61

Odp: Matrix

Spoko. Raczej benzyny pił nie będę. Wystarczy zwykły denaturat. tongue
A poważniej, to znam faceta, który rzeczywiście pije denaturat. Bo na alkohol go nie stać. Jak to widziałem, to się za głowę złapałem.

A co do eksperymentów, to może warto trochę coś tam pokombinować. Sama głodówka, czy ćwiczenia, nie są złe, więc wiedza Małgosi, nie jest beznadziejna. Tylko że to nie jest dla każdego, bo jesteśmy różni.

62 Ostatnio edytowany przez malgosia.wl (2024-05-10 09:03:00)

Odp: Matrix

Krykers napisał/a:

A co do eksperymentów, to może warto trochę coś tam pokombinować. Sama głodówka, czy ćwiczenia, nie są złe, więc wiedza Małgosi, nie jest beznadziejna. Tylko że to nie jest dla każdego, bo jesteśmy różni.

Jest dla każdego, tylko każdy znajdzie tysiąc wymówek, aby tego nie robić, bo jest to na początku nieprzyjemne. Każdy ma układ kostny, przewód pokarmowy, płuca, nerki, wzrok, mózg i niestety w 99% działają one podobnie u KAŻDEGO. Tylko 1% to różnice genowe i bardziej dotyczą diety, wyglądu i waruków środowiskowych, w jakich żyjemy, niż czeokolwiek innego.

Wymówki, żeby czegoś nie robić to domena Ziemian. Lepiej żyć w świecie iluzji opartym na fałszywych przekonaniach niż poznać i zgłębić pradziwe relacje tego świata.

63

Odp: Matrix

Krykers napisał/a:

znam faceta, który rzeczywiście pije denaturat. Bo na alkohol go nie stać. Jak to widziałem, to się za głowę złapałem.

Ludzie mają właśnie taką perspektywę na życie: typu np. i tak już długo nie pociągnę (bo ma już powiedzmy 60 lat, czyli jest w wieku prawie emerytalnym, albo ma zdiagnozowane jakąś chorobę, być może w cale nie realną, ale narzędzia diagnostyczne są bezwzględne: mówią tak albo nie, tak to brzmi dla pacjentów, nawet, jeśli jest to stan zalążkowy), mogę przynajmniej mieć trochę radości czy nie mam nic z życia to przynajmniej będę palić/pić/kupować coś itd.
W takim społeczeństwie dzisiaj żyjemy. Z takich powodów nikt nie interesuje się niczym więcej, odpowiedzialność za planetę jest zerowa i zawsze będzie.

To istotne w kontekście tematów, które ostatnio poruszamy: perspektywa przeciętnego człowieka na życie jest tak naprawdę beznadziejna - a podstawowym faktem, który gdzieś tam krąży w jego nieświadomości, jest śmierć.

A to z kolei ma kolejne konsekwencje, o których już wspominaliśmy.

Możesz zapytać: a co z troską o dzieci? Wystarczy poobserwować, jak ta troska wygląda tak naprawdę: jest odruchowa jak u zwierząt. Jeśli mają się szerzej zastanowić nad tym, w jakim środowisku przyszłe pokolenia (dzieci, wnuki, prawnuki itd.) będą żyły, to nikogo to tak naprawdę nie obchodzi, za to gnają na przód w ciemno, byleby ich dzieciak miał wygodę i status, kupują więc plastikowe zabawki, mnóstwo ciuchów, elektroniczne gadżety itd. Tymczasowy komfort i krótkotrwałe zadowolenie kapryśnego dziecka jest w konflikcie z długofalowym przeżyciem i dobrem przyszłych pokoleń - włączając w to przyszłość swojego aktualnego dziecka, gdy już dorośnie.

Wiedząc o typowym stanie umysłowym przeciętnego kowalskiego, zapytaj: a gdzie tu miejsce np. na zainteresowanie wydłużaniem życia? tongue

Większość ludzi się tym nie interesuje. Jest zablokowana mentalnie. Dopiero jak od lekarza usłyszą wyrok, nagle cały obraz życia im się zmienia. A jak usłyszą owy wyrok - to reagują tak, jak napisałem na początku. Ta reakcja również jest zaprojektowana. Nasze umysły są ZARZĄDZANE przez inżynierów społecznych.

Rozumiesz, co mam na myśli, pisząc o prymitywnym poziomie społecznym na tej planecie? I dlaczego zarządcom i inżynierom społeczeństwa opłaca się utrzymywać ludzkość w stanie umysłu "wiem lepiej" - a to oznacza, nie muszę się niczym interesować? Np. choćby historią starożytną, żeby podać pierwszy lepszy przykład z bardzo, bardzo wielu? Albo nawet (!) życiem po śmierci?!!! Dlaczego większości ludzi to nie obchodzi? Bo "wiedzą lepiej" - mają tylko wierzyć w oficjalną wersję, a jeśli ktoś tylko zgłosi jakieś wątpliwości, z automatu przez owo prymitywne społeczeństwo powinien być głośno zaszufladkowany do niewdzięcznego grona teoretyków spiskowych. (Z tym, że ten mechanizm powoli przestaje już działać, z kilku względów, i ludzie coraz głośniej - zwłaszcza w Polsce, gdzie jest większa wolność słowa niż na Wschodzie ale także Zachodzie (!) - głośno zgłaszają swoje wątpliwości, które są w konflikcie z oficjalną narracją medialną, włączając w to rzekomą korzyść z przedłużania uczestnictwa Polski w Unii).

Zauważcie taką rzecz:

(nawiasem Małgosia, źle zacytowałaś, to nie ja to napisałem big_smile )

malgosia.wl napisał/a:
Antares napisał/a:

A co do eksperymentów, to może warto trochę coś tam pokombinować. Sama głodówka, czy ćwiczenia, nie są złe, więc wiedza Małgosi, nie jest beznadziejna. Tylko że to nie jest dla każdego, bo jesteśmy różni.

Jest dla każdego, tylko każdy znajdzie tysiąc wymówek, aby tego nie robić, bo jest to na początku nieprzyjemne. Każdy ma układ kostny, przewód pokarmowy, płuca, nerki, wzrok, mózg

To prawda, każdy organizm ludzki wygląda tak samo z grubsza. Nie da się na pierwszy rzut oka rozróżnić tego, jaki jest ten człowiek, i co za istota się w niego wcieliła.

Tak to wygląda z perspektywy ziemskiej. Czyli z perspektywy pojedynczego człowieka.

A teraz warto poszerzyć tą perspektywę: ciało ludzkie ukrywa to, kto w nie się wciela. Mogą istnieć, i istnieją, całe rzesze kategorii różnych istot, tzw. dusz - dusza duszy nierówna. Niektórzy mogą być, i wg. większości dzisiejszych przekazów - są, również kosmitami, którzy wcielili się na Ziemi. Kim jest kosmita? Duszą, która wcieliła się na innej planecie. Dla istoty z innej planety to my jesteśmy kosmitami.

Powiedzmy, że ta cywilizacja jest bardzo zaawansowana, te istoty mają mnóstwo zdolności, postrzeganie mają szersze, tak samo zrozumienie otaczającej rzeczywistości, mają bardziej rozwiniętą świadomość itd.

I teraz taka istota w kolejnym wcieleniu wchodzi w ciało noworodka na Ziemi, w prymitywnej rodzinie, w z masą problemów itd. Dostrzega więcej niż inni, jest znacznie bardziej świadoma i wrażliwa, ale nadal ma dwie ręce i dwie nogi, i nikt nie postrzega jej tu jako kogoś z innej planety, chyba, że złośliwie w żartach. tongue Czy nie brzmi to jak opis typowego Gwiezdnego Wędrowca?

