Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?
No dobrze. Ale co z higieną?
Forum czytelników książki "Wszystko jest wibracją"
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?
Strony Poprzednia 1 … 16 17 18 19 20 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
No dobrze. Ale co z higieną?
No dobrze. Ale co z higieną?
Mnie pytasz? Zajrzyj do wątku o wcieleniu śmieciarza.
Jest to możliwe. Tylko że trzeba się przygotować, i fizycznie, mentalnie, oraz zdobyć wiedzę na różne tematy, aby sobie poradzić w każdej sytuacji. Czyli mieć wiedzę o ziołach, co można zjeść aby się nie otruć itd. Psychicznie, trzeba się przygotować na samotność, albo lubić samotność. Fizycznie trzeba się przygotować, bo decydując się na takie życie, rezygnujesz z cywilizacyjnych udogodnień.
Według opisów starożytnych, jak najbardziej. Można np. w ogóle niczego nie jeść, albo żywić się w bardzo ograniczonym stopniu - kiedy operujesz na poziomie energii subtelnej, to nie musisz jej przetwarzać przez żołądek, możesz ją pobierać bardziej bezpośrednio. Oczywiście konsekwentnie ciepło ciała itp. są zależne również od posiadanej energii przepływającej przez organizm, tak więc musi zostać ona w określony sposób dostarczona. Nie trzeba przy tym być taoistą smile Bo to raczej filozofia i koncepcja tao, i stworzone wokół niej obrządki, które są generalnie zbędne, ale bardziej prymitywni ludzie potrzebują religii lub jej namiastki (także współcześni, rolę religii odgrywa nauka). Takie rzeczy robią oczywiście np. buddyjscy mnisi. Ale można pójść dalej niż zwykły survival organizmu, czyli poznać (meta)procesy życiowe, które zarządzają zwykłymi procesami organizmu.
Nikt z was nie odpowiedział mi na pytanie. Jak to technicznie możliwe. Jakie praktyki trzeba wykonywać aby osiągnąć pełną kontrolę nad swoim organizmem, aby to on nas słuchał, a nie na odwrót. Przeżycie w górach w warunkach ekstremalnych nie jest proste, nawet niedźwieź zapada w sen zimowy. Oczyszcza przewód pokarmowy korą osikową (właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne) i wchodzi w rodzaj letargu. Nagromadzony latem tłuszcz w ciele jest zamieniany na energię podtrzymującą procesy życiowe podczas snu zimowego.
Jak człowiek może przeżyć w górach? Jak to technicznie wykonać? Nawet jeśli opanuje kontrolę temperatury ciała, to może spotkać niedźwiedzia i będzie pozamiatane. Miso nie lubi intruzów na swoim terytorium i załatwi sprawę szybo i konkretnie. Co z jedzeniem? Zimą nic nie rośnie w górach, chyba że się zrobi zapasy, ale jak to przechować bez lodówki? Co z higieną? Strumienie górskie mogą być zamarźnięte. Bajki z mchu i paproci o opanowaniu energi Chi możemy odłożyć na półkę. jak to technicznie wykonać? Jakie techniki stosują ci, co idą w góry bez plecaka i bez zapasu żywności (a jest to standardowa przktyka w klasztorach, nawet w Tybecie wysyła się mnichów w góry na miesiąc tylko z tym co mają na karku)? Jaki rodzaj wiedzy o swoim ogranizmie trzeba posiadać, aby to było możliwe? To nie jest zwykły survival, tylko zupełnie coś innego. Energii słonecznej jest jak na lekarstwo, więc nie ma co i skąd pobierać. Można rozpalić ognisko i się ogrzać co najwyżej. Ale bez zapałek to raczej trudne, chyba, że ma się soczewkę, ale do tego potrzebne jest słońce. Jak znajdziecie odpowiedź na te pytania dajcie znać...
Specjalnie pytania sformułowałam tak, a nie inaczej, bo dyskusja o taoistach mających tajemne moce i tajemną wiedzę sprzed stuleci to ściema dla gawiedzi. Ci taoiści nie chodzili nigdy do szkoły i nie mieli internetu, mogli się co najwyżej uczyć jeden od drugiego. Albo w klasztorach buddyjskich i taoistycznych. Więc skąd wiedza o przeżyciu w warunkach ekstremalnych nagle pojawiła się w ich głowach? Może sami ją wypracowali, więc musi być to coś BANALNEGO I PROSTEGO i każdy może to odkryć samodzielnie, ale nie każdemu jest to dane...
Nikt z was nie odpowiedział mi na pytanie. Jak to technicznie możliwe. Jakie praktyki trzeba wykonywać aby osiągnąć pełną kontrolę nad swoim organizmem, aby to on nas słuchał, a nie na odwrót. Przeżycie w górach w warunkach ekstremalnych nie jest proste, nawet niedźwieź zapada w sen zimowy. Oczyszcza przewód pokarmowy korą osikową (właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne) i wchodzi w rodzaj letargu. Nagromadzony latem tłuszcz w ciele jest zamieniany na energię podtrzymującą procesy życiowe podczas snu zimowego.
Jak człowiek może przeżyć w górach? Jak to technicznie wykonać? Nawet jeśli opanuje kontrolę temperatury ciała, to może spotkać niedźwiedzia i będzie pozamiatane. Miso nie lubi intruzów na swoim terytorium i załatwi sprawę szybo i konkretnie. Co z jedzeniem? Zimą nic nie rośnie w górach, chyba że się zrobi zapasy, ale jak to przechować bez lodówki? Co z higieną? Strumienie górskie mogą być zamarźnięte. Bajki z mchu i paproci o opanowaniu energi Chi możemy odłożyć na półkę. jak to technicznie wykonać? Jakie techniki stosują ci, co idą w góry bez plecaka i bez zapasu żywności (a jest to standardowa przktyka w klasztorach, nawet w Tybecie wysyła się mnichów w góry na miesiąc tylko z tym co mają na karku)? Jaki rodzaj wiedzy o swoim ogranizmie trzeba posiadać, aby to było możliwe? To nie jest zwykły survival, tylko zupełnie coś innego. Energii słonecznej jest jak na lekarstwo, więc nie ma co i skąd pobierać. Można rozpalić ognisko i się ogrzać co najwyżej. Ale bez zapałek to raczej trudne, chyba, że ma się soczewkę, ale do tego potrzebne jest słońce. Jak znajdziecie odpowiedź na te pytania dajcie znać...
Ja nie interesuję się survivalem. Natomiast chętnie posłucham Twoich wyjaśnień
dyskusja o taoistach mających tajemne moce i tajemną wiedzę sprzed stuleci to ściema dla gawiedzi.
Mylisz się.
Ci taoiści nie chodzili nigdy do szkoły i nie mieli internetu, mogli się co najwyżej uczyć jeden od drugiego.
Znowu się mylisz. Nie masz na ten temat wielkiego pojęcia. Proponuję poczytać nt. taoistycznych klasztorów i stowarzyszeń... a potem o samym taoizmie, i potem twierdzeniu czym się zajmowali a czym nie.
Więc skąd wiedza o przeżyciu w warunkach ekstremalnych nagle pojawiła się w ich głowach?
Tak. Nie wiesz wiele o rzeczach, o których nie śniło się filozofom Jesteśmy tu (czyli w matrixie) utrzymywani w stanie niewiedzy i ignorancji, ale myślę, że warto z tego stanu wychodzić.
Może sami ją wypracowali, więc musi być to coś BANALNEGO I PROSTEGO i każdy może to odkryć samodzielnie, ale nie każdemu jest to dane...
To, czyli co? Survival? Czy przeżycie ok. 100 lat? A co powiesz na 200+ lat? To już chyba za dużo. Dla większości.
Najbardziej mnie interesuje kwestia higieny. Czy swoją mocą, która może sprawić, że jesteś nieśmiertelny, czy możesz nie jeść, można utrzymywać czystość?
Najbardziej mnie interesuje kwestia higieny. Czy swoją mocą, która może sprawić, że jesteś nieśmiertelny, czy możesz nie jeść, można utrzymywać czystość?
Każdy ma inne palące potrzeby. Choć Małgosia pisze bardzo jednostronnie, to trochę ma rację z tą mocą, bo choć jest coś takiego jak moc (np. mamy moc elektryczną, z którą z reguły lepiej nie zadzierać, bez względu na to, ile tajnych ciosów kung fu poznałeś), to z takimi kwestiami jak organizm mimo wszystko tematyka sprowadza się do technicznych aspektów. Pytanie tylko brzmi jak rozumieć te aspekty. Wiem, że wielu starożytnych, zwłaszcza w religijnych lub para-religijnych organizacjach, nie tylko zresztą wschodnich, myślało i często mówiło, że wystarczy popełniać dobre czyny, być etycznym, religijnym itd., i się będą działy cuda. Takie poglądy pokutują do dziś, nie tylko w ezoterycznym światku, np. w świecie amerykańskiego biznesu, gdzie modlący się do "boga pieniędzy" przy pomocy śmiesznych afirmacji ludzie wierzą, że wytworzą sobie u jakiegoś ślepego, reaktywnego stworzyciela wszechświata (albo w ogóle ślepych praw wszechświata) fory, dzięki którym będą pływali w świętym bogactwie Okazuje się, że za najbardziej efektywnymi przedsięwzięciami jednak stoją podstawy powiedzmy techniczne. Z organizmem jednak jest taka kwestia, że go nie rozumiemy, nie rozumiemy też energii. Gadanie, że energia/chi/ka itd. to bzdury, jest oczywistym ignoranctwem i w ogóle brakiem jakiegokolwiek rozeznania w tym temacie, może poza zwykłym powtarzaniem za innymi zwykłych technik. Wiele z technik, które kiedyś STWORZYLI alchemicy lub magowie, do dziś są powtarzane, ale z reguły są nieskuteczne. Wiedza "powiedz mi jak to zrobić", której ludzie z reguły oczekują, okazuje się bezwartościowa, a praktyka (czyli powtarzanie) za niewiedzącymi - stratą czasu.
Dzisiaj nie jestem w formie, bo miałem ciężki dzień. A ten komentarz był trochę żartem.
Co do "powiedz jak to zrobić". Mów śmiało, ale niewiele osób zrobi to w praktyce. Albo inaczej, zrobi, ale raczej nie uda mu się osiągnąć efekt, bo każdy jest różny. Uniwersalny sposób nie istnieje. Są pewne wskazówki, ale najlepiej na cokolwiek (czy to OOBE, świadome sny, kontrolowanie energi, medytacja, wizualizacje itd) opracować swój sposób, który dla nas osobiście jest efektywny.
Są pewne wskazówki, ale najlepiej na cokolwiek (czy to OOBE, świadome sny, kontrolowanie energi, medytacja, wizualizacje itd) opracować swój sposób, który dla nas osobiście jest efektywny.
Dokładnie. Nie chodzi o podejście typu "powiedz mi jak" tylko o dotarcie do istotnych kwestii. Np. tych które dotyczą tajemnicy życia, w tym przypadku. Niestety, nie da się tego przeskoczyć. Tak jak nie uda ci się jako ślepemu zrozumieć kolorów, choćbyś miał praktykę odczuwania wibracji ciepła czy czegokolwiek innego nie będącego związane z kolorem (zmysłem wzroku), tak nie uda ci się jako "ślepemu" energetycznie zrozumieć energii. A potem ludzie gadają, że mity o takich rzeczach jak np. kolory albo energia chi to jakieś bzdury tysiące lat temu wmawiane głupiej gawiedzi. Jednak takie rzeczy, np. jak przeżyć w trudnych warunkach, albo błyskawicznie poruszać partiami ciała, to są daleko idące pochodne tego źródła. Istotą życia jest... życie - czyli to, co stoi za tym, że istniejemy, można oczywiście próbować dowiedzieć się tego na około np. przez mrożenie tyłka po to, by udowodnić sobie, że, jak tybetańscy mnisi, sami się ogrzejemy wewnętrzną energią - choć to jest już dobry kierunek, bo przynajmniej koncentruje się na wewnętrznych procesach, nie zaś na kopiowaniu techniki od innych. Ale egzystencja jest wielowymiarowa, nie tylko fizyczna - jednowymiarowa jest tylko dla współczesnych ateistów/materialistów (wyznawców materii jako głównego "boga"/praw wszechświata).
Swoją drogą ciekawy jestem jak tłumaczycie sobie tzw. cudowne uzdrowienia - nie miałem czasu dokładniej się przyjrzeć temu tematowi, ale analizowałem przypadki cudownych uzdrowień, są to osoby, które nie miały często żadnego przygotowania do jakiegokolwiek samouzdrawiania...
Swoją drogą ciekawy jestem jak tłumaczycie sobie tzw. cudowne uzdrowienia - nie miałem czasu dokładniej się przyjrzeć temu tematowi, ale analizowałem przypadki cudownych uzdrowień, są to osoby, które nie miały często żadnego przygotowania do jakiegokolwiek samouzdrawiania...
Wiarą. Tak po prostu wiarą. Nawet jak nie miały przygotowania, to mogli się uzdrowić. Nie istotne jest to w co wierzyli/wierzą, ale jak tą silną intencję, i myśl kierowali, i jak silne pragnenie im towarzyszyło. Przynajmniej tak uważam. Niestety, jak dochodzi do takiego uzdrowienia, to nie pomyślą że sami pokierowali tak energią, tylko że np "Bóg mnie uzdrowił", albo jakiś święty/świąta.
Wiarą. Tak po prostu wiarą. Nawet jak nie miały przygotowania, to mogli się uzdrowić. Nie istotne jest to w co wierzyli/wierzą, ale jak tą silną intencję, i myśl kierowali, i jak silne pragnenie im towarzyszyło. Przynajmniej tak uważam. Niestety, jak dochodzi do takiego uzdrowienia, to nie pomyślą że sami pokierowali tak energią, tylko że np "Bóg mnie uzdrowił", albo jakiś święty/świąta.
Bo moim zdaniem nie pokierowali sami. Zauważ nawiasem, że założyłeś tu, że pokierowanie energią jest przyczyną związaną z uzdrowieniem - czyli, gdybyśmy wiedzieli jak pokierować energią, to wiara byłaby zbędna, bo znalibyśmy od strony technicznej zagadnienie, tak samo, jak fizyk nie wierzy w to, że prawa fizyki zadziałają, on po prostu wie (albo raczej zakłada), że jak poznał już jakiś mechanizm wszechświata, to będzie go mógł powtarzać w podobnych warunkach w nieskończoność. Wszystko wskazuje na to, że ta wiara to jest propaganda, w zasadzie jest to to samo co afirmacje, które także są ostatecznie wiarą, tzn. to nie działa - w ogóle. Są też przypadki ludzi, którzy silnie wierzyli, że wyzdrowieją np. z raka czy innych chorób, ale tylko zdrowie im się pogorszyło i wkrótce zmarli. Ludzie traktują wiarę i afirmacje jak jakieś czary-mary, i nie wiedzą jak to działa, ale wydaje im się, że ich myśli mają niesamowitą moc. Co do cudownych uzdrowień, to są przypadki, gdy te osoby nie miały pojęcia, że w ogóle jest możliwe uzdrowienie, nie miały też często nadziei ani wiary.
