121

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Dzięki jacob, ale nie trzeba było.

Mój komentarz. Wyraźnie widać wiele punktów wspólnych z przekazem Lyssy Royal, z pewnymi drobnymi różnicami oraz uproszczeniami uproszczeń (którymi są już wg. mojej wiedzy i/lub intuicji oryginalne źródła). Nazywanie istot z Lyry Bogiem (Wszechstwórcą etc.) oraz 7 poziomu gęstości - najwyższym, to nadinterpretacja; Lyssa nie napisała nic takiego. Co więcej, autorka wskazuje wyraźnie, że istnieją następne poziomy.

O 144.000 inne przekazy mówią, że to dusze, które pierwotnie zostały wybrane do założenia cywilizacji Atlantydy. Wiele przekazów tą liczbę podkreśla, u mnie (na razie) z niczym się intuicyjnie nie wiąże.

Nie każda dusza wg. mojej wiedzy musi dotrzeć do systemu Arkturus po śmierci.

Wg. przekazów znacznie więcej było ras, które współtworzyły życie na Ziemi.

Co najmniej wątpliwe wg. mnie są praktycznie wszystkie nawiązania do znanej historii Ziemi w pewnych względach.

"Boski plan" nie jest zbyt jasno określony w tekście, ale fragmenty go dotyczące sugerują sztywny schemat oraz to, że można od planu boskiego odbiec. Nie wydaje mi się (na podstawie informacji, które posiadam), aby to było prawdą.

Coś takiego, jak "wyrok boga" wg. mnie nie istnieje.

Ponadto, przekaz Lyssy Royal w wielu kwestiach powtarza lub dobrze dopasowuje się do innych przekazów, jednak nie brałbym go za autorytet; wg. mnie (jak napisałem wyżej) to także spore uproszczenie, a czasem (wg. mnie) nawet niekoniecznie prawda. Np. nie podzielam zdania Lyssy nt. cywilizacji Zeta Reticula.

122

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

ależ ja nie medytuję, ja jestem smile
i proszę mi tu nie mówić, że ja się upieram, że tak ma być! smile))))
ależ oczywiście, że w tym hologramie jestem cząstką Bogo, ale ponieważ budowa tego wszechświata jest fraktalna, to jestem pełną całością.
słyszałam, że pozorne paradoksy wyjaśnią się na piątym poziomie dopiero big_smile

123 Ostatnio edytowany przez Shawee (2010-06-14 20:43:02)

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

marta wega napisał/a:

ależ oczywiście, że w tym hologramie jestem cząstką Bogo, ale ponieważ budowa tego wszechświata jest fraktalna, to jestem pełną całością.

Dokładnie!

Ja jestem, Ty jesteś, My jesteśmy, Wszyscy jesteśmy.

Jedyną rzecz jaką hołduję to życie, poprzez miłość, dzięki zrozumieniu, w harmonii.

Wszystkie przekazy pierwotnie mówią o Bogu wewnątrz. Jest on wewnątrz nas. Skoro jest wewnątrz nas, to znaczy, że JEST nami. My JESTEŚMY JEDNYM. JA JESTEM.
"Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo"

124

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

jacob, ale medytacja raczej nie jest oddawaniem hołdu czemuś big_smile
dla mnie to kontakt z własnym wnętrzem, wyciszenie, relaks smile
przecież nie trzeba siedzieć po turecku i mruczeć 'om om om' (nom nom nom tongue)

natomiast religia to tylko system praktyk i doktryn, wiara i religia to dwie różne sprawy.

A i jeszcze czy ktoś tak jak ja ma awersję do słowa 'bóg'? jak słyszę ''Bóg to'' ''Bóg tamto'' to dostaję skrętu kiszek.
Zdecydowanie wolę słowo 'kreacja', kojarzy mi się z czymś bezosobowym, z energią, z wszystkim dookoła.

Moim zdaniem wodę z mózgu robi wiara we wszystko co się usłyszy bez sprawdzenia tego na własnej skórze. Ramen. big_smile

125

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Witaj.

Ormethion - to nie jest Bóg. Nie ma z nim nic wspólnego.

Wpisałem Ormethion w Google i trafiłem na gady i ich bożki.

Raz miałem taką sytuację, że poszukiwałem swojego wewnętrznego nauczyciela.
Jezus i Budda mi wtedy nie odpowiadali. Wybrałem więc swoje imię jakie mi przyszło do głowy i poprosiłem jego przybycie.
W porę uświadomiłem sobie, że zaraz oddam się dobrowolnie w służbę do jakiegoś nieczystego stwora i będzie ze mną nie fajnie. Odrzuciłem go szybko i nigdy już nie wrócił.

Jaki dla mnie z tego wniosek?
Nie szukaj daleko, bo wszystko masz pod nosem. Nie wymyślaj nazw na to co jest nazwane. Ktoś Cie nie zrozumie i najważniejsze sam się nie zrozumiesz, bo zgubiłeś prawdziwe znaczenia słów.

Bóg - Kreacja - Miłość - pozytywnie brzmią

Ormethion - gady, czuje tu gady

126

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

no niestety coś w tym jest co pisze Shawee... też czytałam, że  Ormethion to centrum wchłaniania lub ostatecznego niebytu.

127

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

o znalazłam...
[url]http://quantumfuture.net/pl/941018.htm[/url]
(strona bez kwiatkóW i motyli smile)

128 Ostatnio edytowany przez jacob (2010-06-15 14:33:16)

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

wlasnie o to chodzi - Bogo nie ma płci. wiec nie ma prwa byc nazywany BÓG ani GOD czy tez podobne

P: (L) Kto stworzył Jaszczury?
O: Ormethion.
P: (L) A kim jest ta osoba?
O: Centrum myślowe.
P: (L) Zlokalizowane gdzie?
O: Wszędzie.
P: (L) Czy moglibyście dać nam jaśniejszą wskazówkę?
O: Inny sektor rzeczywistości.
P: (L) Czy jest to odczuwająca, samo świadoma istota, ta, która stworzyła Jaszczury?
O: Tak i nie.
P: (L) Czy jest to jeden z tych, których określiliście mianem Tranzytujących Pasażerów?
O: Nie.
P: (L) Czy jest podobny?
O: Nie.
P: (L) A kto stworzył tego Ormethiona?
O: To nie istota; centrum myślowe.
P: (L) Centrum myślowe czego?
O: Zbyt złożone.


a centrum myslowe to kreator- kreacja - kreacjo - zbiorowa swiadomosc uniwesum...

Shawee... oto chodzi ze jaszczury nie mają zadnych bozków. niby wygladają na takich co by mieli i byli prymitywni. ale niestety nawet ich technologia jest narazie najlepsza w tej galaktyce sad

no i ciesze sie ze ktokolwiek to wpisal w google i przecczytal cos od kasjopejan ^^ zaprawde prawde powiadam ci ja ze prawde prawdziwa glosi kasjopeja

P.S. Lyssa Royal naprawde fajnie to opisuje w ksiązce Gwiezdne dziedzictwo , którą kupilem na wyprzedazy za 6 złotych big_smile  Polecam ^^

a i jeszcze polecam czytanie przekazów kasjopejan. juz jestem w 1:15 tego wszystkiego big_smile big_smile big_smile tego tyle jest ze hej xD

Powiem tak. jesli Bog stworzylo nas to i ono musialo stworzyc Repty i inne zle moce. zeby byla równosc ( - S - )
tylko Jedno tworzy reszte. Bogeajo  nikt nie stworzył bo on po prostu byl i już. byl nawet wtedy kiedy się dopiero urodzimy wink


Ps no2.
Bóg - Kreacja - Miłość - pozytywnie brzmią

ciekaw jestem czy wyraz '' sdoietcxljkndfsakjlfqfwtpoenqwexcgh'' brzmi pozytywnie big_smile

Ormethion - gady, czuje tu gady
a ja zapach rozgotowanych ziemniorów big_smile

129

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

jacob napisał/a:

a centrum myslowe to kreator- kreacja - kreacjo - zbiorowa swiadomosc uniwesum...

centrum myślowe brzmi mi na jedno dane określone centrum myślowe. np. jeśli weźmiesz negatywne myśli to istnieje ich centrum do którego się one odnoszą.
Może ono kreować czy tworzyć.
Nie widzę tego jednak jako Kreatora czyli Boga.
Jest to twór myślowy poświęcony danemu zagadnieniu.
Przypomina to bożka. Coś co ma ograniczoną moc.

Kreacja jest wszystkim. Jest myślą, jest słowem i czynem. Jest mną i Tobą.
Nie można tego powiedzieć o centrum myślowym.

Co do technologi jaszczórek. Muszą mieć ja najbardziej rozwiniętą, gdyż nie mogą podróżować samoistnie, muszą wejść do puszki i polecieć puszką smile

130

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Jacob napisał/a:

Pamiętajmy jednak, że prawdziwa religia nie miesza się do polityki i nie popiera rozlewu krwi.

Dlaczego tak uważasz? Skąd taki koncept prawdziwej religii?

Jacob napisał/a:

Kapłani chrześcijańscy zatajają nauki Elohim i potępiają idee reinkarnacji.

