Wszystko jest wibracją.
Albo inaczej: energią.
Chemia, czyli substancje, także są energią. Ale nie na odwrót - energia niekoniecznie jest chemią.
Ludzie mają ograniczone pojęcie o wszechświecie. Różnych postaci energii jest multum we wszechświecie. To dziwne, że naukowcy są świadomi, że nie postrzegamy ponad 99% spektrum wibracji (materia, tak jak wszystko, też jest wibracją), ale zwyczajnie ignorują konsekwencje tego FAKTU. Pisałem dzisiaj też o tym, że ludzie mają w związku z tym również bardzo ograniczone zrozumienie czym jest wcielanie się (konwencjonalne rozumienie wcielania się jest takie, że coś tam - z reguły rozumieją, że owo coś tam to jest tak zwana dusza - jakoś wchodzi w materię rodzącego się człowieczka): https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?pid=19283#p19283
Ludzie, nawet ci, którzy uważają się za tzw. uduchowionych, kierują się niemal tą samą ograniczoną logiką, co naukowo zaprogramowani ludzie: wynika to z faktu, że mają bardzo ograniczone postrzeganie zmysłowe, a także - bardzo ograniczone myśli (umysł zawęża nieświadomie pojęcie o wszechświecie do tego, co widzi, słyszy, czy może dotknąć).
Te kwestie prowadzą do kolejnego pytania:
Czy człowiek może odżywiać się inaczej, niż cząstkami materii?
Załóżmy dla uproszczenia, i zgodnie z obowiązującymi przekonaniami u naukowców, że powietrze to też materia, tyle, że w postaci gazu, podobnie ciecz jest traktowana jako materia (woda i pochodne roztwory). Tak naprawdę to taka klasyfikacja to bardziej kwestia arbitralnych decyzji i wyboru parametrów podziału co jest materią a co nie jest, tak jak zresztą w przypadku planet (ostatnio Pluton został ogłoszony, że nie będzie zaliczany do planet, czy to znaczy, że naukowcy przyznali, że wcześniej byli w błędzie? Bynajmniej, ogłosili sobie arbitralnie, że teraz arbitralne prawa mówiące o tym co jest planetą, się zmieniły ) - na zasadzie "a sobie pomyślałem jednak, że teraz będziemy klasyfikować wszystko inaczej niż wczoraj...", a niekoniecznie obiektywnych informacji. Aktualnie oczywiście to, czy coś jest materią czy nie, jest uzależnione od tego, jak obecne przyrządy naukowe identyfikują cząsteczki lub atomy, np. cząsteczkę tlenu albo cząsteczkę żelaza.
Trochę więcej problemów z identyfikacją sprawia kwestia ciepła potrzebnego do utrzymania organizmu przy życiu (na Antarktydzie także jest np. powietrze, ale nie przeżyłbyś na niej długo gdybyś znajdował się poza odizolowanym termodynamicznie schronem lub nie był chroniony specjalnym skafandrem). Bez względu na to, że odżywiamy się fizyczną materią ORGANICZNĄ, wodą, powietrzem, to wszystkie one są przerabiane ostatecznie na energię. Tak twierdzi obecna nasza wiedza naukowa.
A więc załóżmy, że tak jest: materia, oraz to, co traktujemy jako pochodne materii, w tym tzw. substancje czy też chemia, jest energią.
A organizm, aby skorzystać z żywności, musi je wszystkie przerobić na ENERGIĘ (identyczne przekonania znajdziecie w medycynie chińskiej albo hinduskiej - ciekawe, skąd ci ludzie o tym wiedzieli tysiące lat temu? Tyle, że te systemy wiedzy o medycynie, a właściwie wiedzy o życiu - aju = życie, weda = wiedza; hinduskie Wedy to księgi wiedzy - idą dalej, szczegółowo opisując różne rodzaje energii, które naukowcy także zwyczajnie ignorują - na tym etapie nie zgadza im się to z aktualnym stanem wiedzy).
Organizm człowieka lub zwierzęcia potrzebuje energii nie tylko w postaci ulotnego powietrza, które krąży potem żyłami i w układzie nerwowym, oddając niezbędne atomy i elektrony, by układ nerwowy, w tym mózg, w ogóle mógł funkcjonować (a co za tym idzie, reszta organizmu). Nie przedłużając wywodu, ciepło jest także energią, na podobnej zasadzie jak prąd elektryczny - ciepło jest RUCHEM cząsteczek (w chińskim systemie ten abstrakcyjny ruch cząsteczek jest powodowany przez jeden z dwóch fundamentalnych filarów - a raczej podstawowych zasad rządzącej wszystkim, czyli czasem, przestrzenią i energią - i nazywany był yang). Zasady yin i yang rządzą materią i energią, w tym, oczywiście, zatem także chemią.
Dużo tu potrzeba wyjaśnień przy okazji, ale już dochodzę do puenty:
Większość organizmów żywych na naszej planecie, głównie roślin, odżywia się ŚWIATŁEM (proces foto-syntezy - w którym wyraz "foto" oznacza właśnie światło). Fotosynteza tworzy tzw. związki organiczne (czy tam chemię, jak wolicie ) oparte na węglu. Czy to oznacza, że można sobie zjeść bryłkę skruszonego węgla, i będzie to ekwiwalent pożywiania się rośliną, która również dostarcza cząsteczek węgla (węglowodany)? Tak podpowiadałaby bardzo ograniczona redukcja, wniosek, który mogą wyciągnąć uczniowie na podstawie tego, co nauczyciele przedstawiają im na lekcjach biologii i chemii. Oczywiście nie można zjeść skruszonego węgla, ale mimo to, węgiel jest podstawą życia. Jakiej wiedzy brakuje nam pomiędzy tymi dwoma naukowymi faktami?
