421

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Po co tworzysz sobie obraz mnie? Już z góry wiesz, co zrobię w tej czy innej sytuacji, chociaż nawet ja tego nie wiem. Czy widzisz, że piszesz sam ze sobą – gadasz z obrazem, który sam stworzyłeś, a który nie jest rzeczywisty?

Podsumowując, żeby nie pisać tu książki… jeśli mam pragnienie osiągnięcia „fizycznej” nieśmiertelności, to ono z czegoś wynika. W przypadku gdy nie interesuje mnie, z czego, tylko po prostu za nim idę – utożsamiam się z tym pragnieniem, szukam metody jego osiągnięcia (jakiegoś guru lub książki – jedno i drugie będzie autorytetem), praktykuję metodę (od guru lub z książki) – pojawia się czas potrzebny do realizacji celu. Na koniec osiągam ten cel. Mówimy tu o nieśmiertelności, którą podzieliliśmy i zajmujemy się tylko fizyczną. A co z nieśmiertelnością mojej lewej i prawej nogi? To też dwie różne kwestie – jak daleko mamy iść w tych podziałach? Nieśmiertelność, to nieśmiertelność, bez podziałów i tak ją zawsze traktuję, nawet w tym wątku.

Powyżej opisane działanie to typowo techniczne podejście. Chcę się nauczyć prowadzić auto, bo będzie mi to potrzebne do pracy, szukam szkoły, do której się zapisuję, chodzę na kurs, jeżdżę z instruktorem, zdaję egzamin i mam prawo jazdy – osiągnięty cel. To jest obszar znanego, tak zdobywamy umiejętności techniczne. Nieśmiertelność, to nie kwestia techniczna, bo nie należy ona do obszaru znanego – pozostaje poza czasem.

Ulep, wszystkie moje przekonania, przeświadczenia, wiara w boga/bogów, wszystko to, co zbieram pod drogą idąc przez życie i dokładam do swojej iluzji, utożsamiając się z tym – to zawsze musi się stawać czymś więcej. Zawsze pojawia się poczucie braku, ale nie da się go niczym wypełnić, dlatego zdobywamy coraz więcej wiedzy, gromadzimy coraz więcej idei i poglądów, ale nadal poczucie braku nie znika i nie zniknie, dopóki nie zrozumiemy, czym ten ulep jest, skąd się biorą pragnienia, kto myśli, kto kontroluje i kto jest kontrolowany itd. Jeszcze raz powtórzę, że nie ma znaczenia, ile wiedzy zgromadziliśmy – jeśli nie rozumiemy siebie, ta wiedza nic nam nie da, może poza dodaniem kolejnych cegiełek do muru iluzji, który wokół siebie budujemy.

422 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-11-12 12:08:39)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Ulep, wszystkie moje przekonania, przeświadczenia, wiara w boga/bogów, wszystko to, co zbieram pod drogą idąc przez życie i dokładam do swojej iluzji, utożsamiając się z tym – to zawsze musi się stawać czymś więcej. Zawsze pojawia się poczucie braku, ale nie da się go niczym wypełnić, dlatego zdobywamy coraz więcej wiedzy, gromadzimy coraz więcej idei i poglądów, ale nadal poczucie braku nie znika i nie zniknie, dopóki nie zrozumiemy, czym ten ulep jest, skąd się biorą pragnienia, kto myśli, kto kontroluje i kto jest kontrolowany itd. Jeszcze raz powtórzę, że nie ma znaczenia, ile wiedzy zgromadziliśmy – jeśli nie rozumiemy siebie, ta wiedza nic nam nie da, może poza dodaniem kolejnych cegiełek do muru iluzji, który wokół siebie budujemy.

Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale czy dążysz do takiego "rozwiązania" na życie dla ludzi na tej planecie: najpierw dowiedzcie się kim jesteście, a potem dopiero żyjcie? A jeśli nie, to wyjaśnij, co masz na myśli.

Moim zdaniem kwestionowanie w nieskończoność podstaw egzystencji nie ma sensu. Egzystencja jest, a co z nią zrobisz, Twoja wola. Wydaje mi się, że ten dylemat, który opisujesz, sprowadza się ostatecznie do pytania: czy najpierw człowiek musi mieć wszechwiedzę o wszystkim, by żyć, czy być może na odwrót, tzn. najpierw żyć, i zdobywać wiedzę przy okazji, a może nawet z większą celowością?

smile

Tak czy inaczej, jest to problem czysto filozoficzny, i nie widzę żadnej korzyści z jego roztrząsania. Urodziłeś się tutaj bez wiedzy, i to z jakiegoś powodu. To jest najważniejszy, kluczowy element tej egzystencjalnej układanki smile Skoro nie popełniłeś jeszcze samobójstwa, to najwyraźniej z jakiegoś powodu uważasz, że chciałbyś sobie pożyć dalej. To jest podstawa wszystkich innych elementów. smile Jedno jest pewne, w ciągu przeciętnej długości życia, czyli ok. 70-80 lat, nie zdążysz roztrząsnąć wszystkich dylematów filozoficznych, nawet gdybyś bardzo pragnął... a zatem powstaje pytanie, które zadaję poniżej.

JayFox napisał/a:

Po co tworzysz sobie obraz mnie? Już z góry wiesz, co zrobię w tej czy innej sytuacji, chociaż nawet ja tego nie wiem. Czy widzisz, że piszesz sam ze sobą – gadasz z obrazem, który sam stworzyłeś, a który nie jest rzeczywisty?

Podsumowując, żeby nie pisać tu książki… jeśli mam pragnienie osiągnięcia „fizycznej” nieśmiertelności, to ono z czegoś wynika. W przypadku gdy nie interesuje mnie, z czego, tylko po prostu za nim idę – utożsamiam się z tym pragnieniem, szukam metody jego osiągnięcia (jakiegoś guru lub książki – jedno i drugie będzie autorytetem), praktykuję metodę (od guru lub z książki) – pojawia się czas potrzebny do realizacji celu. Na koniec osiągam ten cel. Mówimy tu o nieśmiertelności, którą podzieliliśmy i zajmujemy się tylko fizyczną. A co z nieśmiertelnością mojej lewej i prawej nogi? To też dwie różne kwestie – jak daleko mamy iść w tych podziałach? Nieśmiertelność, to nieśmiertelność, bez podziałów i tak ją zawsze traktuję, nawet w tym wątku.

Powyżej opisane działanie to typowo techniczne podejście. Chcę się nauczyć prowadzić auto, bo będzie mi to potrzebne do pracy, szukam szkoły, do której się zapisuję, chodzę na kurs, jeżdżę z instruktorem, zdaję egzamin i mam prawo jazdy – osiągnięty cel. To jest obszar znanego, tak zdobywamy umiejętności techniczne. Nieśmiertelność, to nie kwestia techniczna, bo nie należy ona do obszaru znanego – pozostaje poza czasem.

Cały Twój wywód można podsumować następująco: podważasz podstawy swojej własnej egzystencji na tej planecie. Jeszcze raz wrócę do wcześniej postawionego pytania, tylko w innej formie: to co Twoim zdaniem w życiu (wcieleniu) człowiek powinien robić? smile

A co z nieśmiertelnością mojej lewej i prawej nogi? To też dwie różne kwestie – jak daleko mamy iść w tych podziałach? Nieśmiertelność, to nieśmiertelność, bez podziałów i tak ją zawsze traktuję, nawet w tym wątku.

Za daleko brniesz. Piszesz, że ktoś stworzył sobie obraz, ale sam również go stworzyłeś, trzymasz się go, a prawdę mówiąc, nie wiem do czego zmierzasz. Nie ma żadnego sensownego podziału na prawą i lewą nogę w tym kontekście, natomiast na rzeczywistość fizyczną i niefizyczną - owszem. Rozróżnianie praktyczne jest podstawą działania w rzeczywistości - każdej. Większość podziałów jednak jest nieistotna.

Zacznij może od podstaw: rozróżnienie na życie i nie-życie (nie-świadome egzystowanie). Zastąp wyraz "nieśmiertelność" wyrazem "(prze)życie" tak jak sugerowałem na początku, i wydaje mi się, że dojdziesz do bardziej sensownych wniosków. Nie jestem pewien, jak wspomniałem do czego zmierzasz, widzę, że rozważasz jakiś dylemat filozoficzny polegający na kwestionowaniu chyba wszystkiego, ale nie wiem, co chcesz przez to powiedzieć.

To co piszesz od początku to jakiś problem, którego sam nie potrafisz rozwiązać, i chyba gdzieś po drodze komunikacja zawodzi.

423 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-11-18 19:43:10)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Parę kolejnych informacji ze świata naukowego, aby mieć pojęcie, na jakim etapie się znajdują i czym się aktualnie zajmują:

- naukowcy zdają się mieć obsesję na punkcie telomerów - są to związane z DNA znaczniki linii, które są jakby takimi monitorami-strażnikami, których zadaniem jest upewnienie się, że proces kopiowania (odnawiania) przechodzi poprawnie. W raz z wiekiem telomery się skracają, co prowadzi do coraz słabszej regeneracji. Na tej korelacji (mniej telomerów = bardziej posunięta degeneracja) naukowcy opierają swoje wnioski. Jednak telomery nie muszą się skracać, jak sie okazuje. Z telomerami jest związany enzym telomerazy - jego zadaniem jest odnawianie telomerów (i jak napisałem wyżej, z kolei zadaniem telomerów jest pilnowanie odnawiania/regeneracji organizmu). Wg. badań naukowców istnieje ścisły związek między tym, w jakim stanie są telomery, a dietą, tzn. zła dieta upośledza ich działanie, a to prowadzi do wcześniejszego starzenia, i na odwrót, wydłużanie utrzymywania organizmu w stanie "odmłodzonym" (mam problem ze znalezieniem właściwego słowa smile chyba nasze polskie słownictwo nie jest dostosowane do takich procesów) jest także związane z odpowiednią dietą.

- Wg. naukowców telomeraza jest "zabijana" przez cukier. Ograniczenie cukru wg. badań przyczynia się do pobudzenia produkcji ww. enzymu telomerazy. (Z mojej osobistej wiedzy i doświadczeń, jest to trochę taki ograniczony, "głupio-mądry" fakt naukowy - wg. zaleceń Ajurwedy smak gorzki i słodki są ze sobą skorelowane negatywnie tzn. są sobie przeciwstawne, oba są istotne w diecie, jednak ludzie mają skłonność do przesadzania ze słodkim, w szczególności niezdrowymi słodyczami, natomiast unikają smaku gorzkiego - smak gorzki najbardziej wpływa na prawidłowy rozwój organizmu, w tym był uważany za najważniejszy smak w procesach regeneracyjnych, ale muszą być to rzeczy do jedzenia, które są naturalne dla danej osoby, a nie, że ktoś wymusza na sobie jedzenie czegoś, bo "tak napisano") tongue

- ciekawa jest też informacja o tzw. N-acetylocysteinie (w skrócie NAC - jest to aminokwas, cysteina, czyli związek, z którego budowane są proteiny/białka), która również przyczynia się do aktywacji telomerazy oraz opóźnia degenerację telomerów, co oczywiście opóźnia w konsekwencji degenerację organizmu. Jeszcze raz napiszę, że telomery są związane z DNA, a w DNA jest program, wg. którego powstają/regenerują się komórki (zniszczenie tego programu jest równe zdegenerowaniu go, czyli wg. takiego zdegenerowanego programu będą powstawać zdegenerowane komórki - a zdegenerowane komórki to zdegenerowany organizm, czyli to, co powszechnie nazywa się starzeniem się - technicznie rzecz biorąc jest to po prostu rozpadający się coraz bardziej organizm, i w rezultacie coraz mniej sprawny). Warto zrozumieć tą podstawową zależność: program = zapis w DNA = procesy regeneracyjne postępujące według tego zapisu (programu, kodów...) i odbudowujące malutkie komórki w całym organizmie.

