1 Ostatnio edytowany przez Ktoś (2015-05-17 14:42:48)

Temat: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Witam drogich forumowiczów, jestem tu nowy.
Chciałbym podzielić się z wami pewnymi doświadczeniami, być może będą one przestrogą jak i cenną wskazówką.
Swego czasu bardzo poszukiwałem wiedzy o kosmosie i działaniu wszechświata, wymiarach itp. Szukałem w internecie różnych informacji na ten temat. Pewnego razu natrafiłem na pewną osobę, która rzekomo miała wgląd do wyższych wymiarów i zdolności parapsychiczne. Rzeczywiście ta istota potrafiła wiele rzeczy, co potwierdzam, mogła, np. wiedzieć o mnie to czego jej nie mówiłem, czytać aure, ponoć oobe dla niej/niego/owego/tentego to norma. Ale do rzeczy.
Z początku znalazłem jedynie przekazy tej istoty i mnie bardzo te przekazy zaintrygowały, w końcu to taka "nieznana wiedza" takie to wydawało się fascynujące... Potem dowiedziałem się, że ta istota normalnie pisze na forum, co mnie zdziwiło, no to nie wiedzieć czemu szukałem jej wypowiedzi na forach, a nóż dowiem się czegoś ciekawego. Ponoć z nieznanych mi powodów wywalano tą osobę z forów (teraz po moich doświadczeniach domyślam się dlaczego). W końcu trafiłem na forum DI i ta istota miała tam swój dział na którym pisała. I byłem po prostu ciekawski i nieświadomy zagrożenia, bardzo interesowała mnie ta "wiedza" wtedy jeszcze nie wiedziałęm, że to pułapka, naiwny byłem. Ta istota była tam wtedy z bratem i coś się pokłócili z administratorem forum DI, ci "widzący" wyzywali admina i szydzili z niego... Potem ten cały osobnik napisał do mnie na PW, coś w stylu, że jestem w porządku i nie jestem "zainfekowany" (cokolwiek to znaczy), nie wiem po co do mnie pisał i znał skądś pare innych znanych mi osób, które zajmowały się rozwojem duchowym i pochodziły z takiego pewnego forum i polecił mi bym do nich napisał, żebyśmy mieli kontakt mailowy. No i przez pewien czas rozmawialiśmy sobie przez Skype i maile, ta wiedza wydawała mi się taka "wyjątkowa" (oohhh). Pare osób się jeszcze w to wciągneło i to w dodatku przeze mnie sad (niestety głupi i zaślepiony byłem, uzależniłęm się emocjonalnie). Potem ci sekciarze założyli blogi i ja też założyłem i tam pisali. Potem pisali tam przez jakiś czas, później powiedzieli, że udają się w podróż do "lustrzanego kwiatu wolności-nieskończoności" (czy jakoś tak). No i gadaliśmy między sobą (członkami sekty) i przyszedł taki nieprzyjemny chamski koleś (ponoć ich wuj) i chciał nas urabiać, naśmiewał się z nas z naszej postawy i zachowań (powiem szczerze, że wielu w życiu widziałem chamów ale takiego skrajnego to pierwszy raz w życiu), a my sekciarze byliśmy już uzależnieni to staraliśmy się dostosować. No i potem tamten koleś ze swoim bratem wrócili z tej podróży i opowiadali o swej walce ze złymi pajonkami i z wirusem jakim to ludzie są infekowani przez te zue pajonki. Ich metda walki z "wirusem" u danej osoby polegała na cynicznym wyśmiewaniu się z tej osoby, obrażaniu i atakowaniu energetycznym, ogólnie wyrządzali takiej osobie krzywdę, pod płaszczykiem uwolnienia od "wirusa". Potem coś zaczęło się ze mną złego dziać, bo ja wysyłałem moją miłość do osób które naprawdę kocham, a od sekciarzy byłęm uzależniony emocjonalnie jedynie. I wtedy coś złego się stało, coś zaczęło mi drenować energię, atakowało mi czakrę splotu słonecznego i dwie niższe. Czułem ból fizyczny, popadłem w depresję, tamten guru raz to zauważył i napisał mi niby ze współczuciem co mi się niby stało. Jednakże miałem w sobie jakiś wewnętrzny opór by nie prosić go o pomoc, gdyż mam taki pogląd, że swoje problemy powinienem rozwiązywać sam, gdyż dzięki temu się rozwijam (te poglądy uratowały mnie przed kolejnymi podpięciami energetycznymi).
