1 Ostatnio edytowany przez przyjaciel (2024-10-15 18:41:05)

Temat: Życie

Czy są osoby, istoty itp, które mogą pomóc od realnej pomocy bezpośredniej do pośredniej (inne strony, komunikatory,kontakty) rozwiązania, pomysły:  ktoś  coś Mi robi z ciałem na odległość np. zadaje ból.


Dodam  poglądowo/obrazowo coś:

https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?id=1322

2 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-06-09 18:24:31)

Odp: Życie

przyjaciel napisał/a:

Co jeśli nasze życie/świat jest coś jak w filmie Jupiter: Intronizacja ? Jak sobie poradzić, pomóc?

Widziałem ten film, ale nie wiem co masz na myśli? Jeśli masz na myśli główną bohaterkę, która na Ziemi wykonuje niewdzięczną pracę sprzątaczki, choć w rzeczywistości jest kimś znaczącym w kosmosie, to możesz przejrzeć np. te wątki:

https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?id=1242

https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?id=1314

w tym ostatnim nawet pisałem jak można wcisnąć człowiekowi niewdzięczną pracę przez system inkarnacji: https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?pid=19280#p19280

smile

3 Ostatnio edytowany przez przyjaciel (2024-09-01 20:10:03)

Odp: Życie

Jakieś inne blogi, strony lub  "miejsca" z informacjami, komunikacja z innymi?

4

Odp: Życie

przyjaciel napisał/a:

Przydałaby się nam kogoś perspektywa z poza tego gdzie my jesteśmy, co widzi i zna szerszy obraz tego co z nami i nim, i mógłby sobie tym pomóc i nam

Po części daje nam się ochłapy tej wiedzy/perspektywy o szerszej rzeczywistości od tysięcy lat. Jesteśmy tu jednak umieszczeni na tej planecie celowo bez pamięci, a tym samym także bez wiedzy, o czym zresztą mówią starożytne religie, także chrześcijaństwo (owoc poznania na początku stworzenia człowieka). Chrześcijaństwo nie jest religią, która powstała znikąd, jest to ewolucja wcześniejszych wierzeń, czasem zgapianie słowo w słowo m.in. tekstów ze starobabilońskich lub sumeryjskich przekazów. Według tych, którzy je przekazywali, pochodzą one od tzw. "bogów" - istot pozaziemskich. Starożytni ludzie nie nazywali ich jednak tak jak my, czyli nie używali terminu "bogowie", ale "ci pochodzący z nieba" (np. An-nunaki, gdzie an to niebo), nie mieli też terminu "religia", traktowali te przekazy jako wiedzę przekazaną (często pod postacią symboli i historyjek metaforycznych, by ciemny lud mógł je łatwiej zapamiętać) od ww. istot.

5 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-06-24 19:18:25)

Odp: Życie

Antares napisał/a:

Jesteśmy tu jednak umieszczeni na tej planecie celowo bez pamięci, a tym samym także bez wiedzy (...) m.in. (której część pochodzi z) tekstów ze starobabilońskich lub sumeryjskich przekazów. Według tych, którzy je przekazywali, pochodzą one od tzw. "bogów" - istot pozaziemskich.

Istnieje podejście, które można by nazwać przebijaniem się przez zasłonę... która została utworzona i zaplanowana na tej planecie i w tym układzie słonecznym od samego początku. (Nie będę już wchodził w szczegóły, które opisywałem wcześniej).

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse1.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.VALQSl8Hu04M2dmpUdc3wgHaDJ%26pid%3DApi&f=1&ipt=1375c4799abac8d61656db3eb6cbf20947d1604c8b6de0803c471af5c9f3f6f8&ipo=images

Najważniejsze pytanie brzmi, czy chcemy tkwić w pętach swoich własnych, aktualnych wyobrażeń. Ja mam własne wyobrażenia, i tak samo każdy inny je ma - jednak jeśli je pozostawimy w takiej postaci, w jakiej są obecnie, to nic się nie zmieni. Będziemy powtarzać te same schematy, nie będzie innej "rewolucji" niż ta, którą nam narzucą ci, którzy rządzą tą planetą. Nigdy nie dowiemy się jaki jest naprawdę świat, w którym żyjemy - pudełko, w którym po części sami się więzimy. Pozostaniemy jak kury na swoich grządkach, których całym światem jest kurnik i wychodek.

