1 Ostatnio edytowany przez Emmeline (2013-08-01 21:27:17)

Temat: Alternatywna rzeczywistość

Witam, nie wiem czy jest to dobry dział na tego typu temat, ale mam nadzieję, że mi pomożecie. A przy okazji jestem nowa, cześć smile

No więc tak:
W poprzednim wcieleniu żyłam w alternatywnej rzeczywistości, gdzie zostawiłam mojego chłopaka, bo - krótko mówiąc - umarłam. Postanowiłam umrzeć, ponieważ pewna osoba krzywdziła nas gdy byliśmy dziećmi, lecz miała nas zostawić w spokoju gdy dorośniemy. Wiedziałam, że gdy będziemy ciągle razem będzie istniało to prawdopodobieństwo dalszego krzywdzenia nas (byliśmy uwięzieni) i wymyśliłam, że jedno z nas musi umrzeć. Wpłynął też na tą decyzję mój stan psychiczny, bo miałam wtedy już wszystkiego dosyć. Zdecydowałam, że to ja zginę i zostanę w Waszym świecie, dopóki niebezpieczeństwo nie minie.

Już jest OK i chcę wrócić, mam nawet plan jak to zrobić, tylko boję się, że mogą być małe problemy ze zrealizowaniem go:
Nie mam ochoty się od nowa reinkarnować, bo nie chcę stracić wspomnień z tego wcielenia. Postanowiłam, że jako duch zmaterializuję się w swoim świecie zamiast znów się odradzać, choć zdaję sobie sprawę, że będę musiała skumulować w sobie mnóstwo energii, by pozostać jako duch w materialnej postaci.

Jak myślicie, czy to zadziała? Osobiście ja czuję, że uda mi się wrócić tam skąd przybyłam, no ale jednak jest we mnie pewna nutka niepewności...

2

Odp: Alternatywna rzeczywistość

A tu masz właśnie dowód na swoją nieśmiertelność pod warunkiem posiadania potomstwa  :-)  Od dawna przyjmuję tę mozliwość  - jest bardzo ciekawa. Geny są cudowną rzeczą a znamy tylko ułamek ich możliwości. Cóż może geny i pamięć to właśnie tak nielubiana przez ciebie dusza? Jak ci się podoba ta opcja? Pamiętaj - nazwy nie mają znaczenia liczy sie koncepcja.

3

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Emmeline, a powiesz jaka inkarnacja była u Ciebie najciekawsza?


Emmeline napisał/a:

Witam, nie wiem czy jest to dobry dział na tego typu temat, ale mam nadzieję, że mi pomożecie. A przy okazji jestem nowa, cześć smile

No więc tak:
W poprzednim wcieleniu żyłam w alternatywnej rzeczywistości, gdzie zostawiłam mojego chłopaka, bo - krótko mówiąc - umarłam. Postanowiłam umrzeć, ponieważ pewna osoba krzywdziła nas gdy byliśmy dziećmi, lecz miała nas zostawić w spokoju gdy dorośniemy. Wiedziałam, że gdy będziemy ciągle razem będzie istniało to prawdopodobieństwo dalszego krzywdzenia nas (byliśmy uwięzieni) i wymyśliłam, że jedno z nas musi umrzeć. Wpłynął też na tą decyzję mój stan psychiczny, bo miałam wtedy już wszystkiego dosyć. Zdecydowałam, że to ja zginę i zostanę w Waszym świecie, dopóki niebezpieczeństwo nie minie.

Już jest OK i chcę wrócić, mam nawet plan jak to zrobić, tylko boję się, że mogą być małe problemy ze zrealizowaniem go:
Nie mam ochoty się od nowa reinkarnować, bo nie chcę stracić wspomnień z tego wcielenia. Postanowiłam, że jako duch zmaterializuję się w swoim świecie zamiast znów się odradzać, choć zdaję sobie sprawę, że będę musiała skumulować w sobie mnóstwo energii, by pozostać jako duch w materialnej postaci.

Jak myślicie, czy to zadziała? Osobiście ja czuję, że uda mi się wrócić tam skąd przybyłam, no ale jednak jest we mnie pewna nutka niepewności...

4 Ostatnio edytowany przez Emmeline (2013-06-15 01:39:35)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Pytanie trochę odbiegające od tematu, no ale dobra...