Propo uzdrowień i zachorowań jeszcze anegdota odnośnie autorów-naukowców książek, którzy piszą o biologicznej nieśmiertelności - zauważyłem, że po wydaniu książki na ten temat od strony naukowej dziwnym trafem wkrótce umierają. Czy to nie jakiś żart zaświatów? Chciałem się skontaktować z kilkoma, ale zdziwiłem się, że wkrótce po wydaniu książki na ten temat, byli już trupem. Wniosek można wysnuć taki, że pisanie książek naukowych o nieśmiertelności jest ryzykowne.
No to chyba te istoty ich uzdrowili. Po co? Chyba po to, aby pogłębić system religijny, jakimś cudem, hmm cudownym uzdrowieniem? To by się zgadzało, skoro systemy religijne są im potrzebne.
No to chyba te istoty ich uzdrowili. Po co? Chyba po to, aby pogłębić system religijny, jakimś cudem, hmm cudownym uzdrowieniem? To by się zgadzało, skoro systemy religijne są im potrzebne.
Mam takie podejrzenia.
Jeszcze raz wspomnę Edgara Cayce. To, że sam swoich rad nie słuchał, nie znaczy, że należy całkowicie odrzucać to, co mówił - a właściwie, to, co wypowiadały jego usta w trakcie snu. Jestem w 100% przekonany, że w trakcie głębokiego transu (hipnozy) Cayce w cale nie wypowiadał się z jakiegoś poziomu nadświadomości - to wypowiadała się za niego jakaś istota, która przekazywała te informacje. To znaczy, jestem przekonany, że był to rodzaj channelingu, a nie jasnowidzenia.
Faktem jest, że Cayce wydawał się wszechwiedzący: potrafił odpowiedzieć na szczegółowe pytania dotyczące zdrowia setki albo tysiące kilometrów dalej żyjącego chorego, który nie znał i nigdy nie widział, na temat jego psychologii, problemów w życiu, poprzednich inkarnacji, interpretował horoskop astrologiczny pacjentów, wypowiadał się też na temat innych wymiarów, życia poza wcieleniem ziemskim, oraz zdolności ludzkiego ciała do osiągnięcia wiecznego życia.
(Swoją drogą, jestem tak samo przekonany, że ludzie, którzy udawali się na seanse hipnozy Life Between Lives, które przeprowadzał Michael Newton i jego studenci, byli tylko przekazicielami).
W jednej książce dotyczącej Edgara Cayce'a (nie pamiętam tytułu, poszukam jak ktoś chce, ale nie była wydana w polskim) była mowa o człowieku, który się nie starzał. Jeśli dobrze pamiętam, mieszkał w Nowym Jorku w pierwszej połowie XX wieku. Miał sposób na wiecznie regenerujący się organizm, i się tym powszechnie chełpił, ogólnie miał bardzo entuzjastyczne nastawienie do życia i wydawało się, że lubił dużo mówić. Był chyba wręcz obiektem zainteresowania ówczesnych nowojorskich dziennikarzy, i powiedział raz, żeby zweryfikowali jego tajemnicę w praktyce za parędziesiąt lat.
Co się stało z tym człowiekiem? No cóż, nie dożył.
Małgosia powstrzymaj swoje wnioski, już wyjaśniam o co chodzi. Po prostu miał bardzo dziwny wypadek - śmiertelny; nie zdążył nikomu udowodnić swoich zapewnień. Co wygląda mi na kolejny żart ze strony zaświatów, jeszcze jeden do długiej listy "przypadków" tego typu, o części już wspominałem.
Zresztą podobna sytuacja miała miejsce w przypadku niektórych znanych postaci historycznych, jak np. Aleksandra Wielkiego. Historycy nie mówią o tym głośno, ciekawe czemu. Aleksander Wielki był otoczony tabunem doradców i najbardziej wyedukowanych ludzi swoich czasów, w tym Arystotelesa. Bardzo dbał o przetrwanie wiedzy. Być może słyszeliście o wielkiej bibliotece aleksandryjskiej, w której umieszczono niemal całą ówczesną wiedzę, która jednak niedługo potem została zniszczona (co jest standardem w historii, tak, jakby zaświaty dbały o to, by w przeciętne ludzkie ręce nie dostała się wiedza - po zapewne istniały misteria, tajemnice np. w kapłańskich świątyniach w Egipcie i wszystkich innych cywilizacjach, oraz sekretna symbolika i alegorie ukryta za pozornie niezrozumiałymi tekstami alchemicznymi, mówiące np. o metalach, piecu, kwiatach, zwierzętach, kierunkach świata w organizmie człowieka itp. ).
Aleksandra Wielkiego otaczało mnóstwo tajemnic, a także tajemniczych ludzi z różnych zakątków świata, interesował się też nieśmiertelnością. Spotkał go los podobny do ww. człowieka z Nowego Jorku: umarł zanim zdążył przekonać się o prawdziwości tajemnicy wiecznego życia. Istnieje legenda, że z tej tajemnej wiedzy skorzystał natomiast ktoś z jego zaufanych ludzi.
Krykers, wspominałeś, że dużo interesowałeś się religiami - czy zastanawiałeś się kiedyś, kim był tak naprawdę Jezus, i w zasadzie jak interpretować różne jego wypowiedzi, albo tzw. cuda, albo zmartwychwstanie? Mam wrażenie, że on był w stałym kontakcie telepatycznym z jakimiś istotami/istotą, które/ą nazywał bogiem, co by potwierdzały jego słowa na dzień przed ukrzyżowaniem "czemuś mnie opuścił" - tak, jakby ten kontakt, w którym nieustannie był, się nagle urwał. Niewątpliwie celowo. Prawdopodobnie był to jeden z wielu testów. W ogóle mam wrażenie, że to był dość dziwny człowiek, miał bardzo szerokie pojęcie o wszystkim, niedługo po skończeniu 10 lat zaginał uczonych. Przypomina mi m.in. współczesnych uzdrowicieli, o których również wspominałem niedawno, a którzy mieli - podobnie jak Jezus - wiedzę "znikad", nagle pojawia się w ich głowach nie wiadomo skąd, jak sami twierdzą. Ewidentnie jest to przejaw channelingu. Potrafią także dokonywać cudownych uzdrowień, np. "magicznego" błyskawicznego zrośnięcia się złamanej kości, na zawołanie. Natomiast nie słyszałem jeszcze o nikim współczesnym, kto potrafiłby wskrzesić zmarłego. Ogólnie, moje zdanie jest takie, że za tym wszystkim stoją prawa i możliwości, o których po prostu jeszcze nie wiemy (o czym zresztą Jezus także mówił), na wzór Isaaca Asimova, pisarza SF, że każda wystarczająco zaawansowana technologia (albo zdolności wykraczające poza nasze wyobrażenia) będą nieodróżnialne dla zewnętrznego obserwatora od magii.
To samo dotyczy energii chi Choć energię w organizmie akurat łatwo wywieść ze znanych faktów i uwiarygodnić.
Tego typu przypadki j.w. sugerują, że organizm skrywa ogrom tajemnic, które tylko czekają na odkrycie przez nas. Myślę, że warto to zrobić.
A teraz wrócę do głównego tematu, w książce "Ajurweda" Roya Eugene Davisa wyd. Bis z 1998 r. podaję poniżej interesujący cytat, który pokrywa się z aktualnymi podejrzeniami naukowców odnośnie tego, że w mózgu (przede wszystkim szyszynce) znajduje się "eliskir młodości" - produkuje ona specjalne hormony, które zarządzają odnawianiem się komórek, ale także odmładzaniem organizmu; alchemicy taoistyczni umieszczali również ów "eliksir" w wyższym tantien, ośrodku energetycznym znajdującym się w głowie - tutaj podobna wiedza pochodząca od indyjskich adeptów, mówiąca o człowieku imieniem Sadhu Tapasviji:
Koło osiemdziesiątki był już wyczerpany fizycznie i wtedy spotkał kogoś, kto znał ajurwedyczną procedurę odmładzającą - tak zwaną kaya-kalpa - i kto zaoferował mu swoją pomoc. Po przejściu programu odtrucia schronił się w zamkniętym budynku specjalnie dla niego przygotowanym i pozostawał tam przez trzy miesiące. W tym okresie nic nie mówił. Pierwszych kilkanaście dni spędził w głębokim śnie. (...)
Po trzech miesiącach przebywania w samotni wyglądał jak pięćdziesięciolatek. Jego niegdyś przerzedzone siwe włosy były znowu gęste i czarne, cera promieniała, wzrok nie zawodził i urosły mu nowe zęby. Później powiedział, że tygodnie odpoczynku w osamotnieniu były korzystne, rutyny oczyszczające - specjalne pożywienie i zioła - pomocne, ale największą
część terapii stanowiły tygodnie medytacji i samadhi (nadświadomości). W wieku 150 lat przeszedł ponownie program regeneracyjny i jeszcze jeden parę lat później. W końcu, mając 168 lat, opuścił ciało [fizyczne] podczas medytacji.
(...)
W wyniku głębokiego oczyszczania tkanek i przy braku jakiejkolwiek sytuacji, która mogłaby zaszkodzić czy wywoływać stres, mózg wydziela substancję nazywaną boskim eliksirem lub ambrozją (amrita), ożywiają fizjologię i wzmacniają układ odpornościowy.
Książka wspomina także o innych długowiecznych, w tym indyjskich nieśmiertelnych, o imieniu Agastya, i Mahavatar Babji, którzy funkcjonują "na tej planecie w zregenerowanej postaci fizycznej". Ten pierwszy kilkaset lat temu nawet napisał podręczniki o zachowywaniu zdrowia dla ludu w języku tamilskim. Z opisu w książce wynikało, że był zwolennikiem jednego długiego wcielenia, raczej niż wielu.
Chodzi prawdopodobnie o ww. szyszynkę, powiązaną z kolei z wyższym tan tien (centrum energetycznym organizmu, które działa jak nasza osobista brama w organizmie do wyższego wymiaru - przypomnę, że człowiek jest istotą wielowymiarową, a nasze zmysły fizyczne oszukują nas co do tego, jak wygląda rzeczywistość; aby człowiek mógł funkcjonować, oraz aby to, co zostaje po śmierci, mogło wchodzić w interakcję z ciałem fizycznym, musi używać jakby interfejsu - energetycznych bram, czyli czakr/centrów energetycznych, powiązanych z gruczołami, które wpływają np. na produkcję limfy, hormonów, w tym hormonu młodości oraz hormony starzenia, czy enzymów).
Warto porównać to z cytatem z Plejadian, który wklejałem 2 strony temu
To co zachodzi w waszych ciałach nie jest rzecz jasna chorobą; podlegacie naturalnej mutacji i przekształcaniu. Mutacja występuje najczęściej podczas snu, tak więc możecie budząc się rano zauważać, że coś w waszym ciele lekko się zmieniło. Możecie oczekiwać, że zmiany zaczną się ukazywać, i że będziecie rozwijać / rozwiniecie nowe zdolności.
Albo z tym co napisałem w innym wątku:
Kiedyś żyli ludzie, którzy nie byli tak ograniczeni fizycznymi warunkami. W zasadzie wybierali sobie długość swojego wieku na Ziemi, a nie uzależniali je od jakichś praw zewnętrznych. Kiedy stwierdzali, że zrobili to co chcieli na tej planecie, po prostu opuszczali ciało - na pewien czas, lub na stałe. Co więcej, mogli nawet "powstać zmartwych".
Systemy w których obecnie żyjemy, nie za bardzo pozawalają na takie praktyki, jak w fragmencie, który zacytowałeś. Te systemy powstały po to, aby absorbować, stresować, tracić czas itd. Gdyby każdy zaczął się zajmowac nieśmiertelością, to cały ten system, który nas otacza, runąłby jak domek z kart. To wyjaśnia te "przyopadkowe" wypadki ludzi, którzy chcieli się podzielić wiedzą, jak przedłużyć życie, lub osiągnąć niesmiertelność.
Co do Jezusa, to na pewno nie zgadzałem się z Hejalem. Na pewno był kimś wyjątkowym. Jakoś też się nie zgłebiałem w temat. Bardziej religie mnie interesowały, pod kątem wpływu na teraźniejszy swiat, oraz jak działa to na psychikę ludzi. Niespecjalnie analizowałem przeszłość.
Systemy w których obecnie żyjemy, nie za bardzo pozawalają na takie praktyki, jak w fragmencie, który zacytowałeś. Te systemy powstały po to, aby absorbować, stresować, tracić czas itd. Gdyby każdy zaczął się zajmowac nieśmiertelością, to cały ten system, który nas otacza, runąłby jak domek z kart. To wyjaśnia te "przyopadkowe" wypadki ludzi, którzy chcieli się podzielić wiedzą, jak przedłużyć życie, lub osiągnąć niesmiertelność.
Wydaje mi się, że jeden z powodów szybkiego narzucania przez unię, Chiny i inne państwa ludowi elektronicznego pieniądza jest fakt, że boją się... przyszłości. A dokładniej, skutków rozwoju technologii.
Tak jak piszesz Krykers, gdyby ludzie powszechnie zaczęli przedłużać swoje życie o choćby 10 lat, to system finansowy by tego nie wytrzymał, musieliby podwyższać wiek emerytalny. Co ciekawe, tak właśnie zrobili, np. w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, w Australii itd. W Polsce tez się o tym głośno mówi. A co dopiero powiedzieć o 20 latach? 30? 100? 250?! Pomyśl jak mógłby zmienić cały system ktoś, kto żyje "zaledwie" 500 lat! Oszczędności z całego życia, ogólna wiedza, wiedza zdobyta w różnych specjalizacjach, wiedza akademicka (chemia, biologia, matematyka, fizyka, informatyka...), wiedza na temat ekonomii, liczne zdolności, które by zdobył w trakcie życia - to byłby nadczłowiek porównując do dzisiejszych 20, 30, 40, 50, a tym bardziej 60-laktów, zakładając, że jego umysł i ciało by funkcjonowało tak dobrze, jak 20-parolatka.