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse3.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.hvELp6iZDwkV1236N0obOwHaDD%26pid%3DApi&f=1&ipt=a5742fc3dec9eb59497163410d63d4aded2c19e52362331a355ec48ce13d050b&ipo=images

Codzienna rutyna utrudnia ludziom wyjście poza własne schematy i dostrzeżenie coś więcej po za tym, co mają pod nosem. Ludzie oglądają się na innych, patrzą na zewnątrz z nadzieją, że ktoś inny coś zrobi, coś zmieni na świecie, ludzie czekają i mają nadzieję, że znajdzie się polityk, naukowiec czy działacz, który sprawi, że świat się zmieni, a póki co będą dalej żyć zamknięci w tym samym ogródku... Ten system jest więzieniem. Jednak nie wszyscy pozostali tu więźniami...

Tak wygląda świat, w którym żyje człowiek:

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse2.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.bjRSKdTPDtnK8hpfqyEDWAHaFj%26pid%3DApi&f=1&ipt=e8eba0652ce4b6b07713f38f9dc2feefb2f6cf3535fe135aca8cb0ffa3973675&ipo=images

Tak wygląda cały świat według tego, co mówią nam w mediach - jest to niemal w całości pusta, materialna pustynia mroku i promieniowania:

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse4.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.YLWe9jglfN1C11axk62pxwHaE5%26pid%3DApi&f=1&ipt=0d8e08c690c888452c014415f669a3ff369bd4d1aa2de6f9941211fbec6ee37e&ipo=images

Z punktu widzenia płaszczaka - hipotetycznej istoty żyjącej w 2 wymiarach - świat jest płaski. Z naszego punktu widzenia właściwie też, żyjemy głównie na płaskiej powierzchni tej planety, poruszając się zwykle w dwóch wymiarach, niż trzech.

Ten kontekst - wyobrażenia i paradygmat, codziennie zakreślające nasze schematy - decydują o naszym życiu, więzieniu, którego nie postrzegamy, ponieważ więzi nasze zmysły (percepcję), a patrząc jeszcze szerzej - umysł.

Myślimy o sobie jako o zaawansowanym społeczeństwie, mierzący postęp technologicznymi osiągnięciami, uważając, że 200 lat to bardzo dużo. W rzeczywistości jest to nawet nie tak malutka perspektywa, jak ta, którą z naszego punktu widzenia ma malutki żuczek. Z pewnością nie zamienilibyśmy się z żuczkiem perspektywami, nagle zawężając ją do takich mikro-rozmiarów, ale ponieważ nie znamy innej, szerszej perspektywy niż ta, którą nam programuje się od urodzenia, jesteśmy w zasadzie jak ten żuczek, nieświadomi tego, co się znajduje poza naszym wąskim "światkiem" (to, co za niego uważamy) - a żyjemy w rzeczywistości wielopoziomowej, o ogromnej ilości wymiarów, podwymiarów czy nadwymiarów (z braku lepszej terminologii), połączonych ze sobą na najróżniejsze zmyślne sposoby, pozwalające podróżować i przemieszczać się przez nie w sposób, który wymyka się kompletnie wyobrażeniom dzisiejszego człowieka, i wiem, że część osób na tym forum miała okazję dostrzec przebłyski tej rzeczywistości...

https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse2.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.QxN-_EVdSW44rlmnwzEEOwHaEK%26pid%3DApi&f=1&ipt=52a4f77df2f3705ee30867d31f7cafa5c49ff1cb5206ffc4325b7ca1b654953a&ipo=images

6

Odp: Życie

Generalnie, staram się zrekonstruować wszystkie fakty, które dotyczą tej planety. A te fakty leżą dosłownie w każdym zakątku, dosłownie pod każdym kamieniem na tej małej planetce, na której zostaliśmy tu umieszczeni... Informacje w XXI wieku - jeśli wiesz gdzie i jak ich szukać - są dostępne do okoła. Nie jest to informacja podana na tacy, bo ta jest bezużyteczna, ale człowiek posiada zdolność wyciągania wniosków samemu, a nie tylko dowiadywania się o wnioskach wyciągniętych przez innych. Nasza perspektywa zakreśla możliwości wyciągania wniosków, czyli w konsekwencji zdobycia informacji. Natomiast informacja - szczególnie w erze wodnika - to najważniejsza waluta... Nie jest ona bezpośrednią walutą (chyba, że żyjesz z informacji), ale raczej meta-walutą: określa wszystko inne...

