1

Temat: sterylność a długie życie

Zastanawia mnie jedna rzecz - jak to jest z tą sterylnością, a długim życiem? Taką mam rozkminę z tym paradoksem
Ludzie prehistoryczni jedli zdrowo, pili czystą wodę, skażać jej praktycznie nie było czym - żyli średnio jedynie 30 lat. Mówi się, że to higiena uratowała setki istnień i nawyk mycia dłoni - zwłaszcza higiena lekarzy przy operacjach  - dawniej im bardziej poplamiony krwią fartuch miał lekarz, tym większy szacunek (a faktycznie tym większą zarazę roznosił). Ludzie w indiach żyją w masakrycznym brudzie, w gangesie rozkładają się dziesiątki ciał, załatwiają się na ulicach (wynika to głównie z biedy), a mimo to podeszły wiek nie jest tam niczym dziwnym. Kolejny przyklad - Japonia, jedza duzo ryb, ogromne zaludnienie, higiena duza - dlugie zycie.
Ciekawi mnie czy istnieja np. Salenijczycy-brudasy czy tez grupa bardziej punkowo-anarchistyczna (rozumiana przez nas), bo skoro hejal pisał, że nie ma tam patologii, a jednocześnie swobody obywatelskie nie są ograniczane, to  coś z elementem wywrotowym musi się przecież dziać. Ja rozumiem, że ludzi rozwiniętych drażni i strasznie przeżywają niskowibracyjne kontakty, ale nie chce mi sie wierzyc, ze wszyscy idą w takim samym tempie.

2

Odp: sterylność a długie życie

Jeśli chodzi o Indie czy Japonię, te nacje mają rozwinięty styl życia, który wspiera energię qi / ki / pranę. Jest to podstawa zachowania zdrowia (czyli życia).

3

Odp: sterylność a długie życie

Problem jest tak naprawdę obszerny, temat rzeka, i w sumie dotyczy odwiecznego konfliktu:

Natura vs. Cywilizacja

Człowiek jest zaawansowaną pod względem inżynierii biologiczno-chemicznej istotą, wiele organizmów żywych na tej planecie - również. I oto ileś milionów lat temu nagle pojawił się na planetce, na której istniało życie.

(...a może się nie pojawił, tylko jak mówi oficjalna wersja, wyewoluował z małpy? tongue

Jeśli trzymać się oficjalnie propagowanej teorii ewolucyjnej Darwina, człowiek błyskawicznie uzyskał inteligencję. Czy były ku temu jakieś powody? Nie chcę wchodzić w dywagacje typu czy fakt, że wykształciła mu się zręczna, kilkupalczasta ręka (zresztą małpie - podobnie), a np. delfinowi czy innym zwierzętom - nie, spowodował, że niemal z automatu zaczęła człowiekowi się też rozwijać inteligencja (to jedno z oficjalnych naukowych wytłumaczeń, co jednak brzmi jak dorabianie wyjaśnień do z góry ustawionych faktów) smile I ta różnica - rozwinięty mózg, który przekształcił się tak, że można mówić o zupełnie odrębnej jakości, czyli funkcji inteligencji - spowodował, że człowiek należy (słusznie) do zupełnie odrębnego gatunku, tzn. nie należy już do kategorii zwierzęcia.

Jednak żadne inne zwierzę się nie rozwinęło w ten sposób. Nie ma pół-inteligentnych zwierząt, ćwierć-inteligentnych, 1/8-inteligentnych itd. Albo jest istota inteligentna, albo jest zwierzęciem - drobne różnice np. na korzyść niektórych gatunków zwierząt nie są istotne. Różnica między człowiekiem a milionami innych gatunków nie tylko jest ogromna, ale wręcz nastąpiła błyskawicznie, porównując dane naukowe dotyczące szybkości rozwoju gatunków. Jak zatem działa ten tajemniczy, nierozpoznany mechanizm ewolucji opartych na genach, że człowiek nagle otrzymał takie turbo-doładowanie do rozwoju? smile ).

Kwestia sterylności ma związek z cywilizacją. Podobnie - medycyna.

Zwierzęta nie potrzebują ani medycyny ani cywilizacji, by być zdrowe. Kiedy są chore (prawie nigdy), to odpoczywają. Dieta, słońce oraz czysta woda są ich jedynym lekarstwem (tak, jak mówili starożytni np. greccy, indyjscy czy chińscy medycy - że to żywność jest receptą na choroby).

