571

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Antares napisał/a:

Reszta polegnie w tym systemie - nie w sposób średniowieczny na polu bitwy, tylko poprzez cichą walkę przeciwko ludzkości, a która trwa od tysięcy lat. Większość osób na tym forum zdaje sobie sprawę z wielu zagrożeń, które są ignorowane przez sporą część społeczeństwa.

Polegnie nieświadoma zagrożenia ani tego, że i co/kto ją atakuje. Żyjemy w podstępnym systemie, w dżungli (głównie informacyjnej i świadomościowej) udającej, że nią nie jest. Świadomość to podstawa zdobywania informacji i wiedzy, zaś informacja i wiedza to podstawa przetrwania w erze wodnika... jakkolwiek to paradoksalnie brzmi!

smile

Antares napisał/a:

Człowiek na poziomie energetycznym jest nieświadomy. Jest to celowe. Istnieje mnóstwo różnych centrów/czakr/bram do energii i innych wymiarów oraz ścieżek energetycznych i psychicznych w organizmie (energia jest podstawą życia, i zrozumienie tego jest zarazem podstawą do wydłużania życia, tj. umiejętność wykorzystywania systemu energetycznego - bez którego fizyczne ciało jest co najwyżej tak żywe jak kamień, który nawiasem się nie starzeje, podobnie jak nie starzeje się... trup smile innymi słowy, ciało starzeje się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy człowiek żyje - odpowiedź jak wyjaśnić ten paradoks znajduje się właśnie wyżej)
(...)
Kluczowe pytanie brzmi: jakie są owe plany kosmologiczne?

A te kwestie prowadzą do meta-pytania: czym są procesy życiowe tak naprawdę w organizmie?
Powyższe sugeruje, że dopóki jesteśmy żywi w ciele fizycznym, te procesy zachodzą, łącznie z procesami starzenia; od sekundy, w której przestajemy być żywi, nagle, same z siebie, te procesy przestają zachodzić (nieistotne elementy fizjologiczne, jak rośnięcie paznokci itp., należy pominąć).
Oficjalna nauka mówi o hormonach (substancjach wytwarzanych przez gruczoły): istnieją hormony wzrostu i śmierci tzn. starzenia. Obecnym świętym gralem biologii i medycyny jest próba dotarcia do metody czy praktyki mającej na celu zniwelowanie hormonu starzenia (czego się nie udało zrobić, bo wiązało się to z efektami ubocznymi) czy też zaatakowania tematu z innej - należy stwierdzić pomniejszej - strony np. przez dbanie o długość telomerów, o których już  tu pisałem.
Wschodnia medycyna natomiast nie odbiega aż tak daleko od współczesnej medycyny, tyle, że operuje inną terminologią, a także kilkoma a nie tylko jednym poziomem (wymiarem) ludzkiego organizmu, tzn. bierze także niefizyczne elementy, ale z grubsza: ww. produkujące hormony gruczoły pokrywają się "dziwnym trafem" z miejscami, które wielotysiącletnia wschodnia medycyna uznaje jako centra energetyczne. Te centra są obiektami praktyk psychiczno-energetycznych, które wpływają na energetykę, a w konsekwencji na organizm człowieka, naturalnie stymulując i blokują odpowiednie procesy w organizmie. To podejście zakłada odmienne rozumienie procesów życiowych: że nie jest to wyłącznie bio-chemiczna, ślepa masa substancji jak krwi krążąca po organizmie z dodatkiem przepływów elektrycznych w układzie nerwowym, ale zdecydowanie bardziej inteligentnym systemem, który jest zarządzany z poziomu niewidzialnego - a naszym celem powinno być dotarcie do tego poziomu.

572

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Czego tak naprawdę potrzebują procesy życiowe, by prawidłowo funkcjonować? Wszystko na świecie w ostatnim czasie się deaktualizuje, również wiedza. Nie znaczy to, że stwierdzimy, że nie mamy 2 rąk czy komórek, ale zmieni się kontekst oraz sposób czy głębia ich rozumienia. Jak zwykle w świetle nowych, albo wręcz znanych już faktów na temat procesów biologicznych, chemicznych i fizycznych, powstaną grupy: pionierów nowego zrozumienia, obiektywnych czyli elastycznych naukowców uznających nowe fakty, oraz dogmatyków. To już się dzieje, choć możecie tego nie być świadomi - ze względu na kontrolę mediów nie docierają do nas istotne informacje.

Generalnie na Ziemi życie opiera się, zgodnie z wiedzą z podręcznikową, na w zasadzie paru podstawowych pierwiastkach, z których najbardziej podstawowym do wytworzenia organizmów żywych jest węgiel, uczestniczących praktycznie we wszystkich strukturach istotnych dla organizmu żywego.

W tym miejscu podręczniki biologii, mówiące o życiu fizycznym wchodzą w szczegóły, zasypując ucznia długą listą faktów i terminów, takich jak błony komórkowe, cytopolazma, jądro komórkowe itd. Tzn. skupiają się na długiej, encyklopedycznej liście informacji. Jednak chciałbym zaproponować inne podejście: zrobienie kroku w górę, zamiast wyliczać kolejne elementy mechanizmu, i spojrzeć z dystansu na procesy życiowe.

Cała natura działa dzięki ogromnej ilości procesów, nie tylko tych fizycznych, które najłatwiej odtworzyć w warunkach laboratoryjnych. Naukowcy mają ogromny problem z odtworzeniem procesów życiowych w laboratoriach - ich niemal dogmatyczne twierdzenia (od pewnego czasu, kiedy krytycy nauki doszli do głosu, zaczęli bardziej ostrożnie formułować swoje twierdzenia) można często w zasadzie odrzucić.

Wg. oficjalnego stanowiska, organizm potrzebuje określonych pierwiastków, takich jak żelazo, magnez, cynk itd. Głównie na nich koncentrują się porady żywieniowe, i w konsekwencji dostajemy tzw. suplementy w postaci np. dużych białych drażetek w kapsułkach do rozpuszczenia by zniwelować niedobory.

Takie materialistyczne - ograniczone do czysto fizycznego elementu - podejście do organizmu żywego jest nie tylko bardzo zawężone, ale także szkodliwe. Zaryzykowałbym twierdzenie, że pomijając bardzo ekstremalne przypadki wymagające np. chirurgii, które stanowią promil procenta realnego zapotrzebowania na pomoc zdrowotną, ogólnie współczesna medycyna to największy terroryzm na świecie - nie pomaga, ale szkodzi, choć jest podbudowana bardzo daleko posuniętą manipulacją i propagandą, którą widzicie na co dzień, a której dalekim echem były wydarzenia podczas epidemii. W skrócie: nie wierzcie w to co wam mówią.

Wychodząc poza ww. materialistyczne, a nawet mniej niż materialistyczne podejście, bo podbudowane nieprawdziwymi lub ograniczonymi "faktami" naukowymi, trzeba patrzeć na organizm, komórki, które się na niego składają, oraz molekuły i pierwiastki, które z kolei są budulcem komórek, jak na energię. Materia jest energią, i wchodzi w interakcję z energią - najbardziej oczywistym przykładem jest fotosynteza, ale fotosynteza nie jest jedynym procesem - wszystkie procesy życiowe są powiązane z interakcją z energią. Np. na nic wam wątroba, gdy nie będzie energii jej zasilającej. Efektem tej interakcji są procesy życiowe, w tym procesy wzrostu i rozwoju oraz tworzenia się nowych komórek. Jest to podstawa do zrozumienia tego jak organizm tak naprawdę działa, jak powstają nowe pierwiastki, jak wchodzą w nim w reakcje, jak tworzą się komórki - podstawa życia przy wykorzystaniu atomów materii (energii w postaci materialnej); na poziomach pozafizycznych mówimy już o rzeczywistości bez atomów, tzn. można zacząć myśleć o niej jako poziomie kwantowym.

573

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Ten temat wydaje się prosty, ale w rzeczywistości to temat rzeka, i prawdę mówiąc ciągle mam wrażenie, że została tknięta jedynie powierzchnia góry lodowej.
Tak więc może mała aktualizacja i ogólne spojrzenie z lotu ptaka na ten temat, żeby zarysować odpowiedni kontekst.

Ponieważ ludziom brakuje kontekstu i perspektywy, poglądy w tym oraz innych tematach poruszanych na tym forum są bardzo ograniczone.

Moim zdaniem dwie najważniejsze kwestie, które są bardzo ignorowane i niezrozumiane, a przez to niedoceniane, to:
- przecenianie wolnej woli na Ziemi
- niedocenianie ułomności matrixa

Co to ma wspólnego z tym tematem? Wbrew pozorom wszystko.

Zacznę od drugiej kwestii. Gdyby matrix, tzn. nasz system reinkarnacyjny, był łatwy do przejrzenia, tzn. ciągle byście brali pod uwagę że uczestniczycie w takim jakby teatrzyku, w którym odgrywacie swoje role, ale tak naprawdę jesteście tu tylko na chwilkę czyli średnio 70 wiosen, to matrix (iluzja, że jest to jedyna rzeczywistość) nie miałby sensu.

Dlatego nie macie pamięci, i przez większość swojego czasu święcie wierzycie, że to, co postrzegacie fizycznymi zmysłami, to jedyna rzeczywistość. Jest to do pewnego stopnia uzasadnione, jednak tak naprawdę, aby być obiektywnym, to znaczy naprawdę rozumieć rzeczywistość (i w konsekwencji podejmować decyzje oparte na rzeczywistych czynnikach), powinien być brany pod uwagę.

Tuż ponad naszymi nosami są istoty, które nam się przypatrują, i które zarządzają tutaj tą planetą. Oczywiście nie są widoczne fizycznie. Ich zadaniem jest planowanie, jak sugerowała ostatnio maat, teraźniejszości i przyszłości Ziemi, a szczególnie ludzkiej globalnej i lokalnej społeczności.

To, że obecnie życie trwa ww. ok. 70 lat, nie będzie trwałe. Najpierw średnia będzie się wydłużać - coraz szybciej, nie o jakieś tam statystyczne procenciki, ale sporo, najpierw ponad 100 lat, potem 150, 200 itd. Ale to jest jedna z dróg.