W tym kierunku właśnie będzie się rozwijać cywilizacja i społeczeństwo. Kto ma lepsze informacje, a co za tym idzie, lepszą perspektywę, będzie miał więcej możliwości. A perspektywa, którą nam (społeczeństwu globalnemu) się tu programuje (!), ma sprawić, byśmy byli jak inwalidzi mentalni, którzy są zdani na łaskę i niełaskę tych, którzy manufakturują "rozwiązania" dla nas, leniwego i ciemnego ludu, które ma być ich konsumentami: od żywności poczynając, na "wirtualnych" (psychologicznych) rozrywkach kończąc takich jak karuzele, imprezy, filmy, gry video, wycieczki do parków rozrywki itd. Trochę to przypomina wychodek z atrakcjami dla piesków, i tak w zasadzie jest, jedynie różni się skala - wielkość tego wychodku. Większości globalnego społeczeństwa (szacuję, że 7 miliardów ludzi) i tak nie stać na większość tych rozrywek tongue

Antares napisał/a:
przyjaciel napisał/a:

Przydałaby się nam kogoś perspektywa z poza tego gdzie my jesteśmy, co widzi i zna szerszy obraz tego co z nami i nim, i mógłby sobie tym pomóc i nam

Po części daje nam się ochłapy tej wiedzy/perspektywy o szerszej rzeczywistości od tysięcy lat.

Ochłapy dlatego, bo ów "ktoś z poza systemu", który ma taką perspektywę, która byłaby dla nas bardzo użyteczna i praktyczna, nas tu wcisnął, i okroił ową perspektywę (informację, wiedzę, świadomość, percepcję, postrzeganie, umysł, owoce poznania np. dobra i zła itd. - po to, byśmy nie mieli wielkich, a w zasadzie żadnych dla większości społeczeństwa, możliwości oceny swojej sytuacji, i żyli w z góry zaplanowanym scenariuszu, nazywanym wcielennym przeznaczeniem, dla każdego określonym z góry planem przed wcieleniem, także twoim, tzn. twoje życie jest kontrolowane i nie ma przypadku w tym, co ci się przydarza).

Zostaliśmy zostawieni troszeczkę samym sobie, jak szczury laboratoryjne w labiryncie, ale jest to bardzo ściśle kontrolowany eksperyment.

Antares napisał/a:

Starożytni ludzie nie nazywali ich jednak tak jak my, czyli nie używali terminu "bogowie", ale "ci pochodzący z nieba" (np. An-nunaki, gdzie an to niebo), nie mieli też terminu "religia", traktowali te przekazy jako wiedzę przekazaną (często pod postacią symboli i historyjek metaforycznych, by ciemny lud mógł je łatwiej zapamiętać) od ww. istot.

Załóżmy, że urodziłeś się w roku 3000 p.n.e., i żyjesz do dzisiaj (oczywiście są na tej planecie tacy ludzie; takich ludzi najprawdopodobniej na Atlantydzie było dużo: żeby owych wiecznie żyjących ludzi wyniszczyć jednym ruchem, potrzeba było "boskiej" interwencji, tzn. interwencji istot pozaziemskich, które pośrednio doprowadziły do zatopienia ostatniej zaawansowanej cywilizacji ziemskiej, wg. większości źródeł 12.000 lat temu w erze lwa). Żyjąc przez kolejne wieki, widzisz upadające kolejne imperia, bitwy, wojny, kryzysy naturalne, społeczne i gospodarcze, kolejne rewolucje, zmiany władzy itd. Zaszyłeś się gdzieś tak, by przetrwać. Jaką strategię obierasz przy świadomości, że twoje (fizyczne) życie jest cenniejsze niż wszystko inne?

Twoja perspektywa jest w takiej sytuacji ZUPEŁNIE inna. Porównaj to do perspektywy przeciętnego 18- czy 19-latka, który kończy liceum i właśnie musi podjąć, prawdopodobnie, najważniejszą decyzję w swoim życiu: iść na studia? Znaleźć jakąś tymczasową pracę na szybko by zdobyć jakąkolwiek kasę, ale potem już będziesz robić karierę? Albo od razu zakładasz własny biznes, myśląc po co marnować czas (tak niektórzy robią, tzn. nigdy nie pracują u kogoś)? Albo myślisz sobie: olać kasę, i stwierdzisz, że będziesz dalej na utrzymaniu rodziców (wielu balangowiczów nie lubi myśleć o kasie, którą paradoksalnie potrzebują, bo żywność i inne imprezowe koszty wzrosły niewspółmiernie w ostatnim czasie)? Itd.

