Temat: Breivik...
Witam. Chciałbym poruszyć temat Andersa Breivika (teraz to juź jest niejaki Fjotolf Hansen - zmienił sobie imię), skazanego na karę 21 lat pozbawienia wolności przez NORWESKI wymiar sprawiedliwości.
Jak pewnie Wiecie, człowiek ten dopuścił się zabicia ok 70 osób, młodych ludzi, celem czego było radykalne, a przede wszystkim zbrodnicze zamanifestowanie światu swojej niechęci i dezaprobaty dla przyjmowania na teren Europy ludzi z poza niej, kulturowo i etnicznie odmiennych.
W dzisiejszym czasie być może wielu ludzi mogłoby się zapewne zgodzić z samym sprzeciwem ku takiemu pro-emigrantczemu procederowi, choć mam nadzieję, że mało kto sam środek zamanifestowania tego sprzeciwu raczyłby uznawać za, delikatnie mówiąc, odpowiedni.
Pan ten (staram się nie ulegać tu emocjonalnej żąglerce epitetami...) został skazany przez sąd na - dla wielu ludzi wzburzonych bestialstwem jego zbrodni - "zaledwie" 21 lat "pozbawienia wolności". Dla wielu ludzi owo "pozbawienie wolności" - biorąc pod uwagę standard w jakim dane mu jest karę odsiadywać - jest wyjątkowo łagodnym zadośćuczynieniem, wszak kara śmierci wydaje się tu dla większości ludzi środkiem jedynym i odpowiednim.
Zwłaszcza, że tak radykalnego wyroku doczekali się w przeszłości (i nadal się doczekują), mający na swoim "koncie" "zaledwie" jedną ofiarę śmiertelną (a chyba nawet nie koniecznie)...
A Breivik zabił z zimną krwią kilkadziesiąt młodych osób!
Tymczasem, oprócz tego, że dostał karę iście humanitarną, to w dodatku warunki funkcjonalnie i prawa jakie mu przysługują są na prawdę ekskluzywne.
Człowiek ten ma dla siebie jednoosobową celę, telewizję, internet, konsolę do gier (pewnie nawet może grać w te, o które poprosi), prawdopodobnie dostaje 3 posiłki dziennie (a nie zdziwię się, jeśli przy odpowiedniej determinacji mógłby zabiegać o więcej i smaczniej) i ogólnie wolno mu na prawdę dużo.
W swojej natrętnej i maniętnej bezczelności pisze on ciągle skargi na standard i warunki w jakich dane jest mu egzystować, tak jakby nie czuł najmniejszej nawet skruchy (bo nie wiem, czy stać go na wyrzuty sumienia) z powodu ogromu zbrodni, której dokonał.
Z resztą - czy dobry człowiek byłby w stanie dokonać czegoś takiego...?
Ja sobie tego nie wyobrażam (no, może czasami, kiedy mam do czynienia ze złymi ludźmi)...
Choć dopuszczam do siebie możliwość, że nawet taki Breivik (a dokładniej on jako dusza) ma w sobie potencjał na dobroć i Boskie Światło, ale być może sam czuje, że gdyby w tym życiu je do siebie dopuścił, to po prostu "spłonąłby" z wyrzutów sumienia... Dlatego, być może, brnie dalej w swoich wypaczeniach. NIE WIEM SAM.
A piszę to, bo nasz Hejal wykazał w jednym ze swoich wpisów uznanie dla poziomu cywilizacyjnego Skandynawii, jako stojącej wyżej moralnie, etycznie a może i duchowo (kto wie, może osoby odpowiedzialne za napisanie Prawa w krajach skandynawskich traktują np prawo karmy jako realne, więc kara "ludzka" nie powinna być tak surowa?).
I zastanawiam się, jak on traktuje taką karę i jak widzi osobę Breivika?
Bo wiecie, może tak po prostu miało być, a nasz aktualny sposób patrzenia na te kwestie jest przestarzały, zwłaszcza biorąc pod uwagę rozwój duchowy przeciętnego człowieka, który jest po prostu... tragiczny - brak rozwoju duchowego.
I w związku z tym może ten wyrok nie jest w rzeczywistości, jeśli weźmie się pod uwagę kwestię reinkarnacji i karmy, wcale taki zły.
Zwłaszcza, że no wiecie, śmierć to błysk!... i koniec, a lata w klatce... i ludzie pracujący autentycznie nad "zresocjalizowaniem" takiej osoby mogą pokazać być może lepszy kierunek.
Zastanawiam się jak tą sprawę widzi Hejal, ale interesuje mnie również perspektywa Malgosi czy Waclawa...
Bo wiecie, podobno Bóg każdego raczy takimi doświadczeniami, jakich powinien człowiek doznać.
I jedni doznają bycia mordercą, a inni ofiarą... Wybierając sobie konkretne doswiadczenia na czas danej egzystencji...
Jak to widziecie?
Hejal? Waclaw? Malgosia?
Pozdrawiam Was ciepło,
Prass