Oczywiście to nie jest jakaś fikcja, biolodzy realnie zakładają, że ludzkie życie będzie mogło być przedłużane przy pomocy naukowych metod do ok. 150, może nawet 200 lat. Politycy o tym wiedzą, i wiedzą, że może to zmienić się szybko, za sprawą jakiegoś odkrycia naukowego. A system nie jest na to przygotowany.
https://www.youtube.com/watch?v=vj-gtxNXcCc
Apropo zabiegów Kayakalpa, moje wnioski są następujące:
https://www.ayurwakeup.com/kayakalpa-treatment-in-kerala/
Jak ktoś skorzysta i odmłodzi się przynajmniej o rok, to dajcie znać.
Dla tych, co nie mają kasy aby pojechać do Indii i się odmłodzić, polecam zwykła głodówkę na sucho, efekt będzie identyczny. A ty Antares tylko gadasz i gadasz, więc zgodnie z ajuweddyjskimi naukami będziesz szybko stary.
Poza tym po co się tak zapuszczać, żeby w wieku 80 lat wyglądać na 80 lat, sztuką jest żyć i funkcjonować tak, aby cały czas mieć wydolność i wygląd 30-latki. Ale do tego potrzebne jest uświadomienie zależności -co nam tak na prawdę szkodzi, a co pomaga. Nie trzeba wtedy odmładzać się przez trzy miesiące, wystarczą trzy dni.
**Średnia długość życia w Indiach jest również wyraźnie krótsza, niż w wielu państwach świata i wynosi 69,4 lat dla kobiet oraz 67,0 lat dla mężczyzn. Czyżby nikt nie skorzystał?
Takiej właśnie odpowiedzi się spodziewałem.
Apropo zabiegów Kayakalpa, moje wnioski są następujące:
https://www.ayurwakeup.com/kayakalpa-treatment-in-kerala/
Zrobiłaś tą stronę? To tak jak z energią i czakrami, wszyscy o nich mówią tylko.
A ty Antares tylko gadasz i gadasz, więc zgodnie z ajuweddyjskimi naukami będziesz szybko stary.
Które to ajurwedyjskie nauki to twierdzą?
Poza tym po co się tak zapuszczać, żeby w wieku 80 lat wyglądać na 80 lat, sztuką jest żyć i funkcjonować tak, aby cały czas mieć wydolność i wygląd 30-latki.
Przeczytaj jeszcze raz cytat.
Nie trzeba wtedy odmładzać się przez trzy miesiące, wystarczą trzy dni.
Trzy dni? Idziemy coraz dalej. W jaki sposób? Tylko nie odsyłaj do swoich postów o kung fu i tai chi.
Średnia długość życia w Indiach jest również wyraźnie krótsza, niż w wielu państwach świata i wynosi 69,4 lat dla kobiet oraz 67,0 lat dla mężczyzn. Czyżby nikt nie skorzystał?
Nikt nie korzysta, to prawda. Tak samo jak nikt nie korzysta w naszym katolickim kraju z wiecznego zbawienia w kościele. Zapytaj siebie, Małgosia, czemu nie Ty korzystasz?
A ja myślę, że każdy powinien opracować swój sposób, taki optymalny dla siebie. Trzeba eksperymentować, kombinować, w oparciu o daną wiedzę, w danym kierunku. No i trzeba chcieć to zrobić, i tyle.
Nie ma właściwego sposobu, czy niewałściwego. Oczywiście próbowałem głodówkę, czy dała mi efekty? I tak, i nie. Trudno powiedzieć, czułem się dziwnie lekko. Ale chyba to nie jest wszystko. Więc połączyłem głodówkę, z ostrym treningiem, aby się przepocić. Mam szybką przemianę materii, więc dość szybko zacząłem czuć się słabo, po czymś takim. Ale jak już uzupełniłem kalorie, i płyny, to czułem się lepiej, niż przed eksperymentem. Chyba przy głodówce nie powinienm się forsować fizycznie, przynajmniej tak ostro. Co jakiś czas, będę to powtarzał, i zobaczę co z tego będzie.
Zauważyłem, że w tym stanie (głodówkowym) łatwiej wchodze w letarg.
A ja myślę, że każdy powinien opracować swój sposób, taki optymalny dla siebie. Trzeba eksperymentować, kombinować, w oparciu o daną wiedzę, w danym kierunku.
To prawda, właściwie to nie ma innego wyjścia. Ci, którzy twierdzą inaczej, po prostu kopiują innych, co oczywiście też nie jest niczym złym, jednak blokuje to co najważniejsze: własne odkrycia - te są najważniejsze. Są ludzie, którzy sztywno trzymają się procedur, ten temat był już tu poruszany. Z tymi głodówkami itd. to taka powierzchnia powierzchni góry lodowej. Ostatecznie jeśli ignorujesz siebie (a w szczególności swój umysł), odzierasz siebie z swoich własnych unikalnych odkryć.
Wytłumaczę to dokładniej: ostatecznie to, co się dzieje wewnątrz, jest najważniejszym sygnałem. Robienie głodówek, skoro już o tym piszesz Krykers, czy innych rzeczy, zgodnie ze sztywnym algorytmem, bez zrozumienia wewnętrznego, to jak przebijanie głową muru z nadzieją, że przedrzesz się na drugą stronę, ignorując wszelkie skutki. To droga przez mękę, a sztywne trzymanie się procedur ani "uniwersalnych" wytycznych dla wszystkich ludzi nikogo nie zaprowadzi do bardzo długiego życia - mniej więcej jest to to samo, co produkcja współczesnych uniwersalnych leków dla wszystkich, tyle, że jeszcze pogłębia problemy.
Ja to forum traktuję trochę jako unikalną rozrywkę. Bawią mnie te dyskusje na większość tematów, co pewnie zresztą zauważyliście. Jeśli coś mogę komuś podpowiedzieć to podpowiem. Są tu też tacy, którzy tylko czytają. Ale zazwyczaj podchodzę z przymrużeniem oka do tego co tu się dzieje - nie ważne, w jaki sposób podchodzicie do tego co tu piszemy. Każdy tu ma na szczęście własne podejście. Niemniej jednak są uniwersalne kwestie - a najbardziej uniwersalną jest bycie w zgodzie ze sobą. Ostatecznie ty, jeśli naprawdę chcesz, masz coś osiągnąć, a nie instrukcja, książka czy guru, który ma procedurę typu popatrz na mnie-powtórz-zastosuj. Próbowanie tworzenia obrazu po przeczytaniu dokładnych instrukcji w książce i oczekiwanie, że stworzy się dzieło, wskazuje na kompletną nieznajomość zagadnienia - nie ma tu reguł dla każdego pojedynczego przypadku Istotne są pewne kluczowe wskazówki, jednak sztywne procedury tu nie zadziałają, takich rzeczywiście nie ma.
Tu o leczniczym działaniu milczenia:
Po przejściu programu odtrucia schronił się w zamkniętym budynku specjalnie dla niego przygotowanym i pozostawał tam przez trzy miesiące. W tym okresie nic nie mówił. Pierwszych kilkanaście dni spędził w głębokim śnie. (...)
Specjalnie tak to oceniłam, bo tekst jest prawdziwy (szkoda tylko, że nie opisano szczegółów, np. jak odtruwa się organizm na poziomoie komórkowym, ale to można zrobić głodówką na sucho), jogini robią różne rzeczy, aby cofnąć zegar biologiczny i jest to cała gama technik (począwszy od ćwiczeń fizycznych, skończywszy na urynoterapii i ćwiczeniach oddechowych polegających na jego wstrzymaniu na określony czas), ale to co promuje się pod terminem zabiegów Kayakalpa z odmładzaniem niewiele ma wspólnego. To biznes nastawiony na kasę. Poza tym nie zregenerujesz układy kostnego i nie cofniesz osteoporozy bez ćwiczeń fizycznych. Aby udrożnić merydiany trzeba rozciągnąć ciało we wszystkich możliwych płaszczyznach. Gibkość to gwarancja dobrej cyrkilacji CHI w merydianach. Dlatego padło na sztuki walki...
Napiszę jeszcze coś banalnego, to właśnie nasz tryb życia prowadzi do przyspieszonej śmierci, bo nie mamy instrukcji obsługi naszego organizmu i powinniśmy ją sami opracować. Jeśli geny mamy podobne, to metody też będą podobne, nie różnimy się aż tak bardzo fizjologicznie i genetycznie.
Chińczycy mówią : im szybciej zużyjesz zapas jedzenia przeznaczony dla Ciebie, tym szybciej umrzesz, mówią też: im szybciej zużyjesz zapas powietrza przeznaczony dla Ciebie, tym szybciej umrzesz. Jeśli robicie to samo, co większość, to nie oczekujcie cudów. Głupotą jest robić to samo co inni i oczekiwać na inne rezultaty...
Wytłumaczę to dokładniej: ostatecznie to, co się dzieje wewnątrz, jest najważniejszym sygnałem. Robienie głodówek, skoro już o tym piszesz Krykers, czy innych rzeczy, zgodnie ze sztywnym algorytmem, bez zrozumienia wewnętrznego, to jak przebijanie głową muru z nadzieją, że przedrzesz się na drugą stronę, ignorując wszelkie skutki. To droga przez mękę, a sztywne trzymanie się procedur ani "uniwersalnych" wytycznych dla wszystkich ludzi nikogo nie zaprowadzi do bardzo długiego życia - mniej więcej jest to to samo, co produkcja współczesnych uniwersalnych leków dla wszystkich, tyle, że jeszcze pogłębia problemy.
Tego typu podejście właśnie prowadzi do podążania za tłumem, zamiast sprawdzania, co jest prawdą, a co nie. Bez osobistego doświadczenia nie ma postępu w żadnej dziedzinie, jest tylko kopiowanie schematów bez zrozumienia. Aby mówić o głodówkach trzeba najpierw ich doświadczyć osobiście. Ja ze swojego doświadczenia twierdzę, że nie ma lepszej metody niż GŁODÓWKA. Oczywiście trzeba wiedzieć jak się wchodzi i jak wychodzi z głodówki, aby nie zrobić sobie krzywdy, ale po kilku dniach niejedzenia i niepicia nie znam przypadku aby ktoś umarł. Im częściej się to robi, tym łatwiej się to znosi. Potrafię normalnie funkcjonować i pracować nie pijąc i nie jedząc, to kwestia treningu i efekt jest o wiele głębszy...
Specjalnie tak to oceniłam, bo tekst jest prawdziwy (szkoda tylko, że nie opisano szczegółów, np. jak odtruwa się organizm na poziomoie komórkowym, ale to można zrobić głodówką na sucho), jogini robią różne rzeczy, aby cofnąć zegar biologiczny i jest to cała gama technik (począwszy od ćwiczeń fizycznych, skończywszy na urynoterapii i ćwiczeniach oddechowych polegających na jego wstrzymaniu na określony czas), ale to co promuje się pod terminem zabiegów Kayakalpa z odmładzaniem niewiele ma wspólnego. To biznes nastawiony na kasę.
Też tak myślę: z podkreśleniem słowa "promuje". Mam nadzieję, że przeczytałaś ten artykuł który wskazałaś linkiem, bo tam jest wyraźnie zaznaczone, że ten sanskrycki wyraz to taki ogólnik: jak prawidłowo wskazuje podany przez ciebie tekst, oznacza on dosłownie "transformację" (w domyśle odmładzanie) "ciała", i można tym terminem określić równie dobrze prymitywne współczesne zabiegi medycyny estetycznej, jak i tajemną wiedzę, niedostępną dla zwykłych ludzi, przekazywaną przez bardzo wąskie wtajemniczonych (nad)ludzi. To zaledwie dwie możliwości z bardzo wielu.
Poza tym nie zregenerujesz układy kostnego i nie cofniesz osteoporozy bez ćwiczeń fizycznych.
Czyli uważasz, że np. tzw. cudowne uzdrowienia, na które również celowo wyżej się powołałem, to taki pic na wodę fotomontaż?
Aby udrożnić merydiany trzeba rozciągnąć ciało we wszystkich możliwych płaszczyznach. Gibkość to gwarancja dobrej cyrkilacji CHI w merydianach.
To są twoje założenia, być może oparte na tym, jak sobie wyobrażasz, że ciało funkcjonuje, oparte na twoich własnych obserwacjach. Oczywiście praktyka fizyczna pozwala poznawać ciało, i świetnie, że czujesz się w tym temacie ekspertem, jednak jest jeszcze coś, co także warto wziąć pod uwagę: to, jak potem analizujemy zdobyte informacje. Temat zdobywania informacji i wyciągania z nich wniosków prowadzących do realnej wiedzy jest stary jak świat, nie będę go w tym wątku ciągnął.
Dlatego padło na sztuki walki...
Rozumiem ten ciąg przyczynowo-skutkowy, który prowadzi do takich życiowych decyzji.
Napiszę jeszcze coś banalnego
Ok.
to właśnie nasz tryb życia prowadzi do przyspieszonej śmierci
To prawda.
bo nie mamy instrukcji obsługi naszego organizmu
W 100% zgoda.
i powinniśmy ją sami opracować.
Warto to zrobić.
Głupotą jest robić to samo co inni i oczekiwać na inne rezultaty...
Dlatego wychodzimy na tym forum z tematami wykraczającymi poza to, o czym myśli przeciętny kowalski
Tego typu podejście właśnie prowadzi do podążania za tłumem, zamiast sprawdzania, co jest prawdą, a co nie.
Zależy co masz tu na myśli.
Bez osobistego doświadczenia nie ma postępu w żadnej dziedzinie, jest tylko kopiowanie schematów bez zrozumienia.
Tyle, że są różne poziomy doświadczeń, co staram się wskazać w moich długich wypowiedziach.
Ja ze swojego doświadczenia twierdzę, że nie ma lepszej metody niż GŁODÓWKA.
Wiesz Małgosia, żeby było jasne, ja doceniam to co piszesz, i cieszę się, że dzielisz się swoim doświadczeniem. Ale mimo wszystko każdy organizm jest jednak inny, i ma inne skłonności (które w uproszczony, ale w jakiś sposób trafny i zdroworozsądkowy, sposób starała się wskazać medycyna chińska) - założenie, że jest inaczej, pokutuje natomiast u współczesnych medyków - i to pomimo faktu, że ta sama nauka, na której rzekomo się opierają lekarze, wskazuje, że organizmy są różne, istnieją też np. różne zioła, różne zabiegi itd.
Oczywiście trzeba wiedzieć jak się wchodzi i jak wychodzi z głodówki, aby nie zrobić sobie krzywdy, ale po kilku dniach niejedzenia i niepicia nie znam przypadku aby ktoś umarł. Im częściej się to robi, tym łatwiej się to znosi. Potrafię normalnie funkcjonować i pracować nie pijąc i nie jedząc, to kwestia treningu i efekt jest o wiele głębszy...