No ja się im nie dziwię. Pierwotne wierzenia judaistyczne odrzucały w ogóle istnienie duszy a co dopiero reinkarnacji! Istnienie duszy w judaiźmie pojawiło się dopiero jako naleciałość z Kabały w czasach bodajże Sefer ha-Zohar, czyli jednak późno i z bardzo niepewnego źródła. Podobnie koncept czyśca w judaiźmie został zapożyczony od kabalistów, który go wzięli od gnostyków, którzy go wzieli od pogan. Dusza i wszelkie takie sprawy to koncepty silnie pogańskie. Pierwotne biblijne wierzenia mówiły ekskluzywnie o ciele i umysłe, nie było tam żadnej duszy.

Jacob napisał/a:

Chrześcijanie i Muzułmanie jako jedne z nielicznych religii na świecie odrzucają istnienie życia poza Ziemią i unikają poruszania trudnych tematów życia codziennego.

To jakieś naciągane twierdzenie. Chrześcijanie i Muzułmanie przyjmują zjawiska takie jak UFO czy inne takie rzeczy za efekty działania demonicznych sił i wcale nie sa w tym zupełnie bezpodstawni - prosżę zapoznać się z pracami takich ufologów jak np. Jacques Vallee. Takie podejście jest zupełnie naturalne dla Narodów Księgi. Jest też bardziej znośne dla naukowców, którzy muszą się naprawdę wygimnastykować mentalnie, aby dopuścić możliwość obecności wśród nas przybyszów z innej planety. Mają ku temu swoje powody.

Jacob napisał/a:

Kościół katolicki, nie szanuje samodzielnego wyboru religii młodych ludzi. Już małe dziecko jest chrzszczone w kościele katolickim, bez jego zgody. Każdy człowiek powinien sam decydować w jakim kierunku chce iść i jaką religię chce sobą reprezentować.

Kościół Katolicki to zgodnie z Apokalipsą przejaw działań Złych Sił, Fałszywy Kościół. Nie nalezy się nim sugerować. Nie jest on wzorem chrześcijaństwa.

Jacob napisał/a:

Ponadto kościół katolicki nadużywa świąt kościelnych dla zysków materialnych. W Biblii nie istnieje pojęcie "sakrament". Bóg nie nakazuje "komunii swiętej", bierzmowania. Jezus nie odprawiał "mszy świętej" w Biblii nie ma o tym ani zdania. Wiele rytuałów odprawianych w kościele są niezgodne z Biblią. Kościół katolicki daje niektórym miano "ludzi świetych", gdy przeciez nie ma ludzi bez grzechu, a to oznacza iż człowiek wyswięca człowieka (grzesznik-grzesznika).  Ponadto kościół katolicki widzi w Jezusie Boga, gdy ten sam mówił iż Bóg jest tylko w "niebie" a on jest jego wysłannikiem. Jezus nie jest Bogiem,a Maryja nie jest "Matką Bożą"- Bóg nie ma matki  Biblia ukazuje nam Boga pod imieniem Jahwe (Jehowa), imie to jest wyśmiewane przez katolików.

Słuszne zarzuty...

Jacob napisał/a:

Nie uznawanie reinkarnacji, to typowa cecha "religii fałszywej" noszącej znamię Bestii.

....ale to już wygląda na nieznajomość Biblii. Skąd wywodzisz "typowość" tej cechy jako cechy religii fałszywej?

Jacob napisał/a:

Reinkarnacja istnieje nie zależnie od tego czy w nią wierzymy czy nie. Wszystko co żyje podlega rozwojowi tzw. ewolucji. Ewolucji podlega nie tylko ciało ale i dusza. Dusza idąca do Stwórcy musi wiele przerobić (karma). Nasza dusza przeszła już poziomy roślin i zwierząt toteż w kolejnym życiu nie mozemy już być zwierzęciem, co często daje mylne spojrzenie na prawdziwą reinkarnacje.

Może mam jakąś zwichrowaną logikę, ale wszystkie powyżej cytowane zdania wydają mi się totalnie losowe i niewystarczająco powiązane ze sobą, aby przenosić jakąś logicznie spójną myśl. No nie rozumiem.

Jacob napisał/a:

Prawdziwa religia uznaje różne ścieżki do oświecenia, do Boga. Jest to nie tylko modlitwa ale również medytacja, afirmacja, dekrety i channeling. Religia powinna nas zbliżać do Boga a nie oddalać.

Hmm, wygląda na to, że zainfekowało Cię New Age.

Jacob napisał/a:

Kościół katolicki omija tematy związane z channelingiem oraz istnieniem innych cywilizacji w Kosmosie.

Nie, nie omija. Uznaje możliwość istnienia innych cywilizacji, a channelingi bierze za działanie demonów.

Jacob napisał/a:

Od zarania dziejów uznawano Bogów męskich i żeńskich. Od prehistorii istnieje kult Boskiej Pary czyli Boga i Bogini. Dlaczego więc chrześcijański i muzułmański Bóg jest rodzaju męskiego.

Twoja wiedza z zakresu religioznawstwa jest niewystarczająca. W skrócie: religie świata są generalnie do siebie podobne. Jednakże religia biblijna nie jest. Jest kompletnie odmienna od kultów i wyznań, które panowały na bliskim wschodzie, gdy rodził się judaizm. W tym jej wyjątkowość. Nie oznacza to jej poprawności oczywiście, ale definitywnie jest to bardzo odmienna od innych religia. Tutaj możnaby pisać całe wielkie księgi na ten temat....

Jacob napisał/a:

"Religie fałszywe" dyskryminują kobiety. W niektórych tradycjach muzułmańskich kobiety nie mogą nawet uczęszczać w zyciu religijnym itd. W krajach władanych przez religię "chrześcijańską" i muzułmańską (islam) omija się trudnych tematów, a ludzka seksualność jest tematem tabu.

Islam to zmutowany katolicyzm w wersji 2.0, a katolicyzm to zmutowane chrześcijaństwo. Nie jest to nic reprezentatywnego. Z tą seksualność też nie ma co przesadzać - już Konfucjusz mówił, że stosunek seksualny to znaczący krok wstecz w życiu duchowym człowieka. I nauka obecnie badając mechanizmy zarzadzające poziomami hormonów takich jak oksytocyna, dopamina i kortyzol zdaje się potwierdzać, że seksualność potrafi być dobra dla ciała i bardzo niebezpieczna dla psychiki. Polecam odwiedzić bazy naukowe takie jak PubMed.


Wega napisał/a:

moim zdaniem nie ma dobrej i złej religii, bo każda robi "wodę z mózgu" jestem zdania, że to ja jestem "sterem, żeglarzem, okrętem" i ja i tylko ja odpowiadam za siebie i nie jest mi do tego potrzebny żaden kult

To nie chodzi o dobrą albo złą religię, ale o pewne mechanizmy w ludzkiej psychice. Byłoby fajnie gdybyśmy nie musieli jeść, ale niestety to konieczne. Wobec tego albo trzeba nauczyć się sobie przyrządzać smaczne posiłki albo żyć w cierpieniu. Wypowiedzi w stylu "religia mi niepotrzebna, jam sobie sam panem" świadczą tylko o wysokim zdefragmentaryzowaniu psychiki, która u ludzi zawsze posiada aspekt religijny. Odrzucenie go jest niezdrowe. Potrafi to nawet skutecznie blokować osiąganie efektów np. w ramach magii ceremonialnej czy innych ezoterycznych sztukach związanych z magią wysoką.


Jacob napisał/a:

Jesli mowisz ze nie ma niczego i bogiem jestess razem ze swym ego to jesteś ateistką, ktora wiezy w slowo w slowo co napisał Czlowiek o imieniu Hejal Bobik Uta Hano studiująwszy dokładnie książke Billy'ego Meier'a.

Jacob, Ty potrafisz celnie uderzać ;-)

131

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Ponieważ zostałam wywołana do tablicy...
powiedziałeś kowalski:
"Wypowiedzi w stylu "religia mi niepotrzebna, jam sobie sam panem" świadczą tylko o wysokim zdefragmentaryzowaniu psychiki, która u ludzi zawsze posiada aspekt religijny. Odrzucenie go jest niezdrowe. Potrafi to nawet skutecznie blokować osiąganie efektów np. w ramach magii ceremonialnej czy innych ezoterycznych sztukach związanych z magią wysoką".

No to może na początek przyjmijmy, że mówimy o tym samym zjawisku mając na myśli "religię".
Pozwolę sobie zamieścić, mam nadzieję powszechnie akceptowalną, definicję:
"Religia – system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum (świętością) i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką. Manifestuje się ona w wymiarze doktrynalnym (doktryna, wiara), w czynnościach religijnych (np. kult czy rytuały), w sferze społeczno-organizacyjnej (wspólnota religijna, np. Kościół) i w sferze duchowości indywidualnej (m.in. mistyka).

Relacja jednostki do sacrum koncentruje się wokół poczucia świętości – chęci zbliżenia się do sacrum, poczucia lęku, czci czy dystansu wobec niego."