Natomiast nam wmawia się od czasu, gdy decydenci zaczęli wprowadzać scentralizowane kanalizacje, czyli w okolicach XIX wieku, że problemy zdrowotne biorą się z braku czystości. Tyle, że woda nie była brudna zanim zaczęto wprowadzać te cywilizacyjne, technologiczne cuda. Pozostaje więc kwestia głównie nieczystego miejsca do spania. Wracając więc do darwinizmu, człowiek, który wg. naukowców rozwinął się jako gatunek z małpy, jest jedyną istotą na Ziemi, która miałaby nie tolerować "nieczystego" (czyli naturalnego, a nie - cywilizacyjnie sterylnie czystego) miejsca do spania. Np. sarny śpią w lesie prawie gdzie popadnie, sobie wybierają pobliskie miejsce i robią mały podkop w ziemi na nocleg. I są zdrowe.

Czy problem wynika z braku sterylnie czystego mieszkania czy sterylnie czystych miast (jak np. Singapur), czy też przeciwnie - to cywilizacja zabrudza już czyste, naturalne środowisko?

(A już nie bawiąc się w pytania, w skrócie: tak propagowany w mediach ostatnio problem ekologiczny jest z góry ustawionym planem - na zasadzie: stwórz problem, zaproponuj rozwiązanie, niech ludzkość za nie płaci. Tak właśnie wygląda sprawa z forsowanym "zielonym" ładem w postaci elektrycznych samochodów z ciężkimi i problematycznymi z ekologicznego punktu widzenia bateriami. Podobnie z elektryką mieszkań: fotowoltaika jest na celowniku polityków unijnych, którzy każą mocno dopłacać jej posiadaczom, ale z drugiej strony nie-ekologiczne źródła prądu - również mają za parę lat wiązać się z ogromnym haraczem dla Państwa, a raczej Unii, w postaci grzywn - a tak naprawdę chodzi znowu o forsowanie centralizacji: by niezależna od centrum energia elektryczna nie istniała, to Państwo ma decydować w przyszłości czy jesteś wystarczająco dobrym obywatelem, że zasłużyłeś w tym miesiącu na dostawę prądu - a jak odetną ci prąd, i pracujesz na odludziu - bo uciekłeś z miasta z powodu np. problemów, o których piszę dalej - zdalnie, to albo jesteś przestępcą, który znalazł nielegalne źródło prądu, albo nie otrzymujesz w danym miesiącu przychodu).

Zresztą temat cywilizacji zasługuje na odrębny wątek.

Co, gdybyśmy wyrzucili wszystko co ma związek z cywilizacją w tej chwili, z dnia na dzień?

Wyrzucili środki płatnicze, technologię, mieszkania itd. - jako cała ludzkość? Okazałoby się, że jedyne co pozostaje, to ziemia i to co na niej rośnie. tongue Kiedyś człowiek mógł się udać gdzie chciał na Ziemi, w dowolny region planety, pomijając problemy związane z przeżyciem, i ta ziemia nie należała z reguły do nikogo, ewentualnie do lokalnych uzurpatorów. A dzisiaj? Ile ziemi ma przeciętny obywatel? Przeciętnego Polaka nawet nie stać na klitkę w 20-piętrowym bloku, co przeliczając na zajęty obszar na samej Ziemi, wychodzi jakieś 2,5 metra powierzchni ziemi! (średnia to mniej niż 50m mieszkania - z roku na rok coraz bardziej spada - dzieląc na 20 pięter, wychodzi średnio 2,5m powierzchni na jedną rodzinę, czyli mniej niż 1 metr na osobę!). I ile te 2,5 metra powierzchni w mieście, także na jego peryferiach, kosztuje obecnie? Jeśli brać pod uwagę najpopularniejsze, czyli największe miasta w Polsce, to milion złotych to w cale nie jest od 2 lat dużo. Choć ta kwota 5 lat temu wydawała się astronomiczna - bo taka jest. tongue

