Odp: Religia - co sądzimy na jej temat
Dla mnie nie ma boga. Jest tylko przyczyna.
Forum czytelników książki "Wszystko jest wibracją"
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Religia - co sądzimy na jej temat
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Dla mnie nie ma boga. Jest tylko przyczyna.
...mówisz o "karzdym bogu o którym słyszeliśmy", myślę że masz na myśli boga objawianego poprzez religię. Tak tutaj "każdy bóg został stworzony przez człowieka". Istnieje jednak siła która nie została "stworzona" przez człowieka. Jest to siła która stworzyła życie oraz człowieka. Pozdrawiam.
Mam na myśli każdego Boga opisywanego ludzkim słowem i myślą. Każdy co do jednego został stworzony przez człowieka jako pewna koncepcja. Oczywiście te religijne są najbardziej groteskowe, ale również te pozostałe "hardcorowe" i "outsiderskie" nie mówią nam nic o prawdzie, czyli o stanie faktycznym, bo nadal są to tylko nasze ograniczone wyobrażenia, nawet jeśli dają więcej swobody i są "lżejsze". Wszystko zamyka się w ciasnych ramach naszych możliwości wyobrażania sobie, więc wszystko jest jakimś wyprodukowanym skrawkiem całości, która może być zupełnie inna niż w... rzeczywistości (a co to jest rzeczywistość?)
dla mnie natomiast jest jakaś siła moc potęga.. potężna miłośc i światłość a ta miłość jest bardzo przytłaczająca czułam ogrom tego to coś jst bardzo dobre nie potrafie tego nazwac.. w kazdym razie wiem że napewno coś jest bo miałam stycznośc i wydaje mi sie że to było to
Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony, kiedy czytam/czytałem "Wszystko jest wibracją". Jeszcze raz napiszę (nigdy za dużo), że książka robi bardzo pozytywne wrażenie. Co mnie zaskoczyło, to fakt, iż poglądy Hejala w wielu kwestiach w jakiś sposób pokrywają się z tym, o czym sam myślałem. Dotyczy to wielu tematów, np. podejścia do "sądów", innych istot/ras czy właśnie sensu istnienia religii. Są pewne szczegóły, dla których wolałbym znaleźć alternatywę (np. Hejal uznał za nieetyczne "dezintegrowanie" duszy oraz wymazywanie pamięci - całkowicie się tu zgadzam i osobiście chętnie pracowałbym nad znalezieniem innego rozwiązania). Ale generalnie - jestem pod wrażeniem.
Religie mają pewne jasne punkty. Czasem jako dziecko (a nie umiałem jeszcze czytać) chodziłem do kościoła i oglądałem np. witraże z wyobrażeniami tzw. królestwa niebieskiego. Co prawda skądś wiedziałem, że nie można ich traktować dosłownie, jednak poczucie "dotykania" czegoś, co posiada bardzo wysoką wibrację, było wówczas niemal namacalne.
Dziwna sprawa, czyż nie? Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę wiele "katastrof", jakie miały miejsce na Ziemi z powodu religii.
Dla mnie osobiście religia to podejście, które pomija cały ścisły, naukowy miszmasz i pozwala na bezpośrednie sięgnięcie (doświadczenie) wyższych poziomów. Często wyrażenia "święty" i "świecki" przeciwstawia się sobie jako przeciwieństwa, i w wielu przypadkach faktycznie podejście prezentowane przez oba jest dokładnie odwrotne.
W praktyce w religii jednak zwykle występują wyobrażenia, które mogą zarówo popchnąć wyznawców w jakimś kierunku, który w mniejszym lub wiekszym stopniu wpłynie na ich rozwój, ale równie dobrze mogą przez wieki ograniczać sposób myślenia.
