dave.b napisał/a:Od najmłodszych lat czułem że tutaj nie pasuje. Już jako dziecko miałem wspomnienia z poprzednich wcieleń. Moi ziemscy rodzice nie poradzili sobie z wychowaniem starseed. Byłem nieustannie obwiniany za swoją inność. Krytykowano mnie za to jak podchodzę do pewnych spraw.
(...) W tamtym czasie zacząłem sie interesować duchowością. "Ciemniakom" się to nie spodobało, bo w tym samym momencie pojawiły się u mnie fobie i lęki społeczne. Każdego dnia byłem atakowany, moja energia uciekała z ciała w bardzo szybkim tempie. (...) Następnie pojawiły się jakieś problemy z moją aurą. W momencie gdy wchodzę do nowego otoczenia, cała negatywna energia jest kierowana w moim kierunku. Jestem żywą tarczą.
Witaj Dave. Dzięki za opowiedzenie własnej historii. Jednak wbrew pozorom jest to norma u tzw. starseeds czy podobnych osób, a nie wyjątek. Wiele, a podejrzewam że większość osób z tego forum, miało podobne doświadczenia, włączając mnie.
Napiszę może o swoim punkcie widzenia. Bo wydaje mi się, że jednym z największych iluzji tego świata jest dualistyczne (niekoniecznie świadome) przekonanie, że istnieją wyłącznie problemy (negatywy) i pożądane efekty (pozytywy), oraz że te pierwsze trzeba szybko wyeliminować, czyli zastosować tzw. quick fix, oraz koncentrować się na "konsumowaniu" tych drugich.
Dlatego mamy cały wielki, międzynarodowy biznes oparty na tego typu iluzji. Mówi ona, że wszelkie problemy: zatrucie środowiska, zatrucie organizmu, zatrucie psychiki, zatrucie aury itd. (czym dalej, tym lepiej, abyś jak najmniej o temacie wiedział i jak najmniej się tym interesował), są jakimiś "przypadkowymi" negatywami, które ci się przytrafiły. "Trzeba" więc je jak najszybciej wyeliminować. A owo "wyeliminowanie" polega często głównie na odwróceniu uwagi.
Z takiego punktu widzenia, wg. mnie warto zrozumieć, że zawsze będą jakieś przeszkody i wyzwania, a wraz z nimi negatywne odczucia w przypadku porażek. Jeśli nie byłoby zanieczyszczenia środowiska, zaraz pojawiłby się jakiś inny problem czekający na rozwiązanie - podjęcie jakiejś decyzji. Podstawowym problemem większości ludzkości jest przebudzenie się, jak sądzę.
Tzw. starseeds, używając terminu który podałeś, mają nieco inne wyzwania niż reszta ludzkości, na które nie istnieją szablonowe rozwiązania (jak dla większości "zwykłych" ludzi). Wydaje mi się, że tacy ludzie (lub wcielone dusze, jeśli wolisz) muszą podnieść poziom i zakres swoich umiejętności tak, by radzić sobie w trudnych warunkach.
Bo wszystko jest świetnie, kiedy np. jesteś wyłącznie wśród istot pełnych sympatii i zrozumienia dla tego, kim jesteś. W takim przypadku aura nie jest nastawiona na negatywne wpływy, telepatyczny kontakt naturalnie się rozwija, są to warunki sprzyjające kolektywnej postawie względem innych.
Jest tu jednak pewna pułapka: w pewnym momencie rozwój staje się jednostronny, a następnie taka rasa popada w stagnację i regres. Owa sielanka okazuje się często pułapką ewolucyjną. Bez prawdziwych wyzwań nie ma rozwoju. Osobną sprawą jest, czy te wyzwania muszą mieć negatywny charakter.
Z moich obserwacji, typowym problemem starseeds są ich zdolności telepatyczne. Ludzkość nie rozwinęła takich możliwości w zbyt wielkim stopniu, i jak sam zauważyłeś, istnieją programy, które mają odciągać ludzi od choćby rozpoczęcia rozwoju w tym kierunku, tj. rozwoju telepatii. Zostaje im zaszczepiony podświadomy lęk przed tego typu zdolnościami - jest to mur, który ma ich - skutecznie, jak widać - blokować przed tym kierunkiem rozwoju.
Stąd, jak podejrzewam, wynika naturalna skłonność ludzi do wysyłania (ang. channeling) energii negatywnej w kierunku takich osób z rozwiniętymi zdolnościami telepatycznymi - a mówiąc ogólniej, reagowania lękiem i agresją na wszystko, co burzy ich spokój. (Inną sprawą są problemy psychiczne i alienacja społeczeństwa w dzisiejszych czasach). Sam nieustannie spotykam się z tego typu reakcjami. Ludzie są przekonani o prywatności własnych myśli - a co się dzieje, gdy pojawia się ktoś taki, jak Ty, który dostrzega to, kim naprawdę ludzie są? Podczas gdy żyjemy w społeczeństwie ceniące sobie powierzchowność, manipulację i kłamstwo, które dba przede wszystkim o zewnętrzny wizerunek, a własną tożsamość próbuje usilnie ukrywać. W takim wypadku poczucie instynktownego (nieuświadomionego) zagrożenia przy spotkaniu ze starseeds czy innych rozwiniętych istot jest zrozumiałe.
Bo, wg. mnie, problem z "obcymi w ludzkiej skórze" jest taki, że przychodzą z już rozwiniętą zdolnością telepatii. Wyzwanie polega m.in. na tym, że aby ją skutecznie wykorzystywać, musi on znaleźć właściwą konfigurację połączenia z ludzkim mózgiem. A także umiejętności wykorzystywania swojej podwyższonej wrażliwości nie tylko w harmonijnych warunkach, ale także nieharmonijnych - takich jak na Ziemi.
Z takiego punktu widzenia, opuszczanie Ziemi i powrót do doskonałych relacji energetyczno-telepatycznych może okazać się zwyczajną ucieczką przed... wyzwaniami.
PS Dlatego mam obawę, że opuszczenie planety z powodu strachu może być tym, co paradoksalnie trzyma Cię tutaj. Nie wiem, czy zostałeś "zlany", czy też może otrzymałeś pomoc, ale w niebezpośredni sposób, jednak może nie dostrzegłeś tego? Z moich obserwacji wynika, że ci starseeds, którzy oczekiwali czegoś w rodzaju cudu, np. zesłania spodku UFO, by odebrać ich, przecież dobrych, z owej "złej" planety, tylko spotkało rozczarowanie.