Oczywiście ów Gwiezdny Wędrowiec również nie jest świadomy kim jest, przecież ma skasowaną pamięć jak wszyscy inni ludzie. Żyje sobie jak przeciętny kowalski, a przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz.

Te dwa fakty: wyglądanie jak każdy inny człowiek, oraz skasowana pamięć, sprawiają, że na tej planecie jest bardzo specyficzna sytuacja dla bardziej zaawansowanych istot, które mogą mieć talenty i zdolności, które wykraczają poza to, do reprezentuje 99% ludzkości, a pewnie nawet większość z tych zaawansowanych, ukrytych zdolności (z których pewnie ledwo zdaje sobie sprawę) jest zupełnie nieadekwatna do życia na tej planecie. A cześć jest na bank zablokowana (manipulacja świadomością i pamięcią jest tu faktem).

To właśnie ujawnia podstawowe, kluczowe fakty dotyczące naszego matrixa, w którym żyjemy. Z tych faktów natomiast warto wyciągać kolejne wnioski, i dzięki temu można zrekonstruować jak naprawdę wygląda rzeczywistość. Większość jednak tego nie robi - i nigdy nie zrobi przez całe kilkadziesiąt lat swojego życia. A jest ona zupełnie różna od tego, jak przedstawia się ją nam oficjalnie np. w edukacji czy w mediach. System iluzji mentalnej działa - matrix na wielu poziomach, a w szczególności przekonaniowy, jest faktem. Aby system propagandy działał, był skuteczny i programował ludzi efektywnie na takie zachowania j.w., musi być spójny.

Tak wygląda wg. mnie świat w którym żyjemy - to są podstawowe fakty, które biorę pod uwagę, zamiast udawać, że ich nie ma.

A co jest poza tymi faktami? Umysł i pamięć, której nie posiadamy na ten moment - a co za tym idzie, wiedza i historia tej planety, która krzyczy z każdej strony, jeśli jej się przyjrzeć dokładniej, że odbiega znacząco od tego, co próbuje nam się wmówić i jak próbuje nam się ją tuszować. Informacje nas otaczają, ale przeciętny człowiek nigdy ich nie pozna - bo nie ma tam wściubywać swojego nosa. tongue

64

Odp: Matrix

malgosia.wl napisał/a:
Krykers napisał/a:

A co do eksperymentów, to może warto trochę coś tam pokombinować. Sama głodówka, czy ćwiczenia, nie są złe, więc wiedza Małgosi, nie jest beznadziejna. Tylko że to nie jest dla każdego, bo jesteśmy różni.

Jest dla każdego, tylko każdy znajdzie tysiąc wymówek, aby tego nie robić, bo jest to na początku nieprzyjemne. Każdy ma układ kostny, przewód pokarmowy, płuca, nerki, wzrok, mózg i niestety w 99% działają one podobnie u KAŻDEGO. Tylko 1% to różnice genowe i bardziej dotyczą diety, wyglądu i waruków środowiskowych, w jakich żyjemy, niż czeokolwiek innego.

Wymówki, żeby czegoś nie robić to domena Ziemian. Lepiej żyć w świecie iluzji opartym na fałszywych przekonaniach niż poznać i zgłębić pradziwe relacje tego świata.

To co przedstawiasz, nie jest uniwersalnym sposobem, bo zwyczajnie nie jesteśmy równi, jako gatunek. Ja mam silny organizm, więc mogę sobie takie rzeczy robić, i próbować wejść w to. Ale nie każdy tak ma. Nie jest sztuką, zrobić sobie krzywdę.  Jeszcze, jak ktoś nie dba o siebie, je śmieciowe żarcie, to taka głodóka będzie szokiem dla organizmu. Ale jak ktoś taki zmieni swoją dietę, i przyzwyczai organizm, do lepszego jedzenia, to wtedy może powoli próbować.

Myślę, że aby zgłębić relacje tego świata, wpierw trzeba poznać siebie.

Ja już miałem do czynienia z osobami, co mają "uniwersalne" sposoby. Czasami tak dziwne, i powykręcane, że szkoda gadać. To co ty przedstawiasz, jest dość zwyczajne, i proste. Do zrobienia. Oczywiście, ja już to robiłem, z głodówką, i będę tak robił częściej, bo mi się nic złego nie dzieje.

65

Odp: Matrix

Kosmici kosmitami, ale dookoła tego układu słonecznego znacznie więcej się dzieje, niż to wynika z jakichkolwiek przekazów, ebooków czy projektów.

Gdyby porównać sytuację na Ziemi do gry w chińczyka, to wykorzystując tą analogię, ludzie są tutaj pionkami, kosmici są pionkami z dodatkowymi możliwościami (np. zamiast poruszać się pole po polu, mogą wykorzystać zaawansowaną z naszego punktu widzenia technologię i przesunąć się o 20 albo 30 pól w dowolną stronę). Ale to naprawdę jest nic w porównaniu do możliwości tych, co zarządzają wszystkim na poziomie planetarnym (tzn. nie mają ciała fizycznego): są w naszym układzie słonecznym takie istoty, które są ponad tą gierką w chińczyka, o których ludzkość ma blade pojęcie, a które są tymi, co projektują planszę do tej gry, po której poruszamy się my i kosmici.

Oczywiście to bardzo uproszczona analogia.

Idąc dalej tym tropem, kim są ci, którzy są nawet ponad zarządzaniem samą planszą, albo nawet całym zbiorem abstrakcyjnych plansz? Tu wkraczamy w zupełnie nowy wymiar - czysto mentalny, nie mający ŻADNYCH odniesień do fizycznego sposobu życia (a zatem człowiek nie ma jak ich sobie wyobrazić, bo te istoty wydają się mu czymś dalece abstrakcyjnym): są to niejako kosmiczni meta-matematycy zarządzają regułami decydującymi o tym jakie reguły mają mówić o tym, jak może potencjalnie wyglądać plansza do gry w chińczyka i jakiejkolwiek innej gry, czyli de facto fundamentalnymi prawami wszechświata (znane prawa fizyki to jest malutki cień - mikro-podzbiór - wszystkich praw wszechświata, które dotyczą takich abstrakcyjnych koncepcji dla ludzi żyjących w materialnym podzbiorze). Oczywiście nie bierzcie tego dosłownie - to są bardzo daleko idące uproszczenia, które nie odzwierciedlają dokładnie tej kosmicznej hierarchii. Chodzi mi o porównanie skali.

My, ludzie żyjący fizycznie, jesteśmy na samym końcu tej całej wielowymiarowej hierarchii poziomów wszechświata - tak naprawdę jesteśmy tu sztucznie wtłoczeni w fizyczną materię, a ogólnie jesteśmy umysłami (z braku lepszej terminologii), które jakoś się tu znalazły. Do owego "jakoś" ludzie dorabiają masę różnych filozofii i przypuszczeń, a w szczególności założeń - podważanie czyjejś religii jest tu zakazane. smile Oczywiście to, jak prowadzi się tu dyskusje na fundamentalne tematy, których w "dobrym" tonie jest nie poruszać, jest jednym z bardzo wielu identyfikatorów ludzkiej społeczności ujawniających jakiemuś zewnętrznemu obserwatorowi ludzkość jako prymitywne społeczeństwo. wink (Można oczywiście się domyślać, że tak właśnie widzi ludzi przeciętna cywilizacja kosmiczna - Ziemia to taka zamknięta, odizolowana piaskownica - a głównym narzędziem izolacji jest umysł i percepcja i manipulacja nimi).