Już kiedyś o tym pisałem, nawet podawałem naukowe eksperymenty, które to potwierdzały: z procesem regeneracji jest związana energia. Energia powoduje przepływ. Przepływ jest niezbędny w procesie regeneracji (naukowcy potwierdzają na swój własny sposób, że regularny ruch przyczynia się do opóźnienia procesów starzenia) - dzięki temu wszystkie enzymy, krew itd. mogą bezproblemowo przepływać, usuwać "śmieci", zatory itp. Zator w  jednym miejscu, związany jest z tzw. meridianami (ścieżkami rozprowadzania energii), i powiązany z organami. Ktoś, kto ma problem np. ze wzrokiem, ale po za tym jest zdrowy, ogólnie nie jest chory, ale właśnie ma zator energetyczny na meridianach związanych ze wzrokiem. Można to naprawić (nie używałbym słowa "wyleczyć" ani "uzdrowić") - i starożytna medycyna to potrafiła robic.

Np. chińscy lekarze mieli przypisane do wszystkich problemów odpowiednie meridiany i punkty na nich. Za pomocą aktywacji tych punktów udrażniali energię w okreslonych miejscach. Jednak myślę, że taki zabieg jest chwilowy, i musiał być wzmacniany przez holistyczne podejście: np. dodatkowe receptury ziołowe, które również utrzymywały to udrożenienie, odpowiedni tryb życia, ruch, dietę itd. Dlatego starożytna medycyna jest medycyną holistyczną.

Nie wierzcie, że jedna pigułka przepisana przez lekarza konwencjonalnego naprawi jakkolwiek problem zdrowotny. Jedynie was "wyleczy". wink Podejrzewam, że też nie będzie jakiejś pigułki na nieśmiertelność, ale może się mylę smile

424 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-11-18 20:00:43)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Przy okazji, trochę powiązane z powyższymi informacjami, a konkretnie regeneracją i podobieństwem niektórych roślin do organicznych substancji związanych z regeneracją...

Używacie do dań czosnku? Jakie w praktyce macie o nim zdanie?

Mam wrażenie, że czosnek (nie żadne sosy czosnkowe i inne niby-pochodne) jest mocno niedoceniany, i często jest pomijany dzisiaj, a jest jedną z najsilniejszych roślin, których substancje są takimi "strażnikami" organizmu, by szybko nie poddał się "anty-życiowym procesom". Egipcjanie do przedstawiania medycyny używali często języka symbolicznego, obrazując np. działanie tego typu środków poprzez spersonifikowane istoty, broniące dostępu do organizmu i chroniące go przed złym wpływem. Dzisiaj natomiast w mediach jest propaganda mówiąca, by ładnie pachnieć, o oddechu itd. smile i z tego cichego tabu bierze się w dużej mierze ewidentnie ta niechęć do czosnku. tongue

425 Ostatnio edytowany przez JayFox (2023-11-19 18:07:48)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Przede wszystkim nie dążę do żadnego rozwiązania ani nie przedstawiam tu gotowej metody na osiąganie czegokolwiek. Osiąganie celu w zakresie stawania się czymś, czym się nie jest, to domena ulepa. Utożsamianie się z nim pociąga za sobą poczucie braku i potrzebę ulepszania siebie lub świata zewnętrznego – obojętnie, bo jedno i drugie daje podobnie nietrwałe rezultaty. Ulepszając siebie projektujemy to, co chcielibyśmy, żeby było, czyli np. jestem agresywny/a i nie podoba mi się to, więc staram się nie być – siłą to w sobie blokuję, przez co nie pozbywam się agresji, tylko ją w sobie duszę, ale ona nadal tam jest. Ulepszając to, co na zewnątrz, wprowadzam drobne zmiany, które wprawdzie mogą coś poprawić np. w społeczeństwie, ale szybko okazuje się, że tylko na krótką chwilę, bo świat zewnętrzny pozostaje przecież w ciągłym ruchu. W obu przypadkach uciekamy od siebie samych, nie czyniąc realnego postępu. Mimo tego jesteśmy poważani przez społeczeństwo, bo mamy cel w życiu, do którego uparcie dążymy, bo mamy ogromną wiedzę, bo jesteśmy jakimś super aktywnym działaczem – obojętnie w jakim obszarze – i inne, podobne. Pytanie brzmi, czy potrafimy spojrzeć na siebie i nie odwracając wzroku zobaczyć się takimi, jakimi naprawdę jesteśmy? Bardzo niewielu ma taką odwagę, dlatego wolimy szukać wyzwań na zewnątrz, bo tak jest po prostu łatwiej i wygodniej. Nie piszę tu tego po to, żeby to w jakiś sposób oceniać. To tylko obserwacje.

Skoro nie mamy odwagi / chęci aby zmierzyć się ze sobą samym, poszukujemy postępu na zewnątrz. Gromadzimy wiedzę, praktykujemy różne techniki, stosujemy mniej lub bardziej znane metody, tworzymy autorytety i okopujemy się w swoich poglądach. Zajmujemy się wszystkim wokoło, ale czy żyjemy? Nasza uwaga zwrócona jest na walkę o przekonania, z którymi się utożsamiamy, na obronę własnego zdania, na oburzanie się na innych lub poklepywanie ich po plecach, jeśli mówią tak samo, jak my, na żonę, męża, dzieci, pracę i od czasu do czasu na „ból istnienia”, czyli ból po stracie osoby bliskiej lub jakiegoś skradzionego / zgubionego przedmiotu, ból z powodu poczucia samotności, dostrzegania własnych braków itd. Czy potrafimy w całym tym bałaganie zauważyć jesienny liść, który spada z drzewa i wirowym ruchem ląduje na mokrej trawie? Nie ma nas tu. Jesteśmy w przeszłości lub przyszłości – ciągle czymś zajęci w naszych myślach, ale nie ma nas tu, gdzie istnieje pole do realnej zmiany, bo ono jest teraz, a nie wczoraj czy za tydzień albo za dwa.

Czy możemy powiedzieć, że człowiek obracający się w swoim własnym świecie, który dla siebie zbudował ze swoich poglądów, przekonań i preferencji, w ogóle żyje, czy może wegetuje? Czy ktoś taki, nie będąc w stanie zaobserwować nawet tego spadającego liścia, może porwać się na nieśmiertelność i ją osiągnąć? Uważam, że tak i żebyśmy się tu dobrze zrozumieli, już wyjaśniam dlaczego. Taki człowiek stworzy sobie obraz nieśmiertelności, na podstawie tego, co wyczyta w książkach lub od kogoś usłyszy (nie ważne czy to będzie jakiś ziemski guru, czy X z dowolnej planety, który w białym prześcieradle z ręcznikiem na głowie objawi mu się rano w łazience i o tym opowie). Ten człowiek będzie dążył do osiągnięcia celu, ale nie może przecież dążyć do czegoś, czego nie zna, więc dąży do realizacji tego, co już poznał – obrazu nieśmiertelności, który sam stworzył i to z pewnością uda mu się osiągnąć. Zrealizuje swoją iluzję i będzie z tego przynajmniej przez jakiś czas zadowolony, ale nieśmiertelność jako taka pozostanie poza jego zasięgiem, bo nie zrozumiał siebie, nie podążył za myślami, aby sprawdzić dokąd go zaprowadzą i co tam odkryje. Nie zastanowił się też po co w ogóle myśli i kto jest tym, który myśli.

Dlaczego to takie istotne? Co daje początek pragnieniu? Jeśli widzę w salonie auto, to od samego patrzenia nic się nie wydarza – obserwuję fakt – stojący samochód. Jeśli natomiast patrząc na nie zaczynam sobie wyobrażać, jak dobrze mogę w nim wyglądać, jak wszyscy z zazdrością będą na mnie patrzeć, kiedy będę nim jeździć albo skupię się na tym, że ma jakieś super osiągi, a ja chcę być drogowym agresorem i rozstawiać wszystkich po kątach – tu powstaje pragnienie. Chcę mieć takie auto. To myśl generuje pragnienie stojąc na początku procesu osiągania i nie ważne czy mówimy o osiąganiu prawa jazdy, zakupie nowego samochodu czy o nieśmiertelności, zawsze najpierw jest myśl. Przyglądaliście się kiedyś, jakimi drogami chodzą Wasze myśli?

I na koniec jeszcze raz powtórzę, że nie szukam mistrza, który będzie mi mówić, czym mam się zająć albo od czego zacząć. Słowo nie jest rzeczą, jest symbolem, wokół którego buduje się przekonania i obrazy rzeczywistości. Zastępowanie jednego słowa drugim, w tym wypadku „nieśmiertelności” „prze-życiem” nie rozwiązuje żadnego problemu, za to może wygenerować kilka nowych. Poza tym po co zakładać z góry, że ktoś samodzielnie nie potrafi rozwiązać problemu? Czy po to, żeby móc postawić się w roli guru i dawać rady? Tylko głośno tu sobie  rozmyślam. Nie szukam kogoś, kto rozwiąże jakiś problem, który do mnie przypisał i nie zamierzam niszczyć cudzej iluzji – każdy sam się uporządkuje. Mogę co najwyżej wyjąć jedną, niewiele znaczącą cegiełkę z obrazu, który został tu o mnie przez niektórych stworzony – być może zastąpicie ją kilkoma innymi, według własnych poglądów – jestem kobietą, a cały czas zwracacie się do mnie, jak do mężczyzny. Jest mi to w sumie dość obojętne, możecie nawet dalej do mnie pisać tak samo, jak do tej pory, ale to pokazuje, jak daleko sięga iluzja, którą tworzymy.

Antares, nie ma dla mnie znaczenia, czy będziesz się ze mną zgadzać czy nie, bo nie o przyznawanie komuś racji tu chodzi, ale tak, pojawia się problem z komunikacją, ponieważ pomiędzy nami jest całe morze iluzji. Jak Twoim zdaniem możemy realnie komunikować się w tej sytuacji?

