1 Ostatnio edytowany przez ka-nu (2021-03-10 12:53:45)

Temat: Złoto - warto inwestować?

Czy uważacie że warto przeznaczyć część swoich pieniędzy i nabyć sztabki złota w celu zabezpieczenia swojego kapitału? Biorąc pod uwagę obecną sytuację w kraju, decyzja ta wydaje mi się dosyć racjonalna. Oczywiście, warto kupić owe sztabki złota. Natomiast zastanawiam się jak rozwój technologii może mieć wpływ na wartość tego kruszcu. Hejal, napisał w książce o tym że można wytwarzać złoto i pewni naukowcy już odkryli jak.
Osobiście ilekroć wpisuje frazę "wysokospinowe złoto", zawsze na początku wyszukiwania wyświetla mi forum Przyjaciół Saleinji. Ciężko cokolwiek znaleźć na ten temat. Co o tym sądzicie? Wasze zdanie? Warto kupić sztabki czy nie warto?

2

Odp: Złoto - warto inwestować?

Jak masz dużo tej gotówki, to rzeczywiście możesz mieć obawy przed inflacją itp. co jest ostatnio popularnym trendem i dlatego ceny nieruchomości tak galopowały.

Nie jestem zawodowym inwestorem, więc nie będę mówił czy kupić, ale przy złocie trzeba brać pod uwagę również kurs dolara (bo złoto jest przeliczane na USD). Nie ma wątpliwości, że z czasem jego cena będzie rosła, ale musiałbyś się nastawić na dłuższe trzymanie tych sztabek, przy mniejszych kwotach się nie opłaca...

Co do wytwarzania złota, to ja bym się tego nie obawiał. Już szybciej powiedziałbym, że wydobywano by je w kosmosie, podobnie jak inne surowce, na co się nie zapowiada w najbliższym czasie.

Jeśli mam strzelać, to moim zdaniem złoto jeszcze nieco spadnie, pewnie poniżej 1500 USD. Ja raczej bym nie kupował, chyba że miałbym poważne obawy, a na razie wygląda na to, że sytuacja oficjalnie jest całkiem opanowana.

3

Odp: Złoto - warto inwestować?

Po kilku miesiącach wygląda na to że dużo się nie pomyliłem, w końcówce roku złoto kosztowało na dołku 1600, teraz odbiło z powrotem. Od lat jest to marna inwestycja.

4

Odp: Złoto - warto inwestować?

Ci którzy się interesują inwestycjami to pewnie zauważyli, że w ostatnich kilku miesiącach cena złota wreszcie podskoczyła o ponad 25%. Nie wiem dlaczego, ale w Polsce jakoś nikt głośno o tym nie mówi, że inwestycja w złoto nie jest tak opłacalna jak w krajach takich jak np. USA. Problem polega na większej złożoności operacji inwestowania w fizyczne złoto (bo złotą biżuterię generalnie można olać) i wiąże się z dodatkowymi kosztami: po pierwsze koszt dolara, po drugie kurs dolara - z reguły jest tak, że kiedy dolar spada, to złoto rośnie i na odwrót przez co opłacalność dla kogoś kupującego w złotówkach jest znacznie mniej opłacalna - dolar w międzyczasie zaliczył duży spadek; no i po trzecie prowizja za kupienie złota to następne kilka % od wartości, które zarabia mennica i pośrednik. W sumie wychodzi marnie, nawet gdyby ktoś kupił w dołku za ww. 1600 około 2 lata temu. Powiem, że bardziej opłacało się założyć lokatę w banku na 10%, bo tyle niektóre banki dawały, bo bez ryzyka, że cena jeszcze spadnie tongue

Ale mniejsza o to - to na wypadek, gdyby ktoś tym się jeszcze interesował.

Chciałem przy okazji zwrócić uwagę na inną kwestię: jeśli pracujecie w jakiejś firmie (bo z pewnością potrzebujecie kasy do przeżycia w naszej cywilizacji), to znaczy, że niemal na pewno nie zarabiacie za wiele. Za wiele czyli pewnie max. 10, może kilkanaście, tys. złotych miesięcznie na rękę. Dla przeciętnego Polaka wydają się to duże pieniądze - tyle zarabiają opłacani przez zagraniczne firmy specjaliści z różnych nowych modnych zawodów czy najlepsi handlowcy i menedżerowie, ale tak naprawdę jeśli spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy nie są to wielkie pieniądze.

To, że siedzicie w jakichś firmach i pracujecie po kilka godzin dzień w dzień, jest wynikiem braku posiadania odpowiednich informacji. Gdybyście mieli informację jak zdobyć np. w 1, 2 czy 3 tygodnie 100.000 zł albo kilka razy więcej, niemal na pewno byście z takiej możliwości skorzystali i rzucilibyście dzisiaj pracę (mamy najniższe na świecie bezrobocie w Polsce, wbrew staraniom Unii - wynika to nie z politycznych działań, wbrew przeciwnie - politycy dużo zrobili złego by zaszkodzić gospodarce Polski, ale z bardzo unikalnej specyfiki Polski pod względem gospodarczym).

