1 Ostatnio edytowany przez Felio (2024-09-25 13:19:34)

Temat: Moja wersja ewolucji ludzi

Ludzie najpierw byli duszkami pamiętającymi poprzednie wcielenia i demonami które potrafiły te duszki opętać kradnąc wcielenie. Demony powstają przez wylanie się z duszka. Był to etap prymitywnej technologii.
Potem duszki przeszły ewolucję i doszły zdolności jak telepatia i jasnowidzenie. Prawdopodobnie też podrasowane IQ.
Potem wprowadzono prawo karmy i duszki się zdegenerowały do obecnej formy.
Ma być kolejna ewolucja duchowa. Duszki mają odzyskać poprzednie zdolności. Z duszków wylewają się butne dusze opętujące duszki a demony przechodzą update na butne demony. Butne dusze mają w przyszłości przerobić ludzi na sztuczne gady za agresywne wcielenia w prawie karmy.
Będziemy manipulować energią w technologii i na tym będzie polegał nasz rozwój. Być może koniec rozwijania technologii skoro wszystko energią można zrobić.

2 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-11-06 21:25:01)

Odp: Moja wersja ewolucji ludzi

Z tymi kwestiami się zgodziłbym, używając innej terminologii:

Felio napisał/a:

Ludzie najpierw byli duszkami pamiętającymi poprzednie wcielenia

Ale dotyczyło to przedpotopowych cywilizacji.

Prawdopodobnie też podrasowane IQ.

Niżej rozwijam temat, bo jest istotny.

Potem wprowadzono prawo karmy i duszki się zdegenerowały do obecnej formy.

Istnieją 2 rodzaje praw: prawa społeczne, rozpatrywane w sądzie, i prawa wszechświata nazywane przez nas prawami fizyki. Prawo karmy to ten pierwszy rodzaj: istoty zarządzające Ziemią i karmą ustalają - na wzór sądów, jak to symbolicznie przedstawiają starożytne tradycje - czy np. w starożytnym Egipcie zmarły jest zbalansowany i osiągnął punkt maat (maat to pewna zasada wszechświata, upersonifikowana pod postacią bogini). Przypomina to także buddyjskie i taoistyczne tradycje mówiące o zaświatach.

Będziemy manipulować energią w technologii i na tym będzie polegał nasz rozwój. Być może koniec rozwijania technologii skoro wszystko energią można zrobić.

Już zaczęliśmy manipulować energią, na razie jednak na tym prymitywnym poziomie. wink Co do technologii, to myślę, że kierujesz się tu jej powszechnymi wyobrażeniami, że technologia musi mieć jakiś fizyczny składnik, bo tak wygląda obecnie w XX i XXI wieku. Ale nawet na poziomach niefizycznych istnieje technologia - która jest myślą i koncepcją stosowaną - inżynierią, bo tym właśnie inżynieria jest: ostatecznie jest mentalnym rozwiązaniem pewnego wyabstrakcjonowanego problemu. W tym sensie przypomina matematykę, i zwykle sprowadza się ją do liczb. Takie stowarzyszenia jak różokrzyżowcy, illuminati i inne często mówią o wielkim geometrze wszechświata, który przy pomocy liczb stworzył wszechświat, z czym łatwo się zgodzić, obserwując choćby pierwiastki, składające się na nie porcje energii kwantowej (skwantowanej) itd.

Gdybyś sobie wyobraził potężne istoty, które dla nas byłyby bogami, gdzieś tam na wysokich poziomach, to one zajmują się wyłącznie tworzeniem koncepcji czy też meta-koncepcji, a wszechświat jaki postrzegamy jest dalekim odbiciem tych działań na tym mentalnym poziomie. Mówiąc konkretniej, oni tworzą prawa wszechświata, które tworzą w konsekwencji kolejne prawa, które tworzą kolejne prawa, i gdzieś na końcu całej tej hierarchii meta-praw są znane nam prawa fizyki. Sanskryckie pisma wspominają o tych zasadach m.in. jako tattwach i gunach. Do pewnego stopnia można posiłkować się tu starożytnymi drzewami życia, przedstawiającymi poziomy wszechświata stwarzającymi (w ezoteryce mówi się: manifestującymi) kolejne poziomy. Fizycy ze swoją wiedzą są na tym najniższym poziomie, w kabalistyce nazywanym Malkuth.