Ok.
Poniżej channeling, który Małgosia zapewne uzna za fałszywy, jednak patrząc na ludzką historię warto zwrócić uwagę na parę faktów:
- nie jest przypadkiem, że odkrycia w komputeryzacji wkrótce po II wojnie światowej (m.in. przez naukowców takich jak von Neuman) zbiegły się z przełomem uważanym przez niektórych za w ogóle największe odkrycie ludzkości, a w każdym razie powszechnie i bezspornie za takie jest uważane przez biologów i medyków, czyli DNA: zauważcie, że oba z te odkrycia mające miejsce w tym samym czasie - czyli komputerów i DNA - dotyczą informacji: informacje zakodowane w komputerze oraz informacje zakodowane w biologicznym organizmie, dla wielu musiał to być szok i całkowita zmiana paradygmatów te ok. 60 lat wcześniej gdy okazało się, że nie tylko maszynę, ale i człowieka można zaprogramować
- nie jest przypadkiem także, że wkroczyliśmy w wiek informacji (era wodnika)
- i nie jest przypadkiem, że przekazy są planowane zgodnie z erami, których dotyczą (channelingi jak pisałem nie są niczym nowym, są stare jak świat, tyle, że jakoś podręczniki historii ten fakt przemilczają jako nieistotny - zamiast o kulturze i społeczeństwie w tamtych "magicznych" czasach, uczymy się głównie o mało istotnych rzeczach jak wojny i zmiany na szczeblu władzy - dla przeciętnego ówczesnego chłopa fakt mniej interesujący niż to w ostatnim grudniu spadł śnieg)
- pism przekazanych ludziom (channelingów) było znacznie więcej w starożytności, były one nagminnie niszczone przez tyranów lub najeźdźców
- co nie znaczy, że nie powstają nowe
Poniżej podaję dość nowe channelingi Kryona dotyczące kosmicznego pochodzenia ludzkości (dawców DNA człowieka), a także zmian na Ziemi, który może okazać się w kontekście ostatnich kilku dekad i nieprzypadkowych odkryć w nauce dot. informacji i DNA interesujący (choć zastanawia mnie czemu muszą zastrzegać nazwę, choć być może po to, by nikt się pod nich nie podszywał - w wielu channelingach widzę zastrzeżenia typu: przekazy nie mogą być zmieniane, nie będą przekazywane przez żadną inną osobę itp. by np. uniknąć oszustów):
Plejadianie są waszymi rodzicami. Kiedy ich planeta osiągnęła stopień wzniesienia (...) zrozumieli, po co istnieją ich szyszynki, które otworzyły się całkowicie, ich DNA zaczęło pracować ze 100% wydajnością. Jednak oni, nadal pozostali w ciałach fizycznych. Czy zdajecie sobie sprawę co to znaczy? Nie próbujcie szukać ich statków w 3D. Te wspaniałe istoty są w stanie kwantowego połączenia z wami i przybywają lub odchodzą, kiedy chcą. Dzieje się to za pomocą procesu myślowego.
Ziemia była następną i jedyną planetą po ich planecie do rozpoczęcia spirytualnego rozwoju. Plejadianie są spirytualnymi rodzicami dla was. Należy pamiętać, że Plejadianie mieli również swoich spirytualnych rodziców. Imiona ich rodziców i rodziców ich rodziców pochodzą z planet Arkturus, Orion i Syriusz. Oni wszyscy również mieli swoich spirytualnych rodziców i tak dalej. Posłuchajcie: - każda z tych indywidualnych grup jest częścią „źródła kreatywności grupy rodzinnej”. Niektórzy są waszymi spirytualnymi dziadkami, a niektórzy pradziadkami. Niektórzy idą jeszcze dalej. Na ziemi są również „istoty starożytne” pochodzące z innych części galaktyki, które są po prostu po to, żeby pomagać.
(...)
Plejadianie zasiali wasze ziarna spirytualne i oni są odpowiedzialni za informacje, które znajdziecie w „skrytkach czasu” po ich otwarciu. To są ci, którzy prowadzą was przez wszystkie testy Siatki Krystalicznej lub innego systemu, który stworzyli do przebudzenia i przetrwania do współpracy z wami. To są ci, którzy mówią: - zbierzcie się, działajcie! Natomiast dziadkowie/babcie, to są ci, którzy dają cieplejszą pomoc, gdyż mają „więcej czasu” i nie mają takiego zakresu odpowiedzialności, jaki mają rodzice. Oni również są o wiele „starsi” i bardziej „dorośli” niż rodzice.
Czy rozumiecie, jak to się wszystko rozwija? Istoty z Arkturus, Oriona i Syriusza mają swoje części w waszym DNA, gdyż posiadacie „galaktyczne pochodzenie z Akaszy”. W ten sposób „znacie” ich i oni znają was. Oni tworzą prawdopodobnie najbardziej pomocną grupę na planecie. Proszę, nie oddzielajcie ich od innych grup i nie czcijcie ich. Zrozumcie jak ten system działa. Obejmijcie ich wszystkich i przyjmijcie do wiadomości, że są tutaj w tym pomieszczeniu i w tym channellingu. Oni są niezwykle zadowoleni z tego, że odkrywamy, kim rzeczywiście są. Osoby, które przekazują ich energię, mogą twierdzić, że informacja pochodzi z tych, czy tamtych miejsc. Proszę, zwróćcie uwagę na metafory zawarte w tych
channellingach, które wskazują na prawdę o nich. Powód, dla którego te grupy są tutaj obecne jest taki, że oni są waszymi dziadkami/babciami i pradziadkami/prababciami.
Powyższe tłumaczenie channelingu pozostawia trochę do życzenia.
I więcej nt. DNA, świątyń odmładzania na Lemurii oraz Atlantydzie, i zmian na Ziemi, poniżej. Wg. tekstów taoistycznych człowiek w momencie urodzenia miał doskonałą energię, która z czasem, w trakcie życia, się wyczerpuje - ich praktyki miały na celu jej odnowienie i przywrócenie do stanu prenatalnego. Oczywiście wtedy nikt nie znał takiego określenia jak DNA, niemniej jednak poniższy tekst mówi w zasadzie to samo, używając współczesnej terminologii:
Świątynia Odmładzania uwikłuje kwantowo dwie Istoty Ludzkie. Jeden człowiek to odbiorca, a drugi to matryca. Przedłużenie życia (...) polegało na uwikłaniu odbiorcy z matrycą i przetransferowaniu pewnych wzorców z jednego do drugiego.
Podobny eksperyment współczesnych naukowców z Rosji, w którym transferowano DNA zwierząt i zaszczepiano w stanie zarodkowym opisywałem niedawno. Dalej ten sam channeling:
Jedyną przyczyną działania takiej procedury jest to, że DNA posiada
przymioty kwantowe. Podczas ostatnich 10 lat channelingów podawaliśmy wam informacje mówiące o tym, że 90 procent waszego DNA które jest niezakodowane i uważane za tak zwane "śmieciowe DNA", to w rzeczywistości zestaw instrukcji kwantowych. W związku z tym cząsteczka DNA musi mieć pewne kwantowe atrybuty. Czekają one wciąż na odkrycie. Przymioty te są bardzo realne i odpowiedzialne za udzielanie instrukcji procesom chemicznym zachodzącym w ponad trzech miliardach elementów, z których składa się cząsteczka DNA. Jest to szczególnie istotne dla procesów chemicznych odpowiedzialnych za produkcję genów w proteinowo zakodowanej części DNA. Dla uproszczenia powiem wam, że DNA posiada aktywną moc, która może zmienić wszystko, co uważacie za "normalne".(...) Nienarodzone jeszcze dziecko posiada doskoanałe DNA i można transferować niektóre cechy tego perfekcyjnego DNA, zanim nastąpi jego asymilacja z energią planety. Można przedłużać życie i dokonywać uzdrawiania poprzez kwantową komunikację pomiędzy molekułami DNA.
(...)
Pojawią się odkrycia, których dokona nauka głównego nurtu. Po pierwsze, odnajdziecie kilka sekretów DNA związanych z nauką o rozwoju embrionów. Obserwujcie naukowców, którzy odkryją magiczne rzeczy w komórkach embrionalnych.
Nie czytałem wszystkich channelingów Kryona, część autor udostępnia także online za darmo. Jednak to, co mnie odrzuca w wielu takich projektach, to religijna otoczka ludzi obracających się w duchowości - żywo mi to przypomina "radosną nowinę" sprzed 2000 lat, kiedy chrześcijanie z entuzjazmem oczekiwali na nową, wspaniałą erę ryb, kiedy to ich religia zapanuje nad światem, a stare, wstrętne i złe religie pójdą w niebyt w raz z ich starożytnymi imperiami - no cóż, po części się tak stało... albo radosne nowiny dla narodu wybranego, który do dzisiaj tuła się w innych krajach. Ale może nie powinienem być zdziwiony, channelingi zawsze są przeznaczane dla mas, a nie pojedynczych osób (pojedyncze osoby także są w kontakcie z istotami z zaświatów, tyle, że po prostu nie ujawniają tego publicznie - tak więc o wielu informacjach nie przeczytamy nigdzie, m.in. były przekazywane informacje dotyczące nieśmiertelności taoistom w zamkniętych kręgach). Jak czytam recenzje książek Kryona, to piszą często jakby to była wręcz religia - ludzie postrzegają kosmitów jako nowych bogów (na wzór powieści SF typu np. "Trudno być bogiem"), którymi w sumie są, a w każdym razie stwórcami, ostatecznie stworzyli rodzaj ludzki i życie na Ziemi.
Jednak otoczka i wrażenie co do tego projektu Kryona to jedno, natomiast fakty są jakie są: informacji na temat ludzkiego organizmu będzie coraz więcej, i ten plan jest zaprojektowany przez istoty, które zarządzają tą planetą i wcieleniami na Ziemi. Można przyjąć, że mają - również w XXI wieku - coś do powiedzenia mieszkańcom Ziemi na temat zbliżającej się kolejnej ery i związanych z tym zmian na planecie, a podobno także w organizmie człowieka (tzn. w DNA)... co jest prawdą, potwierdzoną badaniami DNA w ostatnich ok. 3 dekadach.
Swoją drogą wszystko wskazuje na to, że cała dzisiejsza powszechnie dostępna wiedza na temat medycyny zarówno niekonwencjonalnej jak i konwencjonalnej się zdeaktualizuje, jeśli trzymać się dalej poszerzania wiedzy na temat DNA, biorąc pod uwagę fakt, że właśnie genetycznie są uwarunkowane wszystkie skłonności danego organizmu, w tym skłonności do określonych chorób.
Plejadianie są waszymi rodzicami.
Pierwsze zdanie już jest fałszywe. Plejadianie mają na ten temat inną koncepcję.
Jedyną przyczyną działania takiej procedury jest to, że DNA posiada
przymioty kwantowe.
Świątynia Odmładzania uwikłuje kwantowo dwie Istoty Ludzkie
Nic z tego nie wynika oprócz stwarzania pozoru specjalistycznej wiedzy. Nie opisuje konstrukcji DNA, sposobu kodowania genów i całej reszty. Masło maślane.
Nienarodzone jeszcze dziecko posiada doskoanałe DNA i można transferować niektóre cechy tego perfekcyjnego DNA
Kolejna bzdura, bo dziecko dziedziczy po rodzicach wady genetyczne rodziców, więc nie jest doskonałe z założenia. Może na nie wpływać w dorosłym życiu pod warunkiem, że się wie jak. Nic tu nie ma na ten temat.
Nie ma się czym podniecać i szkoda czasu na czytanie takich "PRZEKAZÓW", bo nic z nich tak na prawdę nie wynika. Typowy przykład manipulacji. Plejadianie tego nie napisali, niestety...
Plejadianie żyją w dwóch światach, jednym takim samym jak nasz i drugim równoległym do naszego zwanym przez nich DAL. Mogą przemieszczać się między nimi. Tyle wiemy z ich przekazów. O DNA nie ma ani słowa, Billy Meier też nic nie mówi na ten temat.
Nie wiem czemu, Małgosia, ale za każdym razem jak wrzucam jakieś fragmenty channelingów, to czytając twoje komentarze, mam przed oczyma pieklącego się kat-olickiego duchownego, rzucającego gromami we wszystkich wypowiadających jakieś herezje niezgodne z jego interpretacją biblii.
Co do wspomnianego przez ciebie braku informacji nt. konstrukcji DNA, to jest ona opisywana w całej książce, nie będę jej więc tu cytował, zamieszczę jedynie interesujące fragmenty. Tam nie ma podane rozwiązania na tacy, przy okazji - jeśli tego szukasz. Natomiast jest tam wyjaśniona wielowymiarowa natura DNA.
Kolejna bzdura, bo dziecko dziedziczy po rodzicach wady genetyczne rodziców, więc nie jest doskonałe z założenia. Może na nie wpływać w dorosłym życiu pod warunkiem, że się wie jak. Nic tu nie ma na ten temat.
Nie zrozumiałaś o co chodzi w tym fragmencie, jednaj wnioski jednak wyciągasz dalekosiężne Doskonałe DNA, z tego co ja zrozumiałem, to DNA oryginalne dziecka - tzn. dziecko w momencie narodzin ma swój oryginalny wzorzec DNA. Potem może się, jak pewnie wiesz, owo DNA zmienić, tzn. zepsuć.
O DNA nie ma ani słowa, Billy Meier też nic nie mówi na ten temat.
Billy Meier nie jest dla mnie papieżem. Przeciwnie Jego książki nie są dla mnie wyznacznikiem prawdy.
Ja podchodzę sceptycznie do źródeł, ale obiektywnie. Z tego, co tam jest napisane, w cale nie wynika tak jednoznacznie to, co sugerujesz.
Co nie znaczy, że faktycznie nie ma tam podane na tacy rozwiązania zagadek, które nas (ludzkość) interesują.
Z oficjalnych źródeł się tego nie dowiemy - na razie, bo musiałyby stać się, jak kiedyś biblia, powszechnie dostępne. A przynajmniej... nie dowiemy się bezpośrednio. Warto zastanowić się, zamiast od razu oceniać. Tego typu przekazy są często w pewnym sensie kodowane. Dostarczają tylko części informacji. Różni ludzie je czytają. Podejrzewam, że także niemal na pewno czytają je szare eminencje rządzące naszym światem. Muszą wiedzieć, co ludzkość, którą zarządzają, czyta. Przekazy mogą zatem zawierać ukrytą treść, której te eminencje nie odszyfrują. Podejrzewam, że owe eminencje czują się moralnie sponiewierani przez tych przekazicieli - dużo treści jest adresowanych w kierunku polityki w niepozytywnym sensie ze strony różnych channelingów. Nie chcę bronić tego channelingu, nie mam jednoznacznej analizy, podaję jedynie jak wspomniałem ciekawe informacje. Ktoś, kto myśli, sam oddzieli ziarno od plew. Natomiast ludzie, którzy kierują się wiarą (religią), nie potrzebują myślenia - biblie za nich myślą, i wszystko, co będzie w sprzeczności z tym, jak ją interpretują, zostanie wrzucone do diabelskiej szufladki z napisem "niezgodne z biblią".
