Kiedy po raz pierwszy oglądałem film matrix, nie zrobił na mnie dużego wrażenia, i ta wizja ludzi, którzy są podłączeni do superkomputera stwarzającego rzeczywistość dla nich, wydawała mi się przesadzona.
Teraz coraz bardziej przekonuję się, że jednak żyjemy w wielowymiarowym matrixie, który trwa od wielu tysiącleci, a to, co widzimy, to jedynie spektakl, w który mamy wierzyć. Starodawne, np. biblijne, opowieści o człowieku wyrzuconym z raju i zrzuconym na Ziemię - to tylko preteksty, które więżą umysł.
Ludzie w sensie rzeczywistym, czyli pozafizycznym (czyli poza tym, co postrzegamy fizycznymi zmysłami), najwyraźniej są więzionymi umysłami gdzieś w jakimś wymiarze poza znaną nam czaso-przestrzenią. Jestem przekonany, że sposób więzienia ludzi (ich umysłów) nie odbiega znacząco od tego, jak to zaprezentowano na ww. filmie, z tą różnicą, że to nie ciało, ale bezpośrednio umysły są kontrolowane w bardzo sprytny sposób: poprzez subtelną kontrolę myśli. Można sobie wyobrazić kogoś, kto od urodzenia nosi hełm i skafander virtual reality, i wierzy, że to właśnie jest jedyną rzeczywistością, co dzięki niemu postrzega. Tyle, że owym hełmem i skafandrem są siły umysłowe...
Pytanie brzmi kto nas uwięził - i wiele wskazuje na to, że są to te same istoty, które w starodawnych opowieściach o początkach Ziemi określają się mianem bogów, aniołów, istot pozaziemskich, istot pozafizycznych itd. Jest to z góry zaplanowana iluzja, i mamy wierzyć, że jest rzeczywista, podczas gdy - podobnie jak w filmie matrix - jedynie do naszych zmysłów fizycznych docierają różne bodźce, w które mamy wierzyć. Żyjemy, jednym słowem, w starożytnej mistyfikacji, której częścią jest system reinkarnacji, mający nas przekonywać, że rzekomo musimy mieć kasowaną pamięć. Najstarsze zapiski taoistyczne na temat wszechświata - jeszcze przed wpływem buddyzmu i konfucjanizmu - różniły się dość znacząco od tego, jak taoizm się potem zmienił pod wpływem tego, co przyszło do Chin z zachodu. Były raczej bliższe temu, co twierdzono w Starożytnym Egipcie: taoiści utrzymywali, że człowiek po śmierci jest w dużej mierze nieświadomy lub pół-świadomy. Nasze umysły, w tym pamięć, są na wielu poziomach kontrolowane. Wielu ludzi żyjących na Ziemi może tak naprawdę pochodzić - i prawdopodobnie pochodzi spoza Ziemi, i zostali uwięzieni mentalnie w systemie reinkarnacji na tej planecie.
Co ciekawe, jest wiele wskazówek pozostawionych przez projektantów Ziemi, życia na niej, oraz całego układu słonecznego, takich jak łudząco zbliżona wielkość księżyca i słońca, widzianych z naszej planety - jakby po to, by niektórzy w tym spektaklu uświadomili sobie, że są jedynie kontrolowanymi aktorami... Innymi słowy, te istoty zdają się odgrywać dwie przeciwstawne role: "aniołów" i "diabłów" zarazem, a w rzeczywistości są poza tym, co określamy jako dobro lub zło. To, w co my wierzmy - np. że zabijanie jest złe, lub to, że drapieżniki zabijają bo muszą - dla nich, skoro zaprojektowali dokładnie taki system, to wszystko jest prawdopodobnie bez znaczenia. Człowiek ma być uwikłany w różne konflikty, które celowo zostały zaprojektowane. W tym kontekście należy moim zdaniem rozumieć różne "złe" rasy kosmiczne jak np. reptilian, szaraków itd.
