Felio, ty postrzegasz zmiany na Ziemi jako jakieś dziwaczne, mechaniczne, kwantowe zaburzenia częstotliwości czy coś w tym rodzaju, co wpływa na umysły oraz energię (w tym materię oraz ciała fizyczne). Moim zdaniem tak nie jest, choć powszechna propaganda new age tak zdaje się sugerować, mówiąc m.in. o wpływie słonecznym i zaburzeniach na słońcu. Z pewnością, patrząc z czysto materialistyczno czy współczesnego naukowego punktu widzenia, tak to może wyglądać. Moim zdaniem ten obraz rzeczywistości, który większość ludzi, w tym ezoteryków ma, jest bardzo, bardzo wąski, i nie bierze pod uwagę wielu informacji, których nie otrzymała nigdy wprost tj. "na talerzu". Moim zdaniem, jak wspomniałem, poglądy ezoteryków są w większości naiwne, podobnie jak poglądy wyznawców religii czy wyznawców naukowego ateizmu.
Sam kiedyś w te teorie wierzyłem. Wierzyłem także w istnienie różnych zjawisk, włączając w to telepatię. Podstawą mojego myślenia jest i zawsze będzie otwarty, elastyczny umysł - nie odrzucam czegoś z naiwnego "powodu" że nie ma na coś "wystarczających" dowodów, bo takie naiwne myślenie rodem ze średniowiecza ciągle pokutuje w społeczeństwie. Widzę w ostatnich może 20 latach, zapewne w niemałej mierze dzięki wpływowi internetu, który robi za substytut telepatii dla społeczeństwa XXI wieku, gdzie ludzie mogli na forach czy socialach się intelektualnie "ponaparzać" i niemal każdy, w tym młodzi (w większości zapewne) naukowcy musieli usłyszeć argumenty krytyków nauki. W dyskusji w cale nie chodzi o to, by się obie strony ze sobą zgodziły - choć tak wiele osób uważa - ale by zostać skonfrontowanymi z odmiennymi poglądami. Niektórych te konfrontacje mogą osłabić, innych wzmocnić, ale mniejsza o to, najważniejszy jest intelektualny wynik: czy posiadane przez kogoś informacje zyskały coś, niekoniecznie pod bezpośrednim wpływem konwersantów, ale być może po przemyśleniu argumentacji drugiej strony. Naukowcy mają niestety dość zawężony sposób myślenia, który zdaje się dzięki internetowi zaczął się zmieniać: zaczęli przyznawać oczywisty wniosek, że brak dowodu na coś nie jest dowodem na nieistnienie tego czegoś, przez co z ostrożnością zaczęli się zazwyczaj zamykać w dość mimo wszystko ograniczonym stwierdzeniu: nie ma dowodów, lub nie ma jednoznacznych dowodów na np. istnienie boga, istnienie projektu, istnienie telepatii.
W kontekście telepatii, nie chciałbym się zamykać w zwykłym stwierdzeniu jest-nie ma, jednak jeśli byłbym przymuszony do jednoznacznej odpowiedzi na tą chwilę, wydaje mi się, że telepatia tak jak ją tu rozumiemy, czyli tajemnicze i niezrozumiałe mistyczne przesyłanie myśli od jednej istoty do drugiej, może nie istnieć; wydaje mi się, że to zjawisko może działać na innej zasadzie, ale ograniczony umysł, a dokładniej zawężona percepcja siebie samego (swojego umysłu, albo ogólniej mentalna percepcja) trochę tak to postrzega. Ludzie, którzy mówią o telepatii, często nawet nie zadawali sobie trudu systematycznej i uważnej obserwacji swojego własnego umysłu. Gdyby to zrobili, ze zdziwieniem by stwierdzili, że większość myśli, które pojawiają się w ich głowach (mózgach fizycznych), nie pochodzi od nich. Czy to znaczy, że są zdalnie przesyłane z umysłu do umysłu?