Ludzie w szkołach nie są uczeni, by radzić sobie w życiu. Ludzie są programowani, by być pracownikami w firmach, zaś z kolei ludzie, którzy nauczają dzieci w szkołach, są najbardziej nieodpowiednimi ludźmi do mówienia innym jak mają pokierować swoim życiem. Generalnie szkoły mają tendencję do ściągania osób na stanowiska nauczycieli, które nie były w stanie czegokolwiek innego zrobić i wymyśleć pod względem zawodowym, ale są pierwsze do radzenia innym co powinny w życiu robić. Taki paradoks big_smile Dzieci w szkołach często się wyśmiewają z nauczycieli (chcących być autorytetem dla dzieci) widząc w nich nieudaczników. Oczywiście jest to kwestia nieco bardziej skomplikowana, ale takie są z grubsza fakty.

Nikt nie jest uczony by podchodzić do informacji w bardziej sprytny sposób. Dotyczy to każdego rodzaju informacji, ale w tym wątku mam na myśli informację ekonomiczną czy finansową. Prosta matematyka: jeśli masz sposób/wiedzę na zdobycie w miarę szybki sposób np. 200.000 zł (powiedzmy nauka na ten temat zajmie ci 3 miesiące, czekanie na odpowiedni moment - kolejne parę miesięcy, a potem już formalna decyzja), i znasz dobrze temat (to kluczowy czynnik: informacja/wiedza), a nie bawisz się w jakieś śmieszne ryzyka inwestycyjne (ryzyko to inaczej brak dostatecznej informacji) itp., o których mówią ludzie, którzy nie powinni doradzać w inwestycjach, czyli doradcy finansowi, to pewnie długo byś się nie zastanawiał. Przeciwnie, chciałbyś powtórzyć operację jeszcze raz, potem jeszcze raz itd.

Wynik będzie taki: pracowałeś raz w życiu kilka miesięcy, zdobywając odpowiednią wiedzę, a przez resztę życia w zasadzie będziesz miał wolne, jedynie dokonując sporadycznych formalności, by kolejną taką "okazję", czy cokolwiek innego, wykorzystać.

Być może wydaje wam się, że to jakaś ściema, ale są ludzie, którzy w ten sposób żyją. Mają właśnie wiedzę. 99,999% społeczeństwa jednak tak nie będzie funkcjonować, bo nawet o tym nie pomyśli, a nawet jeśli, to szybko zjedzą ją wątpliwości i stwierdzi, że nie ma sensu szukać itp.

Tutaj jako przykład podaję kwestie finansowe. Ale należy to uogólnić. Istnieje wiedza dużo bardziej wartościowa niż wiedza ekonomiczna i są ludzie, którzy ją posiadają.

5

Odp: Złoto - warto inwestować?

Ten wątek jest dobrym punktem wyjścia do zrozumienia matrixa, tj. niewolniczego systemu ziemskiego.

Pamiętajcie jak ten system został u samych podstaw stworzony: jako wieczna presja, wieczne zagrożenie i wieczna konieczność zdobywania pożywienia.

Za stworzeniem systemu, w którym zwierzę musi zabijać inne zwierzę, by przeżyć, nie tylko dla jedzenia, czasem drapieżniki także walczą między sobą - zarówno różne gatunki jak i te same - stoją oczywiście istoty, które także zaprojektowały system wcieleń na tej planecie. Zwierzęta potrafią wykryć innego drapieżnika, który wszedł na "ich" terytorium. Dlaczego owo terytorium jest "ich", np. zwierzęcia takiego jak tygrys lub stada wilków? Bo ten system tak jest zaprojektowany, że rządzi nim prawo silniejszego, sprytniejszego, bardziej poinformowanego itd. Świat zwierzęcy i jego strategie przeżycia, oczywiście zaprojektowane i zakodowane w DNA z góry, a nie będące wynikiem jakiegoś mitycznego i niejasnego procesu ewolucji, odzwierciedla świat ludzki, w tym współczesny świat biznesu i jego sposoby radzenia sobie z rywalami. A na końcu tej motywacji jest zawsze przeżycie, które ludzkość dzisiaj utożsamia z pieniądzem.

Innymi słowy, ten system został przez istoty tworzące wcielenia od początku do końca pomyślany jako system konfliktowy. Albo wdajesz się w ten konflikt, albo wypadasz z "gry" (z systemu). A podstawą konfliktowego systemu jest ekonomia w różnych postaciach, także w społeczeństwach zwierząt widać ekonomię.