Jeżeli tobie jest potrzebna jest wara, doktryna, rytuał, lęk, cześć oddawana czy chociażby nawet tylko dystans, to jest to twój kłopot, a konkretnie wg. mnie kłopot twego ego smile Jeżeli tak lubisz - ja to szanuję, może ci to do czegoś jest potrzebne...
Mnie żadne rytuały, wierzenia i praktyki nie są do niczego potrzebne. Ja wiem, 100% wiem, a to znacznie zmniejsza dystans wobec Sacrum (jeżeli kiedykolwiek istniał) big_smile
Uważam religie za szkodliwe o kościołach czy "księgach" wszelkiej maści nie wspomnę.
Wystarczy się nie bać, tak po prostu smile i w tedy "zdefrakmentaryzowanie psychiki" nam nie grozi big_smile

132

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Wega napisał/a:

Jeżeli tobie jest potrzebna jest wara, doktryna, rytuał, lęk, cześć oddawana czy chociażby nawet tylko dystans, to jest to twój kłopot, a konkretnie wg. mnie kłopot twego ego

To zależy co rozumiesz przez Ego. :-P Moje Ego jest kompletnie pozbawione religijności. Jest sceptyczne do granic, bardzo zorientowane materialnie. Ono nie potrzebuje wiary, ono nawet nie potrzebuje kosmicznych pamięci ani innych stanów świadomości. Ono nie ma problemu z religią i religijnością. Jednakże moja psychika składa się nie tylko z Ego. W jej skład wchodzą także mentalne konstrukcje, które są zbudowane wokół treści religijnych - niekoniecznie zgodnych z jakąkolwiek z panujących religii, ale korzystające z "języka" symboli i znaczeń tworzących te religie. Nie jest to tutaj czas i miejsce na dywagacje po co psychika moja wytworzyła sobie takową konstrukcję i czy to zdrowe. Ważne jest, ze odejście od religii, która jest niezgodna z moim Ego, nie jest zgodne z tamtym aspektem i skutecznie wprowadza dysharmonię do umysłu na głębokich jego poziomach, co jest zauważalne po pewnym czasie.

Sprawa nie dotyczy tylko mnie. W kręgach okultystycznych, z którymi miałem dużą styczność przez wiele lat, jest wiadomym, że najskuteczniejsza magia zachodzi wtedy, gdy jest wykonywana w zgodzie z systemami symboli i wierzeń, które się posiadało w dzieciństwie. Jeśli ktoś się wychował w katolicyźmie, to choćby teraz był wyznawcą hinduskiego Wisznu, to jego psychika będzie w obszarach ezoteryki sprawować się znacznie lepiej jeśli będzie ten ktoś korzystał z treści biblijnych.

To jest element technologii ludzkiego umysłu. Być może wasze umysły zorganizowały się lepiej i zdrowiej, ale umysł mój i zapewne nie wszystkich, ale jednak niektórych ludzi, posiada taką konstrukcję, że religia ma dla nas sens bardzo praktyczny - harmonizuje pewne aspekty naszej psychiki.

133

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Co do sensu religii (wszelkich a katolicyzmu w szczególności) polecam artykuł pt. "Czy religie są po to żeby koić lęki" i uroczą dyskusję pod nim jaka się wywiązała
[url]http://astromaria.wordpress.com/[/url]

134

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Mixon napisał/a:

Dalej nie rozumiem. Twierdzisz, że Bóg/Szatan/Ktokolwiek karmi się naszymi emocjami?

Odpowiadam- nie twierdze tego- podejrzewam.

Skąd się biorą Twoje podejrzenia? Chcę zrozumieć genezę całej idei nadistoty karmiącej się ludzkimi emocjami. Tym bardziej jesli ta istota miała by być jakiegoś rodzaju Bogiem-Stwórcą lub czymś takim.

135

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Ilekroć na forum pojawia się temat religii, tylekroć odzywają się głosy krytyczne wobec każdego przejawu takowej. Chciałbym o tym z wami porozmawiać. Abyśmy się dobrze zrozumieli, wyjaśnię najpierw co rozumiem przez termin religia.

Religia to dla mnie bardzo szerokie pojęcie. Z jednej strony używam go czasami, aby określić pewną wysoce zorganizowaną strukturę, która wyrosła wokół pewnych wierzeń, a czasami religią nazywam samo podążanie za pewnymi wierzreniami. Gdy piszę "religia katolicka" to mam na myśli strukturę Kościoła Katolickiego jako organizacji, jego doktryny i całość wiernych. Ale gdy piszę "religia chrześcijańska" to mam na myśli po prostu ogólne chrześcijańskie przesłanie - że Mesjasz przybył, nauczał, umarł za grzechy wypełniając proroctwa etc.

Wielu z was może mnie postrzegać jako człowieka niemądrego, gdyż mienię się chrześcijaninem. Możecie uznać, że to kompletnie głupie wierzyć w to, w co chrześcijanie częstokroć wierzą. Chciałbym jednak, abyście wiedzieli, że to nie jest tak, że zawsze byłem tym, kim jestem teraz. Tak naprawdę to od 1999 roku aż do roku mniej więcej 2008 zajmowałem się dosyć mocno okultyzmem w jego najprzeróżniejszych formach. Odnosiłem znaczące sukcesy i nawet byłem gdzieniegdzie rozpoznawany w środowisku ezoterycznym. Byłem przy tym zawsze bardzo sceptyczny i ogromnie analityczny przez co mój okultyzm wyglądał trochę jakby go przemieszać z parapsychologią - dążył to swoistego unaukowienia, do przyniesienia dowodów, sprawdzalnych tez. Stąd też, przez owe lata byłem usilnym wrogiem chrześcijaństwa - a katolicyzmu w szczególności. Biblię widziałem jako księgę pełną ukradzionych mitów, niespójnych wypowiedzi, spisaną przez wielu autorów i będącą fikcją mającą podnosić na duchu Hebrajczyków. Historię o Jezusie odrzucałem całkowicie wskazując na rozliczne braki dowodowe mogące w ogóle udowadniać jego istnienie. W Kościele Katolickim widziałem ogromną psychomanipulację i uważałem ją za coś właściwego dla chrześcijaństwa w ogóle. Opierając się na samym analitycznym i naukowym podejściu mogłem wyśmiać każdego katolika.

Życie jednak dało mi bardzo ciekawą nauczkę. Przez pewien okres czasu prowadziłem eksperymenty z przyzywaniem demonicznych sił, ponieważ demony mnie fascynowały. Byłem tak niezwykle sprawny w odnajdywaniu każdego strzępu informacji, że jako jeden z nielicznych w końcu znalazłem sposób na aktualne dokonanie bardzo potężnych i obfitych w zjawiska paranormalne demonicznych przyzwań. Przez wiele dni przyzywałem demony i otrzymywałem od nich to, o co prosiłem. Jednakże coś było nie tak, moja psychika jakby rozpadała się od tego i zaprzestałem praktyk. Wtem w ciągu wielu nieprzypadkowych zdarzeń pojawiła się w moim życiu dziewczyna, która niezwykle chciała ode mnie wydostać wiedzę, którą zdobyłem. Po pewnym czasie zakochałem się w niej i staliśmy się parą. Zakochanie minęło mi szybko - niczym opadająca magiczna iluzja - lecz było już za późno. Nie potrafiłem zrozumieć co się ze mną dzieje, ale wszystko co robiłem tak sterowało moim życiem, że pomimo bycia na studiach i pracy w Warszawie przeprowadziłem się jednak do Krakowa, by zamieszkać z nią w jednym mieszkaniu. Przyniosło to dla mnie mnóstwo problemów i znaczne szkody psychiczne. Po roku mieszkania przeżyłem już takie rzeczy, że ludzie mi nie wierzą. Dziewczyna np. wpadała w trans, traciła pamięć i rzucała się na mnie z pazurami i zębami. Przystawiała mi nóż do gardła i kazała wybierać, kto ma umrzeć - ja czy ona. Bywałem przyduszany do utraty przytomności i stosowano na mnie różne formy emocjonalnej presji. Czasami też miała ataki furii po których bełkotała jakieś tajemnicze frazy, słowa, albo w lunatycznym transie wychodziła z domu, aby zdążać nie wiadomo dokąd. Takich i innych rzeczy działo się mnóstwo.

Życie z nią było dla mnie koszmarne, bo jestem dobrym człowiekiem z natury. Nie wyobrażałem sobie, aby pomimo wszelkich przykrości odejść, bo czy związek nie polega na tym, aby być z drugą osobą - szczególnie wtedy, gdy coś jest nie tak? Jednakże nie mogłem wytrzymać... Moja dziewczyna zaczynała zabraniać mi jeździć do rodziny, kontaktować się z przyjaciółmi, a w skrajnych przypadkach także jeździć do pracy, za co otrzymywałem nagany. Ona sama zerwała kontakt ze swoją rodziną.

Szczególnie była czuła na punkcie pewnych spraw. Mimo, że poczuwałem się do bycia katolikiem, to jednak chciałem uczestnicznyć we mszy za moją zmarłą matkę. Moja dziewczyna kategorycznie mi tego zabraniała grożąć nawet rozejściem się. Dla mnie to było niepojęte - przecież ja ide na msze po prostu oddać szacunek bliskiej dla mnie osobie! A jednak i takie rzeczy się działy. Miarka się przebrała, gdy na święta wielkanocne pojechałem do rodziny i wysłano mnie ze święconką do kościoła. Żadna wielka sprawa - po prostu wejść, postawić koszyczek, poczekać i wyjść. Za to jednak, że poszedłem z tym koszyczkiem obrzuciła obelgami całą moją rodzinę i mnie. Dla mnie było to już za wiele - nie mogłem zrozumieć co tak naprawdę robię nie tak! Przecież to tylko było zaniesienie koszyczka! Nie przyjmowałem komunii, nie byłem u spowiedzi!

