Temat: "Kosmetyki - brudna prawda"
Znalezione tutaj:
[url]http://www.facebook.com/note.php?note_id=128950593805588[/url]
Rynek kosmetyczny przynosi producentom kremów, szamponów i innych “cudownych” środków mających zatrzymać lub powstrzymać starzenie się skóry lub poprawić nasz wygląd miliardowe zyski. Do tego – w przeciwieństwie np. do rynku farmaceutycznego – jest prawie całkowicie pozbawiony kontroli. W tym artykule odpowiem na pytanie – czy stosowanie kosmetyków jest bezpieczne oraz czy rzeczywiście przynosi korzyści osobom, które je stosują.
Czy kosmetyki mogą szkodzić?
W 1994 roku Amerykańska FDA (Food and Drug Administration) przeprowadziła badanie, w którym prawie jedna czwarta wszystkich ludzi przyznała, że doświadczyła reakcji alergicznej przy stosowaniu środków kosmetycznych (toaletowych, makijażu, kremów lub innych środków nawilżających).Prawdopodobnie nie jest to prawda, ponieważ większość ludzi nie potrafi rozróżnić od siebie takich pojęć jak alergia, podrażnienie czy nadwrażliwość. W tym artykule jednak skupimy się na innym problemie: skąd wiemy, czy jakiś produkt kosmetyczny nie wyrządza nam szkód?
Większość ludzi stosujących kosmetyki nie ma pojęcia co się w nich znajduje. Po pierwsze – z powodu braku odpowiednich regulacji, informacje na opakowaniu mogą być mylne. Po drugie – kto z was rozpoznaje nazwy chemiczne (o ile w ogóle je przeczyta) na butelce szamponu? Dla większości z ludzi nazwy chemikaliów zwartych w kremach i kosmetykach są całkowicie obce. Zresztą – producenci bardzo rzadko podają chemiczną nazwę substancji użytych do produkcji swoich kremów. Nawet gdyby chcieli to robić, pełne nazwy nie zmieściłyby się na etykietach. Skrócone nazwy (prawnie dozwolone do użycia) z reguły nie są dobrym źródłem informacji o produkcie nawet dla profesora chemii na uniwersytecie. To między innymi z tego powodu, nawet osoby uważnie czytające etykiety w poszukiwaniu w składzie kosmetyku związków, na który są uczuleni, często nie są w stanie przewidzieć działania tych preparatów na ich organizm.
Wiemy, że związki chemiczne zawarte w kosmetykach mogą być niebezpieczne dla zdrowia. Niebezpieczne dla życia reakcje nadwrażliwości są rzadkie, ale do innych szkód (takich jak obrzęki, zaczerwienienie, oparzenia chemiczne, przebarwienia, itp.) dochodzi stosunkowo często. Ale czy te same związki mają jakiś korzystny wpływ na skórę?
Środki nawilżające
Te produkty – reklamowane jako „nawilżające” – w pewnym sensie robią to co reklamują – niektóre kosmetyki potrafią spowolnić utratę wody przez skórę. Ale informacja o tym, że są w stanie dostarczyć wodę z zewnątrz do skóry – jest już nieprawdziwa. Skóra nie przepuszcza wody do środka. Związki tłuszczowe mogą spowalniać utratę wody przez skórę – ale już nic ponadto. Podobnie jeśli chodzi o wszelkie dodatki do kremów – takich jak witaminy, proteiny, wyciągi roślinne – nie mają one ŻADNEGO wpływu na stan skóry. Skład kremu to prawie wyłącznie woda. To dlatego krótkotrwały efekt polegający na zamoczeniu martwej warstwy rogowej może dawać złudzenie „gładkości” skóry. Większość witamin w kremach utlenia się („znika”) już po otwarciu pudełka – czyli przy kontakcie z powietrzem. Kremy i środki nawilżające zatrzymują wodę w skórze poprzez zablokowanie możliwości jej parowania w wyniku naniesienia na naskórek warstwy olejów (tłuszczów). Tym samym – im prostszy i tańszy jest taki kosmetyk – tym jego efekt „nawilżający” jest lepszy, a liczba zawartych w nim chemikaliów – a tym samym potencjalnych efektów ubocznych – mniejsza.Tak więc każda złotówka wydana na drogie kremy nawilżające to oszustwo. Proszę się nie obawiać – żadna firma kosmetyczna nie pozwie mnie za to do sądu.