Zauważ, że jakimś trafem te decyzje krążą zawsze wokół czynnika ekonomicznego. Z reguły są one podejmowane niezbyt świadomie, zwłaszcza, kiedy nie trzeba jeszcze zarabiać, ale można, jednak każdy w jakiś sposób nawet instynktownie wie, że ostatecznie cała podstawa funkcjonowania sprowadza się do kasy. Ludzie instynktownie wiedzą, że w systemie, w którym istnieje uniwersalna waluta - czyli, że nie trzeba samemu orać już pola, rąbać drewna, budować i reperować domu, hodować zwierzęta, konserwować żywność na zimę itd. - to zmienia ZUPEŁNIE postać rzeczy. Bo sposób myślenia przesuwa się w takim kierunku: tak naprawdę do przeżycia potrzebna jest kasa... a kasę można zdobyć na mnóstwo różnych sposobów. Jeśli masz kasę - wystarczającą ilość - to możesz w zasadzie robisz co chcesz, i tak to ludzie instynktownie rozumieją. Po co odchodzić od cywilizacji (większość nawet o tym nie pomyśli), skoro tu można potencjalnie mieć wszystko "za darmo". To jest ta różnica między średniowiecznym  chłopem na roli (pracującym na tych, którzy nie chcieli pracować, ale potrzebowali nadal żywności), a współczesnym człowiekiem - zaszła pewna rewolucja, stopniowa przez te kilka wieków. Zwłaszcza w XXI wieku, kiedy poprzez taki wynalazek jak internet uniwersalna waluta, którą możesz zapłacić w dowolnym miejscu na świecie, jest na wyciągnięcie iluś kliknięć. Nie trzeba już orać pola itd., być może nie trzeba już nawet pracować w ogóle - ten wirtualny wynalazek, stary jak cywilizacja, czyli waluta uniwersalna, nabrał w XXI wieku zupełnie nowych cech, i nie mam tu w cale na myśli pieniądza elektronicznego. Uważam, że zrozumienie tego z dystansu wielu wieków jest KLUCZOWE, by mieć pojęcie, w jakiej sytuacji tak naprawdę się tu znajdujemy.

Mam poważne podejrzenia, że starożytny Rzym był rządzony z ukrycia przez ludzi, którzy żyli znacznie dłużej, niż przeciętna średnia - prawdopodobnie wiecznie. Starożytny Rzym pod względem politycznym (i w zasadzie pod prawie żadnym innym względem) wprowadził rewolucję, rozpoczętą już wcześniej, m.in. dzięki greckim miastom-państwom: utworzono tam senat, w którym starsi, najbardziej respektowani senatorzy mieli bardzo uprzywilejowaną pozycję - mogli jako szare eminencje pośrednio zarządzać krajem, ale konsekwencje ponosił wybieralny władca. Był to wynalazek prawdopodobnie wymyślony przez nieśmiertelnych Rzymian (Rzym był kosmopolityczny, i jako najnowsze imperium w starożytnym światku skupiał ludzi ze wszystkich stron, z Bliskiego Wschodu i Europy - takie trochę dzisiejsze USA), takie mam podejrzenia, i przetrwał do dzisiaj... Było to idealne rozwiązanie polityczne dla kogoś, kto chce żyć na szczycie i wygodnie, ale jednocześnie nie stawiać siebie na świeczniku i pierwszej linii frontu.

