1

Temat: Doswiadczylem dzisiaj...

Doswiadczenia zbieramy cale zycie tworzac z nich bagaz ktory pozwala nam wraz ze swoja obfitoscia podejmowac coraz trudniejsze wybory. Kazdy czlowiek codziennie doswiadcza i wybiera niekoniecznie w takiej kolejnosci. Ja doswiadczylem dzis bardzo ladnego poranka i czuje ze caly dzien bede chodzil juz taki zachwycony. Zycze wszytkim milego dzionka. Pozdrowieni!

2 Ostatnio edytowany przez Mixon (2010-10-26 04:10:33)

Odp: Doswiadczylem dzisiaj...

Czasem zdazaja sie nam rzeczy ktorych niekoniecznie chcemy doswiadczac codziennie i odwiecznym pytanie po co kfitujemy takie wydazenia. Dzisiaj doswiadczylem czegos co zmeczylo mnie fizycznie ale w konsekfencji moglem ba a nawet mialem ochote zrobic ba a nawet zrobilem cos czego bez uprzedniego wydarzenia pewnie bym nie zrobil. Bylismy w lesie ze stumieniem z piesiem i ze sloncem, wszyystko cacy doswiadczamy pieknej jesieni, rzeczka sobie delikatnie siomplaua, listeczki opdywaly a to do rzeki a to do a to na traweczke piesiork potplal sie w rzecce no to jedziemy:) mixon zawracajac nie zwrucil uwagi i w grzaskosci wpalismy na predkosci:/ po trzech godzinach walki z bloem kamieniami patykami zostalismy wyciagnieci przez traktor. nawet sobie niewyobrazacie jaka przyjemna dzikosc poczulem jak w tym strumieniu moglem jak ten dziki malpiaty dzikus umyc pysk i konczyny:) bezcenne.  Pozdrawiam

3 Ostatnio edytowany przez miriad (2010-10-26 18:40:19)

Odp: Doswiadczylem dzisiaj...

hehe:D Mixon, czasem niezrozumiale piszesz, słowo daję, ale zrozumialem oczywiscie, co chciałeś przekazac. Chyba wiem, jak się czułeś i wiem, o jakiej dzikości mówisz;]
kiedyś doświadczylem jednego dnia takiej lawiny niedorzecznych zbiegów okoliczności, które spokojnie mogę nazwać "pechem" w liczbie mnogiej, że po tym upodleniu przez los tak oklapłem, a zarazem chichrałem się z tego pecha, tej ironii nie z tej ziemi, że wówczas 'mogłem wszystko' - chocby tumen mongolskich krwiopijców zaszarżował na mnie znikąd, bynajmniej bym nie skapitulował, a jeszcze bym ich wyśmiał i odparował werbalną ripostą; bo słowo daję, humor miałem maksymalnei odjechany - dzięki niemu, poznałem tego dnia i, mówiąc skromnie, cytuję: 'oczarowałem', pewną istotę... która jak wierze, była nagrodą za całą tą wyplutą na mnie zawartość magazynka bezczelnej stony losu. jak mówią "nie ma tego złego.." Także też czułem 'dzikośc', przy czym w moim wypadku byla to dzikosc gniewu, ktory absurdalnie objawiał się w formie zuuuupełnego luzu, siły i bynamniej braku jakiejs 'nienawisci'.. bo do kogo miałbym ją skierowac? nikt nie był winny. tylko ten wyśmiewający moją maluczką postać pech.

teraz barzdiej odnosnie tematu..
Zdawałem dziś egzamin na prawo jazdy. Za 1wszym razem, tydzien temu, byłem niemal zupełnie wyluzowany. padłem na miescie - to wyluzowanie skierowało się przeciwko mnie; szosy były niemal puste, wjeżdżając na ronda nawet nie zwalniałem, a egzaminator, wytykając mi prawdziwe 2 błędy, beznamiętnie zamilkł i pozwolił mi jechać dalej, pokazując, że naprawde daje mi fory mimo wszystko. skonczyło się na tym, ze wymusiłem pierszenstwo - TAKI byłem pewny siebie... i sie speiszyłem. dzis moge powiedziec więcej - byłem olernie spięty!
Dopiero dziś, przystepując 2gi raz, trzęsący sie jak galareta;/ zdałem sobie sprawe, że to za 1wszym razem sie denerwowałem na miescie, a za 2gim paradoksalnie moje zestresowanie objawiło sie w formie pełnego spokoju.
W noc przed egzaminem snił mi sie pociąg, którym sam jechałem (i ja nim kierowalem - tj. ja zahamowałem nim). tak zachrzaniał, że NA PROSTYCH TORACH SIE WYKOLEIL! no to ładnie, powiedziałem sobie rano.