1 Ostatnio edytowany przez dave.b (2017-11-14 18:38:51)

Temat: Pytanie + Moja historia

Witam, mam pewne pytanie.  Ale zanim do tego przejdę wyjaśnię wam kim jestem i opowiem wam swoją historie.

Wraz z moim bliźniaczym płomieniem przybyliśmy na tą planete jako kryształowe dzieci. Podjęliśmy się misji pomocy ludzkości. Polega ano na zwiększaniu wibracji, wprowadzaniu nowych wzorców oraz oczyszczaniu Ziemi z negatywnych energii. Nie wszystko jednak wypaliło, ponieważ siły ciemności kontrolujące tą planete wykryły nas już na samym początku, nie pozwalając nam na rozwój i odkrywanie tego kim naprawdę jesteśmy.

Od najmłodszych lat czułem że tutaj nie pasuje. Już jako dziecko miałem wspomnienia z poprzednich wcieleń. Moi ziemscy rodzice nie poradzili sobie z wychowaniem starseed. Byłem nieustannie obwiniany za swoją inność. Krytykowano mnie za to jak podchodzę do pewnych spraw. Czułem się porzucony.
W wieku nastoletnim pojawiło się technikum, pierwsze spotkanie mojej bliźniaczej duszy. Od samego poczatku ta relacja wydawała się dziwna. Za kazdym razem gdy chciałem ją poznać pojawiały się jakieś problemy. Oboje wiedzieliśmy ze łączy nas coś szczególnego. Za każdym razem gdy nasze spojrzenia spotykały się czas stawał w miejscu. Pomimo tego ona cały czas uciekała. W tamtym czasie zacząłem sie interesować duchowością. "Ciemniakom" się to nie spodobało, bo w tym samym momencie pojawiły się u mnie fobie i lęki społeczne. Każdego dnia byłem atakowany, moja energia uciekała z ciała w bardzo szybkim tempie. Czułem się jakbym za chwile miał umrzeć. Nie potrafiłem się bronić i pozostawałem bazradny. Fobie przejęły kontrolę nad moim życiem. W końcu ukończyłem szkołę. Nie poznałem swojej twinki. Pisałem do niej i utrzymywałem z nią kontakt ale wciąż nie potrafi zaakceptować tego kim jest. Wkońcu wyszła za mąż, a dla mnie był to kolejny cios. Niedługo potem miałem odcięcie od duszy. Kazdego dnia czułem sie jak robot. Bez żadnych uczuć, emocji, kompletnie nic. Następnie pojawiły się jakieś problemy z moją aurą. W momencie gdy wchodzę do nowego otoczenia, cała negatywna energia jest kierowana w moim kierunku. Jestem żywą tarczą.

W tym momencie powinienem zakończyć ten wpis. Ciemniaki wykonały swoje zadanie. Mam 20 lat i cały bagaż fobii w zanadrzu. Jestem odcięty od twina i każdego dnia tęsknie.

Chcę opuścić tą planete, przynajmniej na jakiś czas. Jest jakiś sposób na to? Czy jedynym rozwiązaniem jest samobójstwo? Zostałem sam i nie widzę dalszych perspektyw.  Ta planeta mnie zniszczyła

2

Odp: Pytanie + Moja historia

Nadal nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie. Samobójstwo to jedna z wielu opcji. Moje pytanie brzmiało czy jest jakiś sposób na opuszczenie tej planety NA JAKIŚ CZAS. Nie mówię tutaj o całkowitym opuszczeniu tego miejsca,a o mozliwości wyleczenia i powrócenia tutaj. Prosiłem o kontakt pozytywne rasy ale zostałem całkowicie zlany. Jestem wyczerpany fizycznie i psychicznie. Jestem na skraju wytrzymałości. Moje zycie tutaj to piekło. Dlatego ponawiam pytanie. Teraz troszeczkę inaczej. Czy znacie jakieś sposoby na skontaktowanie się z pozytywnymi obcymi? Jestem sam, proszę o jakąkolwiek pomoc.

3

Odp: Pytanie + Moja historia

Mhm, nie wiem co ci odpowiedzieć na twoje pytanie...
Po prostu nie wiem. Ale czegoś tu nie rozumiem. Chcesz mi powiedzieć że ta osoba wyszła za mąż mając około 20 lat? Po za tym problem może nie leży w planecie tylko w tobie? Sami kształtujemy swoją rzeczywistość. Boisz się, zgubiłeś swoje wewnętrzne światło. Wydaje mi się że to dlatego tak ciągle obrywasz...
Choć w sumie co ja wiem...

4

Odp: Pytanie + Moja historia

Ziemia to ciężka planeta. Tylko zniewoleni albo największe koksy w tym uniwersum postanawiają się urodzić na tej planecie. Tak więc co się przejmujesz. Pomyśl i ile masz w sobie siły i odwagi. Jakim jesteś kozakiem. Byłem świadom zagrożeń. Najwyraźniej stwierdziłeś że dasz radę pokonać przeciwności. Nie liczy się to jak zaczyna się toja historia, liczy się to jak się kończy - cytat z Kung Fu Pandy wink
Spójrz na buddę. Przez około 30 lat żył w iluzji. Podniósł się i zwyciężył.

5

Odp: Pytanie + Moja historia

A i jeszcze coś... Prawdopodobnie jeśli popełnisz samobójstwo to utkniesz na tej planecie ponieważ może zadziałać prawo karmy. Zmusi cię ono do powrotu na Ziemię i ponownych narodzin żebyś naprawił swój błąd jakim było samobójstwo.

6 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2017-11-22 13:34:48)

Odp: Pytanie + Moja historia

A ja wiem co odpowiedzieć. Zacznij wzmacniać swoją aurę poprzez ćwiczenia fizyczne i głodówki. Znajdź sobie twórcze hobby, które zajmie większość Twego czasu. I naucz się być niewidzialnym dla energii agregorów, które Cię atakują. Po prosu olewaj je emocjonalnie.

[url]https://www.youtube.com/watch?v=TBvF6r6DOvc[/url]
[url]https://www.youtube.com/watch?v=qV6PjN55Lb4[/url]

Jak byłam w Twoim wieku miałam podobnie. Samobójstwo to nie rozwiązanie, będziesz powtarzał te same sytuacje w następnym wcieleniu. Jeśli tu jesteś, to masz zadanie do wykonania. Jak się zupełnie rozkleisz to nic nie zrobisz. Twoją drugą połówkę zostaw, jeśli jest wam pisane być razem to będziecie, jeśli nie to jest wiele innych ciekawszych opcji. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz i trzeba je zostawić swojemu biegowi.