Zapomniałem dodać wcześniej, że interesowała się ona silnie wampiryzmem, miała sztucznie przez dentystę przedłużone kły i lubiła jadać surowe mięso. Tak, nie żartuje. Wszystko, co tu piszę, mogą potwierdzić dziesiątki ludzi.

W końcu rozszedłem się z nią. Przyczyniło się do tego kilka zdarzeń. Żyjąc z nią prowadziłem własne badania nad hipnozą, odmiennymi stanami świadomości oraz nad pamięciami mojej kosmicznej, gwiezdnej przeszłości. Bardzo mi zależało na zgłębieniu pewnych kosmicznych spraw. Ze zdumieniem jednak odkryłem, że owa kosmiczność jest w niewyjaśnialny sposób połączona z nieznaną dla mnie formą religijności, która łączyła się jakoś z mitologią biblijną. Posiadłem np. wiedzę o duchowych istotach, którą jak się okazuje znali oprócz mnie tylko pewni żydowscy mistycy i europejscy okultyści bazujacy na mistyce żydowskiej. W związku z tym okazało się, że moja dziewczyna nienawidzi zarówno chrześcijaństwa jak i owej kosmiczności. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mój związek z nią nie przetrwa. W ramach kosmiczności bowiem realizowany miał być harmonogram misji, a ten był tak okrutnie ważny, że nikt i nic nie miało prawa stanąć mu na drodze. Misja musi być dokonana, to absolutny priorytet.

Na chwilkę tutaj muszę podkreślić jedną rzecz. Będąc okultystą i silnym sceptykiem jednocześnie, byłem w ogromnym szoku, że mój umysł w głębi siebie z niewiadomych przyczyn stosuje symbole, znaki i formy zgodne z mitologią biblijną. Dlaczego tak niby miałoby być? Kto zawarł to we mnie? Bo czy te wszystkie biblijne sprawy nie były od dawna uznane za fikcję? Czemu trzymają się głębokich poziomów umysłu takie "bajki"?

Ponieważ misja była zagrożona, zdarzenia się "magicznie" potoczyły tak, abym się rozszedł z tą dziewczyną. Było to okrutnie trudne - była przecież na moim utrzymaniu i nie miała dokąd pójść. Nie miała pracy, rzuciła studia. Na zdrowy rozsądek nie mogłem odejść. Ale tutaj już działała wyższa konieczność - jest kategorycznie zabronionym komukolwiek i jakiejkolwiek sile stanąć na drodze wykonywania misji zgodnie z harmonogramem. Tak więc nagle pojawiły się możliwości, aby jednak odeszła i rozeszliśmy się - choć nie bez niespodzianek (jej ojciec groził mi śmiercią i musiałem ewakuować się z Krakowa raczej szybko).

To jednak nie koniec historii. Po rozejściu się, moja już była dziewczyna nagle odkryła w sobie multum nadzwyczajnych umiejętności. Zaczęła widzieć aury, przepowiadać przyszłość (dokładnie i trafnie), uzdrawiać, wyczuwać energię i robić wiele innych rzeczy. Jej osobowość zmieniłą się całkowicie. Ja sam zaś zacząłem odczuwać dziwne wpływy - pomieszane z normalnymi emocjami - aby do niej wbrew wszystkiemu wrócić. Czasami wręcz traciłem kontrolę nad sobą, wpadałem w stany obłędu. Spotkałem się z nią pare razy i za każdym razem działo się coś dziwnego. W końcu jednak stało się coś niezwykle niespodziewanego - nadszedł ratunek. Już jakiś czas temu potajemnie odnalazłem inną dziewczynę, która również posiadała koszmiczne rozumienie, była związana z misją. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie żyła daleko ode mnie i w zasadzie to jest wielką zagadką dlaczego nigdy się spotkaliśmy wcześniej - być może nie nadszedł ten czas. Teraz jednak z całą siła postanowiła mi pomóc. Zabrała mnie na obrzęd Odnowy w Duchu Świętym. Jest to obrzęd w którym przyzywany jest Duch Święty i mają miejsce jakby masowe egzorcyzmy. Przez wiele godzin kościół lub świątynia, w którym się to odbywa jest wypełniany krzykami wijących się po podłogach ludzi, krzyczących, bluźniących, śmiejących się - niezwykle poruszające widowisko, które bywa przerażające. Jakież było moje zdumienie, gdy aktualnie nagle poczułem tam przybycie Ducha Świętego, straciłem mowę i zacząłem płakać ponieważ tak silnie zapragnąłem Chrystusa! To było dla mnie niepojęte! Jak takie coś w ogóle może się zdarzyć? Dla mnie, dla okultysty, który widział już wiele i osobiście wiele przeżył, było to zdumiewające! To było okazanie ogromnej mocy!

Udałem się następnie na modlitwę wstawienniczą, która na tej ceremonii jest wyjątkowa albowiem odmawia się ją za tego, kto po nią przychodzi. Czyli modlę się sam za siebie. Pomagają mi w tym tzw. starsi, którzy są doświadczonymi wiernymi i silnymi chrześcijanami. Nakładają oni dłonie tak jak naucza Ewangelia i modlą się. Jakie było moje zdumienie, gdy stari odmówili modlitwy za mnie, albowiem "oni nie są odpowiednimi ludźmi do tego". Pokierowali mnie do kapłana, który ze srebrnym krzyżem uniesionym nad głową odprawiał modły nad pewną dziewczyną, ale i on odmówił - rozkazał zaprowadzić mnie do egzorcysty. Tam też mnie zaprowadzono i egzorcysta odmawiał nade mną modlitwy, a podczas tego przewróciłem się na ziemię. Nie krzyczałem i nie wiłem się jak inni obok, ale i tak było to zdumiewające. Gromada starszych pomogła mi wstać i mogłem odejść. Cały obrzęd skończył się tuż przed północą.

Na początku czułem się zupełnie dziwnie, a potem starałem się sobie sam przetłumaczyć, że to wszystko co się stało, to tylko ułuda - jakaś nadzwyczajna hipnoza albo sztuczka. Wróciłem jednak do rodzinnego miasta i nagle stwierdziłem, że złe wpływy powiązane z byłą dziewczyną po prostu odeszły. To było jedno. A potem niczym lawina z kazdym dniem dobrze rzeczy przychodziły do mnie. Było ich tak wiele, że aż trudno mi było to ogarnąć! Czułem, że nagle jakaś nadzwyczajna moc oswobodziła mnie z jakiegoś szalonego zamglenia umysłu, z pęt jakiś demonicznych sił i że prowadzi mnie ku tak wspaniałym odkryciom i życiu o jakim nie śniłem!

Zacząłem odczuwać coś, co chrześcijanie nazywają bodajże Głodem Słowa Bożego. Czytanie Biblii stało się moją szczerą pasją - rano, południe, wieczór, noc. Mogłem to robić w przerwie w pracy albo gdy nikt nie widział, ale chciałem i musiałem! Zacząłem dzięki temu rozumieć całą wiarę kompletnie inaczej. Zacząłem inaczej odczuwać. Wszystko nagle ukazało się w innych barwach i poczułem, że ktoś okazał mi niezwykłą łaskę. Wszelkie dotychczas dostrzegane sprzeczności w Biblli zacząłem rozwikływać jakby tajemnicza siła podsuwała mi dotychczas niedostępne puzzle do układanki.

Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. Z tego, że jestem sceptykiem i że ja świadomie nie wierzę w to wrzystko. Jednakże, coś we mnie wierzy. Podobnie, jak coś we mnie jest powiązane z kosmicznością. I choćbym nawet odrzucał moim rozumem to wszystko, co się stało, to nie zmieni to faktu, że coś we mnie nigdy tego nie odrzuci i że zawsze będzie wierzyć. Tak, zdałem sobie sprawę, że jestem niewierzącym wierzącym. :-P Czyli w sumie wierzącym. Dla mojego analitycznego umysłu jest to zagadka i zadaje on sobie nieustannie pytania:

~ Dlaczego wierzę?
~ W co wierzę?

Bo jest bezspornym, że wierzę. Analitycznie jednak, rozumowo, to nie jest w żaden sposób uzasadnialne, udowadnialne. A może jest, lecz tego jeszcze nie odkryłem?

Tak czy inaczej, dla mnie chrześcijaństwo okazało się być tą jedyną religią, z którą głębiny mojej jaźni zdają się rezonować. Tylko ono w tajemniczy sposób pasuje. Żadna inna religia - a spotkałem wiele - nie pasowała. Nawet tak wysoce zdawałoby się neutralny buddyzm czy wierzenia hinduistyczne stały się wierzeniami ale mojej byłej dziewczyny.

