1 Ostatnio edytowany przez Antares (2022-04-13 09:13:53)

Temat: Dalszy rozwój

Patrząc na to forum, jest parę tematów, które poruszaliście i które was interesują. Są to istotne tematy. Wymagają jednak pewnego zaangażowania, na które przeciętny obywatel naszego społeczeństwa - nie ważne, czy z krajów zachodnich, z Indii, z Chin, czy Ameryki Południowej - się nigdy nie zdecyduje.

Dlatego większość tematów, które tu poruszamy, jest skazane z góry na niszowe zainteresowanie.

Zainteresowanie taką tematyką podzieliłbym na kilka kręgów, z moim obserwacji różnych ludzi:

- pierwszy, najszerszy, obejmuje wiele jakby kandydatów do zainteresowania tematyką, prawie zawsze są to ludzie młodzi, ewentualnie - odwrotnie - starsi, którzy po rezygnacji z pracy zawodowej szukają jakiegoś hobby, by zapełnić swój czas, i wkręcają się w tematykę ezoteryczną. Są to ludzie, którzy są napędzani entuzjazmem związanym z nową, niezwyczajną dziedziną i jej odkrywaniem.

- na kolejnych etapach coraz więcej ludzi odpada, często zaczynają dochodzić do wniosku, że tzw. "życie" (dzieci, rodzina, praca) odciągają ich od tej tematyki - tak, że w końcu jej znaczenie zostaje zepchnięte do przeszłego epizodu w ich życiu

- do etapów, które tak naprawdę zaczynają pokazywać jakiekolwiek efekty zainteresowania tą tematyką, dochodzi już tylko garstka, ci ludzie z reguły zostają na tym etapie, i jeśli zdobyli dość szeroką wiedzę (niekoniecznie potwierdzoną jakaś praktyką), czasem piszą artykuły do różnych czasopism - np. na temat alternatywnego podejścia do zdrowia, na temat ufo, zdolności parapsychicznych, czy osiągnięć różnych mistrzów - nazwałbym ich ekspertami, których jest właściwie relatywnie dużo, są czasem postrzegani jako autorytety w tej dziedzinie, czasem praktykują np. szamanizm, astrologię itp. ale wg. mnie liczą się realne efekty - jeśli ich nie ma, to znaczy, że ktoś jest ciągle adeptem. Nie chodzi o ilość doświadczeń, bo polscy praktykujący szamani mają ich dużo, ale o to, czy przechodzą do jakby kolejnych "etapów" w tych doświadczeniach.

- kolejne etapy to już droga do mistrzostwa, która, jak wiecie, jest tak wąska, że naprawdę ciężko znaleźć jakiekolwiek mistrza w jakiejś dziedzinie związanej ogólnie z ezoteryką

Nie oszukujmy się: ludzie dzisiaj są jeszcze bardziej nastawieni na bardzo szybkie efekty, niż kiedykolwiek wcześniej, i nie zmienią się. Pouczanie ludzi na różne tematy, o których tu piszemy, nie z moich obserwacji większego sensu. Dlatego mistrzowie, o których piszę, tego nie robią (natomiast robią to ci, których nazwałem wyżej ekspertami) - zamiast tego skupiają się na własnym rozwoju.

Na przestrzeni lat, kiedy przekonywałem różnych ludzi - czasem nawet początkowo skutecznie - do pewnych rzeczy, o których piszemy na tym forum, mogę stwierdzić, że oni nie myślą - oni reagują na bodźce środowiskowe. Jakiś czas potem zapominają, o czym im mówiłem, i reagują na środowisko, w którym się obracają.

W ten sposób ludzie są produktami własnego środowiska, niestety. Są niewolnikami systemu. Widzę to ciągle, od dziecka, obserwując dorosłych. Alternatywą jest niezależność - a zatem skupienie się na własnym rozwoju. Zresztą to właśnie robili taoiści, tacy jak Lao Tzy, który po latach prób przekonywania społeczeństwa ostatecznie doszedł do wniosku, że nie da się go w żaden sposób zmienić - bo ludzie nie chcą zmiany sytuacji, chcą żyć w takim letargu (braku świadomości, czyli braku przebudzenia), do jakiego zostali przyzwyczajeni. Po części wynika to z faktu, że nie są świadomi sami siebie, swojego umysłu, intencji - tkwią w czymś, co można określić metafizycznie "księżycowym zniewoleniem", żyją oni w mroku umysłowym. O swoich własnych prawdziwych intencjach zwykle dowiadują się po tym, jak już zareagowali na jakieś wydarzenia.

Z tego powodu nadciąga moim zdaniem szereg chaotycznych, globalnych wydarzeń, na które należy się przygotować - przede wszystkim przez skupienie się na własnym rozwoju.

