1

Temat: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Cytaty z książki "Timaios" Platona:

(...) bo to jest przedmiotem rozważania: rozpatrzyć początek wszechrzeczy; czy świat istniał zawsze i nie miał żadnego początku, czy też powstał kiedyś i miał jakiś początek. (...)
to, co powstaje, musi powstawać pod wpływem jakiejś przyczyny. Rzecz w tym, żeby znaleźć twórcę i ojca tego wszechświata, ale znalazłszy, mówić o nim do wszystkich - niepodobna.
W związku z nim zastanowić się znowu nad tym, według jakiego wzoru wykonał Świat jego budowniczy, czy według tego wzoru, który zawsze jest taki sam, czy też według zrodzonego. (...)
Najważniejsza rzecz: zacząć zgodnie z naturą. Zatem trzeba zrobić to
rozróżnienie między odwzorowaniem i jego pierwowzorem. Bo myśli też są spokrewnione z tym, czego dotyczą. Myśli dotyczące tego, co trwa i jest mocne, i jasno się rozumowi przedstawia, są też trwałe i nie do obalenia, o ile to tylko możliwe; o ile myśl może być niezbita i nie do ruszenia, tym myślom nie powinno tego zbywać. A myśli dotyczące tego, co zostało odtworzone według tamtego wzoru i jest tylko obrazem - są też, podobnie jak ich przedmioty, tylko obrazami prawdopodobnymi. Czym jest w stosunku do powstawania byt rzeczywisty, tym w stosunku do wiary prawda. Jeśli więc, Sokratesie, wielu wiele rzeczy o bogach i o powstawaniu świata mówiło, a my nie potrafimy zdobyć się na myśli pod każdym względem zgodne z sobą i całkowicie jasne, nie dziw się, ale jeżeli, nie gorzej od innych, damy obrazy prawdopodobne, niech nam to wystarczy, bo pamiętajmy, że
i ja, który mówię, i wy, którzy oceniacie, mamy tylko naturę ludzką, więc jeżeli chodzi o te sprawy, to wypada się nam zadowolić opowieścią o pewnych rysach prawdopodobieństwa i niczego więcej poza tym nie szukać.

Z czego wynika, że wzór dzieła najpierw istnieje (np. w umyśle twórcy, kimkolwiek by nie był), a potem znajduje swoje odzwierciedlenie (w stworzonym dziele).

Kiedy to tak jest, wypada nam powiedzieć to, co potem z kolei,
a mianowicie, na podobieństwo której istoty żywej zorganizował go organizator. Nie przyznamy, żeby na podobieństwo którejś z tych, co mają naturę cząstki. Bo na podobieństwo czegoś niedoskonałego nie może powstawać nic pięknego. Przyjmijmy, że wszechświat jest najpodobniejszy do tej istoty żywej, której poszczególne istoty żywe i gatunki są cząstkami. Ta istota obejmuje i ma w sobie wszystkie istoty żywe pomyślane tak, jak ten świat zawiera nas i wszelkie inne zwierzęta natury widzialnej. Bóg chciał jak najbardziej upodobnić świat do najpiękniejszego z przedmiotów myśli i ze wszech miar najdoskonalszego, więc zrobił go jedną istotą żywą, widzialną, która zawiera w sobie wszystkie istoty żywe, spokrewnione z nią co do natury.

Otóż czy słusznie przyjęliśmy jeden wszechświat, czy też słuszniej byłoby
mówić o wielu światach i to nieskończonych? Jeden, jeżeli ma być wykonany według wzoru. Bo pierwowzór, obejmujący wszystkie zwierzęta pomyślane, nie może być w żaden sposób drugim z pary wraz z jakimś innym. Bo znowu musiałaby istnieć jeszcze jedna "żywa istota", która by obejmowała tamte obie, i one byłyby jej cząstkami, i słuszniej należałoby wtedy mówić, że odwzorowanie jest upodobnione do tej istoty obejmującej, a nie do owych dwóch objętych. Więc żeby ten jeden świat był podobny do najdoskonalszej istoty żywej, dlatego twórca światów nie zrobił światów dwóch ani ich nieskończonej ilości, tylko powstał ten jeden Świat, jednorodzony, i taki zostanie dalej.