Co ważne zatem, to to, by nie zamykać się w swoim myśleniu na tym poziomie fizycznym, który jest sztucznym matrixem. Nawet ciało fizyczne jest w zasadzie sztucznym tworem. Ciało fizyczne działa w "jakiś" sposób - do owego "jakiś" ludzie dorabiają masę różnych filozofii i przypuszczeń, a w szczególności założeń. smile Dlatego warto obserwować te punkty styku między energią fizyczną (czyli materią) a energią wpływającą na ciało fizyczne. Materia jest wibracją, energia jest wibracją - właśnie poziomem wibracji różni się energia od materii - materia ma niską wibrację/częstotliwość. Przeskok wyżej w wibracji oznacza zmianę wymiaru. Kiedy wibracja osiąga swoje ekstremum, praktycznie przestaje jakby istnieć - od tego punktu zaczyna się ww. umysł. To wymiar, w którym egzystują ci, którzy ustalają reguły tym, którzy następnie wykorzystują te reguły do tworzenia wszechświata (analogicznie: plansze do różnego rodzaju gier) - są to ci, których opisują starożytne religie jako stwórców (wszech)świata. Na najniższym poziomie żyją kosmici, tacy jak ludzie wink którzy z kolei są umieszczani na owych, wcześniej utworzonych planszach do gier, takich jak Ziemia.

Ziemia jest tylko jedną z wielu rodzajów gier - o specyficznej konfiguracji. Jeśli Ziemia jest planszą do gry w chińczyka, to inna planeta może być planszą do gry np. w wei qi/go (czarno-białe pionki reprezentujące logikę), albo do gry w warcaby. Niektóre planety mogą być bardziej skomplikowane, i przypominać analogicznie grę w szachy lub np. backgammon. Czy konfiguracja planety zawsze muszą przypominać jakąś planszę? Bynajmniej, kolejny etap - poziom zaawansowania - to gry bez planszy, czyli np. karciane, które tez różnią się poziomem zaawansowania. Analogia do gier karcianych przypomina trochę akcję filmów w których ludzie np. pływają przez większość scenariusza sobie po morzach albo latają w kosmicznych odmętach, gdzie nie ma jednego punktu odniesienia jak konkretna planeta - karty ogólnie są bardziej uniwersalne, ale przez to trzeba z nimi bardziej kombinować (chyba, że same karty są z zasady bardzo ograniczone). Ogólne reguły są te same: są pionki, jest plansza, są zasady określające zależności między planszą a pionkami oraz między samymi pionkami. Tak można podsumować takie systemy jak projekt Ziemia.

Te plansze i karty oczywiście ktoś wymyślił. I co więcej, wymyśla na bieżąco. Ale my zostaliśmy od tych informacji celowo odizolowani, a środkiem do tego celu jest manipulacja: pamięcią, świadomością, oraz fizjologią (!). Fizjologia człowieka została tak zaprojektowana, byśmy nie byli świadomi tego, że coś się dzieje w naszym organizmie innego, niż znane z nauki materialne zależności - nie mamy pojęcia jak to wszystko tak naprawdę działa, jesteśmy jako ludzkość badaczami-odkrywcami, niczym więzień w celi, któremu usunięto pamięć, i próbujemy zrekonstruować fakty np. dlaczego metabolizm działa tak a nie inaczej, dlaczego potrzebujemy zamieniać materię na energię itd. Zaś materia w ogóle została tak zaprojektowana (przez twórców zasad, które określają następnie możliwości tworzenia plansz dla niższych w kosmicznej hierarchii istot), by udawała, że nie jest energią/wibracją.

W ten sposób powstał zamysł tworzenia matrixa.

I, idąc miliardy lat później, mamy na tej planecie rok 2024, i żyjemy sobie wepchnięci w ten dramat globalnych wydarzeń na tej planecie. Zaprojektowanych w taki wielowymiarowy, wielopoziomowy sposób.

Po co te istoty tworzą te plansze oraz projektują pionki (ciała fizyczne), które następnie mają się poruszać po z góry zaprojektowanej planszy, nie jestem pewien na tą chwilę. Ale tego m.in. właśnie próbuję się dowiedzieć. tongue Często słyszę słowa, jakie słyszeli ludzie typu Kolumb lub bracia Wright: daj se spokój, tego nie można odkryć, skoro tak jest to niech jest, nic nam do tego. smile Ci ludzie motywują mnie do jeszcze bardziej wytężonych badań nad naszym matrixem smile

Antares napisał/a:

A co jest poza tymi faktami? Umysł i pamięć, której nie posiadamy na ten moment - a co za tym idzie, wiedza i historia tej planety, która krzyczy z każdej strony, jeśli jej się przyjrzeć dokładniej, że odbiega znacząco od tego, co próbuje nam się wmówić i jak próbuje nam się ją tuszować. Informacje nas otaczają, ale przeciętny człowiek nigdy ich nie pozna - bo nie ma tam wściubywać swojego nosa. tongue

Kontynuując więc analizę sytuacji w jakiej jesteśmy tu na tej planecie: informacje o planszy (Ziemi), a także o pionkach (ciałach fizycznych - ludzi, zwierząt, całego ekosystemu) mówią... o naszych stwórcach.

Udajemy tutaj, że nie jesteśmy umysłami, że wszystko jest materią (a nie wibracją), a ciało fizyczne jest wszystkim, co posiadamy. Tak ten system został zaprojektowany: myśl przewodnią, która przyświęcała twórcom projektu Ziemia, na podstawie tych informacji łatwo wywnioskować. Jest nią zaciemnienie świadomości i wymuszenie przekonania, że materia jest jedynym punktem odniesienia (że wszechświat nie jest wykreowany z energii - a energia z myśli). To jest narzędzie, które wykorzystują, tak jak naukowcy mogą posiłkować się różnymi abstrakcyjnymi narzędziami analitycznymi by prowadzić swoje badania.

Cały dzisiejszy sposób myślenia człowieka o dosłownie wszystkim ma u podstawy ten jeden czynnik: materia. Więc ludzie się tu wcielają, a ich życia są z góry od początku do końca planowane - nie są pozostawiane przypadkowi. Jak więc to się dzieje, że plan na życie musi być realizowany, a jednak człowiek powinien mieć pozory posiadania wolnej woli (że rzekomo sam podejmuje te decyzje, które zostały dla niego zaplanowane w życiu)?

Ten eksperyment można porównać do eksperymentu naukowego ze szczurami w labiryncie, z tą różnicą, że istoty nieziemskie zarządzające Ziemią używają różnych elektronicznych stymulantów (wpływają na ciała ludzi), by wywoływać różne fizjologiczno-psychologiczne reakcje w organizmach żywych istot, by ich ukierowywać w życiu - zgodnie z PLANEM na wcielenie. Wykorzystują do tego celu nieznane nam w XXI wieku prawa wibracji (energii), które jednak w starożytności były częściowo znane (np. Atlantydzi, którzy przeżyli potop, musieli stworzyć uproszczoną, symboliczną terminologię, by przekazać tą wiedzę bardziej prymitywnym społeczeństwom), i dotyczyły m.in. układu energetycznego człowieka.

Tak więc ta wiedza nie jest niczym nowym, jedynie starożytność i średniowiecze były czasem powrotu do prymitywizmu po upadku Atlantydy. Żyjemy zatem w świecie postapokalitptycznym (tzn. wydarzył się na tej planecie globalny kataklizm), który po odkryciach renesansu i późniejszych wieków wkroczył w erę skupioną na racjonalizmie, materializmie oraz technologii. To są dominanty naszej aktualnej ziemskiej "planszy" - prądy myślowe, które zawężają myślenie ludzi do budowania swoich światopoglądów, a następnie podejmowania życiowych decyzji, na podstawie tych elementów. Są oczywiście inne dostępne możliwości niż materializm, technologia czy racjonalna myśl naukowa, i część ludzi z będzie rozwijać się pod prąd, wykorzystując swoje mentalne zdobycze, ale to będą jednostki, które będą ginąć w wielomiliardowej masie społecznej. Większość będzie miała podane na tacy w co ma wierzyć.