Ile przeciętny Polak musi pracować na te 2,5 metra powierzchni ziemi, czyli w cale niedużego mieszkanka w bloku? Realnie, całe życie. Mamy, innymi słowy, w Europie i nie tylko, ekonomiczny system niewolniczy. Przeciętny człowiek nie jest właścicielem praktycznie niczego, tzn. nie ma swobód. Tak więc gdyby w ciągu jednego dnia zburzono wszystkie bloki i spłaszczono je do jednego piętra, cena mieszkania propocjonalnie by wzrosła 5, 10, 20 a nawet więcej razy (w zależności od liczby pięter w bloku) - a w rzeczywistości jeszcze więcej, bo prawa rynku mówią, że gdy wielu się bije o to samo, to cena rośnie nieproporcjonalnie wyżej (działa to też w drugą stronę, jeśli są utrzymywane naturalne prawa rynku, a nie sztucznie utrzymywane ceny - a tak obecnie jest z mieszkaniami). Te parę metrów to jak wychodek dla psa lub innego zwierzęcia. tongue

Pomijając w Polsce i Europie domy, głównie na wsiach (powiedzmy ok. 100m na rodzinę), lasy, oraz pola uprawne, to kto jest właścicielem pozostałej części planety tongue Uzurpatorzy, tzn. samozwańcza elita. wink Jeszcze dodam, że oficjalna wersja polityków, że za podniesienie cen nieruchomości w Polsce są odpowiedzialne fale imigrantów z Ukrainy, zaś w Unii - z Bliskiego Wschodu, jest farsą. To jest celowo forsowana polityka od ponad dekady, by uzasadnić te sztucznie utrzymywane ceny.

A następnie wprowadzili propagandę, by Europejczyk miał wszystko na wynajem.

Nie jestem wrogiem cywilizacji, wręcz przeciwnie. Chcę tylko uzmysłowić fakt, że jesteśmy oszukiwani. Pod pretekstem wygód cywilizacyjnych, od kilkuset, a w zasadzie paru tysięcy lat, dodaje się mnóstwo różnych "haków" na obywateli, a wielkie koncerny, naukowe instytucje, instytucje urzędnicze, instytucje polityczne, i wszystkie inne wielkie instytucje, które nie mają nic wspólnego z demokracją ani wolnym rynkiem, realnie rządzą tą planetą. Realnie więc mamy system centralnego zarządzania, tzn. komunizm. Dotyczy to także powierzchni Ziemi - i tego małego, okrojonego do kilku metrów, posiadanego przez mieszkańca obszaru, który mu się należy, pod warunkiem, że musi na niego pracować całe życie, jeśli nie uzyskał nic w spadku (i to jest dla polityków problem: jestem pewien, że będą kwestie spadków i darowizn mocno ograniczać - a "wszystko na wynajem" jest jednym z rozwiązań).

Wracając więc do sterylności albo kanalizacji itd. - co właściwie wlicza się w koszt np. mieszkania w bloku nawet na dalekich peryferiach dużego miasta? Gdybyśmy podliczyli to - niewiele. Głównie wygoda: dostęp do miasta.

Czy są jakieś rozwiązania przeciwko forsowaniu przez naszych wielotysięcznych decydentów, z uporem maniaka wprowadzających ciągle te same próby narzucenia społeczeństwu ścisłej kontroli (np. pierwszy spis ludności próbowano, z sukcesem, wprowadzić w starożytnym Rzymie), pod różnymi pretekstami?

4

Odp: sterylność a długie życie

Antares napisał/a:

Jeśli trzymać się oficjalnie propagowanej teorii ewolucyjnej Darwina, człowiek błyskawicznie uzyskał inteligencję. Czy były ku temu jakieś powody? Nie chcę wchodzić w dywagacje typu czy fakt, że wykształciła mu się zręczna, kilkupalczasta ręka (zresztą małpie - podobnie), a np. delfinowi czy innym zwierzętom - nie, spowodował, że niemal z automatu zaczęła człowiekowi się też rozwijać inteligencja (to jedno z oficjalnych naukowych wytłumaczeń, co jednak brzmi jak dorabianie wyjaśnień do z góry ustawionych faktów) smile I ta różnica - rozwinięty mózg, który przekształcił się tak, że można mówić o zupełnie odrębnej jakości, czyli funkcji inteligencji - spowodował, że człowiek należy (słusznie) do zupełnie odrębnego gatunku, tzn. nie należy już do kategorii zwierzęcia.

