"przekleństwo"...nie pozował na jasnowidza, to co mu się przydarzało "działo" się bez jego myślenia życzeniowego
piszesz, że jego przepowiednie oparte są na wydarzeniach z przeszłości i przewidywał przyszłość na zasadzie prawdopodobieństwa "powtórek"
moim zdaniem nie jest to możliwe, w czasach w których żył, nie było m.in samolotów, internetu, satelit okołoziemskich...on jednak o tym pisał, to nie mogło pojawić się na zasadzie analogicznych wydarzeń z przeszłości...wielokrotnie podkreślał, że nie znajduje słów na opisanie tego co widzi i często tworzył własną terminologię
ponieważ był jednym z najinteligentniejszych ludzi żyjących w tamtym czasie, świadomie używał takiego a nie innego języka (wplatał również języki martwe - o czym niewiele osób wie)...gdyby tego nie zrobił, spłonął by na stosie...właśnie jego inteligencja pozwoliła mu przetrwać a sumienie nie pozwoliło zostawić wizji tylko dla siebie...można to uznać za bełkot chorego człowieka, ale wszystko nabiera innego wydźwięku jeśli zagłębimy się w całą historię jego życia
wspominasz o kulcie religijnym jaki stworzył Nostradamus wokół swoich przepowiedni...moim zdaniem używał on języka jakim posługiwał się na co dzień, gdyby był buddystą, pewnie odnosił by to do tej właśnie religii...jednak, czytając między wierszami jego przepowiednie mają charakter poza religijny i uniwersalny...jednak trudno to dostrzec na pierwszy rzut oka
sam Nostradamus pisał, że jego przepowiednie będą w pełni zrozumiałe dopiero za kilkaset lat, licząc od dnia dzisiejszego...być może przekonamy się sami, jeśli będziemy w tym czasie tu na ziemi w innym wcieleniu
Jezus:
był jedną z najbardziej rozwiniętych dusz jakie wcieliły się tu na ziemi, podobnie jak Budda, Gandhi czy Mandela, potwierdza to wiele przekazów i nie mam na myśli Biblii czy pism chrześcijańskich...jego nauki były uniwersalne, jednak, podobnie jak Nostradamus, używał języka sobie współczesnego...dlatego mógł być niezrozumiany, ponad to, on sam osobiście nie spisywał swoich nauk, powstały po jego śmierci, przez wiele stuleci trwały "kłótnie", które spisane nauki są wierne a które nie...kto o tym decydował? "elita" tworząca ówczesny system religijny...podobnie było z Buddą, jego nauki zostały mocno przekształcone...tak się dzieje zawsze, kiedy na Ziemi pojawia się wysoko rozwinięta dusza, nauki są "dostosowywane" do ogólnego poziomu rozumienia i przyswajania...jeśli patrzymy przez pryzmat tych zniekształconych nauk, nie możemy dostrzec prawdziwego poziomu duszy od której te nauki wypłynęły
mity, które narosły wokół postaci Jezusa wynikały z różnych pobudek, jednak nie ma to nic wspólnego z tym, że był on wysoko rozwiniętą duszą
---
po śmierci fizycznej dusza witana jest przez inną bliską duszę lub Opiekuna Duchowego, bardzo często zdarza się, że dusza witająca przybiera postać, która koresponduje z aktualnymi przekonaniami osoby kończącej swoje materialne wcielenie...dla przykładu, buddysta może spotkać Buddę lub inne bóstwo, chrześcijanin Jezusa lub Maryję, itd, itd ...wynika to z faktu, że podczas wcielenia jesteśmy "wtłoczeni" w system przekonań z którym się stykamy lub który wybieramy podczas wcielenia...on niejako definiuje nas w danym "odcinku czasowym" i przez jego pryzmat określamy swoją i innych egzystencję...prawda uniwersalna ubierana jest w szatę "danego odcinka czasowego", z którego wynika takie a nie inne nazewnictwo, specyfika języka...wysoko rozwinięte dusze niejako dostosowują się do czasów w których umiejscawiają swoje fizyczne wcielenie
cała sztuka polega na tym, aby widzieć uniwersalną prawdę, która jest poza naleciałościami