Ww. istoty, zarządzające systemem oraz wcieleniami, ingerują nieustannie w ten świat - zwykle robią to pośrednio, ale robią. Zdarza się jednak, że czasem ingerują bezpośrednio. Oczywiście są w posiadaniu wiedzy, która pozwala zrobić z organizmem człowieka praktycznie wszystko, od transformacji w zwierzę czy jakiegoś mutanta, po wydłużanie (odmładzanie) organizmu w nieskończoność. Myślę, że takie przypadki też tu są i będzie ich coraz więcej.

Kolejną kwestią, związaną z ułomnością matrixa, jest fakt, że można go przejrzeć - jest to bardzo cenna, a właściwie bezcenna informacja. Potencjalnie daje kluczowe możliwości do zdobycia niemal dowolnej informacji, jakiej możesz potrzebować.

Ale dla większości ludzi droga do wydłużania życia będzie wiodła przez naukę - od razu napiszę, że ta droga mnie najmniej interesuje, przynajmniej jeśli chodzi o tą oficjalną naukę, niemniej dokonuje się powoli tu pewna synergia nowoczesnej myśli naukowej ze starożytną wiedzą symboliczną, bardzo często przedstawiające te same fakty, ale w różny sposób.

Jednego możemy być pewni: naukowcy, ale także politycy, choć o tym głośno mówią tylko ci pierwsi, liczą się z tym, że uda się znaleźć rozwiązanie na ciągłą reprodukcję komórek w organizmie, to znaczy wieczną młodość. Są badane organizmy żyjące nawet miliony lat. Wspominałem też o komórkach kobiety z połowy XX wieku, która choć umarła na dziwną odmianę raka, obecnie zostały one umieszczone w laboratorium i są dla naukowców dlatego interesujące, gdyż wiecznie się odnawiają, tzn. nadal żyją i nie wykazują oznak starości. Politycy liczą się z tym z pewnością, ale nie mówiąc o takich sprawach głośno, dostarczają nam informację: nie chcą, byśmy my o tym myśleli. Zamiast tego w szaleńczym pośpiechu przygotowują rozwiązania - a po tych ruchach widać, że są przerażeni potencjalnymi konsekwencjami wpływu medycyny nowej ery na życie człowieka, nawet jeśli miałoby zostać ono wydłużone jedynie o 100 lat. Rozwiązania w cale nie dla nas. Medycyna, albo może biologia ludzkiego organizmu, jest najważniejszą z punktu widzenia przetrwania (a do przetrwania się w zasadzie się wszystko sprowadza) dziedziną. Myślicie, że politycy o tym nie wiedzą? tongue Ostatnie lata pokazują w jakim poszli kierunku i jaki plan tak naprawdę jest realizowany, choć mają wyglądać to na niezależne od siebie wydarzenia. W skrócie, jestem przekonany, że część z ich działań to ciche przygotowywanie się na potencjalną możliwość znacznego wydłużania życia.

Jak został na Ziemi zaprojektowany proces starzenia, czy raczej to, co nazywamy tym procesem? Zauważcie, że zarówno psychika jak i fizyka ciała się zmienia, bezwzględnie u wszystkich ludzi w ten sam sposób. Psychika człowieka w materii jest mocno uzależniona od jego fizjologii. Starożytna medycyna wyraźnie wskazuje na ten związek, twierdząc, że u człowieka istnieją różne substancje oraz powiązane z nimi energie, które tworzą środowisko fizjologiczne organizmu, i wpływają na psychikę, m.in. na temperament i uczucia. Innymi słowy, psychika też się starzeje, tak można by to ująć - tzn. zmienia się wraz z wiekiem, i w ogromnej mierze zależy od energii. Ludzie nie są tego świadomi za bardzo, ale można temu dokładniej się przyjrzeć.

Jeśli chodzi o psychikę, to chciałbym zwrócić uwagę jeszcze raz, że to nie jest przypadek, że psychika starszych ludzi się zmienia, głównie przez brak energii, ale nie tylko, także przez zmiany fizjologiczne. To jest efekt celowego zaprojektowania ludzi. Ludzkie ciała będą przeprojektowywane tak, by energia i fizjologia były znacznie bardziej trwałe.

To się też z czasem będzie zmieniać, tzn. zarówno psychika jak i fizyka organizmu będą witalne i odnowione przez znacznie dłuższy czas, niż to było przeciętnie w XX wieku i będzie jeszcze przez najbliższe dekady. Tak więc nie ma co czekać na naukę. smile Ale warto wyciągać samemu wnioski. smile

Co do kwestii wolnej woli i jej przeceniania: w sumie jest to dość oczywiste, jednak większość nie bierze pod uwagę faktu, ze aby system reinkarnacyjny, czyli matrix, działał zgodnie z planem, musi być po pierwsze skutecznie zaplanowany, po drugie, musi być sterowany. Tzn. wasze umysły są sterowane.

Oznacza to kilka kluczowych konsekwencji: po pierwsze możecie odkryć i uświadomić sobie ten wpływ istot pozaziemskich na wasz umysł, po drugie możecie zdobyć informacje na temat ponad-rzeczywistości - że użyję takiego terminu - które dosłownie zrewolucjonizują wszystko, co wiecie obecnie. Praktycznie wszystko co obecnie wiecie na temat świata i wszechświata się zdeaktualizuje. Jest to możliwe, ale nie słyszycie o tym. Głównie powodem jest fakt, że ludzie są uśpieni. Są jak lunatycy - nie wiedzą co się dzieje w ich umyśle, jak zapadają ich decyzje, dlaczego tak czy inaczej postępują, nie potrafią kontrolować swoich zachowań itd. Nie mają tak naprawdę wolnej woli, choć wydaje im się, że ją mają. Jest to kluczowa kwestia, by dobrać się do informacji na temat matrixa, oraz tego w jaki sposób kontroluje wasz poziom mentalny oraz... fizyczny. Na razie tyle, i tak się rozpisałem więcej niż zamierzałem jak zwykle.

574

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

malgosia.wl napisał/a:

Możesz wyłożyć komuś na tacy całą wiedzę, a i tak z niej nie skorzysta, bo do niej nie dorósł. Każdy wynalazek ma swoje dobre i złe strony. Nożem można pokroić chleb, można i kogoś zabić. Od nas zależy, jak będziemy z wynalazków korzystać. Pamiętajmy jednak, że żyjemy w systemie przyczynowo -skutkowym i jakie mogą być konsekwencje korzystania z wiedzy.

To prawda. Dlatego ta wiedza jest hermetyczna, tzn. niedostępna.

Ale... jest dostępna. Tyle, że nie jest dostępna tak, jak dostępny jest pierwszy lepszy magazyn na półce empiku o zdrowiu, modzie czy innym modnym temacie (moda zawsze jest w modzie, i to się nie zmieni aż do ery koziorożca, kiedy ludzie niestety staną się bardziej pragmatyczni - tak więc cieszmy się najbliższymi 2000 latami) smile Jest ona wielopoziomowa. Przyswajasz ją raz i rozumiesz ją powierzchownie. Przyswajasz, weryfikujesz, zgłębiasz ponownie, i rozumiesz ją głębiej. Zaczynasz zauważać coraz więcej powiązań. Stwierdzasz, że dostrzegasz to, czego na początku się nie dostrzegało. Starożytni mieli trochę inną sytuację: nie byli tak nastawieni na otrzymanie wszystkiego na tacy, bo po prostu wiedza była mało dostępna. Dzisiejsze czasy natomiast skłaniają do lenistwa, pretensjonalizmu i oczekiwania, że wiedza będzie albo od razu dostępna na tacy, albo olać temat. Zewsząd atakują kowalskich "informacje"-śmiecie (to jest celowa i świadoma inżynieria społeczeństwa i jej źródeł informacji: internetu, mediów itd., i bardzo silna chęć ich kontroli - co jest już oczywiście faktem). I na tym kowalscy poprzestają, twierdząc, że nie ma nic wartościowego. Rzeczywiście nie ma: w tym otoczeniu, w którym szukają. Dlatego wydaje mi się, że warto jednak sięgnąć do źródeł oraz zrobić sobie takie oczyszczenie umysłu z nieświadomie utrzymywanych paradygmatów.

W starożytności nie było wiele materiałów, ale te co były, często były wieloznaczne, symboliczne, zaskakująco abstrakcyjne. Jak to możliwe??? Czemu historycy nie zadają sobie pytania o tą dziwną naturę pism starożytnych? wink Najprawdopodobniej, gdyby historia była taka, jak próbują to przedstawiać nam podręczniki (i to skutecznie), to gdyby Chińczycy czy inne starodawne ludy, które nauczyły się dopiero pisać, zaczynali by raczej od: "5 kóz - moje, 6 krów - moje, miejsce w jaskini - moje", a nie wieloznaczne, wielopoziomowe, symboliczne teksty, jakim jest np. I-Ching - a należy on do najstarszych tekstów z chińskim pismem odnalezionych do tej pory.

ALE ponieważ historia taka nie jest, jak to mówią podręczniki (na co dowodów jest ogrom) to oznacza, że 1. jesteśmy oszukiwani, 2. historia jest zupełnie inna. JAKA ZATEM? To informacja, którą WARTO zdobyć. Bo byli tu kosmici wielokrotnie, i pozostawili mnóstwo śladów oraz wiedzy. Te informacje nie są umieszczone w próżni. One mówią nam o wszystkim, a to, jak wygląda całe ciało człowieka, jest jedną wielką encyklopedią symbolicznych i nie tylko informacji - o nas samych oraz o wszechświecie. Jeden ze starożytnych mitycznych Egipcjan, nazywany przez Greków Hermesem, twierdził że mikrokosmos (człowiek) jest odbiciem makrokosmosu (wszechświata). Większość pomyśli: no fajnie, ale w sumie czy to coś w ogóle znaczy, a nawet jeśli, to co z tego? smile

malgosia.wl napisał/a:

Na razie jak widać ludzkość zachowuje się jak przysłowiowa małpa z brzytwą. Jeszcze długo się będzie uczłowieczać...