Jest taka jedna inkarnacja, którą można nazwać najciekawszą, ale dość smutną. Byłam człowiekiem, żyłam w XX wieku prawdopodobnie w Anglii, znowu w alternatywnej rzeczywistości, ale jeszcze innej (taki podróżnik ze mnie). Byłam mężczyzną i naciskano na mnie, abym żyła jak inni - mieć żonę, dzieci itp. Ja chciałam być wynalazcą - wynajdywałam różne rzeczy, które do niczego się nie nadawały, w każdym razie wyglądały trochę steampunkowo. Najwięcej frajdy miałam z jakiegoś mojego gadżetu do rowerów (jednak nie pamiętam co to dokładnie było) i wmontowałam to też do rowerów moich kolegów i nie mogliśmy na tym normalnie jeździć, ciągle się wywracaliśmy smile Pamiętam też jak robiliśmy na takich "ulepszonych" rowerach wyścigi po lesie, wygrał jeden z moich kolegów, bo on jedyny utrzymał się na rowerze, reszta się wywaliła na równej drodze big_smile Mimo kumpli byłam dziwakiem, odludkiem. W końcu wpadłam na to, by wynaleźć maszynę, która uczyni mnie nieśmiertelną (no ale jak widać, nie udało się). Wiem, że to brzmi jak historia z taniego filmu, ale cóż... Przez to strasznie odsunęłam się od ludzi i wytykano mnie palcami, straciłam znajomych, wszyscy mieli mnie za świra. Nie wiedziałam do końca jak się zabrać za taką unieśmiertelniającą maszynę, lecz na starość stwierdziłam, że zamiast budować niewiadomo co, to stworzę jakieś "ulepszacze" do schorowanych organów. Jedyną osobą, która się wtedy o mnie martwiła to był mój siostrzeniec, traktowałam go jak syna. Pamiętam, że miał na imię John i interesował się Ameryką. Chciał mnie uratować od mojego obłędu, no ale głupiemu nie przegadasz... Wszczepiłam sobie coś w rodzaju rozruszniko-wzmacniacza serca - wbiłam to sobie w brzuch, a następnie urządzenie samo powędrowało za pomocą odnóży w okolice serca. To był mój cios w plecy - zaczęły się duszności, bóle w klatce piersiowej... Nie poszłam z tym do lekarza, bo co mu mogłam powiedzieć? Wyśmiałby mnie. Potem wstrzykiwałam sobie różne substancje, ale było tylko gorzej. W końcu nie mogłam już nawet wstawać z łóżka i John musiał być przy mnie cały czas, chociaż czasami opiekował się mną ktoś inny, jakaś kobieta... Miałam wtedy nikłą nadzieję, że pewnego dnia stanę na nogi i wszystko będzie dobrze. Z czasem jednak czułam, że jestem ciężarem dla niego, że on zamiast gdzieś wyjść to musi siedzieć przy takim starym pryku jak ja i robić wszystko koło mnie. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że przez własną głupotę go ograniczam, chociaż on zapewniał mnie, że wszystko jest OK, że to nic nie znaczy, ale ja widziałam, jak mu ciężko. Raz widziałam nawet jak płakał, że ma tego wszystkiego dość. Było mi wtedy bardzo przykro... Mimo wszystko był ze mną do końca, za co mu bardzo dziękuję. Pamiętam, że przed śmiercią powiedziałam mu może dość banalne zdanie, ale dla mnie jakże ważne: "Ciesz się młodością, bo ona przeminie. Natury nie można oszukać." Może to nie tak dosłownie, ale oddałam sens tej wypowiedzi.
Potem w astralu widziałam swoje "koszmarki" i przeżywałam wszystko na nowo aż do następnej inkarnacji...

W każdym razie źle wspominam to wcielenie.

5

Odp: Alternatywna rzeczywistość

A ile jest tych alternatywnych żeczywistosci ?

6 Ostatnio edytowany przez Emmeline (2013-07-07 11:03:40)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Sama nie wiem, ale jest ich naprawdę dużo. Każda rzeczywistość to inna wersja Ziemi. Raz ktoś mówił, że to tak, jakby Wszechświat badał wszystkie istniejące możliwości i wersje tej samej rzeczy, dlatego tych światów jest od groma. To jednak nie do końca prawda. Poprostu jest wiele podobnych bądź niepodobnych Wszechświatów i stąd tyle tych rzeczywistości - podobne energie i cząsteczki robią swoje. Pamiętam, że w jednym Wszechświecie były 3 lub 4 Ziemie, co mnie dość zdziwiło i każda znajdowała się w innej gęstości (materialna, duchowa itp.) i każda była trochę inna. Czasami w alt. Wszechświatach nie ma Ziemi, ale może być planeta do niej łudząco podobna. To chyba tyle.

7 Ostatnio edytowany przez Adi 25 (2013-07-07 20:02:51)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Wg mnie rzeczywistości alternatywnych jest niezliczona ilość. A dokładnie jest ich tyle ile sami stworzyliśmy.