Nauka natomiast często budzi negatywne uczucia u wielu ludzi ze względu na swoją bezbarwność, nieatrakcyjność i wymagania. Co więcej, nauka także wymaga pewnych założeń (tzw. aksjomatów), które mogą ograniczać sposób myślenia jeszcze bardziej niż religie, bo uznaje się je za w jakiś sposób uzasadnione.
Jak znaleźc wyjście z takiego dylematu?
Na razie zostawiam pytanie bez odpowiedzi. Innym razem napiszę o swoich wyobrażeniach świata, który by (zgodnie z moim odczuciem) miał być bardziej idealny. A przynajmniej tak bym chciał
"Co więcej, nauka także wymaga pewnych założeń (tzw. aksjomatów), które mogą ograniczać sposób myślenia jeszcze bardziej niż religie, bo uznaje się je za w jakiś sposób uzasadnione."
Może wymagać, ale nie musi, zależy jakie podejście do nauki i jak się ją definiuje. Jeśli nauka jest czystą nieskażoną założeniami obserwacją, wtedy nie ogranicza. I nadal jest to nauka, mimo, że nie mieści się w jakichś ustalonych ramach formalnych.
Aksjomaty wynikają tylko z ludzkiej niecierpliwości i chęci poczucia, że się już do czegoś kompletnego doszło (a także z prymitywnej chęci dominacji). Tymczasem nauka to nieustanny proces trwający znacznie dłużej niż ludzkie życie i żadne normy nie są w stanie tego objąć, bo gama doświadczeń naukowych jest niepoliczalnie szeroka i długa.
Tak to właśnie jak piszesz Raptor chęć dominacji a moim zdaniem również "obrony" zasiedlonego terytorium tworzą fałszywe oblicze nauki. Nieustający proces to ewolucja. Człowiekowi jednak trudno zaakceptować taki stan rzeczy. Najchętniej "zaszyłby się" w błogiej stagnacji z poczuciem samouwielbienia. Jednak nie o samouwielbienie przecież idzie ale o tę czystą obserwację. Tutaj potrzebne jest nowe podejście do nauki, które będzie choć trochę poza ludzkim ego. Być może "wypracujemy" też inne narzędzia poznania niż umysł. Jesli nie, ważne żeby był otwarty.
Zgadzam się również z Danielem. Religia jest potrzebna tym którzy nie przerobili jeszcze tej lekcji.
"Każdemu zgodnie z jego wiarą - powiedział – każdemu zgodnie z jego potrzebami. Dostojeństwo obrzędów religijnych jest pociechą dla wielu. Nie powinniśmy potępiać tych, którzy nie przebyli jeszcze wystarczająco długiej Drogi i nie potrafią stać bez kul."
T.Lobsang Rampa Jaskinia Starożytnych
"Religia jest potrzebna tym którzy nie przerobili jeszcze tej lekcji."
Hmm, a może odwrotnie? Ci którzy nie przerobili jeszcze tej lekcji są potrzebni religii Gdyby religii nie było, to nikt by jej nie potrzebował tak bardzo
Nie wiadomo jakby się bez kultów i władzy religijnej potoczyła historia. Może nie byłoby lunatyków, albo miast
Ano właśnie - zależy jak zdefiniować naukę i jakie podejście mają ludzie (czy inne istoty).
Z tym, że nawet przy całkowitej obiektywności, mogą oni po prostu pewnych informacji nie odbierać (nie mieć tak czystych "receptorów") i nawet najlepsze metody nie wykryją czegoś, co jest poza zasięgiem.
Mam tu na myśli nie tylko tak odległe pojęcia jak Bóg, ale wiele innych. Na razie nasi naukowcy przyznają, że zakres tego, co dostrzegamy (dokładniej: zakres światła widzialnego), jest zaledwie ułamkiem tego, co w rzeczywistości istnieje.
Po za tym zauważcie, że na naszym poziomie istnienia są takie pojęcia jak religia i nauka. Ale może kiedyś (w "wyższej" rzeczywistości) nadejść moment, kiedy i one staną się już zbędnymi, nieadekwatnymi pojęciami.