Ogólnie więcej optymizmu i wiary w siebie, to co Cię spotyka jest dla Twojego dobra, szybciej się rozwiniesz niż inni, a że czasami boli, taka jest cena jaką trzeba zapłacić. Ja uważam że warto. Z perspektywy czasu takie doświadczenia wyglądają zupełnie inaczej... Pozdrawiam.

A i jeszcze jedno. Jedyną osobą, która może Ci najlepiej pomóc jesteś TY SAM. Nie szukaj pomocy u obcych, oni mają i tak dużo na głowie.

A to coś co nawiązuje trochę do Twojej sytuacji:
[url]https://www.cda.pl/video/8929502[/url]

7

Odp: Pytanie + Moja historia

Trochę nie rozumiem Małgosiu jak głodówka ma pomóc. Znaczy domyślam się jak może pomóc ale czy możesz rozwinąć ten wątek?

8 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2017-11-23 00:26:51)

Odp: Pytanie + Moja historia

Głodówka porządkuje energię w organizmie, wycisza emocje i pozwala nabrać dystansu do rzeczywistości. Buddyści i taoiści stosują ją jako stały element praktyki. To samo dają ćwiczenia TaiChi -powolne ruchy wykonywane w długich sekwencjach wzmacniają narządy wewnętrzne i uspokajają organizm. Po dwugodzinnym treningu wyczuwa się mrowienie w dłoniach, poprawia się elastyczność w stawach. Doskonale też działa na psychikę, wraca optymizm i chęć do życia.

Tego właśnie potrzeba człowiekowi o nicku dave.b -może sam sobie pomóc, ale musi się zmusić do działania i powalczyć z apatią. Nikt inny tego za niego nie zrobi. Każdy powinien umieć sobie pomóc sam i radzić z wszechogarniającym stresem.

Zdaję sobie sprawę że poruszam dość kontrowersyjny temat, ale ja to stosuję w praktyce z dość pozytywnym skutkiem od wielu lat. To co napisałam to tylko wierzchołek góry lodowej, diabeł tkwi w szczegółach, które są bardzo ważne i istotne.

A teraz coś na poprawę nastroju:

[url]https://www.youtube.com/watch?v=7f0jlKqd0qM[/url]

[url]https://www.youtube.com/watch?v=0PGwbc_qth0[/url]

I coś dla kosmitów:
[url]https://www.youtube.com/watch?v=GceX4WRjNIo[/url]
[url]https://www.youtube.com/watch?v=Yt20uO4cFYs[/url]

9

Odp: Pytanie + Moja historia

dave.b napisał/a:

Od najmłodszych lat czułem że tutaj nie pasuje. Już jako dziecko miałem wspomnienia z poprzednich wcieleń. Moi ziemscy rodzice nie poradzili sobie z wychowaniem starseed. Byłem nieustannie obwiniany za swoją inność. Krytykowano mnie za to jak podchodzę do pewnych spraw.
(...) W tamtym czasie zacząłem sie interesować duchowością. "Ciemniakom" się to nie spodobało, bo w tym samym momencie pojawiły się u mnie fobie i lęki społeczne. Każdego dnia byłem atakowany, moja energia uciekała z ciała w bardzo szybkim tempie. (...) Następnie pojawiły się jakieś problemy z moją aurą. W momencie gdy wchodzę do nowego otoczenia, cała negatywna energia jest kierowana w moim kierunku. Jestem żywą tarczą.

Witaj Dave. Dzięki za opowiedzenie własnej historii. Jednak wbrew pozorom jest to norma u tzw. starseeds czy podobnych osób, a nie wyjątek. Wiele, a podejrzewam że większość osób z tego forum, miało podobne doświadczenia, włączając mnie.

Napiszę może o swoim punkcie widzenia. Bo wydaje mi się, że jednym z największych iluzji tego świata jest dualistyczne (niekoniecznie świadome) przekonanie, że istnieją wyłącznie problemy (negatywy) i pożądane efekty (pozytywy), oraz że te pierwsze trzeba szybko wyeliminować, czyli zastosować tzw. quick fix, oraz koncentrować się na "konsumowaniu" tych drugich.

Dlatego mamy cały wielki, międzynarodowy biznes oparty na tego typu iluzji. Mówi ona, że wszelkie problemy: zatrucie środowiska, zatrucie organizmu, zatrucie psychiki, zatrucie aury itd. (czym dalej, tym lepiej, abyś jak najmniej o temacie wiedział i jak najmniej się tym interesował), są jakimiś "przypadkowymi" negatywami, które ci się przytrafiły. "Trzeba" więc je jak najszybciej wyeliminować. A owo "wyeliminowanie" polega często głównie na odwróceniu uwagi.

Z takiego punktu widzenia, wg. mnie warto zrozumieć, że zawsze będą jakieś przeszkody i wyzwania, a wraz z nimi negatywne odczucia w przypadku porażek. Jeśli nie byłoby zanieczyszczenia środowiska, zaraz pojawiłby się jakiś inny problem czekający na rozwiązanie - podjęcie jakiejś decyzji. Podstawowym problemem większości ludzkości jest przebudzenie się, jak sądzę.

Tzw. starseeds, używając terminu który podałeś, mają nieco inne wyzwania niż reszta ludzkości, na które nie istnieją szablonowe rozwiązania (jak dla większości "zwykłych" ludzi). Wydaje mi się, że tacy ludzie (lub wcielone dusze, jeśli wolisz) muszą podnieść poziom i zakres swoich umiejętności tak, by radzić sobie w trudnych warunkach.

Bo wszystko jest świetnie, kiedy np. jesteś wyłącznie wśród istot pełnych sympatii i zrozumienia dla tego, kim jesteś. W takim przypadku aura nie jest nastawiona na negatywne wpływy, telepatyczny kontakt naturalnie się rozwija, są to warunki sprzyjające kolektywnej postawie względem innych.

Jest tu jednak pewna pułapka: w pewnym momencie rozwój staje się jednostronny, a następnie taka rasa popada w stagnację i regres. Owa sielanka okazuje się często pułapką ewolucyjną. Bez prawdziwych wyzwań nie ma rozwoju. Osobną sprawą jest, czy te wyzwania muszą mieć negatywny charakter.

Z moich obserwacji, typowym problemem starseeds są ich zdolności telepatyczne. Ludzkość nie rozwinęła takich możliwości w zbyt wielkim stopniu, i jak sam zauważyłeś, istnieją programy, które mają odciągać ludzi od choćby rozpoczęcia rozwoju w tym kierunku, tj. rozwoju telepatii. Zostaje im zaszczepiony podświadomy lęk przed tego typu zdolnościami - jest to mur, który ma ich - skutecznie, jak widać - blokować przed tym kierunkiem rozwoju.

