1

Temat: Sens

Po co żyć?

2

Odp: Sens

Ale jestem smile  ja dla nauki i radości istnienia. Ty nie wiem po co  big_smile

3

Odp: Sens

Bez sensu sens jest jedynym awansem, banansem,
w nautrze i novalikorektach
unosze sie ponadto na specjalnych efektach
cel..
es em o ka na kartki biel...
a en be el joka em jot  pe el

Zalezy kto pyta..

4

Odp: Sens

A po co nie żyć? wink

5

Odp: Sens

A tak w ogole to bardzo mi sie podoba ze ktos zalozyl taki watek.
Zagadnienie to trapi mnie i podejrzewam ze nietylko od dluzszego czasu. Odpowiedzi  jest mnostwo ale glownie niepelnych. Zagwostke ta probowalem rozwiklac na setki sposobow i kazdy jeden zamiast odpowiedac na pytania rodzil kolejne. Po dlugim czasiie poszukiwan ( przeprazaszam ze tak niechcacy i bezprecedensowo zamkne watek) znalazlem odpowiedz ktora jako jedyna z nielicznych nie pozostawiala cienia szans dla niescislosci.
Sensem zycia jest hiszpanska muzyka narodowa i lyzwiarstwo figurowe.

6

Odp: Sens

A po co nie żyć? Haha, świetne pytanie. Po co żyć? To chyba nie jest kwestią wyboru. Nawet kreacja, stworzenie, najwyższy absolut, nie miała wyboru, bo zawsze była smile

7 Ostatnio edytowany przez Magnetronic (2010-01-01 12:47:42)

Odp: Sens

większość Ziemian żyje dla miłości warunkowej, bóstwa.. no nie wiem.. może ktoś ma jeszcze pomysły? wink Ale wydaje mi się że nasze ziomki na przestrzeni wieków nie trafiły w desen z odpowiedzia na takie pytanie..  na szczeście to się zmienia powolutku wink

8

Odp: Sens

Antares bardzo dobre  smile  No to ja pójdę dalej:
A po co żyć albo nie żyć? Albo, a po co po co?  big_smile I tak w nieskończoność...

To umysł chce mieć wszystkie odpowiedzi a czasem lepiej coś poczuć (w odpowiednim czasie to przyjdzie) niż znać odpowiedź na każde pytanie. Wtedy jest to wiedza na poziomie rdzenia istoty, gdzie umysł (potrzebny jako narzędzie) nie musi tego wiedzieć- nie pojmie tego. Zrozumienie przychodzi samo przez się ale to jest zrozumienie całym naszym rdzeniem, tym najgłębszym.
Nie utożsamiajmy się z naszą głową i mózgiem tylko dlatego, że nam się wydaje, że stamtąd "dowodzimy"- każdą komórkę zamieszkuje nasz duch w równej mierze. Dobrym ćwiczeniem na przełamanie utartej perspektywy jest wyobrażenie sobie siebie np w brzuchu albo "patrzenie" na świat z poziomu ręki czy nogi.
Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście  smile

9

Odp: Sens

hmm, ciekawe.. "patrzenie na świat z poziomu ręki czy nogi" poważnie ciekawe. Musze spróbować, choć chyba łatwo nie będzie.
Po co żyć? i tak nie masz wyjscia, więc sam zdecyduj, czemu mógłbyś poświęcić swoje życie. Podejrzewam, że wpadłeś w sidła podobnej rutyny, jak ja. Praca, dom, sen, praca, dom, sen, nadchodzi niedizela i odpooooczynnnnnek... a potem praca, dom, sen, praca, dom, sen.. mozna czegos dostac od takiego trybu zycia, a jak ci jeszcze twoje pasje na ktore i tak masz za mało czasu przestają dawać radosc, to juz jest naprawde podbramkowo. tylko tu np samobójstwo jest jeszcze w miare bezbolesnym wyjsciem (bo gdy tracisz sens, to jak bys juz umarł, zatem czesto przychodza słuszne mysli, zeby z tym skonczyc raz na zawsze) jednak są rzeczy gorsze od smierci, np obłąkanie, albo po prostu alternatywa wprost przeciwna do smierci - zyc pełnią życia, kazdą sekundą, realizowac kazdy pomysł, zachcianke, probowac wszystkiego... tak na przykład ludzie dochodzą do pomysłów "zabije sie, ale wezme ze sobą tylu ile zdołam ubić".
Takie pytania o sens są niebezpieczne. Nie taplajmy sie w bagnie beznadziei trysknającego z rany systemu zycia, jaki nam zafundowały obecne czasy, bo wszyscy skonczymy z otwartymi żyłami.

