Temat: Nawiedzone domy i miejsca
Czy mieliście kiedyś styczność z nawiedzonymi domami lub innymi miejscami?
Czy znacie lokalizacje takich miejsc?
Czy wierzycie w to, że miejsca mogą być nawiedzone i jeśli tak, to przez co lub kogo i po co?
Uwaga, to co dalej napisze niżej, to opisy moich doświadczeń, w które możecie wierzyć lub nie. Opisuję je nie po to, aby udowadniać, że coś jest albo nie jest, bo zarówno ja jak i inni ludzie mogliśmy być ofiarami jakiejś wyrafinowanej iluzji. Do dzisiaj nie jesteśmy pewni jaka jest natura zjawisk, których doświadczyliśmy - to może być tylko nadzwyczajna gra umysłu. Wręcz chyba chcielibyśmy, aby tak było (choć wtedy wychodiłoby na to, że jesteśmy obłąkani). Możecie więc te opowieści ewentualnie włożyć między bajki.
Ja osobiście nie miałem możliwości być w typowo nawiedzonym domu, ale przez wiele miesięcy razem z zaufanymi ludźmi odwiedzaliśmy nawiedzoną starą, porzuconą halę fabryczną obserwując eteryczne istoty. Przez 'eteryczne' rozumiem, że wydawały one się nam zbudowane z przeźroczystej materii. Widzieliśmy je tak jak np. widzi się gorące powietrze nad czajnikiem albo gorące powietrze nad rozgrzanym asfaltem. Dzień w dzień przez wiele miesięcy obserwowaliśmy te istoty nie mogąc pojąć o co to chodzi. Robiliśmy eksperymenty przynosząc różne przedmioty i próbując robić różne rzeczy. Zdaje się, że coś było z tymi istotami nie tak, bo przedmioty, które im dawaliśmy potem wywoływały dziwne zachowania u zwierząt i ludzi. Psy szczekały na te przedmioty, dzieci płakały, starsze osoby narzekały na bóle. Z biegiem czasu coraz lepiej widzieliśmy te niezwykłe istoty i widzieliśy ich dziwne kształty. Co najmniej jedna z nich miała przerażający nas wygląd niskiej istoty o bulwiastej głowie, co przypominało nam typowego szaraka z opowieści o kosmitach. Zawsze to ta jedna istota coś majstrowała przy naszych przedmiotach. Inne istoty były przeważnie humanoidalne, choć później pojawiły się inne, które wyglądały jak gigantyczne mackowate ślimaki, które nas okrutnie przeraziły na początku. Pojawiały się też i inne stwory. W miejscu gdzie to się działo, czasami obserwowaliśmy dziwne rzeczy. Np. papier nie chciał się palić, a dźwięk czasmi odbijał się jakby od niewidzialnych ścian. Wszystko to nas bardzo zastanawiało, ale nie baliśmy się jakoś szczególnie. Dopiero później wszystko się zrobiło bardzo niemiłe i w pewnym momencie owe niezwykłe istoty stały się otwarcie wrogie. Tak wrogie, że przestaliśmy tam przychodzić, gdyż czuliśmy niebezpieczeństwo i czuliśmy, że chodzą za nami. Przez kolejne miesiące zachowywaliśmy się wręcz jak opętani ludzie. Ja miałem dziwne skurcze dłoni i tiki twarzy oraz dziwnie zachowywałem się nocą, a także atakowałem bliskich mi ludzi tak jakbym tracił kontrolę nad ciałem. Inni słyszeli głosy, mieli samobójcze myśli i silne omamy słuchowo-węchowe (czuli np. krew albo psujące się mięso). Minęło wiele miesięcy zanim nas to opuściło i dla każdego z nas było to bardzo przykre. Mnie pomógł dopiero pewien mistrz Tai Chi, a potem jeszcze poznany przypadkowo buddysta. Wiele innych osób próbowało potem iść w nasze ślady i spotkać te istoty, co się zresztą ludziom udawało i potem przeżywali dokładnie to samo co i my. Innymi słowy, dla nikogo nie kończyło się to dobrze.