2 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2022-04-13 10:49:22)

Odp: Dalszy rozwój

Na szczęście są prawa Kreacji, które wymuszają rozwój:
3. Wszystko podlega procesowi nieustannej przemiany.
4. Każdy czyn wywołuje skutek, a każdy skutek ma przyczynę.
5. Wszystko co hamuje rozwój i zniewala umysł ulega eliminacji, a zmiany prowadzące do zwyrodnienia ulegają zniszczeniu.
O dwóch rodzajach nauki już pisałam i nie warto się powtarzać. Jeśli człowiek postępuje niezgodnie z prawami wszechświata, to prędzej czy później wszechświat mu wyjaśni jak bardzo się myli. Im bardziej się myli, tym bardziej będzie bolało. Era wodnika dokona bardzo gwałtownej przemiany, przeżyją tylko ci przystosowani do radzenia sobie z problemami. A to jest pochodna świadomości i chęci do rozwoju. Ci którzy skończyli studia i myślą, że pozjadali wszystkie rozumy odczują to najbardziej. Prawdziwa wiedza jest dobrze ukryta, nie ma jej w internecie, a wstęp do niej można studiować na stronach takich jak ta. Piszę wstęp, bo pełna wiedza to lata doświadczeń, nikt nie sprzedaje tego ot tak sobie. Wodnik to wredny znak i nikomu nie przepuści, przewartościuje wszystko gwałtownie i szybko i  nie będzie patrzył, czy to się komuś podoba. Już widzimy pierwsze skutki zmian, które nadchodzą...

3 Ostatnio edytowany przez Antares (2022-04-13 12:13:18)

Odp: Dalszy rozwój

To prawda. Myślę, że tak to zostało zaplanowane - jest to wielowymiarowy konflikt:
- starsi muszą przestawić się na to, że mając dużo wiedzy zdobytej tradycyjnymi metodami, nie mogą oceniać kogoś wyłącznie ze wzg. na wiek, tak więc często dochodzi do sytuacji, kiedy to młody karierowicz zarządza starym personelem, bo szybko doszedł do wyższej pozycji, albo młody niedoświadczony ksiądz poucza starszych ludzi jak mają się zachowywać wink
- młodzi natomiast żyją w zupełnie innym świecie niż kiedyś, gdzie stara wiedza po części się zdeaktualizowała, z drugiej strony celowo się ich od niej odciąga, tak, że jest jak piszesz. Ma to dwojaki efekt: z jednej strony rzeczywiście utrzymuje tych ludzi w systemie, z drugiej jednak powoduje przeniesienie ich uwagi na aspekty, którymi poprzednie wcielenia nie miały szans się zajmować.

Czasami prowadzi to do dość zabawnych sytuacji, kiedy mama, klikając sobie w komórce, poucza swoje dziecko, że nie powinno tyle używać komórki. Ale tak zawsze było: rodzice, którzy "wychowują" dzieci, w rzeczywistości mają tak samo dziecięcą mentalność. Parędziesiąt lat życia to bardzo, bardzo mało. Przeciętny 30-latek a nawet 60-latek nie różni się specjalnie od 20-latka po za tym, że biologia wymusza na nim zmianę zachowania poprzez degenerację fizjologii organizmu i zabieranie mu energii. Drugim powodem, dla którego ludzie się z wiekiem sztucznie zmieniają, jest to, że "w tym wieku już nie wypada" - co jest oczywiście śmiesznym powodem samym w sobie, bo stanowi część społecznego systemu wychowywania dorosłych (nie tylko dzieci są wychowywane - a może, lepiej powiedzieć, hodowania) i część niewolnictwa, o który tu piszemy. Ludzie zakładają też, że tak musi być - nie dopuszczają do siebie rzeczy, o których nie są naocznie przekonani. Tak jak piszesz, prawdziwa wiedza o rzeczywistości jest ukryta. Cała reszta to akademickie studia oraz praktyczne "rytuały", takie jak przepisy kuchenne. Nowy przepis kuchenny może poprawić naszą umiejętność gotowania, ale nie zmieni naszej sytuacji, naszego wglądu w to, jaki jest świat.

Natomiast nic ostatecznie nie jest jednoznaczne. Mimo wszystko internet jest pewnym czynnikiem zmieniającym (rozwijającym) całą społeczność. Jesteśmy społecznie w innej sytuacji niż nasi rodzice i dziadkowie. To fakt, że w internecie nie ma tam i nigdy nie będzie prawdziwej wiedzy, o jakiej piszemy - co zresztą można uogólnić: w społeczeństwie nigdy nie będzie wiedzy takiej, która prowadzi do mistrzostwa o jakim wspomniałem, bo oni nie są tym zainteresowani. Treści w internecie pochodzą ostatecznie od ludzi. Dopóki sami nic tu nie napiszemy, to będzie on sumą tego, co zdecydowali się umieścić tu inni ludzie. Natomiast internet powoduje pewne skutki uboczne, nie tylko negatywne. Nasi dziadkowie i rodzice byli przyzwyczajeni, że kto jest starszy ten ma większy autorytet, co jest szczególnie widoczne w krajach azjatyckich. Jest to niestety czynnik ograniczający rozwój - prowadzi do utrzymania skostniałego społeczeństwa. Internet ten aspekt zmienia. Zmiany w mentalności będą, ale będą nie tak duże - jeśli chcemy przeskoczyć całe społeczeństwo, musimy być niezależni, nie ma innej opcji. Weźmy np. pod uwagę Japonię czy Koreę - są to społeczeństwa w dużej mierze uwstecznione. Podobnie jest w Chinach jako narodzie. Prawdziwych taoistów prawie nie ma, za to wyznawców buddyzmo-konfucjanizmo-taoizmu w sensie odbębniania bezmyślnie rytuałów "bo tak trzeba" jest takie zatrzęsienie jak u nas katolików. Jak napisałaś, prawdziwa wiedza zawsze była ukryta, o czym zresztą wspominają starożytne egipskie mistyczne teksty.