Stąd, jak podejrzewam, wynika naturalna skłonność ludzi do wysyłania (ang. channeling) energii negatywnej w kierunku takich osób z rozwiniętymi zdolnościami telepatycznymi - a mówiąc ogólniej, reagowania lękiem i agresją na wszystko, co burzy ich spokój. (Inną sprawą są problemy psychiczne i alienacja społeczeństwa w dzisiejszych czasach). Sam nieustannie spotykam się z tego typu reakcjami. Ludzie są przekonani o prywatności własnych myśli - a co się dzieje, gdy pojawia się ktoś taki, jak Ty, który dostrzega to, kim naprawdę ludzie są? Podczas gdy żyjemy w społeczeństwie ceniące sobie powierzchowność, manipulację i kłamstwo, które dba przede wszystkim o zewnętrzny wizerunek, a własną tożsamość próbuje usilnie ukrywać. W takim wypadku poczucie instynktownego (nieuświadomionego) zagrożenia przy spotkaniu ze starseeds czy innych rozwiniętych istot jest zrozumiałe.

Bo, wg. mnie, problem z "obcymi w ludzkiej skórze" jest taki, że przychodzą z już rozwiniętą zdolnością telepatii. Wyzwanie polega m.in. na tym, że aby ją skutecznie wykorzystywać, musi on znaleźć właściwą konfigurację połączenia z ludzkim mózgiem. A także umiejętności wykorzystywania swojej podwyższonej wrażliwości nie tylko w harmonijnych warunkach, ale także nieharmonijnych - takich jak na Ziemi.

Z takiego punktu widzenia, opuszczanie Ziemi i powrót do doskonałych relacji energetyczno-telepatycznych może okazać się zwyczajną ucieczką przed... wyzwaniami.

PS Dlatego mam obawę, że opuszczenie planety z powodu strachu może być tym, co paradoksalnie trzyma Cię tutaj. Nie wiem, czy zostałeś "zlany", czy też może otrzymałeś pomoc, ale w niebezpośredni sposób, jednak może nie dostrzegłeś tego? Z moich obserwacji wynika, że ci starseeds, którzy oczekiwali czegoś w rodzaju cudu, np. zesłania spodku UFO, by odebrać ich, przecież dobrych, z owej "złej" planety, tylko spotkało rozczarowanie.

10

Odp: Pytanie + Moja historia

Łohoho, takiego odzewu się nie spodziewałem. Dzięki wszystkim za wasze odpowiedzi. Sytuacja się ustabilizowała, gdy to pisałem miałem już dosyć wszystkiego, teraz jest inaczej - lepiej. Otrzymuje dużo energii miłości od mojej Twinki, nakierowałem ją troche na te "wlasciwe" tory i wydaje mi sie ze już zaczyna rozumieć o co w tym wszystkim chodzi, w naszej misji.

@ka-nu - tak niestety w wieku 20 lat wyszła za mąż.. Wkurzało mnie jej zachowanie, to ze stara sie tak bardzo upodabniac do ludzi.. Jestesmy tacy sami ale jednak cos mi podpowiada, ze w zachowaniu i sposobie bycia dzielą nas morza i oceany.. Ja spokojny, ułozony chlopak (ja tak to widze big_smile),a ona latała za chlopakami jak rażona prądem .. Wpadłem troche tez w pewnego rodzaju pułapkę. Od zawsze wierzyłem, ze gdzies tutaj jest ta moja jedyna dziewczyna.. Ano jest, ale czekajac na nią zniszczyłem sobie sporą część młodości. Moglem wchodzic w zwiazki, uczyc swoje partnerki, przy tym juz dawno bym wykonywał swoje zadanie.. A na tej planecie zostałem umieszczony podstepem, ze tak to ujme. Dzialalem pod wplywem emocji schodzac tutaj, ale nie poddam się tak łatwo. Nie wiem ktore to wcielenia na Ziemi, wciaz pracuje nad tym..  Bedzie dobrze, widze przyszłosc takze samobojstwo odpada.

@malgosia.wl - kiedys duzo cwiczylem fizycznie, moje samopoczucie było wtedy naprawde fajne. Było to przed tym jak zostałem złamany. Obecnie  wracam powoli do siebie po odcieciu od duszy, jest lepiej. Teraz duzo medytuje i staram sie zwiekszac swoje wibracje najlepiej jak to tylko mozliwe.  Pracuje z przewodnikami i moimi mistrzami. Wszystko sie zmienia.

@waclawm - wiedza jeszcze nie na moim poziomie big_smile Zreszta na pw sobie juz sporo objasnilismy smile

@Antares -  schodząc tutaj zdawałem sobie sprawe z tego, że lekko nie bedzie.. Jednak tego uzbierało się tak dużo, tych wszystkich problemów, ataków, że w pewnym momencie myslałem zeby stad jak najszybciej uciec. Ja nie potrafię być taki jak ludzie na tej planecie. W jednej chwili rozmawiasz z nimi, wszystko jest fajnie, a za chwile słyszysz plotki i fałszywe informacje na swój temat.. Dla mnie jest to dziwne.. Nie rozumiem tego zachowania.. Przez takie chore akcje zostałem sam. Wolę spędzac czas samemu ze sobą niz sluchac jaki to nie jestem..  Zdaje sobie sprawe z tego ze zawsze będą jakies wyzwania, jednak aby sie ich podejmowac potrzeba wiedzy a jeszcze jakis czas temu nie wiedziałem kompletnie niczego. Zostaje tutaj, nigdzie się nie ruszam - mam misje którą musze wykonać wraz z moją Twinką. Zrozumiałem równiez ze nie moge liczyc na pomoc moich braci, bo mam to zapisane w kontrakcie, az do momentu przebudzenia planety.
Pozdrawiam.

11 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2017-11-23 16:55:33)

Odp: Pytanie + Moja historia

Cieszę się że wróciłeś do pionu i zaczynasz gadać jak facet. Pamiętaj że nigdy nie jesteś sam. Z każdej sytuacji jest wyjście, trzeba tylko poszukać. Jeśli czujesz się wyalienowany, to dobrze trafiłeś. Tu wszyscy są wyalienowani. Tu nikt się z Ciebie nie będzie śmiał i zawsze się znajdzie ktoś, kto cię wysłucha. Pozdrowienia...

12

Odp: Pytanie + Moja historia

Miło słyszeć, że wychodzisz na prostą. Aczkolwiek wyzwania się pojawiają jeszcze wielokrotnie, nie ma co do tego wątpliwości.
wink

dave.b napisał/a:

Ano jest, ale czekajac na nią zniszczyłem sobie sporą część młodości.

