III wojna światowa nie musi nadejść, i wg. mnie raczej jest mało prawdopodobna w formie, która działa się niecałe 100 lat temu. Czasy się zmieniły.
Nie chodzi o wojnę - wojna toczy się o umysły i energetykę ludzi. Są znacznie bardziej subtelne i skuteczne metody, niż wywoływanie konfliktu militarnego. Te pokazy na Bliskim Wschodzie wg. mnie mają kilka celów, a jednym z głównych jest kontrola nad najsilniejszymi na świecie, starożytnymi miejscami mocy - takich potęg sprzed kilku tysięcy lat, jak Sumer, Egipt i inne, nie zawsze znane z nazwy historykom (jeszcze).
Natomiast w innym sensie wojna trwa od dekad, a w Stanach - od prawie początku powstania kraju, zresztą nie tak dawno jeszcze, bo ok. 100 lat temu, płynącego krwią setek tysięcy poległych (o czym ludzie zdają się często zapominać dzisiaj). Łatwo patrzeć na amerykański przekaz medialny, przedstawiający w ciemnych barwach Chiny czy Rosję; oba kraje zresztą też nie pozostają dłużne, tworząc swoje własne odpowiedniki amerykańskiej, nacjonalistyczno-patriotycznej propagandy.
Nie tylko Chiny, ale wszystkie inne kraje, także Stany czy Japonia, a dokładniej ludzie nimi rządzący, stoją dziś przed ogromnym wyzwaniem. I wszystkie zdają się próbować je rozwiązać w bardzo podobny sposób: przez monitoring, kontrolę i użycie technologii przeciw obywatelom, udając, że tego nie robią.
Jeśli chodzi o wojny, to ostatnie wydarzenia (Wenezuela jest najbardziej jaskrawym przykładem, ale ostatnie lata dobitnie wykazały wiele tego typu przypadków) wyraźnie wskazują, że gospodarcze środki nacisku są najpotężniejsze - mogą w ciągu kilku lat "legalnie" obrócić cały kraj w ruinę i zniszczyć opozycyjną, niechętną do współpracy władzę każdego kraju poprzez izolację, anty-propagandę, szerzenie spreparowanych "informacji", embarga, sztuczne zmiany cen surowców itd. To moim zdaniem nie był przypadek, że Ropa tak gwałtownie ostatnio zmienia swoją cenę - akurat surowiec, od którego ceny uzależniona jest właśnie Wenezuela (wraz ze swoim rządem).