Krykers napisał/a:To o czym piszesz Antares, nie jest jakąś tajemnicą, dość łatwo to przejrzeć.
Tak. Wszystko co piszę jest oczywiste tak naprawdę.
Przy niektórych tematach trzeba jednak trochę się pochylić i zdobyć odpowiednie informacje. Ale ludzie nie mają do tego ani motywacji ani chęci ani czasu.
Nieprzypadkowo - tak ma być: raz, mamy edukacyjną propagandę, dwa, mamy zarządzanie naszym czasem przez siły polityczno-gospodarczo-marketingowe (reklamy itd.), trzy, mamy podawanie spreparowanych dla mas informacji w które mają wierzyć, cztery, mamy mieć niską motywację i utrudnioną drogę do zdobywania wartościowych informacji, pięć, nawet jeśli ktoś odkryje niewygodne dla zarządców fakty to ma mieć bardzo utrudnioną (idealnie niemożliwą) drogę do publikacji odkryć.
Moim zdaniem warto poczytać też relacje NDE czy LBL przy zachowaniu odpowiedniej dozy sceptycyzmu - od różnych badaczy na tym polu i od różnych osób, które takich stanów doświadczyły, i żadnych nie pomijać - z założeniem, że te wydarzenia nie są przypadkowe, są celowo od połowy XX wieku dostarczane na temat zaświatów przez istoty zarządzające wcieleniami, tyle, że nie należy wierzyć tym relacjom oczywiście, jest to celowo spreparowany i przefiltrowany przekaz, są one przeznaczone dla ciemnych mas, trzeba czytać między wierszami i wiązać wiele informacji razem. Dają szerszy kontekst na wcielania na Ziemi. Sugerują, że my tak naprawdę nie mamy tu wyboru, decyzje są podejmowane za nas, o czym już wspominałem. Mamy tylko wierzyć, że to my podejmujemy decyzje - jak wspominałem, można to porównać do zagrody dla zwierząt, ich życie zostało z góry zaplanowane przez gospodarza, i to on decyduje są się z nimi stanie, a zwierzęciu pozostają decyzje typu czy iść spać pół godziny wcześniej czy później, czy spojrzeć w prawo czy w lewo itp. W ogólnym zarysie, te decyzje nie mają znaczenia dla ich życia. Tak samo jest z Ziemianami, ale nie zdają sobie z tego sprawy. Np. wydaje ci się, że możesz wybrać dowolnego pracodawcę, i vice versa, i tak mamy myśleć, ale tak nie jest i nie może być, inaczej planowanie wcielenia na Ziemi nie miałoby sensu. Ewentualnie możesz zdecydować o tym, czy będziesz np. szukać pracy za miesiąc, za pół roku, a może za 2 lata, ale dodam, że te istoty lubią kontrolować ilość posiadanych przez ludzi pieniędzy. Metoda kija jest dla nich lepszym tzn. najbardziej efektywnym narzędziem. Innymi słowy, jesteśmy tu kontrolowani przy pomocy strachu - także przez istoty zarządzające wcieleniami. Nie różnią się zatem w tym sensie od ziemskich sił politycznych...
Ludzie mają tendencję do tworzenia najpierw hipotezy, a potem szukania argumentów na jej poparcie. Ja podobnie miałem, ale rzeczywistość zweryfikowała moje przypuszczenia. Łatwo jest manipulować ludzkim umysłem. Ten system jest prymitywny: dlatego wg. mnie nie zapowiada się w najbliższych dekadach na pozytywny rozwój sytuacji dla blisko 8 miliardów ludzi.
Ludzie utrzymywani są w wygodnictwie. Ma to uzasadnienie: ludzie zajęci tiktokami, żyjący w wygodnej sytuacji, w dodatku mający mnóstwo sztucznych podproblemików, ale jednocześnie mający podstawowy przychód, nie myślą o rewolucji. Mogą albo pozostać w tej wygodnej pozycji już na zawsze (czyli do końca życia najmłodszego pokolenia, które niedawno się urodziło - jak twierdzi medialna propaganda z komórkami w ręku ), albo zdarzy się jakaś rewolucja, która ich gwałtownie wyrwie z tego letargu. Dla władz lepiej jest, by rewolucji nie było innej, niż ta przez nich narzucona. Ale zdają sobie sprawę z zagrożeń dla ich planu...
