Temat: Kim jestem? Albo kim CHCE być?
Na wstępie chciałbym wszystkich oficjalnie przywitać. Zarejestrowałem się tu jakos wczoraj, czy przed wczoraj, wstyd, ale już trace rachubę czasu.
Jak wielu z was, być może wszyscy, nęka mnie dziwne przeczucie, że mam coś do zrobienia na tym świecie, coś innego, na skalę kosmiczną, jakby misję... ale nie mogę znaleźć w głowie czy sercu, jaką(??)! Z biegiem lat zacząłem dziwaczeć, że tak powiem. Gnębi mnie poczucie bezsensu i tego, że coś tu nei pasuje, że nie tak powinno być. Moje życie jest strasznie przewidywalne, bo takie jest życie niemal każdego człowieka - chodzi mi o te niejako konwencje życiowe, jesli moge je tak nazwać, tj.: będę sie kształcił, zacznę pracować, ożenię się, będę miał dziecko lub więcej; standard. Narazie mam 22 lata i jak dotąd jestem na etapie pracy. Może dlatego, że wydaje mi się to takie bezbarwne i mało porywające, od jakiegos czasu czuje w sobie przemiane; wiem, ze coraz mniej sie usmiecham i oddalam sie od ludzi, nawet od przyjaciół, coraz czesciej patrząc w gwiazdy. Napewno cos tam zostawilem - to moge powiedziec z pełnym przekonaniem, a jednak... zostawiam miejsce zawsze na wątpliwosci - te zaś głównie biorą się z braku postępu w staraniach ku poznaniu tej, pożal sie Boże, PRAWDY... Cóżm przyznam, czasem czuję sie chyba jak Mulder z X files (i want to believe) choc nie zawsze tak było... Zaczęło się jakiś rok temu, gdy przypadkiem przeczytałem teksty Marciniak i Plejadian. W tym samym czasie przeczytałem również książkę Hejala w wersji pdf bodajże. To było jak strzał w dziesiątkę. Nie mogłem uwierzyć, ale tak wiele rzeczy z tego, co B. Marciniak tam przekazywała o Gwiezdnych Wędrowcach pasowało do mnie, że mimowolnie zacząłem wierzyć, że moze to własnie to. Podchodziłem i podchodze do tego jednak bardzo sceptycznie, a nawet z tą wrodzoną skromnością, bym powiedział.. Co było jednak najbardziej uderzające... już piszę:
Otórz od paru lat interesuję się pisarstwem, wszelkiego rodzaju, nawet poezją. Obudziłem w sobie pisarza i uwierzcie mi, wiąże się to z ryzykiem lekkiego obłąkania - chciałbyś zapisać dosłownie całe swe życie, każdą chwilę, a w tym życiu życia innych, tych, ktorych spotykasz na swej drodze. Najgorsze jest to, że 'specjalizuję się' w fantastyce... Z tej racji w mojej wirującej łepetynie rodzi się 1000 fantastycznych pomysłów na minutę, a czasem i więcej. I tu dochodzę do meritum - bardzo wiele z tego, co czytałem i nadal czytuję o kosmitach, jaszczurach i ogólnie o tym JAK SIĘ SPRAWY MAJA TU I TAM NA GÓRZE, okazuje się być zawarte w mojej twórczosci... rozumiecie... już wczesniej stworzonej! Wymyslonej! W tym miejscu szarpie mnie najwięcej podejrzeń. "Skąd to wiem?" "Czy to przypadek?" "Czy inni też tak mają?" (chyba tak, można spojrzeć choćby na dave'a wolvertoan i jego przewspaniałe łowy na węże morskie, polecam) Swoje pomysły, 'fajne motywy do wykorzystania' jak sam je nazywam, takie wyrwane czasem z kontekstu, ale czasem bogatsze i przemyslane od a do z, brałem zawsze tylko i wyłacznie z wyobraźni i skłonnosci do nadmiernego kombinowania, mieszania, abstrakcjonizmu. Chciałbym przekazac wam te uderzające analogie w niniejszym Temacie, dając jednoczesnie i Wam szansę, byscie się czymś podobnym podzielili, bo (być może, daj Boże) nie jestem w tym samotny. Rzecz wydaje się śmieszna, lecz nie dla mnie. Nawet jesli wydaje sie ZBYT smieszna dla was, potraktujcie to jako taką ciekawostkę/zabawę, o! moze tak. Albo może mi wybijecie tego bzika z głowy.
pierwsze, co przedstawie to taki mały, raczej przypadkowy i nic nieznaczący evencik z dzieciństwa, ktory doskonale pamietam i pamietają moi rodzice, a jest podejrzany:
pewnego wieczoru, już w łóżku, zacząłem słyszeć głosy - liczące od 1 do 12 i tak w kółko. Później, czytając przekazy od Plejadian Marciniak, dowiedzialem sie o wyjątkowości tej liczby.(??)
najwazniejsze jednak: schemat z duszami, którymi wszyscy jestesmy, a które znajdują sobie ciała śmiertelne na świecie/światach, by doznawać emocji, przygód (dać sie wpędzić w ramy niedoskonałości, spętać się ograniczeniami, które niesie za sobą fizycznosć, by, jak w jakiejs grze, trudnej grze, zobaczyć, co zdołają dokonać - wyzwanie, to słowo najdokładniej określające ich, NASZE, motywy; motywy tych dusz, którymi jestesmy) Dalej - na naszej planecie jednak wszystko sie poprzewracało, życie na Ziemi wiąże sie z ryzykiem, doznaniami wielkiego bólu, smutku, NIEWOLI, a jedynie malej ilości szczescia i dobra. Jednak my kochamy naszą planete i nie opuscimy jej. Chemy, by była piękna - jest piekna, ale w obecnych czasach trudno to zauwazyc. no i wpadłem na pomysł wrogiej rasy na ziemi, majacej umiejętnosc przyjmowania ludzkich kształtów i manipulowania ludźmi, zmierzając do urzeczywistnienia wielkiego planu zniewolenia ludzkosci i żerowania na ich UCZUCIACH. rasy, która to własnie za tym wszystkim stoi, ktora odmieniła Ziemię w subtelne piekiełko, ludzkosc czyniąc niewolnikami i traktując jak bydło. domysliłem sobie do tego 'dobrych' kosmitów, pragnących nam pomóc, a takze fakt, ze człowiek ma w sobie WIELKĄ MOC, którą ówże NAJEŹDŹCY, będący na Ziemi OD DAWNA, potrafią w nas tłumic - głównie samymi systemami, w jakich żyjemy, a jakie ONI tworzą. Ale też GENETYKĄ. Konieczne wydało mi sie, zeby dusze wracając do życia jako nowi ludzie nie mogli pamietac wczesniejszych wcielen - wlasnie z ingerencji 'okupantów'. Staramy sie zburzyc ten system, obudzic siebie, wiedze jaka posiadamy z poprzednich wcielen i zycia astralnego, ktore daje nam na jakis czas wiedze niemal absolutna, a potem obudzic innych i wzniesc sie ponad najeźdźców.
czy to czegos wam nie przypomina?
czytając potem marciniak, hejala i reszte... poczułem, ze mam przed oczami nieswiadomy plagiat moich wyimaginowanych historyjek... i dało mi to do myslenia.
to nie wszystko, ale na razie tyle. nie bede sie rozpedzal, bo moze robie to na darmo..