Wg. aktualnie popularnej, a chyba najpopularniejszej wersji przypuszczenia tego, czym jest atom, wśród fizyków jest teoria strun - mówi ona, że pojedynczy atom ma naturę wielowymiarową (ma co najmniej 11 wymiarów). Oczywiście atom atomowi nierówny, niektóre lepiej przechowują światło, inne gorzej. Natomiast światło (energia) jest, mówiąc prostym językiem, na styku z innymi wymiarami. DNA jest molekułą, która, zawierając w swoim związku w kluczowym miejscu fosfor, jest właśnie wyspecjalizowana w przechowywaniu światła. Już ten fakt sugeruje wyraźnie, że DNA jest związana ze światłem (energią) - już o tym pisałem we wcześniejszych postach tutaj. Druga sprawa, to kwestia istnienia sporo ponad 90% kodów w DNA, które nie uczestniczą w budowie aminokwasów (do produkcji białka), ale najwyraźniej mają jakieś zadanie - jakie? Nauka "zna" odpowiedź na podobnej zasadzie, jak ty to przedstawiłaś w swoim rozumowaniu, choć ma tylko bardzo fragmentaryczną wiedzę, a DNA przecież zostało odkryte niedawno: ta część DNA jest niepotrzebna, śmieciowa. Bam! Temat zamieciony pod dywan! Informacja nieistotna! Biblia (przekonania współczesnych naukowców) rządzi! Tyle oficjalna nauka.
Tu cytat z przedmowy naukowca do channelingu Kryona, dr. Todda Ovokaitysa
Być może nigdy nie będzie można udowodnić żadnej z tych informacji, jednak mogą one umożliwić głębsze spojrzenie na DNA i stwierdzenie, czy jest gotowe na wyjawienie poprzednio niedostrzeganych tajemnic.
(...) Opiera się to na obecnym przekonaniu, według którego klarowne zrozumienie obiektów lub zjawisk wyższych wymiarów nie jest możliwe przy zastosowaniu aparatury pochodzącej z niższego wymiaru. Przykładowo niemożliwe jest pełne zrozumienie kuli, jeśli twój jedyny wymiar do zrobienia pomiaru stanowi ten, w którym istniej okrąg.
Myślę, że ten komentarz ww. doktora wyraźnie wskazuje na problematykę zawężonego sposobu myślenia o rzeczywistości - a ten sposób myślenia następnie wpływa na to, jakimi kryteriami się kierujemy, jakie wnioski formułujemy, jakie informacje wydobywamy, oraz, ostatecznie, jakie decyzje podejmujemy w życiu. Tracimy szanse bezpowrotnie w życiu tylko dlatego, że ich nie zauważamy. Dotyczy to w szczególności tematu z tego wątku.
Nawiasem: fotony to światło (cząsteczki światła), dużo lżejsze od elektronu (mówiąc formalniej, tzw. masa spoczynkowa cząsteczek fotonów wynosi aż zero, coś jak "być lżejszym niż piórko" zgodnie z tradycjami starożytnych Egipcjan, u których właśnie symbol piórka (Maat) był w centrum ich zainteresowań po śmierci - tzn. dbali, by ich dusza, nazywana Ba, była lekka jak światło, tzn. mówiąc współczesnym językiem, niezabrudzona żadnymi przyciężkimi, ziemskimi wibracjami).
Badania dotyczące DNA przeprowadzone przez rosyjskiego fizyka Vladimira Poponina przyniosły nieoczekiwane rezultaty na kilku poziomach. Obiektem badań był pomiar polaryzacji i orientacji stanów fal światła znanych jako fotony przeprowadzony w przeznaczonej do tego komorze. Jak przewidywano, fale światła poruszały się przypadkowo. Poponin umieścił następnie DNA wewnątrz komory i ponownie dokonał pomiaru fotonów. Ku jego zaskoczeniu obecność DNA spowodowała silne uporządkowanie fal światła w spójny wzór, sugerujący, że DNA wytwarza niezwykle potężne pole, silnie porządkujące przestrzeń wokół siebie. Pojawienie się i potencjał wynikający z tego efektu znacząco przekraczał to, co można było przewidywać na podstawie chemicznych reguł.
Dzierżąc w ręku satysfakcjonujące odkrycie, Poponin wykonał następnie odpowiedni test mający na celu odtworzenie warunków kontrolnych i dokończenie eksperymentu. Usunął DNA i dokonał ponownego pomiaru właściwości fotonów. Racjonalne oczekiwania sugerowały, że bez fizycznej obecności DNA schemat zachowania się fotonów powinien po prostu wrócić do porządku przypadkowego.
Jednak tak się nie stało - zadziała się magia, zgodnie z definicją magii przez Isaaca Asimova
Największym zaskoczeniem okazało się jednak to, że pomimo usunięcia DNA fotony nadal wykazywały pełne uporządkowanie. (...) Pomimo braku fizycznej teorii opisującej zaistniałe zjawisko wskazywałoby ono na istnienie wciąż obecnego w przestrzeni potężnego oddziaływania szczątkowego, wynikającego tylko z obecności DNA. Rezultatem istnienia takiego informacyjno-organizującego wpływu DNA na przestrzeń jest konieczność jest konieczność powstania, wyjaśniających to zjawisko, nowych wielowymiarowych teorii fizyczno-biologicznych. Jeżeli nic więcej, to ten eksperyment jest na razie pozbawioną wyjaśnienia demonstracją głębokiego wpływu żywego DNA (...) na strukturę przestrzeni.
(...) eksperyment ten ukazuje, że natura rzeczywistości w znacznym stopniu wykracza poza to, co dostrzegalne jest gołym okiem. (...) "Fantomowy efekt DNA" wraz z obserwacjami ponad 97% ludzkiego genomu (uznawanego za niekodujące "śmieci") sugeruje istnienie większej liczby zagadek do rozwikłania na drodze do zrozumienia czym jest DNA i jak naprawdę funkcjonuje. (..) Największym wkładem [tej książki] może być odzwierciedlenie intuicyjnego skoku, mogącego zainspirować swoim pięknem bądź elegancją. Jako taka może zawierać albo cząstki prawdy, albo pewnego dnia przyczynić się do przebłysku wglądu, który pozwoli zrobić kolejny krok naprzód w stronę ujawnienia tajemnic tego kodującego elementu życia.
Natomiast co do opisu samego DNA w prosty sposób, cytat samego autora (channelera):
W 2003 roku Kryon (...) zaczął przekazywać mi pełne ezoteryczne znaczenie energii DNA znajdującej się wewnątrz naszych ciał. Czynił to starannie przez długi czas, aby utkwiło mi to w pamięci i mogło zostać spisane oraz studiowane.
Wewnątrz DNA istnieje łącznie 12 energii lub warstw wymagających studiowania.
(...)
Budulcem DNA są tak zwane części zasadowe DNA. Istnieją cztery rodzaje tych częsci zasadowych i ich sekwencja tworzy kod genetyczny. Sławny model podwójnej helisy to wiele razy owinięte wokół siebie pary zasad DNA, tworzące spiralę. Ludzki kod genetyczny ma około trzech miliardów par zasad, które w przeciętnym ludzkim organizmie występują setki bilionów razy. Ludzki kod genetyczny zawiera, według ostatnich obliczeń, około 23 tysięcy ludzkich genów, reprezentujących potencjały, którymi jesteśmy.
(...)
Nauka zaczyna właśnie nagłaśniać fakt, że nasz wszechświat i wszystko, co się w nim znajduje, jest wielowymiarowe. Ostatecznie będziemy musieli stworzyć pasującą do tego matematykę i nowe prawa w fizyce. Konieczne będzie poszerzenie myślenia. Jednak na razie naukowcy zakładają bardzo wielką rzecz: według nich ludzki genom jest liniowy, a cała struktura genu istoty ludzkiej ma obejmować trzy miliardy "liter" DNA. Tak nie jest. Powodem włączenia w tej książce czterech channelingów jest ich znacznie dla całej dyskusji.
(...) wbrew całej logice naukowcy nie potrafili znaleźć kodów, o których istnieniu byli absolutnie przekonani.
(...) według niego [Kryona] tylko 8% DNA znajduje się w 3D (to warstwa pierwsza). Pozostałe jedenaście warstw charakteryzuje się weilowymiarowością. Zgodnie ze słowami Kryona 92% DNA modyfikuje resztę. Przy okazji: według Kryona wszystko opiera się na liczbie 12.
Być może powoli dostrzegamy to, że DNA funkcjonuje zupełnie inaczej, niż oczekiwaliśmy, i jest znacznie bardziej złożone niż kod, który można odczytać dzięki chemii.
(...) DNA nie jest nicią, a pętlą. Pozwala to przypuszczać, że przez DNA może przepływać prąd, a wokół pętli tworzyć się odrębne pole magnetyczne. W 2008 roku pewien naukowiec powiedział mi, że dowiódł tego w swoim laboratorium! (...) Przekazał mi, że jego badania wykazały, że DNA układa się wokół siebie w złożony sposób. Jest podwójną helisą, ale także drabiną owijającą się wokół kolejnej drabiny i tak dalej.
(...) Jeśli DNA posiada pole magnetyczne, a jego naturalnym stanie jest łączenie się w sposób nieliniowy z innym DNA, to wyjaśnia to coś, o czym nigdy nie myśleliśmy: w jaki sposób biliony cząsteczk DNA komunikują się ze sobą w sposób umożliwiający jedną, unikalną świadomość ludzkiego ciała
Tu wracamy do przepływu energii (jak w taoizmie alchemicznym) przez cały organizm dzięki ścieżkom energetycznym (m.in. meridianom), który pozwala ZMIENIAĆ DNA - właśnie w sposób wykorzystujący energię (światło poza spektrum naszego widzenia), które opisują tajemne teksty ze starożytności - modyfikując DNA, można przywracać oryginalny wzór. Ignorowanie tych faktów, że cząsteczki ogólnie, a DNA w szczególności, współdziała z energią, jest zastanawiające. Teraz warto zastanowić się w kontekście takich akcji, z jaką mieliśmy do czynienia od okolic marca 2020 roku, a także forsowania coraz to nowych infrastruktur sieci łączności komórkowej i satelitarnej, czy ten smog elektromagnetyczny nie ma na celu zablokowanie rozwoju DNA? Tylko powszechna propaganda ma nas od teg faktu trzymać z dala?
Odkrycia DNA są niekompatybilne z wcześniej forsowaną teorią ewolucji Darwina, a odkrycie wiele dekad później i "istnienie śmieciowego DNA"są niewygodnym faktem, który nadal jakoś udaje się zamiatać pod dywan.
Mniejsza o to. Tu na tej planecie dzieje się dużo, dużo więcej. Warto zacząć wyciągać wnioski samemu.
Jeśli szukasz jednoznacznych odpowiedzi, to zadałbym sobie Małgosia najpierw pytanie, dlaczego masz skasowaną pamięć - tzn. nie masz wiedzy, którą musisz teraz zdobywać po omacku? Innymi słowy, czemu ten system, który został przez kogoś stworzony (nb. ja również nie twierdzę, że Plejadianie nam dali własne DNA i nie sugeruję się tą informacją, której nie mam jak zweryfikować ani powiązać z niczym innym - osobna sprawa, że mało mnie w tej chwili interesuje od kogo pochodzi ludzkie DNA), powoduje, że prawdziwa wiedza jest przed nami ukrywana? I nie patrz w stronę Hejala, on ci nie podpowie. To my odpowiadamy za to, o czym w życiu decydujemy (własnym życiem) - a to, jakie podejmujemy decyzje, zależy od OBIEKTYWNEJ wiedzy i rozeznania w sytuacji, które możemy zdobyć sami. Pytanie więc jakie są kryteria oceny rzeczywistości, a także np. channelingów - a zauważ, że na podstawie paru zdań uznałaś, że te informacje, które są tam zamieszczone są na pewno błędne, choć napisałaś same frazesy typu "masło maślane".
Mniejsza jednak o przekomarzanie się, które źródła mamy czytać, a które z tymi pierwszymi "muszą" być w 100% w zgodzie. Nie będę nikogo przekonywał, podaję tu tylko cytaty z RÓŻNYCH źródeł. Nie uznaję żadnych biblii i nigdy tego nie zrobię.
Nie wiem czemu, Małgosia, ale za każdym razem jak wrzucam jakieś fragmenty channelingów, to czytając twoje komentarze, mam przed oczyma pieklącego się kat-olickiego duchownego, rzucającego gromami we wszystkich wypowiadających jakieś herezje niezgodne z jego interpretacją biblii.
Bo to nie są chanelingi, tylko bajki z mchu i paproci, nie mające z chanelingami nic wspólnego, ani nic wspólnego z użyteczną wiedzą, mającą zastosowanie w życiu. Światło wpływa na DNA, brawo, cieszymy się wszyscy, ale co tak na prawdę z tego wynika? Jakie sa mechanizmy wpływu i co się zmienia w naszym DNA? Próbujesz wyjaśnić zależności przy pomocy ziemskich pojęć. Co to jest pole magnetyczne, które wpływa na DNA? To pojęcie stworzone przez ziemskich naukowców, kosmici nie używają takiego pojęcia, natomiast używają pojęcia energia próżni, energia punktu zerowegi. Foton to też termin stworzony na ziemi, kosmici go nie używają, mówią o wibracji, czyli zaburzeniu ośrodka. A teoria strun dotyczy zupełnie czegoś innego, nie ma bezpośredniego związku z DNA, Kosmici też nie używają tego pojęcia, według nich to nie struny a pulsujące bąbelki, tak to opisują. Więc chcąc coś wyjaśnić, trzeba najpierw doprowadzić system pojęć do wspólnego mianownika, a dopiero później tworzyć teorie, mające zastosowanie w praktyce. W przeciwnym wypadku jest to tylko zabawa słowami -NIC PONAD TO.
Nie zrozumiałaś o co chodzi w tym fragmencie, jednaj wnioski jednak wyciągasz dalekosiężne wink Doskonałe DNA, z tego co ja zrozumiałem, to DNA oryginalne dziecka - tzn. dziecko w momencie narodzin ma swój oryginalny wzorzec DNA. Potem może się, jak pewnie wiesz, owo DNA zmienić, tzn. zepsuć.