Kremy i żele opóźniające starzenie
Te po prostu nie działają w ogóle, wbrew temu co wypisują na nich producenci. Jeśli naprawdę chcesz się pozbyć zmarszczek na skórze – udaj się do dobrego gabinetu medycyny estetycznej (takiego, który prowadzi lekarz, a nie kosmetyczka). Jeśli boisz się zabiegów chirurgicznych poproś lekarza o inne działające metody usuwania zmarszczek (wypełniacze lub toksynę botulinową). Wbrew pozorom odrobina bólu i koszty poniesione na takie zabiegi przynoszą oczekiwane efekty – a w perspektywie czasu są tańsze niż kremy.Także wbrew obiegowej opinii należy pamiętać, że zabiegi estetyczne (takie jak np. botoks) należy zaczynać możliwie wcześnie, aby przez długi czas nie cieszyć się gładką skórą.
Kremy rzekomo opóźniające starzenie zawierają związki takie jak AHA czy BHA, które rozpuszczają martwe komórki naskórka. Dlatego niektórzy poprawnie nazywają je środkami do peelingu lub kremami złuszczającymi. Efekt złuszczenia warstwy rogowej jest wyłącznie tymczasowy. Nie usuwa żadnych zmarszczek (a już na pewno nie w sposób trwały). Dodatkowo niszcząc warstwę rogową naskórka, pozbawia skórę ochrony. W wyniku tego – przy przewlekłym stosowaniu takich preparatów – skóra staje się grubsza (podobnie jak na dłoniach osób pracujących fizycznie). Wiele osób reaguje na to zwiększając dawki kremów, aby utrzymać poprzedni wygląd. To z kolei powoduje jeszcze bardziej nasilone pogrubianie się skóry i koło się zamyka. To jest główny powód, dla których producenci zachęcają do stosowania ich produktów codziennie dla „najlepszego efektu”. Wszystko po to, aby pozostawić klienta w cyklu złuszczania coraz grubszej warstwy naskórka.Niektórzy producenci idą o krok dalej i dodają związki złuszczające do kremów nawilżających (z reguły nie informując o tym na opakowaniu, podając tylko małymi literkami nazwy chemiczne eksfoliantów ukryte w składzie preparatu). Z tego powodu wiele osób nawet nie wie co tak naprawdę robi ze swoją skórą na twarzy. Stosując środek nawilżający w celu zmiękczenia swojej skóry, tak naprawdę robi coś dokładnie przeciwnego. W końcu tuż po nałożeniu kosmetyku rozpuszczona warstwa rogowa naskórka rzeczywiście wydaje się być „miękka”.
Największym problemem jest jednak zniszczenie warstwy ochronnej. Naskórek jest najlepszą naturalną ochroną skóry. To sprawia, że wiele związków chemicznych może przedostawać się do skóry – i to nie tylko z kremu, ale przede wszystkim z innych rzeczy, które mają później kontakt ze skórą, np. chemikaliami w makijażu lub spaliny samochodowe w mieście). Stąd właśnie częste podrażnienia lub przyspieszone rzeczywiste starzenie się skóry. Usunięcie naskórka powoduje także utratę barwnika (melaniny) zabezpieczającej skórę przed promieniami UV. Producenci dodają syntetyczne środki ochronne przed promieniowaniem – ale ich efekt utrzymuje się krótko. Aby zapewnić skórze pozbawionej ochrony chemiczne zabezpieczenie przez UV należy stosować odpowiednie środki… Czyli znowu wydać pieniądze na kolejny kosmetyk. Środki chroniące przed UV należy nakładać na skórę co 2 godziny aby utrzymywał się ich efekt ochronny.
Tak więc środki reklamowane jako usuwające zmarszczki i starzenie – nie działają w ogóle, a jeśli działają, to wywierają efekt przeciwny, czyli przyspieszają proces starzenia się skóry. Usuwanie warstwy rogowej może też powodować oparzenia lub sprzyjać rozwojowi raka skóry.
I ponownie jak w poprzednim akapicie – nie bójcie się – żadna firma kosmetyczne nie poda mnie za to do sądu.
Farby i szampony do włosów
Bez względu na to, co piszą producenci na opakowaniach, KAŻDA farba do włosów zawiera detergenty (inaczej by nie działała), każda zostawia chemiczne związki na twoich włosach (na tym polega istota działania barwników), natomiast żadne dodatki (witaminy, białka, aminokwasy, enzymy, wyciągi z rośli) nie mają żadnego wpływu na stan twojego włosa.JEDYNA różnica między szamponami do włosów suchych, normalnych i tłustych to ilość detergentu z nich zawartego (im bardziej tłuste włosy, tym więcej detergentu). Konsumenci nie lubią "rzadkich" szamponów. Lepiej sprzedają się gęstsze. Dlatego producenci wydają fortuny na testy odpowiednich konsystencji swoich produktów. Mocno płynne szampony w opinii klientów uchodzą za tanie i nieskuteczne (chociaż w rzeczywistości mają takie samo działanie; kosztują też oczywiście mniej).