Mamy bardzo zbliżone doświadczenia. Od dziecka tkwiło we mnie przekonanie, że ktoś taki jest, a nawet konkretne imiona, zwłaszcza jedno, jakie prawdopodobnie ma mieć owa "twinka". I, co ciekawe, faktycznie "takie" dziewczyny pojawiły się na mojej drodze. Piszę w liczbie mnogiej, bo nigdy nie miałem pewności do końca, czy to "ta" (zapewne w przeciwieństwie tutaj do Ciebie), czy nie. Ale na pewno przyciąganie było z obu stron.

Teraz wydaje mi się, patrząc wstecz z perspektywy czasu, że mogłem jednak się pomylić... Lub też, że ona (zwłaszcza myślę tu o jednej z owych dziewczyn) nie była gotowa na "odmienny" typ znajomości.

dave.b napisał/a:

a nie potrafię być taki jak ludzie na tej planecie. W jednej chwili rozmawiasz z nimi, wszystko jest fajnie, a za chwile słyszysz plotki i fałszywe informacje na swój temat.. Dla mnie jest to dziwne.. Nie rozumiem tego zachowania..

Także nie potrafię, ale również nie zamierzam. Kiedy chodziłem do podstawówki czy liceum jeszcze, wydawało mi się, że to coś ze mną jest nie tak. Przecież wszyscy doskonale się bawili na ich sposób - czemu mnie również to samo nie bawiło?

Choć zastanawiałem się, czy jest jakaś możliwość upodobnienia się do rówieśników (w końcu z większością jednak miałem całkiem dobre relacje), to doszedłem do wniosku, że żyjąc ich stylem życia i myśląc ich sposobem myślenia, jedyne czego doświadczam, to coraz głębszej wewnętrznej pustki. Poszukiwałem więc swojego "sposobu", a to sprawiało, że często miewałem na przemian okresy intensywnych kontaktów oraz zupełnej samotności.

Ostatecznie to, co mnie odpycha od większości społeczeństwa, to również to, o czym piszesz: fałszywość i skupienie na odgrywaniu wizerunku. Jest to o tyle problem, że kiedy spotykam się z osobą, która próbuje na mnie wywrzeć wrażenie, jednocześnie odkrywam niezgodność tego zachowania z prawdziwymi intencjami - tzn. uderza mnie różnica między zachowaniem zewnętrznym a myślami wewnętrznymi. Wówczas pojawia się zamieszanie - instynktownie nie wiem, na którą z tych postaw (prawdziwych intencji, czy też udawanej przykrywki) zareagować. Czasami owa osoba także instynktownie wyczuwa, że została przejrzana, tzn. zostało odkryte coś, co usilnie próbowała ukryć, i jest zmieszana do tego stopnia, że reaguje dystansem i protekcjonalizmem. I tak w kółko. tongue

13

Odp: Pytanie + Moja historia

Dave szybkie pytanie. Jak postrzegasz przyszłość? Nie pytam się jak to robisz, czy co widzisz. W jaki sposób postrzegasz przyszłość. Opiszesz to?

14 Ostatnio edytowany przez ka-nu (2017-11-23 22:14:02)

Odp: Pytanie + Moja historia

Czy to nie jest przypadkiem coś takiego że widzisz konsekwencje swoich wyborów?
Tak jakby mhmmm...
Różne opcje i ich zakończenie.

15

Odp: Pytanie + Moja historia

@Antares - odpuściłeś sobie te dziewczyny? tongue Ja nie potrafię. Jesli wiem ze to ta własciwa, nie moglbym byc z inną, taka moja natura. Chciałbym już z nią porozmawiać i wytłumaczyć swoją perspektywe.. 

@ka-nu - przyszłość widzę w pozytywnych barwach, i chociaż wciąż na tej planecie jest bardzo dużo zła to wydaje mi się że wszystko zmierza ku lepszemu. Swiadomość ludzi się zwieksza, dużo pozytywnych tresci jest przekazywanych poprzez chociażby muzykę. Sam zmieniłem moich rodziców na lepsze, moich "znajomych" równiez. Skłaniam ich do wiekszej empatii i kontaktu z naturą, do pokazywania tego jacy powinni być - szczerzy i prawdziwi. Masz trochę racji. Widzę konsekwencje swoich wyborów, rózne scenariusze w większosci te negatywne, ale nauczyłęm sie ze wszystko mozna zmienic, nawet jesli jestes w najtrudniejszej sytuacji smile

[url]https://www.youtube.com/watch?v=nprXqsOfTHI[/url]

16

Odp: Pytanie + Moja historia

A wiesz że czasami mam podobnie. Też widzę konsekwencje swoich wyborów. Czasami mam takie jakby deva ju. Jedno z dzieci indygo twierdziło że możliwe że jestem podłączony w jakimś tam stopniu do kronik Akashy. Co o tym sądzisz?
Mówiłeś że pamiętasz skąd pochodzisz? No więc skąd pochodzisz? Mógłbyś mi więcej o tym napisać?

17

Odp: Pytanie + Moja historia

Napisz mi na pw konkretne pytania, odpowiem Ci jesli będę potrafił smile Co do deja vu to nic nadzwyczajnego. Są to poprostu wspomnienia z planu astralnego, wspomnienia z tego gdy oglądałeś jak ma wyglądać twoje obecne życie. Albo powtarzane sytuacje z poprzednich żyć, z poprzednimi wydarzeniami bądź osobami.

18

Odp: Pytanie + Moja historia

Dave, postanowiłem kontynuować rozmowę na PW, bo troszkę się rozpisałem w odpowiedzi na Twoje pytanie, i też jest to off-top, który podejrzewam pewnie tylko nas dwóch interesuje. smile

19

Odp: Pytanie + Moja historia

Gra w życie przeciętnego człowieka na Ziemi - historia przeciętnego wcielenia.