Nigdy chyba nie byłeś w szpitalu dziecięcym, w szczególności na onkologii dziecięcej, więc nie opowiadaj bzur o doskonałości DNA u dzieci. DNA u niektórych dzieci jest tak spiepszone, że włosy na głowie się jeżą, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Nie jesteśmy doskonali, kosmici nie sa doskonali, mam też poważne wątpliwości czy sama KREACJA jest doskonała. DOSKONAŁY JEST TEN, CO SPOCZĄŁ NA LAURACH I WIDZI TYLKO CZUBEK WŁASNEGO NOSA.
Ja patrząc na Twoje wpisy odnoszę wrażenie, że bawisz się informacjami, wpuszczając jednym uchem a wypuszczając drugim. Bo tak na prawdę niewiele z tego wynika. Żyjesz w swoim zamkniętym świecie, nie dopuszczając do wiadomości informacji innych niż te, które nie są zgodne z doktrynami wpływania umysłem na wszystko, co nas otacza. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, każdy jest kowalem swojego kowadełka i robi to co uważa. Ale mogę wyrażac swoje poglądy, czy to się komuś podoba, czy nie i w sposób jaki uważam za odpowiedni do sytuacji...
Moja pamięć nie jest skasowana, tylko zablokowana i duża część, odkąd przyszłam na świat, uległa odblokowaniu, dlatego robię, to co robię i NIE UWAŻAM TEGO ZA CZAS STRACONY.
Małgosia, żeby było jasne, strata czasu to to co robisz, przyjrzyj się merytoryce swoich wypowiedzi krok po kroku:
Bo to nie są chanelingi, tylko bajki z mchu i paproci, nie mające z chanelingami nic wspólnego
Uważam, ze mylisz się.
ani nic wspólnego z użyteczną wiedzą
Tu również się mylisz. Podaj channeling, który jest użyteczny twoim zdaniem ze względu na swoją wiedzę, i jaka tam wiedza jest zamieszczona - jestem bardzo ciekawy. Do tego m.in. służy to forum.
Światło wpływa na DNA, brawo, cieszymy się wszyscy, ale co tak na prawdę z tego wynika?
Mnóstwo. To rewolucyjna myśl tak bardzo, że ludziom się to nie mieści w głowie - dosłownie. To jest fundamentalna informacja.
Jakie sa mechanizmy wpływu i co się zmienia w naszym DNA? Próbujesz wyjaśnić zależności przy pomocy ziemskich pojęć. Co to jest pole magnetyczne, które wpływa na DNA?
Jeśli poważnie jesteś zainteresowana, na pewno znajdziesz odpowiedzi.
To pojęcie stworzone przez ziemskich naukowców
Formalnie, tak.
kosmici nie używają takiego pojęcia
Którzy?
natomiast używają pojęcia energia próżni, energia punktu zerowegi.
Ponownie, którzy?
Foton to też termin stworzony na ziemi
Formalnie to praktycznie wszystkie terminy zostały stworzone "na Ziemi".
kosmici go nie używają
Którzy?
mówią o wibracji, czyli zaburzeniu ośrodka.
A kto stworzył termin wibracja? Stawiasz znak równości między wibracją a zaburzeniem ośrodka?
A teoria strun dotyczy zupełnie czegoś innego, nie ma bezpośredniego związku z DNA
Bezpośrednio nie. Jednak wyjaśniałem te powiązania. Teoria strun dotyczy atomów, które składają się ostatecznie na cząsteczki DNA - a te są powiązane z energią.
Kosmici też nie używają tego pojęcia
Którzy?
według nich to nie struny a pulsujące bąbelki
Poprosiłbym o cytat i podanie źródła
tak to opisują.
Nie opisują tego w ten sposób.
Więc chcąc coś wyjaśnić, trzeba najpierw doprowadzić system pojęć do wspólnego mianownika
Dlatego wyjaśniam to, o czym piszę, i to wielokrotnie Wyjaśnij pojęcia wobec tego, które sama używasz, skoro piszesz o konieczności zrozumienia.
Moim zdaniem doprowadzanie dyskusji do wspólnego systemu pojęć nie zawsze ma sens, bo obie osoby musiałyby w 100% tak samo interpretować rzeczywistość. Nie przekonasz gawiedzi do postrzegania rzeczywistości w ten sam sposób, jak np. my to robimy, a to prowadzi do "pracy u podstaw", albo darowania sobie całego przedsięwzięcia i skupienia się tylko na fragmentach - i wielu tak właśnie robi, dotyczy to także channelingów, to znaczy przekazują i inspirują, ale nie dbają, czy jakaś Małgosia się będzie czepiać każdego terminu, co do którego nie miała ochoty zadać sobie trudu, by je zrozumieć w szerszym zakresie - do czego masz prawo, ale tracisz czas na takie "dyskusje". Tak jak napisałem, twoja krytyka nie przedstawia merytorycznej wartości, nie ma tam żadnych argumentów, jedynie to, o czym piszesz, to twoje wyobrażenia i interpretacja 3 książek, których tytuły nieustannie podajesz jakby były niepodważalnymi pismami świętymi. Ja nie bronię żadnego channelingu, przeciwnie, ale te informacje, które podałem to w większości są informacje znane, poparte badaniami, często pojawiające się w wielu różnych źródłach, i generalnie w pewnym sensie (w zależności od kręgu) są to bardzo podstawowe informacje - nie trzeba aż tak wiele, by to sprawdzić.
a dopiero później tworzyć teorie, mające zastosowanie w praktyce. W przeciwnym wypadku jest to tylko zabawa słowami -NIC PONAD TO.
Tak system nigdy nie będzie działał. Ale o zdobywaniu wiedzy już dyskutowaliśmy...
Ja patrząc na Twoje wpisy odnoszę wrażenie, że bawisz się informacjami, wpuszczając jednym uchem a wypuszczając drugim. Bo tak na prawdę niewiele z tego wynika. Żyjesz w swoim zamkniętym świecie, nie dopuszczając do wiadomości informacji innych niż te, które nie są zgodne z doktrynami wpływania umysłem na wszystko, co nas otacza.
Nie jest tak. Interesuje mnie weryfikacja wielu informacji. Ale do weryfikacji trzeba używać innych informacji, a te są zdobyte w wyniku weryfikacji przez jeszcze inne informacje, i na koniec otrzymujesz mniej lub bardziej sprawną "budowlę zbudowaną z mniej lub bardziej, mniej lub lepiej, zweryfikowanych faktów". Widzę, że głównie podpierasz się trzema książkami... tak więc chętniej poczytałbym jakieś konkrety od ciebie, bo na razie to co napisałaś wyżej to tylko swoje poglądy, niczym nieuzasadnione tak jak napisałeś poniżej:
Mnie to zupełnie nie przeszkadza, każdy jest kowalem swojego kowadełka i robi to co uważa. Ale mogę wyrażac swoje poglądy, czy to się komuś podoba, czy nie i w sposób jaki uważam za odpowiedni do sytuacji...
Nie wiem czy zauważyłaś, ale głównie wyrażasz tu poglądy na mój temat
Nie masz nic innego do napisania? Mi się tam to średnio podoba ale nie zamierzam pisać takich rzeczy jak np.:
nie opowiadaj bzur o doskonałości DNA u dzieci.
Czy zadałaś sobie trud, by zrozumieć w ogóle cokolwiek z tego, co zacytowałem?
Ależ ja ci nie zabraniam nic pisać, tylko to co piszesz w sumie wskazuje, że masz jakiś problem z tymi informacjami, nawet ciężko ci je obiektywnie przemyśleć - dlatego jak napisałem, przypominasz mi takiego pieklącego się katolickiego duchownego wymachującego biblią w jednym ręku, a drugą rzucającego gromy, w ogóle bez żadnej merytorycznej podstawy.
Moja pamięć nie jest skasowana, tylko zablokowana i duża część, odkąd przyszłam na świat, uległa odblokowaniu, dlatego robię, to co robię i NIE UWAŻAM TEGO ZA CZAS STRACONY.
Rób cokolwiek to co robię oznacza
Myślę że warto być sceptycznym do wszystkiego. I obiektywnym, też. Mam uniwersalne zasady, które może stosować każdy, ale nie każdy stosuje. Chodzi o samą dyskusję.
Warto zachować dystans do innych, ale też do siebie. To pozawala mniej emocjonalnie podchodzić do tamatu. Dzięki temu jest się bardziej obiektywnym. Na pewno nie warto od tak oceniać innych, tylko to co ktoś pisze. Ja w zasadzie nie czytam dalej, jak początek brzmi "a ty to zawsze coś tam" bo jest niemerytorycznie.
Wracając do tematu. Ja nie wiem, nie jestem pewnien. Jeżeli chodzi o jakiekolwiek przekazy, czy chanelingi, to zakładam że są prawdziwe, ale zachowuję dystans. Bo jak ktoś pisze swoją historię (jak np Felio) to czemu miałbym mu nie wierzyć? Zresztą, można sprawdzać... Na zasadzie, na ile coś może /czy jest prawdziwe, nawet jak przekaż to bzdura, jeżeli chodzi o źródło pochodzenia, to jakaś informacja może być prawdziwa (tzw wartościowa). Nie byłbym taki pewny, czy coś jest prawdą, czy nie. To jest pochopne ocenianie.
Często takie pochopne ocenianie, jest skutniem, że dana informacja nie pasuje do naszego światopoglądu, czy wiedzy. Ja się z tym spotykam, przywykłem do takich zachowań, jednak myślę że warto mieć na uwadze, że to co my wiemy, może być błędne. Nawet samemu sobie, nie warto do końca ufać.
Jeżeli chodzi o jakiekolwiek przekazy, czy chanelingi, to zakładam że są prawdziwe, ale zachowuję dystans. Bo jak ktoś pisze swoją historię (jak np Felio) to czemu miałbym mu nie wierzyć? Zresztą, można sprawdzać... Na zasadzie, na ile coś może /czy jest prawdziwe, nawet jak przekaż to bzdura, jeżeli chodzi o źródło pochodzenia, to jakaś informacja może być prawdziwa (tzw wartościowa). Nie byłbym taki pewny, czy coś jest prawdą, czy nie. To jest pochopne ocenianie.
Często takie pochopne ocenianie, jest skutniem, że dana informacja nie pasuje do naszego światopoglądu, czy wiedzy. Ja się z tym spotykam, przywykłem do takich zachowań, jednak myślę że warto mieć na uwadze, że to co my wiemy, może być błędne. Nawet samemu sobie, nie warto do końca ufać.
Też tak sądzę.
Zastanawiam się, dlaczego tak często temat tu schodzi na dyskusje o dyskutowaniu - a raczej o tym, co powinno a co nie powinno być tu dyskutowane To nie jest kółko katolickie albo satanistyczne, gdzie ludzi, którzy nie czytają biblii szatana albo anty-szatana (lub na odwrót, chrysta i anty-chrysta), z definicji się nie zaprasza Ludzie zamykają się tam we własnym kółku, bo nie chcą słuchać opinii ludzi nieświętych, lub przeciwnie, świętych.
Nie chcę nikomu sugerować jak ma podchodzić do źródeł, channelingów itd., każdy ma inną wiedzę, doświadczenie, perspektywę itd. (a większość ludzi tak właśnie podchodzi: mówiąc co mają czytać, co mają myśleć, jak mają interpretować te źródła itd.), ale tak naprawdę to są tylko 3 możliwości w ocenie źródeł, poniżej będę się trzymał channelingów:
1. albo channeling jest oszustwem, i mamy jakiś sposób, by to zweryfikować (jeśli nie mamy, to znaczy, że sami siebie oszukujemy) - wynik weryfikacji można w skrócie podsumować tak, że może być przedstawiony np. na skali pewności od 0% do 100%, jeśli jest bliski 100%, to znaczy, że jesteśmy ekspertami w takich analizach channelingów i informacji w nich zawartych
2. channeling został przekazany, z definicji, przez inną istotę, ale jest manipulacją, czyli istota przekazująca go celowo ludzi zwodzi - na różne sposoby, nawet, gdy informacje tam są prawdziwe - manipulowanie danymi, statystykami i informacjami jest dziś tak powszechne, że można powiedzieć, że głównie tym zajmują się media
3. channeling został przekazany w dobrej wierze, i zawiera informacje, które ludzkość ma odebrać, "właściwie zinterpretować", i mają w jakiś sposób wpłynąć na ich myślenie, niekoniecznie wiedzę - nawet, jeśli przekazują jakąś wiedzę (może zawierać jednak błędy, fragmentaryczne informacje itp.) - przypuśćmy np. że przekaz mówi o astrologii (były również i takie, np. channelingi Michaela), tyle, że w zupełnie nowatorski, nieoczekiwany sposób, np. ww. istota Michael podała grupę kilku podstawowych archetypów dla ludzkości na wcielenia - ale jeśli astrologia jest ściemą (nie ma jak jej zweryfikować z dużą dozą pewności, nawet pomimo tego, że ery zodiakalne trwające nieco ponad 2000 lat, takie jak obecna era wodnika, ogólnie zgadzają się z historią ludzkości - to będzie oznaczać, że ktoś nam daje taką "rybkę"-zabawkę, czyli astrologiczne typy ludzkie (nie zodiakalne w tym przypadku) na wcielenia, byśmy przez ten pryzmat postrzegali swoje wcielenia. Choć intencja kryjąca się za przekazem jest związana z pewnym ukierunkowaniem ludzi na myślenie o wcieleniach, nie musi przecież przekazywać prawd ostatecznych.
Jak takie channelingi zatem oceniać? Jak widać, tych zmiennych do oceny jest bardzo dużo. I z reguły przeciętna osoba czyni tu masę założeń.
Jeśli channeling jest oszustwem, czyli, że dany przekaz stworzył człowiek, zakładając, że jesteśmy tego punktu pewni w sporo ponad 50%, można go odrzucić, lub też tak jak sugeruje Krykers skupić się na samej informacji, ze świadomością, że z jakichś powodów przekazujący postanowił ukryć swoją tożsamość, chcąc np. zainspirować ludzi, używając niejawnie autorytetu istoty pozaziemskiej - bo tak są właśnie odbierane te istoty.
Jeśli jednak nie jest oszustwem, to channeling sam w sobie jest doskonałym źródłem informacji - i to niekoniecznie tych, które w zamierzeniu dostarcza.