Pożywienie nie tkwi w postaci materii, czyli trwałych cząsteczek atomów, ale oczywiście w energii. No to spróbujmy podejść do tematu od drugiej strony, czyli nie materii, ale energii (światła): pytanie, czy człowiek lub np. zwierzę roślinożerne jest w stanie pożywiać się samym światłem, ewentualnie z udziałem wody i powietrza, ale z pominięciem stałej materii - jak to się dzieje z roślinami?
Zauważcie, że nie ma na Ziemi organizmu, który pożywiałby się skruszonym węglem.
Natomiast są biliony organizmów, które pożywiają się światłem.
Fakt niby oczywisty, ale gdzie we współczesnej nauce o nim mówią?
Mówią oczywiście niewiele, bardzo starając się zatuszować temat energii NIEZBĘDNY organizmom żywym. DNA też potrzebuje energii. Możliwości działania DNA SĄ OGRANICZONE ILOSCIĄ DOSTĘPNEJ ENERGII, co potwierdzają badania naukowców.
Zwierzę roślinożerne nie będzie żywiło się natomiast grudkami węgla.
A więc skoro to energia jest podstawą życia roślin, ale jednocześnie większość zwierząt i ludzie nie potrafią żywić się WYŁĄCZNIE bezpośrednio energią i potrzebują jej w stanie przetworzonym już przez rośliny (czyli muszą jeść rośliny, by dostarczać organizmowi energii), to odpowiedź musi tkwić w DNA. DNA rośliny kontra DNA człowieka.
Warto więc się przyjrzeć dokładniej temu tematowi.
W DNA są różne geny odpowiedzialne za różne funkcje, a są nawet geny, które służą ochronie... DNA (genów)! Są one po to, żeby organizm mógł przetrwać. A właściwie, to przetrwać (pożyć) troszkę dłużej, bo i tak zwierzę i człowiek ginie ostatecznie - to przez to, że podział komórek (tworzenie nowych komórek) staje się coraz bardziej ograniczony w raz z postępującym wiekiem.
Ale jest jeszcze jedna kwestia: możliwości DNA nie kończą się na tych genach, które są aktywne. Większość genów pozostaje NIEAKTYWNA.
Dlaczego większość genów jest nieaktywna? Być może, a właściwie to najprawdopodobniej dlatego, bo... nie ma wystarczającej energii! Wykonując pewne ćwiczenia fizyczne, których uczyli starożytni Chińczycy, Hindusi i Tybetańczycy, można zwiększyć energię fizyczną w organizmie. To pozwala na ślepo przedłużać żywotność organizmu.
Ale można oczywiście pójść krok lub parę kroków dalej, i skoncentrować się na czystej energii i świadomości jej przepływu - tym zajmowali się alchemicy, w tym taoiści.
Myślę, że ten problem dobrze obrazuje ślepą uliczkę, w którą zabrnęła nauka, próbując zrozumieć czym jest życie, koncentrując się na pochodnych życia (procesów życiowych), a nie na samym życiu. Czyli na materii - zgodnie z tym, co napisałem wyżej: większość ludzi nieświadomie czyni założenie, że skoro postrzegają tylko materię, to ich myśli niejako muszą również brać pod uwagę wyłącznie tą część faktów, które postrzegają.
W ww. poście, do którego link podałem wyżej, wspomniałem, dlaczego konsekwencje takiego ograniczonego postrzegania rzeczywistości są także przenoszone na ograniczone rozumienie wcielania się człowieka w organizm homo sapiens, i wszelkie konsekwencje tego ograniczonego rozumowania, które nie można inaczej podsumować, jak tym, że jest to tak naprawdę wiara, choć udaje, że jest wiedzą o reinkarnacji - innymi słowy, powszechne wierzenia na temat reinkarnacji to jest nic innego niż religia.
Chciałem dodać parę cytatów, ale i tak za długo wyszło tutaj, zrobię to może następnym razem.
Ale podsumowując, warto patrzeć na ciało człowieka jak na energię. A to oznacza, że człowiek ORAZ jego DNA jest tworem WIELOWYMIAROWYM, tzn. nie istnieje wyłącznie na poziomie fizycznym.
A skoro DNA jest wielowymiarowe, to zawiera geny (lub ich ekwiwalent) na poziomach wyższych niż materialny. A to oznacza, że większość waszych możliwości jest zablokowana - przez zablokowane (nieaktywne) DNA. Żyjemy jak więźniowie w klatce, jesteśmy jak noworodki, których oślepiono, ogłuszono, odcięto ręce i nogi, i kolejne pokolenia od tysięcy lat na tej planecie żyją w ten sposób i traktują to jako normę.
Rozwiązaniem jest świadomość. Dlatego trwa na tej planecie wojna o umysły ludzkie. Byście od małego byli pod propagandą edukacyjną, a potem zajmowali się wyłacznie utrzymaniem i ciągle próbowali doganiać uciekającą inflację.