10

Odp: Sens

Pszepraszam a co to znaczy "oblakanie" i dlaczego to jest gorsze od smierci?

11

Odp: Sens

Założyłem ten wątek, bo chciałem najpierw zobaczyć, co o tym sądzicie, a teraz z Wami porozmawiać o sensie istnienia, jaki podaje Hejal.

Aby wiedzieć, co jest słuszne, należy znać rzeczywisty i ostateczny sens istnienia. Trzeba wiedzieć, o co tutaj chodzi, żeby móc oceniać słuszność postępowania. Na przykład jeżeli sensem życia jest ciągły wzrost i samodoskonalenie, to niektóre z egoistycznych zachowań są usprawiedliwione i rzeczywiście słuszne, i są wręcz pożądane. Natomiast jeśli rzeczywistym sensem jest życie dla kogoś innego, to wtedy już każda forma egoizmu stoi na przeszkodzie. Myślę, że rozumiecie, o co mi chodzi. Nie znając sensu, można wpaść w mnóstwo pułapek. A jakąś postawę trzeba przyjąć...

Bo po co jest sens sam w sobie? Według mnie jest on po to, aby uzasadnić istnienie wszystkiego i wyznaczyć kierunek.

Dlatego lepiej nie bagatelizować sensu i zastanowić się nad nim. Główny problem polega na ustaleniu kryteriów, według których powinniśmy szukać prawdziwego sensu istnienia. Jeżeli przyjąć, że sens polega na osiągnięciu celu, to rodzi się pytanie: co dalej? To wtedy jeśli sensem powinna być jakaś ciągłość, to tutaj też pojawia się problem, że cel nigdy nie może zostać osiągnięty (osiągnięcie celu zakończyłoby ciągłość dążenia do niego).

Myślę, że podstawowym kryterium powinno być połączenie tych dwóch wersji: sens istnienia powinien być nieskończenie osiągalny (uprzedzam, że samo osiągnięcie nieskończoności nie może być celem, gdyż wtedy wracamy do samej tylko ciągłości). I oprócz tego powinien spełniać swoją funkcję, czyli to, po co on jest - nieustannie pobudzać do życia.

Hejal napisał, że chodzi o doświadczanie i ewolucję duchową. I przepraszam bardzo, ale jeśli mam istnieć po to, aby dążyć do zjednoczenia z Kreacją, przy czym stać się nikim (stracić osobowość) i być tylko częścią niematerialnego, bezosobowego czegoś (a raczej nie być wcale), a potem zacząć wszystko od nowa, to ja to pierdolę, zdejmuję kominiare...

Książka Hejala przeraziła mnie nie dlatego, że wstrząsnęła moim życiem wewnętrznym, ale dlatego, że w genialny sposób pokazała bezsens istnienia. Takie było moje odczucie.


To takie moje wstępne przemyślenia. Oczywiście nie traktuję ich jako coś pewnego, ale nadal szukam prawdy i wszystko badam. I chciałbym poznać Wasze zdania w tej sprawie.

12

Odp: Sens

?? napisał/a:

Aby wiedzieć, co jest słuszne, należy znać rzeczywisty i ostateczny sens istnienia. Trzeba wiedzieć, o co tutaj chodzi, żeby móc oceniać słuszność postępowania. Na przykład jeżeli sensem życia jest ciągły wzrost i samodoskonalenie, to niektóre z egoistycznych zachowań są usprawiedliwione i rzeczywiście słuszne, i są wręcz pożądane. Natomiast jeśli rzeczywistym sensem jest życie dla kogoś innego, to wtedy już każda forma egoizmu stoi na przeszkodzie. Myślę, że rozumiecie, o co mi chodzi. Nie znając sensu, można wpaść w mnóstwo pułapek. A jakąś postawę trzeba przyjąć...

Tak, również przez długi czas zajmowałem się tą kwestią i jak dotąd nadal nie mam takiej odpowiedzi, która by mnie w pełni zadowalała. W dodatku jest ona tą sprawą, którą w przekazach różne istoty traktują jako bardzo oczywistą ("nie osądzaj") - a dla mnie taką nie jest.