I było ze mną bardzo, bardzo źle przestałem być sobą, stałem się uległy i bezkrytyczny, taka posłuszna owieczka, starałem się robić co mi polecał guru, pogrążałem się coraz bardziej, to było piekło. Potem do sekty doszedł taki Paul, wyczuliśmy na początku od niego coś bardzo negatywnego. Ten guru powiedział, że to pewnie pająk nas trolluje i my głupi nie posłuchaliśmy intuicji. I ten Paul był jeszcze bardziej chamski niż ten poprzedni koleś, obrażał ludzi atakował ich, ci co zbliżyli się do guru z poza sekty od razu byli atakowani. I ten Paul uznał, że coś we mnie jest nie tak i zaatakował mnie energetycznie, odczówałem bardzo silny ból fizyczny, potem mnie zbanowali w tej sekcie bo poskarżyłęm się, że nie miał prawa mnie atakować to mnie jeszcze potraktowali jak najgorsze gówno. Potem po jakimś czasie uznali moją skruchę i doznałęm zaszczytów odbanowania i zbliżenia się do guru (rzygać mi się chce na samą myśl jak dałem się zmanipulować ale pisze prawdę). Ale ja mimo manipulacji już im nie ufałem wewnętrznie, mój umysł był zmanipulowany ale głos wewnętrzny był bardzo nieufny i ostrożny, zacząłęm czuć się jeszcze gorzej niż przedtem, doznałem pomieszania umysłowego (w psychiatrii mogli by to określić jako shizofrenia). Wtedy stałem się bezwolny jak robot, ale oni skrzywdzili mojego przyjaciela bo opóścił sektę, pisali na niego straszne obrzydliwe rzeczy i to mnie zabolało bardzo, bo bardzo go lubiłem i wiem, że ten mój kolega to człowiek dobry o wielkim sercu, szanuje go do dziś. A potem ten "wujek" ich (chamski i bezczelny) chciał wejść w życie prywatne mojej najbliższej przyjaciółki, a ona powiedziała im wtedy NIE i zablkowała ich i zerwała kontakty. Wtedy zaczeli ją strasznie obrażać, wypisywać na nią straszne rzeczy, wyciągać sprawy prywatne i drwić z nich publicznie. Cynizm tych istot osiągnął szczyt. To było niewybaczalne, bo chcieli zniszczyć osobę którą najbardziej kochałem, powiedziałem wtedy DOŚĆ, zbuntowałem się i napisałem im prawdę co o nich myślę (przypominam, że wtedy byłem na dnie psychicznym i energetycznym ale znalazłem w sobie odwagę to było prawdziwe piekło!). Nie oglądałem się za siebie i odeszłem z sekty.
Gdy to zrobiłem padłem ofiarą silnych ataków energetycznych, próbowałem bronić się "miłością" bo nie umiem bić się energiami, ale to coś drwiło sobie z mojej "miłości" "zdmuchnęło ją". Leżałem przez 3 dni w konwulsjach, strasznie bolał mnie brzuch jak by mi coś rozrywało wnętrzności, paliło od środka, czułem że umieram, nie jadłem nic tylko leżałem. Moja najlepsza przyjaciółka (Ta co wyszła z sekty) to wyczuła i mnie uratowała, zadzwoniła do moich rodziców wtedy to mogłem jako tako się pozbierać, nie będę zdradzał szczegółów co się ze mną działo potem ale to było bardzo przykre w konsekwencjach...
Ale teraz po tych przykrych zdarzeniach z mojego życia minęło już trochę czasu i wnisoki mam następujące. W naszym życiu liczy się tak naprawdę wiedza doświadczalna, to co życie nas nauczy i podstawą rozwoju duchowego powinna być przede wszystkim intuicja i jeśli ona ostrzega to lepiej się jej słuchać bo będzie źle. Intuicja, intucija i jeszcze raz intuicja. Należy się kierować wyższymi uczuciami i inspiracjami.