To przedziwne uczucie, gdy jest się tyle lat przeciwnikiem chrześijaństwa, a tutaj nagle w wyniku najdziwniejszych zdarzeń nie tylko człowiek staje się chrześcijaninem i aktualnie czuje tą religię, ale też wszystko zaczyna mieć nadzwyczajnie większy sens niż kiedykolwiek. Wszystko staje się lepsze. Życie nie staje jakoś specjalnie lżejsze, bo wciąż są problemy, ale wszystko działa niesamowicie sprawnie i dzieją się wciąż i wciąż zdumiewające rzeczy.

W tym wszystkim chciałbym podkreślić, że jestem chrześcijaninem. Nie poczuwam się do bycia katolikiem. Czytam Biblię z pasją i widzę w jak wielu miejscach katolicyzm od niej odchodzi i jak bardzo zdaje się on być nasiąknięty zanieczyszczeniami różnego rodzaju. W gruncie rzeczy wydaje się on być wypaczonym chrześcijaństem. Oczywiście, nieustannie uczciwie poszukuję odpowiedzi na to, czy tak własnie jest. Tym nie mniej zgodnie z Księgą Apokalipsy, któa dla mnie jako chrześcijanina jest bardzo ważna, Kościół Katolicki zdaje się był przepowiedzianą Wielką Nierządnicą - uosobieniem zepsucia, sprzedajności, zła, wypaczenia i generalnie Antychrysta. Księga Objawienia szczegółowo opisuje po czym rozpoznać Antychrysta i zaiste Kościół Rzymskokatolicki zdaje się pasować naprawdę idealnie. To jednak już inna opowieść.

Tak czy inaczej, podsumowując tą długą wypowiedź - to nie jest tak, że ja twierdząc, że jestem chrześcijaninem, twierdzę to ot tak sobie, bo mnie tak wychowano. Za moją wiarą stoją bardzo istotne zdarzenia w moim życiu i myli się ten, kto lekką ręką nazywa moją religijność oddaniem się "systemowi kontroli" albo "złym mocom żywiącym się moimi emocjami". Zaiste, wiem już trochę z życia o złych mocach i pewnie jeszcze się dowiem, ale chrześcijaństwo samo w sobie nie jest dziełem złych mocy, lecz czegoś ogromnie dobrego, czego nie można ogarnąć bez pomocy z zewnątrz, czyli boskiej interwencji, gdyż własnie moce zła starają się to ukryć. Dlatego złe siły uczynią wszystko, aby ukryć prawdę, wymieszać ją z fałszem, wytworzyć wypaczone chrześcijaństwo, ośmieszyć Biblię oraz ostatecznie - sprowadzić swojego fałszywego mesjasza i swój fałszywy pokój na Ziemi.

Tak swoją drogą - nie nakłaniam was do przejścia na chrześcijaństwo. W zasadzie uważam nawet, że to niemożliwe. Dlaczego miałoby być? Należy tutaj otrzymać łaskę wiary, a nie podejmować rozumowe decyzje (chociaż podobno jak ktoś Boga prosi to i otrzyma). Dlatego nie myślcie, że jakoś was do czegoś namawiam. Podkreślam, że celem tej mojej wypowiedzi jest ukazać, że religia i religijność to znacznie szersza sprawa niż się wydaje i moim zdaniem nie należy zbyt szybko oceniać pewnych spraw, bo to bardzo indywidualne kwestie.

136

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Z jednego opętania w drugie opętanie. Współczuję.
Szukaj wiedzy nie wiary. Wiara jest zła. Bez odpowiedniej wiedzy zacząłeś bawić się z ciemną stroną i w końcu cię ona zniewoliła.

137

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

nemoman napisał/a:

Z jednego opętania w drugie opętanie.

Dlaczego myślisz, że tak własnie jest? Po czym to poznajesz?

nemoman napisał/a:

Szukaj wiedzy nie wiary.

Tak nieustannie czynię.

nemoman napisał/a:

Wiara jest zła.

Jeśli jednak dotyczy części psychiki znajdującej się poza świadomym Ego, to nie można nic z tym zrobić, ponieważ znajduje się poza świadomym Ego.

138 Ostatnio edytowany przez maat (2010-08-15 19:05:01)

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Już jakiś czas temu Twoje poglądy na religie mnie zainteresowały, przyznam szczerze. Ciekawi mnie, chociaż może gdzieś pisałeś, ale nie zwróciłam uwagi, jak widzisz życie po śmierci? Czy tak jak chyba wszyscy chrześcijanie - niebo/piekło czy może w jakiejś zmodyfikowanej formie?
I tak jeszcze interesuje mnie, czy sądzisz, że chrześcijaństwo to jedyna słuszna i prawdziwa religia? Co z innymi religiami albo nurtami światopoglądowymi?

Trochę się nad tym zastanawiałam co napisałeś i tak przyszło mi na myśl, że czy gdybyś spotkał dziewczynę, która zaproponowała by Ci pomoc w oczyszczeniu i egzorcyzmach, ale byłaby powiedzmy dżinistką... czy wtedy nie zwróciłbyś się w stronę tej religii i nie byłbyś także dżinistą. 
Chociaż z drugiej strony pisałeś, że przewijały się w Twoim życiu symbole związane z mitologią chrześcijańską...tylko rzecz w tym, że wiele tych symboli zostało podkradzionych z innych starszych religii.

Troszkę mi to przypomina pana z Centrum Duchowych Uzależnień (widziałam go w dokumencie o gotach - Witajcie w Mroku), który przestraszył się swoich zabaw z okultyzmem i jak to się mówi - jak trwoga to do Boga.

139

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Jeśli czujesz (tak naprawdę) że to, jest to właśnie -
to w tym momencie powstaje pytanie,
pytanie o powód Twojego postu ?

140

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Po czym poznaję? Po łasce wiary.
Czemu ludzi tak ciągnie na tę ciemna stronę mocy? Zamiast szukać wiedzy tam gdzie "światło" ciągle zawzięcie grzebią w "ciemnościach".
Sam się prosiłeś o to by cię opętało chrześcijaństwo igrając z pewnymi zjawiskami i szukając na ich temat wiedzy.
Wiara jest zła ponieważ blokuje rozwój dając ci niby odpowiedzi na pytanie które cię nurtują. Nie masz potem ochoty szukać dalej informacji no bo przecież odpowiedź już masz.
Nie ma dobrej religii tak samo jak nie ma dobrego gwałciciela.
Może musisz jeszcze doświadczyć osobiście tej strefy życia nim zrozumiesz o co w tym wszystkim chodzi.

141

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Ciekawa historia, zakładając, że jest prawdziwa oczywiście. Trzeba przyznać dwie rzeczy: skoro dotarłeś do takiego punktu, o którym piszesz, musisz mieć sporo doświadczeń z poprzednich wcieleń (takie zdarzenia praktycznie nigdy nie są dziełem przypadku, zgodnie z moją wiedzą), które silnie ukształtowały, wzmocniły i uodporniły Twoją psychikę, oraz... że w kwestiach intuicyjnych jeszcze sporo do odkrywania przed Tobą wink W przeciwnym razie wyczułbyś kierunek, w którym zmierzałeś. Dlatego uważam, że nie tylko istotne jest rozwijanie własnych mocy psychicznych (zasady aktywnej), ale przede wszystkim - własnej percepcji, zwłaszcza tej ponadfizycznej (zasady pasywnej lub receptywnej), oczywiście w rozsądnych ramach i dbając o pewien balans między nimi, zgodnie z chińskimi naukami np. o Tao. Możesz postrzegać swoje doświadczenia jako serię absolutnie świadomych wyborów, (w pewnych względach nieco podobnych do moich doświadczeń, choć może nie były tak gwałtowne smile ), jednak interpretuję je jako celowy, duchowy zamiar i wpływ nieświadomości, a nie przypadek.

g_a_kowalski napisał/a:

Przez pewien okres czasu prowadziłem eksperymenty z przyzywaniem demonicznych sił, ponieważ demony mnie fascynowały. Byłem tak niezwykle sprawny w odnajdywaniu każdego strzępu informacji, że jako jeden z nielicznych w końcu znalazłem sposób na aktualne dokonanie bardzo potężnych i obfitych w zjawiska paranormalne demonicznych przyzwań. Przez wiele dni przyzywałem demony i otrzymywałem od nich to, o co prosiłem. Jednakże coś było nie tak, moja psychika jakby rozpadała się od tego i zaprzestałem praktyk.

