Jako, że Hejal odnosił się do karmy, parę słów poniżej wskazujących na to, że jest to koncepcja oparta na starodawnych założeniach religii egipskiej.
Początki religii egipskiej nikną daleko w dziejach, a historycy nie są ogólnie pewni jak doszło do konkretnych uwarunkowań religijnych starożytnych Egipcjan. Na pewno przeszły one wielo-tysiącletnią ewolucję, w tym możemy założyć, że pewne kasty kapłanów przeinaczały te wierzenia dla ciemnego ludu tak samo, jak później np. Rzymianie przerobili wiarę chrześcijańską w obecnie wyznawany katolicyzm. Wierzenia i wiedza z Egiptu poprzedza inne wierzenia, w tym m.in. te z Indii mówiące o karmie.
Generalnie, jak już wspominałem, karma czy grzech i ich odpowiedniki to takie psychologiczne sztuczki - w istocie nie istnieją. Można je porównać do miarki jako koncepcji mierzenia. Żadna miarka jako taka też nie istnieje, istnieją jedynie przyrządy do ustalania miary, ale pozwala oceniać coś. Problem w tym, że o ile mierzyć materię można, o tyle mierzenie umysłu czy psychologii musi opierać się na pewnych z góry ustalonych, i z reguły sztywnych założeniach. Z karmą jest nawet więcej problemów, bo czym ona jest - każdy odpowie co innego.
Tak właśnie wygląda sprawa z mierzeniem "wirtualnych", psychologiczno-umysłowych kwestii. Słowo "miara" było często używane w starożytnych religiach, do dzisiaj w naszym kręgu przetrwały biblijne stwierdzenia typu "mierzyć kogoś własną miarą", jakkolwiek by siebie nie mierzyć.
Oczywiście, ma to mierzenie siebie bardzo dużo wspólnego z hinduską karmą, katolickim (niekoniecznie wczesno-chrześcijańskim!) grzechem czy staro-egipskim mierzeniem "serca" (siedziby czegoś co tłumaczy się jako "dusza" w obecnych katolickich uwarunkowaniach) - w centrum tej sceny jest waga, która waży ciężkość serca po jednej stronie, równoważąc ją piórkiem po drugiej - te egipskie schematy były najprawdopodobniej wzorem dla chrześcijańskich grzechów lekkich i ciężkich, które trzeba było w tej swoistej ekonomii duszy wyrownać:

Kiedyś wierzyłem, że karma to energia, takie obciążenie energetyczne, które się jakoś tworzy i potem ta energia automatycznie determinuje następne wcielenia. Teraz już po dokładniejszej analizie informacji wiem, że reinkarnowanie się na planecie działa na zupełnie innej zasadzie. Każda planeta, na której można się wcielać, musi być pod nadzorem. Aby się reinkarnować, należy liczyć się z owym zarządem, który kiedyś był nazywany siłami niebiańskimi.

Tą chrześcijańską personifikację boga, aniołów i innych istot niebiańskich należy umieścić w trend starszych religii, sięgających kilku er wstecz. Ludzie potrzebowali dosłownego obrazu tych istot. Jednak coś, co jest stworzone z energii nie potrzebuje konkretnego kształtu.
Tyle na temat kar(m)y boskiej.
A teraz podsumowanie jeszcze raz faktów, do których wszyscy są pewni tutaj:
- świadomość przeżywa ciało fizyczne i się od niego odłącza jako energia astralna
- zatem istnieje połączenie między energią w formie astralnej a energią w formie materialnej, czyli ciałem człowieka
- ponieważ ciało fizyczne w obecnych uwarunkowaniach ziemskich ma bardzo ograniczony żywot, to umysł/świadomość jest celem systemu reinkarnacji
- system reinkarnacji ktoś stworzył celowo - w celu ww. zmiany świadomości innych istot (to my!) z jakiegoś powodu
- wcielenia są planowane celowo, a nie przypadkowe, tzn. istnieje plan na wcielenie, plan na urodzenie się dziecka, a zatem plan na związek dwojga rodziców itd.
- ten system zakłada manipulację świadomością, m.in. blokowanie lub usuwanie pamięci.
Ten ostatni punkt jest kluczowy i daje ogromny możliwości. Np. można spowodować u człowieka ogromną traumę, założoną w planie na wcielenie: spalić na stosie, torturować, czy w inny sposób "uszkadzać" psychicznie. Potem robi się reset psychiki wcielonego osobnika po jego śmierci, i od nowa można testować na takiej czystej świadomości kolejne warianty i scenariusze ziemskie, w kolejnym wcieleniu. Ponieważ nie pamięta scenariusza z poprzedniego wcielenia, tak samo naiwnie postępuje. Buddyści mieli swoje własne podejście do tematu, odbiegające od oryginalnego, czyli hinduskiego, z którego buddyzm wyrósł w 6 wieku p.n.e.: uwolnić się z więzienia Samsary (koła wcieleń). To, w jaki sposób to zrobić, jest jednak kwestią dyskusyjną, i przez takie dyskusje tworzyły się odłamy i sekty, którymi chrześcijaństwo oraz buddyzm były, zanim stały się odrębnymi religiami. Zamiast kierować się sztywnymi schematami jak w skostniałych tradycjach, nie tylko religijnych, należałoby na nowo utworzyć sobie obraz rzeczywistości reinkarnacyjnej, odnosząc się do faktów, a tradycyjne sugestie należy wcisnąć do szufladki z tytułem "do weryfikacji".