Poniższy sen może zainteresować kilka osób z forum. W każdym razie, przyjemnej lektury.
Wczoraj przed zaśnięciem, zamiast wykonywać - jak zazwyczaj - ćwiczenie połączenia ze słońcem, wpadł mi nagle, spontanicznie pomysł, by tym razem bezpośrednio sięgnąć do jakiejś gwiazdy, bez pośrednictwa naszego słońca. Pomysł właściwie wziął się znikąd; równie impulsywnie, bez przebierania, wybrałem "pierwszą lepszą" gwiazdę, Arkturus.
Nie wiem, na ile miało to wpływ na sen, w każdym razie dzisiejszej nocy był bardzo niestandardowy, a zarazem realistyczny.
Ja i kilka innych osób (na jawie rozpoznałem tylko jedną, kolegę z pracy) znajdowaliśmy się w jakimś typowym, przemysłowym pomieszczeniu, coś jak magazyn supermarketu; jednak jedno z wejść stanowiło jakby bramę do innego "świata" - zza wejścia biło bardzo jaskrawe światło.
Z owego przejścia skorzystała pewna istota, którą ludzie nazywali jednym z bogów (nie wiem dlaczego; sam owej istoty za boga nie uważałem, gdyż w ogóle nie uznaję bogów). Wyglądem przypominała bogów egipskich, z głową bądź maską ptaka i pół-nagim torsem ludzkim. Bardziej jednak uwagę zwracała jego aura - która silnie promieniowała na otoczenie niczym słońce, rozsiewając stale wokół pozytywna energię (tak, jakby posiadała jej nieskończone pokłady). Istota była rzeczywiście majestatyczna jak starożytni bogowie, ale przy tym przyjazna; traktowała nas jak dobrze znanych, mniej zaawansowanych przyjaciół - w tym zdecydowanie nie przypominała żadnego boga. Zarazem była niezwykle przenikliwa, pełna mocy i doświadczenia: swoim światłem (energią) rozjaśniała wszystko - wszystkie myśli ludzi, każdą niejasność, niczym nie dała się zwieść.
Odezwała się do mojego kolegi: "Powiedz im, czym się różni ludzkie pożywienie od boskiego". Bardzo zaciekawiła mnie ta kwestia; osobiście nie znałem tej istoty i z niecierpliwością czekałem na odpowiedź. Jednak kolega nie chciał odpowiadać na pytanie - jakby wstydził się, że mimo swojej wiedzy, postępował niewłaściwie. Koniecznie jednak chciałem się dowiedzieć i dopytywałem się go: "no powiedz czym się różni", ale nic z tego - odwrócił się do nas plecami i nie zamierzał nic powiedzieć.
Na szczęście ta istota odpowiedziała, bez choćby śladu zdziwienia zachowaniem znajomego: "Ludzka żywność to struktura chemiczna, która przez ich twórców jest dobrze znana, stosowana i przez nich neutralizowana".
(Jego przekaz miał dwa poziomy: jeden słowny, a drugi telepatyczny - ten drugi był przekazywany za pomocą ww. jasnych promieni jego aury; będąc w ich obrębie, wszystko stawało się jasne i oczywiste - słowa były zaledwie krótkim ujęciem tych idei, które za pomocą energii, obrazów i telepatycznego zobrazowania oraz wyjaśnień w ułamkach sekundy potrafiły przekazać dużą ilość różnego rodzaju informacji na różnych poziomach. Dlatego powyższe akurat słowa nic nie znaczą w porównaniu do całości przekazu.
W tym przypadku telepatyczny przekaz mówił o neutralizowaniu jako cichym działaniu producentów żywności, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z negatywnego oddziaływania chemii, którą produkują, i mieli wiedzę na temat tego, w jaki sposób niwelować jej skutki na sobie; nie informują jednak klientów o tym. Za jaskrawy przykład telepatycznie został przedstawiony rafinowany cukier, który mogłem obserwować od środka organizmu, jak bardzo negatywnie oddziaływał na ciało).
Istota kontynuowała:
"Czy zauważyliście, że ludzie się coraz szybciej starzeją? Myślę, że łatwo się domyślić, dlaczego. Co z tego, że wasza medycyna wydłuża życie ciałom, skoro są to w rzeczywistości wraki tych ciał?