Jednak żadne inne zwierzę się nie rozwinęło w ten sposób. Nie ma pół-inteligentnych zwierząt, ćwierć-inteligentnych, 1/8-inteligentnych itd. Albo jest istota inteligentna, albo jest zwierzęciem - drobne różnice np. na korzyść niektórych gatunków zwierząt nie są istotne. Różnica między człowiekiem a milionami innych gatunków nie tylko jest ogromna, ale wręcz nastąpiła błyskawicznie, porównując dane naukowe dotyczące szybkości rozwoju gatunków. Jak zatem działa ten tajemniczy, nierozpoznany mechanizm ewolucji opartych na genach, że człowiek nagle otrzymał takie turbo-doładowanie do rozwoju? smile ).

Kwestia sterylności ma związek z cywilizacją. Podobnie - medycyna.

Zwierzęta nie potrzebują ani medycyny ani cywilizacji, by być zdrowe. Kiedy są chore (prawie nigdy), to odpoczywają. Dieta, słońce oraz czysta woda są ich jedynym lekarstwem (tak, jak mówili starożytni np. greccy, indyjscy czy chińscy medycy - że to żywność jest receptą na choroby).

Natomiast nam wmawia się od czasu, gdy decydenci zaczęli wprowadzać scentralizowane kanalizacje, czyli w okolicach XIX wieku, że problemy zdrowotne biorą się z braku czystości. Tyle, że woda nie była brudna zanim zaczęto wprowadzać te cywilizacyjne, technologiczne cuda. Pozostaje więc kwestia głównie nieczystego miejsca do spania. Wracając więc do darwinizmu, człowiek, który wg. naukowców rozwinął się jako gatunek z małpy, jest jedyną istotą na Ziemi, która miałaby nie tolerować "nieczystego" (czyli naturalnego, a nie - cywilizacyjnie sterylnie czystego) miejsca do spania. Np. sarny śpią w lesie prawie gdzie popadnie, sobie wybierają pobliskie miejsce i robią mały podkop w ziemi na nocleg. I są zdrowe.

Czy problem wynika z braku sterylnie czystego mieszkania czy sterylnie czystych miast (jak np. Singapur), czy też przeciwnie - to cywilizacja zabrudza już czyste, naturalne środowisko?

Kontynuując kwestie czystości, sterylności oraz darwnizmu...

Geny wg. naukowców znajdują się szczelnie zamknięte oczywiście w pojedynczym organizmie, ale gdy używają oni wyrazu "Natura", to powstaje szereg problemów, bo owa abstrakcyjna "Natura" znajduje się poza organizmem, i trzeba by przeanalizować wówczas interakcje organizmu z ową "Naturą", środowiskiem, które samo w sobie wygląda na ślepe wg. naukowców, zaś geny w organizmie jedynie reagują, również rzekomo ślepo, na to środowisko.

Przy takich założeniach pojawia się pierwszy problem: DNA okazuje się bardzo elastycznym, niezwykłym wynalazkiem, które pozwala na dostosowanie się miliardom gatunków na Ziemi! Niesamowite, że taki wynalazek powstał rzekomo samoistnie. DNA, aby w ogóle powstało, wręcz wymaga abstrakcyjnego podejścia do jego zaprojektowania, i w tym sensie można go traktować jako technologię - i to niezwykle zaawansowaną, przy której wiedza naukowców z XXI wieku to pryszcz. Przy takim zaawansowaniu owego modelu DNA, znacznie wyższa byłaby szansa, że w naturze pojawiłby się przypadkiem np. samochód samoistnie złożony z atomów, który nie mógłby przecież się rozmnażać i rozwijać itd. (samochód jest bardzo prymitywną technologią), lub cokolwiek innego co człowiek stworzył.

NIGDY nie znaleziono dowodów na to, by coś powstało w taki sposób samoistnie - a co dopiero mówić o abstrakcyjnym modelu DNA.

I drugi problem: jeśli połączone części w odrębnym, połączonym mniejszymi częściami i komórkami organizmie ze sobą współpracują, to dlaczego by cała "Natura" nie była również takim systemem połączonych naczyń, skoro musi się utrzymywać w równowadze non stop? Jeśli potraktować "Naturę" jako system, tak jak naukowcy traktują organizm jako system, to zdradza on wszelkie cechy projektu, który sam się reguluje i utrzymuje. RZEKOMY powolny rozwój genetyczny organizmów nie ma szans w starciu z katastrofami środowiskowymi, gdy nagle jeden istotny gatunek (rzekomo dinozaury, na przykład) ginie - geny wg. teorii Darwina nie mają prawa nagle się zmienić. A jednak "Natura" przetrwała mnóstwo kataklizmów - czyżby ktoś niewidoczny dla nas z ukrycia ją ciągle regulował na planecie? tongue Te kwestie są celowo przemilczane i zamiatane pod dywan, by kowalscy o nich nie myśleli. smile (A zamiast tego wiadomo co mają robić, wystarczy włączyć dowolne media) smile