Gdyby przedstawić życie przeciętnego człowieka jako grę, to by ona wyglądała jak ciąg decyzyjny w życiu (przypadki oparte na obserwacji prawdziwych wydarzeń różnych ludzi - uproszczonych i nieco zmienionych):

wcielenie Adama - oto typowe problemy przeciętnego wcielającego się na Ziemi:

0-15 lat: zabawa
- lubi się najbardziej bawić samochodami i grać w piłkę
15 lat - czym się będziesz interesował?
- samochodami i piłką nożną, a także muzyką
20 lat - co robisz ze swoim życiem?
- nie pójdę na studia bo miałem złe oceny, ale potrzebuję kasy, powysyłam cv do salonów samochodowych, bo za duża konkurencja wśród piłkarzy, a muzycy zarabiają grosze
30 lat - co dalej?
- żona, dzieciak się urodził, już 30 na karku, ale jestem stary, ale przynajmniej zarabiam po 10 latach całkiem nieźle, niektórzy klienci są zainteresowani używanymi samochodami a niekoniecznie nowymi, zaczynam im dawać namiary na dobre, używane samochody, bo wiem gdzie można i za ile dostać... Jeszcze trochę zarobię w tym salonie, w którym pracuję, i potem zajmę się czymś sensowniejszym a nie tylko pracą, może muzyką? A może zacznę zdobywać wiedzę na temat świata, żeby się dowiedzieć, dlaczego tak musimy harować, i coś zrobię wreszcie, by zmienić ten świat, a nie, że jakaś polityczna elita mówi nam jak mamy żyć? Mam nadzieję, że znajdę wkrótce trochę czasu na coś innego niż praca...
40 lat - już wiek średni, połowa życia.
- z dzieciakiem coraz więcej problemów i mnóstwo obowiązków, żona musiała zrezygnować z etatu, ale za to ja też zwolniłem się 5 lat temu bo już sprowadzam samochody zza granicy i sprzedaję, i zarabiam więcej niż kiedykolwiek wcześniej
50 lat - początek wieku starczego
- dzieciak już jest dorosły, a tymczasem biznes się ciągle dobrze kręci, żona wróciła na etat i mamy więcej kasy niż kiedykolwiek wcześniej
60 lat - starszy pan
- politycy wprowadzili beznadziejne przepisy ograniczające kupowanie używanych samochodów, muszę na ostatnie lata wrócić na etat gdzieś w salonie jako starszy pan handlowiec, beznadzieja, bo odzwyczaiłem się od wczesnego wstawania rano i zakładania tego gejerka, ale biznes się już tak nie kręci jak kiedyś, no i zaraz emerytura, po za tym syn się wyprowadza z narzeczoną, ale już nie stać ich na ślub, bo te ceny wesel to mają z kosmosu
70 lat - dziadzio, podsumowanie
- no to sobie pożyłem w swoim wcieleniu, już długo nie pociągnę, zdrowie nie to co kiedyś, problemy z kręgosłupem po tylu latach sprowadzania samochodów, w sumie teraz jak o tym myślę, to w tym krótkim życiu wiele nie zrobiłem, te chamy u góry którzy rządza naszą gospodarką są jeszcze bogatsze, jeszcze więcej mają pod sobą zasobów, a ja to całe życie za grosze robiłem w porównaniu do nich, ale teraz to już bez znaczenia, ostatnie lata życia sobie będę podróżował, nie ma nadziei na zmianę na te parę lat życia... może nowe pokolenie coś zmieni, dla mnie już jest za późno.

To tak, by dać pewien kontekst, dlaczego Ziemia się dzieli na elitę, na tych co wiedzą, oraz resztę - 99,999% populacji. tongue

20 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-04-05 08:07:11)

Odp: Pytanie + Moja historia

Wyciągnijmy najważniejsze fakty z perspektywy całego wcielenia Adama, które skierowały go na takie życie a nie inne - jedna decyzja praktycznie zaciążyła na całym życiu:

Antares napisał/a:

0-15 lat: zabawa
- lubi się najbardziej bawić samochodami i grać w piłkę
15 lat - czym się będziesz interesował?
- samochodami i piłką nożną, a także muzyką
20 lat - co robisz ze swoim życiem?
- nie pójdę na studia bo miałem złe oceny, ale potrzebuję kasy, powysyłam cv do salonów samochodowych, bo za duża konkurencja wśród piłkarzy, a muzycy zarabiają grosze

Pytanie dotyczące tej historii życia: czy to był przypadek, czy z góry ustalony plan na wcielenie?

tongue

I pytanie, czy Adam podjął te decyzje sam, czy... ktoś mu je po cichu podpowiedział za pomocą tzw. podświadomości - i jego wybór w życiu był pozorny? tongue

21

Odp: Pytanie + Moja historia

Ty to wymyśliłeś, czy znalazłeś? tongue (język) smile

30 lat, i stary? No, ja słyszałem od 25 latków że są już starzy. Mówią mi że jak dożyję ich lat, to zobaczę, jakie jest życie. smile A mi się śmiać chce.

Odpowiedź. Adam jest niewolnikiem. Najgorsze jest to, że nawet nie wie o tym. tongue

Ogólnie, ten schemat do mnie nie pasuje.

22

Odp: Pytanie + Moja historia

Jeżeli chodzi o większość ludzi, czyli tych  99,999% populacji, to można z nimi porozmawiać o pogodzie. O grach komputerowych (w które od dawna nie gram). O tysiącach pierdołach. Ale jak chcę poruszyć tematy (jak to określiłeś Antares, nieinteresujące) to pojawia się śmiech. Albo szok. Albo że "jesteś oszołomem". Albo niezrozumienie, i tylko "aha". Oburzenie. W zależności, od tego jaki system dominuje w umyśle danego osobnika, to reakcja jest różna, a jednocześnie przewidywalna.

23 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-04-05 22:45:40)

Odp: Pytanie + Moja historia

Krykers napisał/a:

No, ja słyszałem od 25 latków że są już starzy. Mówią mi że jak dożyję ich lat, to zobaczę, jakie jest życie. smile A mi się śmiać chce.

Często nawet mniej niż 25 lat. Niektórzy mając 20 lat tak myślą. smile A mając 30 lat są jedną nogą w grobie, jeszcze w przenośni, a raczej - psychologicznie. Nie jest to przypadek - znajdujemy się w systemie, którego celem jest manipulacja umysłem, i tworzenie programów przekonań takich właśnie jak wyżej. Mam podejrzenia już od długiego czasu, że do żywności w Stanach i innych krajach zachodnich, w tym w naszym kraju, są dodawane dodatki, które postarzają młodych, tzn. przyspieszają degenerację organizmu, tak, że np. 23-latek ma wyglądać znacznie starzej niż powinien. Oczywiście nikt oficjalnie nie zamierza tego podawać do wiadomości.

Krykers napisał/a:

Jeżeli chodzi o większość ludzi, czyli tych  99,999% populacji, to można z nimi porozmawiać o pogodzie. O grach komputerowych (w które od dawna nie gram). O tysiącach pierdołach. Ale jak chcę poruszyć tematy (jak to określiłeś Antares, nieinteresujące) to pojawia się śmiech. Albo szok. Albo że "jesteś oszołomem". Albo niezrozumienie, i tylko "aha". Oburzenie. W zależności, od tego jaki system dominuje w umyśle danego osobnika, to reakcja jest różna, a jednocześnie przewidywalna.

