Siła wyższa, być może z podkreśleniem obu słów osobno, czyli "siła" (tzn. forsująca coś) oraz "wyższa" (z wyższego poziomu lub wymiaru), zarządza w domyśle kosmosem (wszechświatem). Tzn. zakładam, że wątek dotyczy tych top-poziomów wszechświata, a nie tylko zarządzania np. karmą/reinkarnacją ludzi na malutkiej planetce Ziemi w tym przepastnym wszechświecie. 
(Przy okazji jak na razie nauka w tym przepastnym wszechświecie nie znalazła dowodu na istnienie inteligencji pozaziemskiej, czyli zgodnie z przyjętą regułką nauki ona nie istnieje - aczkolwiek oficjalnie z zastrzeżeniem, że może kiedyś zmienić zdanie; osobna sprawa to to, że nie chce się jej za bardzo szukać, bo w sumie to taki mało interesujący temat, więc zamiast szukać, inteligentni naukowcy wysłali obrazek Adama w kosmos, mając nadzieję, że za ileś lat dotrze on do jakiejś cywilizacji pozaziemskiej, oraz że ta cywilizacja będzie pokojowo nastawiona (a nie, że będzie: "aha, jakaś rasa malp! mamy kolejną planetę do podbicia, dobrze że do nas to coś wysłaliście!"), a co więcej, poprawnie odszyfruje wiadomość od całej ludzkości "to my Ziemianie, szukamy kontaktu, ale ta karteczka to wszystko na co było nas stać"
Lepiej, by cywilizacja pozaziemska nie zinterpretowała tego rozwiązania z kartką na opak jako coś obraźliwego, np. nie pomyślała, że chcemy przekazać coś w rodzaju: "w zasadzie to nie chce się nam was szukać, ale macie zaszczyt dostąpić tej formy kontaktu od nas, a jak czujecie się obrażeni, to wasza sprawa!". Tak więc list od Ziemian, niech będzie, ale ja się pod rozwiązaniem naukowców nie podpisuję. Ciekawe co na to powiedziałby Hejal
).
Odnosząc się więc do wyższej siły. Czy zarządza wszechświatem jedynie w sposób fizyczny? Czy może również nie-fizyczny, czy też, meta-fizyczny? Bo to wiele zmienia. Np. weźmy pod uwagę astrologię i ery kosmiczne na Ziemi (bo raczej nikt nie będzie się tu interesował erami np. w układzie Aldebarana, ale z pewnością i tam istnieją jakieś kosmiczne ery) - czy ta istota zarządza erami, skoro są one zależne od relacji planeta-kosmos? Albo istoty, które zarządzają wcieleniami - w jaki sposób podlegają tej nad-sile wyższej?
Załóżmy, że jest jakaś nad-istota, która nadzoruje cały wszechświat (co nie koniecznie musi być prawdą, bo mogą istnieć kolektywy istot, które wspólnie działają w tym pudełku zwanym wszechświatem, a może także poza nim, czyli mówiąc językiem religii, monoteizm przedstawia z gruntu nieprawdziwy obraz). Można zatem kontynuować kluczowe pytania, mające nakreślić w miarę szeroki, lecz nie spekulacyjny, ale realny, obraz wszechświatowej sytuacji: czy wyższej sile są potrzebne "pomniejsze" istoty we wszechświecie, np. takie, które zarządzają ludźmi w systemie wcieleń (bo jeśli nie to po co one istnieją - co prowadzi do pytania z kolei, co było pierwsze kura czy jajko - tzn. wyższa siła lub wyższy kolektyw, który nadzoruje pomniejsze istoty, czy na odwrót, pomniejsza istota wyewoulowała w wyższy byt)? No i w sumie, czy to jest wszystko robione rzeczywiście w imię jakiegoś rozwoju/ewolucji, tj. dokonania jakiejś zmiany w całym wszechświecie, jakby sugerowało po części starożytne źródło jakim jest I-Ching?