Rozgrywki polityczne, tak jak senat, do dzisiaj przetrwały. Zahaczyłem o ten temat ostatnio, gdy przedstawiałem proroczą grę w karty nazwaną "Illuminati". Tego typu rozgrywki na szczycie władzy były normą, i nieśmiertelni musieli się bardzo usilnie zabezpieczać, podejrzewam, że wielu zakończyło wtedy swój żywot; część musiała przetrwać i efekt widzimy dzisiaj. Chyba nie wyobrażacie sobie, by w starożytności czy później średniowieczu człowiek (jeśli dożył do tej epoki), ukrywający swoją tożsamość i bojący się utracić swoje wieczne życie, orał codziennie pole - i tak przez całą wieczność? smile Z pewnością nie. Zdawał sobie sprawę ze swojego uzależnienia od czynnika ekonomicznego. Musiał zatem podjąć decyzję - w skrócie - o posiadaniu majątku. Dalszym echem moim zdaniem później był wzrost znaczenia handlowców w XIV wieku, potem gildii, na koniec całych wielkich zrzeszeń (unii ekonomicznych w Europie, takich jak Hanza, i potężnych kompanii indyjskich już w czasach wielkich odkryć geograficznych i kolonizacji świata przez kilka małych kraików na wybrzeżu zachodniej strony kontynentu europejskiego). Był to pewien skok jakościowy w rządzeniu światem: z punktu, w którym wiecznie żyjący senator w Rzymie teraz z ukrycia mógł zarządzać swoim majątkiem w epoce kolejnych odkryć naukowych, technologicznych, geograficznych i innych. Pośrednio doprowadziło to do wzrostu zainteresowania ludu edukacją oraz popularnością alchemii - alchemicy stali się sławni, często finansowani przez monarchów i dążyli do odkrycia tzw. kamienia filozoficznego. I to jest podstawowy czynnik, który kształtował naszą cywilizację: ekonomia. Kolejne liczne wojny w średniowieczu i później, łącznie z II wojną światową, były również uzależnione od czynnika ekonomicznego.

Oczywiście żyjąc tysiące lat, nie będziesz tysiące lat, jak już wspomniałem wyżej, orał pole. Ci ludzie z ukrycia, tworzący po cichu majątki, które wprawiłyby w osłupienie każdego obywatela, gdyby się dowiedział, jak są ogromne, rządzą światem - kontrolują świat, pośrednio (obecnie są to: wielkie koncerny, handel globalny, polityka, najważniejsze media, tzw. kultura itp.), po części z przymusu, by nie kontrolował ich, a po części z rozrywki. Czyli grają w taką realną grę, z zasadami i określonymi celami oraz regułami mówiącymi kiedy przegrają: kiedy pożegnają się ze swoim wiecznym życiem.

Ale jak już parę razy wspomniałem, czasy się w XXI wieku, przy bardzo szybkim przyroście informacji, technologii i ukształtowania społeczeństwa, się zmieniły. Życie też się zmienia, i zmieni jeszcze bardziej - nie tak szybko, ale jednak. XX- i XXI-wieczny obywatel żyje zupełnie inaczej niż jeszcze parę wieków temu żył chłop pańszczyźniany. Zmieni się prawdopodobnie znaczenie tego, na czym opierała się wcześniej cywilizacja, czyli stałego majątku, które będą upadać szybciej niż kiedykolwiek, czego jednym z symboli jest osiągający coraz bardziej astronomiczne sumy dług różnych krajów na świecie, w tym USA i Polski. Jedna mała zmiana kierunku wiatru może doprowadzić niemal dowolny kraj na świecie do sytuacji, w której znalazła się Wenezuela. I tak się z pewnością będzie działo. Podejrzewam, że to jest główny powód, dla którego ukryte, wiecznie żyjące, szare eminencje rządzące globalną sytuacją polityczno-gospodarczą, mają strach w oczach, bo wali im się cały misternie zbudowany przez tysiąclecia plan, i pędzą co nie miara, zmuszeni do zabawy w coraz bardziej wirtualne czynniki takie jak definicja wirusa zatwierdzona oficjalnie przez WHO około dekadę przed planowaną akcją z 2020 roku, czy kolejne konflikty polityczno-militarne. Mamy obecnie nawał takich pozornie dziwnych i niezrozumiałych sytuacji na świecie, bo ktoś używa tych kart, i skupia się na takich narzędziach jak inflacja i korupcja, by decydować o sytuacji życiowej milionów ludzi w krajach takich jak Polska.