No ale dobrze więc, zaryzykuję z podstawami. smile Jest mała szansa, że jakakolwiek małpa wykorzysta ją jako brzytwę, a jak zacznie rozumieć czym jest brzytwa, to nawet może pogłębić swoje rozumienie i przenieść je na wyższy poziom. smile

Napisałem petycję, by w naszym systemie edukacji został dodany nowy przedmiot: nieśmiertelnologia - nauka o nieśmiertelności. Poniżej pierwsze strony podstawowego podręcznika do tego przedmiotu.

Lekcje tego przedmiotu będą prowadzone zgodnie z wytycznymi aktualnego zarządzenia ministerstwa edukacji. Bardzo naciskano, by styl prowadzenia nie odbiegał od nauczania innych przedmiotów, tak więc postaram się na ile mogę, by lekcje były nudne na ile to tylko możliwe. tongue Z pewnością uczniowie nie będą lubili uczyć się tego przedmiotu, zresztą tak jak innych, więc tak po cichu przygotowałem jeszcze podręczny cheat-sheet, z którego sam także korzystam.

Na początek najważniejsze, czyli yin-yang:

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse1.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.oKh3L7G00MSQeZCiETw5hgHaHG%26pid%3DApi&f=1&ipt=9fceca05c652fa254ca650d8177820d128ab707963243f28a7178d9ec9b6ce9d&ipo=images

Jak to zapamiętać? Ja stosuję taki trik: staram się zapamiętać, że to białe to yang. Wtedy to drugie to będzie yin.

Trzeba dobrze zaznajomić z tym schematem i zapamiętać, że są to przeciwieństwa. Pierwsze pytanie: jeśli yang jest przeciwieństwem yin, to czy yin jest przeciwieństwem yang? Trzeba zawsze oba odróżniać od siebie.

Niektórzy mają z tym problem, dlatego uczulam: gdy np. pomylisz przy prądzie plus z minusem, to może być niedobrze z tobą. Tu jest jeszcze gorzej. To nie jest nauka dla wymoczków: zamiast nieśmiertelności można osiągnąć coś dokładnie przeciwnego.

Na resztę napisów na powyższym schemacie nie trzeba patrzeć, to już wiedza na etapie studiów. Jednak zgodnie z mottem starożytnych nauk, jak już robimy cheatsheet, to musi być uniwersalny.

Teraz parę definicji:

energia - niemateria

materia - nieenergia

energia yang - energia, która nie jest yin

energia yin - energia, która nie jest yang

ćwiczenia yang - ćwiczenia, które wykonuje się przy pomocy energii yang

ćwiczenia yin - ćwiczenia, które wykonuje się przy pomocy energii yin

Te dwa ostatnie pojęcia są bardziej zaawansowane - lepiej tu się nie pomylić i zawsze sprawdzać na cheat-sheet, tak dla pewności, czy nie mylimy yin z yang.

tao - ...

(cisza)





No dobrze.

Jeszcze takie pytanie quizowe dla uczniów. Uczniowie, czym jest tao?













(cisza w klasie)

Bardzo dobrze! Skoro wszystko jasne, idziemy dalej.

Jeszcze obowiązkowo trzeba będzie też zdefiniować to, czym jest nieśmiertelność. Podstawowa definicja jest taka:

nieśmiertelność - stan organizmu, w którym komórki wiecznie się regenerują

jednak z tą definicją wszyscy mają problem, łącznie ze mną, więc istnieją alternatywne propozycje, wystarczy zapamiętać dowolną, będzie nadal dobrze:

nieśmiertelność - bycie wiecznie żywym

nieśmiertelność - nieumieranie

nieśmiertelność - nie bycie trupem... na zawsze!

Te definicje to pomysły studentów tego kierunku, poza ostatnim, która jest moją skromną propozycją. tongue

Początek pierwszej lekcji będzie wyglądał następująco:

Już w starożytności ludzie odkryli, że przed nimi jeszcze wcześniej żyjący ludzie odkryli, że nawet przed nimi żyjący ludzie odkryli, że ciała fizyczne mogą się starzeć lub nie. Doszło do rozłamu w społeczności: podzielili się oni na dwie grupy - jedna dążyła do szybkiej śmierci, a druga - w przeciwnym kierunku. Pierwsza grupa dzieliła się dodatkowo na dwie podgrupy: grupę białych, zwanych także yang, oraz grupę czarnych, zwanych także yin albo czarnymi charakterami. Grupa, która dążyła w przeciwnym kierunku, niż kierunek, w którym dążyły dwie pierwsze podgrupy, natomiast nosiła nazwę yin-yang, zwana także grupą tao.

Poniższy schemat określa właściwości, relacje i zależności między tymi podgrupami (proszę się nie sugerować tym, że yin jest po lewej, a yang po prawej - te dwie grupy są równowartościowe; natomiast trzeba się sugerować tym, że grupa tao jest wyżej, niż dwie pozostałe podgrupy):

https://2img.net/h/lh4.ggpht.com/_rNr319-AIgk/TKJjijgLB3I/AAAAAAAAABM/sghSNnlRTJQ/piramide.png

Zaczniemy naszą analizę od tej pierwszej grupy, żeby wiedzieć, czego nie robić. Dla uproszczenia, będziemy obie podgrupy traktować łącznie, a nie rozłącznie. Trzeba pamiętać, że niektórych rzeczy się po prostu nie uczy w szkole. Mamy np. przedmiot medycyna, ale nie mamy anty-medycyny ani chorobologii. Tak samo nie będzie przedmiotu anty-nieśmiertelność. Dlatego musimy ustalić pewne filozoficzne podstawy. Najważniejszym założeniem nieśmiertelnologii jest to, że dążymy do życia wiecznego. Dlatego grupa pierwsza z wymienionych, która się wytworzyła pod dowództwem Justina von Bi-polarnego, będzie tylko służyć jako historyczny anty-wzorzec, albo anty-definicję kierunku filozoficznego, o którym tu mówimy. Ci ludzie z reguły żyli relatywnie krótko - średnia wieku, w którym umierali, wynosi 26,71 lat. Pokazałbym dokładniejszy wykres statystyczny rozbijający ilość lat bardziej precyzyjnie, ale ponieważ nie mieliście jeszcze statystyki, to musicie mi na razie uwierzyć na słowo. Ludzie z pierwszej grupy w starożytności dopuszczali się różnych czynów mocno skracających życie, m.in. nadmiernie szybkiej jazdy rydwanem po środkach anty-uspakajających, albo bawili się niedozwoloną bronią, taką jak długie łuki - często usprawiedliwiali się, że to tylko taka zabawa. Byli też tacy, którzy nie zareagowali, gdy ktoś krzyknął "uwaga, słoń za twoimi plecami!". Jednak to jest jak z plusem i minusem: lepiej być ostrożnym i sprawdzać na cheat-sheet, czy na pewno się nie pomyliliśmy. Na pewno nie warto takich rzeczy robić, jak podgrupa białych i czarnych - chyba, że jesteśmy dokładnie przećwiczeni w jakimś aspekcie, np. w szybkim reagowaniu na "uwaga, słoń za twoimi plecami". Warto to ostatnie jednak przećwiczyć - najlepiej w parach. Tyle podstaw, jeśli chodzi o podgrupy czarnych i białych. Na następnej lekcji poznamy pierwszego z założycieli i odkrywców kierunku anty-nie-nieśmiertelności, wiecznie pijanego Wanga Lee.

Zapoznamy się teraz z testem wiedzy na koniec pierwszego działu - spróbujcie samodzielnie znaleźć odpowiedzi na pytania:
1. W którym roku pierwszy człowiek stał się śmiertelny?
2. Co się stanie, gdy połówkę yang na schemacie yin-yang pokolorujemy na czarno?
3. Co się działo, gdy osoba z podgrupy białych musiała się ubrać na czarno, zgodnie z pogrzebowym zwyczajem? Jak wówczas odróżniamy ludzi z grupy białych od grupy czarnych?
4. Czy na tym samym cmentarzu mogły być postawione groby osób z grupy czarnych oraz z grupy białych?
5. I trudniejsze pytanie, dodatkowo punktowane, które trzeba dobrze przemyśleć: ile grobów było średnio na cmentarzu dla nieśmiertelnych?

575

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Oto święty poemat stworzony przez legendę nieśmiertelnych, wiecznie pijanego Wanga Lee:

Dopóki piję, to czuję, że żyję.
Jak pić nie będę, to żyć nie będę.
Brak picia prowadzi do nie-życia.
Brak życia prowadzi do nie-picia.
Tak oto tao w krąg zaklęty nas złapało.
I dopóki w tym kręgu żyjemy,
to niczego dobrego nie wypijemy.
A to co zostanie dla biedoty,
to nic dobrego, tylko ochłapy.
Więc śmiertelnicy, brać się do roboty,
Bo inaczej nie znajdziecie mapy
do zaklętego skarbu, do zaklętej wyspy,
na której pić możecie po wsze czasy.

Legenda mówi, że wiecznie pijany Wang Lee osiągnął swój cel, dotarł do mitycznej, symbolicznej wyspy, i mógł już pić po wsze czasy. Bynajmniej nie symbolicznie. tongue

Einstein powiedział, że zadanie właściwego pytania jest kluczowe, by znaleźć właściwe odpowiedzi.
Zatem uczniowie, jakie jedno pytanie byście zadali Wangowi Lee, gdybyście mogli mu je zadać (kto wie, może jeszcze będziecie mieli taką okazję, ostatnio był widziany w Himalajach - choć dla nieśmiertelnych "ostatnio" jest dość względnym terminem, bo było to około 500 lat temu).

Uczniowie zadają pytania:

Pytanie: Ile lat żył?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy kiedykolwiek nie był pijany?
Odpowiadam: Dobry kierunek myślenia, ale jeszcze to nie jest to pytanie.

Pytanie: Czy miał żonę?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy miał dzieci?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy był romantykiem?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy był gruby?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy ćwiczył jogging?
Odpowiadam: Złe pytanie.

Pytanie: Czy kiedykolwiek odwiedził planetę Saleinji?
Odpowiadam: ???