W tym sensie, można wszechświat sobie wyobrazić jako pudełka zamykane w coraz kolejnych pudełkach, w uproszczeniu, albo rosyjskie matrioszki zamykane w coraz mniejszych lalkach - a ta najmniejsza na końcu to jest centrum wszechświata, tj. wymiar czy poziom najbardziej źródłowy. A my jesteśmy na samym końcu tego procesu stwarzania. Natomiast stwarzanie to przekształcanie jednej postaci energii w inną i jej konfigurowanie razem. Jako ludzie w tym sensie jesteśmy także stwórcami, choć na malutką skalę. Taoiści, bazując na tej koncepcji, stwierdzili, zgodnie z I-Cing, księgą przemian, że wszystko się ciągle zmienia (transformuje), a 64 obrazki-symbole przedstawiają te zmiany w symbolicznej, ogólnej postaci. Jeśli chodzi o wyrocznię, to służyła ona tym prymitywnym ludziom głównie w roli doradczej, np. czy dostanę awans na stanowisku urzędu chińskiego albo którego małżonka wybrać itp. smile Co nie jest niczym złym, bo rozwija umysł, pozwala zacząć myśleć symbolicznie itd. Chińczycy inaczej odbierali wszystko, łącznie ze swoim I-Cing, a tłumaczenia tej księgi są mocno spłycone i sprowadzają się głównie do wyroczni - zapis starożytnego języka chińskiego to także symbole, w przeciwieństwie do tak wychwalanego zachodniego wynalazku alfabetu, który tu używam. smile

Idąc dalej, I-Cing służył taoistycznym i konfucjanistycznym alchemikom jako dzieło wielowymiarowe, włączając w to alchemię - która jest niczym innym jak przemianą czegoś w coś innego. Oni rozumieli organizm ludzki inaczej niż my, na zasadzie potencjałów energii, ukrytej pod takimi symbolami jak smok czy tygrys walczący ze sobą - te opisy mówią o "konflikcie" dwóch, przeciwstawnych swoją naturą, energii, które oni mieli właściwie połączyć ze sobą w organizmie przy użyciu m.in. tzw. potrójnego ogrzewacza, przedstawianego za pomocą alegorii m.in. jako pieca i kotła jako narzędzi przemiany/transformacji energii, ale to już opisywałem w odpowiednim wątku.

Tak więc jak widać kwestia przemiany energii ma bardzo starożytną tradycję.

Kwestie które opisałeś nie zatrzymują się na samym ich stwierdzeniu, one po pierwsze mają konsekwencje, a po drugie prowadzą do pytań. Np. co wynika z ww. stwierdzenia:

Prawdopodobnie też podrasowane IQ.

Ludzie to mechanizmy biologiczne. Układ nerwowy wraz z ich centralnym obwodem, mózgiem, jest takim interfejsem, obsługiwanym przez świadomość/umysł. Ten mechanizm układu nerwowego i mózgu służy właśnie podrasowaniu inteligencji.

Co oznacza, że bez mózgu ta inteligencja NIE jest podrasowana. Konsekwencją tego faktu jest to, że po śmierci fizycznej już nie będziesz miał tego mechanizmu mózgu, który podrasowuje twoją inteligencję. To co pozostaje to świadomość - taka, jaka była przed wcieleniem, lekko zmodyfikowana. Cały wszechświat to świadomość podróżująca po... tworach innych świadomości (np. tych, których nazwalibyśmy bogami). Nasza planeta fizyczna, po której się poruszasz, to też twór, a to, co się porusza, to nie tylko w gruncie rzeczy nieświadome ciało fizyczne - jeśli chcesz gdzieś podróżować np. na wakacje do Egiptu, to to, co chce tam podróżować i co wyniesie coś faktycznie, to właśnie twój umysł/świadomość.