(Swoją drogą, gdyby to czytał ktoś, kto nie miał pojęcia o tym co się działo przez ostatnie dekady, to pewnie od razu by zauważył, że taka sytuacja globalna pachnie wyraźnie komunizmem - ale ludzie, jak piszesz Krykers, nie zdają sobie z tego sprawy, zaprzątnięci swoimi mikro niby-waznymi sprawami i sprawkami).
Automatyzacja w ostatnich 10 latach mocno przyspieszyła, i politycy o tym doskonale wiedzą. Większość zawodów dzisiaj nie jest tak naprawdę potrzebnych, celowo są tworzone sztuczne potrzeby biznesowe, by tworzyć coś w rodzaju sztucznych zawodów dla stale rozrastającego się globalnego społeczeństwa. Kiedyś już wspominałem o tym fenomenie tzw. bullshit jobs. Żywo przypomina to sytuację w PRL, gdzie dla każdego musiała znaleźć się praca. Na zachodzie jest jak w PRLu, tylko, że politycy bardzo starają się, by ten fakt ukryć.
Swoją drogą ciekawy jestem jak będą chcieli do tego tematu podejść, skoro wszyscy wiedzą, że model komunistyczny nie zdał egzaminu, gospodarki komunistycznych krajów się załamały. Różnica jest tylko taka, że teraz będzie to globalna gospodarka (a więc nie będzie innych rządów niż ukryty globalny), oraz że na ludzi będzie pracowała technologia - automaty. Oczywiście na "dobrych" obywateli, tym złym będą blokowane środki.
Rynek pracy wg. mnie tworzy się nie samoistnie, mamy w to tylko wierzyć. Jest on zarządzany - w taki sposób, by tworzyć pewną hierarchię-drabinkę wśród pracowników: u góry ma być mniej niż 1% karierowiczów, którzy mają wyśrubowane umiejętności, często praca jest ich całym życiem, i zarabiają odpowiednio do swoich kwalifikacji. Większość osób "nie stać" na takie poświęcenie (ma milion wymówek, w tym dzieci, hobby, chęć do podróżowania itp., albo po prostu woli oglądać netflixa lub grać w gry komputerowe), więc jest gdzieś niżej w drabinie - im mniej wykwalifikowane lub np. w handlu utalentowane jednostki, tym jest ich więcej. Ale dla wszystkich musi się znaleźć praca - odjąć kilka procent, by jednocześnie utrzymywać bezrobocie na "zdrowym" dla polityków poziomie.
Jeśli panowie spod monopolowego nie mają problemu ze zdobyciem pracy, to tworzy to presję na wzrost przychodów wszystkim pozostałym. Do tego politycy nie mogą dopuścić. Dzięki temu mogą być utrzymywane nasze pensje na niskim poziomie.
Tak było przez ostatnie niecałe 100 lat, od 1945 roku dokładniej, kiedy to winą za II wojnę światową obarczono kryzys z lat 30. XX wieku, za kryzys obarczono winą krach na giełdzie w USA w 1929 r. który spowodował załamanie gospodarki na całym świecie, zaś za krach obwiniono brak kontroli państwa nad gospodarką. Tym ciągiem pozornie dedukcyjnym uzasadniono - w klasyczny sposób - przy pomocy strachu konieczność zwiększenia kontroli i interwencjonizmu państwa w krajach zachodnich. Interwencjonizm państwa, gdy jest za duży, tworzy system komunistyczny. W kolejnych dekadach ten interwencjonizm się zwiększał, doprowadzając do obecnej sytuacji na świecie z mnóstwem regulacji i narzucaniu społeczeństwu m.in. elektronicznej waluty.
