Poczwórna czwórko, zastanawiam się, skąd taki nick u Ciebie. "4" wiąże się symbolicznie z żywiołem Ziemi - materii, a także trudnością w rozszerzeniu perspektywy na coś więcej, niż to, co ma się przed sobą. C.G. Jung twierdził, że symbole zewsząd nas otaczają, a starożytni potrafili odczytywać znaki na nich oparte. Wybór imienia, przydomku, czy - w dzisiejszych czasach - nicku, nie jest przypadkowy.
Przestać istnieć chcą tylko ci, którym - jak zauważyliście - nie podoba się to, co widzą. Jeśli wszystko wokół byłoby w porządku, nawet na myśl nie przyszłoby komuś rozmyślanie o nie-istnieniu. Taka osoba zadawałaby sobie dokładnie te same pytania, które Ty 4444 zadajesz, ale z dokładnie odwrotnej strony: po co zastanawiać się nad nie-istnieniem? Po co w ogóle miałoby istnieć nie-istnienie? Jaki w tym byłby sens, przecież żyję i wszystko ma się dobrze?... itd.
Obie osoby mają ograniczoną perspektywę - widzą wszystko tylko ze swojego punktu widzenia. Optymista, nawet gdyby gdzieś było gorzej, zamykałby oczy na wszystko, co nie pasuje mu do jego poglądu; pesymista tak samo - tyle, że odwracałby "głowę" od wszystkiego, co pesymistyczne. Wyjście z tej sytuacji - tak, by świat rozszerzył się - jest tylko jedno: poszerzyć perspektywę. Pesymista zatem najlepiej przysłuży się sobie, gdy rozejrzy się za czymś pozytywnym.
Nie-istnienie właściwie jest tylko możliwe w materii. Materię można przekształcić zawsze na powrót w energię (tzn. rozbić atom, czyli siły wiążące energię tak, by udawały materię). Kiedy powracasz do świata energii, nie można już jej (energii) zniszczyć, ale jak najbardziej można na nią wpływać. To wykorzystują liczne byty astralne, które cierpliwie przez całe życie wmawiają ludziom czarny obraz rzeczywistości, czekają aż ofiara umrze (chętnie w dodatku to przyspieszają i pośrednio sami do tej fizycznej śmierci doprowadzają, infekując umysł ofiary myślami o czarnowidztwie, śmierci jako wybawieniu, nie-istnieniu itd.). Jednak ostatecznie to sam człowiek musi zdecydować, które myśli wybiera, a które odrzuca.
Po śmierci, tzw. świat energii, to inaczej poziom, albo wymiar (czwarty, piąty, szósty itd. stopień gęstości). Większość trafia do 4, czyli świata astralnego. To jedyny obszar, w którym można więzić energię (od 5. wzwyż jest to już niemożliwe). Choć teoretycznie po śmierci masz wybór, ten wybór jest ograniczany przez myśli, które sobie do tej pory stworzyłaś. Człowiek, który przez całe życie zbudował sobie energetyczną aurę z czarnych myśli, zostanie przyciągnięty do tego typu obszarów w przestrzeni astralnej. Aby mógł (mogła) się z owej fatalnej sytuacji wydostać, musiałby się zarazem wydostać ze swoich negatywnych myśli. Ale to jest właśnie dokładnie to, czego przez całe życie na Ziemi nie chciał(a) zrobić.
Tym bardziej trudne jest to na poziomie astralnym, na którym nie istnieje coś takiego, jak inny punkt odniesienia. Myśli i emocje są rzeczywistością - czarne myśli to czarna rzeczywistość i adekwatnie "spotkania" z mrocznymi bytami astralnym. Jedynym wyjściem jest ponownie się wcielić - do materii i nowego ciała, i tak powstaje koło reinkarnacyjne, aż do skutku, czyli do momentu, gdy w którymś z żyć fizycznych przestanie podtrzymywać myśli o czarnowidztwie i nie-istnieniu.
To odpowiedź na pytanie: "po co to wszystko". Myśli są tym, co tworzy rzeczywistość, i na szczęście dla tych nieszczęsnych, czarnowidzących ludzi, materia jest tak oporna, że ich słabe myśli nie są w stanie przełożyć się od razu na zmianę rzeczywistości (w przeciwieństwie do świata astralnego).
Warto to przemyśleć. Od energii nie ma ucieczki, bo sami ją tworzymy - każdą myślą i emocją - poza jedyną opcją: przestać tworzyć energię (praktykowali to m.in. buddyści, a stan, w którym osiąga się nie-tworzenie, czyli swego rodzaju "pustkę" energetyczną, lub inaczej "nirwanę", uznawali za cel swoich wędrówek ziemskich).