Pytanie: Czy nosił skarpetki?
Odpowiadam: Złe pytanie. Ale tu akurat mogę odpowiedzieć: to zależy.
Pytanie: Czy to znaczy, że jest to kwestia względna?
Odpowiadam: Zadajesz to pytanie mi, czy wiecznie pijanemu Wangowi Lee?
Pytanie: Yhmm... nie wiem...
Odpowiadam: Wszystko jest względne.
Pytanie: Aaaa...
Odpowiadam: Czy to było pytanie?
Pytanie: Nie...
Odpowiadam: W porządku.

Pytanie: Kiedy umarł?
Odpowiadam: Złe pytanie, siadaj, pała!

W klasie nastąpiła cisza i nikt nie chciał już się wypowiadać. Tak więc musiałem podpowiedzieć uczniom właściwe pytanie, które brzmi: A co pił?

Uczniowie dostali przebłysku olśnienia "aaa no tak!".

Trzeba trochę pomyśleć, zanim się zada pytanie, zasugerowałem klasie.

Ponieważ lekcja była wyjątkowo trudna, tak więc na tym kończymy dzisiaj. Zadanie domowe: napisać referat.

Uczniowie: a o czym?

Hmm... niech pomyślę (nie miałem za bardzo pomysłów, i wkleiłem tematy z ostatnich matur z j. polskiego). Wybierzcie sobie dowolny temat z poniższych:

- Jaki wpływ na człowieka ma otaczająca go przestrzeń?
- Postawa zaangażowania w sprawę jako próba zmiany rzeczywistości.
- Człowiek w poszukiwaniu prawdy o sobie i o świecie, w którym żyje.
- Co motywuje człowieka do przemiany wewnętrznej?
- Jakie decyzje podejmuje człowiek w przełomowych momentach życia i czym je motywuje?
- Wierność tradycji a szukanie nowych dróg – różne postawy życiowe.
- Wybór postawy życiowej a skuteczność w realizacji celu.

A który temat by preferował wiecznie pijany Wang Lee? zapytał jeden z uczniów.

Dobre pytanie, odpowiedziałem. Pewnie wszystkie. Każdy ma taoistyczną naturę.

Uczeń odpowiedział, że jego zdaniem najbardziej do wiecznie pijanego Wanga Lee by pasował temat "Jaki wpływ na człowieka ma otaczająca go przestrzeń?", bo gdyby nie dotarł do mitycznej wyspy, to by nie mógł wiecznie pić.

Nie mogłem się z tym do końca zgodzić, twierdząc, że temat "Jakie decyzje podejmuje człowiek w przełomowych momentach życia i czym je motywuje?" będzie zdecydowanie bliższy duchowi i ciału wiecznie pijanego Wanga Lee. Nie czekając na pytanie, wyjaśniłem: gdyby wiecznie pijany Wang Lee sobie nie uzasadnił i nie zmotywował się do picia, nie chciałoby się mu wybierać aż do owej mitycznej wyspy. Ale w pewnym przełomowym momencie życia zajrzał do swojego kubka i stwierdził, że jest pusty. Rozumiesz? zapytałem.

Chyba tak, odpowiedział uczeń mówiąc, że gdyby kubek był w połowie pełny, to by istniało ryzyko, że wiecznie pijany Wang Lee mógłby bardziej optymistycznie spojrzeć na rzeczywistość. A tak widział wszystko w czarnych barwach. I dzięki temu, jak ktoś powiedział mu w kluczowym momencie jego życia "Uwaga, słoń za twoimi plecami", to w swoim ponurym stylu uznał, że musi to być prawda, i odsunął się w ostatniej chwili. To go zmotywowało do jeszcze głębszego ponuractwa.

Pochwaliłem ucznia za bystrą uwagę i powiedziałem, że pusty kubek zawsze skłania do poszukiwania i ponurego nastawienia. A jak jest co pić, nawet te siki, które teraz leją w karczmach, to lud tylko siedzi i nic nie robi innego, niż je żłopie - i jak tu (wiecznie) żyć? tongue

576

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Wybrałem jeden z najlepszych referatów napisanych przez uczniów i go przedstawiłem klasie. Temat to "Człowiek w poszukiwaniu prawdy o sobie i o świecie, w którym żyje" i dotyczył wiecznie pijanego Wanga Lee (a nie bohaterów lektur z j. polskiego na maturze, jakby mogły sugerować pozory).

Otóż wiecznie pijany Wang Lee, jak już był nieśmiertelnym, odkrył przerażającą prawdę o świecie, w którym żył: firma Nieśmiertelni i Spółka ma bardzo nikczemne plany i chce stworzyć globalny holding, który zmonopolizuje przemysł picia na świecie. W wyniku tego niefortunnego zbiegu okoliczności odkrył zarazem prawdę o sobie: że nie wytrzyma już dłużej takiego stanu rzeczy, w związku z czym postanowił coś z tym zrobić.

Tym samym stał się krzewicielem nowego ruchu anty-nie-nieśmiertelności. Szare eminencje z firmy Nieśmiertelni i Spółka usłyszeli o tym i postanowili również coś z tym zrobić. Zaczęli wysyłać na nieśmiertelnego najpierw samurajów, potem zabójców ninja, następnie całe armie, potem helikoptery, i wreszcie drony, a w dodatku nawet odcięli go od internetu. Ale wiecznie pijany Wang Lee nic sobie z tego nie robił, miał zapasy picia na jakieś 1500 lat schowane w piwnicy gdzieś w Himalajach, przezornie zbierane przez kilka wieków, i konsekwentnie poszerzał swoją grupę anty-nie-nieśmiertelnych. W ramach swojej działalności tworzyli m.in. broszurki, breloczki, t-shirty, kubki, czapeczki i inne propagandowe materiały z rysunkami nieśmiertelnych w różnych pozach, a także materiały na tik-toka. W swoich szeregach mieli m.in. inżynierów, którzy się podczepiali pod cudze sieci, i gdy służby antyterrorystyczne wkraczały do domu podejrzanego i go przyciskali do podłogi, okazywało się, że na miejscu był np. niczego nie podejrzewający, samotny 90-letni dziadek, prawdziwy abonent internetu. Oczywiście zarówno dziadek, jak i grupa antyterrorystyczna byli tak samo zaskoczeni. Kiedy firma Nieśmiertelni i Spółka zablokowała jedno konto na tik-toku grupy anty-nie-nieśmiertelnych, zaraz tworzyli kolejne, a kiedy ucinali im zasięgi, osoby z ruchu Wanga Lee wykorzystywały agresywny marketing i sieć reklam firmy do reklamowania swoich filmików. Natomiast pieniądze na reklamy sobie przelewali po włamaniu na konto bankowe tego koncernu, a w dodatku jeszcze rozdawali biednym, wygłodzonym tik-tokerom i youtuberom, wykorzystywanym przez tyranistyczny system, który za wyświetlanie reklam przy ich filmikach przelewał im jedynie głodowe stawki, a co więcej żądał od nich wysyłania skanów swoich dowodów osobistych, linii papilarnych oraz DNA, na wzór dawnych prymitywnych ludów barbarzyńskich wysyłających np. skalpy albo całe głowy nieprzyjaciołom, (dla bezpieczeństwa ich kont oczywiście), i inne, ściśle tajne dane osobowe, nic sobie nie robiąc z ustawy o ochronie danych osobowych, którą sami wprowadzili. Tak dłużej oczywiście być nie mogło.

Zarządców firmy Nieśmiertelnych i Spółki zdenerwowało to do granic możliwości i postanowili zmienić plany. Jako potężna firma z wielotysiącletnią tradycją miała kontakty na całym świecie, w tym w Chinach, których rząd namówili na wykurzenie mieszkańców Tybetu ze wszystkich jaskiń, oficjalnie zakładając w nich nową jurysdykcję. Zablokowali również wszystkich reklamodawców z Himalajów i najbliższych okolic, pozostawiając dla mediów i gawiedzi oficjalny komunikat, że postanowili się biznesowo wycofać z tego regionu ze względu na nieprzejrzystość operacji politycznych w tym regionie oraz łamanie praw człowieka. Niestety, Wanga Lee nie znaleziono - a ten nie pozostał dłużnym, i dwóch z 7-miu nieśmiertelnych założycieli globalnej spółki przestała być nieśmiertelna, delikatnie rzecz ujmując (właściwie to nawet nie byli już śmiertelni).
Jak powiedział Wang Lee w wywiadzie dla EB News z właściwą sobie subtelnością:
trup się gęsto ściele,
gdy picia niewiele.
Gdy dziennikarka zapytała go następnie jak to jest, że wygląda na trzeźwego a ciągle pije, odpowiedział tajemniczo:
tao jest jak wiatr na wietrze,
i woda w wodzie.
Ponieważ dziennikarka nie zrozumiała wyjaśnień, do czego był przyzwyczajony, dodał:
tylko śmiertelnicy uważają, że wszystko ma koniec,
ale w pewnym sensie mają rację.
Dziennikarka chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Wang Lee przerwał jej, krzycząc: uważaj, słoń za twoimi plecami!
Wang Lee błyskawicznie się odsunął, dziennikarka odruchowo zrobiła to samo. Niestety, okazało się, że kamerzysta, który był w rzeczywistości zabójcą wysłanym przez firmę Nieśmiertelni i Spółka czyhającym na okazję do zabicia nieśmiertelnego, nie okazał się wystarczająco szybki, i tym samym zakończył swój żywot.
Wang Lee pogratulował dziennikarce praktyki, ale zarazem pouczył ją, że musi jeszcze trochę poćwiczyć reagowanie na "uważaj, słoń za twoimi plecami", by wejść na następny poziom wtajemniczenia. Dziennikarka chciała się coś więcej dowiedzieć o mistycznej praktyce wiecznie pijanego Wanga Lee, ale ten jej wręczył jedną z broszurek swojego ruchu anty-nie-nieśmiertelnych i powiedział, by wstąpiła do jego biura. Przeczytała broszurkę: "Adres biura: na bezludziu w Himalajach". Jednak, gdy podniosła wzrok, chcąc zapytać o dokładniejszą lokalizację, Wanga Lee już nie było.