Jednak po kolei. Kwestia podejmowania decyzji na podstawie ustalonych (wyraźnych) przesłanek oraz przeciwstawne jej dążenie do nieograniczania się (nie zamykania się w pewnych schematach) w uniwersalny sposób prezentuje symbolika astrologii. Zgodnie z moją wiedzą jest to część naszej nauki na Ziemii - energie Saturna i Jowisza są właśnie reprezentantami tych przeciwstawnych sił, które każdy z nas ma w sobie (bo to nie prawda, że planety za nas decydują - prawdą jest natomiast w moim przekonaniu, że planety posiadają pewną energię na pewnym subtelniejszym poziomie pokrewną tej, którą sami posiadamy - to dość szeroka kwestia, więc na razie tylko w uproszczeniu ją tutaj przedstawiłem).

Widać zatem u Ciebie dążenie do podjęcia decyzji praktycznej (tzn. przekładającej się na konkretne rezultaty) na jak najbardziej klarownych informacjach (astrolog powiedziałby, że jesteś bardziej ukierunkowany na siły Saturna). Klarowność informacji jednak wymaga, aby podzielić wszystko na czarne i białe - tzn. zrobić wyraźną granicę, gdzie jeszcze uznajemy coś za pozytyw (lub, jak to nazywasz, postępowanie słuszne), a co za negatyw (czy też określony jakąkolwiek inną nazwą osąd, który odpowiada za odrzucenie jakiejś koncepcji/myśli/idei/postępowania itd.).

To typowy przykład dualizmu w naszym świecie, tak szeroko dyskutowany przez mędrców, filozofów i teologów, na którym opiera się większość systemów (nie tylko religii) na naszej planecie, jak właśnie Chrześcijaństwo (pozytywny Bóg kontra negatywny Szatan) czy astrologia (uniwersalne symbole, przedstawiające przeciwstawne sobie koncepcje).

Tyle niezbędnej teorii.

Wracając do oceniania - w świetle tego co napisałem wyżej, ocenienie (lub osąd) czegoś oznacza dylemat dualizmu albo-albo (albo akceptację, albo odrzucenie czy nawet potępienie). Oznacza to, że bierzemy wszystko, co wiemy i na podstawie tych informacji podejmujemy decyzję, oceniając kogoś np. negatywnie (jak egoistów, o których napisałeś). Jednak czy nasza wiedza jest naprawdę tak doskonała? Czy ktokolwiek we wszechświecie, nawet Bóg, może powiedzieć, że wie już wszystko?

Jeśli odpowiedź brzmi tak - to o nic nie musimy już zabiegać ani nic robić i możemy pogrążyć się w samozadowoleniu, bo wiemy wszystko.

Jeśli jednak brzmi nie - to wkraczamy zgodnie z koncepcjami astrologicznymi na przeciwstawną Saturnowi arenę Jowisza - "władcy ekspansji", dążenia do posiadania jak największej ilości wszystkiego - także informacji. Tutaj znowu jednak pojawia się dylemat: bo tak jak napisałeś, nie można w nieskończoność zdobywać tylko informacji, bo kiedyś trzeba przecież podjąć nową decyzję na podstawie tego, co już posiadamy (wiemy). Ale przy takiej bezkrytycznej ekspansji - wchłanianiu wszystkiego, co jest - robi się prawdziwy chaos w tym, co wiemy, i trzeba zrobić z tym porządek - poustalać pewne granice. I tym samym znowu wracamy do Saturna.

?? napisał/a:

Bo po co jest sens sam w sobie?
Według mnie jest on po to, aby uzasadnić istnienie wszystkiego i wyznaczyć kierunek.

Jeśli dobrze zrozumiałem, wychodzisz z założenia, że gdzieś jest ktoś lub coś, co ustaliło ten sens nam z góry, a my mamy go odnaleźć. Ja podjąłem inną decyzję - że sam określam dla siebie swoje cele/sens istnienia i mogę go zmieniać, i tak też robię, w miarę powiększania się mojej wiedzy i zmiany perspektywy.

?? napisał/a:

Dlatego lepiej nie bagatelizować sensu i zastanowić się nad nim. Główny problem polega na ustaleniu kryteriów, według których powinniśmy szukać prawdziwego sensu istnienia. Jeżeli przyjąć, że sens polega na osiągnięciu celu, to rodzi się pytanie: co dalej? To wtedy jeśli sensem powinna być jakaś ciągłość, to tutaj też pojawia się problem, że cel nigdy nie może zostać osiągnięty (osiągnięcie celu zakończyłoby ciągłość dążenia do niego).

Można też powiedzieć, że być może nie ma końca (tak jak mówi się, że wszystko, co jest, jest nieskończone). Ja się nie przejmuję zupełnie tym, czy cel się kiedyś kończy czy nie, gdyż - patrz wyżej.