426

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Czy możemy powiedzieć, że człowiek obracający się w swoim własnym świecie, który dla siebie zbudował ze swoich poglądów, przekonań i preferencji, w ogóle żyje, czy może wegetuje?

Każdy człowiek, i każda istota we wszechświecie, żyje w swoim własnym "matrixie" przekonaniowym. Nie ważne, czy te przekonania pochodzą z własnych niezależnych przemyśleń, czy też z zewnętrznych wpływó.

JayFox napisał/a:

Ten człowiek będzie dążył do osiągnięcia celu, ale nie może przecież dążyć do czegoś, czego nie zna, więc dąży do realizacji tego, co już poznał – obrazu nieśmiertelności, który sam stworzył i to z pewnością uda mu się osiągnąć.

Dodaj do tego równania taki wyraz: "eksploracja". Człowiek zbudował teleskop zanim dowiedział się jaki naprawdę jest kosmos. Dzięki teleskopowi mógł jednak go pośrednio poznać. Wybudowanie rakiety kilka wieków później fizycznie go przeniosło do tego celu - pierwszy człowiek w historii poleciał w kosmos. Cel osiągnięty został pośrednio, ale w końcu go zrealizowano.

Cele niefizyczne też rozpoczynasz od rekonesansu, poznania tematu itd. Nie trzeba tu myśleć o pragnieniach i wszystkim na około. Masz cel - realizujesz go (lub nie, jeśli nie masz chęci).

Mam wrażenie, że problem, który opisujesz, jest raczej sztuczny, w każdym razie tak to wygląda. Wg. mnie sprawa jest prosta: możesz zacząć od jakiegoś pierwszego kroku, jeśli temat rzeczywiście cię interesuje. A jeśli nie, to warto zająć się czymś, co cię interesuje...

Przyglądaliście się kiedyś, jakimi drogami chodzą Wasze myśli?

Tak.
To dobre ćwiczenie.
Z tym, że ja nie walczę ze samym sobą smile

jestem kobietą, a cały czas zwracacie się do mnie, jak do mężczyzny

Rzeczywiście, większość forumowiczów tu jest mężczyznami, nick też mi się nie kojarzył z kobietą (imię "Jay" widziałem wyłącznie u chłopaków) smile Teraz będę zwracał się do ciebie w odpowiedni sposób smile

427 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-11-20 09:55:01)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Przede wszystkim nie dążę do żadnego rozwiązania ani nieprzedstawiam tu gotowej metody na osiąganie czegokolwiek. Osiąganie celu w zakresie stawania się czymś, czym się nie jest, to domena ulepa. Utożsamianie się z nim pociąga za sobą poczucie braku i potrzebę ulepszania siebie lub świata zewnętrznego – obojętnie, bo jedno i drugie daje podobnie nietrwałe rezultaty.

Twoja logika jest mocno zaburzona jeśli chodzi o postrzeganie rzeczywistości. Jeśli uważasz, że jesteś idealna sama w sobie, to po co tutaj jesteś i prowadzisz dyskusję na tematy, o których widać gołym okiem, że nie masz zielonego pojęcia? Co Ci daje dyskusja z osobami, które mają swoje zdanie wynikające z ich osobistych doświadczeń, których choćbyś chciała, to nie przekonasz, bo argument ulepa jest niestety przynajmniej dla mnie za słaby. Sprawiasz wrażenie kogoś chowanego pod kloszem z bardzo małym bagażem doświadczań, kto niewiele przeżył osobiście, w związku z czym ma takie, a nie inne poglądy. Nie jesteś przypadkiem sztuczną inteligencją? Nie włączają Cię raz w tygodniu, abyś odpisała nam według określonego algorytmu?

JayFox napisał/a:

I na koniec jeszcze raz powtórzę, że nie szukam mistrza, który będzie mi mówić, czym mam się zająć albo od czego zacząć.

A co jeśli Twoje przekonania okażą się iluzją, w które sama naiwnie uwierzyłaś, które stworzyłaś w swojej głowie? Nigdy nie mów nigdy...

428 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-11-22 21:01:35)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox, Małgosia używa dość ostrych słów, ale prawdę mówiąc, też mi to tak wygląda, że piszesz dużo na około, ale do końca nie wiadomo, o czym piszesz. Z tego co dotychczas napisałaś, wynika, że wg. ciebie główny problem sprowadza się do filozoficznego dylematu "a co jeśli nasze przekonania są błędne". Zauważ, że przyczepiłaś się do tematu z tego wątku bo dla ciebie stanowi wspomnianą przez ciebie "niewiadomą" - a co z rzeczami, które według ciebie są wiadome? Czemu ich nie kwestionujesz? wink Tak naprawdę sprawa sprowadza się do tego, jaką perspektywę przyjmiesz. Kiedy zakwestionujesz to, co wg. używanej przez ciebie terminologii znajduje się w owym ulepie, i poszerzysz swoje spojrzenie, to dojdziesz do zupełnie nowych możliwości. Możliwości nie widzą tylko 2 typy ludzi: ci, którzy nie szukają, i ci, którzy mają bardzo zawężone pole widzenia (oba ostatecznie są tym samym). System, w którym żyjemy, dba o to, by ogromna większość ludzi miała obie cechy. Natomiast naszym zadaniem jest wyjść poza system. Jest to odwieczna wojna o wolność osobistą - tak to widzę. Wracając do głównego wątku, poszerzenie swojej perspektywy i wiadomości na ten temat pozwoli ci trochę lepiej rozeznać się w tym "niewiadomym" tzn. zrozumiesz, co właściwie można osiągnąć. Tu nie chodzi o przekonania. Tak samo wierzymy przecież w istnienie kolorów - używamy kolorów w praktyce do rozróżniania, ale czy te kolory nie są - znowu wg. twojej terminologii - tylko jednym z przekonań owego ulepa? tongue A zauważ, że nie zastanawiasz się akurat nad tym (nie kwestionujesz ich). A mimo to wiadomości i praktyczne zdolności z nimi związane wykorzystujesz cały czas. Tak samo jest z innymi kwestiami. Krótko mówiąc, wygląda mi na to, że tak naprawdę nie rozmawiamy tu w cale o nieśmiertelności...

429

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Antares, po co oceniać wypowiedzi kogokolwiek na tym forum? Małgosia nie uderza we mnie w żaden sposób, niezależnie od tego, jakich słów używa.

Czym jest znane? Być może nie wyrażam się dość precyzyjnie, więc dookreślę: „poznawalne”, czyli wszystko to, co daje się poznać umysłem osadzonym w czasie. W to wpada również kosmos i jego eksploracja. I znowu, nie ma w tym nic złego ani dobrego, to po prostu jest, czym jest. Nieznane, czyli to, czego umysł żyjący przeszłością/przyszłością nie dosięgnie, jak przykładowo nieśmiertelność, pozostaje poza tym obszarem. Problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy wcisnąć nieznane w obszar znanego i je osiągnąć, bo to powoduje tworzenie wyobrażeń o nieznanym, a w konsekwencji ich osiąganie, podczas gdy samo nieznane nadal pozostaje poza naszym zasięgiem. Głośno tutaj myślę, więc nie traktujcie tego jako wyrokowanie nad czymkolwiek. Po prostu dostrzegam tu pułapkę, w którą często wpadamy, a że utożsamiamy się z naszymi osiągnięciami, to otwarte pisanie o tym, że mogą być iluzją, przypomina okradanie kogoś z jego nagromadzonych doświadczeń – stąd emocje. Jeśli ktoś chce posiadać i godzi się z tym, że posiadając nieuchronnie generuje lęk i ból, to dla niego problem, który opisuję, w ogóle nie istnieje.

Można podążać śladami swoich myśli, aby zobaczyć, że jeśli posiadam, to zaczynam obawiać się straty. Jeśli śledzę swój tok myślowy tylko się przyglądając, bez oceny, strofowania siebie czy usprawiedliwiania, z pełną uwagą i zainteresowaniem – dzieje się to naturalnie, bez jakiegokolwiek przymusu, ale jeśli robię to, bo uważam, że jest to korzystne albo ktoś mi powiedział, że tak się powinno robić – wtedy obserwacja myśli staje się ćwiczeniem.

Nie sposób pisać o nieśmiertelności w oddzieleniu od tych wszystkich rzeczy, które pod drogą wychodzą, stąd tyle dygresji i w sumie piszę więcej o wszystkim dookoła, niż o głównym temacie, ale jeśli ograniczymy się tylko do powierzchownego traktowania nieśmiertelności, nasza rozmowa będzie ledwie gdybaniem.

Kwestia nazw kolorów dotyczy języka (komunikacji) i nie ma nic wspólnego z wiarą. Idąc dalej tym tropem moglibyśmy powiedzieć, że wierzymy też w istnienie czasu i w to, że jest taka, a nie inna godzina. A jak jestem niewierny/a, to czy autobus na mnie zaczeka czy jednak odjedzie? Czy nie zaczynamy się tu ocierać o jakiś absurd? Dlaczego sądzisz, że jeśli kwestionuję zasadność posiadania przekonań, które wyraźnie mnie blokują, to muszę kwestionować też wszystko inne dookoła? Przecież wciąż tu żyjemy i nikt z nas na pewno nie chciałby spóźnić się na autobus. Jeśli jednak potrafisz na ten autobus spojrzeć z pełną uwagą, nie opisując go jednocześnie w swojej głowie, to dostrzeżesz jego pełnię i nazwa koloru nie będzie ci już do niczego potrzebna – chyba, że  postanowisz mi o nim opowiedzieć, ale wtedy zamkniesz to doświadczenie w przeszłości i „spłycisz” je, ubierając w słowa.

430 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-11-26 17:37:42)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox odpowiem krótko, bo myślę, że dyskusja zmierza do nikąd.

JayFox napisał/a:

utożsamiamy się z naszymi osiągnięciami, to otwarte pisanie o tym, że mogą być iluzją

Wszystko, dosłownie, może być iluzją. To stary jak świat problem filozoficzny, który wszyscy ludzie ignorują, bo do nikąd nie prowadzi wink Bo prowadzi do pytania: a co jeśli krok w prawą stronę, który dziś zrobię, będzie prowadził do ostatecznego zniszczenia wszechświata (było kiedyś kilka filmów m.in. "Efekt motyla" gdzie wyjaśniano jak mała różnica jak ruch skrzydeł motyla może mieć niewspółmiernie wielkie efekty później)? wink

Pogódź się z tym, że nie znasz wszystkich odpowiedzi na wszystkie pytania, i dopóki ich nie poznasz, będzie istnieć "nie(po)znane".

Droga do nieśmiertelności, droga mistrzostwa w kung fu, droga do mistrzostwa w pisaniu na klawiaturze - i cokolwiek innego - prowadzi jednak przez praktykę, tak jak Małgosia napisała. Niektóre tematy są bardziej przystępniejsze (ten ostatni), niektóre mniej (te pierwsze), ale tak czy inaczej ostatecznie każda z tych kwestii jest w dużej mierze kwestią techniczną. Nie należy mylić nieśmiertelności z np. jakimiś buddyjskimi i innymi religijnymi ścieżkami. Podstawą nieśmiertelności fizycznej jest oczywisty fakt regeneracji komórek, tak jak napisałem jest to głównie kwestia techniczna.