Tymczasem rada siedmiu w osobach pięciu pozostałych nieśmiertelnych założycieli firmy Nieśmiertelni i Spółka postanowiła się naradzić w wyniku fiaska ich najlepszego zabójcy-kamerzysty, rozgniecionego na ulicy tanią, starą sztuczką Jedi. Postanowili wynająć prywatnego detektywa do zdobycia większej ilości informacji. Tak więc gdy wiecznie pijany wrócił do Himalajów, by po dużej ilości picia wysikać się do toalety, zauważył jakiegoś tajemniczego jegomościa w rogu jaskini w długim płaszczu i kapeluszu, udającego, że czyta gazetę z Florydy - detektywa nasłanego przez firmę. Wang Lee wyrwał go z lektury i zapytał: może chcesz pogadać?
Detektyw odparł, że chętnie, i że właściwie ma do niego dużo pytań, zaczynając się tłumaczyć, jak to przez przypadek znalazł się w tym bezludnym regionie.
Wang Lee więc odpowiedział: no dobrze... słoń za twoimi plecami!

Gdy było po wszystkim Wang Lee postanowił wysłać ciało detektywa w pięciu częściach do założycieli firmy Nieśmiertelni i Spółka po jednej dla każdego, na każdej części grawerując symbol jednego z pięciu chińskich żywiołów przy pomocy starożytnej techniki chińskiej kaligrafii. Dodatkowo każda z części została umieszczona i spakowana na metalowej tacce z chińskiej porcelany zrobionej z taniego, tandetnego chińskiego plastiku.

Tu referat się skończył. Klasa chciała wiedzieć co wysłanie tych pięciu części detektywa oznaczało.
Odpowiedziałem klasie: była to przesłanie nie tylko dla założycieli firmy, ale także dla świata, jednak będzie to przedmiotem następnej lekcji. Na następną lekcję poproszę o przygotowanie potencjalnych wyjaśnień co oznaczało odesłanie detektywa w częściach w specjalnych pakunkach.

577

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Po szybkim przejrzeniu wyjaśnień uczniów dotyczących tego o co chodziło w zabiegu Wanga Lee, wszystkie wyrzuciłem do kosza, mówiąc sfrustrowanej klasie, że jeszcze daleka droga przed nimi.

Żart wiecznie pijanego Wanga Lee, jak wyjaśniłem, polegał na tym, że założyciele firmy Nieśmiertelni i Spółka chcieli dostać informacje poprzez inną osobę (detektywa) oraz oczekiwali, że je dostaną na tacy. I je dostali. tongue

Tacki z informacją zawierały trzy warstwy. Założyciele firmy Nieśmiertelni i Spółka odczytywali je w odwrotnej kolejności, niż Wang Lee je upakował. Najbardziej zewnętrzna warstwa tacki była plastikowa i tandetna. Co oznaczała? Ktoś wie? zapytałem klasy.










(cisza w klasie)

Źle. Nie mamy dzisiaj lekcji o tao. No dobrze, wyjaśniam: powierzchnia tandetnego plastiku na początku zmyliła założycieli firmy, którzy pomyśleli, że dalej nic nie ma. Ale gdy jeden z nich, nie chcąc podzielić losu dwóch już martwych z 7 oryginalnych założycieli firmy, w trakcie ćwiczeń w reagowaniu na "uwaga słoń za twoimi plecami!" potknął się i tak pechowo upadł, że wpadł na tacki, które się następnie rozbiły, to po obejrzeniu rozbitych kawałków wyciągnęli wniosek, że za zewnętrzną warstwą plastiku była ukryta porcelana.
Założyciele firmy byli zaintrygowani. Krucha porcelana jednak także okazała się jedynie warstwą, gdyż jej przetopienie w laboratorium ujawniło, że w środku porcelany były cząstki najtwardszego naturalnego metalu.

Głowili się więc nad zagadką, posiłkując się skomplikowaną matematyką i fizyką kwantową, gdy próbowali odszyfrować zawartą przez Wanga Lee treść. Ale nie mogli wpaść na odpowiedź.

Jeden z uczniów przerwał, mówiąc: ja wiem, ja wiem! Myślę, że to był przekaz, że trzeba być twardym jak metal, kruchym jak porcelana, a zarazem tandetnym jak plastik!

Nie, odpowiedziałem, wyjaśniając, że wiedza ma różne warstwy, a każda jest ulepiona z innego materiału, i na końcu zawsze dojdziemy do prawdy. Ale prawda nie kryje się w samej tacce. Tak więc, gdy założyciele firmy w końcu doszli również do tego wniosku, zaczęli badać przesłane części nasłanego detektywa. Prowadzili śledztwo bardzo szczegółowo, robiąc autopsję wszystkich pięciu części po kolei. Ale ponownie nie potrafili dojść do zadowalających wniosków. Myśleli, że wiecznie pijany Wang Lee gra im na nosie. I wówczas doznali olśnienia: sprawdźmy nos detektywa!

Jak się okazało, detektyw, który był znany z tego, że miał dobry nos do wielu spraw, akurat tego pechowego dnia, gdy poleciał najbliższym samolotem z Florydy do Himalajów, w wyniku gwałtownej zmiany temperatur w Himalajach dostał kataru. Czy była to jedna ze wskazówek? zapytałem klasy.

Tak! odpowiedział jeden z uczniów. Nos to podstawa prowadzenia śledztwa przez detektywów przecież! Jak coś brzydko pachnie, to należy spodziewać się, że sprawa śmierdzi!

To prawda, pochwaliłem ucznia. Podobnie jak adepci sztuk walki uczący się od zwierząt, również strategie prowadzenia śledztwa śledczy uczyli się od świata zwierzęcego. Dokładniej mówiąc od gatunku wąchaczy pospolitych. Wąchacze ludzcy, aby znaleźć informację, muszą wszystko wywęszyć, tak samo, jak żyjące blisko ziemi zwierzątka wywąchujące tropu. I tu jest problem. Bo aby ją wywęszyć, ta informacja musi pozostawić ślad!

Rozumiem, rozumiem! odpowiedział uczeń. To był od początku podstęp Wanga Lee, który pozostawił celowo detektywowi ślady na śniegu, by detektyw skierował się dzięki tym śladom do jaskini, i aby dodatkowo po ciemku nie zgubić tropu, rozpalił duże ognisko, by było z jednej strony widać a z drugiej czuć woń, że ktoś w tej jaskini żyje. I tam już wiecznie pijany Wang Lee czekał na detektywa, niczym się nie przejmując i pijąc ile wlezie!

Odpowiedziałem: b-i-n-g-o, trafiony zatopiony.

Uczeń kontynuował: a potem Wang Lee powiedział do detektywa "uwaga, słoń za twoimi plecami!" i było po wszystkim.

Zgodziłem się, chwaląc ponownie ucznia, dodając, że Wang Lee nie był ofiarą polowania, nie był nawet myśliwym, lecz zaaranżował całą sytuację tak, by detektyw sam do niego się pofatygował. Nie musiał wiele robić - na tym polega starożytna taoistyczna sztuka wu-wei, sztuka akcji bez akcji, sztuka działania bez działania, sztuka...

Reakcji bez reakcji? próbował kontynuować uczeń.

Nie!

Mam siadać, pała? obruszył się uczeń.

Nie!

No dobrze, to postoję. Ale, kontynuował uczeń, ja już trochę zaczynam mieć traumę, gdy słyszę "uwaga, słoń za twoimi plecami!".

To prawda, przyznałem, to nie jest wiedza dla wymoczków. Tylko najbardziej przygotowani adepci są w stanie wyćwiczyć się po mistrzowsku. Ale ponieważ uczniowie są tresowani w szkołach takich jak nasza, i później reagują automatycznie na "nie", myśląc, że znowu dostaną pałę, nie są przygotowani na trudy mistycznej ścieżki Wanga Lee.

Najpierw czują się jak sparaliżowani, gdy usłyszą "uwaga, słoń za twoimi plecami!". Potem zaczynają słyszeć różne dziwne odgłosy, zwłaszcza za swoimi plecami - zwłaszcza coś jakby odległy i przyciężkawy tupot nóg. Z każdą chwilą odgłos robi się coraz głośniejszy i szybszy. A na końcu dostają ataku paniki.

Przerażające, odpowiedzieli uczniowie.

Tak, przyznałem im rację, mówiąc, że aby zgłębiać tą sztukę, należy wejść w najgłębsze i najmroczniejsze zakątki nieświadomości. Tylko najlepsi i najwytrwalsi będą przygotowani.

Klasa kiwnęła głowami, że zrozumiała.

Dobrze, wróćmy zatem do pięciu części odesłanego detektywa, kontynuowałem. Jako że autopsja także niczego nie wykazała, szefowie firmy zaczęli zastanawiać się nad znaczeniem pięciu wygrawerowanych znaków żywiołów. Na początku analizowali każdy znak z osobna, później próbowali je łączyć na różne sposoby i w różnych wariantach, w końcu zaczęli robić różne sztuczki z nimi, w tym nakładać na siebie, lub też interpretować w zależności od części ciała. Ponownie jednak zagadka wydawała się nierozwiązana.

W końcu, gdy zmęczeni i sfrustrowani odłożyli zagadkę, do ich pokoju wkroczyła asystentka i z miejsca, gdy tylko spojrzała na ułożone części ciała, powiedziała: "uwaga słoń za twoimi plecami!".

Co??? O czym pani mówi??? Cała piątka szefów firmy z miejsca skoczyła jak oparzona. Byli zdezorientowani i przerażeni.

Asystentka, która znała język chiński w wielu odmianach, zastanawiając się, czemu jej szefów nagle ogarnął taki strach, powtórzyła wolniej: "uwaga... słoń... za... twoimi... plecami!".

Tak słyszałem, ale o co chodzi??? zapytał jeden z szefów.

No spójrzcie z miejsca, w którym jestem - tam jest tak napisane, wyjaśniła asystentka.

Szef chciał zaprotestować, twierdząc, że tam są przecież chińskie znaki oznaczające żywioły, ale gdy podszedł do asystentki, zauważył, że rzeczywiście chińskie znaki z tej perspektywy układały się w zupełnie odmienny sposób. Wyglądało na to, że każdy żywioł odpowiadał jednemu z wyrazów zdania, a w języku chińskim bardzo dużo wyrazów składa się z jednego znaku.
Tym samym odkryli, że stara mistyczna ścieżka wiecznie pijanego Wanga Lee najwyraźniej musi być związana z pięcioma pradawnymi chińskimi żywiołami. Prawdopodobnie wypowiedzenie każdego słowa zdania aktywuje w sposób nadprzyrodzony powiązany z nim żywioł.