Znałem kiedyś entuzjastów Indii i tamtejszych nauk. Sam przyznam nigdy nie przepadałem za Indiami, ale ci ludzie chcieli opuścić zwykłe nudne kraje, takie jak Polska, i udać się do prawdziwie uduchowionego kraju, za jaki wg. powszechnej opinii uchodzą Indie. Wszyscy bez wyjątku wracali rozczarowani, kiedy zderzyli się z tym, jacy hindusi jak społeczeństwo są naprawdę: przyziemni, konserwatywni pragmatycy, skłonni do targowania się o każdy grosz. Nawet znani z różnych opowieści jogini mają tam status jedynie jarmarcznych magików-fakirów, pokazujących na placu różne sztuczki z organizmem jak np. leżenie na gwoździach w zamian za parę groszy do garnuszka. Tak więc nie oglądałbym się na większość, ci ludzie nigdy nie osiągną więcej ponad to, czego się nauczyli - głównie za młodu. Aby wyjść ponad przeciętną, trzeba przynajmniej po części ową przeciętną zminimalizować.

Nie twierdzę, że trzeba kopiować zachowania Buddy, Jezusa, Lao Tzy, czy też innej postaci uważanej w powszechnej tradycji jako mistrzów. Zresztą to kopiowanie zachowań właśnie jest problemem w naszym społeczeństwie: bez zrozumienia kopiowanie przynosi takie same efekty, jak kopiowanie nauczanych przez mistrzów "rytuałów". Nie trzeba siedzieć przez lata w medytacji (która jest tylko jednym ze sposobów na to, by odkrywać rzeczywistość, w tym ową rzeczywistość wewnętrzną), zresztą wielu praktyków medytacji ostatecznie jest rozczarowanych brakiem rezultatów. Powodem właśnie jest kopiowanie - każdy musi znaleźć własną ścieżkę, której źródło jest WEWNĄTRZ a nie na zewnątrz. Trzeba jednak patrzeć obiektywnie na sprawy. Znałem kobietę, która interesowała się tematami ezoterycznymi, ale ostatecznie stwierdziła, że nie prowadzą one do jej celów - założyła, że ezoteryka to taka psychologia, która ma jej w szybki i praktyczny sposób pomóc m.in. w relacjach, a tymczasem okazało się, że temat jest bardzo wymagający; stwierdziła, że wg. niej "życie" jest "gdzieś tam", na zewnątrz. Po części to prawda, bo żyjemy w fizycznym świecie, a po części - nie. Większość ludzi wybiera życie "gdzieś tam", a potem nawet nie obejrzą się, kiedy im ono umknie, nie wiedząc, dlaczego. Na koniec okaże się, że żyli takim samym życiem, jak wszyscy dookoła, niczego specjalnie nie osiągając - można więc by powiedzieć, że większość jest wyznawcami tak naprawdę hedonistycznej filozofii: że trzeba jak najwięcej rzeczy pozyskać, jak najwięcej zebrać pozytywnych emocjonujących doświadczeń. Nie ma sensu krytykować filozofii życiowej innych ludzi - ale jeśli ślepo będziemy się trzymać społecznych założeń i sposobu patrzenia na świat, skończymy jeszcze gorzej - bo w pełnej świadomości tego, że ich rozwiązania są bardzo ograniczone, choć dostosowane do tych ludzi i ich mentalności. W ww. filozofii hedonizmu jest nieświadome założenie, że nie ma nic po za tym, co istnieje w materii - a zatem nie ma miejsca na przekraczanie świata zmysłów fizycznych. Jeśli jest jakaś energia czy wyższe prawa, to "niech tam sobie jest, ale moje życie to co innego". Oczywiście rzeczywistość jest znacznie szersza, niż to mówią nam pozory czy system edukacji - ale ludzie właśnie mają mieć zawężony pogląd, tak ten system ma działać, tak jak to opisuje Małgosia. Obszar, po którym porusza się przeciętny człowiek na tej planecie, nie ważne jakiej nacji, można by porównać do obszaru piaskownicy ogrodzonej wąskimi poglądami, z której przez całe życie tak naprawdę prawie nikt nie wychodzi.

