnie drukarki 3D do wytworzenia niemal dowolnego kształtu przedmiotu przy pomocy metalów, plastiku czy innych materiałów...
Jaki poziom prezentuje obecnie ludzkość? Czy mamy do czynienia z dalekowzrocznymi decyzjami - w momencie, gdy mamy do czynienia, gdy prawdziwa inżynieria genetyczna, zresztą tak jak i inne technologie, w zasadzie jeszcze są bardzo niedojrzałe?
Jeśli weźmiemy pod uwagę kontekst, czyli to, że rozwój nauki, i technologii, jest pod kontrolą i nie jest przypadkowy, można ocenić, jak będzie wyglądała najbliższa (kilkadziesiąt, może 200-300 lat) przyszłość... Moim zdaniem, inżynieria pozostanie na prymitywnym poziomie, takim jak teraz, jednak pokusa modyfikacji genów jest zbyt duża, i może dojść do prawdziwego kataklizmu: to znaczy powstania genetycznych mutantów, byłych ludzi, którzy zaryzykowali na sobie wykorzystanie prymitywnej technologii, gdy naukowcy nie rozumieją życia...)
Przez 100 lat znudziłem się jednak doradztwem, i w XXII wieku postanowiłem zmienić zawód, zostając ostatecznie futurologiem. W myśl największego guru futurologów XXII wieku:
Nie jest żadną sztuką przepowiadać przyszłość. Sztuką jest przepowiadać trafnie.
- Andrzej Sapkowski
Jako młody (wyglądem oczywiście) absolwent uniwersytetu futurologicznego, umieszczonego w 1000-piętrowej wieży z figurką jaskółki na szczycie (to na część dzieła Sapkowskiego, z którego cytat pochodzi, czyli "Wieży jaskółki" - taki symbol patrzenia z ogromnych wysokości na to, co się będzie działo na świecie...), wziąłem sobie tą radę - motto wszystkich współczesnych absolwentów futurologii - głęboko do serca.
Jednego byłem pewien: najbliższa przyszłość będzie wyglądać zupełnie inaczej, niż ktokolwiek wcześniej przewidział, łącznie ze mną!
Postanowiłem zatem na tapetę wziąć modny temat inżynierii genetycznej. Nowoczesna, XXII-wieczna technologia, dzięki zaawansowanej sztucznej inteligencji, błyskawicznym technikom przetwarzania obrazu i super-internetowi pozwalała natychmiast przenosić na ekran wszystko, co scenarzysta sobie obmyślał na bieżąco, i docierać w tym samym momencie do wszystkich widzów na całym świecie.
Zacząłem pisać film dokumentalny, będący jednocześnie scenariuszem tasiemca odcinków serialu obliczonego na ok. 55.000 odcinków - tak na początek (jestem nieśmiertelny, więc co mi tam...) dotyczącą przyszłości kuli ziemskiej w analogii do świata zwierząt... jej początkowy tytuł "Planeta małp" zmieniłem na "Planeta psów", ale ostatecznie jednak doszedłem do wniosku, że najlepszy będzie chwytliwy i kontrowersyjny temat, czyli "Planeta kotów".
Akcja scenariusza rozgrywa się na planecie Ziemia, na której jedyną inteligentną rasą są psy.
Zacząłem zatem pisać scenariusz do pierwszego odcinka zatytułowanego "Psi pasztet", od razu zaczynający się od dramatycznej sytuacji:
W laboratorium, w którym prowadzi się badania genetyczne na kotkach, miał miejsce błąd, który doprowadził do tego, że kot zyskał cechę do tej pory zarezerwowaną wyłącznie dla psów... inteligencję.
Moje kreatywne pisanie zostało nieoczekiwanie i brutalnie przerwane przez reżysera, wielkiego miłośnika psów, z którym podpisałem umowę jako scenarzysta:
- Chwilka, chwilka, czemu kotów?!
Próbowałem się bronić:
- Scenariusz musi być atrakcyjny, zaskakujący i ciekawy.
- Ale nikt przecież nie uwierzy w to, że koty w ogóle mogą myśleć!
Reżyser był akurat z psem, który również burknął z pełnym niezadowolenia oburzeniem.
- Zapewniam, że po moim scenariuszu uwierzy!
Oznajmiłem to z taką wrodzoną pewnością siebie, wyuczonym sprytem oraz przekonującym tonem, że musieli mi uwierzyć.
Reżyser machnął ręką zrezygnowany, a ja powróciłem z jeszcze większym entuzjazmem do swojego nowego zajęcia futurologicznego, przewidującego jakże ważną przyszłość planety, podanej w intrygującej i nieoczekiwanej formie analogii do świata zwierząt...
