1

Temat: Obcowanie z ludźmi

Ostatnio coś zauważyłem i u siebie i u ludzi. Nie wrzucając wszystkich do jednego worka, sporadycznie zdarzają się osoby, które jawią mi się jako prymitywne. O co chodzi. Mianowicie, objawy tego prymitywizmu, jak to sam określam, to swego rodzaju nadpobudliwość, nieadekwatne reakcje emocjonalne, do bodźca, wywoływanie we mnie negatywnych emocji (nawet jeżeli nie ma to niczego ze mną wspólnego, tak jakby to się na mnie odbija). I jestem tym zwyczajnie zmęczony. Najlepsze jest to, że ci ludzie tego nie widzą. Odczuwam to tak jakby zamiast pięknej melodii, która uspokaja, było bezsensowne walenie kijem w garnek, i nazywaniem tego muzyką. I jeszcze coś. Wielkie zdziwienie, że bez potrzeby nie chcę się spotykać z takimi osobami. Częste urazy z ich strony, do mnie. A ja im przecież niczego nie robię, po prostu nie chcę się męczyć, i mam prawo do tego. Kiedyś lubiłem hałas, i tak mi to nie przeszkadzało jak teraz. W zasadzie byłem podobny, ale to było jak byłem dzieckiem. A dużo z tych osób, to ludzie dorośli. Niektórzy są tacy, że sama ich obecność to droga przez mękę. Niby nic nie robią, nie mówią, ale wali od nich takim czymś, co odpycha.

Zdarzają się osoby, co ich obecność jest tak wspaniała, że nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. Są osoby spokojne, wyrozumiałe, ciche. Ale bardzo rzadko takich napotykam. Osoby, przy których czuję się jak nowo narodzony, a i oni wyglądają na szczęśliwych.

Najgorsze sytuacje są wtedy, kiedy obcuję z osobą, z którą obcuje się przyjemnie. I przychodzi ktoś, kto potrafi tą wręcz harmonię, zaburzyć w kilka sekund. Wtedy jestem zdenerwowany, i myślę sobie "po co on/ona tu przyszedł/przyszła". Wiem to trochę brutalne z mojej strony, ale jestem wielce niezadowolony. Wtedy nic nie pozostaje, tylko odejść z owego miejsca. A już czego najbardziej nie cierpię, to kiedy jestem tak spokojny, i wyluzowany, że bardziej chyba nie można, a tu nagle jakiś prymityw, drze się, jak chory psychicznie osobnik. To powoduje nieprzyjemne napięcie.

Zdarzają sie bezpośrednie krzyki na mnie. Nie znoszę tego. Ogólnie zauważyłem, że ja nie lubię ludzi. Poza wyjątkami, nie lubię. Ogólnie, wszelkie nieprzyjemności, ból psychiczny, jaki doznałem w życiu, były spowodowane przez innych ludzi. 

Można być miłym, serdecznym, przecież to proste. Dlaczego zatem tak wielu tego nie umie? Skoro to sprawia kłopoty, w chyba najbardziej prostych sprawach, to co z rzeczami ważniejszymi?

Pozwoliłem sobie na tą drobną refleksję, ponieważ chcę się dowiedzieć o waszych odczuciach. I co sądzicie. Czy moja postawa jest zbyt negatywna, że nie widzę czegoś, a może w miarę trafnie określiłem. Najlepiej jak chcecie, podzielcie się własnymi opiniami. Pozdrawiam.

2 Ostatnio edytowany przez ka-nu (2018-09-26 22:03:40)

Odp: Obcowanie z ludźmi

Krykersie, też mam podobnie. Jestem w klasie która ma bardzo niskie wibracje, najgorsze jest to że im bardziej jesteś miły tym bardziej takie osoby cię nie lubią oraz robią ci podgórkę...
Hejal o tym pisał że jest to spowodowane podniesieniem wibracji Ziemi. Wszystkie dusze rozwijają się w bardzo szybkim tempie ale to tylko te które chcą zmian. Wszyscy ci którzy emanują taką nienawiścią tego nie chcą. Nie wiem czy zwróciłeś na to uwagę ale ci którzy mają nieprzyjazne nastawienie zaczynają zapadać na różne choroby...
Świat się zmienia a oni nie odebrali odpowiedniej lekcji. (Oblali że tak powiem).