Nie powinno się jednoznacznie oceniać mimo wszystko wyborów społeczeństwa - ono się i tak nie zmieni, będzie postępowało wg. z góry zaprogramowanych norm, wymyślając dowolne wytłumaczenia, dlaczego robią tak a nie inaczej. Chodzi mi o to, że nic jest biało-czarne. Gdyby tą ww. kobietą był Budda, to obok wydarzeń "gdzieś tam", tj. w społeczeństwie, w którym przecież także żył, znajdował także czas na istotne sprawy. Większość ludzi robi coś odwrotnego: potrzebują bodźców z owego "gdzieś tam", bo nie rozumieją jeszcze, że prawdziwa rzeczywistość jest także "gdzieś tu". big_smile Ale bez osiągnięcia właściwego zrozumienia, ludzie będą podążać ślepo za czymś, z czego nie za bardzo zdają sobie sprawę - nie mając odpowiednich proporcji, a tym samym dokonując wyborów, które osoba z szerszym rozeznaniem (bo poświęciła na nie część swojego czasu) uzna za błędne.

To jest właśnie ten etap Eremity z lampą lub świeczką poszukującym prawdy nt. rzeczywistości (którego obraz wklejałem ostatnio na forum), który oddziela zwykłe społeczeństwo od drogi do mistrzostwa. Droga ta wiedzie przede wszystkim przez mistyczny "podświat księżycowy" - przedzierania się przez mroki własnej podświadomości, ale także mrok naszej rzeczywistości, by odnaleźć prawdziwą naturę rzeczywistości. Takie odkrycie właśnie jest wstępem do drogi do ww. mistrzostwa.

Jak rozpoznać mistrza, jeśli patrzysz wyłącznie na fizyczną powłokę (ciało)? Nie ma takiej możliwości - chyba, że masz wgląd w głębsze wymiary rzeczywistości. Tak właśnie można podsumować sposób, w jaki ocenia rzeczywistość zwykły człowiek: nie chcąc w żaden sposób deprecjonować materii, chciałbym podać jaskrawy przykład: człowiek ma przed sobą luksusowy jacht, a obok zaś człowieka na zwykłej, drewnianej łódce. Przy takim założeniu postrzegania rzeczywistości, tylko frajer by wybrał drewnianą łódkę. Tak właśnie działa system wciągania nas w niewolnictwo: nasz obraz rzeczywistości MA BYĆ zawężony, i wówczas pozornie wydaje się nam, że to my sami podejmujemy decyzje. Nie jest tak. Ktoś zdecydował wcześniej najpierw o tym, że postrzegamy tylko mały wycinek rzeczywistości, np. że widzimy świat tylko w pionowe paski, a następnie przy pomocy owego - mentalnego - postrzegania zaczynamy sami podejmować decyzje życiowe. Chyba, że... zdecydujemy o wyjściu poza owo zwykłe postrzeganie. Nie stanie się jednak tak, dopóki nie stwierdzimy, iż nasza obecna rzeczywistość i jej postrzeganie wymaga rozszerzenia - bo w przeciwnym wypadku dalej będziemy jak ww. kobieta, szukać jedynie sposobów zdobycia czegoś, co symbolizuje ww. jacht.

Większość ludzi na ten - wymagający - aspekt się nie zdecyduje. Natomiast ci, którzy to robią, osiągają ponadprzeciętne efekty, jak niesamowicie długie życie (ciągła regeneracja organizmu) lub inne efekty, o których tu pisaliśmy, ale w większości nawet nie pisaliśmy. Pierwszym etapem jednak jest zdobycie owego klucza. Dlatego nauka taka jaką opisujesz jest jedynie pierwszym, dziecięcym etapem - ci ludzie w żmudnej pracy rejestrują różne pomniejsze fakty, tymczasem sprzed oczu znika im istota np. życia (w przypadku biologii), czasu (fizyka) lub innych tematyk, wokół których prowadzą badania. Problemem nie jest chęć zdobycia wiedzy i prowadzenia badań - ale brak bezkrytycznego spojrzenia na siebie i własne metody poszukiwania... Naukowiec nigdy nie przebije mistyka pod względem orientacji we wglądzie w prawdziwą naturę rzeczywistości - chyba, że sam stanie się mistykiem. Nauka to potrzebny etap dla społeczeństwa, ale żeby pójść dalej niż społeczeństwo, należałoby ową naukę wstawić w szersze ramy - wtedy stanie się jasne, że jest to jedynie etap postrzegania rzeczywistości. My mamy szansę, by przejść przez ten etap, i odkryć coś, co jest ukryte przed tymi, którzy zatrzymują się na jakimś etapie, jak na początku wspomniałem. Moim zdaniem tu nie chodzi o jakieś nauczanie społeczeństwa, chyba, że w bardzo ograniczonym zakresie... ale raczej, o to, by samemu zdobywać wgląd w prawdziwą naturę rzeczywistości - bez tego niewiele różnimy się od owego społeczeństwa, ostatecznie.