Załóżmy, że zmiana - i to jakaś określona, którą możemy nazwać ewolucją we wszechświecie - jest tym celem. Są dwa sposoby na ewolucję: jeden powolny, oraz drugi, który nosi nazwę rewolucja (niektórzy mówią o trzecim, dewolucji, ale tu go pominę, aczkolwiek mity mówią o istotach ciemnych np. zbuntowanych aniołach, ale czy krok w tył oznacza krok w tył wieczny to już zostawię na inną potencjalną dyskusję). Wracając na Ziemię, w czasie wodnika, najbardziej rewolucyjnym znaku zodiaku, zapewne zarządzanym najwyraźniej przez jakieś siły kosmiczne (czy tą najwyższą? - tego nie wiem), właśnie będą zachodziły rewolucje, kiedy to w ciągu zaledwie 100 lat zmieniło się więcej, niż w ciągu ostatnich bez mała 10.000 lat, kiedy była końcówka dokładnie przeciwnego do wodnika znaku, era lwa i, wg. większości źródeł (w tym opartych na precyzyjnych wyliczeniach niezależnych badaczy) schyłek cywilizacji atlantydzkiej.
W skrócie myślę, że w ciągu najbliższych wieków ludzkość generalnie będzie się rozwijać skokowo. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z powszechnym wśród ezoteryków pojęciem skoku kwantowego - zależy jak rozumieć to pojęcie (propagowane przez istoty pozaziemskie w channelingach, swoją drogą), ale z pewnością kwant z definicji jest skokowy: przeskakuje z jednej wartości na zupełnie inną. Jeśli rozumieć rozwój cywilizacji ziemskiej w sposób kwantowy, to właściwie jesteśmy jego świadkiem: czyli (r)ewolucji kwantowej.
Wodnik ma też naturę techniczną, stąd technologia tak szybko się rozwinęła w XX wieku, przygotowując nas na zupełnie odmienną od poprzednich erę.
Powyżej poruszyłem 2 tematy: siły wyższej oraz zmian na Ziemi (ery wodnika). Jak się ma jedno do drugiego, niektórzy mogą spytać. Odnosząc więc teraz znak wodnika do sił zarządzających wszechświatem, ewolucja nie dzieje się, jak niektórzy mogą nieświadomie, ale błędnie, zakładać, sama z siebie, bez kontekstu, wręcz przeciwnie, następują ciągle tarcia i przesunięcia między wymiarami we wszechświecie - dla kowalskiego, którego cała edukacja na temat wszechświata opiera się na materialistycznym podejściu, jest to nie do pojęcia, a nawet jeśli to dzieje się "gdzieś tam w kosmosie, a my na szczęście na Ziemi jesteśmy bezpieczni i inne wymiary nas nie dotyczą". Jak naiwne i zabawne jest to powszechne przekonanie, nie trzeba mówić, jeśli pamiętamy, jak funkcjonuje ten wszechświat. Felio pisał kiedyś o nie-ingerowaniu, do czego się odniosłem:
Antares napisał/a:Felio napisał/a:wyższe byty żyją swoim życiem w wyższym porządku nie przeszkadzając niższym.
Przeciwnie. Wyższe byty są jak dla nas są istoty zarządzające bezpośrednio wcieleniami, i jak my dla zwierząt czy roślin w ogrodach: cały wszechświat non stop ingeruje (tym samym także "przeszkadza") w niższe poziomy i jest między poziomami połączenie.
Oczywiście, że reinkarnacja (istnienie pół fizycznej, ale także w połowie nie-fizycznej, technologii umożliwiającej wejście istocie niefizycznej w świat materii) jest dowodem na ingerencję różnych poziomów. I to nieustanną.
Manipulacja zmysłami i zaciemnienie pamięci/świadomości sprawia, że obraz rzeczywistości obywatela Ziemi jest płaski - jednowymiarowy. Jeśli ktoś nie postrzega innych wymiarów, ale się do nich odnosi, to dobrze by było, gdyby miał jakieś dobre argumenty na poparcie swoich tez. Póki co można przyjąć, że brak interakcji między wymiarami (tzn. że są od siebie kompletnie odizolowane) zupełnie jest pozbawiony sensu w kontekście, o którym piszę wyżej.
A zakładając istnienie komunikacji oraz interakcji między różnymi poziomami wszechświata, można zadawać kluczowe pytania, np.:
- jak w praktyce wygląda kontakt z innymi wymiarami dla Ziemiania?
- kim jest istota żyjąca w wyższych od nas wymiarach - co więcej, jakie są klasyfikacje tych wymiarów a także istot w nich żyjących? (radzę na początek pominąć teorie o duszkach, by nie sugerować się nieświadomymi założeniami)
- w jaki sposób (a nie tylko: czy) można świadomie, a nie tylko nieświadomie (co cały czas robimy), wchodzić w kontakt z innym wymiarem?