431 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-11-27 14:06:05)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Aj tam, zaraz do nikąd. Dziewczyna chce wyrazić swoje zdanie i ma do tego pełne prawo. Nie odbierajmy nikomu wyrażania tego, co chce nam przekazać. Zawsze to coś nowego, a co z tego wynika, to zupełnie inna sprawa.

Dla mnie stan umysłu jest kluczowy w sprawach długowieczności, fakt regeneracji komórek to warunek konieczny, ale nie wystarczający, bo trzeba jeszcze chcieć, aby te mechanizmy u nas zadziałały, czyli musi być motywacja, bo to nie dzieje się samo z siebie -komórki z wiekiem przestają się regenerować z różnych przyczyn. Aby to podtrzymać trzeba wiedzy i silnej woli. Bez tych dwóch czynników będizemy powielać schemat 99,99% populacji ludzkiej. Dochodzenie do tej wiedzy samodzielnie nie jest zbyt mądre, bo może zabraknąć nam życia na odkrycie tego fenomenu samodzielnie. To łamigłówka dla dociekliwych. Niech każdy sam sobie odpowie na pytanie czy jest wystarczająco dociekliwy, aby zmierzyć się ze swoim zegarem biologicznym...

Rozważania filozoficzne mają sens pod warunkiem, że prowadzą do prawidłowych wniosków za którymi idą działania, jeśli nie są tylko sztuką dla sztuki.

432

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

To co piszesz to jest traktowanie tematu mniej więcej tak samo jak to robi JayFox, czyli jako "czarnej skrzynki", szacowania ryzyka niepoznania niepoznanego i strachu przed tym, że może zabraknąć życia na... życie. smile Dlatego pisałem, że warto wszystko przemyśleć, zdobyć jednak informacje na ten temat, a nie ślepo ufać innym, i stworzyć pewną strategię. Droga do nie(po)znanego prowadzi przez poznawanie.

433

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Antares, mogę się mylić, ale wydaje mi się, że ignorowanie problemu nie doprowadzi do jego rozwiązania ani też nie sprawi, że ten problem sam z siebie zniknie. Istnienie iluzji jest faktem, a ignorowanie go albo ubieranie w piękne słowa nie sprawi, że ten fakt stanie się czymś innym, za to odwróci naszą uwagę. Dzięki temu nie będziemy musieli nad czymś zbyt długo myśleć, żeby nas czasem od tego myślenia głowa nie rozbolała albo gorzej, żebyśmy nie odkryli czegoś, co sprawi, że w jednym momencie zrozumiemy siebie i nastanie niczym nie wymuszona cisza. Jeśli uważasz, że badanie iluzji, które tworzymy, prowadzi do nikąd, to dla Ciebie problemy, o których piszę, rzeczywiście nie będą istnieć.

Czy jestem w stanie poświęcić uwagę nieśmiertelności, kiedy zajmują mnie myśli o tym, czy to, co X napisał o jej osiąganiu w swojej książce jest prawdą lub nawet to, że uznaję to za prawdę i rozmyślam nad genialnością jego rozwiązania? Przecież w tej sytuacji jestem w przeszłości. Mój umysł zajmuje się czymś, co ktoś kiedyś napisał i być może nawet dla niego to było prawdziwe, ale jeśli za tym podążę, doprowadzi mnie to tylko do X’a, a nie do mnie samej. Robiąc tak po prostu stracę czas i wyprowadzę się w pole – chyba, że uważam siebie za osobę wybrakowaną i chcę być jak X, bo jest dla mnie jakimś tam wzorem do naśladowania (autorytetem) – wtedy za nim podążam, cieszy mnie to, co robię i osiągam wytworzony przez siebie obraz – w tej sytuacji problem rozmyślań nad przeszłością również nie istnieje.

Nie ma czegoś takiego, jak droga do nieśmiertelności. Możesz mieć drogę do sklepu, etapy zdobywania kolejnych certyfikatów (to też w sumie jakaś droga), ale nieśmiertelność jest poza tym wszystkim – tam nie ma dróg. Już było o tym wcześniej pisane – niebezpieczeństwo polega na tym, że próbuje się wcisnąć coś z obszaru nieznanego w obszar „poznawalnego” i tymi samymi metodami, co poznaje się „poznawalne”, próbuje się sięgnąć po nienzane, ale tak się nie da. Postępujemy w ten sposób, bo brakuje nam zrozumienia i jak długo nie chcemy zrozumieć, nieśmiertelność będzie pozostawać poza naszym zasięgiem. Podobnie z odpowiedziami. Oczywiście, że ich nie znajdę, jeśli szukam umysłem, który jest przepełniony wiedzą, nadal ocenia i ma swoje poglądy, których się trzyma. Tą drogą tworzy się iluzje, takie jak ta, że JayFox to mężczyzna – to dobry przykład tego, jak powstają te generowane na bazie zgromadzonej wiedzy. Jeśli więc nie zacznę od zrozumienia siebie, a co za tym idzie, sprawienia, że umysł będzie cichy sam z siebie, a nie tylko uciszony, to problem podążania za autorytetami, a więc braku samodzielności i w konsekwencji przejęcia za siebie odpowiedzialności dla mnie nie zaistnieje.

Czy moje rozważania tutaj są jakimś szacowaniem ryzyka albo może są przepełnione strachem o brak czasu na życie? Powtórzę się, ale to, o czym tu piszę, jest życiem.

434

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox myślę, że Twój wywód można podsumować Twoimi ostatnimi wypowiedziami:

JayFox napisał/a:

Robiąc tak po prostu stracę czas i wyprowadzę się w pole

Właśnie myślę, że cała dyskusja sprowadza się do pozornego tracenia czasu na poznawanie.

Jeśli nie zamierzasz czegoś poznawać, to co według Ciebie NIE jest zatem traceniem czasu w życiu? smile

JayFox napisał/a:

Nie ma czegoś takiego, jak droga do nieśmiertelności. Możesz mieć drogę do sklepu, etapy zdobywania kolejnych certyfikatów (to też w sumie jakaś droga), ale nieśmiertelność jest poza tym wszystkim – tam nie ma dróg.

Tak myślałem, że masz wyrobione zdanie, a twoje pytania są jedynie nakłonieniem do dyskusji a nie rzeczywistej chęci poznania problematyki, ale tak jak Małgosia napisała, sorry JayFox, ale to widać wyraźnie, nie masz pojęcia o tym temacie. A skąd wiesz, że nie ma drogi do nieśmiertelności? smile

Może zacznijmy od podstaw, czym jest wg. ciebie właściwie nieśmiertelność?

smile

JayFox napisał/a:

niebezpieczeństwo polega na tym, że próbuje się wcisnąć coś z obszaru nieznanego w obszar „poznawalnego” i tymi samymi metodami, co poznaje się „poznawalne”, próbuje się sięgnąć po nienzane, ale tak się nie da.

A jakimi metodami próbujesz poznawać "poznawalne"? I skąd (z góry) wiesz co jest niepoznawalne, skoro jeszcze tego nie poznałaś? smile

Czy mistrzostwo w kung fu jest wg. ciebie poznawalne (zakładając, że mistrzostwo to etap, w którym dorównujesz aktualnym mistrzom)? A czy można przekroczyć etap mistrzostwa w kung fu i stać się jeszcze większym mistrzem, niż największy mistrz, jaki kiedykolwiek żył na tej planecie? smile Jeśli tak, to w jaki sposób można to osiągnąć wg. ciebie? smile

Sorry, ale odnoszę wrażenie, że ta dyskusja jest czysto filozoficzna, a właściwie pseudofilozoficzna.

435 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-12-05 15:45:58)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Dzięki temu nie będziemy musieli nad czymś zbyt długo myśleć, żeby nas czasem od tego myślenia głowa nie rozbolała albo gorzej, żebyśmy nie odkryli czegoś, co sprawi, że w jednym momencie zrozumiemy siebie i nastanie niczym nie wymuszona cisza. Jeśli uważasz, że badanie iluzji, które tworzymy, prowadzi do nikąd, to dla Ciebie problemy, o których piszę, rzeczywiście nie będą istnieć.

Młode i gibkie ciało i sprawny umysł to nie iluzja tylko fakty. Zwłaszcza gdy się już zaliczyło swoje pól wieku poezji z dużym hakiem. Naśladownictwo jest na początku, dopóki się nie zrozumie mechanizmów rządzących danym zjawiskiem. Oszczędza to czas, bo samemu można dochodzić latami do identycznych wniosków. A tu mamy wiedzę podaną na talerzu pod nos. Głupotą jest nie skorzystać. Naśladować warto tych, którzy swoim przykładem dowodzą prawdy głoszonych tez. Twoje podejście do rzeczywistości jest wypaczone, bo odżegnujesz się od naśladownictwa (chociaż od urodzenia z tego korzystasz począwszy od nauki chodzenia skończywszy na gotowaniu potraw i tysiącom innych codziennych czynności), siebie stawiając w centrum swojej uwagi. Tworzysz błędne koło, bo umysłem możesz ogarnąć tylko to, co ogarniasz swoimi kilkoma zmysłami, a spektrum wszechświata jest o wiele bardziej rozbudowane niż ludzkie zmysły. Żeby to ogarnąć, trzeba sobie porządnie nałamać głowę, bo jak pisałam diabeł tkwi w szczegółach. Bez analitycznego podejścia do rzeczywistości Twoje życie będzie jedną wielką stagnacją, jeśli Ci to pasuje, to Twój wybór ze wszystkimi tego konsekwencjami. Za jakiś czas stwierdzisz, że twoje ciało zaczyna się starzeć tak jak ciała innych ludzi w twoim wieku i wtedy wrócimy do dyskusji, ale ten czas będzie bezpowrotnie zmarnowany, a Ty będziesz o ileś lat starsza.

JayFox napisał/a:

Jeśli więc nie zacznę od zrozumienia siebie, a co za tym idzie, sprawienia, że umysł będzie cichy sam z siebie, a nie tylko uciszony, to problem podążania za autorytetami, a więc braku samodzielności i w konsekwencji przejęcia za siebie odpowiedzialności dla mnie nie zaistnieje.

Jesteś pewna , że rozumienie siebie jest równoznaczne z rozumieniem otaczającego Cię Świata? Bo według mnie to dwie różne kwestie. Wyciszony umysł to warunek konieczny, ale nie wystarczający do zgłębiania wszelakich tajemnic. Bez analizy i syntezy rzeczywistości tkwisz bez sensu w jednym punkcie.