A więc mamy media bardzo zaangażowane w to, byśmy wierzyli w ich prawdę, oraz fakty dotyczące "Natury" - a media bardzo chcą, byśmy interpretowali ją także w określony sposób, i tworzy się socjalistyczny system z edukacją od małego, gdzie w większości uczymy się zupełnie niepotrzebnych w życiu rzeczy przez bardzo ważne kilkanaście pierwszych lat życia, a potem od razu człowiek jest zmuszony do zajęcia się zupełnie innymi sprawami (zarabianiem), by nie miał czasu na to, by przyjrzeć się bliżej tej propagandzie edukacyjno-medialnej. Przy czym programowany jest strach przed autorytetami oraz z drugiej strony zawierzenie ekspertom - "mądrzejszym ode mnie" - byśmy ich nie podważali. W ten sposób ma być utrzymywany status quo w społeczeństwie, którym... można wówczas zarządzać.

Na tej planecie, jak pisałem, trwa wojna o umysły ludzkie.

Weźmy pod uwagę też istnienie ziół - czyli de facto zwykle roślin typu szałwia z listkami itp., w dodatku dość rzadko rosnącymi, ale w ogromnej ilości gatunków.

Jak uzasadnić fakt, że rośliny te, czyli zioła, działają leczniczo (tzn. są tak biologicznie i chemicznie zaprojektowane, by działały w korzystny sposób na człowieka) - ale tylko w odpowiednich (nieprzedawkowanych) ilościach? Przecież różnych kombinacji biologiczno-chemicznych są biliardy, i nawet 1% tych kombinacji nie zadziała na człowieka korzystnie - przeciwnie, spowoduje jego zgon. Tymczasem na Ziemi rosną rośliny w ogromnej liczbie takie, od których człowiek się nie zatruje. To ta "Natura", krzyżówka różnych genów, działa na ślepo, czy nie? tongue

Jeśli trzymać się teorii ewolucji genetycznej, to nie ma sensownego wytłumaczenia na pytania: dlaczego w ogóle zioła istnieją, dlaczego jest ich tyle gatunków i to różnych w różnych częściach świata, a organizm ludzki (układ pokarmowy) jest taki sam, tzn. szałwia zadziała i na ciało Afrykanina i Eskimosa, oraz dlaczego mają one lecznicze działanie. "Natura", czy raczej ktoś, kto nią z ukrycia zarządza, musiała o to zadbać, by na Ziemi istniały rośliny, które człowieka leczą (układ pokarmowy jest bardzo skomplikowany i nie ma żadnego prostego uzasadnienia, by nagle przestawił się na inny rodzaj pokarmów lub medykamentów - np. dzisiejszą chemię, olejcie temat badań nad współczesnymi lekami). Po raz kolejny naukowcy opierający się na faktach pomijają fakty, które albo nie są dla nich wygodne, albo wręcz o nich nie myślą (a jeśli naukowiec nie myśli, to znaczy, że powtarza jak zwykły kowalski to, co mu propagują w mediach - co jest zwykle prawdą).

Czy człowiek prymitywny, który jeszcze nie rozwinął się w homo sapiens, pożerał w ogromnych ilościach te rośliny, i to wiele gatunków jednocześnie, że mu się rozwinął tak układ pokarmowy, że zaczęły go leczyć? big_smile No chyba bardziej bezsensownego wytłumaczenia nie ma, niż teoria ewolucji Darwina. big_smile

Biologia będzie pod prawdopodobnie największą falą krytyki, jak już wspominałem, w szczególności teoria ewolucji, którą odkrycie DNA miało wesprzeć - ale stanie się na odwrót.

Zastanawia mnie jak zwolennicy teorii Darwina wyjaśniają sobie istnienie mnóstwa ras kotów, psów itp. zwierząt. Np. takiego kota puszka - z bardzo gęstą sierścią.