?? napisał/a:

Hejal napisał, że chodzi o doświadczanie i ewolucję duchową. I przepraszam bardzo, ale jeśli mam istnieć po to, aby dążyć do zjednoczenia z Kreacją, przy czym stać się nikim (stracić osobowość) i być tylko częścią niematerialnego, bezosobowego czegoś (a raczej nie być wcale), a potem zacząć wszystko od nowa, to ja to pierdolę, zdejmuję kominiare...

Książka Hejala przeraziła mnie nie dlatego, że wstrząsnęła moim życiem wewnętrznym, ale dlatego, że w genialny sposób pokazała bezsens istnienia. Takie było moje odczucie.

Jeśli coś pokazuje bezsens istnienia, nawet tylko w odczuciu, to widocznie Tobie nie służy. Również nie zgadzam się z tą książką w pewnych kwestiach, zwłaszcza tych ostatecznych, o czym pisałem swego czasu na forum.

Ja stosuję prostą zasadę: nie ma autorytetów, i jeśli coś mi nie służy (nie czuję tego), po prostu to odrzucam, gdyż nie rozumiem sensu tego czegoś. W nieskończonym wszechświecie, gdzie każda dusza jest unikalna, nie może być tych samych rozwiązań, dróg itd. dla każdej z nich. Stąd - naprawdę warto zawierzyć raczej sobie, niż innym, to moja filozofia smile

PODSUMOWUJĄC: dla mnie nie istnieje ostateczny sens, dla mnie sensem jest zatem proces zmiany/ewolucji tego sensu.

13

Odp: Sens

A zatem jakiś sens musi być. Bo bez niego się po prostu nie da funkcjonować. To wychodzi jakoś samo z człowieka; każdy od razu przyjmuje jakiś sens i działa według niego. Z drugiej strony, jeśli każdy obiera sens po swojemu, to dochodzi do zaburzenia harmonii (dla kogoś sensem może być doskonalenie poprzez zabijanie innych, podczas gdy ktoś inny dąży do celu poprzez pomaganie). Jeżeli każdy istnieje, to z jakiegoś powodu, a zatem dlaczego ktoś miałby pozbawiać innych życia? Nie da się tego pogodzić, gdyż nie każdy będzie wtedy w stanie realizować swój sens. Relatywizm sensu istnienia jest dla mnie bardzo podejrzany. Chyba po prostu musi istnieć sens dla wszystkich. Oczywiście droga dla każdego będzie inna, ale sam sens istnienia, czyli to, o co tutaj chodzi, będzie wspólne dla wszystkich.

Bardzo prawdopodobne jest, że istnieje istota która stoi ponad wszystkim. Tak więc pytanie, czy ona wszystko wie, jest niepotrzebne, gdyż wszystko, co można wiedzieć, pochodzi wprost od niej. Ona stałaby ponad wszystkim i dlatego nie dałoby się jej ogarnąć umysłem; nie możemy sięgnąć do jej jestestwa. Możliwe, że ona wyznaczyłaby sens i porządek (który jednak istnieje; bo np. jak wyjaśnić w przyrodzie istnienie tzw. "samolubnego genu"? Wszystko do czegoś dąży i nie wiadomo czemu. Odpowiedzi naukowców są często bardzo płytkie).

Co do astrologii, to powiem krótko. Prędzej moja osobowość jest taka, ponieważ wpłynęły no to geny, środowisko w jakim się wychowywałem oraz mój rozum, który przetwarza dostarczane informacje.

Dla mnie ważne jest tutaj, aby w poszukiwaniach opierać się przede wszystkim na rozumie. Tak jakby stanąć w opozycji do wszystkiego. Tylko tak będzie można ocenić, czy nasze myślenie nie jest przypadkiem "skażone" subiektywnym postrzeganiem, uwarunkowanym przez nasze życie.

14

Odp: Sens

Przede wszystkim, nie jestem kompetentny, by pisać o sprawach tak ostatecznych, jak najbardziej ostateczny cel naszej - podobno wiecznej - egzystencji. Dlatego to, co piszę poniżej, to tylko tymczasowa, praktyczna decyzja podjęta na podstawie sprecyzowanych informacji, które posiadam.

(A osobiście uważam za przejaw arogancji twierdzenie przeciwne - że ktoś może już wskazać coś, co jest ostateczne, a zatem skończone - oczywiście sugerując jednocześnie, że wszechświat nie jest nieskończony; religie z reguły jednak tak czynią - jednak narażają się w ten sposób na sprzeczności).

