Postanowiłem się skupić tylko na jednym współczesnym, ale dominującym wyznaniu, pozostałe religie zostawiłem Krykersowi, wypisując się tym samym z kółka katolickiego - bo teraz zapisałem się do kółka naukowego.
Wersja stworzenia sugerowana przez naukę: no i powstała sobie Ziemia, a na niej pustkowia i wody, które sobie tak trwały przez miliony lat. I nagle stał się cud: jakieś molekuły, które były na tych pustkowiach (albo przywędrowały sobie jak pocisk z innej planety - być może ktoś to wysłał tak, jak ludzie wysłali pocztówkę w kosmos z informacją, że Adam pochodzi z Ziemi) połączyły się przypadkowo razem i stworzyły chemiczny majstersztyk, od razu w pełni działający mechanizm, który w jednej chwili otrzymał cały szereg najróżniejszych zdolności, i co więcej, tak się one szczęśliwie połączyły, że od razu powstało całe RNA, a potem DNA, z całą listą różnych funkcji życiowych, w tym możliwości tworzenia nowych organizmów z PRAWIE tym samym RNA i DNA, krótko mówiąc, powstały komórki - podstawa życia.
(Owo "prawie" robiło różnicę: ten mechanizm okazał się elastyczny i uniwersalny - w STRATEGICZNYCH punktach w komórce był tak ułożony, że wystarczyło zmieniać tylko malutkie części, tak zwane kody, które naukowcy nazywają językiem (kodem) życia, by modyfikować lekko różne geny, które mówią np. o zabawieniu skóry całego ciała, kolorze oczu, kolorze włosów itd. - wszystkie te różnice są niezbędne oczywiście do przetrwania gatunku).
Ale cuda się na tym nie skończyły, przeciwnie, to był zaledwie wstęp do dalszych cudów. Owe komórki zaczęły się łączyć razem, i okazało się, że te molekuły tak się na początku niesamowicie szczęśliwie połączyły, że z tego samego uniwersalnego wzorca zaczęły powstawać koniczyny, tulipany, sałaty, buraki, ziemniaki, drzewka pomarańczowe, krzaki agrestowe, ameby, brzozy, choinki, pełzające, chodzące, latające, budujące nory, poruszające się błyskawicznie, polujące, roślinożerne, mięsożerne, i mające mnóstwo innych powiązanych mechanizmów organizmy (dla porównania, człowiek, któremu wmawia się w szkole, że ma niesamowity umysł, do tej pory nie wymyślił nawet w 0,000001% nic tak rewolucyjnego i uniwersalnego), takich jak potężne mięsnie u niedźwiedzia, super-giętki kręgosłup u geparda, zręczne ręce u małpy, kły do obrony u słonia, a nawet zdolność do analizy sytuacji i grupowego współdziałania oraz strategicznego myślenia u wilka. Wystarczy tylko w tym skomplikowanym, niesamowitym kodzie życia zmienić kilka zmiennych (kodów) - i z DNA kury robi się DNA dinozaura! To, które kody odpowiadają za co, na razie jest jednak tajemnicą, ale to nie zmienia faktu, że odkryliśmy tajemnicę życia! Wkrótce cała pusta planeta pokryła się zielenią i mnóstwem organizmów najróżniejszych rodzajów. To wszystko w imię przetrwania... Są w zasadzie tutaj dwie możliwości: albo nauka (a dokładniej mówiąc, ludzie, którzy ustalili taką obowiązującą wersję, bo to nie jest jedyna hipoteza w światku naukowym) w którymkolwiek punkcie tej konstrukcji logicznej się pomylili (i wówczas jak domino się ona rozsypie - wystarczy tylko jeden klocek poruszyć w tej konstrukcji), albo... człowiek poznał w niesamowicie króciutkim czasie, zaledwie w paru wiekach, całą tajemnicę życia! (Prawdopodobieństwo jeszcze niższe, niż to, że molekuły się tak mogły cudownie połączyć).
A to i tak było wszystko niczym w porównaniu do tego, co miało stać się później: kolejne przypadkowe cuda w molekułach sprawiły, że powstał przyszły władca planety, który ma tak rozwiniętą inteligencję, że potrafi nie tylko współdziałać stadnie, nie tylko myśleć strategicznie, ale również tworzyć takie abstrakcyjne rozwiązania, jak zielony ład, który ma uratować Ziemię przed... ups, nim samym! No to natura się chyba jednak w tym przypadku nie popisała... nie dość, że sam siebie wyniszcza, to jeszcze całą resztę cudów! Nici z przetrwania... i wkrótce trzeba będzie czekać kolejne miliardy lat, aż gdzieś się jakieś molekuły przypadkiem razem zawieruszą, i powstanie znowu świadome życie - proponuję obstawiać szanse, na ile to jest prawdopodobne...
