Wydaje mi się, że macie bardzo silnie zakorzenione swoje przekonania, stąd piszecie tak, jakbyście wiedzieli, co jest możliwe, a co nie, i w jaki dokładnie sposób można coś osiągnąć. Być może zatem to dobry moment dla was, aby przelać swoje myśli i przekonania na "papier" i je wydać dla szerszego grona.
Z mojego punktu widzenia, nie ma żadnych granic. Sami je sobie stwarzamy. Małgosia pisała o kreacji, która wszystko stworzyła, i w ten sposób podlegamy jej ograniczeniom (parafrazując). Plejadianie (nie ma znaczenia, czy uznajecie ich za wiarygodnych) natomiast stwierdzili, że jest to niejako odrzucanie swojej mocy stwórczej - przyjmowanie specyficznej roli "ofiary" bogów. Oddanie kontroli tworzenia - czemuś poza nami.
Dlatego pisałem, że nie potrafiłbym zawrzeć spójnego systemu w książce; jedyne, co mógłbym zrobić, to przekazać swoje doświadczenia i wiedzę (którą zacząłem kwestionować, patrzcie niżej) - to dlatego, że uznałem, że nadszedł czas na istotne zmiany w moim podejściu do rzeczywistości w ogóle.
I w dużej mierze (ujmując to trochę inaczej) potwierdziłbym to, co Krykers napisał, że nieśmiertelność jest swego rodzaju katalizatorem do dużo potężniejszych tematów.
Innymi słowy nieśmiertelność jest skutkiem - czegoś. Czego?
malgosia.wl napisał/a:Ależ to badzo proste. Jakbyś zobaczył na prawdę chore dzieci, to wyglądają one i czują się dokładnie jak starzy ludzie. To stan ich ciał fizycznych decyduje o jak to określiłeś stanie ducha. Różnica między 5-latkiem a 80-latkiem polega na stanie jego ciała fizycznego, stąd wynika właśnie stan ducha. Pomyliłeś przyczynę ze skutkiem. Jak ci oderwie rękę to co się dzieje z Twoim stanem ducha? Nadal jesteś radosny i szczęśliwy? Dlatego tak istotnym, a jednocześnie zaniedbywanym elementem jest ciało fizyczne. Dlatego trzeba na nie stale oddziaływać, wtedy trwa w niezmienionym stanie. Samą świadomością tego nie dokonasz, to nie ten etap, ani dla Ciebie, ani dla mnie. Możemy się spierać o metody, ale nie o zasadę.
Dzięki za wyjaśnienie. Wielokrotnie podkreślałem, że ciało fizyczne jest bardzo ważne. Ale zasadą jest energia i świadomość, i z tego wszystko się bierze. W przeciwnym wypadku praktycy koncentrują się na technikach. Nie będę się spierał z Twoją interpretacją "tao", każdy ma prawo do własnych, ale to nadal jest interpretacja - po prostu to taka, która w akademickich kręgach jest już utrwalona. Jeśli dla Ciebie jest wystarczająca, wszystko jest w porządku; podzieliłem się również własną.
malgosia.wl napisał/a:Niepotrzebnie się denerwujesz, to nic osobistego.
Nie denerwuję się i nie widzę takiej potrzeby Pisałem to z przyjemnością - bo to temat, o którym lubię pisać - i prawdę mówiąc myślę, że możesz odczuwać własne emocje.
Krykers napisał/a:Czyli nieśmiertelność jest możliwa? I mówimy o nieśmiertelności fizycznej? No nie wiem. Żeby nie dochodziło do degradacji, nie może być żadnych słabości. I fizycznych, i psychologicznych, i duchowych. Czyli ktoś musi osiągnąć ideał. Tylko że, same z siebie warunki, jakie człowiek stworzył, wpływają dość negatywnie.
Słowo, czy koncepcja "nieśmiertelności" faktycznie gdzieś jest zablokowana w ludzkiej podświadomości. Ostatecznie osiągnięcie nawet długowieczności może poważnie zaburzyć aktualny system, któremu ludzie podlegają.