W erze wodnika, przez najbliższe 2000 lat, religią będzie nauka. W kolejnej erze, koziorożca, również. Jesteśmy zatem u samego początku nowej, kilkutysiącletniej ery, która dla ludzi w roku np. 5000 będzie wydawała się tak samo niezachwiana i wieczna, jak kiedyś była 4000-tysiącletnia (!!!) cywilizacja starożytnego Egiptu.

Znowu ledwo rozrysowałem kontekst, ale to co najważniejsze, to to, jak są zarządzane nasze wcielenia - zgodnie z tym, co opisałem wyżej.

Narzędzia, którymi posługują się zarządcy planszy, takiej jak Ziemia, mają w istocie charakter koncepcyjny. Głównym narzędziem psychologicznym do zarządzania planem na wcielenie konkretnej osoby są różne rodzaje dualizmu: dobro vs. zło (są to pojęcia czysto subiektywne, ale nie dla Ziemianina - dla nas muszą być ściśle zdefiniowane, tzn. co jest dobre a co jest złe, np. generalnie nikt nie ma myśleć o morderstwie jako czymś dobrym - jeśli czujecie emocjonalny niepokój w tym momencie na myśl o zmianie sposobie myślenia, to celowo podałem kontrowersyjny temat, by ujawnić, w jaki sposób nasze światopoglądy mają tak naprawdę emocjonalne, a nie racjonalne, podłoże), albo metoda marchewki vs. metoda kija.

Gdy czytam teksty ezoteryków o tym, jak myślą istoty pozaziemskie, to szokuje mnie naiwność tych poglądów. Te istoty nie podzielają naszych poglądów np. na temat tego co jest dobre a co jest złe (co poruszała książka "Poza dobrem i złem" F. Nietzsche, krytykująca sztywność i ciasnotę ludzkich światopoglądów). Te istoty PROJEKTUJĄ powszechne światopoglądy na jakiejś planecie, jak Ziemia, z całego zbioru "mentalnych klocków", z których wybierają te, które im służą do realizacji określonych celów zgodnych z planem konkretnej planety.

Tak więc większość ludzi ma z góry zaprojektowany, sztywny światopogląd na wcielenie - a także jego zmianę ("rozwój") w trakcie życia. Można porównać owych planistów wcieleń do matematyków, którzy na pojedynczej, jedno-wymiarowej osi widzą całe życie od punktu zero (moment urodzenia) do punktu ok. 70-80 (wiek, w którym większość umiera), a to co pośrodku między tymi punktami - to ukryta manipulacja i dążenie do maksymalnego wykorzystania różnych dostępnych na planecie, zaprojektowanych środków - jakby klocków lub kart, jeśli trzymać się analogii do gier karcianych i planszowych - by służyły ich celom. Główna metoda, czyli metoda marchewki (manipulacja psychiką człowieka, by miał pewne ideały, cele w życiu, najbardziej preferowany docelowy stan życiowy itd. - dla niektórych marchewką jest związek, dla innych kariera, dla innych całkowita wygoda, dla artysty np. stworzenie wybitnego dzieła, a przy okazji najlepiej kasowego, potwierdzającego jego talent, czy też dzieci itd.) jest kontrastowana z metodą kija - a te istoty muszą się upewnić, że człowiek przebywa w określonym psychologicznym stanie: tzn. wierzy, że ww. cele są potencjalnie możliwe do osiągnięcia, i że bardzo by chciał je osiągnąć, ale tu właśnie człowiek ma doświadczać metody kija, czyli utrudnień, a nawet niemożliwości realizacji tych planów.

Jeśli przyjrzeć się 99,99999% życiom ludzi na tej planecie, to w zasadzie prawie nikt nie realizuje swojego idealnego życia - a ta garstka szczęśliwców, których potem te 99,99999% ogląda np. w tv, właśnie mają służyć jako marchewka. I wokół takich matematycznie, precyzyjnie zaprojektowanych wytycznych ma się toczyć wcielenie. A to, co interesuje te istoty najbardziej, to w cale nie to, jak potoczy się twoje życie, tylko jaki stan psychiczny zastały w punkcie 0 na osi twojego życia, i jak się zmienił na ostatnim punkcie. Wszystko to pod płaszczykiem (pretekstem) "religii rozwoju", który jest główną, wirtualną powiedziałbym, kartą przetargową dla ludzi. Ale można ten cały system manipulacji ludźmi porównać do akwizytorów wciskających "wirtualne produkty" ludziom - tym wirtualnym produktem jest ów "rozwój duszy". Gdy ów produkt kupujemy to jest jak wtedy, gdy udajemy, że coś się zmieniło w naszym życiu, gdy kupimy np. kolejną gierkę na komórkę lub obejrzymy kolejny serial, ale jedyne, co się zmieni, to nasz stan umysłowy - te produkty mają takie samo zastosowanie jak alkohol dla ludzi w depresji: podtrzymują pozytywny stan psychiczny, ale de facto nas oszukują, czyli jesteśmy generalnie jakby frajerami, którym wmawia się o konieczności rozwoju i dlaczego marchewki muszą być, byśmy otrzymywali tak naprawdę kije we wcieleniu wink - a życie 8 miliardów ludzi wciśniętych między indywidualne marchewki i kije wygląda ostatecznie tak jak wygląda - ten fakt jest właśnie informacją o tym, co się dzieje na tej planecie dla obiektywnego obserwatora...

Czy to znaczy, że te istoty są nieomylne, mając do dyspozycji takie narzędzia? Przeciwnie. Nie zawsze plan na wcielenie jest jednoznaczny z rezultatem - czyli tym, co się wydarzyło między punktem 0 a punktem np. 80. Obróbkę psychiki człowieka, w którym narzędziem jest matrix i wszystkie jego cechy (materia, skupienie na fizycznych zmysłach, światopogląd będący rezultatem takiej ograniczonej percepcji itd.), można przyrównać do obróbki metali przez jakiegoś adepta-rzemieślnika: każdy materiał jest inny i ma inne wymagania, a rzemieślnik - manipulator materiałami psychicznymi - uczy się na własnych błędach. Nie ma czystych stopów metali - każdy człowiek jest inny, co wiedzieli alchemicy, próbując przyrównywać metale do psychiki i energetyki człowieka. To powoduje, że rezultat wcielenia nie zawsze jest zgodny z założonym przed wcieleniem kierunkiem rozwoju. Oczywiście nie mamy o tym wszystkim wiedzieć, bo to podważa sens matrixa. Tyle, że ja już to wiem, i jak pisałem, nie zamierzam poprzestawać na tych cząstkowych informacjach, ale dokładnie zorientować się co tu właściwie się dzieje, by zdobyć podstawową kosmiczną wiedzę, którą przeciętny człowiek ma przeoczyć smile

66 Ostatnio edytowany przez Antares (2024-05-12 15:30:17)

Odp: Matrix

Niektórzy mówią o życiu tzw. duszy jako podróży albo gry świadomości: to znaczy podróżujemy sobie mentalnie przez wszechświat oraz jego wymiary jako świadomości, kiedy nie jesteśmy wcieleni w jakieś fizyczne ciało.

Jak wyglądają te podróże, w zasadzie nikt chyba nie wie do końca, ale jednym z swego rodzaju przystanków świadomości w wielowymiarowej rzeczywistości jest wcielenie się na Ziemi.

Projekt Ziemia, w której nasze świadomości mają się wcielać, ma pewne założenia. My nie znamy do końca tych założeń, ale część możemy odkryć po prostu ucząc się CZYTAĆ informacje z otaczającej nas rzeczywistości.

