Ciekawy temat. Napiszę o swoich obserwacjach i kwestii ze swojego punktu widzenia - bazuje na moim dotychczasowym doświadczeniu, więc jest więcej niż prawdopodobne, iż zawiera jakieś luki.
Joanna napisał/a:I teraz moje pytania: jak radzicie sobie, aby nie dopuścić do takiej sytuacji oraz co zrobić po fakcie, aby odzyskać równowagę?
Zacznę może od pewnego badania, które przeprowadzono na przestępcach - być może o nim słyszeliście. Przestępcom-więźniom pokazywano niezależnie od siebie na wideo tłumy ludzi, z pośród których mieli wskazywać tych, których by widzieli jako potencjalne ofiary. Okazało się, że wybierali te same osoby, które z pozory niczym nie wyróżniały się od tłumu.
Gabi już pisała na forum o nieuświadomionych zdolnościach telepatycznych ludzi. Ofiara ataku nie jest i nie może być przypadkowa: 'problem' (o ile tak jest postrzegany) nie leży na zewnątrz, tylko istnieje w aurze ofiary, która energetycznie i podświadomie przyciąga - zachęca - oprawcę do siebie. Wynika to z reguły z jej wewnętrznych przekonań o byciu ofiarą.
Dlatego, jeśli tylko chcesz zmienić sytuację w swoim życiu (jakąkolwiek), zdecydowanie odradzam koncentrować się na owym negatywnym doświadczeniu, które jedynie może wzmocnić Twoje niepozytywne emocje i wewnętrzne przekonania. Zamiast tego pracowałbym z energią przede wszystkim w stanie relaksu i przy pozytywnych uczuciach, a nie - reagował tylko na te negatywne (po "złym" doświadczeniu).
nemoman napisał/a:Dorzucił bym jeszcze kontakt wzrokowy i brak jakichkolwiek myśli, uczuć czy emocji. Patrzysz na takiego całkowicie ”cybernetycznie” ale bardzo uważnie. Na pewno ”wymięknie” . Pamiętaj by mieć ”czarną dziurę” w głowie. Nastaw się tylko na odbieranie bodźców to ich zbija z tropu jak nie czuje od ciebie żadnych emocji czy uczuć ani odbierania i wysyłania ”obrazów” prócz jednej wielkiej czarnej pustki.
Ciekawa uwaga i jest zbieżna z moimi obserwacjami: ludzie używają swojej energii do badania otoczenia (ale jednocześnie nie wiedzą, że to robią). Jeśli ktoś się "zamyka" na energię innych (tak, jak polecasz to nemomanie) czy blokuje dostęp energetyczny do siebie z zewnątrz, to ludzie odbierają to jako coś obcego, a nawet zimnego - a przez to zaczynają czuć wspomniany przez Ciebie dyskomfort psychiczny czy też niepewność (nie są pewni swojego otoczenia energetycznego i czują dyskomfort, a nie wiedzą, dlaczego - reagują automatycznie, nie-świadomie).
nemoman napisał/a:Jestem przeciwny ”zamykaniu” się. Jesteśmy tu po to by się łączyć i wymieniać informacjami emocjami uczuciami itd. Trzeba zaakceptować to że nie wszyscy są cacy i są na różnych etapach rozwoju i zachowują się czasami bardzo agresywnie. Nie po to jesteśmy ludźmi by się izolować od innych ludzi i istot żyjących tu na tej planecie. Budowanie ”pancerza” wokół siebie mija się z celem bo i tak znajdzie się jakaś dziurka przez którą ktoś nam zada bardzo bolesny cios.
Tutaj dotykamy podstawowej kwestii biegunowości: kolektywizm kontra indywidualizm. Zdradzasz nemomanie, że stawiasz wyżej kolektywne podejście do życia - tak jak np. było to praktykowane w Chinach (stąd wyrażenia 'łączyć i wymieniać', 'trzeba zaakceptować', 'i tak znajdzie się...' etc.), być może nawet potępiając indywidualny rozwój. Oczywiście Twój wybór jest zawsze słuszny, bo (lub - jeśli) jest Twoim wyborem. O niuansach obu podejść piszę dalej.
Rino napisał/a:Nenomam, łatwo Ci mówić. Może rzeczywiście większość z Was pochodzi z tej planety, ale np Wędrowcy ludzkie mają tylko ciało, bo myśli i uczucia OBCE!. Dlatego po prostu niektórym trudno jest nawiązać kontakt z drugą osobą, bo po prostu tamta strona też czuje, że ktoś jest inny, i przez to tego kogoś odrzuca. Wszak, samotność przeszkadza, ale co zrobić, kiedy z otoczającym światem i ludźmi nie czuje się wspólnej więzi? Wtedy trudno budować dobre relacje
Kolejna ważna sprawa. Nie ma wątpliwości, że żyjąc w społeczeństwie, którego podejście, przekonania i kategorie myślenia mocno odbiegają od naszych (a właściwie - nasze odbiegają od społeczeństwa), będziemy zawsze czuli dyskomfort. Owy dyskomfort jest dowodem na ponadprzeciętne wyczucie i rozeznanie w środowisku.