A tu jeszcze na koniec opinia Plejadian na temat odkrywania prawdy:
"Intensywna praca umysłowa związana jest z ogromnym wysiłkiem i dlatego niezbyt lubiana przez wielu, zwłaszcza gdy nie stoją za tym korzyści finansowe. Rzecz w tym, że droga do prawdy wiedzie właśnie poprzez intensywny wysiłek umysłowy i w żaden sposób nie da się tego ominąć.
Wszystkim poszukującym prawdy mogę jednak powiedzieć na pocieszenie, że zgodnie z uniwersalnym prawem każdy dążący do niej uparcie wcześniej czy później na pewno osiągnie cel."

436

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

malgosia.wl napisał/a:

Za jakiś czas stwierdzisz, że twoje ciało zaczyna się starzeć tak jak ciała innych ludzi w twoim wieku i wtedy wrócimy do dyskusji, ale ten czas będzie bezpowrotnie zmarnowany, a Ty będziesz o ileś lat starsza.

Trafione w punkt podsumowanie, lepiej bym tego nie potrafił wyrazić. Rozumiem problem iluzji wiedzy, i jest on dyskutowany od dawna jak napisałem, w tym są świadomi jego najlepsi na świecie fizycy i inni naukowcy, ale gdybanie dla gdybania jest jałowe. Mam też wrażenie, że niekoniecznie JayFox ma na myśli to samo, kiedy piszemy o nieśmiertelności - to co JayFox pisze wygląda raczej jak interpretacja własna wschodnich religii lub prądów filozoficznych dotyczących takich abstrakcyjnych koncepcji jak nirwana itp.

W jednym przyznam jednak rację JayFox: ostatecznie temat sprowadza się do tajemnicy życia. Życie jest nadal zagadką, a ja jestem jednak zainteresowany jej rozwiązaniem w jakimś stopniu. I nie jestem oczywiście pierwszy, historia jest pełna mistyków, szamanów i uczonych, którzy próbowali odkryć fakty - i warto wziąć pod uwagę, że często szli pod prąd, na przekór ciemnym masom i władzy, dla której niewygodne były tego typu odkrycia. I to się nie zmieni w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości. Przedłużanie życie masom rozwaliłoby cały system na Ziemi, przewróciłoby wszystko do góry nogami, i najsensowniej jest... ukrywać tajemnicę nieśmiertelności w tajemnicy tongue I tak właśnie nieśmiertelni robili, ukrywali wiedzę za różnymi tajemnymi symbolami. Do tej wiedzy są klucze, ale kto nie szuka, ten zwykle nie znajduje.

437

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Po co w ogóle analizujemy? Nie mówię o analizowaniu np. składu tego, co jemy, ale o analizie naszych zachowań, czy postrzegania. Kiedy nad czymś tak bardzo rozmyślamy, rozkładając to na coraz mniejsze elementy, co się dzieje z naszym umysłem? Jest zajęty. Jest tak zajęty, że nie zauważa, jak wokół niego toczy się życie. Analizowanie włącza myślenie, a wyciągane wnioski przyjmowane za „prawdę”, wykrzywiają rzeczywistość. Umysł jest naprawdę dobry w analizowaniu – wszystko ponazywa i skataloguje zgodnie z nabytymi poglądami i wiedzą. Spojrzę na drzewo, a w głowie od razu mam jego nazwę. Już w tym momencie nie widzę drzewa takim, jakie ono jest. Ujmuję mu jego pełni poprzez nazywanie, czy opisywanie. Jeśli spróbujecie spojrzeć na wspomniane drzewo nie myśląc, być może uda wam się zaobserwować je takim, jakim jest i na ułamek sekundy zobaczyć, jak to jest, kiedy ulep milknie.

To, jakie mam zdanie w temacie np. kung-fu, czy nieśmiertelności, nie ma żadnego znaczenia, bo nie usiłujemy rozmawiać tu o moim zdaniu, tylko o nieśmiertelności jako takiej – chyba, że chcecie dyskutować o poglądach - w tej sytuacji opuszczę ten temat, żeby Wam nie przeszkadzać.

Nie podam definicji nieśmiertelności, bo nie mam żadnego jej wyobrażenia. Prawie każdy człowiek przynajmniej raz się z nią zetknął, nawet jeśli tylko na ułamki sekund. Tego się nie da opisać i jeśli spróbuję to zrobić, po prostu wszystko wykrzywię. Po co poświęcać czas na definicje i o nich dyskutować? Nie lepiej zacząć obserwować toczące się wokół życie? Po co mieć doświadczenia, skoro można być doświadczeniem? Kiedy mamy doświadczenia, istnieje doświadczający i doświadczenie, czyli podział - podział rodzi konflikt, a konflikt oznacza stratę energii. Nasze wewnętrzne konflikty „wylewają się” z nas na zewnątrz, dlatego nasz świat wygląda, jak wygląda i to my jesteśmy za to odpowiedzialni. W środku mamy bałagan, ale nie chcemy go zobaczyć, więc zajmujemy się wszystkim naokoło, książkami, filmami, czymkolwiek. Nie ważne, jak bardzo wzniosłe będą nasze wymówki, żeby na siebie nie spojrzeć – nadal będą wymówkami. Bez zrozumienia siebie, możemy robić rzeczy społecznie postrzegane za mniej lub bardziej godne pochwały, jednocześnie nieświadomie robiąc tylko jeszcze większy bałagan i nie ma znaczenia, kto i gdzie o tym mówi, nawet ten post nie ma większego znaczenia, podobnie jak zacytowana powyżej przez Małgosię wypowiedź. Ktoś coś komuś powiedział, ktoś inny powtórzył, ktoś przetłumaczył, ktoś gdzieś skopiował (nie wiem, skąd jest ten tekst) – nie było mnie przy tym, więc te słowa nie mają dla mnie większego znaczenia. Chętnie powtarzamy po innych, ale rzadko potrafimy napisać coś naprawdę od siebie.

438 Ostatnio edytowany przez Antares (2023-12-10 19:53:23)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

nie usiłujemy rozmawiać tu o moim zdaniu, tylko o nieśmiertelności jako takiej

Dokładnie. Ten wątek też nie dotyczy ulepów itp. wynalazków. smile

JayFox napisał/a:

Chętnie powtarzamy po innych, ale rzadko potrafimy napisać coś naprawdę od siebie.

Dokładnie tak. Jeśli czytałaś ten wątek (w co wątpię wink ), to staram się pisać sporo od siebie. Ale spostrzeżenie trafne - większość ludzi dlatego nie osiągnie czegoś więcej niż przeciętna, bo od małego jest właśnie "uczona" (programowana), by powtarzać za innymi, za nauczycielem, uczyć się na pamięć, uczyć się w sposób encyklopedyczny, być wtórnym, stosować się do szeregu itd. Widzisz ten sam wzorzec? smile Nie jest on przypadkowy, ale starannie przemyślany, mamy tylko wierzyć, że jest właściwą metodą "dostosowywania" do "społeczeństwa" dzieci. Dorośli przez to stają się nudni, wyprani, zblazowani, dostoswani do szeregu, a uważają się wg. badań w większości za wyjątkowych. smile Do nieśmiertelności w obecnych czasach przy takim nastawieniu się nie dotrze. Trzeba myśleć niezależnie.

439 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-12-11 10:39:01)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Po co w ogóle analizujemy? Nie mówię o analizowaniu np. składu tego, co jemy, ale o analizie naszych zachowań, czy postrzegania. Kiedy nad czymś tak bardzo rozmyślamy, rozkładając to na coraz mniejsze elementy, co się dzieje z naszym umysłem? Jest zajęty. Jest tak zajęty, że nie zauważa, jak wokół niego toczy się życie. Analizowanie włącza myślenie, a wyciągane wnioski przyjmowane za „prawdę”, wykrzywiają rzeczywistość. Umysł jest naprawdę dobry w analizowaniu – wszystko ponazywa i skataloguje zgodnie z nabytymi poglądami i wiedzą. Spojrzę na drzewo, a w głowie od razu mam jego nazwę.

Po to analizujemy, aby znaleźć zależności w świecie zewnętrznym i wewnętrznym. Inaczej jesteśmy jak dzieci we mgle, nasza niewiedza prędzej czy później nas zabije, bo zrobimy coś co wydaje się nam korzystne dla nas, a będzie śmiertelne. To gra o przetrwanie, przetrwanie gatunku, przetrwanie jednostki. Nie ma znaczenia co jak nazwiesz, ale jakie są relacje między obiektami, pojęciami. Bez tej wiedzy skazana jesteś na zagłądę w świecie fizycznym. Nie ma znaczenia ile się będziesz przyglądać gniazdku z prądem, nie zobaczysz w nim ani prądu, ani napięcia 220V i nie uchwycisz zależności, które rządzą elektrycznością. Dopiero jak przeprowadzisz eksperymenty z napięciem i natężeniem prądu odkryjesz zależności i prąd Cię nie zabije. Doświadczenie jest życiem, zamykanie się we własnej skorupie i obserwowanie świata to wegetacja, prowadząca w dłuższej perspektywie do śmierci. Medytacja służy jedynie uspokojeniu umysłu, bo umysł pracuje wtedy wydajniej, ale tajemnice tego świata same z siebie się nie odkryją. Trzeba włożyć energię i poświęcić czas. Odrzucanie wiedzy, którą zdobyli inni to po prostu infantylna głupota.

JayFox napisał/a:

Nasze wewnętrzne konflikty „wylewają się” z nas na zewnątrz, dlatego nasz świat wygląda, jak wygląda i to my jesteśmy za to odpowiedzialni. W środku mamy bałagan, ale nie chcemy go zobaczyć, więc zajmujemy się wszystkim naokoło, książkami, filmami, czymkolwiek. Nie ważne, jak bardzo wzniosłe będą nasze wymówki, żeby na siebie nie spojrzeć – nadal będą wymówkami. Bez zrozumienia siebie, możemy robić rzeczy społecznie postrzegane za mniej lub bardziej godne pochwały, jednocześnie nieświadomie robiąc tylko jeszcze większy bałagan i nie ma znaczenia, kto i gdzie o tym mówi, nawet ten post nie ma większego znaczenia, podobnie jak zacytowana powyżej przez Małgosię wypowiedź.

Skoro nic nie ma znaczenia oprócz patrzenia na/w siebie, to po co z nami piszesz? My mamy zgoła inne podejście do rzeczywistości. Tracisz tylko czas i energię na bezsensowną przepychankę słowną, a i tak nic z tego konstruktywnego nie wynika. Ja przynajmniej nie widzę tu żadnych konstruktywnych wniosków z Twojej strony z wydłużaniem egzystencji, więc może darujmy sobie. Twoje podejście do tematu wróży bardzo krótką i bolesną egzystencję, a nie o to w tym wątku chyba chodzi...

440

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Ludzie intelektualnie wiedzą, że wszechświat się składa z częstotliwości, tak ich uczą na lekcjach fizyki, ale kiedy myślą o rzeczywistości, to przyjmują jednak nieświadome założenie, że istnieje tylko jedna częstotliwość: fizyczna.