Przy wysokiej automatyzacji produkcji i usług możemy spodziewać się wkrótce znacznie większej rewolucji, niż w XIX wieku. Patrząc na ruchy polityków, można powiedzieć, że choć o tym nie mówią wprost na razie społeczeństwu (zaczną używać mediów do tego przekazu, gdy stanie się to wyraźne dla przeciętnego Kowalskiego), spodziewają się, że miejsca pracy przestaną być potrzebne. Dlatego politycy dążą szybko do narzucenia socjalizmu, czyli systemu, w którym ludzie będą mieli uzależniony od państwa dochód podstawowy, a niektórzy - np. "najlepsi" inżynierowie i naukowcy (czyli tacy, którzy się dostosują - patrz link dalej) będą pracowali w zasadzie dla państwa nad nowymi technologiami, tak jak w krajach komunistycznych. W idealnym nowym systemie z centralnym elektronicznym pieniądzem na każde badania (i ich finansowanie) będzie musiała być zgoda. Te pieniądze będą początkowo pochodzić z podatków, ale gdy miejsca pracy przestaną w większości istnieć, ten system jeszcze się uprości - góra będzie decydować o kierunku przyszłości całego społeczeństwa. Demokracja będzie w jeszcze bardziej oczywisty sposób fikcją.
Takie są założenia i obecnie forsowany kierunek. Czy tak się faktycznie stanie, trudno powiedzieć, bo takiej sytuacji - rewolucji technologicznej w błyskawicznym tempie zastępującą miejsca pracy jeszcze cywilizacja nie przechodziła. W XIX wieku potrzebni byli ludzie do obsługi maszyn, teraz jeszcze też będą, ale cały magazyn będzie mógł być np. w takim Amazon obsługiwany przez 2-3 osoby na zmianę, a nie przez np. 3000.
Zauważcie, że największy serwis, w którym jest umieszczane wolne oprogramowanie na świecie, został przejęty przez Microsoft. Oczywiście to nie przypadek, jak prawie nic, wcześniej pisałem o przejęciu przez tą firmę Nokii. A oprogramowanie dzisiaj jest głównym komponentem, który zarządza urządzeniami. Wolne oprogramowanie to wolna myśl technologiczna. Kontrola nad wolną myślą technologiczną będzie coraz bardziej narzucana społeczeństwu. Naukowiec musi znajdować się pod edukacyjną propagandą od początku do końca, by nie miał motywacji na niezależną pracę. Musi być uzależniony od środków państwa. Idealny system kontroli.
A jak wygląda nauka od strony naukowca dzisiaj - podaję link, który na tym forum w odrębnym wątku podała inna osoba (można na tym forum znaleźć trochę ukrytych skarbów w starych postach, większość linków niestety jest już nieaktualna, serwisy szybko upadają, większośc w ciągu paru lat max.):
[url]https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/518178,polska-nauka-na-krzesle-elektrycznym-w-wielu-dziedzinach-tzw-nauka-polska-z-perspektywy-swiatowej-nie-istnieje.html[/url]
Jak wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi, nauka i technologia są najbardziej problematycznymi elementami oddolnymi (pochodzącymi od ludzi), którzy mogą zaburzyć władzę.
Dlatego decydenci muszą być proaktywni. Hasła, które nam wydają się dzisiaj jeszcze niezrozumiałe i wręcz absurdalne typu "wszystko na wynajem" albo "czipy w każdym organizmie", zostały już dekady temu przemyślane przez nich i na obecną chwilę trwa przygotowywanie i testowanie globalnego społeczeństwa w jak dużym stopniu ten plan można narzucić już teraz. Jeśli się nie uda tego zrobić w ciągu 10-15 lat, politycy (nie mówię tu o marionetkowych rządach krajów jak Polska, te rządy wypełniają wolę nie swoją a narzuconą im po cichu za kulisami, w szczególności premierowi) na pewno będą zmuszeni do wymyślenia sztucznych miejsc pracy i dalszego dodruku pieniędzy, by znaleźć środki na utrzymanie owych sztucznych miejsc dla kilku miliardów. Próbują to osiągnąć w sposób pokojowy, tzn. przy użyciu narzędzi, jakie mają. W najgorszym przypadku jednak mogą zdecydować się na działania wojenne w krajach, w których istnieje nadmierny przyrost naturalny, lub też kontrolować go takimi politycznymi restrykcjami jak w Chinach.
Odnoszę wrażenie, że jeden z najgorszych krajów w najbliższych latach do życia to Indie: przeludnione, z ogromnym przyrostem naturalnym, kontrolowane przez technologię.
Ludzie mają tego wszystkiego nie widzieć, nie zdawać sobie sprawy z rewolucji technologicznej, jaka zaszła w ostatnich 25 latach. Mają siedzieć w social mediach i netflixach, i nieświadomie czekać, aż ktoś za nich podejmie nowe decyzje...