....
Po za tym zauważcie, że na naszym poziomie istnienia są takie pojęcia jak religia i nauka. Ale może kiedyś (w "wyższej" rzeczywistości) nadejść moment, kiedy i one staną się już zbędnymi, nieadekwatnymi pojęciami.
Mam nieodparte wrażenie, że są nieadekwatne już teraz. Jedno wypacza zrozumienie wszechprzenikającej energii, drugie - udaje, że energia ta nie istnieje. Więc w ten sposób współczesny człowiek nie jest w stanie zrozumieć swojej naturalnej pozycji Jedności, co blokuje/spowalnia jego postęp.
Dla mnie osobiście ciekawe samo w sobie jest to, jak różnie ludzie podchodzą do wspomnianej przez Ciebie sprzeczności. Część np. fizyków mówi, że nie należy mieszać religii z nauką i oba traktują poważnie i na równi. Są jednak tacy, którym nauka zastąpiła religię - na zasadzie: dopóki nauka nie uzna czegoś, nie ma dowodu - a także powodu - by coś uznać za rzeczywiste. Trzecia grupa to naukowcy, którzy szukają powiązań między tym, co mierzalne, a tym, co jest niewytłumaczalne w sposób naukowy. To ostatnie - przynajmniej oficjalnie w chwili obecnej.
Stawiam na tę trzecią grupę homogenicznie traktującą otoczenie wokół nas
Fanatyzm na żadnym obszarze nie jest polecany. Wszystko jedno czy ktoś jest fanatycznym naukowcem, religionistą czy fanatycznym ateistą.
Stawiam na tę trzecią grupę homogenicznie traktującą otoczenie wokół nas
Też tak sobie czasem myślę, ale jak zaczynam rozważać jakie kosmiczne przekręty można robić po połączeniu nauki i religii, to zaczynam wątpić w sensowność takiej jednomyślności
przekręt + przekręt = megaprzekręt
Mam jednak nadzieję, że wraz z wiedzą rośnie i etyka.
A jednak są na tym świecie ludzie dysponujący ogromną wiedzą i nie tylko się nią nie dzielą z innymi, nie wdrażają jej w celu ulepszania egzystencji, ale używają jej do jeszcze większego zniewalania innych. Wiedza może być użyta na wiele sposobów i niekoniecznie musi się wiązać ze wzrostem etyki.
Masz rację - tak faktycznie jest. Wiele z tych osób czerpie przyjemność z takiego kanalizowania wiedzy, sprzedała się i nie posiada szerszej wizji.
Może powinienem zatem napisać nie po prostu o wiedzy, ale Mądrości - tej ponadczasowej i ponadcywilizacyjnej, idącej w parze z etyką.
Witajcie.
Mam do Was takie pytanie:
Jak postrzegacie jakiekolwiek praktyki religijne dowolnej religii?
Chodzi mi o coś takiego, że jak np. słyszycie słowo "modlitwa" albo "rytuał", to co Wam od razu przychodzi na myśl? I jakie macie podejście do tych rzeczy? Dodam, że szczególnie interesują mnie przyczyny Waszego postrzegania.
Pytam, ponieważ niektórzy z Was zapewne kiedyś wyznawali jakąś religię i interesuje mnie, dlaczego ją porzuciliście.
Jak słyszę "modlitwa", przed oczyma zwykle widzę ludzi, którzy upierają się przy swojej wierze, ponieważ "tak ich wychowano" (najczęstszy argument, który od razu zamyka dalszą dyskusję).
Jak słyszę "rytuał", wyraz właściwie współcześnie niemal zapomniany w swoim pierwotnym znaczeniu, myślę o pogańskich (starych, innych niż katolicka) religiach. Znaczenie rytuałów również uległo zapomnieniu.