3

Odp: Obcowanie z ludźmi

Nie ważne co się wydarza, ważne jak Ty na to zareagujesz. To się nigdy nie skończy, więc musisz nauczyć sobie z tym radzić -oddzielić zachowanie innych od swoich reakcji.

Podnieś swoje wibracje jeszcze bardziej i oni przestaną Cię atakować, będziesz niewidoczny. Podświadomie ich się boisz i oni to czują, więc Cię atakują. Przestań się ich bać, przygotuj sobie kilka inteligentnych tekstów, tak żeby im w pięty poszło, i problem powoli zacznie znikać. W ten sposób dasz im do zrozumienia że nie akceptujesz takich zachowań. Nie robiąc nic dajesz im przyzwolenie do działania...

4

Odp: Obcowanie z ludźmi

I co to naprawdę zadziała Małgosiu? To podniesienie wibracji?

5 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2018-10-01 10:07:04)

Odp: Obcowanie z ludźmi

Jeśli nie spróbujesz to nie będziesz wiedział czy zadziała. Wibracje podnosi się przez ćwiczenia fizyczne połączone z medytacją. To chyba najprostsza metoda. Ćwiczenia muszą być regularne (codzienne, dwie godziny minimum ), inaczej nie będzie efektu. Spróbuj, a będziesz wiedział jak to działa, wiara nie jest tu potrzebna tylko zaangażowanie i wytrwałość, aby zmienić coś w swoim życiu, z postawy 'przepraszam że żyję' na postawę 'żyje, jest mi z tym dobrze i niech tylko ktoś spróbuje to zaburzyć'.

Nie żyjemy w wysoko rozwiniętym społeczeństwie tylko w dżungli, więc trzeba sobie radzić z tygrysem i aligatorem smile. Jeszcze dużo wody upłynie w rzece zanim ludzie zaczną być dla siebie życzliwi i przyjacielscy. Wtedy wszyscy będą na wysokich wibracjach i rozwinięci duchowo i problem sam zniknie.

Inaczej będzie tak jak u Krykersa -frustracja spowodowana ludzkimi zachowaniami, a przecież w życiu nie chodzi o boksowanie się z innymi, tylko o rozwój. Nie warto zajmować się innymi, ale warto zająć się w tym wypadku sobą...

[url]https://www.cda.pl/video/8929502[/url]

6

Odp: Obcowanie z ludźmi

Zawsze mi się wydawało że to właśnie wysokie wibracje wkurzają tych nisko wibracyjnych....

7 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2018-10-01 10:11:08)

Odp: Obcowanie z ludźmi

Jeśli faktycznie masz wysokie wibracje, to raczej będą Cię omijać, a nie jeździć po Tobie. Gdy Twoje wibracje spadają, wtedy jest dobra okazja, żeby podciągnąć energię. I zaczyna się jazda bez trzymanki. Od krzyków, po niewybredne żarty, a na rękoczynach kończąc. Jak masz naprawdę wysokie wibracje wystarczy, że na takiego delikwenta popatrzysz, a od razu zrobi się potulny. smile

Poza tym mylisz dwa pojęcia, rozwój duchowy to jedno, poziom wibracji to drugie. Osoba nisko rozwinięta też może mieć wysokie wibracje, ale wtedy zwykle robi dużo złego. Ty możesz być rozwinięty duchowo, ale mieć niskie wibracje i będą Cię prowokować i pozbawiać energii...Tak to mniej więcej działa...

Jedyne rozsądne rozwiązanie to podniesienie wibracji...Ten link który Ci podesłałam to nieomal klasyczny przykład... Dlaczego na świecie jest tyle zła? Bo Diabeł też się doskonali...Odwieczna walka dobra ze złem, w której chcąc nie chcąc też uczestniczymy...