Tej umiejętności nie uczą nas w szkołach, dlatego jej nie używamy. Nawet o niej nie pomyślimy - nie jesteśmy świadomi, że można odczytywać rzeczywistość. Jesteśmy jak ślepi kalecy, którym sprytnie zabrano prawo do interpretacji i poznawania rzeczywistości.

Nie jest oczywiście proste, by bez przygotowania nagle wyciągać dalekosiężne informacje. Jednak edukacja przeciętnego mieszkańca średniowiecza i starożytności wyglądała zupełnie inaczej - miała charakter naturalny, tzn. człowiek wtedy poznawał świat empirycznie i wyciągał wnioski bez posiadania z góry zaprogramowanych przez edukację założeń odnośnie tego, jakie element rzeczywistości co może oznaczać. Paradoksalnie, bardziej interesowały go niebiosa, a nie tylko to, co miał w najbliższym otoczeniu przed nosem, jak to jest w XXI wieku, i nie był tak zajęty tysiącem spraw. Dzięki temu mógł się rozwijać często niezależnie. Ludzie zatem często obserwowali przyrodę i się uczyli na jej podstawie - i dzięki temu zdobywali wiedzę nie tylko na temat przetrwania, wbrew temu, co mogą sugerować podręczniki szkolne. wink Istniały nawet cywilizacje oparte na takim sposobie podejścia do rzeczywistości - jedną opisuję w skrócie poniżej.

Z https://kosmita.ofp.pl/forum/viewtopic.php?id=1314

nasz system od początku został zaprojektowany jako iluzja.
Ma dostarczać informacji, Ziemia i wszystko co się na niej znajduje jest w całości swego rodzaju przekazem - jakby księgą celowo spreparowanych i przefiltrowanych dla nas informacji. Byśmy pośrednio i bezpośrednio wyciągali pewne wnioski na temat wszechświata.

Ale aby to tak działało, nie możemy mieć oczywiście pamięci sprzed wcielenia. A więc w jakiś sposób z góry było zamierzone, że nasza świadomość, w tym pamięć, będzie manipulowana.

Jak wspominałem kilkukrotnie, to nasze myśli, poglądy, zaprogramowane sposoby myślenia o rzeczywistości zawężają nasze możliwości interpretacji informacji. Jeden z najbardziej znanych naukowców XX wieku, Chomsky, właśnie to podkreślał w swoich badaniach dotyczących różnych języków i kultur - np. jak to, jakiej terminologii się nauczyliśmy, ogranicza sposób myślenia choćby o zjawisku czasu. Nie wszystkie kultury na Ziemi myślały o czasie w sposób linearny, tak, jak to robimy dzisiaj. Wspomniani dalej Majowie na pewno myśleli o zjawisku czasu w odmienny sposób niż my: wskazuje na to ich tajemniczy kalendarz Tzolkin.

Nasz XXI-wieczny sposób rozumowania oparty jest na logicznej racjonalnej myśli naukowej, i konsekwentnie - nasz styl życia jest oparty na technologii.

Jest to aktualna ścieżka rozwoju ludzkości.

Jak wspominałem jestem sceptyczny wobec channelingów, ale jeden z nich przedstawił dość intrygującą kwestię: że w naszej galaktyce wszystkie cywilizacje obrały drogę rozwoju przez technologię, a dla Ziemi był zaplanowany odmienny scenariusz, i Ziemianie mieli być pierwszą cywilizacją, która miała opierać się na odmiennych kryteriach tzn. nie iść ścieżką technologii.

Są też badacze, tacy jak krytykowany przez wielu Jose Arguelles (zwłaszcza przez środowisko naukowe), który całe życie zajmował się tajemnicami Majów, a zwłaszcza ich osiągnięciami z zakresu astronomii - a może raczej, tego, co określamy dzisiaj mianem "astronomii". Napisał nawet książki na ten temat, z których najbardziej znacząca to "Faktor Majów: ścieżka poza technologię".

Z pozostawionych przez Majów świadectw wynika, że ich podejście do kosmosu było centralnym aspektem ich życia.

Ich najbardziej święty kalendarz - w przeciwieństwie od zwykłego, rolniczego, opartego na zwykłych znanych ziemskich cyklach jak cykl roczny (słoneczny) - odzwierciedlał nieznane zależności, których nie udało się odnaleźć w układzie słonecznym ani kosmosie: w Tzolkinie, w przeciwieństwie do 365-dniowego cyklu rocznego, cykl "święty" liczy 260 dni, i wiąże się silnie z bardzo specyficzną kosmologią Majów: mówią oni, że tzw. niebo (tzn. kosmos) ma 13 wymiarów - ten podział jest określany jako wertykalny, oraz 20 trybów (odpowiedników naszych znaków zodiaku) - ten z kolei jest określany jako horyzontalny. Wspólnie one tworzą 13x20=260-dniowy cykl podstawowy (podobnie jak w naszym zodiaku, każdy ze znaków u Majów ma dodatkowy podział na 4 żywioły-kolory, oraz 5 podstawowych jakości, u nas są to 4 żywioły i 3 jakości - łącznie 4x3=12), który jednak jest umieszczony w jeszcze szerszych cyklach, a te w jeszcze szerszych itd., które łącznie reprezentują "astronomiczne", zupełnie niepraktyczne z punktu widzenia pojedynczego życia, a nawet życia wielu pokoleń, cykle, sięgające wielu tysięcy lat...

Przypomina to naszą precesję, na której oparte są z kolei znaki zodiaku określające nieco ponad 2000-letnie ery, z których właśnie wchodzimy w erę wodnika. Majowie mieli własny, złożony system długich, wielotysiącletnich cyklów. Analiza tego systemu wskazuje, że ci, którzy go utworzyli (w cale nie musieli to być przecież Majowie) mieli zaawansowaną wiedzę na temat matematyki i różnych matematycznych zależności.

Czemu kalendarz, który nie odzwierciedla żadnych fizycznych cyklów, miał być taki istotny?

Trudno powiedzieć na pewno. Nauka dała sobie siana, zaś niezależni badacze, którzy badali osobiście kultury Majów, Azteków, Tolteków i innych ludów Mezoameryki, podchodząc w sposób nieszablonowy do badań, wysnuwali różne wnioski, z których jednym z najczęściej powtarzanych był taki fakt, że ów Tzolkin pozwalał Majom na telepatyczną synchronizację albo łączenie się z kosmicznymi wymiarami. Patrząc szerzej na wiedzę i praktyki szamańskie rdzennych Amerykanów, Majów, i nie tylko, połączenie międzywymiarowe i podróże kosmiczne rzeczywiście było kluczowym aspektem ich tradycji. Nie były to jednak oczywiście podróże fizyczne w jakimś statku kosmicznym, tylko najwyraźniej niefizyczne.

Jednak samo istnienie takiego kalendarza w kulturze, która tkwiła w technologicznej "erze" kamienia łupanego, gdzie nawet nie odkryto tak prostego wynalazku, jak koło, pozwala wyciągnąć wniosek, że ci ludzie kierowali się zupełnie odmiennymi kryteriami cywilizacyjnymi niż my, nie związanymi z technologią ani nawet materią. Byli skupieni na wielowymiarowej rzeczywistości - najwyraźniej materializm, jaki dzisiaj znamy, nie był z jakiegoś powodu dla nich tak istotny.

Czyżby Majowie posiadali rozwiniętą percepcję ponadzmysłową (poza-fizyczną), że nie mieli motywacji do rozwoju w kierunku technologii, a zamiast tego interesowa ich bardziej kosmos w sensie wielowymiarowym (nie jednowymiarowym, materialnym, jak to robi dzisiejsza nauka), telepatycznym połączeniu i podróżach do innych gwiazd i galaktyk? Tak sugeruje m.in. Jose Arguelles.