Wersja alternatywna natomiast jest dużo prostsza (i być może bardziej wiarygodna), zaś dowody leżą dosłownie pod każdym kamieniem: Ziemia została stworzona i zaprojektowana przez kogoś, i to w określonym celu. Kogoś, kto postanowił się ukryć, i dać człowiekowi złudne wrażenie, że sam o wszystkim tutaj decyduje - taką kosmiczną piaskownicę do dyspozycji, i z cicha zarządza delikatną równowagą w całym ekosystemie, który nadal się utrzymuje pomimo faktu, że mnóstwo gatunków zwierząt i roślin już wyginęło. Dotyczy to także człowieka, czyli istoty świadomej, ale niezbyt rozgarniętej, która została tu umieszczona w jakimś określonym celu w tym materialnym matrixie, z góry zaprojektowanym (czyt. w systemie wcieleń z góry ustawionym przez pewnych projektantów).
Jaki stopień zaawansowania mogą prezentować ci projektanci? Możemy dedukować na podstawie ukrytej za ich dziełem myśli. Kierowali się oni przy tworzeniu systemu wcieleń pewnymi kryteriami i celami do osiągnięcia.
Antares napisał/a:po to tworzyły system wcieleń, by człowiek w nim sobie żył, nawet krótko (krótkość ludzkiego żywota ma swoje konsekwencje: przeciętny kowalski niewiele zdąży się nauczyć w swoim krótkim życiu - i plany na życie ten fakt oczywiście biorą pod uwagę i według tego kryterium m.in. projektują plan na wcielenie).
Jeśli zaprojektowali Ziemię, to istnieje malutka szansa, że również nie zaprojektowali innych planet/systemów wcieleń - dla innych istot takich jak my, których nazywamy powszechnie oczywiście kosmitami. Być może nawet ze zbliżonym DNA, czyli mających głowy, dwie nogi, dwie ręce itd. I które bazują na tym samym mechanizmie DNA, stojącym za przetrwaniem gatunku... innymi słowy, rodzenia kolejnych egzemplarzy tego samego gatunku - dla kolejnych wcieleń.
Tzn. projekt DNA mógł być stworzony na bardzo dłuuugo przed powstaniem Ziemi. I dokładnie przemyślany. Musiał to, czyli DNA i cały system wcieleń oraz wszystko pomiędzy, być najwyraźniej wzorzec dla wielu, wielu planet jednocześnie. Galaktyk jest ok. 2 biliardy w tej części wszechświata, który naukowcy są w stanie zaobserwować. Nie chcę już obliczać ile w każdej z nich jest średnio gwiazd oraz planet. Generalnie, dosyć dużo - jest z czego wybierać. Raczej możemy założyć, że te istoty nie szukały przez biliardy lat jednej, pustawej planety, na której stworzyły życie... większe prawdopodobieństwo jest takie, że to one same tworzą planety, gwiazdy, i całe układy słoneczne. A to rzuca pewne światło na to, co możemy wywnioskować z samego faktu, że DNA zostało tak a nie inaczej zaprojektowane, ORAZ system wcieleń został tak a nie inaczej zaprojektowany, ORAZ co za tym idzie, zarządzanie umysłami (w tym zaciemnianie świadomości i pamięci) zostało tak a nie inaczej ustalone. Ktoś podjął te decyzje.
DNA to mechanizm - co sugeruje, że te istoty, które stoją za stworzeniem życia m.in. na Ziemi, wykorzystują do swoich celów techniczną myśl inżynieryjną. Muszą być kimś w rodzaju techników-naukowców. Niekoniecznie fizycznych...
Stworzyły owo życie w materii. Oznacza to, że wcześniej w tej materii życia najprawdopodobniej nie było (to znaczy, jest to problem typu kura i jajko: życie materialne, które zaprojektowało życie materialne, które zaprojektowało życie materialne...). W skrócie, możemy założyć, że ci inżynierowie międzygwiezdni, mentalni zarządcy psychicznych poziomów wszechświata, stworzyli życie materialne dla istot mentalnych (będących uprzednio - czyli przed wcielaniem się tutaj - umysłami).
To, że są one generalnie umysłami, które jednak POTRAFIĄ wpływać na materię (czyli atomy, czyli te dziwne obiekty, które w gruncie rzeczy są w środku puste, choć nam się takimi nie wydają!) oczywiście prowadzi do kolejnych wniosków... oraz kolejnych pytań: np. czy przed wcieleniem się na tej planecie o tym wszystkim wiedzieliśmy, czy też... nie wiedzieliśmy (to znaczy tajemnice wszechświata są przed nami ukryte nawet, gdy opuścimy tą planetę fizycznie)? I czy nasza świadomość nadal będzie zarządzana również po tym, jak człowiek zostawi ciało fizyczne na tej planecie? Tak twierdzą starożytne tradycje, np. tybetańska, opisując złożoną "mapę" wszechświata, z którą człowiek się styka, po fizycznej śmierci. Choć używa często upraszczających zrozumienie symboli i alegorii, analiza tych źródeł sugeruje, że ci, którzy je napisali, mieli bardzo wnikliwe obserwacje rzeczywistości wielowymiarowej...