?? napisał/a:

A zatem jakiś sens musi być. Bo bez niego się po prostu nie da funkcjonować. To wychodzi jakoś samo z człowieka; każdy od razu przyjmuje jakiś sens i działa według niego.

Hmm mam wątpliwości, obserwując ludzi, czy tak rzeczywiście jest smile Niektórzy szukają jakiegoś celu (większość zawęża go do pieniędzy), inni jednak czekają po prostu, aż ktoś im powie, co mają robić - a ponieważ niewielu jest takich, którzy mogą im to powiedzieć (głównie ci, którzy mają cel w wykorzystywaniu innych dla korzyści), łapią się wszystkiego, co wpadnie w krąg ich zmysłów. Są jak liście, popychani bez celu przez wiatr. Powiedziałbym, że takich jest większość.

Niektórych jednak - takich jak Ty czy ja - już nie satysfakcjonuje taki bezcelowy sposób życia smile

?? napisał/a:

Z drugiej strony, jeśli każdy obiera sens po swojemu, to dochodzi do zaburzenia harmonii (dla kogoś sensem może być doskonalenie poprzez zabijanie innych, podczas gdy ktoś inny dąży do celu poprzez pomaganie).

Czy od razu zaburzenia (w końcu każdy jest inny, zatem nie oczekiwałbym, że wszyscy będą tacy sami - a raczej tego, że mamy we wszechświecie tak dużą różnorodność) smile Zresztą może częścią właśnie naszego celu (i naszej ewolucji, jak wcześniej napisałem) jest nauka - w jaki sposób realizować swoje cele w harmonii z otoczeniem? smile

Zastanawiam się w jaki sposób można doskonalić się przez zabijanie innych... ale nawet jeśli ktoś rzeczywiście wyciąga z tego jakąś ponad-materialną korzyść, dla wszystkich może być to w jakimś sensie doświadczenie, które być może niesie naukę.

?? napisał/a:

Jeżeli każdy istnieje, to z jakiegoś powodu, a zatem dlaczego ktoś miałby pozbawiać innych życia? Nie da się tego pogodzić, gdyż nie każdy będzie wtedy w stanie realizować swój sens. Relatywizm sensu istnienia jest dla mnie bardzo podejrzany. Chyba po prostu musi istnieć sens dla wszystkich. Oczywiście droga dla każdego będzie inna, ale sam sens istnienia, czyli to, o co tutaj chodzi, będzie wspólne dla wszystkich.

Być może każdy istnieje z jakiegoś powodu, który jest konsekwencją jakiegoś innego, wcześniejszego powodu, który to powód jest z kolei konsekwencją jeszcze wcześniejszego powodu itd. A być może i nie smile

Jak napisałem wcześniej, nie przejmuję się założeniem, że jest coś/ktoś, kto zdecydował o tym, że istniejemy, i miał przy tym jakiś konkretny powód, bo po prostu jeśli tak jest (a nawet nie wiem, czy tak jest), to go nie znam. Na razie moje doświadczenie mnie przekonuje, że wszystko, co robię, robię sam i ponoszę tego konsekwencje w zgodzie z regułami świata, których się uczę. Nie znalazłem żadnej reguły, która by mówiła to, o czym piszesz - jak do tej pory - co nie znaczy, że tak nie jest. smile Ja jednak postępuję ze swoim własnym (nie cudzym) doświadczeniem - stąd nie są dla mnie atrakcyjne systemy, grupy, czy religie, których nie mógłbym zaakceptować w 100% - a jeśli już, to i tak tylko na pewien czas, chyba, że zaakceptowałyby fakt, że mogę zmieniać zdanie na wiele kwestii (czyt. ewoluować).

Inna sprawa, że nie zakładam, że życie (niefizyczne) kiedyś się kończy, więc dla mnie osobiście pojęcie śmierci w ogóle nie istnieje - a to oznacza, że reszta wniosków, które wyciągnąłeś zdaje się z takiego właśnie założenia, również do mnie nie trafia. (Natomiast gwałtowna śmierć fizyczna oznacza dla mnie po prostu przerwanie lekcji, które można powtarzać w nieskończoność - wcielając się na Ziemi czy gdzieś indziej po raz kolejny).