Jestem pewien, że królestwa zwierząt zostały tu stworzone przede wszystkim dla człowieka: mamy mieć odniesienie do samych siebie, własnych zachowań i własnej sytuacji w tym zamkniętym systemie ziemskim. Zodiak, dosłownie zwierzyniec, został niewątpliwie wg. mnie zaprojektowany przez istoty pozaziemskie. Nasz świat przypomina zamkniętą wirtualną rzeczywistość (VR), w której zapominasz, że istnieje wszechświat poza tym małym światkiem, który postrzegamy.

Są dwa podstawowe podejścia do tego systemu.

Jedno podejście jest takie, że dalej jesteśmy uśpieni, tzn. bawimy się w te zaprojektowane przez ww. istoty gierki w tym systemie, ignorując fakt, że jesteśmy w systemie.

Drugie podejście jest takie, że odkrywamy fakt, iż zostaliśmy umieszczeni w tym systemie - co więcej, bez pamięci i najprawdopodobniej bez naszej woli.

To jest kolejny konflikt tego systemu - napięcie pomiędzy tymi dwoma podejściami.

Ok. 100 lat temu Edgar Cayce, który jak pisałem miał blisko 100% celność w swoich zdolnościach do jasnowidzenia i przewidywaniach, poszukiwał m.in. ropy naftowej. Okazało się, że tym razem jego talent zawiódł. Czy to znaczyło, że ropy już nie było na Ziemi? Zdecydowanie była, znaleziono ją w wielu miejscach przez kolejne kilkadziesiąt lat, które uczyniły z inwestorów, którzy je znaleźli, jednymi z najbogatszych ludzi w historii tej planety, prawie samozwańczych królów, którzy za tak zdobyte pieniądze byli w stanie kupić własne królestwa.

Wydaje mi się, że w XIX i XX wieku, kiedy odnajdowano ropę, można było łatwiej siłą przejąć takie zasoby, przynajmniej na jakiś czas. Czy dzisiaj np. takiemu krajowi jak Norwegia czy Arabia Saudyjska możemy po prostu odebrać złoża ropy? Podejrzewam, że gra byłaby nie warta świeczki.
Specyfika i wymagania naszych czasów się zmieniły.

Są ludzie, którzy podróżują poza ciałem dzięki tzw. zjawisku OBE. Dzięki niemu potrafią oglądać nasz fizyczny świat z perspektywy postaci niefizycznej. Jeśli zastanowicie się nad tym, to dojdziecie do wniosku, że jeśli będzie ona wystarczająca, by była wiarygodna i powtarzalna, to jest to niebezpieczna zdolność, przynosząca potencjalnie mnóstwo możliwości dla kogoś wcielonego fizycznie. Pomyślcie np. nad zastosowaniami militarnymi, szczególnie szpiegowskimi. A także biznesowymi: inwestor podróżujący poza ciałem poszukiwałby na Ziemi miejsc z naturalnymi zasobami, po prostu się przemieszczając błyskawicznie po całej kuli ziemskiej i pozostając niewidoczny dla nikogo. Nawet na Antarktydę, by potem móc zainwestować w ekspedycję.

Dlaczego nikt z podróżujących poza ciałem niczego z powyższego nie zrobił do tej pory? smile

Odpowiem: nie mamy żadnych dowodów na to, że nie zrobił. wink Tyle, że nie będą wszem i wobec trąbili o tym, że tego dokonali. I z pewnością nie będą tego robili. Nasza wiedza o świecie jest bardzo ograniczona. Przez te parędziesiąt lat przeciętnego wcielenia na zdobywanie informacji niewiele przeznacza się czasu, i ta informacja jest już mocno przefiltrowana i przewietrzała.

W skrócie: jesteśmy tu inwalidami (umysłowymi) - ale takimi, którzy mają wierzyć, że nimi nie są. tongue Normalna cywilizacja kosmiczna (a taką ludzkość oczywiście nie jest) potrzebuje wiele tysięcy lat życia dla jednostki, by odpowiednio się uniezależnić światopoglądowo, informacyjnie itd. Generalnie, życie ludzkie jest niewiele warte, i tak istoty pozaziemskie, które nadzorują wcielenia ludzkie, do tego podchodzą, co zresztą wyraźnie widać.

Podobnie jak z powyższymi jest z wieloma innymi sprawami. Właściwie to w ich interesie jest, by nasza globalna kilkumiliardowa społeczność nie dowiedziała się o tym - potencjalnie nigdy, ani teraz ani za tysiąc lat, ani później. Ale jest zagrożenie: nauka (albo ogólniej: wiedza, informacja)! Obiektywna nauka może w końcu odkryć mistyczne fakty, o których mówili starożytni wtajemniczeni. Co zrobić? Posiąść ziemię, kontrolować informację, wprowadzać cenzurę, kontrolować naukę, kontrolować umysły. Używać do tego celu technologii, bo jeden człowiek nie jest w stanie upilnować kilku miliardów ludzi. yikes Zatem niezależni naukowcy muszą być szykanowani, prześladowani, zastraszani itd. Mamy tu do czynienia z legalną globalną mafią. Scenariusz z filmów SF jest rzeczywistością.