Ludzie współcześni lubią ignorować szamańską czy też magiczną (w starożytnych cywilizacjach) tradycję, odnoszącą się do przekraczania bram innych wymiarów. Nie mają pojęcia po co wybudowano np. Stonehenge, dlaczego starożytni zadali sobie trud, by zsynchronizować go z kosmicznymi cyklami, itd.
I tu wracamy do er kosmicznych, sił we wszechświecie, oraz potencjalnie istniejącej siły wyższej, która zarządza całym wszechświatem - w jakiś sposób. Tyle tytułem długiego wstępu. 
Antares napisał/a:(Człowiek, jako istota obdarzona umysłem, w przeciwieństwie do innych istot biologicznych na Ziemi) Jest w stanie przeanalizować także wyższe poziomy, czyli m.in. swoje środowisko, przeanalizować wszystkie gatunki razem i tworzyć ogólne teorie, a także zadawać pytania: skąd się to wszystko wzięło?
Gdy się połączy te wszystkie fakty, wyjdzie, że jesteśmy tu trzymani w więzieniu - a celem tej edukacyjnej propagandy zarówno na poziomie fizycznych szkół jak i wpływu istot, które stworzyły matrix, jest umysł - i tu zarazem leży odpowiedź na pytanie co robić i gdzie szukać wyjścia z tego labiryntu ciemności. 
To co piszę w tym cytacie to nic nowego, są to informacje znane i powtarzane od tysięcy lat. Większość ludzi żyje i żyła zawsze w "ciemni". W każdej cywilizacji, którą znamy, ludzie dzielili się na kasty: w najprostszym ujęciu większość społeczeństwa tworzył tzw. motłoch, dość prymitywni i prości ludzie wykonujący proste prace; w dalszej kolejności byli uczeni albo szamani, dużo mniejsza elita ludzkości, zwani wtajemniczonymi lub "magami" (to pojęcie było używane w nieco innym znaczeniu niż dzisiaj). Na tym się kończy współczesna propaganda historyczna. Ale starożytni dodają jeszcze jedną, mniejszą kastę - istot boskich i pół-boskich, albo może raczej, istot z nieba (istot kosmicznych, pozaziemskich). Dowody na kontakty z tymi istotami, a nawet ich istnienie, jest skrzętnie ukrywane, celowo nie są finansowane badania by ten temat poznać, co u niektórych naukowców zapala czerwoną lampkę, ale boją się z reguły zaprzepaścić swoją karierę naukową, więc zwykle zostawiają te poglądy dla siebie i najbliższych. Wyjątki się jednak zdarzają, także w Polsce, a jednym z nich jest wspominany przeze mnie już polski doktor medycyny Jan Niżnikiewicz.
System reinkarnacji jest znacznie bardziej złożonym systemem, niż większość ludzi nastawionych duchowo czy też religijnie, zdaje sobie sprawę. Można np. zamknąć istotę zaliczaną do kasty boskiej - ale w ciele prymitywnego chłopa w Starożytnym Egipcie, zamiast boskiego przybysza - i który wykazuje się ponadprzeciętną inteligencją pośród prymitywnego ludu.
Daje to wiele możliwości, także konfliktowych poza Ziemią, gdy można kogoś zamknąć (wcielić) bez jego woli. Np. weźmy pod uwagę popularne pojęcie starseed, o którym pisał daerendal: https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?pid=19855#p19855
Możemy więc nasze możliwości albo poszerzać, by się dowiedzieć na temat siebie i wszechświata czegoś więcej, albo wiecznie żyć dalej w tej ziemskiej ciemniej jednowymiarowej izolatce. W tym kontekście - sami przyznajcie - życie (wcielenie) ziemskie człowieka nie przedstawia wielkiej wartości - ot, mignie przez parędziesiąt obrotów Ziemi wokół słońca, co jest tyle co nic, i po wcieleniu. I tak to istoty pozaziemskie postrzegają - myślę, że nikt tu nie ma złudzeń, że tak jest. W skali wszechświata to tyle co nic. Więc może czas wyjść z zagrody dla kur i kogutów i przestawić się na myślenie wielowymiarowe, by zrozumieć choćby lepiej to jak działa nasz organizm w materii?