1

Temat: sterylność a długie życie

Zastanawia mnie jedna rzecz - jak to jest z tą sterylnością, a długim życiem? Taką mam rozkminę z tym paradoksem
Ludzie prehistoryczni jedli zdrowo, pili czystą wodę, skażać jej praktycznie nie było czym - żyli średnio jedynie 30 lat. Mówi się, że to higiena uratowała setki istnień i nawyk mycia dłoni - zwłaszcza higiena lekarzy przy operacjach  - dawniej im bardziej poplamiony krwią fartuch miał lekarz, tym większy szacunek (a faktycznie tym większą zarazę roznosił). Ludzie w indiach żyją w masakrycznym brudzie, w gangesie rozkładają się dziesiątki ciał, załatwiają się na ulicach (wynika to głównie z biedy), a mimo to podeszły wiek nie jest tam niczym dziwnym. Kolejny przyklad - Japonia, jedza duzo ryb, ogromne zaludnienie, higiena duza - dlugie zycie.
Ciekawi mnie czy istnieja np. Salenijczycy-brudasy czy tez grupa bardziej punkowo-anarchistyczna (rozumiana przez nas), bo skoro hejal pisał, że nie ma tam patologii, a jednocześnie swobody obywatelskie nie są ograniczane, to  coś z elementem wywrotowym musi się przecież dziać. Ja rozumiem, że ludzi rozwiniętych drażni i strasznie przeżywają niskowibracyjne kontakty, ale nie chce mi sie wierzyc, ze wszyscy idą w takim samym tempie.

2

Odp: sterylność a długie życie

Jeśli chodzi o Indie czy Japonię, te nacje mają rozwinięty styl życia, który wspiera energię qi / ki / pranę. Jest to podstawa zachowania zdrowia (czyli życia).

3

Odp: sterylność a długie życie

Problem jest tak naprawdę obszerny, temat rzeka, i w sumie dotyczy odwiecznego konfliktu:

Natura vs. Cywilizacja

Człowiek jest zaawansowaną pod względem inżynierii biologiczno-chemicznej istotą, wiele organizmów żywych na tej planecie - również. I oto ileś milionów lat temu nagle pojawił się na planetce, na której istniało życie.

(...a może się nie pojawił, tylko jak mówi oficjalna wersja, wyewoluował z małpy? tongue

Jeśli trzymać się oficjalnie propagowanej teorii ewolucyjnej Darwina, człowiek błyskawicznie uzyskał inteligencję. Czy były ku temu jakieś powody? Nie chcę wchodzić w dywagacje typu czy fakt, że wykształciła mu się zręczna, kilkupalczasta ręka (zresztą małpie - podobnie), a np. delfinowi czy innym zwierzętom - nie, spowodował, że niemal z automatu zaczęła człowiekowi się też rozwijać inteligencja (to jedno z oficjalnych naukowych wytłumaczeń, co jednak brzmi jak dorabianie wyjaśnień do z góry ustawionych faktów) smile I ta różnica - rozwinięty mózg, który przekształcił się tak, że można mówić o zupełnie odrębnej jakości, czyli funkcji inteligencji - spowodował, że człowiek należy (słusznie) do zupełnie odrębnego gatunku, tzn. nie należy już do kategorii zwierzęcia.

Jednak żadne inne zwierzę się nie rozwinęło w ten sposób. Nie ma pół-inteligentnych zwierząt, ćwierć-inteligentnych, 1/8-inteligentnych itd. Albo jest istota inteligentna, albo jest zwierzęciem - drobne różnice np. na korzyść niektórych gatunków zwierząt nie są istotne. Różnica między człowiekiem a milionami innych gatunków nie tylko jest ogromna, ale wręcz nastąpiła błyskawicznie, porównując dane naukowe dotyczące szybkości rozwoju gatunków. Jak zatem działa ten tajemniczy, nierozpoznany mechanizm ewolucji opartych na genach, że człowiek nagle otrzymał takie turbo-doładowanie do rozwoju? smile ).