?? napisał/a:

Bardzo prawdopodobne jest, że istnieje istota która stoi ponad wszystkim. Tak więc pytanie, czy ona wszystko wie, jest niepotrzebne, gdyż wszystko, co można wiedzieć, pochodzi wprost od niej. Ona stałaby ponad wszystkim i dlatego nie dałoby się jej ogarnąć umysłem; nie możemy sięgnąć do jej jestestwa. Możliwe, że ona wyznaczyłaby sens i porządek (który jednak istnieje; bo np. jak wyjaśnić w przyrodzie istnienie tzw. "samolubnego genu"? Wszystko do czegoś dąży i nie wiadomo czemu. Odpowiedzi naukowców są często bardzo płytkie).

Nie wierzę naukowcom, bo nauka wygląda na kolejną religię, która jest widocznie ludziom potrzebna do ich rozwoju smile

Jeśli nie da się ogarnąć tej istoty - nazwijmy ją Bogiem - umysłem, to można od razu poprzestać na tej myśli. Ja jednak o tym nie wiem, czy się da czy się nie da smile

?? napisał/a:

Co do astrologii, to powiem krótko. Prędzej moja osobowość jest taka, ponieważ wpłynęły no to geny, środowisko w jakim się wychowywałem oraz mój rozum, który przetwarza dostarczane informacje.

Tak, nauka twierdzi, że geny są jedynym naszym "spadkiem", jeśli chodzi o osobowośc gdy się rodzimy, i ich wpływ jest modyfikowany przez środowisko, w którym następnie będziemy żyli. To jednak czysto materialne, naukowe wyjaśnienie, które nie wyjaśnia (pomija milczeniem) wiele kwestii, które przynajmniej są warte zbadania.

?? napisał/a:

Dla mnie ważne jest tutaj, aby w poszukiwaniach opierać się przede wszystkim na rozumie. Tak jakby stanąć w opozycji do wszystkiego. Tylko tak będzie można ocenić, czy nasze myślenie nie jest przypadkiem "skażone" subiektywnym postrzeganiem, uwarunkowanym przez nasze życie.

Tak, to widać smile Jest jeszcze jednak inna droga, o której sam napisałeś w innej wypowiedzi - wyjść poza taki umysł smile Może warto spróbować? smile

15

Odp: Sens

Mixon, chodziło mi o "obŁĄkanie", sory, że napisałem inaczej. Wydaje mi się, że to gorsze od śmierci. Chyba nie muszę podawać definicji obłąkania;D

16

Odp: Sens

"??" - wygląda na to, że dajesz się manipulować swojemu ego smile i mylisz pojęcia. Już pisałam, ale napisze dla ciebie jeszcze raz: TO CIAŁO MIESZKA W DUSZY A NIE ODWROTNIE.

17

Odp: Sens

Miriad- dobrze napisales, ja poprostu nie mam polskich znakow i zeczywiscie chodzi mi o definicje oblakania bo to moze byc ciekawe zagadnienie. Mam w tej dziedzinie troche do powiedzenia i niestety ale niemoge sie zgodzic z toba w tym stwierdzeniu. Osoby oblakane to osoby zazwyczaj malo skazone dzisiejsza rzyczywistoscia. Polkole mozgowe sa dwie i maja dwie plaszczyzny. jenda jest odpowiedzialna za logike i rzeczywistosc kodowana podczas zycia czyli to czego nas ucza i to co doswiadczamy. Druga zaz jest odpowiedzialna za percepcje i rzeczy ktore my nazywamy potocznie duchowoscia. Oblakanie to przewaznie slabo dzialajaca polkola odpowiedziana za logike. Z zewnarz wyglada to rzeczywiscie dramatycznie ale od wewnatrz jest to nic innego jak pelna percepcja nieskazona zwyklymi zmartwieniami ujmujac prosto. Tak ja to postrzegam.

18

Odp: Sens

ja mialem bardziej na mysli oblakanie w sensie bliskim opentania. tj. stac sie na ten przykład psychopatą. nie koniecznie byc opentanym dosłownie, czyli miec demona, ani slyszec glosy, ale ogolnie nie panować nad sobą.

19

Odp: Sens

"Po co żyć", to pytanie podobnego formatu i o podobnym znaczeniu, jak "kim jestem". Oba sięgają w nieskończoność lub też do źródła / przyczyny rzeczywistości, w zależności jak na to patrzeć. To są pytania, na które paradoksalnie coraz trudniej odpowiedzieć z biegiem doświadczeń, lecz jednocześnie nie zadając ich sobie coraz bardziej grzęźniemy w iluzji, jaką nam serwuje otoczenie.