(Jak się później okazało, reżyser od razu skierował swoje kroki do działu zasobów ludzkich z krótkim poleceniem "Tego zwolnić przy najbliższej okazji", ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem... na własnej skórze przekonałem się, że prawdziwe talenty nie mają łatwego życia...).
Wracając do scenariusza...
Szczęśliwy kotek, który rozpoczął cały przyszły armageddon, nie czekał długo na rozwój wydarzeń. Dzięki tajemniczemu jegomościowi w czarnym uniformie, który mu podrzucił klucz do klatki oraz kartkę papieru z dziwnie wyglądają listą wzorów chemicznych, które jak się okazało zawierały tajemnicę modyfikacji genów tak, by zwiększać inteligencję u kotków, ten postanowił z niej niezwłocznie skorzystać. Najpierw wypróbował wszystkie równania chemiczne z listy na sobie, niektóre były dość wybuchowe w skutkach, jednak ostateczny efekt był taki, że posiadł super-inteligencję w ciągu dosłownie paru godzin.
Gdy już stał się super-inteligentny, szybko zauważył, że jest inteligentniejszy od wszystkich psów na planecie, i doszedł do wniosku, że jedynym zagrożeniem dla niego może być tylko ktoś bardziej inteligentny.
Wykreślił z kartki równania chemiczne, które w największym stopniu powiększały inteligencję, resztę zaś zastosował na pozostałych kotkach w laboratorium.
Gdy już wszystkie, co do jednego, kotki z laboratorium zostały obdarzone nadzwyczajną inteligencją, postanowiły pożreć biegające i szczekające wokół psy w budynku. Na uczczenie tego faktu nazwali się grupą "Hot dog", zaś ich lider przyjął ksywkę "Hot God", niczym bóg panując nad całym życiem na planecie.
Kiedy grupa inteligentnych kotów urosła w siłę i stała się w krótkim czasie bardzo liczna, na wspólnym spotkaniu przy kolacji postanowili obgadać przyszłość planety. Oczywiście, nie mieli w planach brać żadnych jeńców.
Po jednomyślnej decyzji, zarządzono tworzenie nowych podręczników historii: według nowej wersji dziejów planety, pierwszą inteligentną rasą na Ziemi były koty, jednak po ucieczce wirusa z chińskiego laboratorium, zainfekował on psa, którego geny zostały zmodyfikowane, sprawiając, że zyskał inteligencję, i postanowił zemścić się na kotach, sprytnie obniżając inteligencję wszystkich kotów na świecie, i doprowadzając do psiego imperium. Na szczęście, dzięki zrządzeniu losu, sytuacja odmieniła się o 180 stopni, i tym razem psy przegrały drugą wojnę genetyczną. Według nowej wersji historii, psy okazują się nawet tak prymitywne, że dały się nabrać człowiekowi, który już miliony lat temu został zdegradowany do roli małpy...
Wszystko to nadzorował kotek numer jeden na całej planecie. Obwołał się cesarzem, głównym kapłanem, głównym dowódcą wojsk, a przede wszystkim najinteligentniejszą istotą na planecie. Miał jednak ukrytego wroga, psa, który w tajemnicy, widząc co się dzieje, całkowicie się zmodyfikował genetycznie i przerobił na super-inteligentnego kota, by w ten sposób w postaci incognito przetrwać toczącą się na jego oczach rewolucję. W międzyczasie uczył się u mistrza Vader-Yody naczarniejszych sztuczek ciemnej strony mocy.
Aż pewnego dnia doszło do konfrontacji między dwoma odwiecznymi rywalami.
Zaskoczony cesarz przegrał i musiał uciec.
Pierwszym zarządzeniem nowego, psiego cesarza była ponowna modyfikacja genetyczna kotów - tym razem na super-psy. Drugim jego zarządzeniem było wprowadzenie państwa policyjnego, by nie doszło więcej do takiej sytuacji, zarządził także szkolenia umysłowe, które tym razem miały pomóc psom zachować dyscyplinę umysłową:
Jednak psom nie szło to zbyt dobrze. Nawet między sobą ciągle rywalizowały o najmniej wartościowe kości.
Dalsze eksperymenty genetyczne powodowały liczne skutki uboczne, wpływając na politykę, gospodarkę, środowisko, i wiele innych rzeczy.
Kiedy psia gospodarka siadła, trzeba było coś szybko wymyśleć. Psi cesarz, wyglądając przez okno swojego najwyższego na świecie wieżowca, mógł tylko patrzeć, jak wszystko dookoła niego dosłownie tonie...
Wojny genetyczne weszły w nowy etap. Psi cesarz, aby nie zostać pożartym przez swoich pobratymców, jeszcze raz się przerobił, tym razem na kameleona, by po cichu czmychnąć z pałaco-wieżowca. Reszta psów w pogrążającym się w anarchii i chaosie państwie zaczęła modyfikować genetycznie dosłownie wszystko co popadnie, zwiększając rozmiary znalezionych kości, a także ich nosicieli...