Chciałem się podzielić z wami moją historią, może wyciągniecie z tych moich doświadczeń wnioski dla siebie. I jest to też przestroga dla nieostrożnych. Pamiętajcie, jeśli macie niskie poczucie własnej wartości, nie wierzycie w siebie to jesteście w ogromnym niebezpieczeństwie zwerbowania przez sekty.

Pozdrawiam serdecznie.

2

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Witaj przyjacielu. Przeczytałem twoją historię, i zrobiła na mnie wrażenie. Jestem pod wrażeniem, że udało ci się oderwać z tak beznadziejnej sytuacji. Tutaj nikt ciebie w żaden sposób nie skrzywdzi, i nie ma tu żadnego guru. Te doświadczenia, nie tylko są przestrogą, ale i ty wyszedłeś od nich silniejszy. 

Ja zawsze kieruję się intuicją. To ona spowodowała, że nie dałem się stłamsić w systemy religijne. 

Więc co mi pozostaje? Witaj, i pozdrawiam serdecznie. smile

3 Ostatnio edytowany przez Far (2015-05-17 18:35:43)

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Oh la la, to chyba Uzuli jak dobrze sobie przypominam? Czasem czytałem jego artykuły gdy odwiedzałem forum DI. Pewnego razu wszedłem a tam jakaś zawierucha powstała w związku z jego osobą. Nie wiem do dziś o co chodziło, nie miałem czasu się interesować.

Mam taki charakter, że chodzę własnymi ścieżkami i jestem dość odporny na manipulacje, a te które w życiu zostały na mnie zastosowane uznaję z lekcje, dzięki którym stałem się silniejszy i pomaga mi to zazwyczaj unikać wpadek. A jest przed czym się strzec, bo Ziemia to jeden wielki zlepek różnorodności i kontrastów.
Ok, przechodząc do clue, jakieś z pół roku temu udzielałem się na takim jednym blogu/forum metafizycznym. Historia trochę podobna do twojej. Grupa dorosłych osób próbuje ratować świat na swój wiadomy sposób. Wcześniej, podobno po jakichś niesnaskach personalnych zrobili sobie schizmę, w związku z czym powstały dwa blogi o podobnie brzmiących nazwach. Sporo z nich twierdziło, że w alternatywnych wcieleniach byli tym i takim, a Ziemi grozi niebezpieczeństwo więc oni jako poinformowani robią co mogą by temu zapobiec tylko mają nieco inne sposoby.

Rozmawialiśmy o wielu sprawach duchowych z szerokich dziedzin. Często na blogu pojawiały się osoby z osobistymi problemami, twierdzącymi np. że odbywają się na nich ataki energetyczne lub mające inne problemy. Oczywiście staraliśmy się pomóc.
Do tego bardzo szybko zauważyłem u osób ściśle związanych z blogiem słabą zdolność łączenia faktów i łatwość ulegania wpływowi z zewnątrz. Jednak nie chciało mi się za każdym razem wyprowadzać ich z błędu. Poza tym po pewnym czasie założyli prywatne zabezpieczone hasłem forum dla wybranych, zaczęli stosować rynsztokowy język gdy jakiś oponent miał czelność mieć inne zdanie, ale równocześnie z kwiecistym ubarwieniem - to dla zwolenników. No komedia jak sobie to przypomnę big_smile. Wręcz nieustanne wysiadywali na obu blogach i pisali o niczym konkretnym (z małymi wyjątkami) - do dziś się dziwię skąd robaczki mają na to czas publikować posty i artykuły prawie co kilka godzin.

Później na blog przyszła nowa grupa osób w tym jeden, a może chyba dwóch podających się za kosmitę i najprawdopodobniej z większymi zdolnościami parapsychicznymi. Twierdzili, że grają w tej samej drużynie ale z tego nie mogło nic dobrego wyniknąć mimo dobrego początkowego wrażenia. Czekałem kiedy szydełko wyjdzie z worka i się nie przeliczyłem. Zaczęli się żreć ze sobą otwarcie zaraz po tym gdy główni "guru" bloga spotkali się poza internetem i z wzniosłych planów zostały nici. Nasyłali na siebie jakieś ataki energetyczne, urządzali osobiste wycieczki w nawiązaniu do ich życia prywatnego i łacina podwórkowa szła w ruch, ale może bez takiego chamstwa jak u Twoich "bohaterów"...