Tutaj proponuję rozważenie po raz kolejny dylematu: kolektywny a indywidualny. W pierwszym przypadku będziesz czuł potrzebę dążenia do uczucia większego komfortu pośród 'negatywnego' otoczenia (jako osoby zależnej od niego), w drugim - potraktujesz je jako wyzwanie (a więc będzie tym razem czymś 'pozytywnym', wzmacniającym Cię). Wszystko więc zależy od sposobu patrzenia.
Joanna napisał/a:Hm… od pewnego czasu praktykuję jogę, więc to może ona wpłynęła na moje czakry i nadmiernie je otworzyła.
Może tak być, jeśli przed praktyką jogi nie zauważyłaś podobnych objawów. Widocznie nadmierny rozwój czakr na tym etapie Tobie nie służy i lepszą drogą będzie stopniowe przyzwyczajanie się do coraz większego odbioru energii.
A teraz technicznie o samej ochronie energetycznej z mojego doświadczenia i punktu widzenia. Przede wszystkim punktem, z którego pragnę zawsze wychodzić, jest jak najlepsze uświadomienie sobie całej sytuacji, czyli: co się właściwie dzieje - zwłaszcza na poziomie energetycznym?
To nie jest takie proste, ale jest w moim przekonaniu najważniejszym krokiem w poradzeniu sobie z dowolną sytuacją, która rzuca nam jakieś wyzwanie. Dzięki takiemu 'konfliktowi' wewnętrznemu (którego zewnętrzna sytuacja jest zaledwie symbolem) następuje rozwój świadomości.
W tym konkretnym przypadku zamiast używać zwyczajowych wyrażeń typu "zaatakował mnie psychicznie", zapytałbym się siebie: co właściwie było przedmiotem ataku? co z kolei stanowiło dla mnie (jako 'ofiary') zagrożenie? czy obawa jest rzeczywiście uzasadniona i co by się mogło właściwie stać, gdybym się nie 'bronił'?
Od tych pytań dochodzimy do dalszych kwestii, jak te wspomniane przez nemomana: czy mam jakąś dziurę w aurze, przez którą dostaje się energia niepożądana? jakie przekonanie się za tą dziurą kryje? gdzie nie ustaliłem pewnych granic i pozwalam innym, by decydowali o moim samopoczuciu? jakie byłoby idealne wyjście z tej sytuacji dla danej mnie?
Ponieważ zauważyłem, że ludzkie społeczeństwo jest bardziej nastawione na kolektywną egzystencję, kwestie, których rozwiązaniem może być (ale nie musi) np. uniezależnienie się od owego społeczeństwa, z reguły sprawiają ludziom większe trudności. Warto pamiętać, że łącząc się z przechodniami energetycznie, i nie będąc tego faktu świadomym, tworzymy połączenia, o których nie mamy pojęcia - uświadomienie sobie tego faktu jest chyba najistotniejszym krokiem.
Myślę, że każdy z was miał wyzwania, które przeszedł z sukcesem, oraz takie, które czekają na kolejny powrót, by ponownie mogliście przystąpić do 'egzaminu'. Zwykle sukcesów nie pamiętamy, bo traktujemy je jako coś oczywistego, jednak z szerszego punktu widzenia to właśnie te teoretycznie nieistotne, małe powodzenia mają ogromne znaczenie przy "bilansie" danego wcielenia i jakości wykorzystanego czasu na Ziemii. Żeby wzmocnić owe pozytywne zdanie o sobie, uważam, że dobrze jest przypomnieć sobie o tych obszarach,w których jesteśmy dobrzy - w ten sposób tworzymy i ulepszamy swoją aurę.
Propo wspomnianych przestępców na wstępie: przechodząc obok ludzi szukających ofiary często wyczuwam promienie od takich osób, które szukają w psychice przechodniów "przyzwolenia" na atak z ich strony. Tym przyzwoleniem jest uczucie strachu - jeśli się boisz, to dla oprawcy jest to dowód, że ma nad Tobą władzę. Nasz brak przyzwolenia na atak utrzymuje takich ludzi z daleka.
Jak widać, o tym, jak będą się układały poszczególne, "drobne" sytuacje w życiu, a w konsekwencji - całe życie - decydują bardzo drobne niuanse w naszej własnej psychice.