Naprawdę nigdy nie wyznawałem swojej religii, bo mówiła coś, co było sprzeczne z moimi doświadczeniami jako małe dziecko. Pod byle pretekstem jeszcze w szkole podstawowej przestałem chodzić do kościoła, przy bardzo wyraźnie okazywanym niezadowoleniu rodziców (ale i tak nie chodziłem, bo nie widziałem w tym sensu).
Jakie są Twoje doświadczenia z religią?
Czy dobrze zatem rozumiem, że nigdy nie wnikałeś w sedno wiary katolickiej?
Co to za doświadczenia z dzieciństwa? jeśli wolno mi wiedzieć oczywiście.
Co do moich doświadczeń z religią, to powiem tak: szukam prawdy.
Raczej na odwrót. Ze wszystkimi dyskutowałem. Jednak głównie z rówieśnikami, bo odpowiedzi dorosłych właśnie sprawiały wrażenie bardzo płytkich i nie satysfakcjonowały mnie - z reguły kończyły się stwierdzeniem "bo tak trzeba", "bo ja tak mówię", "bo tak wszyscy robią" itd. itp. etc.
Co do doświadczeń z dziecka, część tylko pamiętam dokładniej - m.in. widziałem poprzednie wcielenie jeszcze zanim chodziłem do szkoły czy kościoła, wiedziałem że żyłem wcześniej jako istota bez ciała materialnego (przed wcieleniem się), czasami "odwiedzały" mnie istoty, które tylko wyczuwałem i widziałem jakby innym zmysłem. Były one jednak bardzo mądre i sprawiały wrażenie, jakby na wszystko miały bardzo głęboką odpowiedź - co byłoby raczej dziwne jak na 3-latka, w dodatku biorąc pod uwagę raczej "płytkich" ludzi dookoła.
Czy fakt, że jakimś dziwnym trafem moje doświadczenia (jak się po latach okazało) pokrywały się z deklaracjami i doświadczeniami wielu innych ludzi, był jedynie przypadkiem? Zawsze jest taka możliwość. Jednak jak pisałem w sąsiednim temacie, dla mnie było to wówczas równie realne, jak świat, który odbieram oczyma. Czy powinienem przekreślić te doświadczenia tylko dlatego, że inni ludzie mówią, że tak powinniśmy zrobić?... A czemu wierzymy swoim fizycznym zmysłom?
Skoro szukasz prawdy, to widocznie nie jesteś do tej pory zadowolony z tego co znalazłeś. Dlaczego?
I do jakich wniosków dochodziłeś wspólnie z rówieśnikami? Czego ciekawego się dowiedziałeś? Myślę, że te odpowiedzi dorosłych były i są nadal tak powszechne, dlatego że większość wyznawców nie przechodzi formacji duchowej - to chyba główna przyczyna.
Twoje doświadczenia wyglądają dość niezwykle. Zastanawiam się zawsze, skąd się biorą takie rzeczy. Masz może jakieś własne wytłumaczenie?
"Skoro szukasz prawdy, to widocznie nie jesteś do tej pory zadowolony z tego co znalazłeś. Dlaczego?"
To nie jest do końca tak. Ale pozwól, że na razie nie będę mówił o tym. Jakoś muszę się bardziej ogarnąć, żeby o tym opowiadać.
I do jakich wniosków dochodziłeś wspólnie z rówieśnikami?
Rówieśnikami były dzieci do 12 roku życia - później, jak pisałem, zostawiłem już kościół na dobre.
Zastanawialiśmy się czemu istnieje tyle różnych religii, czy rzeczywiście trafiliśmy w tą "jedynie prawdziwą", a co jeśli wszystkie religie nie są prawdziwe, skąd pewność że Biblia mówi prawdę i wiele innych. A także wiele nieścisłości z Biblii oraz czy rozumieć ją dosłownie i w którym miejscu, a w którym tylko symbolicznie, czemu Bóg ze Starego Testamentu był taki mściwy, dlaczego Bóg przedstawiał się w liczbie mnogiej jakby chodziło o wiele istot a nie jedną itd. Odpowiedzi, także od księży, były bardzo niespójne (każdy mówił co innego).