Detergent zmywa z włosów brud i tłuszcz. Ale jednocześnie usuwa naturalną ochronę lipidową skóry głowy. Wprawdzie ochronna warstwa zregeneruje się w ciągu 6-24 godzin, to jednak większość ludzi woli zastąpić naturalną ochronę – sztucznymi olejami zawartymi w „odżywkach”. Tak na marginesie – nie ma czegoś takiego jak „odżywka” do włosów. To zabieg marketingowy. Włos jest martwy (każdy) nie można go odżywić żadnymi substancjami. Ponieważ odżywki zawierają oleje roślinne, którymi pokrywasz swoje włosy – automatycznie będziesz musiał je częściej myć, żeby pozbyć się z nich tłuszczu, który akumuluje brud i zlepia twoje włosy. Kolejne błędne koło wydatków na producentów chemii kosmetycznej. Dodatkowo każde mycie, „odżywianie”, suszenie w wysokiej temperaturze i czesanie – dodatkowo uszkadza twoje włosy. Jeśli nie wierzysz – spróbuj przez parę dni używać łagodnego szamponu i nie stosować „odżywek”. Już po kilkunastu dniach zaskoczy Cię to, o ile łatwiej utrzymać twoje włosy z dobrym stanie. Poprawi się także ich wygląd.
Jeśli masz uszkodzone włosy (od suszenia, barwienia, itp.), odżywki sprawiają wrażenie, ze stan włosów jest lepszy. Jednak żadne białka, enzymy czy witaminy w żaden sposób nie dostają się do twoich włosów i nie regenerują ich. To mniej więcej tak, jakbyś chciał naprawić rozpadający się dom rzucając w niego cegłami. Jeśli chcesz mieć ponownie ładne, zdrowe włosy – musisz poczekać aż całkowicie odrosną. Oczywiście nie możesz im w tym czasie szkodzić. Używaj przez kilka (kilkanaście miesięcy) prostego szamponu, bez odżywek i bez farb. Nieprawdopodobne? A jednak…
W wielu krajach zabrania się podawania nazw zwyczajowych witamin w składzie kosmetyków. FDA uznało, że stosowanie słowa „witamina” prowadzi konsumentów do błędnego przekonania, że dany składnik oferuje korzystny wpływ odżywczy na skórę lub włosy, z tym samym wprowadza klientów w błąd. To dlatego w USA i większości krajów Europy w składzie kosmetyku zamiast np. witamina E figuruje nazwa chemiczna (tokoferol).
Kremy i preparaty hipoalergiczne
Maja po prostu mniej związków chemicznych – z reguły dotyczy to substancji zapachowych i barwników. Środki te są znacznie tańsze w produkcji, sprzedawane są jednak w wyższej cenie… Bardzo rzadko kremy hipoalergiczne różnią się ilością dodawanych substancji konserwujących. Ilość konserwantów możliwych do dodania jest bowiem ograniczona prawnie. Uwaga także na „naturalne” kosmetyki. Dodając niewielkie ilości naturalnych związków można sprzedać taki produkt znacznie drożej. Jednak jednocześnie do składu należy dodać więcej konserwantów i środków przeciwbakteryjnych.Paradoksalnie – najwięcej szkodliwych kremów można znaleźć z sklepach z naturalnymi produktami.
Większość substancji w kremach jest generalnie bezpieczna do stosowania przewlekłego na skórę. Kosmetyki nie mają żadnego działania odżywiającego. Nie sprawią, że skóra będzie młodsza lub zdrowsza. Dobre kosmetyki to takie, które nie szkodzą. Jedyny efekt ich stosowania to dobre samopoczucie osób je stosujących. Koszt produkcji 100g kremu wynosi przeważnie od 1 do 15 złotych. W kosmetykach sprzedawanych po kilkaset złotych za 30g nie ma wcale żadnych lepszych składników. Kupiłaś ostatnio taki krem? Dałaś się oszukać.
I nie martw się – nikt nie poda mnie za to do sądu.Więcej
1. [url]http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1602448,1,co-naprawde-przenika-do-skory,index.html[/url]
2. [url]http://openlibrary.org/books/OL9921939M/Cosmetics_Unmasked[/url]
3. [url]http://www.polscc.org/index.php?option=com_content&view=article&id=48&Itemid=27[/url]