Tu wracamy do wiedzy podanej na tackach. To, do czego doszli założyciele firmy, jest oczywiście tą najbardziej zewnętrzną warstwą, jednak udało im się ją odszyfrować. Oczywiście zadowolili się tą wiedzą. W sposób zwerbalizowany możemy przekazywać wiedzę tylko w taki sposób, że brzmi ona często trywialnie, wręcz sztucznie. Ale jest to znany problem już od co najmniej czasów, które istniały przed tamtymi czasami, które istniały jeszcze wcześniej przed tamtymi czasami, które istniały przed czasami, które istniały przed jeszcze poprzednimi czasami... Dlatego należy zwrócić się w kierunku tao, istoty rzeczy. Inaczej prawdziwe znaczenie będzie przed nami ukryte. Czy wy uczniowie również na tym etapie poprzestaniecie, na którym poprzestali założyciele firmy?







(cisza)

Świetnie, ucieszyłem się. W pełni popieram wasze ambicje.

578

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Chciałem jeszcze skonfrontować pokrótce ze sobą dwa inne referaty uczniów ze szkoły podstawowej na tematy "Wierność tradycji a szukanie nowych dróg – różne postawy życiowe" oraz "Postawa zaangażowania w sprawę jako próba zmiany rzeczywistości".
Ponieważ nikt nie wie, co się dalej stało z Wangiem Lee oraz firmą Nieśmiertelni i Spółka (spektakl ciągle się rozgrywa), musimy opierać się na potencjalnych spoilerach.

W pierwszym referacie siedmiu rewolwerowców w postaci pięciu pozostałych przy życiu szefów firmy stanęło na szczycie jednej z najwyższych gór w Himalajach (oczywiście w XXI w. żaden szef nie musi się wspinać na górę, przylecieli pięcioma prywatnymi helikopterami, które zostawiły twardych szefów samych, by rozprawili się z wrogiem). Ponieważ stwierdzili, że nie mają wystarczająco czasu, by dobrze wyćwiczyć się w mistycznej ścieżce Wanga Lee, każdy z osobna nauczył się tylko jednego z pięciu aspektów tej sztuki. Jednak wierzyli, że dzięki temu, że w sumie razem nauczyli się wszystkich pięciu, było to tak, jakby wspólnie poznali wszystkie. Dlatego każdy uczył się tylko jednego żywiołu i jednego powiązanego z nim wyrazu.
I gdy stali już na szczycie, wyzwali Wanga Lee na pojedynek, wołając, by wyszedł ze swojej nory (w przeciwieństwie do detektywa, postanowili zignorować ślady na śniegu, węsząc, że to podstęp). A wyzwanie wiecznie pijanego w tej mistycznej, legendarnej bitwie wyglądało następująco:
Pierwszy szef powiedział: uwaga
Drugi szef powiedział: słoń
Trzeci szef powiedział: za
Czwarty szef powiedział: twoimi
Piąty szef powiedział: plecami!

Dzięki specjalizacji i wyćwiczeniu się tylko w jednym aspekcie, byli pewni, że mają małą szansę na popełnienie błędu. Uważali, że dzięki swojemu sprytnemu podejściu dzierżą klucz do tej mistycznej ścieżki.

Przy każdym donośnym wypowiedzeniu jednego słowa, odpowiadało im echo gór, wypowiadając dokładnie ten sam wyraz, tyle, że w sposób zwielokrotniony. Po tym nastąpiła chwila ciszy, po której wyszedł wiecznie pijany z tej samej jaskini, do której prowadziły ślady na śniegu, i odezwał się do szefów firmy: "Że co? Bo nie zrozumiałem!".

Zdenerwowani i nieco zdezorientowani szefowie powtórzyli jeden po drugim znowu te same słowa w tej samej kolejności. Zanim skończyli jednak, Wang Lee także powtórzył to samo, co przedtem: "Że co? Bo nie zrozumiałem!". Znowu zaczęli więc powtarzać te same słowa, jeszcze szybciej, a Wang Lee zaczął im jeszcze szybciej odpowiadać tak, że zaczęli się już mylić który powiedział w której kolejności które słowo. Plątały im się więc tak języki, że zaczęli wchodzić sobie w słowo, a Wang Lee nie przerywał odpowiadać im w ten sam sposób. W końcu zamiast normalnie wypowiadać całe zdanie, jeden przez drugiego zaczął krzyczeć, i ostatecznie wszyscy sami się na siebie zezłościli, mówiąc pozostałym o słoniu za ich plecami. Nie potrwało długo, gdy z szefów pozostała tylko miazga, zwielokrotniona echem gór. Gdy na polu bitwy pozostał już tylko wiecznie pijany Wang Lee, krótko skomentował z uśmiechem rzucone wyzwanie: jesteście tendetni jak chiński plastik.

Przeszedłem do drugiego referatu.

Ruch anty-nie-nieśmiertelni postanowił znieść monopol na picie na planecie Ziemia, który dzięki ekonomicznym ciosom poniżej pasa wprowadziła firma z wielo-tysiącletnią tradycją - Nieśmiertelni i Spółka. Wszyscy szefowie firmy z niewiadomych przyczyn tego samego dnia wylecieli na wakacje, nie wyjaśniając dlaczego. Co więcej, nie polecieli - jak mieli to w zwyczaju - na Florydę, ale tym razem udali się do Himalajów. W związku z tym asystentka ich firmy objęła na ten czas przywództwo, czując się świetnie w nowej roli jedynego zarządcy korporacji do tej pory dzielonej pomiędzy kilku szefów. Pracownikom firmy kazała na czas urlopu szefów mówić do siebie "pani wezyr". Szykowała się ciężka potyczka między firmą a ruchem anty-nie-nieśmiertelnych.

Zatem do biura firmy wszedł osobnik z ruchu, twierdząc, że pochodzi z firmy, która z nimi współpracuje. Próbował wyjaśnić asystentce, że powinni z nimi podpisać nowy kontrakt. Asystentka ku jego zdziwieniu bez zastanowienia szybko się zgodziła, zapewniając, że raduje się na przyszłe obupólne korzyści, jednak gdy ten wychodził, na pożegnanie nieoczekiwanie rzuciła mu "uwaga, słoń za twoimi plecami!". W ten sposób podstawiony kontrahent zakończył swój żywot.

Uczniowie Wanga Lee próbowali więc dalszych podejść. Ale gdy do biura firmy wpadały kolejne osoby z ww. ruchu udające pracownika albo klienta, musiały stawiać za każdym razem czoła asystentce wyćwiczonej w mówieniu "uwaga, słoń za twoimi plecami". W końcu doszło do tego, że prawie co druga osoba wchodząca do jej biura pochodziła tak naprawdę z ruchu anty-nie-nieśmiertelnych, tak, że asystentka firmy już z nudów, nawet nie odwracając głowy od monitora, mówiła "uwaga, słoń za twoimi plecami...". Ludzie padali jak muchy, także jej właśni pracownicy. Ale wzorem Wanga Lee, nic sobie z tego nie robiła.

Pozostałe przy życiu osoby z ruchu anty-nie-nieśmiertelnych zdecydowały w końcu, że nie dadzą rady sforsować murów firmy. Poradzili się wiecznie pijanego Wanga Lee co z tym fantem zrobić. Wang Lee odpowiedział im przy ognisku:
gdy o zmroku światło zgaśnie,
człowiek bez picia niechybnie zaśnie.
Wypełnieni wiarą w nowe szanse, osoby z ruchu anty-nie-nieśmiertelnych ponowiły natarcie na firmę Nieśmiertelni i Spółka.
Ich nowa sprytna metoda wyglądała następująco: na koniec dnia, gdy już zrobiło się ciemno w biurze, poukrywali się w różnych częściach pokoju, próbując zmasowanego ataku na asystentkę. Jeden zapalał lampkę w jednej części ciemnego pomieszczenia biura, wołając "uwaga, słoń za twoimi plecami!", by następnie z przeciwnej strony inny powiedział dokładnie to samo. Ale asystentka jedynie się uchyliła, i okazało się, że oboje atakujących wypowiedziały na siebie te słowa, zamiast na asystentkę. Kolejne osoby powtórzyły to samo, i wkrótce cała ukryta w pokoju szajka sama siebie wyeliminowała.

Zadowolona z przebiegu sytuacji, asystentka wyszła z pracy. Gdy znalazła się na ulicy, zauważyła niedaleko, na rogu ulicy jakiegoś tajemniczego jegomościa udającego, że czyta gazetę z Florydy, pijąc coś od niechcenia z porcelanowego kubka.
Ta gazeta nie jest dzisiejsza, zrobiła głośną uwagę asystentka.
Czytającym okazał się wiecznie pijany Wang Lee, który uśmiechnął się i odpowiedział jej:
tylko śmiertelnicy uważają,
że tao kiedykolwiek jest przestarzałe,
lecz ci osobnicy niesłuszność mają,
gdyż to co jest, zawsze jest stałe,
gdy śmiertelnicy widzą białe, myślą czarne,
gdy widzą czarne, myślą białe,
jednak mylą się, nie ćwicząc parami:
uwaga, słoń za twoimi plecami!

Co??? zdziwiła się asystentka, ale to były jej ostatnie słowa.

Nie zwlekając, wiecznie pijany Wang Lee cały zapas picia zagarnięty przez firmę przez wszystkie tysiąclecia wylał do miejskiej kanalizacji. Przy okazji ubrał na głowę czapeczkę produkowaną przez swój ruch i nagrał całą akcję na kamerkę. Filmik, który wkrótce wrzucił na tik-toka, zatytułował: "to firma krucha jak porcelana".

A czy policja nie ścigała potem wiecznie pijanego Wanga Lee za grabież majątku firmy? zapytał jeden z uczniów.

Gdyby chodziło o normalnego obywatela, to z pewnością by tak zrobiła. Ale Wang Lee na końcu filmiku powiedział: "uważajcie śmiertelnicy, słoń może być także za waszymi plecami!". I policja postanowiła zamknąć sprawę zanim ją otworzyła. Nikt nie miał odwagi stawić czoła ekspertowi starodawnej, mistycznej ścieżki tao.

