”Odkurzę” temat z innej strony. Ciekawa jestem jaka sztuka rozwija w Was najwięcej pozytywnych wibracji i co Wam daje. Istnienie wspominałaś nieraz o tańcu… we mnie pięknie poruszający się ludzie zawsze wzbudzali zachwyt, co próbuję uchwycić na moich obrazach.
Dla mnie sztuka jest formą rozwoju samej siebie, wyrażaniem się i nawiązywaniem kontaktu z innymi. Kiedy maluję, przemieszczam się do innego świata/wymiaru, gdzie panuje całkowita błogość. Ten świat to jakby połączenie z całym wszechświatem. Podobne odczucia mam, kiedy usiądę w swoim ogródku i słucham ćwierku ptaszków lub patrzę w niebo. Wtedy w pełni odczuwam dobro i piękno tego świata i pragnę to później przelać na obraz. I nie maluję krajobrazów lecz ludzi, bo to w nich dostrzegam ten potencjał i wspaniałość. Lubię też konie - malując je mam cudowne poczucie wolności i witalności. Życie też mi się tak szczęśliwie potoczyło, że malowanie stało się moją pracą dającą mi utrzymanie, przez co mam bardzo spokojny świat bez zgiełku miasta i pośpiechu. Malowanie to też dla mnie forma terapii - osiągam równowagę (i trochę pewności siebie, kiedy widzę jak ludzie odbierają to, co tworzę).
No tak, ale to mały ułamek sztuki wszechświata, a co dla Was jest inspirujące.