I tu dochodzę do głównej części tego wątku.

Kiedyś pojawił się taki wpis na forum:

Baltazar napisał/a:

Życie na ziemi jako test ?
Eksperci w duchowym świecie ??

W takim razie ten duchowy świat to jeszcze większe bagno
smile)
Arcy sadyści i masochiści w imię rozwoju, doskonalenia...

który wiąże się w pewien sposób z przyczyną powstania wszechświata tak, jak ja ją rozumiem. A to z kolei wiąże się m.in. z matematyką, symboliką cyfr, świętą geometrią, astrologią jako nauką o wszechświecie etc.

Myślę, że najbardziej doskonałą liczbą ze wszystkich liczb jest liczba 1: jest idealnie symetryczna, pomnożona, podzielona przez siebie czy podniesiona do dowolnej potęgi (nawet nieskończonej)  zawsze daje w rezultacie samą siebie. Innymi słowy, gdyby istniała tylko jedna cyfra - cyfra 1 (będąca symbolem jedności - wszystkiego, co jest), cokolwiek byśmy z tą jednością nie zrobili, zawsze uzyskamy w rezultacie to samo, nie uzyskamy natomiast nigdy czegoś, co nie istniało wcześniej. Można powiedzieć, że wpadniemy w nieskończoną stagnację, bo zawsze ograniczamy się do owej "całości", wszystkiego co istnieje, bo nie ma nic innego i nie potrafimy nic innego stworzyć - nie istnieje żaden inny wzór, wychodzący poza obręb jedności, wszystkiego co jest.

Jedynka zarazem wiąże się z nieskończonością, bo sugeruje całość, która może być dzielona w nieskończoność (co w matematyce jest symbolizowane przez ułamki). Niestety, nie jest na odwrót, to jest nieskończoność nie jest jedynką, chyba że jako jedność nieskończenie podzielna (jak wyżej). Oznacza to, że nie istnieje nieskończona liczba bogów, wszechświatów itd., tak jak jest to opisane w dziele Platona, ale istnieje wszystko-co-jest, co się podzieliło z pewnej, określonej przyczyny.

Symbolem jedynki jest punkt, zerowy wymiar lub koło. Koło w dwóch wymiarach, czy sfera, lub też jej pokrewne figury w jeszcze większej ilości wymiarów niż 3, których nie potrafimy sobie wyobrazić, jest często wyobrażana właśnie jako symbol wszystkiego co jest. Poniżej co ma do powiedzenia współczesna nauka na temat koła - cytat z książki "Fizyka współczesna a wiara w Boga" (ang. tytuł "Modern Physics and Ancient Faith") Stephena M. Barra

(...) Zachwycało to zwłaszcza starożytnych Greków, gdyż znając w sporym zakresie matematykę, wiedzieli, że okrąg jest wyjątkową figurą geometryczna. Szczególną jego cechą, jak już wcześniej wspomniałem, jest wysoka symetria. Istotnie, okrąg jest bardziej symetryczny niż jakakolwiek inna figura geometryczna, którą możemy narysować na płaszczyźnie. Okręgi mają też inne piękne, matematyczne właściwości i wile z nich Grecy znali

Na razie tyle, żeby nie przegrzewać wam umysłów wink

2

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

u mnie myśl rodzi się w głowie i... często tam zostaje smile big_smile

3

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Od matematyki to człowieka głowa boli tongue

4

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

oj boli, szczególnie tej szkolnej...

5

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Skąd ja to znam smile Lepiej poświęcić uwagę tematom humanistycznym smile

6

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

podobno 90% matematyki, której nauczymy się w szkole jest w ogóle nie przydatne.. tak powiedział mojej klasie nauczyciel tego przedmiotu ;D

7

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

90% rzeczy które uczymy się w szkole jest nieprzydatnych tongue

8

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Rino, każdy ma swojego konika big_smile ja wiem, że Ty lubisz historię ^^