Wg. mnie to jest standardowa metoda istot, które nazywa się "demonami". Bardzo dużo światła na tą kwestię rzuca np. powiedzenie Nietzschego o patrzeniu w otchłań, która stopniowo zaczyna patrzeć w nas... Innymi słowy, myśli tworzą naszą energię (a zatem - jesteśmy własnymi myślami, albo - stwórcami siebie, bogami, czy jakkkolwiek to nazwać), a myśli "demoniczne" tworzą energię i aurę demoniczną. Ponieważ wg. uniwersalnych praw wszechświata zbliżone częstotliwości energii się wzajemnie "przyciągają" (choć obecnie użyłbym raczej zwrotu "nakładają", które z technicznego punktu widzenia moim zdaniem dokładniej opisuje zjawisko), "swój" trafia na "swojego" (tu mam na myśli ową dziewczynę), oraz nadmiar energii niekompatybilnej z unikalną, Twoją najbardziej wewnętrzną, prawdziwą energią duchową (nazywaną przez niektórych "boskim pierwiastkiem") prowadzi właśnie do owego rozpadu ciał subtelnych, co wygląda dla ludzi widzących tylko materię i jej zachowanie jak "rozpad psychiki".

g_a_kowalski napisał/a:

Będąc okultystą i silnym sceptykiem jednocześnie, byłem w ogromnym szoku, że mój umysł w głębi siebie z niewiadomych przyczyn stosuje symbole, znaki i formy zgodne z mitologią biblijną. Dlaczego tak niby miałoby być? Kto zawarł to we mnie? Bo czy te wszystkie biblijne sprawy nie były od dawna uznane za fikcję? Czemu trzymają się głębokich poziomów umysłu takie "bajki"?

g_a_kowalski napisał/a:

Jakież było moje zdumienie, gdy aktualnie nagle poczułem tam przybycie Ducha Świętego, straciłem mowę i zacząłem płakać ponieważ tak silnie zapragnąłem Chrystusa! To było dla mnie niepojęte! Jak takie coś w ogóle może się zdarzyć? Dla mnie, dla okultysty, który widział już wiele i osobiście wiele przeżył, było to zdumiewające! To było okazanie ogromnej mocy!

W psychologii nazywa się to wpływem nieświadomości, w astrologii - lunarną stroną istoty (człowieka), a w ezoteryce np. wpływem poprzednich wcieleń; ja nazywam to nieświadomymi zasobami psychicznymi i właśnie wiążę je z wpływem księżyca w horoskopie (rozumianymi na bardzo symbolicznym i uniwersalnym poziomie) - te zasoby psychiczne zawierają bardzo, bardzo dużo aspektów i bogactwa osobowości, z których większość ludzi czerpie zaledwie ułamek ułamka procenta, i czasami trudno zakreślić granicę dla niewprawnego praktyka gdzie kończą się nasze zasoby, a zaczynają obce...

Uważam, że psychoanalitycy XX wieku mają dużo racji w tym, że świadome myśli mogą wypychać niektóre im "wrogie" do nieświadomości. Z tego co piszesz, wynika, że będąc silnym sceptykiem i wrogiem chrześcijaństwa, musiałeś zdecydowanie wypychać pewne aspekty swoich "zasobów psychicznych" (odziedziczonych np. w wyniku poprzednich wcieleń) do swojej podświadomości, a wydarzenia w życiu pozwoliły im spowrotem dojść do głosu. Tak jak napisał Nemoman, widocznie teraz spychasz poprzednie, nie-chrześcijańskie części swojej osobowości do nieświadomości, co może doprowadzić do kolejnych eksteremalnych wydarzeń wewnątrz oraz - jako lustra - na zewnątrz, w życiu. Generalnie, nie zaleca się ignorowania podszeptów podświadomości, a wręcz przeciwnie - świadome wychodzenie im na przeciw. Kiedy są akceptowane (a nie ignorowane) i uświadamiane (a nie wypierane), zyskuje się nad nimi kontrolę oraz możliwość decydowania (kształtowania, tworzenia swojej energii, osobowości) o tym, czy oraz jakie mają być nasze zasoby, nasza psychika, czyli krótko mówiąc, my sami.

g_a_kowalski napisał/a:

Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. Z tego, że jestem sceptykiem i że ja świadomie nie wierzę w to wrzystko. Jednakże, coś we mnie wierzy. Podobnie, jak coś we mnie jest powiązane z kosmicznością. I choćbym nawet odrzucał moim rozumem to wszystko, co się stało, to nie zmieni to faktu, że coś we mnie nigdy tego nie odrzuci i że zawsze będzie wierzyć. Tak, zdałem sobie sprawę, że jestem niewierzącym wierzącym. :-P Czyli w sumie wierzącym. Dla mojego analitycznego umysłu jest to zagadka i zadaje on sobie nieustannie pytania:

~ Dlaczego wierzę?
~ W co wierzę?

Bo jest bezspornym, że wierzę. Analitycznie jednak, rozumowo, to nie jest w żaden sposób uzasadnialne, udowadnialne. A może jest, lecz tego jeszcze nie odkryłem?

No to teraz już nie dziwię się, czemu tak się zainteresowałeś psychologią (vide Twoja reakcja w innej wypowiedzi na typy ludzkie). Widać, Twoja cenna podświadomość, którą tak wyraźnie wypierałeś, ciągnie Cię do następnych odpowiedzi wink Jestem zdania, że naprawdę warto ją poznawać.

g_a_kowalski napisał/a:

Tak swoją drogą - nie nakłaniam was do przejścia na chrześcijaństwo. W zasadzie uważam nawet, że to niemożliwe. Dlaczego miałoby być?

Różne systemy potrzebne są różnym osobom. Ja korzystam ze wszystkim, a chrześcijaństwo i jego "produkty" jest jednym z nich, tj. jednym z bardzo, bardzo wielu z najróżniejszych rejonów świata. Nie widzę powodu, by się ograniczać - i co więcej, zadziwiające jest, jak wiele w nich wszystkich zbieżności oraz wzajemnego uzupełniania się oraz wyjaśniania nawzajem. Np. w każdym systemie filozoficznym (do których zalicza się religie) występują jakieś postaci koncepcji dualizmu - podstawowej idei, na których opiera się nasz świat; nie uniknęła jej nawet psychologia i nauki ścisłe, pod różnymi postaciami potwierdzając starożytną wiedzę, tak często traktowaną jako prymitywną. smile

142

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

maat napisał/a:

Ciekawi mnie, chociaż może gdzieś pisałeś, ale nie zwróciłam uwagi, jak widzisz życie po śmierci? Czy tak jak chyba wszyscy chrześcijanie - niebo/piekło czy może w jakiejś zmodyfikowanej formie?

Nie wszyscy chrześcijanie wierzą w piekło czy niebo. Biblia czytana bez wczesniejszych założeń stwierdza co następuje: człowiek składa się z ciała i umysłu/ducha, który jednak nie jest duszą i który umiera wraz z ciałem. Po śmierci nie ma nic, nie istnieje się jako tako dla świata czy dla siebie. Biblia opisuje, że zmarły nie myśli i nie odczuwa w żaden sposób. Dopiero w dniu Sądu Ostatecznego zmarli zostają wzbudzeni, osądzeni i otrzymują nowe ciała do wiecznego fizycznego życia albo też zostają na wieczność wtrąceni w niebyt. Zgodnie z Biblią zjawisko takie jak duchy zmarłych jest zwodzeniem demonów. Za próby kontaktów z duchami zmarłych Bóg wręcz wyznacza karę i dlatego ukarany zostaje król Saul. Jeżeli jednak takowy duch objawia się samoczynnie np. we śnie, to warto zauważyć, że może za tym stać Boże rozporządzenie realizowane przez anioła. Należy być wtedy jednakże nadzwyczajnie ostrożnym.

Wiem, że to co napisałem wyżej jest kontrowersyjne. Możecie nawet chcieć teraz wyciągać przeciw mnie wersety Biblii, które waszym zdaniem przeczą temu, co napisałem. Powstrzymajcie się - dla tego celu można założyć osobny wątek, choć ja zdecydowanie wolałbym was odesłać do Internetu, gdzie różnoracy chrześcijańscy pastorzy i badacze już dawno dali odpowiedzi.

maat napisał/a:

I tak jeszcze interesuje mnie, czy sądzisz, że chrześcijaństwo to jedyna słuszna i prawdziwa religia? Co z innymi religiami albo nurtami światopoglądowymi?

Zdecydowanie dla mnie samego jest to obecnie jedynie słuszna i prawdziwa religia. Inne religie ani nurty światopoglądowe nie przyniosły mi nigdy takich efektów. Nie wiem, czy jest to jedyna słuszna religia w ogóle, nie potrafię tego ocenić. Zgodnie z moją wiarą musiałbym chyba odpowiedzieć, że tak, ale zgodnie z moim rozumem odpowiadam - każdy niech poszukuje swojej drogi. "Szukajcie a znajdziecie".

maat napisał/a:

Trochę się nad tym zastanawiałam co napisałeś i tak przyszło mi na myśl, że czy gdybyś spotkał dziewczynę, która zaproponowała by Ci pomoc w oczyszczeniu i egzorcyzmach, ale byłaby powiedzmy dżinistką... czy wtedy nie zwróciłbyś się w stronę tej religii i nie byłbyś także dżinistą.

Nie, nie zwróciłbym się w kierunku dżinizmu. To nie jest tak, ze zwróciłem się ku chrześcijaństwu z powodu owej dziewczyny, bo chrześcijańska mitologia była uczyniona językiem mojej nieświadomości zanim ową dziewczynę spotkałem. W zasadzie to dzięki owej chrześcijańskiej mitologii oraz kosmiczności mogłem ją poznać, a ona będąc sama chrześcijanką i mającą "kosmiczne" tendencje mogła się ze mną zgrać i porozumieć. Osoba niechrześcijańska nie mogłaby tego dokonać.

maat napisał/a:

Chociaż z drugiej strony pisałeś, że przewijały się w Twoim życiu symbole związane z mitologią chrześcijańską...tylko rzecz w tym, że wiele tych symboli zostało podkradzionych z innych starszych religii.