Kiedyś takie tematy - co widać po małej aktywności ostatnio m.in. na tym forum - cieszyły się większym zainteresowaniem. Ale każdy dokonuje w życiu wyborów - zwłaszcza nieświadomie. Wybór, by nie zajmować się jakimś tematem, np. tematem długiego życia (który nie jest taki prosty, że sprowadza się do sztuczek, choć mechanicznie naukowcy dowiedli, że można odmładzać organizm), czy też innych zdolności, które na forum poruszamy, ostatecznie będzie miał swoje efekty w postaci tego, że co innego je zastąpi. Przyznam, że sam mam z tym problemy: z jednej strony tkwię jak wszyscy w finansowym systemie, i staram się wszystko tak dopasować, by znaleźć czas na te kluczowe zagadnienia, co często odbija się na tym, że muszę poświęcić jedne rzeczy lub ograniczyć czas na zajmowanie się nimi. W efekcie mam wrażenie, że ograniczam to, co większość społeczeństwa robi, do absolutnego minimum, trochę więcej z tego czasu może poświęcając na takie podstawowe kwestie, jak zagadnienia finansowe. Finanse natomiast to osobny temat, który po części już poruszałem: docelowo ma być stworzony (i był już testowany w kilku krajach niedawno) tzw. dochód podstawowy, tj. zostanie docelowo wprowadzony system socjalistyczny - i po części już istnieje dzięki takim programom jak 500+ - który z jednej strony ma uzależniać ludzi od państwa, z drugiej zaś społeczeństwo jest na niego sprytnie przygotowywane - właśnie przez takie rozwiązania, jakie opisujesz: by ludzie z jednej strony czuli się jak eksperci (i po studiach np. zarządzania myślą, że zostali nauczeni, jak zarządzać innymi smile ), z drugiej, by im się nie chciało nic ponad to, co mają tuż pod nosem.

Wyjść poza ten system można na nieskończoną ilość sposobów w zasadzie - jednak tą liczbę ogranicza globalna sytuacja, w której się znajdujemy. Bez pewnej strategii się nie obejdzie. Porażka na tym polu będzie oznaczać, że ostatecznie skończymy niewiele lepiej, niż niewolnicze społeczeństwo, którego problemy są coraz wyraźniejsze.

4 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2022-04-13 12:46:43)

Odp: Dalszy rozwój

Antares napisał/a:

Naukowiec nigdy nie przebije mistyka pod względem orientacji we wglądzie w prawdziwą naturę rzeczywistości - chyba, że sam stanie się mistykiem. Nauka to potrzebny etap dla społeczeństwa, ale żeby pójść dalej niż społeczeństwo, należałoby ową naukę wstawić w szersze ramy - wtedy stanie się jasne, że jest to jedynie etap postrzegania rzeczywistości. My mamy szansę, by przejść przez ten etap, i odkryć coś, co jest ukryte przed tymi, którzy zatrzymują się na jakimś etapie, jak na początku wspomniałem.

Każdy kto dokonał jakichś kluczowych odkryć jest w pewien sposób mistykiem, czyli kimś łączącym metody naukowe z nienaukowymi, świat zewnętrzny ze światem wewnętrznym. Kto dzisiaj używa wahadełek radiestezyjnych do zadawania pytań i otrzymywania odpowiedzi? Wszyscy używają raczej smartfonów, ale czy dostają zgodne z prawdą odpowiedzi? Szczerze wątpię. Ostatnio przeglądałam YouTuba i Printest-a odnośnie kilku kwestii i na jeden wartościowy temat przypada kilkanaście tysięcy głupot. Jak tu można znaleźć prawdę, szkoda czasu nawet na szukanie. Żyjemy w informacyjnym Matrix-ie i jedyny sposób na odcięcie się od niego to poświęcenie czasu na własne poszukiwania i przemyślenia, a to już jest rozwój osobisty, bo nawet jeśli niczego nie znajdziesz, to wiesz, że pewne tezy są nieprawdziwe i nikt Ci nie wmówi, że jest inaczej. A pewnego dnia dostrzeżesz rozwiązanie swojego problemu, bo jeśli się nad czymś długo pracuje, to osiąga się pozytywny rezultat. Czasami odkrywa się mimochodem coś, czego w ogóle nie poszukiwaliśmy...

Antares napisał/a:

Znałem kiedyś entuzjastów Indii i tamtejszych nauk. Sam przyznam nigdy nie przepadałem za Indiami, ale ci ludzie chcieli opuścić zwykłe nudne kraje, takie jak Polska, i udać się do prawdziwie uduchowionego kraju, za jaki wg. powszechnej opinii uchodzą Indie. Wszyscy bez wyjątku wracali rozczarowani, kiedy zderzyli się z tym, jacy hindusi jak społeczeństwo są naprawdę: przyziemni, konserwatywni pragmatycy, skłonni do targowania się o każdy grosz.

Ja na tej samej zasadzie rozczarowałam się Japonią i Chinami, co nie przeszkadzało mi brać pełnymi garściami z ich dorobku i osiągnięć. Nie warto też zatrzymywać się na tym co wymyślili inni, ale można kreatywnie to rozwijać dalej, bo rozwój nie kończy się na opanowaniu kilku umiejętności...