Pożywienie, które większość ludzi pochłania, tak naprawdę ma odwrotny skutek: niszczy organizm, a nie podtrzymuje go. Jeśli zbadalibyście ich wpływ od strony energetycznej oraz w jaki sposób angażują siły całego organizmu do ich przetrawienia, nie mielibyście wątpliwości, że tak jest. Spróbujcie. Energia z całego ciała jest zabierana, by utworzyć takie substancje, dzięki którym organizm może pozbyć się tego balastu. A co się stanie, jeśli będziecie dalej obciążać swój układ pokarmowy kolejnymi balastami, kolejną chemią, która w żaden sposób nie jest neutralizowana potrzebnymi substancjami...?
To jest jednak wasz wybór. Sami skazujecie się na banicję."
(Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem telepatyczne wyjaśnienie słowa "banicja" - w każdym razie ujrzałem ludzi jako cywilizację traktowaną jako odseparowaną do czasu, kiedy spełni jakieś warunki, być może chodzi o dojrzałość, jednak nie chciałbym zgadywać.)
"W takim razie czym jest pożywienie boskie?" - zapytałem.
"Myślę, że po tym, co powiedziałem, już jasne staje się to, co uważam za pożywienie boskie. To pożywienie jest dostępne dla każdego - ale ludzie wszystko robią, by z niego nie korzystać. Cały wszechświat pulsuje energią, która dociera wszędzie, odżywia wszystkie ciała na Ziemi; wasze słońce jest wspaniałym przykładem tej nigdy niekończącej się energii, z której możecie korzystać, jeśli tylko zechcecie.
Wasza Ziemia cały czas korzysta z tej energii; jest nią cała wypełniona. Nie musicie zatem nawet sięgać do kosmosu - wystarczy połączyć się energetycznie z Ziemią; być jej sojusznikiem, a nie przeciwnikiem. A ludzie wszystko robią, by powodować chaos energetyczny."
(Widziałem tu Ziemię jako kulę energii, którą miliony ludzi, szczególnie w dużych skupiskach miejskich, takich jak Nowy Jork, bardzo zakłócali; ludzie zresztą powodowali nie tylko chaos na krańcach aury Ziemi - dla której jednak było to zaledwie poczuciem braku komfortu - ale przede wszystkim swoją nawzajem, nie współpracując ze sobą, a wręcz przeciwnie).
"Pamiętacie, co się stało z wieżą Babel? Ludzie chcieli jak najbardziej oderwać się od Ziemii, by sięgnąć "nieba". Obecnie też to robicie - a im wyższy budynek, tym jest źródłem większej dumy. Ale w ten sposób odcinacie się od źródła życia.
Skoro razem z planetą jedziecie na tym samym wózku, nie lepiej jest korzystać z tej energii, której potęga jest szczególnie wyczuwana na biegunach? Pamiętajcie, że Ziemia automatycznie reaguje na każdą energetyczną dysharmonię - i czasami objawia się to również w postaci zaburzeń fizycznych. Tych, którzy nie harmonizują z nią, postrzega tak, jak wy postrzegacie komary - czyli jako natrętne pasożyty, których pragnie się pozbyć, bo nie tylko nie pomagają, a przeszkadzają.
Jeśli chcecie się odżywiać światłem, musicie najpierw postawić pierwszy krok. Zwróćcie uwagę na energię, a wszystko stanie się oczywiste. Bez pierwszego kroku nigdzie nie dotrzecie.
Pokarm boski to owa boska energia, przenikająca cały wszechświat, którą Ziemia, na swoim poziomie zaawansowana, również jest wypełniona. Zamiast myśleć o niebie, proponuję najpierw ustanowić dobre relacje energetyczne z waszą planetą, a poczujecie silny przypływ sił życiowych do własnego życia. Życzę wam powodzenia." I na tym zakończył, znikając za ową "bramą".
PS Cytaty z pamięci - mniej-więcej w takim brzmieniu. Większość kluczowych słów chyba odtworzyłem dokładnie tak, jak to mówiła - gdyż mówiła wszystko z taką mocą, że łatwo zapadały w pamięć.