Matma się przydaje właściwie tylko tym którzy wybiorą studia w stylu chemia, fizyka, matmopodobne, jakieś budownictwo...ewentualnie biologia... ja kocham chemię, ale jej matematyczna strona mnie niekoniecznie tongue w każdym razie potrzeba tam tylko podstawa, więc zgadzam się co do tego, że 90% matmy jest niestety nieprzydatna, wszytko robi się zagmatwane...
moja mama jest po jedym z tych dziwnych kierunków w budownictwie, miała mnóstwo fizyki i matmy, a teraz potrzebny jej jest tylko kalkulator (podstawowy!) i dwa czy trzy wzory fizyczne, których nie musi nawet specjalnie przekształcać tongue
ale trzeba znajdować też plusy - zawsze gdy w życiu jest zbyt dobrze przychodzi sprawdzian z matmy z rachunku prawdopodobieństwa czy logarytmów i już mamy harmonie tongue xD

9

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Magnetronic napisał/a:

podobno 90% matematyki, której nauczymy się w szkole jest w ogóle nie przydatne.. tak powiedział mojej klasie nauczyciel tego przedmiotu ;D

Magnet-taki nauczyciel to skarb. Chociz matematyka jest we wszystkim co nas otacza to sinus cosinus i tanges cotanges mimo ze fajnie brzmia sa bezuzyteczne. Pozdrawiam

10 Ostatnio edytowany przez Magnetronic (2010-05-17 22:14:01)

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Jestem w gimnazjum w klasie matematycznej, więc jestem zdeczka do przodu wink Co do nauczyciela to ogólnie facet dobrze tłumaczy i czasem daje znać, że to co uczy jest bezsensowne w większości.. inną kwestia są jego humorki i charakter ;P

11

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Witaj smile
Bardziej mi głowy przychodzi 0 jako liczba doskonała niż 1.
Z jedynką można zrobić wiele rzeczy np podzielić na pół. i jest 0.5
1 mogę dodać i odjąć od dowolnej liczby. Jak pomnożę dowolną liczbą przez 1 nic się nie zmieni.
0 natomiast: reprezentuje początek, koniec, nic
mogę dodawać zera i nic się nie zmieni, mogę dodać/odjąć zero i nic nie zmienię
mogę pomnożyć dowolną liczbę przez 0 i otrzymam zawsze 0
jeśli podzielę coś przez zero otrzymam nieskończoność.
zero po prostu jest albo go nie ma (jednak wtedy zawsze jest).
0 - nieskończoność
cokolwiek zrobisz językiem matematyki zaczynasz od zera. Każdą linię rysujesz od punku zera, by narysować okrąg najpierw obierasz środek czyli punkt 0.
Jedynka jest po 0.
Co do symboliki, 1 symbolizuje jedność. Dla mnie 1 symbolizuje jeden, 1 osoba, 1 świat itd.
0 symbolizuje zjednoczenie ze wszystkim, odrzucasz siebie (1) i wchodzisz w jedność ze wszystkim (0/nieskończoność).
Zero 0 przypomina mi okrąg i jest bardziej symetryczne o 1 (ten mały daszek u góry z lewej strony psuje symetrię poziomą)

Zapraszam wszystkich na krótką animację:
[url=http://www.youtube.com/user/Shawee00#p/a/u/3/eS1QuUMJSzg]Po co mi matematyka[/url]
pozdrawiam!

12

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

0! -  yikes no no...

13

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Bardzo ładny filmik wink

Shawee napisał/a:

Bardziej mi głowy przychodzi 0 jako liczba doskonała niż 1.

Jest to ciekawa, choć dyskusyjna kwestia, zarówno odnośnie uznania 0 za nieskończoność, nieskończoności za 0, a także dowolnej z tych "liczb" (czy może raczej - matematycznych symboli czegoś abstrakcyjnego, bo zarówno zero jak i nieskończoność oznaczają coś, czego nie możemy potwierdzić empirycznie; uznanie zera to taka sztuczka umysłowa - ale nasza wyobraźnia nie potrafi operować na/w próżni - jeśli nie wierzysz, spróbuj sobie najpierw wyobrazić, a potem opisz nam nicość wink ) jako bardziej doskonałej od jedynki wink

Shawee napisał/a:

Z jedynką można zrobić wiele rzeczy np podzielić na pół. i jest 0.5

Z punktu widzenia czysto-matematycznego języka, dzieląc 1 na pół (1 / 0.5) otrzymasz 2. Dzieląc natomiast 1 przez 2 (1 / 2), otrzymasz pół.
Żeby wykonać którąś z tych operacji, musisz jednak wcześniej znać coś innego niż "jedność", tj. sugerujesz użycie liczby 2 lub 0.5, zanim one powstały.