Zatem zmieńmy to słowo, lub koncepcję - na taką, by obejść te ograniczenia w ludzkich umysłach. Ale myślę, że aby komórka trwała - należy po prostu sprawiać (czyli wybierać), by ona dalej trwała. Ludzie są przekonani, że ich ciało nie jest ich wytworem, a tymczasem komórki ciągle się odradzają, tyle, że z czasem po tzw. ścieżkach energetycznych (np. meridianach) krąży coraz mniej odżywczej energii, tworzących ostatecznie jeden spójny wzór, matrycę - ciało energetyczne (eteryczne), który z kolei stanowi wzorzec dla ciała fizycznego. To właśnie dzięki energii trwa całe ciało ludzkie, wszystkie organy wewnętrzne, i każda komórka. Usuń energię, a usuniesz życie. Stwórz blokady, a energia nie popłynie.
Nasz globalny system działa tak, by ludzi jak najszybciej wyeksploatować z życiowej energii (skrytykowany przez Małgosię niższy tan t'ien jest wg. taoizmu właśnie głównym centrum sił życiowych związanych z ciałem fizycznym) poprzez niewłaściwy styl życia, błędne przekonania, i strach, że "trzeba się wyszaleć, zanim będzie za późno", o czym już też wspomniałem. Ludzie z góry określają co jest możliwe a co nie, i to właśnie powoduje, że sobie zakreślają zasięg tego, co można osiągnąć. Przyjmują perspektywę strachu i schematu życia "od najlepszego wieku do najgorszego" (czyli bycia nieporadnym starcem). Istnieje na tej planecie silnie zakorzeniony, podświadomy strach przed tymi uwarunkowaniami. Widzę to codziennie w oczach innych ludzi.
Są ludzie (dusze), których zadaniem jest na to wcielenie umrzeć szybko, bądź zmagać się z trudnościami fizycznymi. Dzieci inkarnują w chore ciała, takie jak te z nowotworami, bo nie wybrały innej perspektywy. Są też tacy ludzie (dusze), którzy sobie przyjęli odmienną perspektywę ("zadania", jeśli wolicie) - chcą przekroczyć ramy, które dotychczasowa historia ludzkości wytworzyła. W moim przekonaniu taka decyzja chorych dzieci o niczym nie przesądza i niczego nie dowodzi.
Małgosia ma rację, że nasze przekonania mogą inspirować innych. Często, jak mówię - zupełnie przypadkowo, przy okazji - innym o tym, jak wg. mnie można podejść do życia, widzę nagły błysk inspiracji w oczach innych. Potem, kiedy nie mam dalszego wpływu na ich procesy myślowe, ludzie jednak tracą wiarę w swoje możliwości zmiany i powracają do starych schematów myślowych.
Natomiast ezoterycy wymyślają różne "poziomy", "rozwoje" konieczne do osiągnięcia, patrzą w sposób linearny: że życie powinno się toczyć po ustalonej ścieżce od ucznia do mistrza. Takimi schematami ludzie w ezoteryce się posługują.
Wielu ludzi w ezoteryce ma niewłaściwe wzorce. Dlatego piszecie o mistrzach, którymi się rozczarowaliście, o ścieżce duchowej, którą rzekomo należy przechodzić, i innych sprawach, które mają tysiące lat i już dawno się zdeaktualizowały! Uważam, że aby "stworzyć" nowe społeczeństwo, najpierw warto usunąć stare schematy. Od kiedy zacząłem kwestionować swoją wiedzę i poglądy, jestem "bombardowany" zupełnie nowymi perspektywami, pomysłami, wglądami i wizją. Parę tygodni temu miałem też sen, który symbolicznie przedstawił to, o czym piszę: odejściu od wiedzy i poglądów, które ograniczają.