Oczywiście ich wiedza na początku mi trochę imponowała, ale muszę też przyznać, że dużo rzeczywiście się dowiedziałem i jakby nie patrzeć przekazałem gościom odwiedzającym blog sporo wartościowych rad. Więc to nie była wyłącznie strata czasu.
A co do intuicji to ta również może zostać wystawiona na bardzo ciężką próbę, i pisze z własnego doświadczenia. Jednak gdy zachowamy jasność umysłu, będziemy pracować nad intuicją i moralnością oraz jak napisałeś nad poczuciem własnej wartości to jesteśmy nie do ruszenia.

Pozdrawiam i dzięki, że podzieliłeś się swoimi doświadczeniami smile

4

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Doświadczenie rzeczywiście trudne, jednak zaistniało na życzenie autora. Nie wygląda na uporządkowane do końca, ale to nie moja sprawa.

@Krykers00
Może nie dałeś się „stłamsić”, ale systemy religijne nadal nie są ci obojętne. Gdyby były, nie prowadziłbyś ożywionych dyskusji na katolickich forach i nie pisałbyś o nich z nutą ekscytacji w temacie poniżej. Kiedy skończysz walczyć i wspomnienia związane z religiami staną się tylko informacją bez nacechowania emocjonalnego, będzie to oznaczać, że zamknąłeś ten temat.

5

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Lakea napisał/a:

@Krykers00
Może nie dałeś się „stłamsić”, ale systemy religijne nadal nie są ci obojętne. Gdyby były, nie prowadziłbyś ożywionych dyskusji na katolickich forach i nie pisałbyś o nich z nutą ekscytacji w temacie poniżej. Kiedy skończysz walczyć i wspomnienia związane z religiami staną się tylko informacją bez nacechowania emocjonalnego, będzie to oznaczać, że zamknąłeś ten temat.

Przecież nie pisałem że mi są obojętne. W sumie też nie walczę z religiami, bo to nie ma sensu. Jednak wole je lepiej poznać, i tyle. Im bardziej je poznaję, tym bardziej je rozumiem. To nie tylko manipulacja, ale też sens życia tych ludzi. Nie mają gdzie indziej go szukać, ale oderwą się od systemu, kiedy będą gotowi. A temat jest dużo bardziej skomplikowany, i kiedyś to zakończę, kiedy sam uznam to za konieczne. Być może już o religiach tu nie napisze...

6

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Oglądaliście film pt:"Jestem.Historia mojej choroby psychicznej" ?Świetnie jest wytłumaczone jak potężną energią jest miłość:)Chciałbym by każdy człowiek mógł czuć tę miłość i ten zachwyt nią:DUwielbiam to uczucie gdy patrzę na kogokolwiek lub cokolwiek i odczuwam z nim/z tym jedność:)Pokój siostry i bracia dla was:D Kocham was wszystkich:D

7

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Krykers00, będzie tak, jak zdecydujesz i nie kwestionuję tego. Napisałam w ten sposób, ponieważ w „moim” gronie przyjaciół mówimy tak o tym, co dostrzegamy – pomaga nam to w dość sprawnym ogarnianiu wielu schematów, ale jeśli Tobie nie służy, to może przyda się komuś innemu, bo w kontekście postu autora i tak ma swój sens.

8

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Wiem o tym, ale już religie wałkowałem z różnych stron. Ostatnio jako Katolik, wcześniej będąc sobą. Uwielbiali mnie jako Katolika, a jako ja sam, niezbyt za mną przepadali, bo nawet mówiąc im że dużą wartością jet być sobą, to oni że ich Pan jest największą wartością.

Powiedziałem im że pokemony potrafią opętać, a oni mi uwierzyli. Lakea, pomyśl teraz że łykają wszystko, byleby potwierdzało ich idee, nieważne czy kłamstwo, czy nie. To sprawia, że zagrażają sami sobie, a ja nie umiem im pomóc, przekonać, bo zbyt głęboko w tym siedzą.

Z jednej strony to ich sens, i w sumie są szczęśliwi, ale z drugiej nie odkrywają siebie, bo uważają to za złe.