Antares napisał/a:

Przyznam, że sam mam z tym problemy: z jednej strony tkwię jak wszyscy w finansowym systemie, i staram się wszystko tak dopasować, by znaleźć czas na te kluczowe zagadnienia, co często odbija się na tym, że muszę poświęcić jedne rzeczy lub ograniczyć czas na zajmowanie się nimi. W efekcie mam wrażenie, że ograniczam to, co większość społeczeństwa robi, do absolutnego minimum, trochę więcej z tego czasu może poświęcając na takie podstawowe kwestie, jak zagadnienia finansowe.

Odwieczny problem, ograniczyć swoje potrzeby i żyć jak pustelnik, czy poddać się systemowi finansowemu, który wciągnie Cię w swoje tryby i szybko nie wypuści. Taoiści wybierali pierwszą opcję, żyli w górach z dala od cywilizacji, zdani tylko na siebie. Dzisiaj jest to również możliwe, ale trzeba zrezygnować z dobrodziejstw cywilizacji i znaleźć inne rozwiązania codziennych problemów i jest to o wiele trudniejsze. Zyskujemy ponadto prawdziwą wolność, a nie taką wyimaginowaną, bo zarabianie pieniędzy to bezwzględny tyran, który pozbawia nas bardzo ważnego czynnika : naszego CZASU.

5

Odp: Dalszy rozwój

malgosia.wl napisał/a:

Ja na tej samej zasadzie rozczarowałam się Japonią i Chinami, co nie przeszkadzało mi brać pełnymi garściami z ich dorobku i osiągnięć. Nie warto też zatrzymywać się na tym co wymyślili inni, ale można kreatywnie to rozwijać dalej, bo rozwój nie kończy się na opanowaniu kilku umiejętności...

Dokładnie tak. Także uważam, że należy brać tyle, ile się da - pod warunkiem, że mamy klucz - wiemy, co chcemy znaleźć. Przy okazji tak jak piszesz, można także natknąć się na nieoczekiwane odkrycia. Jednak etapu samodzielnego myślenia nie można przeskoczyć: wiedząc, czego poszukujesz w tym matrixie, znajdziesz igłę w stogu siana, bez względu czy tym stogiem jest internet, czy też dorobek cywilizacyjny. To właśnie staram się robić.

malgosia.wl napisał/a:

Odwieczny problem, ograniczyć swoje potrzeby i żyć jak pustelnik, czy poddać się systemowi finansowemu, który wciągnie Cię w swoje tryby i szybko nie wypuści. Taoiści wybierali pierwszą opcję, żyli w górach z dala od cywilizacji, zdani tylko na siebie. Dzisiaj jest to również możliwe, ale trzeba zrezygnować z dobrodziejstw cywilizacji i znaleźć inne rozwiązania codziennych problemów i jest to o wiele trudniejsze. Zyskujemy ponadto prawdziwą wolność, a nie taką wyimaginowaną, bo zarabianie pieniędzy to bezwzględny tyran, który pozbawia nas bardzo ważnego czynnika : naszego CZASU.

Zgadza się. Dlatego piszę o strategii. Znak wodnika właśnie wymusza konieczność samodzielnego myślenia i decydowania, zamiast opierania się na systemie, który jeszcze w poprzedniej erze działał.

Natomiast czasy pustelników, takie, jakie znaliśmy, przeminęły bezpowrotnie w dobie globalnej cywilizacji. Powtórzę to, co w tym tygodniu już pisałem tutaj [url]http://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?pid=18151#p18151http://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?pid=18151#p18151[/url]

Kilka i więcej wieków temu ci, którzy chcieli zrezygnować z życia w społeczeństwie, po prostu opuszczali miasta i wioski i ruszali w dzikie rejony, gdzie aby przetrwać, musieli mierzyć się z nieobliczalną naturą, budując w ukrytych i niedostępnych miejscach chatki.

Nie oszukujmy się jednak, dzisiaj żyjemy w innym społeczeństwie, gdzie fizyczne odosobnienie realnie jest prawie niemożliwe i zdecydowanie niepraktyczne. XXI wiek rzuca nowe, unikalne wyzwania, których nie doświadczali ludzie ze średniowiecza i starożytności - daje pewne ułatwienia, ale również utrudnienia.

Dzisiaj zamiast czystych rzek, mamy zatrutą wodę - zwłaszcza w kraju tradycji taoistycznej, czyli w silnie uprzemysłowionych Chinach, jednym z najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie. Zamiast swobodnych terenów łowieckich - ryb czy zwierzyny - mamy silnie podzieloną i zarządzaną ziemię, gdzie wystarczy, że przekroczysz fizycznie pewien niedozwolonych obszar, i wkrótce zjawi się patrol wojskowy. Zamiast wolnych przestrzeni, masz kontrolowaną planetę przez liczne radary, satelity itd. Jeśli chcesz się zaszyć gdzieś wysoko w górach, jak to robili przez wiele stuleci tybetańscy mnisi - to niestety już nie wystarczy się schować i udawać, że zmiany cywilizacyjne nas nie dotyczą.