Mówi się, że skoro wszystko-co-jest nie mogło zbudować niczego nowego z tego, co było, musiało najpierw uświadomić sobie różne składniki samego siebie, żeby dokonać podziału.

Ogólnie można powiedzieć, że zarówno w nieskończoność można mnożyć, jak i dzielić. Ponieważ nie można było mnożyć (jak uznałem na początku tematu), trzeba było iść w drugą stronę, czyli podzielić ową całość.

Zaczynając od jedności - tj. liczby 1 - możemy w nieskończoność zwiększać (mnożyć) liczbę 1, oraz ją zmniejszać (dzielić). Można powiedzieć wówczas, że 1 jest dokładnie w środku symetrii, jest ideałem, od którego można się oddalić lub maksymalnie przybliżyć. Natomiast zarówno zero jak i nieskończoność są swoimi przeciwieństwami, ekstremami.

Shawee napisał/a:

cokolwiek zrobisz językiem matematyki zaczynasz od zera. Każdą linię rysujesz od punku zera, by narysować okrąg najpierw obierasz środek czyli punkt 0.
Jedynka jest po 0.

Kwestia dyskusyjna oraz kwestia interpretacji smile
1 równie dobrze może być przed 0, jeśli liczysz w odwrotnym kierunku (albo: kto powiedział, że mniejsze znaczy bardziej uprzywilejowane wink ).

Cokolwiek robisz empirycznie, zaczynasz od 1, bo 0 oznacza, że tego jeszcze nie robisz smile

Dopóki nie zakończysz rysowania linii okręgu, nie można uznać tego za okrąg, co oznacza, że albo masz 1 (okrąg) albo 0 (brak okręgu, co najwyżej jakąś krzywą - która jednak jeszcze nie jest naszym okręgiem). Ostatecznie ta dyskusja może przypominać dyskusję nt. pierwszeństwa jajka lub kury: jeśli pierwsze było jajko, to kto je zniósł, a jeśli była kura, to czy powstała z jajka smile

Przyjąłem, że jednak wszechświat był zawsze, tj. można go uznać za symbol liczby 1 (tj. wszechświat istnieje od czasu minus nieskończoność, jeśli wziąć pod uwagę ludzki, linearny pogląd nt. czasu), bo przeciwne założenie, tj. że wszechświat nie istniał wcześniej (stan symbolizowany przez zero, gdzie niczego nie było, i nagle - ni-stąd-ni-zowąd - powstało) jest bardziej problematyczne.


Shawee napisał/a:

Co do symboliki, 1 symbolizuje jedność. Dla mnie 1 symbolizuje jeden, 1 osoba, 1 świat itd.
0 symbolizuje zjednoczenie ze wszystkim, odrzucasz siebie (1) i wchodzisz w jedność ze wszystkim (0/nieskończoność).

Powyżej wyjaśniałem, dlaczego nie uważam zera za nieskończoność, a raczej coś przeciwnego nieskończoności.

Przyjmujesz powyżej założenie, że wszechświat się pomnożył przy stworzeniu; ja na odwrót - że się podzielił. (Jedynka nie może oznaczać odrzucenia siebie, natomiast zero tak - i oznacza brak siebie; podobnie jedynka w skali holistycznej oznacza cały jeden wszechświat, natomiast zero - oznacza brak tego wszechświata; dlatego tak wielu metafizyków twierdzi, że wszechświat zaczyna się od 1, a kolejne liczby tak naprawdę nie są większe, tylko mniejsze i oznaczają kolejne podziały: najpierw na 2, potem 3, 4 itd., a zatem 2 to tak naprawdę 1/2, 3 to 1/3, 4 to 1/4 - to mam na myśli, kiedy piszę, że "Bóg liczy na odwrót" - my widzimy 2 rzeczy, a one tak naprawdę są dwiema połówkami, czyli mniejsze od 1. Czy można podzielić coś tak bardzo, że osiągnie nicość - zero?...).