8

Odp: Obcowanie z ludźmi

Przyznam, że coś w tym jest. Niektórzy nie lubią jak się na nich gapię, i zazwyczaj to krzykacze. Może właśnie to zadziała. Spojrzę głęboko w oczy, i w prost powiem o bezsensowności postępowania delikwenta. Najlepiej spokojnym tonem.

9 Ostatnio edytowany przez Antares (2019-02-17 16:19:13)

Odp: Obcowanie z ludźmi

Pojawienie się tego problemu w życiu osobistym to zaledwie wierzchołek góry lodowej tematu. I wbrew pozorom to bardzo powszechny problem, zresztą czytałem nawet o tym wielokrotnie i na necie, i wśród autorów książek.

Nie chcę mówić, że jestem jakimś specjalistą w temacie, chciałbym raczej podzielić się własnymi obserwacjami i wnioskami.

Po pierwsze, ludzie znacznie bardziej reagują na wibracje (a nie tylko to, co widać), niż to są w stanie przyznać przed samymi sobą. Wyczuwają nagłą różnicę w wibracjach, i to staje się przyczyną podświadomego lęku, który próbują "rozwiązać" w jedyny znany im, nauczony sposób: przez zaatakowanie go (tj. źródła pochodzenia).

Po drugie, jest to stety niestety część wyzwania życia na Ziemi. Sam miałem długo problemy z reagowaniem na tego typu mentalne zaczepki. Z czasem te energetyczno-mentalne relacje ze społeczeństwem zaczęły ewoluować, zdecydowanie pewniej się czuję w tym "negatywnym" środowisku. O tym napiszę dalej.

Są tu dwa podstawowe problemy w psychice współczesnego społeczeństwa:

1. ludzie łatwo kierują się schematem, są mało kreatywni i wygodni, oczekują (i są przyzwyczajeni), że nie muszą wysilać wyobraźni (czyli osobistej mocy kreatywnej), by tworzyć swoje własne kryteria rzeczywistości. Kiedy pojawia się ktoś, kto "wibracyjnie" nie pasuje do ich własnych kryteriów, ich poczucie rzeczywistości zostaje zagrożone, a nawet - jeśli masz silną wibrację - zaburzone.

2. ci ludzie coraz częściej będą próbowali ze wszystkich sił trzymać się "starego", zwłaszcza ci, którzy osiągają dzięki owym starym schematom największe korzyści; ego tych ludzi to główna "rzecz", którą sobie zbudowali przez życie - a tymczasem pojawia się ktoś, kto swoim wizerunkiem, zachowaniem, spojrzeniem, reakcjami, a także energią (wibracją) insynuuje, że jest coś poza ich małym "światkiem" - i dzieje się to głównie na poziomie nieświadomym

(Silna wibracja to inaczej dużo energii - otrzymywana z wysokiej jakości pożywienia, przebywania w naturze, czy ćwiczeń o których np. Małogosia wspominała).

Punkt 1 oznacza, że oni mają gotowce, a ty (my) nie, ponieważ wcześnie je odrzuciliśmy, dlatego im łatwiej. Ty, skoro dopiero jesteś w procesie tworzenia i ewolucji własnych kryteriów i filozofii, jesteś na razie jak pozostawione na ulicy przez rodziców dziecko - musisz sam się nagle odnaleźć w niebezpiecznym świecie.

Punkt 2 oznacza, że czas działa na ich niekorzyść. Obserwowałem przez lata ludzi, jak spadają coraz "niżej" we własnym życiu, trzymają się pozorów i schematów. Nie ma w ich życiu czegoś, co Castaneda określiłby mianem "mocy". Czym będą starsi, tym coraz trudniej będzie odpierać im fakt, że rzeczywistość może być jednak inna, niż sądzą.