Z jakichś tajemniczych powodów ludzie - choć wiedzą to intelektualnie - odrzucają fakt, że człowiek to nie tylko część złożona z twardych atomów i ewentualnie płynów, ale także z energii, poczynając od najbardziej oczywistej płynącej energii w układzie nerwowym, w mózgu itd., niezbędnej do tego, by w ogóle organizm funkcjonował.

Te energie wpływają również na DNA. Zaś DNA wpływa na długość życia.

Oczywiście przed XX wiekiem ludzie nie mogli posługiwać się tymi samymi terminami, którymi dzisiaj się posługujemy. Ale to nie zmienia faktu, że byli nadal zdolni do rzeczy, do których przeciętny, niby wyedukowany w szkołach człowiek nie jest zdolny. Starożytni mieli pojęcie o świecie czasem zbieżne do współczesnych fizyków, używali jednak innych terminów na opisanie podobnych zjawisk.

Ta różnica w terminologii jest istotna. Poniżej zapis z channelingu, który przyciągnął moją uwagę, zwracając uwagę na kwestie związane z ww. zagadnieniami - ten tekst zakłada, że człowiek istnieje na wielu poziomach (częstotliwościach) jednocześnie, od fizycznej poczynając, ukazując szerszą perspektywę na to, kim są wcielający się ludzie na Ziemi - nieśmiertelność natomiast jest po prostu przedłużaniem egzystencji na fizycznej częstotliwości, a tekst właśnie wspomina o czasach, gdy wystarczyła jedna długa egzystencja (wcielenie) na Ziemi:

...kiedy 12 nici DNA zostałoby zmontowane, forma ciała inkarnującego się, stopniowo przeobrażałaby się w mniej zagęszczony stan ... Pierwotnie, do procesu tego, potrzebne było tylko jedno Ziemskie ciało, gdyż forma cielesna zmontowałaby wzorce DNA w dwóch cyklach 12-cie nici, w jednym bardzo długim życiu

Dalej tekst wspomina o tym, że człowiek nie musiał umierać (tak jak to się dzieje w obecnej epoce) w owych pra-pra-starożytnych czasach, a jeśli chciał odejść z Ziemi, może dokonać tzw. ascendencji: transformacji częstotliwości ciała fizycznego w lżejsze. Te same informacje są w tekstach taoistycznych, opisane tylko innym językiem. A teksty taoistyczne, zwłaszcza te starsze, z kolei powołują się na "jakieś" pra-pra-starożytne czasy smile

441

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Rzeczywiście, dotarcie do nieśmiertelności przy nastawieniu, że wiem, czym ta nieśmiertelność jest (bo wyczytam to gdzieś w książce albo ktoś mi o tym powie, a ja uznam to za prawdę), jest niemożliwe. Chęć jej osiągnięcia dlatego, że nie chcę fizycznie umrzeć, będzie tylko próbą ucieczki przed śmiercią, której się boję, chociaż też nie znam. Strach przed stworzonym przez siebie wyobrażeniem czegoś, czego nie znam, nie wpędzi mnie z automatu w stan nieśmietelności i sam w sobie jest w zasadzie żadną motywacją. Przekonanie o tym, że ciało nie musi umierać też nie sprawi, że cokolwiek w tym kierunku osiągnę, podobnie jak podążanie za cudzymi radami – nie ważne kim ten ktoś jest i skąd pochodzi. Dostrzegam bezsens tych wszystkich dróg i zastanawiam się, co z tym dalej zrobić. Nastaje cisza. Umysł tego nie wie. Nie poradzi sobie z tym problemem, bo wykracza on poza jego możliwości, dlatego jak długo usiłuję zbadać temat z poziomu tego wszystkiego, o czym tu piszecie, ponoszę porażkę już na starcie.

Czy w ogóle mogę osiągnąć coś takiego jak nieśmietelność? Kieruję się umysłem przeładowanym wiedzą, który dociera do momentu, w którym cichnie, a więc pomimo nagromadzenia znacznej ilości informacji, nadal nie zna drogi. Gdyby znał, już dawno ta nieśmiertelność zostałaby osiągnięta. Uświadamiam sobie, że osiągnięcie nieśmiertelności drogą uwarunkowanego umysłu, nie jest możliwe. W tym momencie, jeśli nie potrafię kierować się niczym innym, bo ten umysł jest dla mnie wszystkim, a „ja”, to moje przekonania oraz cała moja zdobyta wiedza – nie dostrzegę niczego, co znajduje się poza polem, po którym ten umysł się porusza. Zamiast tego stwierdzę, że zakwestionowanie wiedzy i przekonań do niczego mnie nie doprowadzi i wrócę na stare, utarte ścieżki, gdzie wygodnie przyjmę cudze zdanie za własne i będę za nim radośnie/ bezmyślnie podążać. Przy okazji od czasu do czasu na kogoś naskoczę, jeśli uznam, że atakuje moje „najświętsze” wartości (nawet jeśli wcale nie będzie tego robić).

Ta cisza, która pojawia się, kiedy umysł milknie sam z siebie, jest bezcenna i nie przychodzi w wyniku długich lat praktykowania medytacji (łamania umysłu siłą). To moment, który zmienia wszystko. Być może więc podobnie jest z nieśmiertelnością? Może to wcale nie jest proces, tylko tak jak z ciszą, jeden moment? Zastanawialiście się nad tym?

Niezależnie od tego, ile i jak będę tu pisać, bez przyglądania się sobie oraz idącego za tym zrozumienia, ciężko nam będzie cokolwiek zmienić. Pisząc posty i czytając Wasze, też się sobie przyglądam, więc nie mogę powiedzieć, że tracę czas albo energię. Jeśli jednak dostrzegacie stratę energii po swojej stronie i widzicie tu niepotrzebne przepychanki słowne, zawsze możecie przestać odpisywać. Nikt przecież nie ma obowiązku odpowiadania wszędzie i na wszystko.

Widzę, że chętnie mówicie o niezależnym myśleniu, ale równie chętnie podpieracie się cudzym zdaniem – cytatami, o których nie wiadomo skąd pochodzą, bo nikt nigdzie nie podaje źródeł. Po co powtarzać po innych albo powoływać się na książki, niezależnie od tego, jak bardzo są stare? Nie lepiej pisać w oparciu o doświadczenie?

Napięcie w gniazdku w Polsce wynosi 230V – dla ścisłości.

442

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Czy w ogóle mogę osiągnąć coś takiego jak nieśmietelność?

To prawda, warto zadać sobie to pytanie najpierw, zanim się zacznie toczyć niekończące się dyskusje czy w ogóle mnie ten temat interesuje big_smile

Na rozmowy o czymś, czym się nie interesujemy, rzeczywiście nie warto tracić czasu (życia), tak jak zresztą już sugerowała Małgosia smile No chyba... że się staniemy nieśmiertelnymi, wtedy to będzie trochę inna perspektywa czasowa wink

JayFox napisał/a:

Być może więc podobnie jest z nieśmiertelnością? Może to wcale nie jest proces, tylko tak jak z ciszą, jeden moment? Zastanawialiście się nad tym?

Tzn. pytasz o definicję nieśmiertelności? Bo nie jestem pewien, co masz na myśli, pisząc "moment". W skali wieczności wszechświata to będzie moment, z ludzkiej perspektywy, nawet 50 lat jest w sumie dość dużo; w skali Ziemi 500 lat, 5000 lat, 50000 lat to nadal "moment".

Taką perspektywę właśnie przyjmuję. Organizm ludzki ma, wg. nawet obecnego stanowiska nauki, wszelkie szanse, by regenerować się wiecznie. Obecny święty "graal" nauki jest związany z hormonami lub DNA. Z jakiegoś powodu naukowcy (uogólniając - bo Japończycy np. podchodzą jednak trochę bardziej elastycznie do tematu) mają jednak skłonnośc do ignorowania energii - zupełnie... przyznam, że ten stopień ignorancji jest dla mnie bardzo zastanawiający.

JayFox napisał/a:

Widzę, że chętnie mówicie o niezależnym myśleniu, ale równie chętnie podpieracie się cudzym zdaniem – cytatami, o których nie wiadomo skąd pochodzą, bo nikt nigdzie nie podaje źródeł. Po co powtarzać po innych albo powoływać się na książki, niezależnie od tego, jak bardzo są stare? Nie lepiej pisać w oparciu o doświadczenie?

Opieram się na obu źródłach. Podawałem skąd pochodzą cytaty, które tu zamieszczałem.

JayFox napisał/a:

Napięcie w gniazdku w Polsce wynosi 230V – dla ścisłości.

Ok!

443 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-12-19 11:45:31)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Ta cisza, która pojawia się, kiedy umysł milknie sam z siebie, jest bezcenna i nie przychodzi w wyniku długich lat praktykowania medytacji (łamania umysłu siłą). To moment, który zmienia wszystko. Być może więc podobnie jest z nieśmiertelnością? Może to wcale nie jest proces, tylko tak jak z ciszą, jeden moment? Zastanawialiście się nad tym?

Teza byłaby prawdziwa przy założeniu, że medytujesz 24/7 i z tego głównie składa się Twoje życie. Ale po medytacji wracasz do swoich starych nawykow i przyzwyczajeń, które znacząco skracają Twoją egzystencję. Medytacja to nie jest łamanie umysłu siłą, tylko monotonią pewnych powtarzalnych czynności.

JayFox napisał/a:

Dostrzegam bezsens tych wszystkich dróg i zastanawiam się, co z tym dalej zrobić. Nastaje cisza. Umysł tego nie wie. Nie poradzi sobie z tym problemem, bo wykracza on poza jego możliwości, dlatego jak długo usiłuję zbadać temat z poziomu tego wszystkiego, o czym tu piszecie, ponoszę porażkę już na starcie.

Umysł świadomy faktycznie nie wie, ale umysł podświadomy zna rozwiązania problemów i medytacja służy dotarciu do umysłu podświadomego. Nie znaczy to jednak, że dostaniemy wszystko na tacy co nam się tylko zamarzy, bo pewne rzeczy są dla nas zablokowane. Rzeczy, do których jeszcze nie doroślismy i korzystanie z nich przez nas spowodyje katastrofę.

JayFox napisał/a:

Widzę, że chętnie mówicie o niezależnym myśleniu, ale równie chętnie podpieracie się cudzym zdaniem – cytatami, o których nie wiadomo skąd pochodzą, bo nikt nigdzie nie podaje źródeł. Po co powtarzać po innych albo powoływać się na książki, niezależnie od tego, jak bardzo są stare? Nie lepiej pisać w oparciu o doświadczenie?

Bo sprawdziliśmy organoleptycznie to, co mówią inni na tematy nieśmiertelności i cytujemy to, co uważamy za zgodne z prawdą i stanem faktycznym. Lata analiz, porównywania, sprawdzania. A Ty co osobiście sprawdziłaś? Zaczęłaś cokolwiek sprawdzać z tego, co mówią inni, czy po prostu niefrasobliwie odrzuciłaś wszystko i odkrywasz świat po swojemu? Być może w tym szaleństwie jest metoda, ja nie twierdzę wcale, że mam monopol na prawdę...