Np. weźmy scenariusz rozdzielenia rzeczywistości dla naszego świata.
Matka Hitlera wybiera się na wakacje do Afryki, kąsa ją komar przenoszący malarię i umiera. Hitler się nie rodzi. Albo ktoś przygotowuje inkarnacje by uśmiercić Hitlera. Gdy ten ktoś dorośnie odkryje swoją misję np. poda mu truciznę, przygotuje zamach, albo nawiąże z nim kontakt i zmieni gruntownie jego światopogląd.

Jednak energia i chore idee jakie przyczepiły się do Hitlera (bo nikt nie powie, że on sam z siebie wymyślał takie rzeczy) wciąż byłyby w w ukryciu i czekały by się podłączyć i "zainspirować" grupę osób albo innego typa, który mógłby się urodzić zaraz po nim i rozpętać inną wojnę.


Wiec, jeśli nawet przyszłość została zmieniona z punktu widzenia trzeciego wymiaru, to niestety prędzej czy później to wszystko wyjdzie w innej alternatywnej rzeczywistości pod różnymi przebraniami. Gdyż wymiary i różne światy są ze sobą połączone, świadomością, a to my ją przejawiamy.

Więc w mojej opinii stwarzanie nowych rzeczywistości alternatywnych jest tymczasowym wyjściem. Dajemy sobie czas, tworzymy nowe inkarnacje by tam żyły i doświadczały. Jednak by wszystko zmienić, trzeba wyjść na przeciw niskim energiom, które odpowiadają za ból i cierpienie i skonfrontować się z nimi. Taka jest moja filozofia na ten temat.

Wszystkie rzeczywistości są prawdziwe, gdyż pamięć, doświadczenia, emocje i uczucia z nich są również realne dla osób, które tam żyły/żyją.



"Skaczemy" po tych odmiennych rzeczywistościach i wciąż tworzymy nowe nawet o tym nie wiedząc i nie zdając sobie sprawy kiedy i jak to się wydarzyło.
Myślicie, że filmy czy literatura sf,fantasy pochodzi znikąd, z impulsów neuronów mózgowych? Pisarz sobie ot tak usiadł i napisał, czy może otrzymał najpierw "skądś" inspiracje dla swojego dzieła? smile
Nostradamus też był niezłym skoczkiem i jego świadomość prawdopodobnie odkrywała różne rzeczywistości. Trochę przepowiedni się spełniło w tym, trochę w innym świecie.

Także każdy z nas projektuje świat. Świadomość tworzy nowe Rzeczywistości, Światy, Wszechświaty i jeszcze dalej. Jeśli duża masa ludzi myśli o jakichś scenariuszach to je zwyczajnie przyciągają, jak grawitacja przyciąga do siebie atomy, a za określony czas żyją w tych scenariuszach i pytają się "dlaczego to właśnie nas spotkało".
O czym myśli 7 miliardów ludzi, albo raczej kto myśli za nich (media, systemy wyznaniowe)? Jakie główne scenariusze przed sobą rysują?
Nie wiem, może 3 wojna światowa, totalny reset systemu ekonomicznego, inwazja cywilizacji pozaziemskiej, przyjście Jezusa, Buddy albo innych oświeconych, przebudzenie ludzkości i wejście na nowy poziom świadomości?
Osobiście optuję za tym ostatnim, jednak by coś nowego mogło być prowadzone, stare musi ustąpić i zniknąć. smile

8 Ostatnio edytowany przez Emmeline (2013-07-07 15:52:05)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Nie do końca się z tym zgadzam. Co do Hitlera, to przecież on sam też mógł to wszystko wymyśleć. To, że ktoś jest zły nie oznacza, że coś się do niego przyssało, prawda? Denerwuje mnie takie myślenie...

Raczej nie tworzymy alternatywnych światów, skoro wszystkie kombinacje już istnieją. Ale jednocześnie mamy wolną wolę i nie jesteśmy pionkami. Nic nowego się nie tworzy, bo WSZYSTKO już było, jest lub będzie dopiero istnieć. Wystarczy pozwiedzać czasoprzestrzeń by się o tym przekonać. Nawet jeśli dana rzeczywistość nie istnieje w obecnym czasie, to może istnieć w przeszłości lub przyszłości i vice versa.

