Do powyższego dodam, że ten dylemat (jaki potencjalny zakres możliwości ma mieć przeciętny obywatel w społeczeństwie) i wszystkie powiązane z ww. problemy, tak naprawdę został celowo na Ziemi stworzony - to jeden z wielu właściwie sztucznych problemów, narzuconych ludzkości przez twórców tego systemu. Kijem a zarazem marchewką jest m.in. żywność (konieczność jedzenia), majątek (dach nad głową, wygodne i miękkie futra, lepsze, mocniejsze topory, noże itp.), status w stadzie itd.
Świat zwierzęcy też został celowo na Ziemi zaprojektowany, zresztą podobnie Zodiak (który dosłownie znaczy "zwierzyniec"), nawet, jeśli nieliczne znaki zodiaku nie są zwierzętami (co oczywiście także jest celowe). W starożytności ludzie obserwowali świat zwierząt i wyciągali z tych obserwacji głębokie wnioski dotyczące natury świata, społeczeństwa, zachowań, strategii na bitwy, a nawet metafizyki (węże, smoki, ptaki symbolizujące to co się unosi czyli "dusze") itp., obecnie myśli się tu z reguły o Chińczykach naśladujących ruchy zwierząt, takich jak żuraw czy tygrys, ale zwierzęta były symbolami różnych koncepcji (podobnie jak w zodiaku) we wszystkich starych cywilizacjach, od Ameryki po Japonię.
Np. pierwszy znak zodiaku, baran, symbolizuje człowieka, którego dewizą jest "cała naprzód", jest to największy ryzykant ze wszystkich znaków - zdenerwowany baran rozpędza się ze swoimi rogami i atakuje wszystko, co mu stoi na drodze Dopóki wygrywa swoje bitwy, rośnie jego przekonanie o byciu niezwyciężonym. Ale jak natrafi na ścianę (bo uzna, że stanęła mu na drodze), to będzie miał problem, gdy po raz setny będzie przebijał dosłownie głową mur
Na podobnej zasadzie, jak zaprojektowany problem, stwórcy naszego systemu również zaszyli informacje w tym świecie o potencjalnych rozwiązaniach - na różne sprytne sposoby. Wracając do problemu z poprzedniego postu, zwierzęta domowe np. koty są pośrednikiem między światem ludzkim a światem zwierzęcym i dobrym materiałem na analogię do ludzi: porównajcie kota, który nie musi polować ani męczyć się z niczym w życiu, bo wie że codziennie o tych samych porach otrzyma na talerzu od swojej pani coś do jedzenia i stał się leniwy, gruby i co więcej roszczeniowy, a np. zwinną i smukłą panterę, dla której utrzymanie dobrej formy stanowi o różnicy między przetrwaniem a śmiercią? Nie gloryfikuję tu pantery oczywiście, chcę tylko uzmysłowić, że wszystko wiąże się z określonymi, logicznymi konsekwencjami i następstwami.
Gdyby ktoś sformułował pytanie w taki sposób:
- możesz nic nie robić w życiu, a i tak będziesz dostawał tą samą kasę, jaką masz obecnie - czy byś wówczas zrezygnował całkowicie z dbania o swój byt? Większość odpowiedziała by, podobnie jak młodzi Indianie z poprzedniego postu - tak, po co się męczyć
Natomiast gdyby ktoś przeformułował pytanie dotyczące dokładnie tego samego problemu, jednak podszedł do niego z drugiej strony:
- czy wolisz być grubym, leniwym kotem, czy szybką, zwinną panterą? - tu też nikt nie miałby wątpliwości, co jest lepsze
Dopiero gdy zobaczymy temat w pełni, z obu stron, to zaczynają się wątpliwości, co jest lepsze Tyle, jeśli chodzi o socjalistyczne następstwa uzależnienia od pani dającej o tych samych porach jedzenie leniwym kotom.
Mamy rok 2524. Najedzone, grube, leniwe koty siedzą sobie przed super-nowoczesnymi telewizorami, oglądając jakieś bzdurki na temat nowej mody, i mruczą z niezadowolenia, bo premier tłumaczy we wiadomościach, że plony w tym roku były za słabe, i nie wystarczy kukurydzy na ich ulubiony smakołyk, czyli paprykowe chrupki oblane kolorową czekoladą i dużą ilością lukrowej posypki.
Wydaje mi się, że ten dylemat dotyczy w uproszczeniu konfliktu między kapitalizmem a socjalizmem. Zapewne są rozwiązania, które w ogóle nie sprowadzają problemu przyszłości ludzi na najbliższe dekady, a może wieki, do tych dwóch elementów. Jednak faktem jest, że ten system został zaprojektowany pod kątem PROBLEMÓW - a właściwie pewnej selekcji uniwersalnych problemów, tak samo zodiak, który zawiera jedynie 12 (4x3 - nieprzypadkowe równanie, 4 żywioły i 3 jakości) symboli, a nie np. 64 czy 81. Dodam, że wg. mnie "szczęście" to pusty frazes, który nie znaczy wiele, bo znaczy tylko tyle, że każdy człowiek chce, by w obecnej chwili "było lepiej" a nie "gorzej".
Wcielając się na Ziemi liczysz się z tym, że zostaniesz wciśnięty w jeden lub kilka z góry zaprojektowanych w tym systemie problemów. W skrócie: ten matrix został stworzony po to, byśmy otrzymywali problemy do rozwiązania, a nie żyli w raju, jak przywódcy niektórych religii (tacy jak Jehowi czy buddyści widzący w cierpieniu element, który ma ich skłonić do ucieczki - nirwany - z tego systemu) woleli to by widzieć (oczywiście niektóre religie idą w drugie ekstremum, i promują wieczne cierpienie - za wszystko, np. za krzyż Jezusa, za Adama i Ewę, za węża z Edenu, za drzewo dobra i zła itd.). Porównajcie to do taoistów, którzy uczyli się bycia nieśmiertelnymi hehe. Większość ludzi wykitowałaby już na samą myśl o wiecznych cierpieniach na ziemi