Alternatywą dla ścieżki technologii jest ścieżka, którą można określić jako mistyczną. Cała cywilizacja w całości oparta na mistyce, a nie na technologii i materializmie, wygląda zupełnie inaczej. Jednak w naszej ziemskiej rzeczywistości mistyczną ścieżkę przechodziły jedynie jednostki - nie tylko w Mezoameryce. Ścieżka mistyczna była także praktykowana np. w Nepalu, starożytnych Chinach przez taoistów, a także była tradycją przez tysiące lat w starożytnym Egipcie - jednak w tym przypadku dla wąskiego kręgu kapłanów oraz faraona, gdzie monumentalne budowle tworzono nie w oparciu o uwarunkowania fizyczne, ale wg. uwarunkowań kosmicznych, nie tylko piramidy - te budowle były zorientowane na powiązania z kosmosem... z jakichś powodów.

Antares napisał/a:

Po co te istoty tworzą te plansze oraz projektują pionki (ciała fizyczne), które następnie mają się poruszać po z góry zaprojektowanej planszy

Wszystko wskazuje na to, że ci, którzy projektowali układ słoneczny, zaprojektowali go w myśl z góry założonej filozofii - sposobu postrzegania rzeczywistości przez mieszkańców Ziemi. Sugerują to starożytne źródła, które u swojej podstawy mają zrozumienie kosmosu i naszej planety oparte na symbolice lub, zgodnie z pracami C. G. Junga, archetypach.

Teraz powstaje pytanie: a co, gdy ktoś przejrzy ten system? Tzn. będzie się zastanawiać, jaki jest naprawdę kontekst tej manipulacji, dlaczego manipulacja jest podstawową intencją w tym systemie i kto za to odpowiada? Dlaczego podjął takie decyzje a nie inne?

Anomalii na Ziemi oraz w naszym układzie słonecznym jest mnóstwo - są to z pewnością z góry zaprojektowane informacje, by ludzkość je odkrywała w określonym czasie.

Można sytuację na tej planecie przyrównać do scenariusza "Amerykańscy bogowie" N. Gaimana: jak się okazało w tej powieści, stwórca (można go nazwać "bogiem" zgodnie z tytułem powieści) rzeczywiście istniał, na przekór ateistom. Jednak różnica jest taka, że nasi oraz naszej planety stwórcy najwyraźniej sobie z góry założyli, w jaki sposób ludzie będą mieli odkrywać, że Ziemianie nie żyją w próżni kosmicznej, ale wszystko zostało tu zaprojektowane. Mamy krok po kroku odkrywać różne "dziwne" fakty, zakodowane zarówno w organizmie człowieka, na Ziemi, jak i w otaczającym Ziemię układzie słonecznym. Te odkrycia już zaczęły się ujawniać.

Z tych informacji z kolei możemy wysnuwać kolejne wnioski, a z nich - następne, w ten sposób nie bawiąc się jak naukowcy w badanie rzeczywistości po omacku. Ostatecznie, jeśli poszlibyśmy 200, 300, albo więcej lat później od dnia dzisiejszego, to niewątpliwie okaże się, że XXI-wieczna wiedza naukowa to pikuś w porównaniu do "kosmicznej" wiedzy, którą możemy odkryć, jeśli zabierzemy się do tego w odpowiedni sposób. Jestem 100% pewien, że naukowcy będą odkrywali coraz więcej niewygodnych faktów, zapoczątkowanych chyba przez każdą  środowiskową dyscyplinę naukową, czy to jest biologia, fizyka kwantowa, czy inna.  Badacze tacy jak Jose Arguelles z pewnością narażeni są na błędy i je popełniają, jednak wylewanie dziecka z kąpielą chyba jest najgorszym możliwym podejściem: bo prowadzi do podejścia typu albo mamy ostateczne, najlepsze możliwe rozwiązanie od razu, albo spoczywamy na laurach. big_smile Tak nigdy się nie stanie. Cytat z ww. Faktora Majów:

Kiedy 150 lat temu John Stephens i Frederick Catherwood natknęli się w dżungli na ośrodki klasycznych Majów, rzeczywiście natrafili na "zaginioną" - [ale] tylko dla naszej świadomości - cywilizację. To, co w sumie napisali archeolodzy na temat klasycznych Majów, jest tylko pewnym konturem zarejestrowanym przez materialistyczny świat nauki. To, co faktycznie znajduje się w dżungli na równinach Peten, jest czymś zupełnie odmiennym, niż to, co opisują archeolodzy. Tak jak wynurzają się nocą konstelacje gwiezdne nad dżunglą środkowoamerykańską, tak z labiryntu czasu wyłania się wzór łączący różnorodne ośrodki klasycznej ery majańskiej. Piramidy-świątynie i place otoczone wielkimi kamiennymi monumentami, pokryte zawiłymi hieroglifami i danymi astronomicznymi przedstawiają tak precyzyjną metodę zapisu naukowego, jakiej nie spotkano nigdzie więcej w dziejach ludzkości.

Patrząc całościowo, centra Majów (...) rzeczywiście stanowią swego rodzaju kosmiczną wizytówkę: "Hej, wy tam na Ziemi" - zdają się wołać monumenty - "Ci, którzy nas stworzyli, byli tutaj; wyglądali jak ludzie; byli podobni do was, Ziemian. Jak możecie nie widzieć, nie rozumieć tego, co dla was pozostawiliśmy? Jeśli otworzycie oczy, wolni od nastawień, rozpoznacie podarunek, jaki na was czeka".

Dla klasycznych Majów rejestrowanie cykli planety Ziemi przy pomocy unikalnego systemu matematycznego było ważniejzse niż prowadzenie wojen czy roszczenia terytorialne.  (...) Majowie byli więc pod każdym względem unikalni. Wychodząc z takiego punktu widzenia, wszystko wskazuje na to, że mieli oni do spełnienia pewną poufną misję.

(...) Dwa majańskie pojęcia: Hunab Ku i Kuxan Suum przesądzają o galaktycznym spojrzeniu (...)

Hunab Ku tłumaczy się najczęściej jako "Dawca Ruchu i Miary" (...)

Kuxan Suum, dosłownie "Droga ku Niebu, która prowadzi do pępka Wszechświata", definiuje niewidzialne, galaktyczne nici lub włókna życia, łączące zarówno jednostkę, jak i planetę poprzez Słońce z galaktycznym sercem, Hunab Ku.

Identyczna analogia do centralnego słońca, jako dawcy praw wszechświata (ww. miary i ruchu - te prawa kosmiczne z kolei tworzyły podłoże do powstania przestrzeni i czasu), czyli np. Re, który ustanowił prawa wszechświata (Maat), jest oczywiście obecna w innych starożytnych cywilizacjach. Niektórzy historycy zachodzą w głowę po co starożytnym kulturom były potrzebne tak złożone wyjaśnienia dotyczące powstania abstrakcyjnych koncepcji jak przestrzeń, prawa wszechświata, skomplikowane pojęcia opisujące szczegółowo duszę i energię (używając współczesnych terminów) po śmierci, próżnia, a nawet niewidzialność czy nieskończoność, gdy przeciętny prymitywny człowiek często nie potrafił policzyć do pięciu. wink Przepaść między starożytną nauką a poziomem mentalnym przeciętnego obywatela starożytnej Ziemi jest tak wyraźna, że trudno ją przeoczyć.

A to, co wiemy o starożytnych cywilizacjach, ze względu na notoryczne palenie bibliotek we wszystkich cywilizacjach, to dalekie echo tego, co naprawdę one reprezentowały.