Kiedyś, jeszcze w XX wieku, dzięki takim wynalazkom, jak mniej lub bardziej ukryta monarchia bądź jakiś wariant starorzymskiej republiki, decydenci mogli - psychologicznie, ale także przy użyciu siły (obecnie policji, głównie) - kontrolować łatwo społeczeństwo. Kto miał kasę, rządził zasobami. Kto miał pod kontrolą zasoby, miał armię. Kto miał najpotężniejszą armię, miał jedyny liczący się argument, który zapewniał mu kontrolę nad planetą. W XX wieku kluczowe było, by kontrolować m.in. nowy zasób, jaką jest - od XIX wieku - energia elektryczna, znacznie bardziej wirtualny zasób niż np. ruda żelaza. Wirtualizacja, znak rozpoznawczy wodnika (znaku powietrznego/mentalnego), osiąga i będzie osiągać coraz bardziej wirtualne poziomy - aż ludzie, tzn. zwykli kowalscy, nie my, sobie uświadomią na końcu tej ery, że wszystko sprowadza się do psychologii (umysłu), który stoi u podstawy tego wszystkiego: tzn. umysł produkuje informację, informacja produkuje technologię i rozwiązania (czasem lepszym rozwiązaniem jest uniknięcie technologii, o czym wspominałem przy okazji sugestii wizjonera Jose Arguellesa, co opisał w swojej książce "Faktor Majów. Ścieżka poza technologię"). Na razie jest to zaledwie początek tej ery. Warto pamiętać, że jeszcze nie dawno nawet edukacja nie była powszechnie dostępna, a ciągle duża część ludu jest niepiśmienna, jedną nogą ciągle cywilizacja tkwi w średniowieczu, ale to się zmieni.

Pojęcie zasobu także ulegnie, i już ulega, zmianie, w erze wodnika. Kto ma informację, ten ma meta-zasób, który można przekuć na takie zasoby, jak darmowa energia, darmowa technologia, darmowe wakacje wink w dowolnym miejscu kuli ziemskiej i poza nią, czy możliwość stworzenia bomby - nie tylko atomowej - w prywatnym, odosobnionym laboratorium gdzieś np. w Arizonie, przez dowolnego szaleńca przybyłego z dowolnego miejsca na kuli ziemskiej. wink Tak więc myślę, że teraz widać jak na dłoni, dlaczego nasi decydenci starają się kontrolować obieg informacji, obłędnie próbując narzucić cenzurę, kontrolować media, wiadomości (centrum informacyjne świata, czyli Reuters w Kanadzie), portale społecznościowe, ograniczać tzw. zasięgi, oszukiwać przy algorytmach wyszukiwarek internetowych (jeśli myślicie, że to nieprawda, to powiem, że się do tego bezpośrednio przyznawali), odwracać naszą uwagę od istotnych rzeczy a zamiast tego próbując straszyć wojnami i wirusami, tworzyć sztuczne ruchy społeczne jak lgbt, czy sztuczne mody np. na selfie. Plan dla Europy różni się od planu dla USA, po ruchach decydentów przez ostatnie 20 lat widać, że tutaj mają wszystkie duże koncerny, średnie i małe biznesy zostać zaorane, rolnictwo upaństwowione (pośrednio), i wprowadzony zupełnie nowy system polityczno-gospodarczy. Jednym z wąskich gardeł jest pieniądz elektroniczny - waluta ściśle kontrolowana przez Brukselę - obecnie spotykający się z negatywną reakcją społeczeństwa. Wiecznie żyjący decydenci czują na karku w XXI wieku oddech wyścigu z czasem - tzn. błyskawicznie zmieniającym się światem. Aby ciągnąć dalej swoje wieczne życie, muszą się dostosować, i to właśnie robią, a ich skostniałe przez wieki średniowiecza umysły znalazły się w zupełnie nowej sytuacji od kilkunastu dekad. Dalekim echem ich działań są podręczniki historii, kontrolowanie i programowanie informacji dla obywateli w stworzonym przez nich systemie edukacji, który miał sprawić, byśmy nie wiązali faktów razem i dostawali bełkot odizolowanych, nieistotnych tak naprawdę "faktów", ale realnie wzniósł on mentalność społeczeństwa na nowy poziom, w którym w erze wodnika teraz edukacji, piśmienność czy umiejętność liczenia (wszystko są to umysłowe aspekty) stała się równie kluczowa jak dostęp do żywności (!), jak widać wszystko się toczy tutaj na Ziemi zgodnie z zaplanowanymi erami zodiakalnymi, trwającymi każda ok. 2000 lat.

Z praktycznego punktu widzenia zatem zalecałbym elastyczne podejście do rzeczywistości i wykorzystywanie zmian w sprytniejszy sposób, niż robi to motłoch, tzn. nie kierowanie się tym, co myśli przeciętny kowalski, którego umysł celowo jest programowany na myślenie w kategoriach ograniczeń i mocno zawężonej perspektywy. Priorytety najpierw, a moim zdaniem orientacja w sytuacji i informacja są dzisiaj bardziej kluczowe, niż kiedykolwiek wcześniej - a cywilizacja będzie się coraz bardziej rozwijać w kierunku wykorzystywania potencjału umysłowego. smile