Ale przy drugim założeniu (o dzieleniu czegoś, co istniało) wówczas potwierdzamy teorię o holistyczności świata (którą zamieściłeś w innym wątku), natomiast przy mnożeniu mu zaprzeczamy - bo jeśli coś mnożysz, to tworzysz nowe, chociażby klony, a jeśli dzielisz np. strumień światła, który rozrzedza się a zarazem rozszerza w miarę, jak oddala się od źródła, określasz naturę tego strumienia jako holistyczną (jeśli zaciemnisz je na samej górze, to "znikną" również jego cząsteczki na dole, ale nie na odwrót).

Zatem, ponownie nawiązując do jedynki jako pierwszej liczby, jako ludzie zaczynamy od końca, tj. od nieskończonej liczby cząsteczek, które się (już) podzieliły, zatem mamy bardzo, bardzo dużo - przekładając wszystko na język matematyki - ułamków bardzo bliskich zera (albo bardzo bardzo rozrzedzonych cząsteczek pierwotnego światła), ale nigdy tego zera niedosięgających, które mogą się dzielić w nieskończoność.

(Możemy oczywiście, matematycznie, również mnożyć w nieskończoność).

Jest też jeszcze jedna sprawa: polaryzacja, o której więcej napiszę później. 1 poza jednością (a nie odrębnością) sugeruje także istnienie, natomiast 0 - już jest jego przeciwieństwem, sugerując brak, nie-istnienie.

Shawee napisał/a:

Zero 0 przypomina mi okrąg i jest bardziej symetryczne o 1 (ten mały daszek u góry z lewej strony psuje symetrię poziomą)

(Podobno) człowiek stworzył symbole cyfr, ale nie stworzył wszechświata smile Jeśli już nawiązujesz do ludzkiej cywilizacji, pomyśl, że zero zostało dopiero później odkryte wink Ale tak naprawdę nie ma to znaczenia dla wszechświata, jak sądzę smile

Podobnie, jak nasza interpretacja doskonałości nie zmieni właściwości ani 0 ani 1 smile

14

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Hej smile

Antares napisał/a:

Cokolwiek robisz empirycznie, zaczynasz od 1, bo 0 oznacza, że tego jeszcze nie robisz smile

Dopóki nie zakończysz rysowania linii okręgu, nie można uznać tego za okrąg, co oznacza, że albo masz 1 (okrąg) albo 0 (brak okręgu, co najwyżej jakąś krzywą - która jednak jeszcze nie jest naszym okręgiem). Ostatecznie ta dyskusja może przypominać dyskusję nt. pierwszeństwa jajka lub kury: jeśli pierwsze było jajko, to kto je zniósł, a jeśli była kura, to czy powstała z jajka smile

Przystąpiłem do dzieła. Start istniał w punkcie 0.
0 - Teraz podejmuję działanie
1 - działanie zakończone
Oto efekt:
[url=http://i.imagehost.org/0851/1_matematycznie.jpg]Wykres[/url]

Operacja wyglądała następująco:
Układ współrzędnych, początek układu znajduję się w miejscu przecięcia osi. (0,0)
Następujące równania zostały wprowadzone:
f(x)=x+1
f(x)=x-1
f(x)=-x+1
f(x)=-x-1

Dodatkowo narysowałem okrąg o promieniu 1 i środku równym 0.

Co dla mnie wynika z tego.
Mocą twórczą była 1. Była działaniem jakie podjąłem. Pracą wykonaną. Początkiem zaś było 0.
przed pracą wszystkie równania miały postać f(x)=0

Antares napisał/a:

Z punktu widzenia czysto-matematycznego języka, dzieląc 1 na pół (1 / 0.5) otrzymasz 2.

dzieląc 1 na pól otrzymuję 0.5. Weź jabłko podziel na pól i powiedz mi że wyszły Ci 2 całe jabłka.
Gdybym 1 dzielił przez pól to się zgodzę na 2. Różnica między na(=) a przez(/).

Antares napisał/a:

Cokolwiek robisz empirycznie, zaczynasz od 1, bo 0 oznacza, że tego jeszcze nie robisz smile


Jak pisałem wyżej
0 - TERAZ podejmuję działanie
1 - działanie wykonane

Antares napisał/a:

Przyjmujesz powyżej założenie, że wszechświat się pomnożył przy stworzeniu; ja na odwrót - że się podzielił.