Kwestia sterylności ma związek z cywilizacją. Podobnie - medycyna.

Zwierzęta nie potrzebują ani medycyny ani cywilizacji, by być zdrowe. Kiedy są chore (prawie nigdy), to odpoczywają. Dieta, słońce oraz czysta woda są ich jedynym lekarstwem (tak, jak mówili starożytni np. greccy, indyjscy czy chińscy medycy - że to żywność jest receptą na choroby).

Natomiast nam wmawia się od czasu, gdy decydenci zaczęli wprowadzać scentralizowane kanalizacje, czyli w okolicach XIX wieku, że problemy zdrowotne biorą się z braku czystości. Tyle, że woda nie była brudna zanim zaczęto wprowadzać te cywilizacyjne, technologiczne cuda. Pozostaje więc kwestia głównie nieczystego miejsca do spania. Wracając więc do darwinizmu, człowiek, który wg. naukowców rozwinął się jako gatunek z małpy, jest jedyną istotą na Ziemi, która miałaby nie tolerować "nieczystego" (czyli naturalnego, a nie - cywilizacyjnie sterylnie czystego) miejsca do spania. Np. sarny śpią w lesie prawie gdzie popadnie, sobie wybierają pobliskie miejsce i robią mały podkop w ziemi na nocleg. I są zdrowe.

Czy problem wynika z braku sterylnie czystego mieszkania czy sterylnie czystych miast (jak np. Singapur), czy też przeciwnie - to cywilizacja zabrudza już czyste, naturalne środowisko?

(A już nie bawiąc się w pytania, w skrócie: tak propagowany w mediach ostatnio problem ekologiczny jest z góry ustawionym planem - na zasadzie: stwórz problem, zaproponuj rozwiązanie, niech ludzkość za nie płaci. Tak właśnie wygląda sprawa z forsowanym "zielonym" ładem w postaci elektrycznych samochodów z ciężkimi i problematycznymi z ekologicznego punktu widzenia bateriami. Podobnie z elektryką mieszkań: fotowoltaika jest na celowniku polityków unijnych, którzy każą mocno dopłacać jej posiadaczom, ale z drugiej strony nie-ekologiczne źródła prądu - również mają za parę lat wiązać się z ogromnym haraczem dla Państwa, a raczej Unii, w postaci grzywn - a tak naprawdę chodzi znowu o forsowanie centralizacji: by niezależna od centrum energia elektryczna nie istniała, to Państwo ma decydować w przyszłości czy jesteś wystarczająco dobrym obywatelem, że zasłużyłeś w tym miesiącu na dostawę prądu - a jak odetną ci prąd, i pracujesz na odludziu - bo uciekłeś z miasta z powodu np. problemów, o których piszę dalej - zdalnie, to albo jesteś przestępcą, który znalazł nielegalne źródło prądu, albo nie otrzymujesz w danym miesiącu przychodu).

Zresztą temat cywilizacji zasługuje na odrębny wątek.

Co, gdybyśmy wyrzucili wszystko co ma związek z cywilizacją w tej chwili, z dnia na dzień?

Wyrzucili środki płatnicze, technologię, mieszkania itd. - jako cała ludzkość? Okazałoby się, że jedyne co pozostaje, to ziemia i to co na niej rośnie. tongue Kiedyś człowiek mógł się udać gdzie chciał na Ziemi, w dowolny region planety, pomijając problemy związane z przeżyciem, i ta ziemia nie należała z reguły do nikogo, ewentualnie do lokalnych uzurpatorów. A dzisiaj? Ile ziemi ma przeciętny obywatel? Przeciętnego Polaka nawet nie stać na klitkę w 20-piętrowym bloku, co przeliczając na zajęty obszar na samej Ziemi, wychodzi jakieś 2,5 metra powierzchni ziemi! (średnia to mniej niż 50m mieszkania - z roku na rok coraz bardziej spada - dzieląc na 20 pięter, wychodzi średnio 2,5m powierzchni na jedną rodzinę, czyli mniej niż 1 metr na osobę!). I ile te 2,5 metra powierzchni w mieście, także na jego peryferiach, kosztuje obecnie? Jeśli brać pod uwagę najpopularniejsze, czyli największe miasta w Polsce, to milion złotych to w cale nie jest od 2 lat dużo. Choć ta kwota 5 lat temu wydawała się astronomiczna - bo taka jest. tongue