A no to fajnie, to muszę się też w tym wyćwiczyć, odpowiedział zmotywowany uczeń.

Świetny pomysł, podsumowałem, ale to nie jest łatwa sztuka, i ostrzegłem, że wymoczki nie mają co tutaj szukać. Ten referat dobrze podsumowuje lekcję: jednostronne widzenie sprawy prowadzi do takiego podejścia, jak poznanych na pierwszej lekcji osób z ruchu białych lub czarnych, którzy lekkomyślnie dążą do szybkiej śmierci i nie ćwiczyli poprawnie w parach mistycznej ścieżki wiecznie pijanego Wanga Lee.

A czy wiecznie pijany Wang Lee ćwiczył kiedykolwiek w parach? zapytał jeden z uczniów, myśląc, że wpadł na istotne pytanie.

Oczywiście, że ćwiczył, wyjaśniłem. Jego przeciwniczką przy praktyce tej ścieżki była wiecznie wściekła Mia Sia. Ale to zupełnie inna historia. Zanim zaczniecie ćwiczyć na tym etapie, trzeba się dobrze przygotować... inaczej skończycie jak globalni szefowie i asystentki z firm takich jak Nieśmiertelni i Spółka. tongue To znaczy osiągnięcie coś przeciwnego, niż zamierzaliście, tak więc uczulam: lepiej zawsze sprawdzać na cheat-sheet czy się nie pomyliliście. tongue Oczywiście nieśmiertelnych jest więcej na świecie, np. wiecznie uśmiechnięty Gong Sy, wiecznie niemyty Kyu Yong, czy wiecznie wieczny Sung Ying. Z każdym stuleciem ich przybywa, ale na szczęście dbają o to, żeby procentowo byli oni w liczbie proporcjonalnej do ilości wszystkich ludzi na świecie - dbają w taki sposób, jak to opisywał pierwszy referat: od wieków toczą ze sobą wojny. Dlatego część z nich, dla świętego spokoju, postanowiła założyć wioskę gdzieś na odludziu, przed którą postawili drewnianą tabliczkę z ostrzeżeniem: wstęp tylko dla nieśmiertelnych. Ci, którzy nie posłuchają zakazu, niechybnie stracą życie, gdyż omijając tą tabliczkę, niechybnie natkną się na następną, na której jest napisane: "uwaga, słoń za twoimi plecami!". Dzięki takiemu zabiegowi od wieków cieszą się wiecznym życiem. Wyjątkiem od tych zabiegów są adepci egipskiej sztuki nieśmiertelnych, którzy mają własne sposoby na klątwy dla tych, którzy nie słuchają zakazów nieśmiertelnych. Ale to już inny dział, tak więc nie będę go tu poruszał.

579

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Jeszcze odnosząc dzisiaj wklejony cytat z channelingu:

Pewne grupy rządzące i ludzie nauki odczytują szyfry i odkrywają nowe fragmenty przeszłości. Nie zawsze przekazują archeologom swoje nowe poglądy, ponieważ być może nie chcą, aby opinia publiczna dowiedziała się o najnowszych odkryciach.

Do historii:

Antares napisał/a:

Kiedy w pierwszej wyprawie krzyżowej zjednoczeni na chwilę Europejczycy po ponad miesięcznym oblężeniu zdobyli Jerozolimę (zdobyli ją wyjątkowo krwawo, zamieniając później oblężenie w rzeź mieszkańców), zaczęły dziać się dziwne rzeczy: najpierw w zdobytych ziemiach islamskich, potem wkrótce w całej Europie, o czym próżno szukać w podręcznikach szkolnych, ale o czym historycy zajmujący się tą tematyką bardzo dobrze wiedzą: nagle Europa zyskała dostęp do ogromu wiedzy i spuścizny mającej tysiące lat - dalekim echem i wynikiem tego wpływu jest błyskawiczny rozwój kultury, sztuki, ale przede wszystkim tak podkreślany przez współczesnych polityków i akademików rozwój nauki i w konsekwencji technologii (co doprowadziło do kolejnych zmian i pozwoliło zbudować statki, które potrafiły przepłynąć ocean) - pośrednio dzięki krucjatom (i nie jest to nadmierne uproszczenie) możecie właśnie czytać cokolwiek na komputerze (czy monitorze), którego stworzenie wymagało setek lat rozwoju nauki w Europie

Wyobraźcie sobie taką scenę: koniec wieku XI, w wyniku coraz bardziej ożywionych relacji handlowych między Europą a ówczesnym "starym kontynentem", bo wtedy w Europie państwa były bardzo młode (m.in. Polska istniała nieco ponad 100 lat), dotarły do największych wielmożów europejskich niezwykłe informacje ze świata arabskiego.

Pewien wielmoża, który później zostanie zakonnikiem z jednego ze słynnych zakonów średniowiecznej Europy, dowiaduje się o istnieniu prastarej wiedzy ukrytej na mitycznej ziemi znanej Europejczykom głównie z biblii. Myśli: jak się do tej wiedzy dostać, która prawdopodobnie mówiła o wiecznym życiu, pod symbolem świętego graala? Postanawia spotkać się potajemnie (dlatego w podręcznikach historii o tym nie przeczytamy) z papieżem, którego zapewne raczy jakimiś półprawdami, i wspólnie ustalają, że trzeba ustanowić projekt, którego do tej pory świat nie wiedział: chrześcijańską unię skonfliktowanych ze sobą narodów, by tak naprawdę wydrzeć światowi arabskiemu ową pradawną wiedzę. Jak już wiadomo z historii, i wcześniej tu napisałem, skutecznie.

Teraz przesuńmy się w czasie o prawie całe 1000 lat dalej, do pierwszych lat nowego millenium:

te kosmiczne istoty na planecie i wokół niej, które według was są “złymi chłopcami" – a z którymi wasze siły rządowe weszły w układy

...

Zamknięty teren, do którego dostęp jest zabroniony, stanowi często wskazówkę, że coś się tam dzieje.

Otóż najwyraźniej okazało się, że całej wiedzy średniowiecznym zakonnikom nie udało się znaleźć (a mogę się założyć, że nie udało się znaleźć całej ukrytej wiedzy nawet do dzisiaj - podejrzewam, że to co najważniejsze i najbardziej zaawansowane, dopiero czeka na odkrycie - oczywiście ludzkość nie może do niej dotrzeć przed rządami, które przecież nas chronią... tylko nie wiem przed kim, może przed samymi sobą tongue ). Te tereny oczywiście nie są przypadkowo zamknięte i często patrolowane przez ludzi z bronią palną. Kowalscy mają tam nie zaglądać, włączając w to kowalskich archeologów - tak więc pretekst, że ta ochrona wielotysiącletnich monumentów to pic na wodę dla naiwnych. wink

Podejrzewam, że to, co tam w końcu ludzkość odkryje (bo nie mam dużych wątpliwości, że zostanie to ostatecznie publiczne odkryte, wbrew naiwnym nadziejom naszych rządzących), będzie zapierać dech w piersiach - bo postawi do góry nogami wszystkie naiwne wierzenia na temat historii, cywilizacji oraz kosmosu, jakie przeciętny mały kowalski Jan musi uczyć się w szkole... a jeśli się nie nauczy, to nic z niego nie wyrośnie i będzie musia powtarzać wszystkie klasy tak długo aż wykuje obowiązujące propagandowe fakty na blachę, a jeśli będzie bardzo oporny, to dostanie jeszcze kuratora w tym socjalistycznym systemie dla własnego "dobra". Tak więc jeszcze pozwolę sobie raz zacytować ten sam channeling wklejony dzisiaj:

Edukacja jest w rzeczywistości pogonią za wiedzą, a wiedza może pochodzić ze spaceru po pustyni.
Nie musi pochodzić z przewracania stronic książki. Uczęszczanie przez jakiś czas do szkoły nie jest
szkodliwe, ale nie dajmy się zwieść idei, że to czego nas uczą jest właściwe (prawidłowe).

Owym Janom więc tworzy się media w XX wieku, które mają uzasadnić kolejną militarną akcję wypadową w ten sam rejon, teraz już połączonych sił europejsko-amerykańskich, po raz kolejny na kolebkę cywilizacji, pod pretekstem poszukiwania jednego wrednego człowieka, Sadama Husseina smile Żeby gawiedź miała punkt zaczepienia, w dodatku robi się spektakularne show i niszczy najpierw jeden a potem drugi wieżowiec 11 września za pomocą dwóch samolotów, i oba jakimś cudem unikają podejrzeń w nieustannie kontrolowanej i monitorowanej przestrzeni powietrznej. smile Efekt inżynierii społecznej, a zarazem uzasadnienia dlaczego należy znowu zrobić krucjatę (już nie bawiąc się w religijne uzasadnienia) się udał:

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse3.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.jc3iqfPz7N-OHBjOeBU26wHaFj%26pid%3DApi&f=1&ipt=09becf3b905fa2ef741a612327a690c65d913a65838f73651a18360cd21872f2&ipo=images

(To zdjęcie pamiątkowe z 11 września - nie selfi). big_smile

Ponad 20 lat później, ten obszar nadal jest kontrolowany przez siły NATO, a archeolodzy nie mają tam w zasadzie wstępu. tongue Kto wie, może Sadam Hussein ma tam ukryte podziemne imperium i tylko czeka na okazję do ataku, ale jest tak zdeterminowany, by nie uciekać z okupowanego przez wrogie siły kraju, że został w jego granicach? tongue
No chyba, że założymy, że to wszystko to taka ściema dla gawiedzi z głównych mediów, a prawdziwe powody chęci kontrolowania przez parę dekad różnych rejonów na świecie są inne (przypomnę też choćby niesławną wojnę w Wietnamie i Kambodży, gdzie są także prastare monumenty i pałace o niewyobrażalnej do dzisiaj geometrii, stworzone przy użyciu technologii, której nie potrafią wytłumaczyć nauczyciele od historii dzieciom, a mimo to uparcie utrzymują wersję, że musieli je "jakoś" wybudować, no bo chyba nie zrobili tego kosmici - frazesy powtarzane za tymi, którzy ich tak nauczyli myśleć, gdy ci nauczyciele byli sami dziećmi lub studentami tongue zauważacie tą ironiczną teorię spiskową w cieniu psychologii inżynierii społecznej big_smile )?