Czyste chrześcijaństwo oraz judaizm mają swoją własną wysoce indywidualną mitologię i nie ma tam zapożyczeń. Natomiast np. katolicyzm to jest jeden wielki plagiat wszystkiego co pogańskie.

SitaP napisał/a:

Jeśli czujesz (tak naprawdę) że to, jest to właśnie -
to w tym momencie powstaje pytanie,
pytanie o powód Twojego postu ?

O tutaj jest:

g_a_kowalski napisał/a:

Ilekroć na forum pojawia się temat religii, tylekroć odzywają się głosy krytyczne wobec każdego przejawu takowej. Chciałbym o tym z wami porozmawiać.

Powodem mojego postu jest wywołanie dosyć swobodnej rozmowy o religii, ale tak aby to była poważna rozmowa biorąca pod uwagę, że dla drugiej osoby to może naprawdę być poważny i wcale nie powierzchowny temat.

nemoman napisał/a:

Po czym poznaję? Po łasce wiary.

Czy mógłbyś rozwinąć swoją wypowiedź?

nemoman napisał/a:

Czemu ludzi tak ciągnie na tę ciemna stronę mocy? Zamiast szukać wiedzy tam gdzie "światło" ciągle zawzięcie grzebią w "ciemnościach".

Ale gdzie dokładnie jest światło? Czy jest ono w Kościele Katolickim? Albo w naukach? W filozofiach? W channelingach? A może w sobie samym? A może w rozumie? To są wszystko rzeczy w których tak samo można się zagubić. Ludzie szukają po ciemnej stronie mocy tego, czego nie znajdują na tej rzekomo jasnej, bo czują, że coś tutaj nie gra.

nemoman napisał/a:

Sam się prosiłeś o to by cię opętało chrześcijaństwo igrając z pewnymi zjawiskami i szukając na ich temat wiedzy.

Ale dlaczego opętało chrześcijaństwo? Co tutaj rozumiesz przez opętanie? I dlaczego z powodu szukania wiedzy o demonach miało mnie opętać chrześcijaństwo? Szukałem wiedzy o demonach zupełnie z chrześcijaństwem nie związanych, więc dlaczego miałbym od nich odbić w chrześcijaństwo?

nemoman napisał/a:

Wiara jest zła ponieważ blokuje rozwój dając ci niby odpowiedzi na pytanie które cię nurtują.

Hmm, nie zrozumiałeś tego co ja nazywam wiarą. Nie nazywam nią świadomego rozumowego wyboru czy też przyjęcia jakiś przekonań. Nazywam nią zdumiewające i niewytłumaczalne przekonanie nieświadomych części umysłu co do pewnych rzeczy. Nazywam wiarą to, że moja nieświadomość z przyczyn dla mnie niepojętych po prostu uznała za prawdziwe pewne chrześcijańskie prawdy i na chrześcijańskich mitologiach zbudowała wewnętrzny język komunikacji oraz "objawiania się".

nemoman napisał/a:

Nie masz potem ochoty szukać dalej informacji no bo przecież odpowiedź już masz.

Wręcz przeciwnie! Wiara nie daje żadnej odpowiedzi. Dlatego właśnie motywuje ona do poszukiwania dalszych informacji. Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się i stwierdzasz, że cała Twoja nieświadomość przemawia do Ciebie językiem scen biblijnych oraz jest przekonana o istnieniu Boga oraz jego aniołów. No i czy daje Ci to jakąkolwiek odpowiedź na cokolwiek? Nie, nie daje. Zastanawiasz się wręcz o co tutaj chodzi.

nemoman napisał/a:

Nie ma dobrej religii tak samo jak nie ma dobrego gwałciciela.

Skąd Twoje przekonanie?

nemoman napisał/a:

Może musisz jeszcze doświadczyć osobiście tej strefy życia nim zrozumiesz o co w tym wszystkim chodzi.

Zgadzam się z Tobą.

Antares napisał/a:

w kwestiach intuicyjnych jeszcze sporo do odkrywania przed Tobą  W przeciwnym razie wyczułbyś kierunek, w którym zmierzałeś.

W jakimś tam odległym sensie wyczuwałem ten kierunek, ale wydawało mi się to wszystko zbyt niewiarygodne.

Antares napisał/a:

Widać, Twoja cenna podświadomość, którą tak wyraźnie wypierałeś, ciągnie Cię do następnych odpowiedzi  Jestem zdania, że naprawdę warto ją poznawać.

Toteż zamierzam nieustannie badać aż poznam wszystko :-)

143

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

Dzięki za odp GAK wink
Jednak śmiem się nie zgodzić z kwestią życia po śmierci wg. Biblii, wychodzi na to, że mamy tylko jedno życie, tak zrozumiałam.

144

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

maat napisał/a:

Jednak śmiem się nie zgodzić z kwestią życia po śmierci wg. Biblii, wychodzi na to, że mamy tylko jedno życie, tak zrozumiałam.

Tak, takie jest stanowisko Biblli. Biblia nie popiera idei wielu żyć, wędrówki dusz, reinkarnacji i podobnych rzeczy. Wiele osób na podstawie tego odrzuca Biblię.

Nie należy być jednak zbyt pochopnym w ocenianiu Biblii, bo np. zjawiska takie jak podróże astralne zostały opisane pierwotnie przez mistyków judeochrześcijańskich i są w zgodzie z wieloma frapującymi apokryfami. To nie są proste sprawy. Warto zauważyć, że nawet parapsychologia skłania się do tłumaczenia zjawisk typu OOBE poprzez tzw. hipotezę Super-ESP, wedle której wszystko rozgrywa się w umyśle danej osoby, a ona sama nie opuszcza fizycznego ciała w żadnym ciele subtelnym. Szczególnie ostatnie badania eksperymentalne wykazały, że iluzję OOBE da się łatwo osiągnąć. Co do reinkarnacji, to to jest też niezbyt jasna kwestia. Bo tak w zasadzie to rodzi się człowiek i posiada wspomnienie poprzedniego życia, to należy zauważyć, że posiada on tylko pamięci. Nie ma powodu, aby sądzić, że jego dusza dokonała wędrówki! Wiadomo bowiem tylko o nabyciu samych pamięci. Co więcej, znane są przypadki wielu osób twierdzących, że są reinkarnacjami tej samej osoby! Czy to znaczy, że dusza się dzieli? Ezoterycy mają na to swoje własne sprytne teorie, ale odpowiedź może być prostsza: nie ma żadnej duszy, to tylko pamięć staje się dostępna zawsze nowym i jednorazowym ludziom.

To są skomplikowane kwestie oczywiście. Nie polecam oceniać Biblii zbyt szybko.

145

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

jak człowiek stanie si.e wielowymiarowy wtedy sam  zobaczy że reinkarnacja to fakt problem będzie z tymi którzy jak Hejal pisał nawet, myśleli ze pujda do raju i zostaną zbawieni odrazu a tu sie nieda owszem beda go widziec ale nie beda mogli tam sie dostac wtedy duchy sa złe  tak złe ze mszczą sie na swiętych księgach i religi ze zostali oszukani poprostu.Taakiemu duchowi trudno cos wyt łumaczyc bo ma sprany umysł od zycia na ziemin nawet często nie dociera do odpowiednich fokusów bo nie wie jak dlatego że za życia nie połonczył sie z promieniem który i po smierci cielesnego ciała pozwolił by mu sie odnalesc i isć tam gdzie powinien.Byłem w bardo i widziałem duchy  wracające na ziemie i nie tylko bo i w przeszłosć ziemi wiekrzość duchów nie chce sie rodzic w cielesności wymiarowości tej zeczywistości ale nie ma wyjsća prędzej czy puzniej musi i nawet nie wie ze juz sie urodzi.Są tez sprytne duchy które unikaja tego procesu ale sa ciagle nieszczęsliwe i w koncu udają sie tam gdzie trzeba bo widzą ze to im nic nieda unikac naturalnego cyklu wszechświata, kazdy duch ma prawo trafic do zródła i tam trafia odnawia sie regeneruje siły na dalsza egzystencje i tak bardzo nie chce wracać  duchy ludzi uwielbiają się kompac w substancji cięzko ich wygonić do dalszej zabawy.Ale ida bo jeszcze widzą ze czeka ich i wszystkich wielka nagroda która juz wchodzi w sfere ziemi.Po 12 roku duchy istot bedą bardziej rozwinięte i odblokowane im dalej tym cioraz wiecej takich istot będzie sie rodziło już chca sie rodzic żeby w niedalekiej przyszłosci trafic do domu i zakonczyc grę.A każdy koniec jest poczatkiem nowego.