Ile przeciętny Polak musi pracować na te 2,5 metra powierzchni ziemi, czyli w cale niedużego mieszkanka w bloku? Realnie, całe życie. Mamy, innymi słowy, w Europie i nie tylko, ekonomiczny system niewolniczy. Przeciętny człowiek nie jest właścicielem praktycznie niczego, tzn. nie ma swobód. Tak więc gdyby w ciągu jednego dnia zburzono wszystkie bloki i spłaszczono je do jednego piętra, cena mieszkania propocjonalnie by wzrosła 5, 10, 20 a nawet więcej razy (w zależności od liczby pięter w bloku) - a w rzeczywistości jeszcze więcej, bo prawa rynku mówią, że gdy wielu się bije o to samo, to cena rośnie nieproporcjonalnie wyżej (działa to też w drugą stronę, jeśli są utrzymywane naturalne prawa rynku, a nie sztucznie utrzymywane ceny - a tak obecnie jest z mieszkaniami). Te parę metrów to jak wychodek dla psa lub innego zwierzęcia. tongue

Pomijając w Polsce i Europie domy, głównie na wsiach (powiedzmy ok. 100m na rodzinę), lasy, oraz pola uprawne, to kto jest właścicielem pozostałej części planety tongue Uzurpatorzy, tzn. samozwańcza elita. wink Jeszcze dodam, że oficjalna wersja polityków, że za podniesienie cen nieruchomości w Polsce są odpowiedzialne fale imigrantów z Ukrainy, zaś w Unii - z Bliskiego Wschodu, jest farsą. To jest celowo forsowana polityka od ponad dekady, by uzasadnić te sztucznie utrzymywane ceny.

A następnie wprowadzili propagandę, by Europejczyk miał wszystko na wynajem.

Nie jestem wrogiem cywilizacji, wręcz przeciwnie. Chcę tylko uzmysłowić fakt, że jesteśmy oszukiwani. Pod pretekstem wygód cywilizacyjnych, od kilkuset, a w zasadzie paru tysięcy lat, dodaje się mnóstwo różnych "haków" na obywateli, a wielkie koncerny, naukowe instytucje, instytucje urzędnicze, instytucje polityczne, i wszystkie inne wielkie instytucje, które nie mają nic wspólnego z demokracją ani wolnym rynkiem, realnie rządzą tą planetą. Realnie więc mamy system centralnego zarządzania, tzn. komunizm. Dotyczy to także powierzchni Ziemi - i tego małego, okrojonego do kilku metrów, posiadanego przez mieszkańca obszaru, który mu się należy, pod warunkiem, że musi na niego pracować całe życie, jeśli nie uzyskał nic w spadku (i to jest dla polityków problem: jestem pewien, że będą kwestie spadków i darowizn mocno ograniczać - a "wszystko na wynajem" jest jednym z rozwiązań).

Wracając więc do sterylności albo kanalizacji itd. - co właściwie wlicza się w koszt np. mieszkania w bloku nawet na dalekich peryferiach dużego miasta? Gdybyśmy podliczyli to - niewiele. Głównie wygoda: dostęp do miasta.

Czy są jakieś rozwiązania przeciwko forsowaniu przez naszych wielotysięcznych decydentów, z uporem maniaka wprowadzających ciągle te same próby narzucenia społeczeństwu ścisłej kontroli (np. pierwszy spis ludności próbowano, z sukcesem, wprowadzić w starożytnym Rzymie), pod różnymi pretekstami?