Usunąłem wpisy poniżej, bo uważam że już wielu do takich wniosków doszło, a jak nie, to dojdą.

9

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Postawiłeś sobie za cel ratowanie ludzi, którzy nie chcą być ratowani? Nie ma znaczenia, czy wykażesz ich naiwność, zaślepienie czy cokolwiek innego – i tak zobaczą w Tobie tego, kogo chcą zobaczyć. Jak ktoś będzie potrzebował Twojej pomocy, po prostu na Ciebie trafi w odpowiednim momencie. Pozostali będą sobie swobodnie doświadczać tego, co sami wybrali i jeśli postanowisz to zburzyć, z całą pewnością dostaniesz po nosie (lub po czym innym).

Ostatecznie komuś jest to jeszcze do czegoś potrzebne, bo gdyby nie było, religie po prostu odeszłyby do lamusa. Są jednak zasilane zarówno przez wierzących, jak i przez zwalczających – ci drudzy nie do końca zdają sobie sprawę, jak doskonale doładowują religijne, zużywające się zasoby. Dla przykładu z tego właśnie powodu mówi się, żeby nie dyskutować w tematach, które mogą podsycać konflikt. Nie generujemy / zasilamy wtedy bałaganu i nie ucieka nam uwaga.

10

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Nie Lakea. Nawet ne próbuję ich przekonywać, bo wiem że to nie ma sensu. Ale lubię poznawać, i do wielu wniosków doszedłem właśnie dzięki rozmowom z nimi. I to ma sens, przynajmniej dla mnie, bo nieraz mnie zaskakują. raz rozmawiałem z takim, co nie podlegał KK, ale wierzy w Boga. Sam wszystko interpretował. Albo z takim co mnie rozumiał, ale myślał że czynię źle. Czasami można się zaskoczyć, bo nie wszystko się przewidzi. Ludzie są różni, i choć wierzą w to samo, to mogą różne rzeczy odbierać inaczej.

11

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Podobnie, jak Ty, rozmawiam z różnymi ludźmi i wierzącymi i ateistami. Nie widzę problemu w prowadzeniu dyskusji, ale nigdy nie kombinuję ani nie udaję, że się nawróciłam na jakąś wiarę. W moim rozumieniu jest to nieuczciwe. Jeśli Tobie do czegoś służy, to już Twoja sprawa.

12

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Zwykle nie udaję. Ale byłem ciekawy co powiedzą na zamianę w przeciągu kilku godzin. I nie byłem świadomy nawet że aż tak są łatwowierni. To mnie zaskoczyło. Myślałem że nie uwierzą mi, a tu niespodzianka. Muszę im to odkręcić teraz, ale właśnie myślę nad tym. Nie chcę by byli w szoku.

13

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Już to odkręciłem, i powiedziałem im prawdę że udawałem.

14

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Jak zareagowali ?

15 Ostatnio edytowany przez Far (2015-05-19 20:45:22)

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Też rozmawiam często z teistami, kiedyś z takim jednym chłopakiem prowadziliśmy bardzo długie dysputy o ewolucji/kreacjonizmie, jego wizjach religijnych itd. Chciał iść na księdza i miał dość dziwne poglądy bo chyba kobiet nie lubił. Jak on to powiedział... chyba coś w stylu, że nie chce się skalać ich nieczystą energią roll Po prostu brał za dużo z Biblii na serio ale był spoko kolesiem i bardzo utalentowanym. Oczywiście on ratował nas (nie-chrześcijan) przed otchłanią piekielną a my też mieliśmy nadzieję, że wejdzie na bardziej liberalną ścieżkę.
Obecnie staram się to traktować w sposób jaki opisała Lakea, czyli nie ratuję na siłę i nie przeciągam na "właściwą stronę". Gdyż bardziej od utarczek słownych i gierek ego ważniejsza jest postawa życiowa, którą się reprezentuje a poszukujący mógłby brać przykład w swoim dalszym rozwoju.

16

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

A co do sekt to mam w tej chwili dwie ktore o mnie zabiegaja. Mam zamiar je sobie przedstwaic.

17

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Mixon napisał/a:

Jak zareagowali ?