Religia to wg. mnie system pewnych form robienia czegoś, co w swojej pierwotnej, uniwersalnej postaci, nie potrzebuje w cale owych zewnętrznych oznak. Jeśli ktoś tego potrzebuje - proszę bardzo, jeśli nie - to chyba nie warto za to zabijać czy prowadzić krucjat lub prześladowań (nie ważne, czy fizycznie, czy społecznie, czy psychicznie).
Twoje doświadczenia wyglądają dość niezwykle. Zastanawiam się zawsze, skąd się biorą takie rzeczy. Masz może jakieś własne wytłumaczenie?
Obiektywnie rzecz biorąc niezwykłe jest tylko to, z czym nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Zakładając, że istnieje inne świadome życie we wszechświecie w dowolnej formie (także takiej, która do istnienia nie potrzebuje tej postaci energii, którą człowiek nazywa "materią"), może ono uznać za niezwykłe nasze codzienne życie - czyż nie?
Żeby odpowiedzieć na Twoje pytanie, musiałbyś je sprecyzować - o jakie dokładnie "rzeczy" pytasz?
To spytam teraz może o coś innego.
Co wiecie o duchowości chrześcijańskiej?
Myślę, że najpierw warto by było zdefiniować te pojęcia - tak, jak je rozumiesz, by uniknąć ewentualnych nieporozumień. Założę, że "chrześcijański" obejmuje wszystkie religie (nie tylko katolicką), która ma jakiś związek z przynajmniej jednym z dwóch testamentów. Co natomiast uważasz za duchowość?
Mam tu na myśli życie duchowe i rzeczywistość nadprzyrodzoną.
No cóż... nadal jeszcze nie w pełni rozumiem co masz na myśli. Co uważasz za życie duchowe? Chodzi o każde życie, które nie posiada manifestacji fizycznej (materialnej)?
Chodzi o doświadczanie rzeczywistości i nawet nie postrzeganie, ale wręcz przyjmowanie jej takiej, jaka jest, czy też po prostu bycie częścią tej rzeczywistości. I nie tyczy to tylko sfery duchowej, bo duchowość tyczy się rzeczywistości, czyli wszystkiego, co istnieje - materii również.
Zaintrygowałeś mnie. Ale oznacza to jednak, że nie wiem, czy dobrze zrozumiałem: czy duchowość zatem to pasywna postawa (sposób myślenia), charakteryzująca się zupełnym brakiem aktywności na wszystkich poziomach istnienia i absolutnym przyjmowaniem wszystkiego co się pojawia, czyli absolutnym brakiem odrzucania i nie podejmowanie decyzji lub podejmowanie zupełnie dowolnych - losowych - decyzji, gdyż każda zawsze i tak jest tą właściwą (gdyż - zgodnie z powyższym - odrzuciliśmy "odrzucenie")?
Jeśli sprawa tak wygląda, to wydaje mi się, że nigdy nie miałeś do czynienia z duchowością chrześcijańską. W przeciwnym razie wiedziałbyś od razu, o co chodzi. Chyba, że się mylę.
Duchowość sama w sobie to nazwa dziedziny dotyczącej życia wewnętrznego. Nie napisałem, że duchowość to postawa. Ale dotyczy postaw. Mój poprzedni post tutaj już był w sumie zagłębieniem się w tematykę, był próbą bardzo krótkiego określenia obiektu badań.
Jako że nie wyraziłem się dobrze, to zapytam inaczej: Co myślicie o życiu wewnętrznym wyznawców jakiejś religii?
Pytam w odniesieniu do postrzegania religijności jako zwykłych, płytkich, wyuczonych, nieuzasadnionych i tylko zewnętrznych praktyk.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Religia - co sądzimy na jej temat