Z tego względu moim zdaniem nie tylko należy zakwestionować wszystkie religie czy różne propagandowe powszechne wierzenia, ale również np. hinduską filozofie koła karmy, czyli system reinkarnacji, popularny obecnie w kręgach ezoterycznych, a konieczność wcieleń należy postawić pod znakiem zapytania. To, w czym poglądy taoistów i buddystów się pokrywały, to fakt, że należy się z owego umysłowego więzienia wydostać - choć już szczegóły i filozofia się od siebie różniły. Celem był jednak umysł i jego stan - czyli to, co - poza energiami (które Chińczycy nazywali duchami - duchem niższym P'o i duchem wyższym Hun) - pozostawało po śmierci ciała fizycznego, które zresztą też są - wszystkie, nie tylko fizyczne - kontrolowane, pośrednio a czasem bezpośrednio (choć zwykle bez świadomości ofiary tych manipulacji), przez te same istoty, o których napisałem wyżej.
Jeszcze parę słów na temat ezoterycznych znaczeń - takich jak yin i yang lub świat księżycowy a świat słoneczny. Rudolf Steiner twierdził, że wbrew temu, w co wierzy większość osób zajmujących się tematami metafizycznymi, magnetyczna, bliższa fizyczności, energia księżyca - choć pozornie wydaje się to dziwne - jest właśnie tą, która w największym stopniu jest w centrum zainteresowania a także wpływów tzw. wyższych istot duchowych. Energia księżyca ma charakter yin, którą należy przeciwstawić bardziej mentalnej energii słońca o charakterze yang. Jeśli jednak dokładniej przyjrzeć się np. fundamentom taoizmu, przestaje to być takie dziwne: ostatecznie cała rzeczywistość i jej źródło (zwane tao) jest skonstruowane z obu elementów - yang oraz yin, a człowiek żyjący w materii generalnie ma bardziej charakter yin.
Średniowieczni mistycy twierdzili, że gwiazdy i planety mają władzę nad zwykłymi ludźmi, zaś mędrcy mają władzę nad gwiazdami. Należy to rozumieć w następujący sposób: planety i reszta kosmosu i ich oddziaływania są wspominanymi przeze mnie prądami-wiatrami psychiczno-energetycznymi, które pośrednio decydują o naszym losie (np. choleryk będzie doświadczał często konsekwencji swojego wybuchowego charakteru). Natomiast ów "mędrzec" dzięki uświadomieniu sobie tych wpływów - czyli postrzeganiu ich - kontroluje sam swój los, w stopniu, do którego uświadamia sobie różne mentalne wpływy.
Jeśli przyjrzeć się wydarzeniom na Ziemi w szerszym zakresie czasowym - co mało kto tak naprawdę robi - można jednak odkryć, na czym polegają różne "gierki", ww. spektakl, istot. Tworzą one różne systemy wierzeń - sformalizowane, takie jak religia i nauka, ale także nieformalne, jak system społeczny, a przez to trudniejsze do uświadomienia sobie. Są to jednak pułapki. Najpierw człowiek - niczym koń, przed którego oczami została umieszczona marchewka - jest sprytnie manipulowany: sugeruje mu się, i ma w to święcie wierzyć, że oto nasza cywilizacja porzuca mroki średniowiecza i dzięki światłej nauce wyznacza nowy poziom. A kilka wieków później pułapka wychodzi na jaw i człowiek, patrząc wstecz na poprzednie pokolenia, myśli: jacy oni byli głupi, teraz przecież jest oczywiste, że ci ludzie masowo byli przez wszystkie ministerstwa edukacji, system szkolnictwa itd. więzieni mentalnie, a nauka okazała się jedynie kolejną filozofią, a nie prawdą absolutną, ale teraz już to wiemy, mamy nowy system, który jasno pokazuje, gdzie tkwi prawda... i to potrwa kolejne kilka wieków, kiedy znowu "nowy system" okaże się jedynie marchewką dla naiwnego społeczeństwa, co więcej, ostatecznie może w cale tak bardzo nie różnić się od starego.