Hehe @4444: fakt, mogło tak być o jaki malutki jestem, ale dzięki tobie ewoluowałem
@miriad: właśnie to jest nasza klęska codzienna, że próbując innym coś sami wytłumaczyć wchodzimy im w ich rozumowanie z butami, a wtedy odbierają to jak atak, i ja też tak mam, choć to wiem, to i tak nie raz właśnie tak z buciorami włażę (ostatnio chyba coraz mniej, ale jednak wchodzę). Dzisiaj kolega mnie się spytał, dlaczego nie byłem na rekolekcjach o 18-tej w kościele parafialnym (na szkoleniu OSP), a jak tak trochę mu odcharknąłem "a co ty dewodka" z uśmiechem od brzucha do ucha, a potem (później nieco) mu wytłumaczyłem, że mam delikatnie dość słuchania nauk ludzi jak mamy żyć, którzy w kółko to samo gadają a niewiele się dzieje. Dodałem, pytając "a co wczoraj było?", zaś on na to, że o przygotowaniu do małżeństwa (to były rekolekcje dla młodzieży), a ja się trochę podgotowałem (tzn. wzburzyło mnie wewnętrznie, nie dałem tego poznać po sobie) i znowu z głupim uśmiechem, odpowiadam "Oni zawsze gadają, a nigdy żonaci nie byli", "Adama mogę się spytać o coś, bo on był żonaty" (kolega drugi), ale musiałbym przepytać wielu osób i brać to w dystans. Mam szczerze dość papki-gadki od księży na temat naszego życia, skoro oni sami błądzą. Nie mam do nich nic jako ludzi i tak dalej, ale jak ktoś mi mówi i wypomina dlaczego nie przyszedłem na OWE nauki, to mnie świerzbi :[ Po mojej odzywce o "dewodce" i jak mu powiedziałem (pół żartem), że mi z butami narzuca wolę, odparł "nie wchodzę z butami, tylko upominam się o bliźniego. Skubaniec już do jezuitów się na spoktania zapisał i świruje z nimi na wycieczkach itd.. Nie atakuje, tylko stwierdzam, że takie biadolenie i modlenie się i błaganie i przepraszanie nic nie daje. Nie wiem czy to moją "mądrość" czy nie ale przyjąłem ten tok myślenia. Trzeba działać i nic nie gadać wtedy wychodzi a nikt nie jest zawiedziony jak nie wyjdzie, bo żadnej obietnicy nie było . Poza tym ta "mądrość" skądś spływa..... ale jak ktoś komuś mówi "Bracia powinniśmy .... bracia zatem dajmy ...... ukorzmy się.... " i ciągle podkreślanie jaki BÓG jest łaskawy, miłosierny i wszechmogocą i że bez ducha św. nic jesteśmy w stanie wybrać ani powiedzieć etc. to super przesada. Wiadomo jakaś "dobra" istota daje nam cynk co i jak, ale to w końcu my chyba podejmujemy decyzję czy coś zrobić czy nie robić ???
Nie, nie, nie pokłóciliśmy się, zaraz później śmialiśmy się z czego innego. Lepiej ludzi nie zaczepiać o pkt. widzenia wiary w coś... itp. i samemu nie drążyć tematu za bardzo. Wszystko powinno wyjść w praniu, żyjmy dobrze, współpracujmy, nie krzywdźmy się, zwłaszcza gdy chcemy się dowartościować i wyeksponować, bo wtedy szybko jakaś rywalizacja wchodzi. Jak ktoś się chce wyróżnić, to zazwyczaj zagłusza innych, żeby go było widać. A ja nie wiem po co tak. Niby wiem, ale i tak często mój instynkt głupi przeważa nad świadomością pogrzebaną gdzieś czasem w moim RAMie
Postaram się od teraz raczej obserwować i działać, niż rozmawiać o niczym, i uczyć innych co powinni robić.
Mój pies niejednokrotnie wie więcej co robić w danym momencie (jak wypełnić czas), niż ja.
Skąd wiem? Czasem zamiast z nim iść, żeby sobie poodychał i poszczekał z kumplami bądź kumpelami to zostaję w domu, bo niby zmęczony jestem po pracy, lub leje deszcz, a w kóncy od wody nie umrę zwłaszcza na parę naście minut, a zmęczenie mi przejdzie jak zobaczę radość tej istoty (psa). Co prawda pies się "przybłąkał" do nas, ale jednak to moja rodzina i powinienem go traktować jak wszystkich (ludzi, braci z kosmosu, i inne niezliczone formacje i nie wiem co). Mam czasem wrażenie że inteligentniejsi od nas, no nie wiem np. ci hipotetyczni selenejczycy czy inni, po prostu nas nie zauważają, bo sami mają dużo innych priorytetów do wykonania gdzie indziej na wyższych szczeblach, gdzie ważą się też nasze losy, ale najpierw trzeba wykonać tamto, żeby przejść do bezpośredniej pomocy / opieki czy jak to ująć jakoś lepiej.
Już nie będę ględził, bo nawet jeśli ktoś może dobrze mówi, to drugi ma dość, za dużo informacji miażdży personalny system wartości, a ja ide do kościoła, bo nie byłem, a scen nie będę odstawiał. Mogę coś tam usłyszeć ciekawego między słowami, nawet w "złej" TV czasem coś sypną chcąco czy niechcąco (każdy jakieś światło wnosi).
Ufff..... hehe i jedziemy