JayFox napisał/a:

Czy w ogóle mogę osiągnąć coś takiego jak nieśmietelność? Kieruję się umysłem przeładowanym wiedzą, który dociera do momentu, w którym cichnie, a więc pomimo nagromadzenia znacznej ilości informacji, nadal nie zna drogi. Gdyby znał, już dawno ta nieśmiertelność zostałaby osiągnięta. Uświadamiam sobie, że osiągnięcie nieśmiertelności drogą uwarunkowanego umysłu, nie jest możliwe.

Problem nieśmiertelności, to nie problem starzejącego się ciała, bo to jest technicznie wykonalne, aby powstrzymać procesy starzenia. Problemem jest aby chciało ci sę trwać w niezmienionym stanie przez stulecia i nie znudziło Cię to. Czyli po co miłabyś to robić.

JayFox napisał/a:

Napięcie w gniazdku w Polsce wynosi 230V – dla ścisłości.

Tak mówi Wikipedia. W rzeczywistości u mnie teraz jest 242V. Wynika to z instalacji fotowoltaicznych prosumenckich w sąsiedztwie. Gdy prosumenci chcą oddać energię elektryczną do sieci napięcie musi być większe od 230V. Latem przy dużym słońcu Zakład Energetyczny podbija napięcie powyżej 253V, i falowniki wyłaczają się. Skutkiem tego jest większe zużycie energii i wyższe o kilkanaście procent rachunki za prąd. Nie pamiętam momentu, kiedy było ostatnio 230V. Dla ścisłości.
Jedynym trwałym lekarstwem na te problemy jest modernizacja sieci energetycznych, aby radziły sobie z przesyłem "w drugą stronę" bez windowania napięcia poza skalę. Na to potrzeba niemałych pieniędzy a nasza polska "zielona rewolucja" jest klejona po taniości: rozdano dotacje, podłączono tabuny prosumentów – z myślą: jakoś to będzie. Przez chwilę nawet jakoś to było, ale właśnie zaczyna się sypać. Tak bywa, gdy idioci biorą się za rządzenie -rozwiązują problemy od dupy strony.

444

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Dodałbym jeszcze jedną rzecz od siebie. Ciągle JayFox i inni wracają do życia - w sensie tego, jak je spędzamy, a nie życia biologicznego o dziwo (bo nieśmiertelność dotyczy właśnie życia biologicznego). To pierwsze jest filozoficznej natury, to drugie - technicznej (tzn. biologicznej).

Zauważcie, że nasze społeczeństwo niestety w pewnym sensie jest ubogie - pod względami poza-materialnymi. Dlatego sądzę, że fora, albo może społeczności, przyciągają pewne osoby, które albo wyczuwają albo wręcz są bardzo świadome owych braków w społeczeństwie.

Na czym polega to życie przeciętnego de facto niewolnika systemu, każdy widzi. Nie mam tu na myśli tylko finansowego uzależnienia, ale przede wszystkim mentalnego niewolnictwa.

Osób, którym udało się odejść od tego niewolnictwa, jest naprawdę niewielka garstka. Żyjemy w czasach bezprecedensowych, gdzie informacja, technologia, i szybkość poruszania się z jednego miejsca w inne na kuli ziemskiej są o wiele bardziej dostępne, niż kiedykolwiek wcześniej w znanej historii.

Można to wykorzystywać w życiu - na wiele sposobów.

A jednak 99,9999999...% osób tego nie robi.

Dlaczego?

"Jakieś" bariery umysłowe przeszkadzają ludziom szerzej spojrzeć na rzeczywistość i możliwości, które mamy w XXI wieku! A są one znacznie, znacznie większe, niż we wszystkich wiekach poprzednich razem, łącznie z XX wiekiem.

Te bariery oczywiście to bariera finansowa i przede wszystkim bariera mentalna, tak jak napisałem wyżej.

Jak rozmawiam z ludźmi, to słyszę często taką samą perspektywę: mam już 20-parę lat - jeszcze parę lat, i już będę stary. Ja odpowiadam: "przecież dopiero kończysz tudzież skończyłeś niedawno studia, człowieku, całe życie przed tobą jeszcze!", ale nadal są nieprzekonani. Wówczas sugeruję im, by już zaczęli zbierać pieniądze na grób, bo jedną nogą już w nim stoją big_smile

Skąd biorą się takie mentalne blokady?

Z braku celów, z braku perspektywy, z powodu ww. barier. A teraz zmieńmy perspektywę: otrzymujesz od tajemniczego nieznajomego pigułki, powiedzmy całe pudełko ok. 30 sztuk, każda taka pigułka przedłuża twoje życie o 20 lat, przez co twoje ciało nie postarza się w ciągu tego 20-lecia nawet o sekundę. (Swoją drogą, takie historie podobno naprawdę miały miejsce, kiedy nieznajomy zjawiał się w domach wybranych przez siebie ludzi z tajemniczymi pigułkami - będących kamieniem filozoficznym - zapewniając, że przedłużają one życie, potencjalnie w nieskończoność).

Masz 30 pigułek przedłużających twoje życie o kolejne 600 lat. Co byś zrobił(a) wówczas? smile

Jestem niemal pewien, że porzucił(a)byś dotychczasowe życie, i zajęła zupełnie innymi celami ! Bo ta jedna sytuacja zmieniłaby twoją perspektywę na całe życie.

Powstaje pytanie: dlaczego nie zrobisz tego teraz, nie zmienisz swojego życia w tej chwili, bez czekania na jakieś pigułki? smile

Tyle na temat życia jako takiego. (Jako że jest to bardziej filozofia życiowa, cele życiowe, perspektywy na życie itp., nie jest on bezpośrednio związany z nieśmiertelnością jako taką, ale ponieważ ciągle do niego ktoś wraca - z pytaniami typu "no i po co ta nieśmiertelność w ogóle? po co ktoś miałby stawać się nieśmiertelnym? czy lepiej nie żyć krócej?" itp. - postanowiłem zakreślić trochę szerszą perspektywę na tą kwestię w sposób obrazowy, zamiast się tu silić na jakieś filozoficzne wygibasy smile ).

Wracam do życia w sensie biologicznym.

Starzenie się to proces, w którym komórki nie regenerują się wystarczająco szybko. Ponieważ temat jest blisko związany z medycyną, w Starożytnym Egipcie, skąd prawdopodobnie pochodzi alchemia, medycyna i alchemia były nierozerwalnie związane ze sobą - ta druga stanowiła jakby wyższy poziom wtajemniczenia, zwykłą praktykę medyczną zostawiając niewtajemniczonym (tzn. medycyna jest poślednią wersją znacznie bardziej zaawansowanej wiedzy - o życiu! W Egipcie "Ankh" znaczy życie, ale często ma ono znaczenie w kontekście wieczności, tzn. życie wieczne - i chodzi tu jak najbardziej o życie fizyczne, a nie jakieś tam duchowe smile ). Cytat z książki "Maja Świat jako rzeczywistość wirtualna", odnoszący się do badania wpływu na organizm czynników poza-fizycznych:

Zwykły proces leczenia zależy od sprawnego funkcjonowania organizmu, które (...) umożliwia regenerację uszkodzonych komórek. Procesy te opierają się na przechowywanych danych, których jedynym rzeczywistym źródłem jest genom; w jego DNA zakodowane są olbrzymie ilości danych. Zwykłe leczenie to stopniowy proces podziału i rozróżniania komórek kontrolowany przez informacje genetyczne.

(...) Układy molekularne w ciele mogą być precyzyjnie kontrolowane przez czynniki znajdujące się poza układem neurologicznym czy hormonalnym. Czynniki te mogą również powodować nagłe i skomplikowane przemieszczanie tkanek stanowiących z ciałem harmonijną część, ale jednocześnie nie sprowadzają się do zwykłych procesów komórkowych.

Kod w DNA posiada olbrzymie ilości informacji - kodów - które są uśpione. Moim zdaniem alchemia, mówiąc współczesnym językiem, polega na aktywacji owych kodów, które pozwalają zablokować jedne, a zarazem pobudzić inne hormony, gruczoły oraz centra energetyczne, które z jednej strony przestają aktywnie wspierać proces starzenia, z drugiej pobudzają regenerację. Czytałem parę miesięcy temu na temat przypadków udokumentowanych odmłodzeń organizmu - głównie w Azji. Niestety nie podam źródła, choć chciałbym, nie wiem gdzie zapodziałem to źródło. Ale w sumie nie jest to tak naprawdę istotne - mnie osobiście postawa "pokaż mi, wtedy dopiero uwierzę" nie przekonuje, bo gdyby taką postawę przyjmowało 100% ludzkości, nigdy nie wyszlibyśmy z jaskini smile Najpierw pojawia się albo wiara, albo uzasadnienie, że coś jest możliwe, a następnie może nastąpić odkrycie.

Organizm ludzki (mikrokosmos) a także cały wszechświat (makrokosmos) ma wystarczająco tajemnic, by nie zakładać nic z góry. Jestem całkowicie przekonany, że człowiek i jego DNA są efektem inżynierii genetycznej obcych, i zawierają masę kodów, które nie zostały aktywowane. Czekają na to w uśpieniu. Wieczna regeneracja organizmu jest zaledwie jedną z nich...

445

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

I jeszcze jedno, w książce "Prakriti" w rozdziale odnoszącym się do nieśmiertelności autor pisze o tym temacie z perspektywy starożytnej wiedzy hinduskiej - jestem przekonany, że ta wiedza ma znacznie bardziej starożytny rodowód, i jest bardzo dużo paraleli pomiędzy zbliżoną do siebie wiedzą (alchemią i medycyną, w tym wiedzą o życiu, która w wersji hinduskiej nosi nazwę "ajurweda" - co dosłownie znaczy "wiedza o życiu", aju to życie, a weda to wiedza, a tomy z wiedzą to wedy).

Autor pisze o tym, jak nieśmiertelni z tego obszaru uzyskiwali wieczne życie: nauczali się świadomie zarządzać tzw. praną (energią) i jej pozyskiwaniem, głównie z powietrza oraz promieni słonecznych. (W Starożytnym Egipcie można znaleźć tablice ukazujące życiodajne promienie słoneczne, dostarczające "pożywienia" - czyli energii - do istot, w tym bogów, na Ziemi, trzymających symbole Ankh, życia wiecznego). Pozwalało im to transformować tą energię na tkanki ("dhatu") tworzące ciało oraz energię bliską fizyczności (odżas i tedżas):

Nauczyli się, jak pozyskiwać pranę z powietrza oraz jak tworzyć wszystkie dhatu - a w końcu nawet odżas - bezpośrednio z prany za pomocą potężnego tedżas, który podsycali w sobie, stosując ascezę duchową. Pozwoliło im to uchronić się przed wpływem źródeł zewnętrznych oraz dało im nieśmiertelność.