Pojęcia typu Hunab - Ku, Re, Maat, itp. należy rozumieć abstrakcyjnie, nie są one dosłowne, czasem wbrew pozorom. Dla gawiedzi te symbole musiały być podawane w jak najprostszej, obrazowej formie, by lud mógł w ogóle je załapać, ale to był zaledwie najniższy, prymitywny sposób rozumienia tej symboliki. Prawdziwe, ukryte znaczenie, kapłani egipscy zwykle zostawiali dla siebie i nie wyjawiali laikom. Wokół tych tajemnic toczyło się oczywiście dużo dramatów, kiedy zwykli Egipcjanie błagali kapłanów, by wyjawili im tajemnice wszechświata...

Prawdopodobieństwo samoistnego pojawienia się niektórych anomalii jest praktycznie zerowe - a jeśli ich się namnoży więcej (a tak jest), to tylko całkowity ignorant nie zadałby sobie pytania o to, czy ktoś przed nami sprytnie nie zaszył informacji na temat naszej rzeczywistości w zaprojektowanym systemie? Np.:

Księżyc widoczny z Ziemi ma tą samą wielkość co Słońce widoczne z Ziemi. Nie jest to oczywiście przypadek.

Jest to projekt symboliczno-poznaniowy przeznaczony dla tych, co mają spoglądać w gwiazdy i wyciągać wnioski:

Narzędzia, którymi posługują się zarządcy planszy, takiej jak Ziemia, mają w istocie charakter koncepcyjny. Głównym narzędziem psychologicznym do zarządzania planem na wcielenie konkretnej osoby są różne rodzaje dualizmu

Podstawą zarówno mistycznej starożytnej wiedzy, jak i naukowej wiedzy, jest binarność - istnienie dwóch przeciwstawnych biegunów. Wzajemnie się one określają i definiują. Jeśli nie ma ciemności, nie da się zdefiniować światła. Jeśli nie ma energii, nie da się zdefiniować materii. Jeśli nie ma pustki (mistycznej przestrzeni), nie da się zdefiniować energo-materii. Jeśli nie ma lądu, nie da się zdefiniować (skontrastować) oceanu z czymś innym. Itd.

W nauce dualizmy są w każdym miejscu, poczynając od samej matematyki, na fizyce, chemii czy biologii kończąc, poczynając od natury liczb, a kończąc na zjawiskach takich jak optyka, elektromagnetyzm, elektryczność, astronomia, nauka o Ziemi, podział na metale i niemetale, podział na kwasy i zasady, w tym żywność o czynniku zasadowym lub kwaśnym, czy ogólnie metabolizm. Całościowe spojrzenie na te zagadnienia daje nam informację o tym, że to przeciwstawne bieguny są tak naprawdę prawdziwą PRZYCZYNĄ wszystkich procesów - w makrokosmosie i mikrokosmosie. Nauka o człowieku (mikrokosmosie) w starożytności oczywiście te procesy wykorzystuje do zrozumienia procesów alchemicznych (kilku faz przemian - z j. chińskiego wu-xing), które mają miejsce w organizmie ludzkim - są to mapy, ukazujące jak owe bieguny wpływają na to, co się dzieje w organizmie na każdym poziomie - fizycznym i energetycznym:

https://www.artofplacement.com/avada/wp-content/uploads/2020/07/bagua-image-600x600.jpg

Starożytna taoistyczna mapa wszechświata przedstawia 4 kierunki podstawowe (te najbardziej istotne) oraz 4 kierunki pośrednie, łącznie 8. Przerywane linie przedstawiają wpływy yin, zaś ciągłe linie przedstawiają wpływy yang - wg. starożytnej chińskiej kosmologii yin i yang są "rodzicami" wszystkich innych dualizmów, tzn. to, że działa np. elektryczność, jest pochodną rdzennego w naszym wielowymiarowym wszechświecie bieguna yin oraz przeciwstawnego mu bieguna yang. W rezultacie pomiędzy biegunami tworzy się pewne napięcie, które prowadzi do dynamiki (ww. ruchu), który można mierzyć, tzn. zarówno przestrzeń jak i czas się zmieniają, a od najstarszych czasów jest on mierzony przy pomocy zaskakująco złożonych kalendarzy takich jak majańskich. Proponuje porównać do kalendarza majańskiego dzisiejszy współczesny prosty kalendarz i zapytać siebie, po co takie cywilizacje jak majańska, babilońska, chińska, hidnuska czy egipska potrzebowały 3 albo więcej kalendarzy? wink Coś ewidentnie nie gra w oficjalnej narracji nakowej. tongue

Kierunki podstawowe wg. starożytnej chińskiej kosmologii są oparte na światłości, czyli yang, kierunki pośrednie tworzą inną, odwrotną jakość, i oparte są na ciemności (niewidzialności), czyli yin. To co mnie uderzyło ww. chińskim diagramie, to umiejscowienie centralnego słońca (3 linie yang) w północno-zachodnim kierunku - czyli tym samym, w którym naukowcy wskazują centrum naszej galaktyki tj. centralne słońce... Wygląda na to, że mapa wszechświata stworzona przez starożytnych i przez współczesnych naukowców ukazują ten sam materialny wszechświat... Tyle, że Chińczycy mają jeszcze drugą taką mapę, która ukazuje inny poziom (wymiar), również z ośmioma kierunkami. Można zadać sobie pytanie czy do tego etapu naukowcy jeszcze nie doszli, czy też był to wymysł starożytnych Chińczyków (i innych cywilizacji). smile

Już kiedyś zaintrygowały mnie te diagramy: poprzez odkrycia fizyków z przełomu XIX i XX wieku okazuje się, że w zależności od kierunku świata w kosmosie, przepływająca przez galaktykę energia elektromagnetyczna (zwana powszechnie przez nas światłem) ma inną jakość, wiążąc się z tzw. zjawiskiem przesunięcia ku czerwieni. Tworzy to w sumie 4 rodzaje jakości energii (niewątpliwie odpowiednik 4 kolorów i 4 żywiołów), w zależności od 4 kierunków świata - 4 kierunków, z których dociera do Ziemi energia kosmiczna z naszej galaktyki, np. od strony widocznej Drogi Mlecznej, czy też - od strony przeciwnej. Energia kosmiczna (o specyficznej roli w tym całym astronomiczno-astrologicznym spektaklu Słońca i Księżyca napiszę później) tworzy klimat i dzięki temu życie na Ziemi:

https://www.researchgate.net/profile/Tatiana_Michtchenko2/publication/323867517/figure/download/fig1/AS:606094082723842@1521515498110/Schematic-view-of-the-equatorial-X-Y-plane-of-a-four-arm-spiral-barred-galaxy-in-the.pngp

https://s3-us-west-2.amazonaws.com/courses-images/wp-content/uploads/sites/1095/2016/11/03170700/OSC_Astro_25_01_Galaxy.jpg

Na tą dziwną zbieżność 4 kierunków, 4 energii kosmicznych (niebiańskich) uznawanych przez Majów i inne cywilizacje, oraz 4 ramion galaktyki, ktoś już kiedyś zwrócił moją uwagę. Nie sądzę, by należało to interpretować tak płytko, jakby to zrobił teraz adept-naukowiec, widząc po prostu 4 ramiona, tym bardziej, że naukowcy zdają sobie sprawę z wielowymiarowości naszego wszechświata, ale myślę, że ostatecznie coś, co moglibyśmy nazwać manifestacją naszej galaktyki, ostatecznie odzwierciedla właśnie liczbę 4 na wyższym, ponadfizycznym poziomie (wymiarze).