Co więcej, jeśli ktoś nie zamierza jeść mięsa, to będzie miał jeszcze bardziej utrudnione życie - zwłaszcza w strefach klimatycznych takie jak nasze. Dzisiaj nie da się już żyć tak, jak żyli mistycy w dawnych czasach. Oni zresztą byli bardziej obyci z naturą i umieli sobie poradzić - nie wszyscy oczywiście - z wyzwaniami natury. Zresztą większość tych pustelników żyło raczej w ciepłych strefach klimatycznych. Życie pustelnicze to też w dużej mierze tyrania czasowa: kto nie zmagał się nigdy z naturą, nie wie, ile pracy trzeba włożyć w codzienne przetrwanie. Nasze globalne warunki już nie pozwolą na takie życie - a wielu, którzy próbowało, jeszcze w latach 60. i 70., zwłaszcza Kanadyjczyków i Amerykanów, nie tylko dzieci kwiatów - w końcu pobici przez żywioł natury, wracali z powrotem do cywilizacji, albo poumierali, próbując żyć w taki sposób...

Skończyły się czasy, kiedy można zająć się wyłącznie swoim własnym rozwojem w zaciszu chatki gdzieś na obrzeżach cywilizacji, zostawiając zarządzanie planetą tym, którzy teraz zbierają żniwo z kilkudziesięciu wieków swojej pracy ogłupiania ludu. Różne czasy stwarzają inne wyzwania - a czasy średniowiecza, gdzie tereny były względnie słabo zaludnione, trudno dostępne i słabo patrolowane, minęły. Natomiast osobna sprawa to robienie tego z głową, podejmowanie decyzji, wyborów - bo to właściwie tak naprawdę jest istotą jakichkolwiek ograniczeń. Zawsze są ograniczenia: wybierając się na parę filmów w kinie, rezygnujesz z wyjazdu w góry, albo z większej ilości pracy itd. Wybory dotyczą każdego, a ograniczeniem jest to, czego nie wybraliśmy... Super-szybki znak wodnika, rządzony przez planetę Urana, dobitnie uświadamia konieczność dokonywania wyborów, których w poprzednich wiekach ludzie nie musieli dokonywać. Na tym m.in. polega przebudzenie. Na tym najbardziej podstawowym poziomie wygląda to tak, że ludzie podejmują sami decyzje np. czy czytać skład opakowań, weryfikować naukowe, religijne czy każde inne teorie, czy wybierać zdrowy styl życia itp. Ten poziom jednak jest przeznaczony dla społeczeństwa; inne poziomy wymagają dalszych decyzji i samodzielnej weryfikacji.

Dlatego, jak wspomniałem, że należy myśleć za siebie, być elastycznym, nie kopiować bezrefleksyjnie żadnych wzorców - trzeba mieć strategię na życie w dzisiejszych czasach, a nie zdawać się na żadnych ekspertów.

6 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2022-04-13 15:13:44)

Odp: Dalszy rozwój

Antares napisał/a:

Natomiast czasy pustelników, takie, jakie znaliśmy, przeminęły bezpowrotnie w dobie globalnej cywilizacji.

Naprawdę, ja osobiście znam paru, którzy żyją jak pustelnicy. Korzystają z cywilizacji w bardzo okrojonym zakresie.
[url]https://www.youtube.com/watch?v=lB1WcdL1R0M[/url]

Antares napisał/a:

Dzisiaj zamiast czystych rzek, mamy zatrutą wodę - zwłaszcza w kraju tradycji taoistycznej, czyli w silnie uprzemysłowionych Chinach, jednym z najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie. Zamiast swobodnych terenów łowieckich - ryb czy zwierzyny - mamy silnie podzieloną i zarządzaną ziemię, gdzie wystarczy, że przekroczysz fizycznie pewien niedozwolonych obszar, i wkrótce zjawi się patrol wojskowy. Zamiast wolnych przestrzeni, masz kontrolowaną planetę przez liczne radary, satelity itd. Jeśli chcesz się zaszyć gdzieś wysoko w górach, jak to robili przez wiele stuleci tybetańscy mnisi - to niestety już nie wystarczy się schować i udawać, że zmiany cywilizacyjne nas nie dotyczą.