Zależy jak do nich podejdziesz. Ale mamy zaprogramowane od małego społeczeństwo. Wydaje mi się, że matura (ok. 18 lat) jest takim punktem przełomowym: bo później trzeba podejmować decyzje.
18 lat to jeszcze dziecko - ale wmawia mu/jej się, że jest dorosły/a. smile I że musi zacząć podejmować dorosłe decyzje. A więc 18-latka zostaje mamusią i wyprowadza się z rówieśnikiem do własnego, wynajętego mieszkania. Muszą zacząć zarabiać - z naciskiem na muszą. Idealny niewolnik, jak napisałeś o Adamie, systemu. Idealny wzór na współczesnego obywatela - zniewolony ekonomicznie, ma wewnętrzną i zewnętrzną presję, by zaakceptować wszystkie warunki, jakie narzuci mu pracodawca, politycy, Unia i reszta tego systemu. tongue

Natomiast wg. mojej obserwacji można pogadać na ww. z niektórymi, tzn. nie tylko o bzdurach. Czasami nawet się zainteresują jeśli nie będziesz tematu traktował jak religii (a większość ludzi interesujących się ezoteryką jest w rzeczywistości wyznawcami "religii" i "świętych ksiąg", które traktują autorytarnie niczym biblie smile ).

Życie przeciętnego człowieka ma trwać krótko w tym systemie. Skrócenie życia ludzi do kilku dekad jest faktem. Wielu nie dożywa nawet dzisiaj wieku emerytalnego - znowu, idealny niewolnik systemu.

System wcieleń został tak zaprojektowany, by ludzie mieli życie bardzo krótkie w obecnych czasach. Nikt, chyba nawet katolicy, nie wierzą w to, że kiedyś żyli ludzie po setki, tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy lat. Myślą, zgodnie z aktualną propagandą historyczną, że te zapiski o ludziach żyjących tak długo to jakieś wymysły smile Bardziej nieobiektywnego obiektywizmu niż w naszej ziemskiej Nauce-religii nie ma chyba w całej galaktyce big_smile Gdyby obiektywnie spojrzeć na życie człowieka i nie sugerować się programem DNA (degeneracji tzn. starzenia się organizmu - są dwa podstawowe programy w organizmie: rozwoju oraz starzenia, pierwszy się stopniowo wyłącza, a drugi - się uruchamia, wg. naukowców wręcz istnieją hormony starzenia) - to w wieku 50, 60 czy 70 lat ludzie nadal są dziećmi, tyle, że kazali im myśleć o sobie, że są dorośli. tongue

Moim osobistym zdaniem 500 czy 1000 lat to w cale nie jest dużo jak na wcielenie. Może 10.000 lat? wink To, że większość ludzi się zanudzi w tym czasie, świadczy jednak o niskim poziomie na tej planecie.

A wracając do wcielenia Adama...

15 lat:
interesowałem się samochodami, ale nagle zmieniłem zainteresowania, zacząłem zadawać podstawowe pytania o wszystko, a nie zadowalać się byle odpowiedziami, które wszyscy wokół mnie bezmyślnie powtarzają i w nie wierzą - doszedłem do wniosku, że ludzie wierzą nawet w głupoty smile Muszę lepiej przyjrzeć się tej rzeczywistości, bo coś mi tu nie gra...

Tak mniej więcej wyglądała moja decyzja w wieku 15 lat. smile

24

Odp: Pytanie + Moja historia

Antares napisał/a:

Często nawet mniej niż 25 lat. Niektórzy mając 20 lat tak myślą. smile A mając 30 lat są jedną nogą w grobie, jeszcze w przenośni, a raczej - psychologicznie. Nie jest to przypadek - znajdujemy się w systemie, którego celem jest manipulacja umysłem, i tworzenie programów przekonań takich właśnie jak wyżej. Mam podejrzenia już od długiego czasu, że do żywności w Stanach i innych krajach zachodnich, w tym w naszym kraju, są dodawane dodatki, które postarzają młodych, tzn. przyspieszają degenerację organizmu, tak, że np. 23-latek ma wyglądać znacznie starzej niż powinien. Oczywiście nikt oficjalnie nie zamierza tego podawać do wiadomości.

Ja osobiście wyglądam młodziej, niż niektórzy 17 latkowie (!). Mówię poważnie. Gdybym chciał kupić alkohol, to niektórzy sprzedawcy wołaliby dowód. Już miewałem takie przypadki (nie pytaj się po co kupowałem alkohol, nie do picia) A mam no trochę więcej (trochę ponad 30) lat. big_smile Niektórzy mają kurze łapki, przy oczach, a ja nie mam. Niektórzy starsi ode mnie o 15 lat, wyglądają jak dziadki.

Tutaj jest problem, z trybem życia. Jedzenia też. Podejściem samym w sobie, do życia. Ja nie uważam że jestem stary. No chyba że w żartach, że mnie reumatyzm łapie, albo łupie mnie w kościach, ale to tylko żarty. smile

Oczywiście zgadzam się z tym co napisałeś. Te systemy powodują takie podejście do życia, i działają destrukcyjnie.

25

Odp: Pytanie + Moja historia

Antares napisał/a:

15 lat:
interesowałem się samochodami, ale nagle zmieniłem zainteresowania, zacząłem zadawać podstawowe pytania o wszystko, a nie zadowalać się byle odpowiedziami, które wszyscy wokół mnie bezmyślnie powtarzają i w nie wierzą - doszedłem do wniosku, że ludzie wierzą nawet w głupoty smile Muszę lepiej przyjrzeć się tej rzeczywistości, bo coś mi tu nie gra...

Tak mniej więcej wyglądała moja decyzja w wieku 15 lat. smile

Ja we wczesnej podstawówce, na religi zadawałem niewygodne pytania, i dostawałem kijem za to. Miałem ile lat? Osiem? Gdzieś koło tego. Zapytałem się księdza, że skoro Bóg tak mnie kocha, to dlaczego pozwala mnie bić? I gdzie jest ta nauka o miłości? Itd. Już wtedy wiedziałem, że religia jest bez sensu. Religia jedynie sprawiła, że czułem, że jestem zły. Jedyne pozytywne rzeczy, to prezenty na pierwszej komunii, jakie miałem od religi. 

Ja w tamtym wieku (15 lat) bardziej zastanawiałem się, dlaczego ludzie wyolbrzymiają błahe rzeczy, do granic absurdu. Jak coś zrobiłem (a potrafiłem "rozrabiać"), to reakcja była nieadekwatna. Chociaż to moje rozrabianie, nie było np zakładanie kosza na śmieci, na głowę nauczyciela, a raczej potrafiłem podpuszczać nauczycieli, zakłócałem lekcje. Byłem wysyłany do psychologa, bo nie umieli sobie ze mną poradzić. Czułem się też "osaczony", do tego mi dokuczano. Nie miałem wtedy słonności do patriotyzmu, nie czułem autorytetów nauczycieli. Miałem swoje zdanie. Teraz sobie myślę, że nikt do mnie nie miał podejścia.

