Pojawienie się tego problemu w życiu osobistym to zaledwie wierzchołek góry lodowej tematu. I wbrew pozorom to bardzo powszechny problem, zresztą czytałem nawet o tym wielokrotnie i na necie, i wśród autorów książek.
Nie chcę mówić, że jestem jakimś specjalistą w temacie, chciałbym raczej podzielić się własnymi obserwacjami i wnioskami.
Po pierwsze, ludzie znacznie bardziej reagują na wibracje (a nie tylko to, co widać), niż to są w stanie przyznać przed samymi sobą. Wyczuwają nagłą różnicę w wibracjach, i to staje się przyczyną podświadomego lęku, który próbują "rozwiązać" w jedyny znany im, nauczony sposób: przez zaatakowanie go (tj. źródła pochodzenia).
Po drugie, jest to stety niestety część wyzwania życia na Ziemi. Sam miałem długo problemy z reagowaniem na tego typu mentalne zaczepki. Z czasem te energetyczno-mentalne relacje ze społeczeństwem zaczęły ewoluować, zdecydowanie pewniej się czuję w tym "negatywnym" środowisku. O tym napiszę dalej.
Są tu dwa podstawowe problemy w psychice współczesnego społeczeństwa:
1. ludzie łatwo kierują się schematem, są mało kreatywni i wygodni, oczekują (i są przyzwyczajeni), że nie muszą wysilać wyobraźni (czyli osobistej mocy kreatywnej), by tworzyć swoje własne kryteria rzeczywistości. Kiedy pojawia się ktoś, kto "wibracyjnie" nie pasuje do ich własnych kryteriów, ich poczucie rzeczywistości zostaje zagrożone, a nawet - jeśli masz silną wibrację - zaburzone.
2. ci ludzie coraz częściej będą próbowali ze wszystkich sił trzymać się "starego", zwłaszcza ci, którzy osiągają dzięki owym starym schematom największe korzyści; ego tych ludzi to główna "rzecz", którą sobie zbudowali przez życie - a tymczasem pojawia się ktoś, kto swoim wizerunkiem, zachowaniem, spojrzeniem, reakcjami, a także energią (wibracją) insynuuje, że jest coś poza ich małym "światkiem" - i dzieje się to głównie na poziomie nieświadomym
(Silna wibracja to inaczej dużo energii - otrzymywana z wysokiej jakości pożywienia, przebywania w naturze, czy ćwiczeń o których np. Małogosia wspominała).
Punkt 1 oznacza, że oni mają gotowce, a ty (my) nie, ponieważ wcześnie je odrzuciliśmy, dlatego im łatwiej. Ty, skoro dopiero jesteś w procesie tworzenia i ewolucji własnych kryteriów i filozofii, jesteś na razie jak pozostawione na ulicy przez rodziców dziecko - musisz sam się nagle odnaleźć w niebezpiecznym świecie.
Punkt 2 oznacza, że czas działa na ich niekorzyść. Obserwowałem przez lata ludzi, jak spadają coraz "niżej" we własnym życiu, trzymają się pozorów i schematów. Nie ma w ich życiu czegoś, co Castaneda określiłby mianem "mocy". Czym będą starsi, tym coraz trudniej będzie odpierać im fakt, że rzeczywistość może być jednak inna, niż sądzą.
Ja sam nie lubię poniżać innych, zawsze miałem do tego wstręt - bez względu na to, ile ludzi próbowało w ten sposób na mnie działać. Teraz bardzo często, jak przechodzę teraz obok tego typu ludzi, próbuję minimalizować kontakt - może to brzmi śmiesznie, ale dbam o to, by nie czuli się w mojej obecności zbyt niekomfortowo. Natomiast jeśli wchodzę z nimi w kontakt, staram się ich niewerbalnie przekonać, że między nami nie ma aż takiej różnicy, jak się wydaje. Zwykle to działa.
Ale i tak czują się właśnie tak. Typowe dwie reakcje na mnie wśród tego typu ludzi to albo defensywna próba za wszelką cenę utrzymania "poczucia godności" (by zbagatelizować powstające zagrożenie w ich umyśle), albo dziwne odczucie głębokiej pustki i poniżenia tylko przez samo spojrzenie na mnie. Płeć nie ma tu znaczenia.
Chciałbym jednak, by było inaczej, więc praca jest w toku, i pewnie nigdy się nie skończy, dopóki będę żył w tym społeczeństwie
Główny problem polega na tym, że ludzie ci czują się podświadomie zagrożeni - kruchy i nieprawdziwy fundament ich wiary w siebie i przekonań nt. siebie i rzeczywistości jest zagrożony.
Druga część tematu to jest to, co sam z tym zrobisz.
Wydaje mi się, że gadanie o "lustrach", własnych reakcjach, itp. to tylko część problemu, i w cale nie stanowi rozwiązania. Trzeba problem zrozumieć z szerszego punktu widzenia, niż zamykać się we własnej psychice celem rzekomego rozwiązania "własnych problemów".
Moim zdaniem najistotniejsze jest poszerzanie świadomości, a nie jej zamykanie. A to pierwsze to właśnie zwykle robią różnego rodzaju psychiatrzy - także ci ezoteryczni. Wmawiają ludziom, że każdy problem ma tylko jedną stronę: istnieje wyłącznie w twojej psychice. Nigdy jednak w to nie wierzyłem.
Z obserwacji ludzi, czyli to, o czym wspominałem na początku, wynika, że tacy ludzie, o których piszesz Krykers, stanowią drugą część owej nierozwiązanej sprawy. Jest to kwestia nie osobowości, psychiki itd. - ale siedzi o wiele głębiej: w podstawowych przekonaniach na temat rzeczywistości oraz osobistej filozofii.
Ci ludzie mają filozofię odmienną od twojej, ale przez całe życie byli przekonani o jej prawdziwości, a zwykle - jedyności. Ponieważ zgadzała się z ich własnymi celami (które zresztą im wmówiono, tak jak wszystkim), postanowili, że będą kosztem innych wzmacniać swoją energię. Są to zwykle ludzie pozornie pewni siebie, zarozumiali, głośni itd.
Nie sądzę jednak, by rozwiązaniem był jakikolwiek atak w ich stronę. Też zresztą próbowałem kiedyś różnych strategii, takich jak ta, o której pisze Małgosia:
"Jak masz naprawdę wysokie wibracje wystarczy, że na takiego delikwenta popatrzysz, a od razu zrobi się potulny"
Myślę, że takie wojny mentalno-psychologiczne na dłuższą metę tylko szkodzą tobie (czy mi), a nie innym.
Kluczem jest praca - nad swoimi przekonaniami. Ludzie atakują głównie wtedy, kiedy wyczuwają, że mogą wygrać - że nie jesteś pewny swoich przekonań. Nie chodzi tu jednak o stworzenie szybkiego rozwiązania: sztucznej, powierzchownej pewności. Chodzi o zajęcie się tymi przekonaniami, jednym po druigm - zbudowanie prawdziwego fundamentu psychiczno-energetyczno-duchowego.
Bardzo pomocne są w tym, z mojego doświadczenia:
- ćwiczenia, takie jak tai-chi i qi-gong
- dużo świeżego powietrza, przebywanie często na zewnątrz, zwłaszcza w naturalnym środowisku
- częste poszukiwanie inspiracji i większej wizji, coś trochę jak współczesny szaman w miejskiej dżungli (co zresztą jest prawdą)