Wiesz jak zareagowali? Tego się nie spodziewałem. Spodziewałem się że diabeł mną rządzi, i te inne sprawy, ale jest inaczej. Powiedzieli że nie mam za co przepraszać, i że nie jeden raz dodałem im otuchy. Mówią ze nie jestem zły, tylko zagubiony, i o dziwo mówią żebym nie odchodził z forum. Po prostu skupili się na mich pozytywnych cechach, i jakby ich specjalnie nie obchodziło to że udawałem. Jednak się opłacało poudawać, bo widzę że religijni ludzie są bardziej skomplikowani. Jednak już nie będę tego robić, bo już nie ma poco.

18

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Zagubiony powiadzasz smile Słyszałem to wiecej razy niz mam włsow na głowie.

19

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Ojj ja też od groma razy to słyszałem, i od Katolików, i Świadków Jehowy. smile

20

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

A jak ja powiedziałem mojej pewnej znamjomej(około 45 lat ma) że nie chodzę już do kościoła i że nie wierzę w biblijnego Boga to zaczęła mnie wyzywać i urągać mi i strasznie obrażać.Aż poczułem nagły przypływ adrenaliny i cały się trząsłem,nawet słowa nie mogłem wymówić:/

21

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Krykur napisał/a:

A jak ja powiedziałem mojej pewnej znamjomej(około 45 lat ma) że nie chodzę już do kościoła i że nie wierzę w biblijnego Boga to zaczęła mnie wyzywać i urągać mi i strasznie obrażać.Aż poczułem nagły przypływ adrenaliny i cały się trząsłem,nawet słowa nie mogłem wymówić:/

Padłeś ofiarą tzw. ataku psychicznego, ktoś wycelowuje w ciebie swoje negatywne emocje i energie. I drgawki i przypływ andrenaliny to naturalna reakcja na taki atak. Ja na tym forum też oberwałem (bo naruszyłem poglądy)... bardzo ciekawa sprawa hmmmm, smacznego pijawy...
Jakie są metody obrony?
Narazie wstępnie ustaliłem, by nie dać ponieść się negatywnym emocjom podczas takiego ataku, trzeba zachować spokój i jasność umysłu choćby nie wiem co, bo może być gorzej. Niestety nie wiem jak zniwelować reakcje psychofizyczną, np. spadek nastroju, drgawki. Nie znam skutecznej metody obrony, mówią o wysyłaniu miłości w agresora, próbowałem, w moim przypadku nie pomaga...

22

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Krykur napisał/a:

A jak ja powiedziałem mojej pewnej znamjomej(około 45 lat ma) że nie chodzę już do kościoła i że nie wierzę w biblijnego Boga to zaczęła mnie wyzywać i urągać mi i strasznie obrażać.Aż poczułem nagły przypływ adrenaliny i cały się trząsłem,nawet słowa nie mogłem wymówić:/

No to raczej nie jest osobą wierzącą, bo sie nie stosuje do rzekomych nauk Jezusa. Ja miałem kontakt z "prawdziwie" wierzącymi, i oni mi nie urągali, tylko rozmawiali ze mną normalnie, i mi współczuli, bo niby nie widzę prawdy. To co powiedziałeś, pokazuje co religie robią z ludźmi. Jak trzepią rozum.

23

Odp: Ataki energetyczne w sekcie i po opuszczeniu sekty.

Jak radzić sobie z atakami energetycznymi? Zrób sobie amulet fizyczny lub psychiczny (mentalny), programując go tak, aby:

1. Zła energia zamieniała się w dobrą dla Ciebie.

2. Dobra energia ulegała wzmocnieniu np. 2 czy 10 razy, korzystną dla Ciebie.

Wtedy zła energia, która wróci do sprawcy ataku nie będzie pochodzić od Ciebie, ale z innego źródła, a zła energia obecna na świecie ulegnie redukcji.

Skoro ktoś marnotrawi swoją energię by wysyłać ją komuś w złym celu, to należy ją przyjąć ale dopasować do swoich potrzeb, by działała dobroczynnie (to najgorsza rzecz jaką nadawca "klątwy" by sobie życzył).

Bombardowanie wroga miłością może przynieść odwrotny skutek, wywołać u niego jeszcze więcej złości. Miłość nie jest przeciwieństwem wrogości. Jest nią przyjaźń.