26

Odp: Pytanie + Moja historia

Miałem podobne doświadczenia, religii nie cierpiałem, a z kuzynami, gdy byłem w wieku ok. 8 lat, znajdowaliśmy nielogiczności w biblii, na które dorośli nie potrafili odpowiedzieć, gdy zadawaliśmy niewygodne pytania.

Ok. Jeszcze jedno wcielenie i historia życia:

wcielenie Mariusza.

0-10 lat:
- od najmłodszych lat sprawiał problemy, specjaliści tez twierdzili, że ma adhd
10 lat:
- nie chciał się uczyć, uważał szkołę za zupełnie bezsensowną, buntował się przeciwko nauczycielom i autorytetom
15 lat:
- po kłótni z księdzem postanowił podpalić kapliczkę, przez co wylądował w poprawczaku, ledwo skończył podstawówkę
20 lat:
- został mechanikiem samochodowym tylko dlatego, bo nie znał się na niczym innym; wolałby w ogóle nie pracować, ale nie mógł sobie na to pozwolić, rodzice nie chcieli go już widywać; ogólnie życie szło ciężko
30 lat:
- pewnego wieczoru, wracając późno z warsztatu, zobaczył przed swoim blokiem dziwne błyskające światła, wokół nie było nikogo poza nim - okazało się, że to spodek z kosmitami, którzy go powitali i powiedzieli, że wkrótce pozna kogoś, kto zdradzi informacje na temat tego, kim rzeczywiście jest; w ciągu miesiąca do miasta przyjechała znana na świecie jasnowidzka, na którą trafił zupełnie "przypadkiem", a która powiedziała, że ma bardzo bogatą przeszłość sprzed tego wcielenia - była dosyć przerażona, gdy stwierdziła, że doprowadził w poprzednim wcieleniu do unicestwienia pewnego systemu na planecie gdzieś w innej części galaktyki... a teraz pojawił się na Ziemi w rezultacie tamtych dramatycznych wydarzeń - odebrał to dość naturalnie, od dziecka czuł, że jest inny
60 lat:
- zauważył, że jego organizm nie jest taki, jak innych ludzi, pomijając wyostrzone zmysły, bardzo giętkie ruchy i wytrzymałość, przede wszystkim zauważył, że nie starzeje się; jednak przez ten czas nie spotkał się z ufo, jego ulubioną rozrywką jest jednak nadal podpalanie różnych kapliczek tongue
150 lat:
- nadal żyje i trzyma się doskonale, otrzymał informację od wcześniej spotkanych istot, że pochodzą z systemu wojującego z Plejadianami, i jego dotychczasowy zwykły styl życia, nadal jako mechanik, wkrótce dobiegnie końca, a zacznie się zupełnie nowy rozdział w jego życiu; Ziemia w najbliższych latach ma być nawiedzana przez różne kosmiczne rasy, i dowiedział się, że nadszedł czas, by wziąć udział w wydarzeniach dotyczących całej planety...

wink

27 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-12-15 11:08:46)

Odp: Pytanie + Moja historia

Antares napisał/a:

Gra w życie przeciętnego człowieka na Ziemi - historia przeciętnego wcielenia.

Gdyby przedstawić życie przeciętnego człowieka jako grę, to by ona wyglądała jak ciąg decyzyjny w życiu (przypadki oparte na obserwacji prawdziwych wydarzeń różnych ludzi - uproszczonych i nieco zmienionych):

...

no to sobie pożyłem w swoim wcieleniu, już długo nie pociągnę, zdrowie nie to co kiedyś, problemy z kręgosłupem po tylu latach sprowadzania samochodów, w sumie teraz jak o tym myślę, to w tym krótkim życiu wiele nie zrobiłem, te chamy u góry którzy rządza naszą gospodarką są jeszcze bogatsze, jeszcze więcej mają pod sobą zasobów, a ja to całe życie za grosze robiłem w porównaniu do nich, ale teraz to już bez znaczenia, ostatnie lata życia sobie będę podróżował, nie ma nadziei na zmianę na te parę lat życia... może nowe pokolenie coś zmieni, dla mnie już jest za późno.

To tak, by dać pewien kontekst, dlaczego Ziemia się dzieli na elitę, na tych co wiedzą, oraz resztę - 99,999% populacji. tongue

Zostawiłem na końcu podsumowanie wcielenia Adama, by dać pewien kontekst jak życie się ludziom z reguły układa. Jeśli znacie jakieś wyjątki od tego schematu, to nie chwalcie się nimi, są to wyjątki. wink Jeśli odrzuca was fatalistyczny wydźwięk tego podsumowania, to trzeba wziąć pod uwagę szerszy obraz wcieleń na Ziemi. Przeciętne wcielenia są planowane oczywiście na kilka dekad życia.

W ciągu tego niedługiego czasu istoty pozaziemskie, które zarządzają wcieleniami, obowiązują pewne ograniczenia związane z ogólną, z pewnością narzuconą z góry i zaplanowaną setki tysięcy lat temu (jeśli nie więcej), naturą egzystencji człowieka na planecie Ziemia (bo życie jako takie tzn. wegetatywne najwyraźniej zostało zaplanowane w samych początkach Ziemi, czyli bez mała miliony lat temu). Ograniczenia planu ludzkiego wcielenia dotyczą tego m.in. czym go zająć w tym krótkim wcieleniu, jakkolwiek to dziwnie brzmi. wink Człowiek wiele w ciągu paru dekad nie zrobi, bo ten system ma bardzo ścisłe ramy (do 18 roku życia idzie do szkoły, potem albo studia albo musi szukać pracy, ewentualnie żyje sobie beztrosko przez jakiś czas, bo jest uzależniony finansowo od systemu itd.).

