Za dużo jest do odkrywania, doświadczania i poznawania, by myśleć o samobójstwie. Jeśli ktoś myśli "zakończeniu" ze sobą, jego/jej problemy wynikają z bardziej ogólnych (głębszych, ukrytych) przyczyn - i lepiej w tym przypadku je sobie uświadomić niż postępować niczym zaprogramowany robot-automat i postępować zgodnie z bodźcem. (Jestem przekonany, że tym, co odróżnia człowieka od robota jest świadomość, bo robot postępuje jak zaprogramowany automat na zasadzie bodziec -> automatyczna reakcja).
Te nierozwiązane problemy-przyczyny (myśli o samobójstwie) zostaną nadal w umyśle po śmierci (bo pomimo utraty ciała, emocje i myśli na planie poza-cielesnym nie tylko będą istniały, ale właśnie dopiero objawiają się w pełnej potędze!). Staną się tak bardzo dotkliwe, nie-do-zniesienia (gdyż myślą i energią tworzymy własną rzeczywistość, co jest zwłaszcza prawdą na poziomach subtelniejszych, poza-materialnych), że dojdziecie do wnioski, że nie ma innej nadziei, niż uciec od swoich myśli, czyli... jeszcze raz się wcielić, gdzie poza swoimi uczuciami/myślami możecie doświadczać także materii. I tak w kółko, aż zrozumiecie, że problemy powstają w umyśle, a nie w ciele, które reaguje na myśli.