Żeby nie przedłużać i nie bombardować faktami: tą samą puentę warto zastosować do każdego innego nauczanego rodzaju wiedzy. Półprawdy można wykryć, jeśli stara się poszerzyć swoją perspektywę. Człowiek żyje na tej planecie krótko, bo jest to plan tych, którzy starają się przed nami ukrywać informacje, których mamy nie odkryć. Jeszcze raz cytat z tego samego channelingu:

Dlaczego uwięziono was w określonej formule czasu, która nie ma znaczenia w żadnym innym
miejscu? Jakie znaczenie ma liczba dwanaście w tym procesie znaczenia i podziału? Kim bylibyście
bez owego procesu? Chcemy, byście zastanowili się nad tymi pytaniami. Odpowiedzi wiążą się
oczywiście z kontrolą długości waszego życia i energią kundalini. W idealnych warunkach wasze życie
trwałoby znacznie dłużej niż obecnie, a wasze społeczeństwo szanowałoby proces gromadzenia
wiedzy za pośrednictwem doświadczenia.

Ale tego doświadczenia nie zbierzemy za dużo, jeśli mamy bardzo krótkie wcielenia. A więc wcielenie się kończy, następuje wyczyszczenie pamięci, i od nowa zdobywamy wiedzę, a pamięć będzie u ciebie jako po raz kolejny noworodka jak czysta karta, którą od nowa będzie się programować przy użyciu systemu edukacyjnego i inżynierii społecznej. Kto wie, może tym razem wyrośniesz na zaciekłego przeciwnika ufo i istnienia kosmitów, i w następnym wcieleniu będziesz polemizować z prawdami zawartymi w książce, którą wydałeś/aś w swoim poprzednim wcieleniu? tongue Komuś ewidentnie jest na rękę to zaciemnianie pamięci i krótkość ludzkiego wcielenia. I nie dopuszczanie do wiedzy, czemu krótkość wcielenia ludzkiego sprzyja.

580

Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?

Starożytne tradycje generalnie wyraźnie mają to samo, jedno źródło, nawet jeśli w różnych rejonach były one przekazywane przez różne linie pośredników. Jakie to źródło mniejsza na razie o to, jednak podobieństwa są bardzo daleko idące.

Medycyna i alchemia, jak wspominałem, stanowiły tak naprawdę jedną i tą samą, bardziej uniwersalną naukę o życiu - czyli egzystencji w sensie wielowymiarowym: wymiarze ciała fizycznego, wymiarze energii fizycznej, energii astralnej itd. Później medycyna stała się jedynie zestawem rytuałów, których znaczenie, podobnie jak w religiach, zostało zapomniane i jedynie powtarzane - praktykowane ze stulecia na stulecie, z coraz mniejszym zrozumieniem przez kolejne pokolenia.
(To, że ci ludzie, w zasadzie praktycznie we wszystkich starożytnych kulturach, nie wykazywali się kreatywnością, a jedynie powtarzali za poprzednimi pokoleniami, dowodzi oczywiście tego, że człowiek sam z siebie nie wymyślał tej wiedzy - miała ona pochodzenie od kogoś, kto ustanowił obszerną wiedzę z wielu dziedzin jednocześnie, która przerastała ówczesne ludy, który miały ją zachować dla potomnych, aż w którymś tysiącleciu (!!!) w przyszłości znajdzie się pokolenie, która je w pełni doceni i odszyfruje, nie traktując już jej jako czary-mary-mambo-dżambo smile a obiektywniej spojrzy na jej fenomen - taka jest natura tej starodawnej, zaginionej wiedzy: zarówno o kosmosie, o człowieku, jak i o życiu).

Cytat z Uzdrawiającej jogi tybetańskiej Alejandro Chaoula:

Tybetańskie teksty medyczne wyjaśniają "naukę o uzdrawianiu" (sowa rigpa), czy też po prostu medycynę tybetańską, w kategoriach równoważenia wewnętrznego ustroju człowieka określanego przez trzy "humory" medyczne - wiatr, żółć i flegmę - oraz pięć żywiołów - ziemię, wodę, ogień, powietrze i przestrzeń.
...
Pośród tych trzech humorów wiatr - po tybetańsku lung, opisywany jest jako posiadający pięć odrębnych typów energii, którym ważny tekst tradycji Bon, Tantra Matki, przypisuje zestaw pięciu jogicznych ruchów z kanałami i oddechem/wiatrem (tsa lung). Każdy ruch jest wyjaśniany w kategoriach tych samych pięciu energii oddechu opisywanych w tybetańskim systemie medycznym i skorelowany z pięcioma żywiołami. Stanowi to odpowiednik pięciu rodzajów prany czy też vayu w systemie ayurvedy hinduskiej.
...
Teksty traktujące o jodze tybetańskiej utrzymują, że praktykowanie jej prowadzi do zrównoważenia w nas żywiołów, co z kolei sprawia, iż ciało funkcjonuje jak dobrze naoliwiona maszyna ... [zaś] umysł zyskuje przejrzystość wyrażaną przez ciało, energię i umysł.

Ten niepozorny fragment ujawnia kilka wskazówek, a że jest krótki, stanowi dobry materiał na forum.
Ukazuje podobieństwa m.in. do chińskiej alchemii taoistycznej, oraz wymienionej w tekście ajur-wedy ("wiedzy o życiu") a także indyjskiej alchemii.
Taoistyczne teksty mówią o pięciu energiach, które krążą w ciele energetycznym człowieka. Jak i gdzie krążą? Wykorzystują, jak wskazuje powyższy tekst, kanały (meridiany), zwane w tybetańskim tsa lung.
Jest pięć podstawowych energii nazywanych lung, praną, lub "wiatrem" - współcześnie powiedzielibyśmy raczej "prądem" - generalnie każdy prąd wymaga do jego zaistnienia energii, w tym przypadku chodzi o wiatr/prąd bardziej subtelny, energetyczny. Każda z pięciu rodzajów prany (lub qi, a po tybetańsku lung) związana jest z żywiołem - żywioł to abstrakcyjne pojęcie, określona zasada, którą w ajurwedzie opisywano za pomocą specyficznego dla żywiołu ruchu energii.
(Podobne zresztą idee są we współczesnej fizyce, tej fizyce zajmującej się energiami, czyli kwantowej, twierdząc, że ostatecznie to ruch i szybkość drgania tworzy, a w zasadzie "tworzy" w cudzysłowie, wszystko co postrzegamy - różnica między fizyką a alchemią jest taka, że ta druga w dodatku twierdzi, że przy pomocy umysłu można wpływać na owe energie w organizmie energetycznym człowieka, natomiast fizyka oczywiście nie zajmuje się umysłem smile a co się zatem zajmuje umysłem w nauce? no cóż, psychologia i psychiatria, ale te z kolei nie zajmują się energiami, tak więc robi się kółko zamknięte - dosłownie: zablokowane w nauce - dodam, że celowo zablokowane tongue ).
Tak więc podsumowując: łączenie energii (tworzenie "stopów" energetycznych wewnątrz organizmu człowieka), które jest tak naprawdę istotą alchemii, ma miejsce w kanałach energetycznych, które posiada ludzki organizm. Podkreślam słowo "ludzki" - po śmierci fizycznej nie będziesz posiadał tych kanałów (meridianów), pomimo że będziesz posiadał energię. Chodzi tu o to co pisałem wcześniej: człowiek posiada tzw. energie ziemskie, które po śmierci się oddzielają od tych zwanych niebiańskimi - energie ziemskie głównie trwają dzięki energiom o niższych częstotliwościach i nazywane były w Egipcie Ka, w Chinach - P'o. To one głównie interesują was tutaj w tym wątku, i to co sugeruje powyższy fragment to to, że wykorzystanie energetycznych kanałów do ukierunkowania energii w odpowiedni sposób prowadzi do czegoś, co alchemicy nazywali opus magnum, czyli dokonanie dzieła alchemicznego - wewnętrznego powiązania energii.
Dlaczego celem jest powiązanie energii - głównie wyższą z niższą, czyli niebiańską związaną z centrum energetycznym na poziomie czoła z energią ziemską na poziomie brzucha oraz niżej? O tym już wspominałem, sprawa jest złożona, a historia tej skomplikowanej dramaturgii sięga tysiące lat wstecz, kiedy "ktoś" - istoty pozaziemskie - celowo odłączyły człowieka od życiodajnych energii, czego echem są liczne legendy we wszystkich znaczących kulturach o kosmicznym "drzewie życia" oraz odłączeniu ludzkości od niego. Ale nie wszystkich - w zamkniętych kręgach była przez tysiące lat przekazywana tajemna wiedza, która w najbardziej praktycznych aspektach pozwalała osiągać rzeczy, które pozostają jedynie w legendach oraz... dzielonych przez niewielkie grupy informacjach, której współczesne media nie chcą ujawniać. wink Ekspedycje naukowe często obierały za cel te rejony starodawnej wiedzy (w tym nazistowskie w II wojnie światowej - Hitler nie czekał, aż skończy się wojna, i wysyłał ekspedycje w rejony Himalajów jeszcze w jej trakcie - musiał być bardzo zdeterminowany oraz poinformowany co tam może znaleźć, i zresztą nie on jeden - patrzcie poprzedni post w tym temacie o ekspedycjach... amerykańskich pod pozorami wojny z tubylcami z Afryki północnej tongue ).

Obecnie kierunek, w którym zmierza nasz świat, to powrót do zaginionego dziedzictwa i pełni możliwości człowieka. Ta starodawna wiedza to taki odblask informacji znacznie szerszego obrazu, który - moim zdaniem - celowo został przed ludźmi ukryty. Informacja o pięciu typach energii krążącej w kanałach energetycznych człowieka to taka skondensowana esencja najbardziej praktycznej wiedzy, bo przede wszystkim dzięki energii aktywująca multum różnych funkcji w organizmie, w tym oczywiście jedną z najważniejszych, której dotyczy ten wątek.