Dlaczego rzekoma ewolucja spowodowała u jednego z gatunków kotów bardzo gęstą sierść? smile

W sumie gdyby się nad tym zastanowić, to może mieć to sens: koty to tzw. domowe zwierzęta, to znaczy, są związane od zarania dziejów z ludźmi. Jeśli gatunek kota się spodoba człowiekowi, to ma większe szanse na przetrwanie big_smile Będzie o niego bardziej dbał, dawał mu żywność itp.

Tyle, że jakoś większość gatunków kotów się do tego nie dostosowała...

No i aby gatunek kota się spodobał człowiekowi, by ten o jego przetrwanie zadbał, to owa "Natura" musiała najpierw sprawić, że człowiek będzie się kierował czymś tak abstrakcyjnym, jak gust smile

Gdyby "Natura" przeoczyła ten jeden element, nici byłyby z ochrony i uwielbienia kotków przez człowieka. big_smile

Tego typu przykładów jak płytkie jest wyjaśnienie powstanie gatunków teorią ewolucji genetycznej można podać mnóstwo.

https://img.cutenesscdn.com/630x/clsd/9/1/06345c60a05140a280b552df97dfe0ab.png

5

Odp: sterylność a długie życie

Do długiej listy wątpliwości związanych z teorią "darwnizmu" można dopisać zdolność człowieka do porozumiewania się za pomocą głosu.

Czy człowiek musiał wykształcić specjalnie gardło do wydawania dźwięków? Czemu nie porozumiewamy się za pomocą obrazów, gestów, zapachu, dotyku itp.? To jest dość znana kwestia, i można znaleźć tą problematykę w różnych publikacjach, które szczegółowo to zagadnienie wyjaśniają. Przecież człowiekowi nie jest potrzebna tak bardzo rozwinięta zdolność do wydawania niezwykle precyzyjnych dźwięków do przetrwania, jak np. różne skale głosu do śpiewania. W ogóle zdolność do tworzenia sztuki nie jest potrzebna, chyba, żeby zabić nudę, ale nie znam nikogo, kto by się powiesił ze znudzenia, jeśli mowa o zdolności do przetrwania, raczej szybciej zacznie szukać jakiegoś zajęcia. big_smile

(Na tym forum prowadziłem też badania z tego zakresu np. społecznych, choć o tym nikomu nie mówię. smile Z tego co widzę po forum nikt jeszcze nie popełnił samobójstwa czytając moje posty, chociaż czasem zastanawiałem się, czemu nie ma odpowiedzi...) big_smile

Czemu też u człowieka zmysł węchu jest tak słabo rozwinięty? Zwierzęta domowe nie wykazują tak daleko idącego stępienia zmysłów, pomimo, że mieszkają z ludźmi. tongue

Nie odpowiada to na pytanie czy człowiek potrzebuje sterylności do życia i przetrwania, bo może się okazać, że człowiek w cale nie jest zwierzęciem, a zatem NIE powinien się z ich organizmami porównywać, bo pozory mogą mylić.

Ale może jest prostsze wyjaśnienie, które nasuwa się po analizie niemal każdego szczegółu nie tylko na naszej planecie, ale także w naszym najbliższym otoczeniu: czyli jak wspomniałem wyżej, życie fizyczne jest rezultatem myśli inżynieryjnej, tzn. zostało zaprojektowane.

A jeśli życie fizyczne zostało zaprojektowane, czy nie sugeruje to, że to umysł musiał je zaprojektować - tzn. coś niefizycznego (bo skoro projektuje materię na tak zaawansowanym poziomie, jakim jest np. homo sapiens, to można by teoretycznie założyć że mogłyby być to również fizyczne istoty, które również mają zaawansowane organizmy, które być może również zostały zaprojektowane przez inne inteligentne/zaawansowane organizmy, które również... itd., czyli byłby to wielomiliardowy albo wielobiliardowy plan ewolucji jaką sugerują darwiniści na Ziemi, tyle, że na skalę kosmiczną, co jednak nadal nie wyjaśnia wielu kwestii m.in. związanych ze świadomością, albo też... że materia w sensie organicznym od razu powstała jako zaprojektowana przez umysł!)?

A jeśli organizmy materialne są jedynie takimi "samochodami" dla niefizycznych umysłów, czy to nie prowadzi do szeregu pytań?

