Nemoman, ale kto tu mówi o wegetarianizmie?
Mam wrażenie, że po prostu dużo jesz i dlatego tak bronisz tej ilości żartuję...
Nie mówię, że masz przestać jeść mięso, sama jem jajka i ryby, to zrównoważona dieta, i napisałam, że polecam Ale większość moich posiłków to surowe warzywka. Mi to służy, takie nieprzetworzone, z praną, enzymami itd., jest po prostu zdrowe i nie jem ogromnych ilości, ani często, po prostu człowiek odżywia się nie tylko energią z posiłków, czerpiemy energię z właściwego oddychania czy naświetlania słońcem (taki uboczny efekt helioterapii, o której napisał Bart, to właśnie mniejsze zapotrzebowanie na jedzenie).
Poza tym, jak nie zjem w ciągu dnia surowych warzyw, to czuję, że tracę energię, zamiast ją zyskiwać.Po samych gotowanych czuję się ospała, moje ciało zużywa mnóstwo energii na samo przetwarzanie tego, co zjem. A skoro mamy zanieczyszczone środowisko (powietrze m.in.), tyle stresów na co dzień, to szkoda dodatkowo zatruwać i obciążać się niewłaściwym pokarmem. Najzdrowiej, to byłoby być może żyć w plemieniu Hunzów, świat cywilizacji mógłby się od nich uczyć harmonii:
[url]http://www.idn.org.pl/gdansk/ptsr/html/24-Hunz.htm[/url]
Odnośnie okrutnego zabijania zwierząt w rzeźniach, czy nawet karpii na wigilię to fakt, jestem całkowicie przeciwna. Spotkałam kiedyś człowieka, który pracował w rzeźni, miał zjechaną psychikę, dosłownie, jak po traumie na okrutnej wojnie.
Z kolei oglądałam kiedyś ciekawy film o Aborygenach, konkretnie o polowaniu, i to było coś naturalnego, nie widziałam w tym nic złego. Jedli, żeby przetrwać.
Jestem za taką zrównoważoną dietą, jak poleca Bart.
A ja się rozgrzewam po surowym, często jest mi bardzo ciepło jak inni marzną ale dlaczego?
Wiem, to kontrowersyjny temat, no i po co ja się odzywałam, trzeba było siedzieć cicho jak reszta, mądrzejszych ode mnie piątek