Ale to najbardziej podstawowy poziom myślenia - ktoś stwierdzi coś np. takiego:

Dowiaduję się gdzie jest "skarb" np. ropa, odnajduję go, ostatecznie otrzymuję za to górę pieniędzy. Dzięki temu nie mam już problemów z przetrwanem potencjalnie w całym swoim wcieleniu. Teraz już mogę zając się innymi sprawami, np. rozwojem - bo mam z czego się utrzymać.

Obawiam się, że tak ten system nie działa. tongue

Jest tu konflikt: pomiędzy założeniami tego systemu (albo mówiąc wprost, intencją  istot pozaziemskich), a tym, co człowiek chce osiągnąć (intencją człowieka: pozyskaniem marchewki i uniknięcie bata).

Projekt Ziemia został tak ułożony, by istniał w nim konflikt: marchewka przed oczami i bat z tyłu. To są narzędzia istot pozaziemskich na ludzi. Oczywiście bat jest ich ulubionym narzędziem, a marchewką to od czasu do czasu pomachają przed oczyma wcielonych, choć totalnie nieświadomych ludzi-"inwalidów". tongue

Dlatego prawie nie ma ludzi, którzy wyszli z tego niewolniczego kołowrotka, wokół którego toczy się życie człowieka:

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse1.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.jrJtQ9r9XRheEpI9S2GOzwHaDt%26pid%3DApi&f=1&ipt=c672cd06f144772d5b4c52010c8f4d12af958f334cfe84e31146f57c8df4eecb&ipo=images

o czym wtajemniczeni wiedzieli od tysięcy lat:

https://www.darktarot.com/images/cards/195px/wheel_of_fortune.png

(ww. symboliczna karta nosi tytuł koło fortuny - przypomnę, że starożytni i średniowieczni mistycy posługiwali się symbolami do opisu koncepcji wszechświata).

Niektórzy, jak Budda, dorabiali filozofię do tej marchewki i bata, twierdząc, że trzeba wyplenić z siebie potrzebę zdobycia marchewki, by już więcej nie otrzymywać bata. Były też inne filozofie: trzeba tak siebie uodpornić, by bat już nie był znaczącym zagrożeniem. Kolejna filozofia mówiła o tym, że należy w ogóle marchewkę i bat potraktować jako błahe sprawy i przestać się nimi zajmować. Były jeszcze bardziej ekstremalne, np. że człowiek zasługuje tylko na baty, albo że jak przejdziemy przez baty w życiu, to trafimy do raju (raj to marchewka z Biblii) big_smile Oczywiście tak się nie dzieje, a ów chrześcijanin trafia ostatecznie z powrotem na Ziemię, od nowa wierząc w tą samą - fałszywą, warto podkreślić - propagandę. tongue

Jakakolwiek by to filozofia nie była, a moim zdaniem każda z tych filozofii jest sztuczna i w dodatku nagoniona przez ww. twórców systemu wcieleń, to u jej podstawy zawsze ostatecznie znajduje się to samo: konflikt między zdobyciem marchewki a batem związanym m.in. z przetrwaniem i byciem pożartym przez innego rekina biznesu (tzn. konkurencję dla firmy, w której macie miejsce pracy, być może pochodzącą gdzieś z Meksyku, Chin, czy innego zakątka tej globalnej gospodarki).

Tak czy inaczej, nadal tkwicie w tym systemie. Uśpieni. Kręcący się w kółko w tym wyścigu o zgarnięcie kasy na następny miesiąc.

Z tego powodu pisałem ostatnio, że dwie najbardziej ekstremalne reakcje na to, co się dzieje obecnie na świecie - czyli totalne ignorowanie, lub nadmierna panika i chęć ruszenia z widłami na wroga widocznego na pierwszej linii frontu - są najgorszymi możliwymi reakcjami. W dodatku są one zaplanowane i społeczeństwa dzisiaj celowo są podjudzane różnymi negatywnymi informacjami, po części prawdziwymi, ale także spreparowanymi lub zniekształconymi faktami, przekazywanymi przez "palantiry" Tolkiena - współczesne media. Jest to wojna przede wszystkim psychologiczna, zarządzanie tłumem kowalskich.

Tego nie przeskoczymy. Kowalscy są programowani od setek lat. Ale chyba nikt nie zamierza tu podzielić losu przeciętnego kowalskiego.