Żeby w ogóle analizować jakiekolwiek przekazy, każdy kowalski musi odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania (i być pewnym swoich odpowiedzi), czyli: 1. czy istoty pozaziemskie w ogóle istnieją (bo jeśli nie, to cała reszta nie ma sensu), 2. czy istoty pozaziemskie w ogóle są skłonne do dostarczania ludziom informacji czy też wolą pozostawać CAŁKOWICIE ukryte ewentualnie wpływając na myśli ludzi w niejawny sposób, i 3. nawet jeśli tak, to czy to, co przekazują, jest w ogóle wartościowe i dlaczego to robią.
Nawet pomijając czytanie między wierszami, analizuję channelingi, bo dostarczają masy informacji dodatkowych, które nie są zawarte w przekazywanym materiale, np.: jakich informacji tam zabrakło, czemu ktoś poruszył temat ale go nie rozwinął, czemu sugeruje (jak w ww. przekazie Kryona) że pojawią się badania naukowe na ten temat i sugeruje ich obserwacje, ale nie podaje tych informacji teraz itd. W tym kontekście informacja o tym, że DNA, które jest podstawowym nośnikiem zakodowanej informacji o tym, jak ma formować się organizm (a zatem, wg. dzisiejszej wiedzy, jest podstawą tego, czy organizm się starzeje), jest związana z wpływem światła (używając naukowego języka, promieniowaniem elektromagnetycznym), jeśli jest odrzucana od razu (czy przy skali pewności bliskiej 100%), oznacza, że ktoś ma dużo większą wiedzę na ten temat, niż posiadają go ludzie, którzy właśnie to twierdzą, włączając w to środowiska naukowe. Inaczej - bez znajomości tematu, choćby w szerszym zakresie (niekoniecznie w tej konkretnej pod-dziedzinie), to temat schodzi na dyskutowanie o dyskutowaniu, i ewentualnie na analizę analizy źródeł, z których pochodzą informacje Podważanie nauki jest istotne, z powodów, które chyba dla większości są dość oczywiste, tyle, że warto dysponować jakimikolwiek informacjami na ten temat, i mieć je przemyślane. Inaczej to przeciętni kowalscy opiniują - jak można się przekonać - wszystko na zasadzie "bo tak", tzn. bo tak im się w głowie ułożyło. I jak drążę temat, zadając pytania, czemu, to okazuje się, że zazwyczaj się potem wycofują, używając słów "no na pewno tak jest", "no musi tak być przecież" itp. ogólnikami. Na koniec więc zawsze gdzieś jest ta granica naszej wiedzy, tyle, że jeśli ktoś wypowiada się na temat wiedzy, a nie ma jej w ogóle, to jedyna opinia, jaką może wydać, będzie bazować na jego/jej dotychczasowym doświadczeniu i dotychczas zdobytych informacjach, przeczytanych źródłach, książkach itp. Do dzielenia się takimi doświadczeniami, a także opiniami, oczywiście służą fora, głównie ogólne, które mają jak widać także wady.
Wyobraźcie sobie taką potencjalną dyskusję - naukowca ze zwykłym kowalskim, który niczym się nie interesuje, ale ma wyrobioną opinie na prawie każdy temat (tak wygląda właśnie przeciętny kowalski), przy założeniu, że nie został w szkole zastraszony słuchaniem autorytetów czy ekspertów:
kowalski wyraża więc opinię np. na temat jak jest nasz materialny świat zbudowany, a naukowiec odpowiada, że pominął ważne szczegóły, np. to, że nie można tak łatwo zamieść tematu pod dywan, twierdząc, że atomy, które są podstawą materii, są stworzone z coraz mniejszych cząsteczek, na co kowalski odpowiada coś w rodzaju "jak to nie? przecież chyba nie większych!!!", i wtedy naukowiec zaczyna rozmawiać o fizyce kwantowej, kowalski znowu wypowiada swoje zdanie na ten temat - ale dalsza dyskusja coraz bardziej ujawniała rozjazd między ilością znanych (lub wyuczonych, bo trzeba też potraktować wiedzę naukowca z dystansem i scepytycyzmem, jak Krykers sugerujesz) faktów na temat rzeczywistości naukowca w odniesieniu do kowalskiego, który głównie na co dzień myśli o tym, gdzie spędzi najbliższe wakacje i gdzie i z kim będzie pił w najbliższy wieczór naukowiec może się oczywiście mylić, i niemal na pewno tak jest, jednak jeśli ktoś W OGÓLE nie interesuje się jakimś tematem, to po prostu nie ma jak zweryfikować i podać jakichś odpowiednich w temacie faktów.
Tak działają religie. A nauka jest w dużej mierze jedną z nich.
Z kowalskimi dyskusje są nudne, bo mówią to samo. Chyba już kilka razy to pisałem.
Ale czy Małgosia jest takim "kowalskim"? Nie warto tak oceniać, bo może nie pisze wszystkiego, co myśli. Na pewno to co robi, jest dość "egzotyczne" jak na kowlskiego (głodówki, sztuki walki, zainteresowanie kosmitami itd). Raczej większość ludzi się tym nie interesuje.
Największym wyzwaniem na Ziemi, jest pozbycie się dualizmu. To jest trudne, a zarazem łatwe. Wystarczy przewartościować swoje poglądy, opinie, i do tego trzeba odwagi (szczególnie, jeżeli chodzi o religie, które zmuszają do strachu, i niechęci przed innymi opcjami). Dlatego jest to trudne, bo trzeba zrobić odważny krok.
Nie chce mi się gadać z kimś, kto zachowuje się infantylnie w momencie, gdy skrytykuje się to co pisze, po prostu nie mam czasu na słowne przepychanki. Sam się zachowujesz jak "Kowalski".
Poniżej cytaty tylko z Hejala, swoją drogą dziwne że mnie pytasz o źródła mając je pod nosem, trochę więcej zaangażowania:
Odnośnie treści chanelingów:
Pierwszy klucz związany jest z analizą przekazywanych wypowiedzi. Istoty niskie mówią niewiele używając wielu słów. Chaotyczne, bezładne i dziwaczne słowa stylizują na starożytną mowę. Często dla uwiarygodnienia przekazu prawią farmazony o miłości, rozwoju duchowym i powołują się na imiona znane kontaktowcowi, czerpiąc z tzw. "pism świętych", historii i mitologii, aby ukryć prawdziwe intencje. Najczęściej wykorzystywanymi imionami w kręgach chrześcijańskich są "Jezus" i "Maryja", w kręgach muzułmańskich "Muhammad" i imiona aniołów, w kręgach dalekowschodnich imiona znanych bóstw i mistrzów duchowych. Istoty niskie lubią wywoływać poczucie strachu, gdyż żywią się strachem, bólem i nienawiścią. Wiedzą, że zbliża się promień i pragną, byście ze strachu powierzyli im własne życia. Abyście nieświadomie stali się ich niewolnikami - "Róbcie co każemy, słuchajcie nas posłusznie a was ocalimy". Tymczasem zagładę Ziemianom przyniosą prędzej inni Ziemianie. Podczas wysłuchiwania przekazów od niskich istot trudno określić jedno o co tak naprawdę im chodzi. Z kolei istoty wysokie w rozwoju duchowym mówią wiele używając niewielu słów, rzadko używają imion, bo wiedzą że odwracają uwagę od treści przekazu, a ich słowa od samego początku są zrozumiałe dla każdego. Uczą wartościowych rzeczy i dają nadzieję. Istoty niskie mówią dużo o miłości, istoty wysokie ją okazują.
Odnośnie wibracji:
Wszystko drga, wibruje, przekształca się z jednej formy energii w drugą.Wszystko co istnieje zbudowane jest z jednego budulca - Kreacji, czyli świadomej wibracji. Inaczej mówiąc, wszystko jest jedną wielką wibracją, która przybiera mnóstwo form - m.in. energii, duszy i materii. Wibracja związana z elektromagnetyzmem ograniczona jest do fizycznej przestrzeni, a istnieją inne przestrzenie oparte na innych prawach, np. przestrzeń astralna. Domyślają się już tego ziemscy naukowcy, którzy opracowali teorię hiperstrun (chociaż błędną, bo trafniejsze określenie „hiperstrun” to „pulsujące bąbelki”). Istnieje co prawda jeszcze do odkrycia sam mechanizm wytwarzania wibracji/drgań, ale tego nie odkrył żaden członek Unii Galaktycznej. Mamy różne hipotezy, ale nie potrafimy ich zweryfikować. Nasze myśli potrafią zmieniać istniejące w środowisku wibracje, lecz nie potrafią ich stworzyć.
O żywiołach(bardziej to przypomina teorię Szyprowa niż cokolwiek innego, z tym, że tutaj jest siedem elementów -https://kwanty.pl/teoria-prozni-giennadija-szypowa-2/):
"Istnieje 6 żywiołów: ogień, woda, gleba, atmosfera, próżnia i promieniowanie zwane energią chi, eterem, promieniowaniem kosmicznym i wieloma innymi nazwami."
Taoiści mieli osiem elementów, tu jest tylko sześć.
O prawach wszechświata:
Jeżeli chodziłeś faktycznie do szkoły, to powinieneś też wiedzieć, że w dawnych czasach ludzie o prawach tych nie słyszeli i odkrywali je stopniowo - i zdradzę, że nie wszystkie prawa zostały przez ludzi odkryte, np.: Ziemianie nie odkryli jeszcze zunifikowanej teorii grawitacji (Einstein nazywał ją teorią zunifikowanego pola lub teorią wszystkiego), rozerwania przestrzeni, prawa pulsatorów czasu, energii próżni i tak dalej, a wiele innych rzeczy domyślają się, ale jeszcze ich nie potrafią udowodnić.
O darmowej energii i zarządzaniu nią:
"Istnieje wiele ziemskich projektów darmowej lub prawie darmowej energii, ale nie wdraża się ich w życie z powodu egoizmu prawdziwych władców tego świata, którzy sprawują pieczę nad środkami masowej manipulacji, ich koncernami, naukowcami i politykami. Energia jest wszędzie, np. w powietrzu, którym oddychamy, ale trzeba dowiedzieć się, jak się do niej podłączyć. Dobrymi przypadkami są elektrownie wiatrowe czy słoneczne. Wodne też, ale jeśli nie tworzą zapór wywierających wielki nacisk na skorupę ziemską. Ale najepszą i powszechną energią jest energia próżni, którą można uchwycić."
"Nikt nie rządzi kosmiczną energią, bo jest nią wszystko, co istnieje, począwszy od materii a skończywszy na duszy. Istnieje też spora ilość energii, do której można się podłączyć i ją wykorzystać na różne sposoby. Energia to to samo, co Kreacja, Bóg, myśl, żywe stworzenia, skały, wszystko, co istnieje w mikro i makrokosmosie w wielu wymiarach i rzeczywistosciach alternatywnych przesuniętych w czasie i przestrzeni. Wszystko drga, wibruje, przekształca się z jednej formy energii w drugą. Twoje pytanie świadczy, że niezwykle materialistycznie podchodzisz do życia i traktujesz energię przedmiotowo. Tak samo Indianie nie rozumieli, dlaczego biali osadnicy biorą ziemie na własność. Dla nich to była rzecz wspólna dla wszystkich istot żywych i każdy miał prawo ją uprawiać, a biali osadnicy zaczęli nią kupczyć. To jak pływać w morzu i pytać, kto rządzi wodą, która jest wszędzie wokół ciebie i w tobie. To tak jak oddychać powietrzem, które jest wokół ciebie i w tobie i pytać, kto nim rządzi. Każdy może zarządzać na swój sposób energią i przekształcać w dowolny sposób, bo energia powstała po to, by każda żywa istota miała środowisko, które ją otoczy, środowisko, w którym będzie przebywać i które będzie w niej. Są prawa rządzące wszechświatem ustanowione przez Kreację, ale nikt nie posiada energii na własność, ani nie posiada nad nią władzy absolutnej. Odpowiadając najlepiej jak mogę na twoje pytanie, powiem tak: Nikt nie rządzi energią, a zarazem rządzą nią wszyscy w mniejszej lub większej skali."
I na koniec odnośnie zmian w DNA:
Czy geny można zmienić siłą woli? Czy możliwe jest takie przeprogramowanie genetyczne, aby okazało się, że badanie DNA wykazałoby, iż ojcem dziecka nie jest jego ojciec? To możliwe, chociaż osobiście odradzam podobne eksperymenty ze względu na niebezpieczne skutki zdrowotne, psychiczne i społeczne.
Aby problemy wynikające ze zmiany genów zredukować do minimum, należałoby zmienić wszystkie geny w organizmie naraz. Inaczej organizm będzie próbował bronić się i dojdzie do chorób. „Zabawa” może skończyć się nawet zgonem! Ciało fizyczne nie skurczy się w przypadku osób dorosłych, gdyż kości są już wytworzone. Dojdzie za to do zmian w tkance miękkiej, która ulegnie przemianie. Nie będzie to miłe z powodu bólu mięśni.
W przypadku udanej metamorfozy trzeba liczyć się ze zmianami w wyglądzie zewnętrznym. Ingerencja w geny może nieść za sobą zmianę rysów twarzy, koloru skóry, oczu, włosów, barwę głosu, linii papilarnych, itd. Może nagle okazać się, że zmiany zamiast ułatwić życie staną się przekleństwem.
Zwłaszcza na Ziemi.
Geny ulegają zmianie na skutek wielu czynników, jednym z nich jest dieta.
Ale czy Małgosia jest takim "kowalskim"? Nie warto tak oceniać, bo może nie pisze wszystkiego, co myśli. Na pewno to co robi, jest dość "egzotyczne" jak na kowlskiego (głodówki, sztuki walki, zainteresowanie kosmitami itd). Raczej większość ludzi się tym nie interesuje.
Bo to jest ze sobą powiązane związkami przyczynowo-skutkowymi. Strzępki wiedzy od kosmitów przetrwały w Indiach i Chinach w postaci nauk klasztornych i niektórzy z tej wiedzy korzystają do dzisiaj. Trzeba tylko zadać sobie trud i sięgnąć do źródeł.
To tylko cytaty z Hejala, drugie tyle można nazbierać od Plejadian:
17. Dematerializacja i rematerializacja
Ten z pozoru mistyczny proces dokonuje się w przypadku superszybkiego transportu ciał żywych istot lub obiektów materialnych z jednego miejsca na drugie podczas teletransmisji i teleportacji. Przebiega on w trzech etapach:
Pierwszy etap: w trakcie dematerializacji dany obiekt materialny błyskawicznie przekształca się w substancję podstawową, to znaczy energię.
Drugi etap: powstała z danego obiektu energia tworzy spójny pakiet, którego przemieszczenie się z jednego miejsca na drugie odbywa się tak, jakby stanowił on nieprzenikliwy obiekt materialny, to znaczy, stanowi samodzielną i zwartą całość nie mieszającą się z innymi energiami otoczenia.