Warto tu wspomnieć jeszcze o naturze świata materialnego. Każda zmiana, aby była trwała, potrzebuje czasu na jej wzmocnienie. Jeśli się dobrze wczujecie w swoją energię, a zwłaszcza, gdy pomyślicie o czymś przeciwnym do waszych obecnych przekonań, być może wyczujecie jak silną energię tworzą na planie astralnym wasze obecne przekonania. Zazwyczaj o nich nie myślimy, bo jesteśmy do nich przyzwyczajeni - jednak taka chwila kontrastu może pomóc w pełni uświadomić sobie, że poziom astralny w cale nie jest czymś abstrakcyjnym, ale realnie istniejącą siłą, która wpływa na to, co przyciągamy do siebie.
Podsumowując: uważam, że warto w momencie wyciszenia i kontaktu z szerszą świadomością pracować nad swoją energią, zamiast traktować wyzwania jako walkę z negatywnym, "złym" otoczeniem. Ostatecznie takie sytuacje istnieją w celu wzmocnienia. Do zetknięcia z 'negatywnymi' sytuacjami czy ludźmi lepiej się po prostu przygotować wcześniej poprzez uczciwą pracę (nad sobą), niż pójść na "żywioł", gdzie przy braku wystarczającej świadomości (o który właśnie się owa "walka", czy szansa na rozwój, rozbija) automatycznie zareagujemy tak, jak do tej pory.
Jak mówił Einstein - problem nie może zostać rozwiązany przy takim samym poziomie świadomości, przy jakim powstał.
bart napisał/a:Etap nr 1.
Na post odpowiada F., być może będący pod wpływem nieprzyjemnego bytu astralnego, z zimną oraz lekceważącą krytyką osoby oraz jej sposobu myślenia wytrąca ją z równowagi. Czerpie z tego korzyści, bo czuje się lepszy. Poza tym zasypuje forum demotywującymi postami. Tutaj kończy się zadanie F.
Dokładnie tak było, moim zdaniem. Może poza owym zakończeniem zadania Fate'a
Przy wyrażeniach: "czerpie korzyści", "czuje się lepszy" itd. - warto zapytać, skąd się bierze taka potrzeba.
Ja rolę Fate'a odebrałem jako właśnie czynnik wzmacniający i testujący nasze poglądy i przekonania. Ponieważ przez taki 'tekst pisany' łatwiej poradzić sobie z "intruzem" (o ile tak jest odbierany) niż gdybyśmy mieli stanąć z nim oko w oko (np. przypadek Joanny), jestem zdania, że takie sytuacje wbrew pozorom mogą okazać się bezcenne dla naszego rozwoju - oczywiście, jeśli jesteśmy na takie wyzwanie psychicznie przygotowani.
W przypadku Fate'a, jego ciągłe podważanie zdania innych i wyjaśnienia, które dla większości nie miały sensu, teoretycznie nie powinny zburzyć spokoju (ponieważ prawdopodobnie dla nas Fate nie pisał prawdy) - jeśli było inaczej, "problem" musi leżeć w nas.
bart napisał/a:Etap nr 2.
Wytrącony z równowagi forumowicz nie wie co ma myśleć, być może popełnia błąd i stara się nawiązać dialog. Dostaje kolejną nieprzyjemną odpowiedź. Słabnie energetycznie. Tym samym staje się łatwym kąskiem dla różnego rodzaju dziczy astralnej, być może również dla wampira, który manipuluje F.
To prawda w moim przekonaniu, ale tylko do pewnego stopnia. To, co mi się nasuwa ze spojrzenia jakby z "lotu ptaka" na to wydarzenie, to pytanie: czy powinniśmy unikać trudnych sytuacji?
bart napisał/a:Jeżeli sytuacja powtórzy się kilkukrotnie to złe samopoczucie gotowe. Ja czytając posty F. czułem że organizm przygotowuje się do intensywnej obrony. Opisałem to tak jak czułem, nie jestem specjalistą w tego typu sprawach i chętnie poznam zdanie innych.
Bart, jesteś bardzo spostrzegawczą osobą - zawsze chętnie czytam Twoje spostrzeżenia na forum
Chciałbym się tutaj zastanowić nad następującą kwestią: czy potrzeba obrony nie wiążę się zawsze z poczuciem zagrożenia przez atak z zewnątrz? Stąd może warto zastanowić się, jakie dokładnie aspekty wypowiedzi Fate'a były źródłem naszej obawy?
Myślę, że widać tutaj, iż jednostronna ocena działalności jakiejś "negatywnej" osoby może być krzywdząca - przede wszystkim dla nas. Osobiście jestem przekonany, że każdy z nas w taki czy inny sposób po raz kolejny napotka osobę w jakiś sposób przypominającą Fate'a, by otrzymać kolejną szansę na nowe, lepsze rozwiązanie. Myślę, że kontakt z Fate'm nie był dla nikogo czasem straconym - wręcz na odwrót.