Inaczej jesteście jak pełna szklanka, która nie przyjmuje nic nowego poza tymi przekonaniami, które posiadacie. Zburzcie je - zburzcie system To on was niewoli. Zapomnijcie o nieśmiertelności, jeśli was nie interesuje (czy też nie chcecie się nią zajmować) - z mojego punktu widzenia to po prostu podtrzymywanie życia (energii w komórkach). Możecie też zakwestionować podtrzymywanie życia w ciele astralnym - i również ugrzęznąć w przekonaniu, że musicie astralnie umrzeć, że nie zdobędziecie energii, bo "tak to zostało stworzone", bo to nie wy jesteście w mocy wybierania i tworzenia.
Nie ma ograniczeń, nie ma schematów - innych, niż sami sobie w umyśle (ego) wymyślacie (tzn. tworzycie na poziomie mentalnym).
W tej chwili jestem w trakcie dużych zmian, i doszedłem do punktu, w którym te wszystkie myśli i przekonania, o których pisałem tu kiedyś na forum, osiągnęły pewien krytyczny moment. Uznałem, że nadszedł czas, by wejść na "meta-poziom" - z braku lepszych wyrazów w naszym ograniczonym słownictwie - tj. poziom, w którym kwestionuję wszystkie założenia, które ja i ogromna większość ludzi siedzących w ezoteryce (nie mówiąc już o zwykłych ludziach) przyjmuje za pewniki. Ów wyższy poziom (nie mylić z tzw. rozwojem duchowym), czyli meta-poziom, jest dla mnie narzędziem - właśnie tworzenia: nowych poglądów, które następnie zakreślą nowe ramy tego, co można osiągnąć. Nie chodzi tu o przeintelektualizowaną filozofię, ale coś przeciwnego: o uświadomienie sobie tego, gdzie i jak tworzone są przekonania, zwłaszcza nt. rzeczywistości. To narzędzie, które następnie pozwoli je dowolnie kształtować - a tym samym, kształtować wszystko inne w owej tzw. "Maji", w której wg. hindusów żyjemy.
Wiele z naszych przyjętych założeń ma już tysiące lat (zmieniła się tylko forma), jak wspomniałem, i czasem warto je "zmyć", by zacząć tworzyć "rzeczywistość" z zupełnie nowych elementów - poczynając właśnie od odmiennych przekonań.
Jeśli natomiast aktualny stan was satysfakcjonuje, aktualna praktyka i przekonania - nie musicie nic zmieniać. Czy to przyznajecie, czy nie - czy przekonania wam na to pozwalają czy nie - zawsze tworzycie, także swoje własne ciało fizyczne.
I to już mój wniosek końcowy, podsumowujący tą dyskusję z mojej strony. Dziękuję wszystkim zaangażowanym za rozmowę, i choć wrażenie może być inne - dużo mi ta dyskusja pomogła, właśnie w skrystalizowaniu idei, które gdzieś tam od pewnego czasu mi pojawiały się w umyśle, krążyły i domagały się dokładniejszego określenia. I bynajmniej ten proces się nie zakończył. Dziękuję też za uwagę i że chciało wam się przeczytać ten długi esej. Dla mnie temat określania i tworzenia przekonań nt. rzeczywistości nigdy się nie kończy - to jest wieczna zmiana, wieczny ruch. Jak wspomniałem, nie chcę, byście odnieśli wrażenie, że znam odpowiedzi - właśnie napisałem, że ich nie znam, dlatego ich nie zakładam z góry; interesują mnie nowe narzędzia. Nawet Lao Tzy, który napisał najważniejszy - powszechnie uważany za taki - tekst taoistyczny (często różnie interpretowany zresztą), stwierdził, że wszechświat jest nieustanną tajemnicą, a taoizm w zasadzie sprowadza się do głębokiego (nie tylko intelektualnego) uznania tego faktu!
Innymi słowy, przy rzeczywistym podejściu taoistycznym (nie mylić z technikami, religią taoistyczną i innymi wynalazkami konceptualno-rytualno-praktycznymi, które obrosły z czasem wokół rdzennej idei przekazanej przez Lao Tzy), stajemy się z czasem jak dzieci, z szeroko otwartymi oczami patrząc na otaczający na świat - tyle, że pojmując go na zupełnie nowym poziomie. Co myślę, że w dzień dziecka (to dzisiaj) jest dobrą puentą.