Trzeci etap: w trakcie rematerializacji obiekt zamieniony wcześniej w energię błyskawicznie przekształca się z powrotem ciało materialne. Cały ten proces przebiega niewyobrażalnie szybko, niemal bez upływu czasu. Grube betonowe
mury, stalowe ściany i inne przeszkody, a także olbrzymie odległości nie są dla niego jakimkolwiek utrudnieniem. Stosowany jest bądź zachodzi podczas:
1. teletransmisji kontrolowanej,
2. teletransmisji niekontrolowanej,
3. teleportacji materialnej,
4. teleportacji duchowej,
5. podróży kosmicznych (pokonywanie odległości czasoprzestrzennych),
6. podróży w czasie.
Proces ten przebiega błyskawicznie i automatycznie. Niemożliwa jest w trakcie jego trwania jakakolwiek korekta, dlatego też niezbędne jest jego bardzo precyzyjne zaprogramowanie, aby uniknąć ewentualnych katastrof.
Każde ciało posiada swój własny wzorzec strukturalny, dzięki któremu po jego rozkładzie na pakiet energii może ono zostać następnie precyzyjnie zrematerializowane. Procesy przemiany w energię i jej ponownego przekształcenia w materię muszą być ze sobą zsynchronizowane w czasie.
Jakiekolwiek błędy mogą spowodować, że na przykład osoba przemieszczająca się w czasie może stracić całkowitą orientację i zagubić się na zawsze w czasie i przestrzeni.
Należy wiedzieć, że nie jest to proces fizyczny, to znaczy odnoszący się wyłącznie do materialnej rzeczywistości, w związku z czym jego istotę można przedstawić jedynie w pewnym przybliżeniu i to posługując się analogiami do znanych zjawisk fizycznych. Proces dematerializacji i rematerializacji nie oznacza jednak w żadnym przypadku jakiejkolwiek implozji lub eksplozji. Gdyby to była forma eksplozji, wówczas dany obiekt zostałby rozerwany na niezliczoną ilość części i bezpowrotnie zniszczony, gdyż jego zestawienie w całość nie byłoby możliwe. Nie jest to więc ani eksplozja, ani implozja wytwarzająca próżnię. Problem w tym, że nie posiadamy jeszcze odpowiedniego aparatu pojęciowego, aby móc dokładnie i jasno wyjaśnić istotę tego zjawiska.
Nie chce mi się gadać z kimś, kto zachowuje się infantylnie
Mi też nie. Nie gadam z tobą No dobra, zmieniłem zdanie. Ale tylko na chwilę, potem znowu nie będzie mi się chciało gadać. Zatem kontynuujmy...
Pierwszy klucz związany jest z analizą przekazywanych wypowiedzi. Istoty niskie mówią niewiele używając wielu słów.
Amon.
(starożytni Egipcjanie używali krótkich sylab na wyrażenie głębokich idei, muszę kiedyś się przerzucić na któryś ze starożytnych języków).
Patrząc na dziennikarzy i naukowców, stwierdziłem, że ci to dopiero leją wodę... a ludzie z jaskiń czasem nawet nie musieli używać słów żeby pokazać o co im chodzi: jeden wywinął maczugą, a drugi pomachał pięścią. To dopiero mistrzostwo porozumiewania się bez słów...
gdy skrytykuje się to co pisze ...
Trzeba tylko zadać sobie trud i sięgnąć do źródeł.
Przynajmniej wstawiłaś już jakieś cytaty. Nie chodzi o krytykę - chodzi o to, że często nie masz pojęcia na jakiś temat, co widać w wypowiedziach i to jak podsumowujesz to co pisałem, bo widać, że większości nie czytałaś.
Nie oczekuj, że wszystkie źródła będą pisały w sposób łopatologiczny. Nie chodzi tylko o sięgnięcie do źródeł - jeśli ktoś naprawdę jest zainteresowany, zada sobie także trud, by je dobrze zrozumieć. Przekazy są także pisane dla mas, które chcą mieć wszystko na tacy - ale po takich przekazach nie należy zbyt wiele oczywiście oczekiwać. Krytykować możesz oczywiście wszystkie przekazy, źródła, ich interpretacje itd., ale jak się odnosisz do czegoś, to są dwie możliwości: albo rozumiesz w ogóle o czym jest tam napisane, albo nie. Niemniej doceniam próbę konstruktywnej ostatniej odpowiedzi.
Wszystko drga, wibruje, przekształca się z jednej formy energii w drugą.Wszystko co istnieje zbudowane jest z jednego budulca - Kreacji, czyli świadomej wibracji. Inaczej mówiąc, wszystko jest jedną wielką wibracją, która przybiera mnóstwo form - m.in. energii, duszy i materii. Wibracja związana z elektromagnetyzmem ograniczona jest do fizycznej przestrzeni, a istnieją inne przestrzenie oparte na innych prawach, np. przestrzeń astralna. Domyślają się już tego ziemscy naukowcy, którzy opracowali teorię hiperstrun (chociaż błędną, bo trafniejsze określenie „hiperstrun” to „pulsujące bąbelki”).
Nazwa nazwą. Inne określenie na to drganie to oczywiście struny, a fizyczna teoria opisująca je nazywa się teorią strun. Przypomina mi to wojny na Ziemi o to, czy bóg powinien się nazywać Allahem, czy inaczej.
Hejal napisał/a:"Istnieje 6 żywiołów: ogień, woda, gleba, atmosfera, próżnia i promieniowanie zwane energią chi, eterem, promieniowaniem kosmicznym i wieloma innymi nazwami."
Taoiści mieli osiem elementów, tu jest tylko sześć.
Nie trzymaj się kurczowo słowa "element", bo:
- taoiści mieli 5 elementów, a dokładniej mówiąc, faz przemian
- taoiści mieli też 8 heksagramów (będących także kierunkami świata, oraz jakościami energii kosmicznej) dla tzw. porządku po-światowego (naszego świata)
- mieli też kolejne 8 - tych samych jakości, lecz inaczej ułożonych - dla tzw. porządku przed-światowego
- mieli 10 pni
- oraz 12 konarów
Wszystkie one były podstawą kilku (nie jednego) chińskich kalendarzy, opartych na astrologicznych oddziaływaniach. Te starożytne kalendarze chińskie przypominały bardzo kalendarze majańskie, o których nie dawno pisałem w innych wątku.
Część z nich reprezentuje dodatkowo współczesny chiński zodiak (12 znaków).
Próżnia wg. hinduistycznych tradycji była tym samym co eter, czyli wychodzi 5 elementów. Oryginalne słowotwórstwo swoją drogą, "gleba" zamiast ziemi?
Czy geny można zmienić siłą woli? Czy możliwe jest takie przeprogramowanie genetyczne, aby okazało się, że badanie DNA wykazałoby, iż ojcem dziecka nie jest jego ojciec? To możliwe, chociaż osobiście odradzam podobne eksperymenty ze względu na niebezpieczne skutki zdrowotne, psychiczne i społeczne.
Aby problemy wynikające ze zmiany genów zredukować do minimum, należałoby zmienić wszystkie geny w organizmie naraz. Inaczej organizm będzie próbował bronić się i dojdzie do chorób. „Zabawa” może skończyć się nawet zgonem! Ciało fizyczne nie skurczy się w przypadku osób dorosłych, gdyż kości są już wytworzone. Dojdzie za to do zmian w tkance miękkiej, która ulegnie przemianie. Nie będzie to miłe z powodu bólu mięśni.
W przypadku udanej metamorfozy trzeba liczyć się ze zmianami w wyglądzie zewnętrznym. Ingerencja w geny może nieść za sobą zmianę rysów twarzy, koloru skóry, oczu, włosów, barwę głosu, linii papilarnych, itd. Może nagle okazać się, że zmiany zamiast ułatwić życie staną się przekleństwem.
Zwłaszcza na Ziemi.
Tak widzą geny naukowcy: że to alfabet literek A C D G, i wszystkie działają rozłącznie, jak komputerowy kod binarny. Podaję niżej cytat z ww. channelingu, który podważa taką współczesną naukową interpretację kodów DNA, które są traktowane, jak wspominałem wyżej, w sposób linearny i jednowymiarowy. Całą ideą ww. przekazu jest sugestia, że wszystko obecnie wskazuje na to (łącznie z fiaskiem licznych badań nad DNA w ostatnich dekadach), że tak nie jest, tzn. DNA ma naturę wielowymiarową, co prowadzi do nieliniowych vs. liniowych powiązań między kodami. Obecne próby modyfikacji DNA są bardzo prymitywne, stąd wykorzystując inżynierię genetyczną, rzeczywiście może się stać tak, jak Hejal sugeruje: czyli rozwalimy organizm. Nie ma przypadku w tym, że operacje związane z modyfikacją genów są bardzo ostrożne, i robi się głównie badania na zwierzętach - od wielu lat.
Tyle wiemy z ich przekazów. O DNA nie ma ani słowa, Billy Meier też nic nie mówi na ten temat.
Możliwe, że Billy Meier w ogóle nic o tym zjawisku wówczas jeszcze nie wiedział, ale Hejal na szczęście o tym wspomniał.
Geny ulegają zmianie na skutek wielu czynników, jednym z nich jest dieta.
A kolejnym światło (promieniowanie elektromagnetyczne).
...kontynuuję temat - cytat z wcześniej wymienionej książki channelingu Kryona:
(...) rozpoczęła się prawdziwa praca, gdyż ten szkic [badań nad DNA przez rząd amerykański oraz przez prywatną firmę zajmującą się badaniami do roku 2001] ujawnił jedynie podstawową chemię DNA. Pomyśl o niej jak o literach w ogromnej książce. Znano zatem każdą z liter, ale nikt nie miał pojęcia, na jaki język te litery się składały! Istniała potrzeba poznania języka, by móc uzyskać szerszy obraz, a wraz z nim wskazówki odnośnie słów znajdujących się w tej książce i umiejscowienia genów. (...) Najlepsi naukowcy w kraju (i najlepsze komputery w kraju) miały trudności ze znalezieniem kodów wewnątrz chemicznej struktury ludzkiego genomu, których się tam spodziewano.
Myślimy w sposób trójwymiarowy i nic na to nie możemy poradzić. Taka jest rzeczywistość i nie można oczekiwać, że ją ominiemy. Jednak powstrzymuje to nas przed ujrzeniem szerszego obrazu. Nauka zaczyna właśnie nagłaśniać fakt, że nasz wszechświati wszystko, co się w nim znajduje, jest wielowymiarowe. (...) [według aktualnych przypuszczeń natomiast] ludzki genom jest liniowy, a cała struktura genu istoty ludzkiej ma obejmować trzy miliardy "liter" DNA. Tak nie jest. (...) W jednym z nich [tzn. channelingów] Kryon porusza temat trójwymiarowej perspektywy w nauce.
Jeszcze ciekawostka: dla Hejala planety symboliką jest wg. jego opisu liczba 4, ale mają 6 żywiołów. Symboliką dla człowieka jest natomiast liczba 5, ale w zachodniej tradycji są 4 żywioły: woda, ogień, powietrze tudzież atmosfera lub przestrzeń, i ziemia tudzież gleba albo beton. Hejal pisał zresztą o 5 cyfrach używanych w ich systemie pozycyjnym: od 0 do 4 - jest to system piątkowy.
Ta rozwiana grzywa przypomina zresztą mi Hejala...
A nawiasem, na powyższym obrazku wg. tradycji zachodniej jest 5 elementów: ogień (mars u góry), jowisz po prawej (gdy odwrócić człowieka tak, by patrzał przed siebie, a nie w naszą stronę, to będzie to wschód), po przeciwnej stronie wenus (analogicznie, zachód), następnie mamy północ: saturn i merkury. Ciekawe jest to, że w taoistycznej tradycji chińskiej występuje identyczna kolejność, z takim samym umiejscowieniem (wschód, południe itd.), z jedną małą różnicą, że zamiast podwójnej północy występuje (na wzór Indian lub Majów) środek z saturnem. Każdy z tych kierunków i faz przemian miał przyporządkowane, nieprzypadkowe, zwierzę: wschód - to był smok, zachód - tygrys, południe - czapla albo feniks, północ - żółw albo wąż.
Jeszcze raz zacytuję wklejony przez ciebie cytat:
Wszystko drga, wibruje, przekształca się z jednej formy energii w drugą..
O tym mówi alchemia, i to właśnie przy użyciu innego języka - symbolicznego języka mistyków taoistycznych, egipskich i z innych tradycji - które cytowałem. Wspomniane 5 taoistycznych faz przemian (5 "elementów"), to energia chi/qi: przekształca się z jednej w drugą. U człowieka dziają, mówiąc ww. językiem alchemii, dwa podstawowe elementy: yang i yin. Następnie, schodząc na coraz niższe poziomy, przekształacają się one, a w pewnym momencie nawet materializują. Zanim jednak dotrą do poziomu materii, jest wiele etapów pośrednich, a ww. żywioły (elementy) są jednym z nich. Np. yang staje się "ogniem" w organizmie człowieka (energią albo chi ognia - jest to symboliczne i proste do wyjaśnienia określenie, nie dosłowne, choć nazywa się tak ze względu na to, że ta energia ma wiele cech ognia), a yin - "wodą" (energia albo chi wody - analogicznie), które ze względu na funkcje w alchemii taoistycznej są nazywane także smokiem i tygrysem, czyli energia smoka i energia tygrysa. Jeszcze raz, to są proste symbole, bo starożytni nie dysponowali takim szczegółowym naukowym aparatem pojęciowym, co miało swoje zalety: nie gubili się w szczegółach i od razu przechodzili do sedna (istoty) jakiegoś pojęcia...
Wymiary, krótko mówiąc, są stwarzane przez poziomy energii - jednym z takich poziomów jest poziom materialny, fizyczny. Przekształcanie (transformacja albo transcendencja) z jednej formy w inną dotyczy zarówno materii (np. metabolizm: zamiana pokarmu na energię) jak i możliwości przejścia w inny wymiar BEZ potrzeby umierania fizycznego (zmiana wibracji). Zgodnie z tradycją egipską, posiadamy najbardziej podstawowe ciała: fizyczne, ka (inaczej energia chi/qi), oraz ba (zwane także duszą, albo ciałem astralnym). Wszystkie są ze sobą POWIĄZANE i wpływają na siebie jednocześnie. Teraz pytanie brzmi: jak energia nieustannie wpływa na ciało, czyli na komórki, a zatem także DNA, które się przecież i tak zmienia w trakcie całego życia?
Strony Poprzednia 1 … 16 17 18 19 20 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?