Czym jest inteligencja? Jest świadomością zawężoną do pewnego, logicznego "przepływu". Przypomina to porównanie prądu elektrycznego użytego w układzie elektrycznym: prąd jako taki we wszechświecie istnieje bez względu na to, czy znajduje się w układzie elektronicznym stworzonym przez jakiegoś inżyniera, czy też nie. Mózg to taki układ elektroniczny, który wykorzystuje świadomość (tak jak układ bez prądu nie zadziała, tak mózg bez świadomości jest jedynie zlepkiem fizycznych atomów). Inteligencja zaś to taki efekt współdziania obu: świadomości i układu nerwowego oraz mózgu, który zawęża i specjalizuje tą świadomość. To tak w uproszczeniu. Inteligencja to świadomość stosowana przy użyciu "biotechnologii" ciała ludzkiego. Ludzkie ciało zostało z góry zaprojektowane tak, by miało pewne możliwości intelektu, w przeciwieństwie do zwierząt - i część (większość) z tych zdolności nie jest jeszcze wykorzystywana, to znaczy już istnieją w infrastrukturze układu nerwowego, ale człowiek jeszcze ich nie wykorzystuje.

Niektórzy nieśmiertelni będąc świadomymi tego, że świat nie kończy się na fizycznym poziomie, pracowali przede wszystkim mentalnie czy też duchowo, dużo praktykowali (choć to słowo jest dość ograniczone i nie oddaje w zasadzie tej kwestii w sensie wielowymiarowym) przy pomocy swojego umysłu osiągając kolejne poziomy zaawansowania mentalnego czy duchowego, i w końcu opuszczali z własnej woli plan fizyczny za pomocą umysłu (tzn. nie umierając w normalny sposób). A niektórzy z nich pozostali.

A to moim zdaniem niektóre z przykładowych pytań, które warto zadać:
- czemu człowiek potrzebuje mózgu, lub inaczej czemu świadomość działa inaczej niż gdyby mózgu nie było
- czym różni się świadomość w materii od świadomości poza materią (świadomość w śnie oraz po śmierci fizycznej jest inna, bo cały wszechświat jak wyżej na pisałem to taka podróż świadomości - przede wszystkim po stanach)
- co można osiągnąć przy pomocy alternatywnych stanów świadomości

itd.

Warto odpowiedzieć sobie na te pytania. smile

3 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-10-27 17:45:49)

Odp: Moja wersja ewolucji ludzi

Jak wspomniałem, czym więcej wiem, tym bardziej uświadamiam sobie, że informacje z wszystkich kategorii na tym forum są ze sobą związane, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, tak samo jak przeciętny Polak nie wiąże sytuacji na świecie z sytuacją w Polsce.

Światopogląd jest decydującym czynnikiem o tym, jak interpretujemy kontakty z istotami pozaziemskimi, tak samo jak to, czego osoba spodziewa się po śmierci i jak wg. niej wygląda tzw. niebo.. Wyznawca islamu inaczej to widzi niż wyznawca chrześcijanizmu, inaczej naukowiec, inaczej ezoteryk, a jeszcze inaczej osoba wierząca wyłącznie w fizyczne ufo, a nie np. możliwość podróżowania przez kosmos przy użyciu czystej energii (technologii energetycznej). Ludzie mają też skłonność do wzmacniania faktów, które potwierdzają ich światopogląd, oraz negowania i deprecjonowania tych, które wydają im się w jakiś sposób niewygodne albo niebezpieczne. Np. starożytni często mówili o różnych wehikułach ponadnaturalnych, w których sobie oglądali Ziemię i kosmos, takich jak mer-ka-ba jako jeden z wielu przykładów. Czy znajdziecie tą informację w podręcznikach historii? Nawet zawodowi historycy często o tym, bardzo istotnym fakcie, nie wiedzą. (Dlaczego?)

Jest tak, ponieważ mamy nie wiązać faktów razem, być niedoinformowani, i zajmować się krótko mówiąc bzdetami. Tymczasem sytuacja na świecie oraz kontakt z kosmitami jest bezpośrednio związana z reinkarnacją.