Co do książek, filmów itp. to owszem, mogą być to połączenia z innymi światami, ale niekoniecznie. Czyjeś pomysły też nie muszą być wizją z innego wymiaru. Już nie wyolbrzymiajmy... Śmieszy mnie takie podejście, że WSZYSTKO jest inspiracją "z góry". Nie, nie jest. Od czegoś przecież mamy mózgi i ogólnie rozum, prawda? Przecież nikt za nas nie myśli. Sami wymyślamy różne rzeczy i trzeba to sobie wreszcie uświadomić. No chyba, że lubicie być prowadzeni za rączkę, to już nie mój problem... To, że dwie osoby wpadną na taką samą myśl, to wbrew pozorom może to być przypadek, a nie paranormalne zdarzenie. Zaraz ktoś "mundry" wyskoczy z tekstem, że przypadki nie istnieją... One istnieją, poprostu pewne okoliczności splatają się ze sobą i już, cała filozofia (prościej tego nie da się wyjaśnić)...

9 Ostatnio edytowany przez Adi 25 (2013-07-07 19:05:35)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Jeśli każdy wariant istnieje i będzie istnieć to nie tworzymy nowych rzeczywistości, ale bardziej je wybieramy dla zaistnienia. Tutaj mogę się z Tobą zgodzić. W innym wypadku mielibyśmy nieskończoną ilość wcieleń już tylko na samej Ziemi. Świadomość wybiera te rzeczywistości, w których otrzyma profity doświadczeń, czuje się pewnie lub w których ma określone zadanie do wykonania.

I czy ja piszę, że wszystko jest inspiracją z wyższych wymiarów? smile W sporej części tak jest, ale reszta pochodzi od nas samych.

Co do Hitlera. Są jednostki złe, ale wg mnie żeby wprowadzić w życie taki projekt eksterminacji potrzeba czegoś więcej. Co do tego mogę się oczywiście mylić.

10 Ostatnio edytowany przez Emmeline (2013-07-07 20:57:28)

Odp: Alternatywna rzeczywistość

No i teraz się zgadzamy wink

Raczej trudno stworzyć nową rzeczywistość ot tak. Ale nie jest to niemożliwe. Najłatwiej w astralu wziąć gotowy "projekt" i go nieco przerobić na swoje potrzeby i obniżyć wibracje tego świata (czytaj: zmaterializować), jednak to nie jest łatwe, więc mało kto decyduje się na taki wyczyn, bo wtedy trzeba zmaterializować cały alt. Wszechświat (bo gdzieś ten świat być musi), już lepiej namieszać w przeszłości żeby było tak jak chcesz.

Jeśli chodzi o Hitlera, to naprawdę wcale nie trzeba wiele by zrobić taki wyczyn jak jego. Widocznie zaplanował to sobie przed inkarnacją, skoro poszło mu to tak łatwo. Prawdopodobnie w poprzednich życiach był wpływową osobą lub może nawet praktykował jakieś czary by mu się udało to i owo (przypomina mi się illuminati, heh wink ). Możliwe też, że razem z nim narodzili się jacyś jego kumple, którzy mu pomogli, niewiadomo. Jak byłby pod wpływem innych duchów/energii itp. to byłby raczej mniej entuzjastyczny od samego początku.

11

Odp: Alternatywna rzeczywistość

Już jestem pewna co mam robić i już nie potrzebuję pomocy na tym forum. Mimo tego będę tu zaglądać, głównie z nudów. A swój plan muszę zacząć powoli wypełniać, w końcu po to tu jestem... Już nie będę odpowiadać na pytania dotyczące mojej osoby, bo po co? Ci, którym napisałam o sobie na priv to i owo w zupełności wystarczy. Mam drobne wyrzuty sumienia, że w ogóle odkryłam swój rąbek tajemnicy przed Wami, ale dzięki temu zrozumiałam parę osobistych spraw i przypomniały mi się pewne ważne rzeczy, więc chyba jednak... pomogliście mi, chociaż nieświadomie.

Aktualnie przechodzę transformację wewnętrzą i zewnętrzną - zaczynam wreszcie przypominać prawdziwą siebie, już nie jestem jakimś niedorobem, tylko sobą. Tym, kim powinnam być. Oprócz tego mam jeszcze kilka ważnych spraw do zrealizowania, ale nie chcę tu o tym pisać - nie zrozumielibyście...

Następny temat, jaki tu napiszę, to będzie poprostu moje pożegnanie, bo rok to jednocześnie tak dużo, a tak mało czasu... Jak się domyślacie, po tym pożegnaniu poprostu umrę (pisałam o tym na czacie i komuś na priv), bo już nie mam innego celu tutaj - mam poprostu wrócić do poprzedniej inkarnacji i krótko mówiąc, nieco ją naprawić i pozałatwiać wszystkie sprawy. Potem wracam do domu.



Zamykam ten temat, zamykając jednocześnie pewien rozdział z mego życia: rozdział błędów i bezradności. Teraz już wiem co mam robić.