Tak samo jak powstaje wszystko. Najpierw w brzuchu mamy byłeś 1 komórką, potem podzieliła się ona na 2. Życie się mnożny tak samo jak świat.

Antares napisał/a:

Czy można podzielić coś tak bardzo, że osiągnie nicość - zero?...).

W praktyce ciężko to wykonać. Językiem matematycznym proszę:
lim 1/x przy x->nieskończoność = 0
Granica funkcji f(x)=1/x gdy x dąży do nieskończoności wynosi 0,
odwrotnie gdy x dążył by nam do 0 wynikiem jest nieskończoność.

Antares napisał/a:

uznanie zera to taka sztuczka umysłowa - ale nasza wyobraźnia nie potrafi operować na/w próżni - jeśli nie wierzysz, spróbuj sobie najpierw wyobrazić, a potem opisz nam nicość wink ) jako bardziej doskonałej od jedynki wink

Tak to widzę. Cała nieskończoność świat (wszystko inaczej) zawijana jest w 1 punkt, następnie punkt znika. Teraz jest 0. Stan ten trwa chwilę. Jest to stan teraz, stan 0. Po tej chwili pojawia się eksplozja wszechświata. Powstaje on na nowo w mojej wyobrazi. Podczas medytacji, skupiam się na oddechu pozwalając odpłynąć wszystkim myślą. Dążę do 0. Do nicości w której usłyszę, zobaczę i doświadczę prawdziwego siebie, bez sztucznego świata postawionego mi przed oczami, bez osądów. W nicości odnalazłem siebie.

Pozdrawiam!

15

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Shawee napisał/a:

Przystąpiłem do dzieła. Start istniał w punkcie 0.
0 - Teraz podejmuję działanie
1 - działanie zakończone
Oto efekt:
[url=http://i.imagehost.org/0851/1_matematycznie.jpg]Wykres[/url]

Operacja wyglądała następująco:
Układ współrzędnych, początek układu znajduję się w miejscu przecięcia osi. (0,0)
Następujące równania zostały wprowadzone:
f(x)=x+1
f(x)=x-1
f(x)=-x+1
f(x)=-x-1

Dodatkowo narysowałem okrąg o promieniu 1 i środku równym 0.

Z punktu widzenia ograniczeń naszego materialnego świata, tak to by rzeczywiście wyglądało. Tak liczy człowiek, gdzie wszystko jest linearne i zawsze ma swój początek (tj. człowiek uznaje, że coś nie istniało przed tym, jak to zaczął). smile

Stąd matematycy przedstawiają wszystko właśnie w ten sposób, na wykresie, gdzie na początku nic nie ma, "istnieje w zerze", i dopiero ich wola kreuje "coś". Problem polega na tym, że to coś zawsze ma jakiś punkt odniesienia - środowisko, w którym "przebywa". Np. linia na wykresie odnosi się / istnieje względem wykresu. O wszechświecie jako wszystkim-co-jest nie można jednak już tego samego powiedzieć.

Zgodnie z moją wiedzą, wszystko jednak już istnieje, istniało i będzie istnieć, nie ma czegoś takiego jak czas, a "Bóg liczy na odwrót", tj. jedynka oznacza całość, dwójka - 2 połówki itd., wg. następującego schematu:

[url]http://i.imagehost.org/view/0174/dividing_universe[/url]

Z czego wynika, że przed jakąkolwiek liczbą inną niż 1 (całością), była właśnie 1. Zero jest wtórne, tj. stworzona dla potrzeby dualizmu - samo-doświadczenia - zatem z mojego punktu widzenia to abstrakcja, iluzja, oznaczająca, że nic-nie-istnieje (mimo, że tak naprawdę istnieje - a więc, aby podzielić się, Bóg stworzył prosty schemat dualizmu: istnieje - nie-istnieje, od którego potem konsekwentnie wyprowadził kolejne podziały).

Shawee napisał/a:

dzieląc 1 na pól otrzymuję 0.5. Weź jabłko podziel na pól i powiedz mi że wyszły Ci 2 całe jabłka.
Gdybym 1 dzielił przez pól to się zgodzę na 2. Różnica między na(=) a przez(/).