Proces inkarnacji w kluczowych punktach wygląda wg. mnie następująco:

1. Jest wybierany czas, w którym ma nastąpić wcielenie. Czas jest determinowany możliwościami i ograniczeniami w danym okresie.

Przykład: wiek np. XXII (za ponad 70 lat czyli średnia życia jednego człowieka) w raz z jego wszystkimi konsekwencjami (możecie być pewni, że te wcielenia są planowane już na co najmniej setki lat w przód) ze względu na aktualną sytuację na świecie, co istoty zarządzające wcieleniami tłumacza sobie jako narzędzia wpływu (np. media, sytuacja w kraju, na świecie, w szczególności gospodarcza, społeczna i środowiskowa).
Zupełnie inne będzie wcielenie kogoś, kto żyje sobie gdzieś w malutkiej wiosce w Mongolii wokół pustych stepów, a kogoś, kto urodzi się np. w Montrealu.

2. Jest brany pod uwagę rodzaj kontaktu istot pozaziemskich z człowiekiem.

Przykład: pewnie kojarzycie z Biblii 40 dni postu i odosobnienia Jezusa. Tego typu sytuacje nie są w cale rzadkie i mają na celu często zaplanowanie czasu na specjalny kontakt z istotami pozaziemskimi (czasem uświadamiany czasem nie do końca, różnie interpretowany w zależności od światopoglądu), których doświadczało mnóstwo ludzi, nie tylko znanych ezoteryków, ale także generałów czy przywódców politycznych jak Napoleon (w Egipcie), o czym być może słyszeliście.
U większości ludzi z XX wieku jest on bardzo ograniczony i zwykle bezpośredni kontakt jeśli już to następuje we śnie w taki sposób, by człowiek nadal utrzymywał swoje przekonania np. ateistyczne czy religijne.

3. Są wybierane szczegóły fizyczne, psychologiczne oraz relacje z otoczeniem.

Przykład: kobieta w XIV wieku z dzieckiem zostanie porzucona przez męża, będzie musiała żyć w odosobnieniu - ludzie z wioski będą mieli mówić, że najwyraźniej została przeklęta skoro ma takiego pecha i została zmuszona do banicji, ostatecznie zostanie uznana za czarownicę.

Piszę to w czasie przyszłym, ponieważ tak tworzy się plany na wcielenie. Teoretycznie ta kobieta będzie myślała, że to była jej decyzja i zrobiła jakiś błąd. W rzeczywistości jest inaczej, te wydarzenia i jej życie zostały z góry ustalone. Są one także konsekwencją wyboru czasów, w jakich ma żyć.

Znałem osoby, które miały lata wstecz informacje o tym, co się dokładnie wydarzy w ich życiu, w tym ezoteryka odnośnie tego jak będzie dokładnie wyglądała jego przyszła żona (narysował ją nie do końca świadomie kilka lat przed faktycznym spotkaniem, jako myślenie życzeniowe i zabawa, ale potem kiedy okazało się to rzeczywistością, się tym chwalił kiedy w końcu spotkał swoją przyszłą "wybrankę").

Tak więc pytanie, plan na wcielenie to... wybór, czy też plan? tongue

4 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-10-31 10:28:18)

Odp: Moja wersja ewolucji ludzi

Antares napisał/a:

Światopogląd jest decydującym czynnikiem o tym, jak interpretujemy kontakty z istotami pozaziemskimi

Światopogląd także jest czynnikiem decydującym o tym, jak potraktujemy nowe informacje, bo stare, czyli te, które już mamy, już zostały odpowiednio przyswojone - głównie w szkołach. I raczej nie zostaną ponownie zweryfikowane. smile

Chciałem pokazać jak wygląda "edukacja" w szkołach dzisiaj na świecie: np. przyszły biolog uczy się o tym, gdzie dokładnie umiejscowiony jest pod-tryceps bi-muskularny i w jaki sposób wpływa na inne pod-kwartepsy, przyszły chemik o tym, że berkelium ma w zwykłej, teoretycznej postaci 97 elektrony, a matematyk, że tanges z pi podzielony przez całkę z sześcianu od n zlogartymizowanego naturalnie jest zbieżny z granicą pochodnej od funkcji x. O polonistach nawet się nie wypowiadam, bo lektur nie czytałem, ale pamiętam, że była jakaś o cierpieniach Wertera. tongue