146

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

"Ilekroć na forum pojawia się temat religii, tylekroć odzywają się głosy krytyczne wobec każdego przejawu takowej." -

w zdaniu tym, tkwi odpowiedź na Twoje pytanie, - człowiek musi sam sobie zadać pytanie :
czy jestem dojrzały i znaczy m.inn.sam znaleźć odpowiedź mogę ,,,
czy raczej wchodzę w stare, nie do końca działający mechanizm systemu ..?
A jeśli wchodzę, to czy (np.) powodem mojej decyzji nie jest fakt, iż bezpiecznej będzie w dużej grupie ?
Przecież można wyjść z założenia, że"nie winny" jestem, a Oni powiedzieli
(stworzyli reguły gry, czy pojęcie typu: wina i kara ,itp) - a ja im zaufałem / oddałem się...
Tak czyni większość, tak więc dla czego miałbym być inny ?
Do tego można dorzucić (np.) strach, strach przed odrzuceniem przez większość ,,,
dalej -
tu (w religii/ dogmacie) wiedzę "mam na tacy podaną", tylko zaufać i uwierzyć muszę ...

Religia - to każdy ma w sobie, czy musi szukać - sam sobie odpowiedź ...
Religia - chcesz o niej rozmawiać, czy sprawdzać raczej (np.) :
co o niej myślą inne Istoty, czy może przekonać, pokazać drogę ..?
Poważnie odpowiadając na Twe pytanie -
religia (taką, jaką na myśli masz), a więc wiara ,,,
wiara - skupia tych, co w strachu i nie wiedzy żyją ...
Co dodać można jeszcze ?

147

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

SitaP napisał/a:

w zdaniu tym, tkwi odpowiedź na Twoje pytanie

Na które moje pytanie?

SiteP napisał/a:

czy jestem dojrzały i znaczy m.inn.sam znaleźć odpowiedź mogę ,,,
czy raczej wchodzę w stare, nie do końca działający mechanizm systemu ..?

To nie jest poprawne rozumowanie. Sugerujesz, że dojrzałość jest równa pewnemu poglądowi na świat ("system"), a to jest zwykły chwyt erystyczny. Tak jakbym powiedział: "Człowiek musi sobie zadać pytanie: czy jestem inteligentny, czy też raczej odrzucam religijność" - taka wypowiedź jest manipulacją umysłem odbiorcy i znali to już grecy uważając za bardzo złe zachowanie w dyskusji.

Oczywiście, mogę źle Cię rozumieć. Czy możesz wyjaśnić jaki jest związek między dojrzałością a przyjęciem takiego a nie innego światopoglądu? I kto to jest człowiek dojrzały w Twoim mniemaniu?

Prosiłbym także o doprecyzowanie o jakich religiach mówisz. W moich wypowiedziach wyraźnie rozgraniczam np. religię katolicką od chrześcijaństwa. Twoje słowa dobrze pasują jedynie jako krytyka katolicyzmu, bo nie pasują np. do moich wypowiedzi (np. tej danej Nemomanowi):

SitaP napisał/a:

tu (w religii/ dogmacie) wiedzę "mam na tacy podaną", tylko zaufać i uwierzyć muszę ...

A co do Twoich pytań:

SitaP napisał/a:

Religia - to każdy ma w sobie, czy musi szukać - sam sobie odpowiedź

Ludzie mają bardzo wiele w sobie i muszą tego szukać, bo nie jest to dla nich dostępne, więc odpowiadam bez wahania, że pewnych rzeczy trzeba szukać.

SitaP napisał/a:

Religia - chcesz o niej rozmawiać, czy sprawdzać raczej (np.) :
co o niej myślą inne Istoty, czy może przekonać, pokazać drogę ..?

Rozmawiać. Wynika to przecież z moich wypowiedzi. Wynika z nich także, iż jestem przekonany, że nie da się przekonać kogokolwiek do religii takiej jaką ja wyznaję, gdyż jest to sprawa nierozumowa i przez to nie podlegajaca przekazowi intelektualnemu.

SitaP napisał/a:

Poważnie odpowiadając na Twe pytanie -
religia (taką, jaką na myśli masz), a więc wiara ,,,
wiara - skupia tych, co w strachu i nie wiedzy żyją ...
Co dodać można jeszcze ?

Skąd taki pogląd? Aktualnie, znam wielu ludzi nie posiadających wiary, który żyją w strachu i niewiedzy oraz skupiają się wokół swoich własnych przewodnich idei. Znam też ludzi żyjących wiarą, którzy nie żyją w strachu i są ogromnie błyskotliwi. Są to ludzie różnych wyznań. Nie wiem więc na czym bazujesz swoje przemyślenia. Wydają mi się one nie mieć poparcia w faktach. Raczej jawią mi się jako bardzo ogólne stereotypy wytworzone z obserwacji wielkich mas ludzkich żyjących namiastkami wiary lub w strukturach religijnych takich organizacji jak Kościół Katolicki.

148

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

"To nie jest poprawne rozumowanie."
a to jest Twoje zdanie/ opinia - z którą się nie zgadzam ...

"Prosiłbym także o doprecyzowanie o jakich religiach mówisz."
O wszystkich, choć widoczne to jest zwłaszcza dla chrześcijan /
mieszkamy w Polsce, a więc dominuje tutaj taka "wersja" ...

"Ludzie mają bardzo wiele w sobie i muszą tego szukać, bo nie jest to dla nich dostępne, więc odpowiadam bez wahania, że pewnych rzeczy trzeba szukać."
skoro jedni szukać muszą, niechaj tak czynią ...

"Rozmawiać. Wynika to przecież z moich wypowiedzi. Wynika z nich także, iż jestem przekonany, że nie da się przekonać kogokolwiek do religii takiej jaką ja wyznaję, gdyż jest to sprawa nierozumowa i przez to nie podlegająca przekazowi intelektualnemu."
a za tem - rozmawiaj !
"Skąd taki pogląd? Aktualnie, znam wielu ludzi nie posiadających wiary, który żyją w strachu i niewiedzy oraz skupiają się wokół swoich własnych przewodnich idei. Znam też ludzi żyjących wiarą, którzy nie żyją w strachu i są ogromnie błyskotliwi. Są to ludzie różnych wyznań. Nie wiem więc na czym bazujesz swoje przemyślenia. Wydają mi się one nie mieć poparcia w faktach. Raczej jawią mi się jako bardzo ogólne stereotypy wytworzone z obserwacji wielkich mas ludzkich żyjących namiastkami wiary lub w strukturach religijnych takich organizacji jak Kościół Katolicki."
Przez życie swoje przechodziłem religie różne, a każda twierdzi iż to ona właśnie prawdziwą jest / a zwłaszcza chrześcijańska ...

Zawsze znajdziesz ludzi żyjących w strachu (strachu wynikającego z odrzucenia - o takim mówię) .
Znaleźć także możesz, takich co "trud znalezienia" podjedli samodzielnie .
Droga nie musi zakończyć się wielką radością (w pojmowaniu osobowościowym),
często potrzeba przeżyć jakieś nie koniecznie "słodkie" doświadczenie, lecz
owoce, wnioski "poprawnie" odczytane/ zrozumiane - prowadzić mogę do Samodzielności,
a co za tym idzie Świadomości .

Polecam jeszcze książki autorstwa Jiddu Krishnamurti

149

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

SitaP napisał/a:

a to jest Twoje zdanie/ opinia - z którą się nie zgadzam ...

No cóż, pozostaje mi jedynie zaproponować Ci np. kurs retoryki albo zajęcia z filozofii w ramach której retoryka jest także wykładana jako metoda poprawnego (rozumowego i logicznego) prowadzenia dyskusji.

Żyjesz w niewiedzy, która nazywa się brakiem edukacji. :-P O retoryce oczywiście.

SitaP napisał/a:

O wszystkich, choć widoczne to jest zwłaszcza dla chrześcijan /
mieszkamy w Polsce, a więc dominuje tutaj taka "wersja" ...

A czy znasz wszystkie, aby się o nich wypowiadać? Jeśli tak, to na czym polega Twoje poznanie tych religii?

SitaP napisał/a:

Przez życie swoje przechodziłem religie różne, a każda twierdzi iż to ona właśnie prawdziwą jest / a zwłaszcza chrześcijańska ...

Co rozumiesz przez "przechodzenie" przez różne religie? W jaki sposób np. "przeszedłeś" przez powiedzmy buddyzm albo thelemę?

(Btw., jesli poznałes buddyzm to zapewne poznałeś te 7 czy 8 szkół dyskursu buddystycznego, więc wiedza o retoryce powinna być dla Ciebie zupełnie nieobca...)

SitaP napisał/a:

Polecam jeszcze książki autorstwa Jiddu Krishnamurti

A ja odradzam. Krishnamurti jest planowanym wychowankiem teozofów, dzieckiem silnej indoktrynacji i został w swoim czasie wystarczająco wyśmiany przez np. hinduistów. Jego rzekome twierdzenia dotyczace świata i natury oświecenia ciekawie np. rozgromił Uppaluri Gopala Krishnamurti (zbieżność nazwisk przypadkowa). Czy opierasz się w jakimkolwiek stopniu na naukach Krishnamurtiego?

150

Odp: Religia - co sądzimy na jej temat

... i na tym optymistycznym akcentem zakończymy naszą krótką wymianę myśli/ poglądów ...
Na koniec - życzę powodzenia ...

"A ja odradzam."
- a tymi słowami zachęciłeś mnie do ponownej lektury ...

Pozdrawiam i żyj w pokoju