Wg. mnie pytania, które należałoby wówczas sobie zadać, to m.in.:

- czy nie powinniśmy zatem szukać inteligencji pozaziemskiej (istot pozaziemskich) przede wszystkim poza materialnym wszechświatem?
- czy nie jesteśmy przypadkiem uwięzionymi w materii umysłami?
- czy nie powinniśmy jak najwięcej dowiadywać się o tym, kim jesteśmy, przez używanie BEZPOŚREDNIO własnego umysłu, zamiast robienia tego zupełnie na około i w większości przypadków bezkustecznie za pośrednictwem materii?
- jak umysł (czyli to, co się wciela) wchodzi w interakcję z materią?
- w jaki sposób umysł... KSZAŁTUJE I MODYFIKUJE materię?!
Np. jak umysł modyfikuje... DNA!

tongue

(O interakcji z DNA i jego modyfikacji kilkakrotnie pisałem. Z DNA też jest związana sporo ciekawych kwestii. M.in. np. fosfor - pierwiastek, który jest związany z absorbcją światła. Modyfikacja DNA zachodzi za pośrednictwem światła, podobnie jak w przypadku roślin, które jest następnie przez komórkę "wyłapywane' i wykorzystywane, po części dzięki fosforowi, który jest kluczową częścią substancji DNA, tyle, że niekoniecznie w spektrum widzialnym - innymi słowy, energia jest pośrednikiem między umysłem/wolą, a materią fizyczną, a cały mechanizm interakcji ciała astralnego, naszej energii, z ciałem fizycznym jest bardziej złożony, i po drodze są znane z chińskiej alchemii ośrodki tan tien, albo centra energetyczne/czakry - innymi słowy, komórki i ich stan zależą od energii, którą Chińczycy nazywali chi - i dla nas wartościowe jest odkrycie tego, w jaki sposób można wpływać bezpośrednio na komórki dzięki energii, pisałem już wcześniej o sukcesach w badaniach naukowych wykorzystujących częstotliwości do modyfikacji DNA).

Pytań, które powstają po zanegowaniu teorii ewolucji Darwina, jest cała masa, i ktoś tego faktu jest świadomy oraz problemów SPOŁECZNYCH, które się wiążą z zanegowaniem aktualnych "naukowych" herezji, to będzie bronił tej teorii do końca, byleby masy nie zaczęły zadawać pytań - niewygodnych pytań.

Jakie to pytania, oczywiście zasugerowałem powyżej. Np. kowalski mógłby dojść do wniosku, że sam może odkryć, jak modyfikować swoje własne DNA! Wyobrażacie sobie, ile konsekwencji może powstać, gdyby oficjalnie podważono teorię ewolucji Darwina, a w raz z nimi eksplozji pytań o to, jak właściwie powstało życie i dlaczego jest tyle dziwnych przypadków, które sugerują istnienie umysłu ponad materią? tongue Skąd te umysły pochodzą? Dlaczego zajmujemy się oficjalnie niemal wyłącznie materią, a nie np. energią ORGANICZNĄ (!) i umysłem (pomijam psychologię)? Jak zacząć wpływać na materię przy pomocy umysłu itd.

Jednak wydaje mi się, że nawet bardziej istotne pytanie brzmi: DLACZEGO dla kogoś te pytania są niewygodne??? tongue Co prowadzi do eksplozji kolejnych niewygodnych pytań o historię ludzkości.

Moim zdaniem obecna nauka jest dość dziwna. Warto przyjrzeć się bliżej poszczególnym dziedzinom.

Pomijając zupełnie tzw. nauki społeczne i humanistyczne, mówiące np. o organizacji społeczeństw (np. socjologia, politologia, zarządzanie, marketing, nauki nt. handlu itd.), prymitywnych teoriach psychologicznych (na czele z psychologią), sztuka (muzyka, plastyka, rzeźba), które niewiele mówią o naszym środowisku, to niewiele zostaje. Z najbardziej znaczących nauk, które rzeczywiście mogą posłużyć do wprowadzania realnych zmian w środowisku i organizmach (człowieka, zwierząt i roślin), to:

- matematyka
- fizyka
- biologia, chemia i medycyna

Wszystkie pozostałe liczące się to ich pochodne lub związane z nimi dziedziny, głównie inżynieria, które są naukami stosowanymi, tzn. nie tworzą teorii i generalnie nie poszerzają naszej wiedzy o wszechświecie.