Takie rzeczy za ważne uważają ludzie bez perspektywy. Zdobywanie informacji powinna poprzedzać odpowiednia "infrastruktura" mentalna. Zadaniem dzisiejszych szkół natomiast jest odwrotne zadanie, produkowanie przygłupawych intelektualistów, tzn. stworzenie najpierw oderwanych od siebie, zupełnie nieistotnych informacji, którymi atakowane są młode umysły. W ten sposób tworzy (tresuje) się światopogląd kilku miliardów ludzi na tej planecie w XX i XXI wieku. W skrócie: mamy do czynienia z niewidzialną wojną mentalną przeciw całemu globalnemu społeczeństwu, a narzędziem do tego celu jest informacja a właściwie to jej chaotyczne pomieszanie tak, by udawała, że jest wartościowa. Umysł odpowiednio zaprogramowany na bycie niewolnikiem tego systemu będzie działał jak dyrektywy w umyśle Robocopa, jeśli ktoś oglądał: nie można ich przekraczać.

Wyobraźcie sobie scenariusz do filmu o zombie:

W Nowym Jorku wybuchła panika. Pojawił się nowy, niewidzialny wróg: wirus, ale nie biologiczny, tylko umysłowy. Podobnie jak komputerowe wirusy atakują system operacyjny, ten wirus atakuje umysł człowieka. Narzędziem są tu nie komórki wirusa, ale informacja.

Raz przekazana informacja może zniszczyć umysł wszystkich osób w otoczeniu chorego, a przynajmniej poważnie mentalnie poturbować. Zarząd miasta zdecydował się więc na kwarantanny i izolatki, tworzy także nowe narzędzia prawne, by ocenzurować wpływ wirusa. Ogłoszono kolejną pandemię.

Nowy wirus szczególnie sobie upodobał jedną informację: mówienie o tym, że darwinowska teoria ewolucji to nieprawda. Co za bezsens! Gdzie stare, dobre czasy, gdy takich palono na stosie?

Chodzi o to, że ewolucja ludzkości to hasło, którego nikt nie podważa. Raz nauczone stanowi część ww. światopoglądu, jest jak dyrektywa, której nie możecie przekroczyć - tak działa nieświadomość: nawet nie jesteście tego faktu świadomi. No chyba, że sobie to uświadomimy.

Moim zdaniem trzeba wyjść z zupełnie innego punktu, by holistycznie zrozumieć człowieka, a nie skupiać się na trycepsach, wkręcając sobie, że w ten sposób zrozumiemy co się dzieje na tej planecie oraz kim właściwie są ludzie. Innymi słowy, wyszedłbym z innego punktu niż trzymanie się ewolucji człowieka, a to ostatnie hasło przynajmniej tymczasowo bym porzucił. smile

5 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2024-10-31 14:34:34)

Odp: Moja wersja ewolucji ludzi

Wersja ewolucji ludzi według Hejala, dlatego mamy religie i ten cały syf.
Osobiscie uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby skontaktowali się ze mną, ich obawy o inną moralność są nieuzasadnione, ja jestem BARDZO TOLERANCYJNA i nie robią na mnie wrażenia różnice światopoglądowe Salenijczyków i wynikająca z tego moralność, ale ja to ja. Pozostali Ziemianie niestety, ale nie są tolerancyjni i zakończyłoby się jedną wielką zadymą. Hejal pisał to dawno temu, ale nadal jest to aktualne:

Hejal napisał/a:

Kosmici działają. Porównaj, co ludzie myślą o kosmitach dzisiaj, a co myśleli 100 lat temu. Jak myślisz, czyja to robota i wysiłek? Te wszystkie inspiracje, ta chęć nawiązania kontaktu z kosmitami? Zarzucasz, że kosmici stoją i się patrzą, ale to bardzo krzywdząca postawa. A odnośnie kultów: ludzie tracili kontakt z kosmitami z powodu pośredników. Oni zaczęli zarabiać kasę, posiedli większą wiedzę z powodu bezpośredniego kontaktu z kosmitami, a potem, gdy zadawano pytania, na które już kilka razy odpowiadano, z lenistwa przestali przychodzić do kosmitów i sami konstruowali odpowiedzi. Z czasem zaczęło im się wszystko plątać, dopowiadali i tak dalej. A gdy kosmici się zorientowali, było już za późno. Wtedy nie prowadzono tak szerokich obserwacji psychologicznych tłumu, a blokada była dla kosmitów nowością. Nigdzie tego nie ma, tylko na Ziemi, i nie wiedzieli jak działać, co musiało doprowadzić do błędnej oceny sytuacji i w efekcie musieli odlecieć, bo stracili autorytet u ludzi. Kapłani okrzyknęli ich złem wcielonym i musieli uciekać, aby nie dać się zabić fanatykom religijnym. Wtedy podjęto decyzję, że z ludzkością trzeba postępować inaczej: przekazywać tę samą wiedzę ustami zwykłych ludzi, a najlepiej, gdyby oni sami nie zdawali sobie z tego sprawy. I wtedy wykorzystano blokadę wspomnień, aby gwiezdni wędrowcy mogli, wcielając się w ludzi, przekazywać im wiedzę bez wygadania się, że są kosmitami, bo oni sami o tym nie pamiętali. I będzie to kontynuowane aż do skutku, bo to najlepsza metoda, która przynosi efekty. Popatrz jak świat się zmienia - to dzięki gwiezdnym nauczycielom. Coraz więcej ludzi akceptuje fakt istnienia kosmitów, choć wielu jeszcze wybucha śmiechem z powodu działania amerykańskich agentów, którym zależało na ośmieszeniu zjawiska UFO, aby nie tracić kontroli nad ludźmi. Po co zmieniać taktykę, skoro wielu Ziemian nie dorosło do kontaktu? Jak myślisz, jak wyznawcy Jana Pawła II zareagowaliby, gdyby pojawili się kosmici i powiedzieli, że Jezus był zwykłym człowiekiem, a Jan Paweł II tylko sympatycznym poetą i nikim więcej? Aby kosmici pojawili się, musi się zmienić cała ludzkość, a na razie tylko część ludzkości jest gotowa do kontaktu, a wśród was nie wszyscy, bo wielu z odwiedzających mojego bloga, mimo że akceptują nas, nadal próbują pogodzić rozwój duchowy z toksyczną religią. A więc, mimo wszystko nie są gotowi.
No i pozostaje kwestia uczciwości ludzi, którzy kopiowaliby nasze wynalazki i wykorzystywali do złych celów, bo problemem jest nie tylko religia, ale również nietolerancja ludzi wobec ludzi, wywołana na przykład kolorem skóry, preferencjami seksualnymi, poglądami politycznymi czy światopoglądem. Ziemianie generalnie nienawidzą wszystkiego, co inne, a teraz wyobraź sobie, co by się stało, gdyby na Ziemi pojawili się Saleinijczycy, którzy żyją w rodzinach tolerujących biseksualizm, homoseksualizm, a nawet pedofilię; jak ludzie by na to zareagowali uwzględniając wpływ aseksualnych nauk kościoła na umysły społeczeństwa. Różne są rasy i systemy obyczajowe - jak oceniliby nas, kosmitów, którzy żyją wbrew ziemskiemu systemowi moralnemu? Wątpię, by dobrze, raczej mówionoby o zgniliźnie moralnej, a głoszenie nauk, że Jezus był zwykłym człowiekiem, dodatkowo doprowadziłoby do walki z kosmitami. Być może dewotki pokroju fanek Rydzyka mówiłyby, że to dzieci Szatana przybyły na Ziemię pod postacią kosmitów, aby zwieść je od drogi do Boga. Eh, sami pomyślcie, co by się działo.