Z pkt. widzenia fizyki teoretycznie jest to oczywiście możliwe, bo cząsteczki są nieustannie transformowane z energii w materię i na odwrót. Można to robić przy pomocy świadomości wg. wiedzy joginów.

Wg. autora kolejnym krokiem zaawansowania jest zupełne uniezależnienie się od fizycznego jedzenia - co ma sens w tym kontekście oczywiście.

446

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Antares Gdyby ktoś do mnie trafił z takimi pigułkami, wylądowałyby w koszu na śmieci. Przede wszystkim 600 lat to nie wieczność, więc nijak się ma do nieśmiertelności. Zdaje się, że nie chodzi nam tu tylko o przedłużanie życia. Poza tym jeśli nie rozumiem siebie, a w konsekwencji tego, co się wokół mnie dzieje, to próby „naprawiania” czy „ulepszania” rzeczywistości dla „dobra” ludzkości przy kierowaniu się przekonaniami, przyniosłyby tylko ogromne szkody.

Jeśli nie osiągnę nieśmiertelności samodzielnie, to nie osiągnę jej wcale. Niezależnie od tego, jakie pigułki przedłużą mi życie (przedłużanie życia nie jest nieśmiertelnością), to nadal będzie to działanie z zewnątrz, a więc zależność od czegoś/ kogoś. Taki człowiek nie jest wolny.

Pytanie, po co nam to? Po to, żeby reformować społeczeństwo? Według czego? Własnych przekonań, z którymi się utożsamiamy i uważamy, że tak samo powinni myśleć też inni? A może po to, żeby poczuć się lepszym od innych, bo oni umrą, a ja nie? Albo ze strachu przed śmiercią… czy któraś z tych motywacji jest w stanie przyczynić się do tego, że faktycznie osiągnę nieśmiertelność? Wszystkie one pochodzą z umysłu silnie osadzonego w przekonaniach, pełnego lęków i niepokoju. Trzeba naprawdę chcieć ją osiągnąć, a nie tylko samemu sobie argumentować, dlaczego jej osiągnięcie byłoby ważne dla mnie czy dla ludzkości. Wtedy, przy odrobinie szczęścia, kiedy umysł będzie cichy (nie uciszony), może się z nią zetkniemy. Jeśli jednak nie mamy tej porywającej chęci, wypływającej gdzieś z głębi, będziemy się tylko szarpać sami ze sobą.

Umysł świadomy, czy podświadomy – to nadal ten sam umysł. Dzielenie go na dwoje niczego nie ułatwia, za to może niepotrzebnie komplikować zrozumienie. Ruszymy dalej, gdy przestaniemy go dzielić.

Jeśli natomiast chodzi o moje podejście, to tak, żegnam się z tym wszystkim, co widzę, jako przeszkodę w zrozumieniu siebie i nie będzie to wiedza o tym, jak używać komputera. Pewnie też nie ważne, ile razy to napiszę, a wspominałam o tym już wcześniej, bo za jeden czy dwa posty, znowu ktoś stwierdzi, że odrzucam wszystko jak leci. Chodziłam kiedyś tymi samymi ścieżkami, o których tu piszecie i pewnego dnia zaczęłam rozumieć, dokąd prowadzą – stąd inne podejście.

Medytacja 24/7 – tak to rzeczywiście rozwiązuje wszystko – taka medytacja, która nie jest wymuszona, tylko jest naturalnym stanem umysłu i w której umysł obserwuje. Każde specjalne poświęcanie czasu na „medytację”, z której później „wraca” się do codziennych spraw, nie jest niczym innym, jak tylko kolejną „codzienną sprawą” i zdecydowanie nie jest medytacją, choć tak się tę czynność zwykło nazywać. Jeśli każdego dnia powtarzalnie siadam i uciszam swój umysł, to jest to jak pranie mózgu. Im skuteczniej go piorę, tym dłużej utrzymam ciszę, aż w końcu go złamię i wtedy faktycznie będzie cichy, ale tylko z pozoru. Bardzo szybko da się potem wrócić do jego gderania i nawet tego nie zauważyć. Równie dobrze moglibyśmy każdego dnia kopać dwumetrowy dół – to też jakaś czynność, można ostatecznie zastąpić jedno drugim, ale… jeśli potraficie medytować kopiąc ten dół, to w tym momencie ta czynność nabiera zupełnie nowej jakości. Medytowanie przy wszystkim tym, co każdego dnia robimy, jest tu kluczem – a nie siadanie w określonych pozycjach i siłowe uciszanie umysłu.

447

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox przyznam, że twoje odpowiedzi mnie zdumiewają smile Coś komunikacja tutaj zawodzi, jednak kompletnie zignorowałaś istotę sprawy smile

JayFox napisał/a:

Gdyby ktoś do mnie trafił z takimi pigułkami, wylądowałyby w koszu na śmieci.

Bardzo wątpię smile

Przede wszystkim 600 lat to nie wieczność, więc nijak się ma do nieśmiertelności.

To prawda. Ale to nie jest istotą sprawy.

Jeśli napiszę, że te pigułki przedłużają życie o 20.000 lat, to nadal mi napiszesz że to nie jest nadal nieśmiertelność.

Jeśli napisżę, że to 20.0000000000000000000000000... lat, to to samo odpiszesz.

No dobrze, niech będzie, pójdę na kompromis big_smile Dostajesz jedną tylko pigułkę, ale taką w wersji deluxe, które wydłuża życie o (nieskończoność) lat. Też wyrzucisz ją do kosza? big_smile

Jeśli napisałbym, że to tabletka dająca nieśmiertelność, mogłabyś napisać: wyrzucę ją do kosza, bo w ogóle nie biorę tabletek!

Jeśli napiszę, że to mięso jednorożca, to pewnie odpisałabyś: wyrzuciłabym do kosza, bo nie jem mięsa, a po za tym moja wiedza na temat wszechświata jest wystarczająco duża, bym wiedziała, że jednorożce nie istnieją w całym uniwersum! big_smile

I tak dalej i tak dalej smile

To temat o nieśmiertelności, nie o rozumieniu dobra, zła itp. Przeczytaj proszę wypowiedź ze zrozumieniem.

Zdaje się, że nie chodzi nam tu tylko o przedłużanie życia. Poza tym jeśli nie rozumiem siebie, a w konsekwencji tego, co się wokół mnie dzieje, to próby „naprawiania” czy „ulepszania” rzeczywistości dla „dobra” ludzkości przy kierowaniu się przekonaniami, przyniosłyby tylko ogromne szkody.

Nie. Jest 50% szansy, że twoje działania wyjdą ostatecznie na minus oraz 50% że na plus (cokolwiek znaczy ostatecznie - ale by się przekonać o tym, musiałabyś stać się nieśmiertelna big_smile ), tak z grubsza rzecz biorąc. smile

Twoje czarnowidztwo jest nieuzasadnione smile

A czy zadałaś sobie, wg. tego co piszesz, pytanie, czy twoje przekonania, które tak tutaj propagujesz, nie przyniosą innym szkody? wink Prawdopodobnie nie. smile To tylko gadanie dla gadania.

Jeśli nie osiągnę nieśmiertelności samodzielnie, to nie osiągnę jej wcale.

To prawda. No chyba, że otrzymasz od kogoś pigułkę, i nie wyrzucisz jej na śmietnik.

Niezależnie od tego, jakie pigułki przedłużą mi życie (przedłużanie życia nie jest nieśmiertelnością), to nadal będzie to działanie z zewnątrz, a więc zależność od czegoś/ kogoś. Taki człowiek nie jest wolny.

To prawda, dlatego istnieje też alchemia wewnętrzna.

Prawdę mówiąc nie mam pojęcia z czym masz problem.

Pytanie, po co nam to? Po to, żeby reformować społeczeństwo?

A kto mówi o referomowaniu społeczeństwa smile

Według czego? Własnych przekonań, z którymi się utożsamiamy i uważamy, że tak samo powinni myśleć też inni?

A czy tego właśnie tutaj nie robisz? wink

Chodziłam kiedyś tymi samymi ścieżkami, o których tu piszecie i pewnego dnia zaczęłam rozumieć, dokąd prowadzą – stąd inne podejście.

O jakich ścieżkach piszesz? Jakimi ścieżkami chodziłaś, co inni forumowicze?

448 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2023-12-27 10:53:13)

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

JayFox napisał/a:

Jeśli natomiast chodzi o moje podejście, to tak, żegnam się z tym wszystkim, co widzę, jako przeszkodę w zrozumieniu siebie i nie będzie to wiedza o tym, jak używać komputera. Pewnie też nie ważne, ile razy to napiszę, a wspominałam o tym już wcześniej, bo za jeden czy dwa posty, znowu ktoś stwierdzi, że odrzucam wszystko jak leci. Chodziłam kiedyś tymi samymi ścieżkami, o których tu piszecie i pewnego dnia zaczęłam rozumieć, dokąd prowadzą – stąd inne podejście.

Siebie może i zrozumiesz, ale wszechświat nadal będzie dla Ciebie zagatką, bo jesteś tylko jego małą częścią , drobinką, pyłem. To co proponujesz jest rodzajem zamknięcia się we własnej skorupie, na pewno jest fajnie i bezpiecznie, ale w dłuższej perspektywie nudno i gnuśno. Patrzenie na świat tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy nie prowadzi do rozwoju, tylko stagnacji. Nigdy nie poznasz innego spojrzenia na rzeczywistość, nie wzbogacisz swojego życia inną perspektywą, oprócz swojej własnej. Na szczęście nasz świat wymusza rozwój, czy Ci się to podoba czy nie i prędzej czy później rozgniecie Twoją skorupę i wysypie zawartość. I co wtedy?

Antares napisał/a:

Masz 30 pigułek przedłużających twoje życie o kolejne 600 lat. Co byś zrobił(a) wówczas?

Nie istnieje coś takiego jak pigułka na przedłużanie życia, bo to nasze nawyki skutecznie je skracają. Życie przedłuża się na drodze zrozumienia procesów zachodzących w naszym ciele i na skutek zmiany nawyków, które prowadzą do jego skracania. Tutaj cudów nie ma. Nawet jeśli pojawi się coś takiego jak pigułka, to trzeba będzie zadać pytanie jakie będą skutki uboczne takiej terapii? Kosztem czego będzie to robione? Może okazać się, że nie przedłużymy, ale skrócimy skutecznie swoją egzystencję, oddając nasze zdrowie i życie w ręce specjalistów od terapii genowej.

449

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Uczepiliście się pigułek smile Pomińmy pigułki, i sformułujmy pytanie inaczej: dostajecie dodatkowe 600 lat życia od dzisiaj gwarantowane (zakładając, że się jakoś nie zabijesz, z możliwością dalszego przedłużenia). Czy to nie zmienia praktycznie całej perspektywy nawet na najbliższe lata i dekady?

450

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Oczywiście, że zmienia perspektywę. Ale nie uważasz, że kiedyś pojawi się znurzenie samym faktem, że istniejesz. Co wtedy zrobisz?