W ziemskich wcieleniach istnieje pewien paradoks: zarabiasz, by żyć, ale także żyjesz, by zarabiać. Jest to oczywiście duże uproszczenie, ale przyjrzyjcie się ludziom czym się głównie zajmują w życiu - praca z reguły zajmuje im głównie czas, a dodawanie tzw. czasu wolnego kosztem snu jest bardzo złym pomysłem (niektórzy tak kombinują). Innymi słowy mamy w aktualnych czasach na Ziemi do czynienia z ekonomią życia (doba ma 24h i wokół tej ekonomii czasowej się wszystko tutaj na tej planecie rozgrywa w ludzkim światku; kiedyś ludzkość większą wagę przywiązywała również do cyklu księżycowego 28 dni, słonecznego 365 dni, a nawet jeszcze dłuższych np. jowiszowego 12 lat, ale dzisiaj człowiek jest zabiegany i krótkowzroczny, więc to przede wszystkim krótkie cykle czasowe rządzą: dobowy i 7-dniowy big_smile chyba że komuś nie starcza kasy do pierwszego tongue ), i wydaje mi się, że ogólnie ekonomia życia jako podstawowa zasada czy struktura dla egzystencji człowieka na Ziemi jako taka nigdy się nie zmieni, natomiast będzie ewoluować czyli zmieniać swoją formę, tak jak to się stało np. w XX wieku w porównaniu do wieków wcześniejszych. Ale sama natura ekonomii wcielenia, która ma naturę uniwersalną (cały zwierzęcy i roślinny ekosystem opiera się na uniwersalnych prawach ekonomii), będzie identyczna. Mówiąc o ekonomii nie mam zupełnie na myśli środków finansowych, ekonomia i środki płatnicze to dwie różne rzeczy - te ostatnie są jedynie sposobem na rozwiązanie ogólniejszego problemu wpisanego w ten system a zarazem z góry założonego na ten projekt Ziemia (projekt wcielania się istot niefizycznych w ciała fizyczne).

Jeszcze raz wrócę do ww. stwierdzenia: we wcieleniu ziemskich zarabiasz, by żyć, ale także żyjesz, by zarabiać. Niestety. Niektórzy biorą wcześnie ten fakt pod uwagę i zastanawiają się technicznie jak ten problem systemu ekonomicznej niewoli (bo tak to należy nazwać) rozwiązać, tzn. krótko mówiąc nie być uzależnionym czasowo od schematu poniedziałek-piątek (dotyczy to niestety także biznesów - i to często w większym stopniu, nie tylko pracy etatowej; nie znam się na funkcjonowaniu działalności za granicą, ale w Polsce ogólnie system kara za posiadanie działalności, a etatowych pracowników nagradza, poczynając od płatnego wolnego na etacie - ponad miesiąc wolnego w roku - ale nie to jest najgorsze, co miesiąc system także zabiera niemałe składki zusowe bez względu na to czy się zrobiło czy nie, a nawet czy się poniosło stratę).
Zatem życie na Ziemi to taka gra ekonomiczna, w której paradoksalnie starasz się wyjść poza planszę do gry: wszystkie ograniczenia - żywność, finanse, zdrowie i wszystkie inne celowo na wcielenia zaplanowane problemy, tzn. konflikty indywidualne - to paleta, z której istoty zarządzające wcieleniami konstruują plan na wcielenie. A starasz się wyjść poza planszę, by nie być wciągniętym - a przynajmniej jak najbardziej się od nich uniezależnić - w te mechanizmy tej gry, i zająć się życiem. Czyli? No właśnie - no to spójrzmy: dopóki osoba we wcieleniu jest nastolatkiem, ma mnóstwo pomysłów, żyje jak motylek, i ostatnia rzecz, którą chciałaby robić w życiu, to codzienna harówa. Ale po maturze lub studiach większość zostaje postawiona przed swoją pierwszą tak naprawdę ważną decyzją: co zrobić z życiem? Nie mam tu na myśli chłopaka/dziewczyny delikwenta, bo plan na życie i tak się toczy w z góry zaplanowany sposób - "jakoś", z dnia na dzień z miesiąca na miesiąc - bliskie związki to zupełnie osobna sprawa, ma z reguły zero-jedynkową naturę: mam albo nie mam, albo też - ten albo może jednak inny partner? (haremy już nie są popularne, podobnie jak posiadanie wielu partnerów - partnerzy są zatem od siebie uzależnieni i na siebie niejako skazani w obecnych warunkach kulturowych). I na tym się kończy ciąg decyzyjny, bo jest to schemat zamknięty. Natomiast myślenie o tym czym zajmiesz się w życiu, jeśli w ogóle czymkolwiek, to schemat otwarty - z potencjalnie nieskończoną ilością odpowiedzi.
I tu właśnie zaczyna się mechanizm ekonomiczny gry w życie. Bo obowiązują człowieka ograniczenia, reguły i nakazy tego systemu, jeszcze raz powtórzę, że z góry zaprojektowane/zaplanowane. W oczach przeciętnego kowalskiego ten schemat ma w dodatku wymiar bardzo zawężony ze względu na zaprogramowaną w szkołach wąską perspektywę, tzn. jest jedno-wymiarową linią mniej vs. więcej kasy. wink I jest zarazem podstawą wszystkich powiązanych konfliktów społecznych, włączając w to ww. konflikty w związkach. Taki cwany system mamy tutaj, z mnóstwem powiązań, na których końcu jest zwykła ekonomia finansowa, i prowadzi m.in. do problemów z posiadaną na swoje potrzeby przestrzenią fizyczną zwaną domem lub mieszkaniem, gdzie spędza się większość czasu poza pracą.

Jak w tej grze wygrać? (Pomijam tu taoistów, buddystów czy innych filozofów, którzy zastanawiają się także nad tym czy w ogóle grać w ziemską grę w życie). Trzeba poznać planszę nie tak, jak się poznaje ją w instrukcji obsługi (nauczanej a raczej programowanej w szkołach - pośrednio, zwykle nie bezpośrednio), ale z dystansu - dokonać jakby oceny sytuacji z lotu ptaka. Niektórzy idą dość prostym tokiem rozumowania: na  historii nauczyli się, że ludzie kiedyś żyli inaczej, prościej, mieli po prostu gdzieś tam sobie wybudowaną chatkę, żywność "produkowali" (czasem po prostu zbierali lub łowili) we własnym zakresie, i tak sobie żyli przez całe wcielenie. Ale to nadal jest ekonomia, tylko, że bez udziału finansów - walutą jest ostatecznie zawsze czas (jak wskazałem na początku) oraz umiejętności wymagane do takiego prymitywnego stylu życia. Taka prezentacja problemu nasuwa pytanie: czy jesteśmy ograniczeni jedynie do dwóch wyjść z sytuacji, czyli albo uciekamy z cywilizacji w jakimś sensie (tzn. ograniczamy finansową zależność), albo egzystujemy w niej w raz ze wszystkimi konsekwencjami takiego wyboru? Myślę, że jest jasne, że te dwie najbardziej oczywiste opcje nie są jedynymi. Ale widać na przykładzie "problematyki" życia na Ziemi z góry założoną strukturę zaprojektowanego konfliktu: na końcu zawsze pojawia się pytanie "a co będę jeść" oraz "jak się zabezpieczę przed mrozem, deszczami, wiatrem i innymi zagrożeniami"? Te fizyczne ograniczenia - można powiedzieć wąskie gardła systemu ekonomii ziemskiej - są głównymi punktami, które generują odpowiedzi na pytania o egzystencję na tej planecie.