Dzisiaj pustelnią może być zwykłe wiejskie siedlisko, pełno jest takich miejsc w Polsce. Zatruta woda to nie problem, zawsze można kupić ozonator, zebrać deszczówkę, dzisiejsi pustelnicy też idą z duchem czasu i wykorzystują to co można znaleźć na szrocie. Nie chcą płacić za to, za co nie muszą. Ogrzewanie to też nie problem, własnoręcznie zrobiony piec rakietowy ogrzeje chatkę i wodę do mycia, palić w nim można wszystkim, pod warunkiem, że jest wysuszone. Suszenie też jest proste, wystarczy pojemnik na śmieci wystawiony na słońce. Energia elektryczna? Zawsze można zmajstrować jakiś mały OffGrid, żeby nie siedzieć po ciemku albo doładować smartfona. Ludzie wyrzucają też dobre smartfony, bo są już przestarzałe technologicznie. W galeriach handlowych można skorzystać z bezpłatnego dostępu. Opieka zdrowotna? Ćwiczenia fizyczne to najlepsze lekarstwo na wszelkie bolączki, a życie zgodne z naturą i rytmami przyrody zdrowe. Tu mała dygresja: smile
[url]https://www.youtube.com/watch?v=3VtfqAym5sQ[/url]
Jedzenie też nie jest problemem, ludzie wyrzucają tyle tego że można wykarmić całą rodzinę. W ostateczności można wyhodować marchewkę w doniczce. smile Przejaskrawiam temat, ale pustelnikiem można być zawsze i wszędzie i nikt z otoczenia nie musi o tym wiedzieć.
Można oczywiście stworzyć sobie taki świat mając pieniądze i dobrze go planując, wtedy nie jesteśmy uwiązani finansowo i mamy większą swobodę. Tak na prawdę cywilizacja nie jest niezbędna do przeżycia, są miejsca na Ziemi, gdzie ludzie w taki sposób żyją i są szczęśliwi.

7 Ostatnio edytowany przez Antares (2022-04-13 15:00:52)

Odp: Dalszy rozwój

Tak, Ty piszesz o praktycznych rozwiązaniach, które można dostosować w pewnym zakresie do obecnych czasów, w dodatku korzystających z osiągnięć technologicznych. Są to metody, które nazwałbym samodzielnymi próbami znalezienia rozwiązania na coraz większy wpływ cywilizacji na każdy aspekt naszego życia. Takiego prawdziwie pustelniczego życia raczej nie da się już prowadzić.

Jest to jedna ze strategii. Są to ludzie, którzy w pewien sposób już się przebudzili. Jak długo zadziała, nie wiem - okaże się, na ile zdeterminowani są ci, którzy chcą ograniczać nasze wybory. Ja natomiast cały czas mam na oku to, że to nie jest to samo, co 100 lat temu jeszcze, gdzie żyjący na północy Kanady człowiek mógł sobie uciec w dzicz i próbować tam przetrwać, zmagając się ze strzelbą w ręku traperskimi metodami z naturą.

malgosia.wl napisał/a:

Nie chcą płacić za to, za co nie muszą.

Też nie chcę płacić za to, za co nie muszę. Natomiast fakt, że inni za to płacą, trochę zmienia kontekst naszego życia. A płacą prawie za wszystko, od utrzymania tego, że patroluje nas i blokuje granice wojsko i inne służby mundurowe, po to, jak dużo mamy możliwości, by wybrać sobie miejsce, gdzie chcemy żyć. Znam też ludzi, którzy żyją jakoś poza cywilizacją - generalnie w lasach, próbując żyć z dnia na dzień. Nie powiedziałbym, że to odcięcie uczyniło ich bardziej uświadomionymi ludźmi - wydaje mi się, że nie na tym to polega. smile

Człowiek został - jak to mówią stare np. sumeryjskie teksty - jednak stworzony do pracy. Jeśli tym, co Ci zabiera czas, nie jest codzienna praca dla pieniędzy, to będzie to walka z naturą - co było normą wśród dawnych pustelników. Chyba, że jak opisujesz wyżej, ma się odpowiednią strategię. Człowiek ma umysł, by z niego robić użytek. Jak się okazuje, ta globalna gra, w której nieintencjonalnie staliśmy się uczestnikami, kontroluje obecnie więcej aspektów materialnej i mentalnej rzeczywistości, niż kiedykolwiek wcześniej - nie licząc czasów mitycznych, atlantydzkich. Mnie jednak niepokoi stopień władzy, jaką dzięki technologii uzyskali ziemscy władcy tej planety, tak więc nie wiem, czy na dłuższą metę można tak jednoznacznie odciąć się od globalnych problemów?

8 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2022-04-15 12:45:31)

Odp: Dalszy rozwój

Antares napisał/a:

Człowiek został - jak to mówią stare np. sumeryjskie teksty - jednak stworzony do pracy.

Stworzony, to został żeby się ruszać, niekoniecznie pracować. To kolejne przekłamanie tych, którzy to pisali, bo oni nigdy nie zhańbili się pracą.

Antares napisał/a:

Mnie jednak niepokoi stopień władzy, jaką dzięki technologii uzyskali ziemscy władcy tej planety, tak więc nie wiem, czy na dłuższą metę można tak jednoznacznie odciąć się od globalnych problemów?

Trochę wiary w prawa wszechświata:
5. Wszystko co hamuje rozwój i zniewala umysł ulega eliminacji, a zmiany prowadzące do zwyrodnienia ulegają zniszczeniu.
W dobie ery Wodnika wszystko przyspieszy do tego stopnia, że Ci którzy zaplanowali NWO mogą pospadać z krzeseł, dosłownie i w przenośni. Ich też dotyczy transformcja, a założę się, że ich sztuczna inteligencja wszystkiego nie przewidziała. Będzie się działo, ja jestem dobrej myśli, bo nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. smile Nie im, a nam wszyskim.