To jest gra słów (bo jabłko - całość - dzielisz na pół nożem, ale dzielisz je na dwie części), ale ostatecznie nie ma znaczenia dla naszej koncepcji.

Shawee napisał/a:

Tak samo jak powstaje wszystko. Najpierw w brzuchu mamy byłeś 1 komórką, potem podzieliła się ona na 2. Życie się mnożny tak samo jak świat.

Zauważ, że chcąc wykazać mnożenie, użyłeś wyrażenia "podzieliła się na 2". Jeśli chodzi o powstawanie życia w brzuchu mamy, to jest to przykład o tyle różny od powstania wszechświata, że te komórki istnieją w określonym środowisku, i z niego czerpią "budulec" do powstania następnych komórek; o wszystkim-co-jest nie można powiedzieć, że istniało w brzuchu mamy, bo byłaby to sprzeczność sama w sobie: wszystko-co-jest już obejmuje wszystko.

Shawee napisał/a:

W praktyce ciężko to wykonać. Językiem matematycznym proszę:
lim 1/x przy x->nieskończoność = 0
Granica funkcji f(x)=1/x gdy x dąży do nieskończoności wynosi 0,
odwrotnie gdy x dążył by nam do 0 wynikiem jest nieskończoność.

Granica jednak jest znowu abstrakcją matematyczną i wg. tego, co mówili moi nauczyciele od matmy, oznacza ona dążenie zmiennej do określonej granicy, ale nigdy jej nie przekraczając.

Innymi słowy, to nie x wynosi 0 albo nieskończoność, a zaledwie jego granica, która nigdy nie zostanie osiągnięta (możesz mnożyć i dzielić w nieskończoność, a zawsze otrzymasz określoną liczbę z otwartego przedziału pomiędzy zero a nieskończoność, tj. takiego, w którym ani zero ani nieskończoność nie są dozwolone).

Shawee napisał/a:

Tak to widzę. Cała nieskończoność świat (wszystko inaczej) zawijana jest w 1 punkt, następnie punkt znika. Teraz jest 0. Stan ten trwa chwilę. Jest to stan teraz, stan 0. Po tej chwili pojawia się eksplozja wszechświata. Powstaje on na nowo w mojej wyobrazi. Podczas medytacji, skupiam się na oddechu pozwalając odpłynąć wszystkim myślą. Dążę do 0. Do nicości w której usłyszę, zobaczę i doświadczę prawdziwego siebie, bez sztucznego świata postawionego mi przed oczami, bez osądów. W nicości odnalazłem siebie.

Rozumiem, że przekładasz swoje doświadczenie z medytacji na absolutne prawdy dotyczące wszechświata?

Dlaczego wszechświat miałby raz znikać, a raz się pojawiać?

Czy "zaniżając" do zera swoje odczucia fizyczne, emocjonalne, myślowe itd., jednocześnie nie "zwiększasz" do nieskończoności swojej świadomości, która pozbywając się dotychczasowych ograniczeń (zmniejszając je do zera), zwiększa właśnie swoje możliwości, rozszerza się, dążąc do doświadczania "pełni" (wszystkich możliwych częstotliwości) - jedności tych częsttoliwości, wcześniej będąc podzieloną (na mniejsze części)? smile

16 Ostatnio edytowany przez Shawee (2010-05-18 22:18:23)

Odp: Wszechświat, matematyka, symbolika etc.

Witaj smile
Chcę na wstępie podziękować Ci za dyskusję smile jest super!

Antares napisał/a:

Z punktu widzenia ograniczeń naszego materialnego świata, tak to by rzeczywiście wyglądało. Tak liczy człowiek, gdzie wszystko jest linearne i zawsze ma swój początek (tj. człowiek uznaje, że coś nie istniało przed tym, jak to zaczął). smile

Tak to wygląda. Jesteśmy w tej rzeczywistości. Została ona stworzona. Jak doskonale wiesz jest mnóstwo innych rzeczywistości. Jedak mam nadzieję, że mówimy o tej w której jesteśmy. Jeśli to coś jest dziełem człowieka, to powstaje tylko jeśli człowiek działa. Wcześniej nie istniało, bo człowiek tego nie zrobił. Tutaj jest punkt zaczepienia. Jeśli mówimy o naszym Uniwersum to punktem zaczepienia jest Kreator naszego Uniwersum. Tutaj nasuwa mi się struktura hologramu.
Duży obraz - mały obraz
Galaktyka - Komórka
Układ Słoneczny - atom
Bóg - Człowiek

