Witam, a jakie dowody i argumenty ma ktokolwiek? Kościoły cierpliwie i długo, a także różnymi sposobami zaprogramowały ludzkość. Być w mniejszości nie było bezpieczne, a kara za inne myśli groziła piekiełkiem. To przechodziło na pokolenia, a matki i ojcowie stali się większymi strażnikami religijnymi niż sami duchowni. A jak jest obecnie? Ktoś napisał, że już sam fakt bycia katolikiem świadczy o chorobie psychicznej. Niestety, na tę chorobę zapadło również dużo ludzi wykształconych, choć pierwszy "komunikat" był skierowany do biedoty i uciskanych. Ludzie kupczą z Bogiem i Diabłem, bo dobrze jest na kogoś zwalić i.... a nóż zostanie się wysłuchanym. Przede wszystkim, wiara katolicka jest bardzo wygodna w wielu przypadkach( "grzechach"), więc co tu zmieniać- zapyta nieoświecony. Argument dwa, to wprowadzenie takiej teatralności w obrzędach, że zyskuje to masę zwolenników i więcej tam cyrku niż modlitwy. Obecnie przybywa "wiernych" w Afryce i Ameryce łacińskiej, gdzie bieda i nie ma kto się nimi zająć. Europa przetrzeźwiała, więc statystyka poleciała w dół. Nie wiemy ilu jest wierzących, bo nikt nie odbija karty zegarowej, ale wiemy dobrze, że cała masa ochrzczonych dawno zapomniała co to kościół i modlitwa (Czechy). Czyli ogólny bałagan. Obecna młodzież wykształcona (wiejska) odwiedza kościoły, ale po to by się pokazać, ale nie ma pojęcia o czym było kazanie. Nawet dorośli nie wiedzą. Jezusi wiszą na pół ściany w centralnym miejscu pokoju, a pod nim tyle obłudy, plotek i awantur, że aż dziw że ten "Syn Boży" nie spadnie im na głowę! Natomiast młodzież miejska kompletnie nie zna swojej religii, ale fajny ksiądz łazi z nimi na dyskoteki, wypady i to jest fajne, bo nikt dla nich nie ma czasu. Nie widzą pułapki, że to wszystko jest opracowane w szczegółach na "górze" No cóż, jedni uzależniają się od papierosów, inni od alkoholu, inni są porzuceni, inni znów zagubieni, i taki ksiądz (bo cóż on ma do roboty?) wysłucha raz, drugi a potem cię ma! Zachodzi zasada zaciągania długu. A a czy słaby człowiek ma odwagę myśleć o pracy nad Duszą, nad medytacją, nad rozważaniem, kiedy Brat Albert przygarnie i rozwiąże za niego problemy? Nie wiem kto, ale "ktoś" zaraził ludzkość i odtąd potrzebne są jej bałwany, obrządki, teatry. Mnie się wydaje, że garstka ludzi myślących trzeźwo i otwarta na takie zjawiska jak reinkarnacja, pamięć poprzednich wcieleń, praca nad rozwojem Duchowym, i nie przyjmująca w sposób naturalny doktryn kościołów, i nie poddająca się iluzji- to ładunek czystego światła . O tym się wie chyba od początku i jeśli się nie podda manipulacji, to do końca jest wiernym swojemu przeczuciu. Szkoda tylko że brakuje prawdziwych nauczycieli, by udoskonalać się.
To sprawa własnego umysłu i wyboru czy otworzyć uszy i oczy na realizowanie czystości umysłu, czy tkwić w tym,w czym inni tkwią, stanowiąc większość. Większość- niestety uzależnioną i zawładniętą, choć jest w tej grupie bardzo dużo dobrych ludzi.
Ty oświecasz i dobrze, ale nie narzucaj. Jeśli ktoś sam nie pójdzie za impulsem, to reszta nazywa się manipulacją. Nikt nie ma dowodu na nic, jeśli sam nie obudzi w sobie wspomnień czy dźwięku. Jedynym dowodem są ludzie( dzieci szczególnie), które pamiętają...ale wszyscy dookoła robią wszystko by to rozmyć i zneutralizować, bo KK zależy, by być jedynymi panami.
Ja urodziłam się i wychowałam wolna. Przyjrzałam się po trosze religiom na naszym świecie i temu fenomenowi, gdzie ludzie całują krucyfiksy, padają na twarze, obmywają w wodach... i nadziwić się nie mogę, że nie zajrzą w ogóle w siebie samych. Coś, co mają zawsze przy sobie.