Psy miały się oczywiście za inteligentne, i myślały, że przy pomocy matematycznych równań uda im się utrzymać władzę...
Jednak oczekiwania ich przerosły...
I wkrótce z wszystkich psów na Ziemi został tylko psi pasztet. W ten sposób planeta pozbyła się dwóch odwiecznie rywalizujących ze sobą inteligentnych ras.
Tymczasem ostatni kotek na Ziemi uczy się obecnie u innego byłego władcy, imperatora Krykersa (który okazał się tym tajemniczym jegomościem w czarnym uniformie, podsuwającym mu w klatce listę równań chemicznych), by pod jego okiem lepiej się wyćwiczyć w inżynierii genetycznej w symulowanej przestrzeni wirtualnej, i tym razem nie popełnić błędów przeszłości.
Gdy tak poświęcali się poważnemu naukowemu treningowi, kotek zwrócił się do imperatora Krykersa:
- Muszę przyznać, że na początku, jak cię zobaczyłem, to byłem trochę przerażony... no wiesz, myślałem, że jesteś psem?
- Żartujesz? Jestem istotą tysiąca form, średnio co tydzień sprawiam sobie nową modyfikację genetyczną...
... W tym momencie moje pisanie zostało ponownie przerwane. Ech... znowu reżyser.
- Miał być film dokumentalny!
- A nie jest?
- Zobacz, jak ludzie reagują na twój scenariusz...
Faktycznie zobaczyłem, że wyglądali nie tego.
- W drugim odcinku obiecuję, że się poprawię.
- Ale to już z innym reżyserem. A tak z ciekawości, co planujesz na drugi odcinek filmu o genetycznej inżynierii?
Zacząłem z entuzjazmem opowiadać o kolejnych pomysłach:
- Inżynieria Genetyczna przez ostatnie 100 lat mocno się rozwinęła. Pomyślałem, że warto podsunąć parę pomysłów naukowcom. Drugi odcinek będzie nosił nazwę "Domokrążca". Będzie on o sprzedawaniu przepisu genetycznego dla każdego gospodarstwa domowego, dzięki któremu każda pani domu i pan domu mogą sobie dowolnie zaprojektować i sprawić zwierzątko domowe każdego rodzaju i w dowolnej ilości, a następnie wydrukować na domowej drukarce genetycznej 3D...
Reżyser kiwnął głową, niepewny, czy to dobrze czy źle. Chciał powiedzieć coś o mojej skłonności do tworzenia horrorów, ale rozmyślił się w ostatniej chwili, skupiając się jedynie na praktycznym aspekcie pomysłu:
- Ale przy tym przepisie chyba będzie jakieś oznaczenie, że można tego używać dopiero od lat 18?
- Oczywiście! Tak samo jak przy filmach na youtube!
Zapewniłem i kontynuowałem dalej, próbując go przekonać do następnego pomysłu:
- Natomiast trzeci odcinek nazwę z kolei "Zrób to sam". Będzie dotyczył najróżniejszych modyfikacji genetycznych, które ludzie mogą wypróbować na sobie, od dodania sobie na plecach skrzydeł nietoperza, uszy elfów, nosy krasnali, muszli ślimaka, a nawet muszli klozetowej (ze względów praktycznych). Ci, co będą mieli większą fantazję, będą mogli się przerobić na wilkołaki, wampiry, mrówko-smoki, rycerzo-konie, czy wielbłądo-słonio-papugi, być tak małym jak pająk lub tak wielkim jak żyrafa, cienkim jak patyk albo szerokim jak szafa, wolnym jak żółw albo szybkim jak zając, właściwie to mogą się zmienić w każdy rodzaj stworzenia, jaki sobie obmyślą! Będą mogli nawet zmienić swoje oczy w...
Reżyser przerwał mi niecierpliwie:
- Dobrze, rozumiem ideę.
- Jestem pewien, że czeka nas świetlana przyszłość - dodałem z przekonaniem, zakładając kinowe okulary 3D dla podkreślenia wagi tych słów.
- Hmm.... To wszystkie twoje pomysły?
- Ależ oczywiście, że nie. Czwarty odcinek...
- ???
- ...nazwę "Tytani genetyki".
- Yhm?
- ...Natomiast piąty odicnek "Jak zmodyfikować zmutowaną mutację".
- Kręci się mi w głowie od tych pomysłów.
- Poczekaj, to i tak nic w porównaniu do następnych odcinków... Jako absolwent futorologii mogę zapewnić, że inżynieria genetyczna dopiero wkracza w swoją złotą erę!