Galaktyka nie jest komórką. Układ Słoneczny atomem. Człowiek nie jest Bogiem.
Widać jednak podobieństwa. ("Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo")

Antares napisał/a:

Stąd matematycy przedstawiają wszystko właśnie w ten sposób, na wykresie, gdzie na początku nic nie ma, "istnieje w zerze", i dopiero ich wola kreuje "coś". Problem polega na tym...

W rozmowie o matematyce, warto przyjrzeć się zdaniu matematyka.

Antares napisał/a:

Zgodnie z moją wiedzą, wszystko jednak już istnieje, istniało i będzie istnieć, nie ma czegoś takiego jak czas, a "Bóg liczy na odwrót", tj. jedynka oznacza całość, dwójka - 2 połówki itd.,

Zgadzam się że wszystko już istnieje, istniało i będzie. Nie zgadzam się, że czas nie istnieje. Doświadczam go codziennie smile . Zgadzam się, że czas nie ma znaczenia, co oznacza że istnieje, tylko nie bierze się go pod uwagę. Są inne rzeczywistości, inne wymiary. Nasza czasoprzestrzeń jest nasza i nie można go pakować poza tą czasoprzestrzeń (ew. rzeczywistość).
"Bóg liczy na odwrót" = Bóg tworzy poprzez mnożenie.
1 komórka dzieli się na 2. Życie powstaje poprzez mnożenie się. Rozmnażanie.
Dla nas 0 dla Boga nieskończoność.

Antares napisał/a:

Granica jednak jest znowu abstrakcją matematyczną i wg. tego, co mówili moi nauczyciele od matmy, oznacza ona dążenie zmiennej do określonej granicy, ale nigdy jej nie przekraczając.

Matematyka jest abstrakcją. Jest jednak językiem, którym można się posłużyć do opisywania rzeczywistości. Tak jak my używamy języka do opisania tego co postrzegamy. Granica może być skończona. np lim x+2 przy x-> 1 = 3. Zmienna dąży do 2 (osiąga) i wychodzi 3. Magicznie robi się gdy używamy 0 i nieskończoności.

Antares napisał/a:

Rozumiem, że przekładasz swoje doświadczenie z medytacji na absolutne prawdy dotyczące wszechświata?

Czerpię wiedzę z doświadczeń medytacyjnych. Rozpoznaję prawdę i uznaję ją za moją prawdę. Można powiedzieć, że sięgam do Kroniki Wszechświata/DNA/Ducha i uzyskuję dostęp do wiedzy. Wszystko przecież już istnieje, czasem trzeba to sprowadzić do naszej rzeczywistości. Absolutne jest tylko 0. Każda prawda może ulec zmianie. Ważne by zatwierdzić zmianę i zmienić swoją prawdę.

Antares napisał/a:

Czy "zaniżając" do zera swoje odczucia fizyczne, emocjonalne, myślowe itd., jednocześnie nie "zwiększasz" do nieskończoności swojej świadomości, która pozbywając się dotychczasowych ograniczeń (zmniejszając je do zera), zwiększa właśnie swoje możliwości, rozszerza się,  smile

Umysł, ciało, emocje = 0 ; świadomość = nieskończoność.

Antares napisał/a:

dążąc do doświadczania "pełni" (wszystkich możliwych częstotliwości) - jedności tych częsttoliwości, wcześniej będąc podzieloną (na mniejsze części)?

Doświadczam pełni, nieskończonej sumy 1+1+1...  Zauważ, że są to jednostki doświadczeń. Będąc zjednoczony ze wszystkim doświadczem:
Ziemi (1) + Słońca (1) + zdarzenie czasowe (1) + istota (1) + ....
Wszystkie częstotliwości się sumują i są jedną nieskończonością częstotliwości.
Doświadczam więc nieskończoności dzięki 0. Przez 0 wskoczyłem na nieskończoność.