Matematyka ma głównie zastosowanie w fizyce, więc w praktyce można je połączyć. Fizyka budzi wiele kontrowersji, jednym z głównych zarzutów, także stawianych przez naukowców innych dyscyplin fizyce jest to, że wszystkie tamtejsze modele, oparte przede wszystkim na matematycznych teoriach, są bardzo uproszczone, np. odbijanie ciał od siebie, i przestają się sprawdzać, gdy mamy do czynienia ze złożonymi systemami, np. organizmami żywymi. Innymi słowy, fizyka jest w większości praktycznie bezużyteczna jeśli chodzi o organizm ludzki.

Jeśli tylko nie zamierzasz budować jakichś mechanizmów latających, silników obrotowych, czy np. układu luster, by np. odbijać wiązkę światła itp., to fizyka niewiele ci da. Przyjrzyjmy się zatem bliżej dwóm ostatnim dyscyplinom naukowym na tym ringu. big_smile

Chemia i biologia (a także medycyna) są bardzo specyficznymi dziedzinami: pierwsze, co może się rzucać w oczy, gdy ktoś się chce zapoznać z nimi, to fakt, że toną one w nadmiarze różnego rodzaju etykietek i dziwnym słowotwórstwie. Czasami te same twory, np. związki, mają wiele różnych etykiet, a także sposobów patrzenia na nie (ich interpretacji w zależności od kontekstu, albo innych zależności). To trochę jakby w matematyce liczbę nazywać także "obiektem numerycznym", "punktem osi", "wynikiem działań", "wynikiem funkcji", "funkcjatorem", "funkcjomixem", "numeromixem", "Hejalomixem" (ta etykietka jest zarezerwowana dla liczb w systemie czwórkowym)... no dobra, sorry, chyba za bardzo zainspirowałem się dzisiejszą nauką. big_smile Czasem się zastanawiam czemu np. na środkach chemicznych do kupienia używają takich skomplikowanych nazw łacińskich, skoro są przeznaczone dla zwykłego konsumenta smile Ale wracając do tych nauk.

Gdyby porównać biologię jako naukę opisującą organizmy żywe do jakiejś hipotetycznej nauki opisujących nieorganiczne big_smile pojazdy jednośladowe bez napędu motorniczego, zwane powszechnie rowerami (rozumiecie co mam na myśli z tym "mądrym" etykietkowaniem w biologii i chemii? wink tak, by kowalski się nie połapał w tej całej słowo-menażerii? wink ), to okaże się, że pomijając pewne zależności, większość tej wiedzy to taka encyklopedyczna wydmuszka, która TYLKO UDAJE, że coś wiemy. Szczególnie w biologii, bo chemię można ostatecznie również zredukować do czegoś w rodzaju fizyki, w której łatwo tworzyć proste substancje z innych po redukcji ilości atomów, ale już np. stworzenie biologicznych substancji okazuje się niebotycznym wyzwaniem.

Zadaniem tej biologicznej wydmuszki, moim zdaniem, jest utrzymywanie ludzkości w niewiedzy na temat swojego organizmu, który działa tak naprawdę na wielu poziomach i na wielu poziomach można go zrozumieć. To oznacza, że alchemik w zasadzie nie potrzebował zaawansowanej wiedzy naukowej, by osiągnąć np. nieśmiertelność, i być może ta wiedza, gdyby zrobić taki reset edukacyjno-naukowy w swojej głowie, mogłaby znacznie łatwiej zostać wchłonięta przez umysł, bez żadnego narzutu w postaci filtrów, które wytworzył nasz system edukacyjny. Tak, jak dziecko szybko uczy się języka, w przeciwieństwie do dorosłego, albo gdy wchodzi np. do starożytnej egipskiej świątyni, z rozdziawionymi ustami ogląda potężne, tajemnicze obiekty, o których ma zupełnie inne pojęcie (i możliwe, że nawet bliższe prawdzie), niż idący obok niego dorosły, "uzbrojony" w uprzednio uwarunkowaną "wiedzę" na temat starożytnych cywilizacji?

Dlatego nie negowałbym starożytnej wiedzy. smile

6

Odp: sterylność a długie życie

Myślałem że chodzi o sterylność w sensie bezpłodności, a nie o sterylność jakąś inną. Jestem rozczarowany, ale ok. smile

Co do samego tematu, myślę że gdyby jakiś człowiek był zamknięty w środowisku sterylnym, np na 10 lat, to po wyjściu w świat, gdzie jest pełno bakteri, pyłków, no w najlepszym razie mógłby zachorować, bo miałby zaniżoną odporność.