Ja sam nie lubię poniżać innych, zawsze miałem do tego wstręt - bez względu na to, ile ludzi próbowało w ten sposób na mnie działać. Teraz bardzo często, jak przechodzę teraz obok tego typu ludzi, próbuję minimalizować kontakt - może to brzmi śmiesznie, ale dbam o to, by nie czuli się w mojej obecności zbyt niekomfortowo. Natomiast jeśli wchodzę z nimi w kontakt, staram się ich niewerbalnie przekonać, że między nami nie ma aż takiej różnicy, jak się wydaje. Zwykle to działa.
Ale i tak czują się właśnie tak. Typowe dwie reakcje na mnie wśród tego typu ludzi to albo defensywna próba za wszelką cenę utrzymania "poczucia godności" (by zbagatelizować powstające zagrożenie w ich umyśle), albo dziwne odczucie głębokiej pustki i poniżenia tylko przez samo spojrzenie na mnie. Płeć nie ma tu znaczenia.
Chciałbym jednak, by było inaczej, więc praca jest w toku, i pewnie nigdy się nie skończy, dopóki będę żył w tym społeczeństwie tongue

Główny problem polega na tym, że ludzie ci czują się podświadomie zagrożeni - kruchy i nieprawdziwy fundament ich wiary w siebie i przekonań nt. siebie i rzeczywistości jest zagrożony.

Druga część tematu to jest to, co sam z tym zrobisz.

Wydaje mi się, że gadanie o "lustrach", własnych reakcjach, itp. to tylko część problemu, i w cale nie stanowi rozwiązania. Trzeba problem zrozumieć z szerszego punktu widzenia, niż zamykać się we własnej psychice celem rzekomego rozwiązania "własnych problemów".

Moim zdaniem najistotniejsze jest poszerzanie świadomości, a nie jej zamykanie. A to pierwsze to właśnie zwykle robią różnego rodzaju psychiatrzy - także ci ezoteryczni. Wmawiają ludziom, że każdy problem ma tylko jedną stronę: istnieje wyłącznie w twojej psychice. Nigdy jednak w to nie wierzyłem.

Z obserwacji ludzi, czyli to, o czym wspominałem na początku, wynika, że tacy ludzie, o których piszesz Krykers, stanowią drugą część owej nierozwiązanej sprawy. Jest to kwestia nie osobowości, psychiki itd. - ale siedzi o wiele głębiej: w podstawowych przekonaniach na temat rzeczywistości oraz osobistej filozofii.

Ci ludzie mają filozofię odmienną od twojej, ale przez całe życie byli przekonani o jej prawdziwości, a zwykle - jedyności. Ponieważ zgadzała się z ich własnymi celami (które zresztą im wmówiono, tak jak wszystkim), postanowili, że będą kosztem innych wzmacniać swoją energię. Są to zwykle ludzie pozornie pewni siebie, zarozumiali, głośni itd.

Nie sądzę jednak, by rozwiązaniem był jakikolwiek atak w ich stronę. Też zresztą próbowałem kiedyś różnych strategii, takich jak ta, o której pisze Małgosia:
"Jak masz naprawdę wysokie wibracje wystarczy, że na takiego delikwenta popatrzysz, a od razu zrobi się potulny"

Myślę, że takie wojny mentalno-psychologiczne na dłuższą metę tylko szkodzą tobie (czy mi), a nie innym.

Kluczem jest praca - nad swoimi przekonaniami. Ludzie atakują głównie wtedy, kiedy wyczuwają, że mogą wygrać - że nie jesteś pewny swoich przekonań. Nie chodzi tu jednak o stworzenie szybkiego rozwiązania: sztucznej, powierzchownej pewności. Chodzi o zajęcie się tymi przekonaniami, jednym po druigm - zbudowanie prawdziwego fundamentu psychiczno-energetyczno-duchowego.

Bardzo pomocne są w tym, z mojego doświadczenia:
- ćwiczenia, takie jak tai-chi i qi-gong
- dużo świeżego powietrza, przebywanie często na zewnątrz, zwłaszcza w naturalnym środowisku
- częste poszukiwanie inspiracji i większej wizji, coś trochę jak współczesny szaman w miejskiej dżungli (co zresztą jest prawdą)

10

Odp: Obcowanie z ludźmi

Coś się zmieniło, bo teraz nie tyle nie zaczepia, ale stara się być miły. Ja nic specjalnie nie zrobiłem.