Dla porównania: tybetańska mapa wszechświata (4 kierunki podstawowe, oraz 4 pośrednie):

https://i.pinimg.com/originals/2d/82/0f/2d820f9bff396fa6e1582bbf191ebb4d.jpg

Oraz przykład z przeciwnej półkuli ziemskiej, majańska mapa wszechświata (4 kierunki podstawowe, oraz 4 pośrednie):

https://www.thegoldenscope.com/wp-content/uploads/2014/03/1-b-212x212.jpg

Astrologiczne koło zodiaku, lub indiańskie tzw. koło medycyny, oparte na samych dualizmach jakościowych (ogień-woda, ziemia-powietrze, pozytywny-negatywny), przeciwstawiając ze sobą w okręgu określone jakości (czyli znaki zodiaku, np. wodnik-lew - era lwa była ostatnią erą Atlantydy wg. źródeł, tzn. był to rok 10.000 p.n.e. smile nie jest to przypadek oczywiście znowu: era wodnika będzie, zgodnie ze swoją charakterystyką, odwrotnością ery lwa w czasach Atlantydy), określało to, co tłumaczy się ze starożytnych języków jako niebo, a co my nazywamy kosmosem.

Jeszcze raz, idąc tropem myślenia Chomsky'ego, to, co tworzyli starożytni uczeni, to był tylko język - koncepcje. Była to w zasadzie wiedza taka jak naukowa, tyle, że u podstawy miała inny paradygmat: całościowy (oparty na liczbach i ich jakościowym podejściu, jak u Majów), a nie redukcyjny (oparty na liczbach w sposób ilościowy). Oczywiście dla ludzi najbardziej praktyczna część majańskiej (i innych cywilizacji) wiedzy to ta, która wiąże się z astrobiologią, który to termin utworzył jeden z współczesnych badaczy, Bertholet:

https://www.hermetik-international.com/wp-content/uploads/2015/09/Astrological_Human_Body.jpg

Analogiczne do europejskiego powiązania między organizmem a kosmosem znajdziemy zarówno u Majów, u Egipcjan, u Greków, u Hindusów, czy Chińczyków. Czy one pozwolą nam na wykorzystanie wiedzy o kosmosie do sterowania swoim organizmem w jakiś sposób? Trudno powiedzieć, w każdym razie Chińczycy, Majowie i inni starożytni uczeni byli święcie przekonani o zależnościach między kosmosem a ludzkim organizmem (nie tylko wpływem księżyca i słońca). W KAŻDEJ z tych cywilizacji spalono stare pisma, które podawały dokładniej te zależności (ostatnio wspominałem m.in. o bibliotece aleksandryjskiej, która jak imperium Aleksandra Wielkiego powstała tylko po to, by za chwilę upaść).

Jak wspomniałem, zaprogramowany "aparat myślowy", którym się posługujemy, nie pozwala nam dostrzec szerszego obrazu i holistycznych powiązań - jesteśmy trochę jak robaczki: widzimy głównie to, co mamy pod nosem. Współczesnych naukowców można by nazwać mikro-uczonymi, ze swoimi mikro-skopami... Mikroskop, jeden z symboli nauki, jest podstawą badania rzeczywistości dzisiaj. Nauka widzi tylko mikroskalę, którą ma uzupełniać kosmiczna wiedza przekazana starożytnym cywilizacjom, a dzisiaj jeszcze ignorowaną poza garstką nielicznych badaczy.

Współczesna nauka (wodnik, i następna era: koziorożec...) i starożytna wiedza holistyczna (odwrotne znaki do powyższych, czyli lew 10 tys. p.n.e., rak 8 tys. p.n.e.) uzupełniają się tak samo, jak na mikroskalę przeciwstawne znaki zodiaku również się uzupełniają (nie ma lepszych i gorszych znaków, podobnie nie ma lepszego yin czy lepszego yang): starożytna wiedza pozwala całościowo zrozumieć holistyczne zależności między różnymi elementami wszechświata, zaś dzisiejsza nauka pozwala szczegółowo je opisywać formalnie na najniższym poziomie.

Chemia i biologia (a także medycyna) są bardzo specyficznymi dziedzinami: pierwsze, co może się rzucać w oczy, gdy ktoś się chce zapoznać z nimi, to fakt, że toną one w nadmiarze różnego rodzaju etykietek i dziwnym słowotwórstwie.

Jeśli ktoś chce ukryć przed innymi jakieś fakty, to je szyfruje. wink Używa terminów, których większość niewtajemniczonej gawiedzi ma nie zrozumieć. W ten sposób mamy dalej średniowiecze, w którym mimo, że ludzie są piśmienni a internet powszechnie dostępny, to po przeczytaniu dowolnej strony w wikipedii dotyczącej np. chemii czy biologii, ludzie zastanawiają się, czy to jest napisane w języku polskim (odpowiedź: nie, nie jest). tongue

Niemniej jednak ostatecznie naukowcy dostarczają nam wiedzy na mikro-poziomie. Wszechświat i zaprojektowany układ słoneczny, włączając w to Księżyc i Słońce, oraz samą Ziemię, a także ludzki organizm, łącznie z DNA, mają zaszyfrowaną dla nas informację w szerszym rozumieniu. Niektórzy niezależni badacze już o tym wiedzą i mówią na ten temat.

W tym sensie wkroczyliśmy w zupełnie nowy etap poznawania wszechświata, choć dopiero on się zaczął w XX wieku w raz z globalizacją: prób odszyfrowania pozostawionych na Ziemi, a także poza Ziemią, danych na temat wszechświata i życia. To czyni nas trochę specyficznymi detektywami, którzy wcielając się na Ziemi, od środka odkrywają i rekonstruują fakty na temat wszechświata.

Ja natomiast chciałbym przeskoczyć i ten etap i pójść na skróty jeszcze dalej, zakładając, że te informacje rzeczywiście zostały nam pozostawione, byśmy je odczytali.

Tajemnica na temat życia oczywiście jest jedną z najbardziej palących rodzajów wiedzy dla każdego.

67

Odp: Matrix

Antares. Ty powinieneś pisać artykuły, lub założyć bloga. Napisałeś to w sposób bardzo profesjonalny. smile Ja nawet nie wiem z czym moge polemizować. Chyba z tym, że dualizm jest nie tylko w nauce, ale wszędzie. Ale pewnie to wiesz...

68

Odp: Matrix

Krykers napisał/a:

Ja nawet nie wiem z czym moge polemizować. Chyba z tym, że dualizm jest nie tylko w nauce, ale wszędzie. Ale pewnie to wiesz...

Na pewno warto te dualizmy zauważać i próbować z tej wiedzy wyciągać jakieś praktyczne wnioski.

Możesz polemizować z wieloma rzeczami, np. z tym:

Projekt Ziemia, w której nasze świadomości mają się wcielać, ma pewne założenia.

Pytanie jakie to założenia?

możemy odkryć po prostu ucząc się CZYTAĆ informacje z otaczającej nas rzeczywistości.

Czy, i jeśli tak, to w jaki sposób?

Patrząc szerzej na wiedzę i praktyki szamańskie rdzennych Amerykanów, Majów, i nie tylko, połączenie międzywymiarowe i podróże kosmiczne rzeczywiście było kluczowym aspektem ich tradycji.

Niektórzy twierdzą co innego, np. że kluczowym elementem ich kultury było robienie różnych rodzajów burito. Ale to pewnie już wiesz. smile

Można sytuację na tej planecie przyrównać do scenariusza "Amerykańscy bogowie" N. Gaimana

Są tacy, którzy jednak porównują do innych dzieł. Np. Tolkiena, albo Sapkowskiego. Można toczyć długie polemiki na ten temat, i niektórzy tak robią. smile

Jestem 100% pewien, że naukowcy będą odkrywali coraz więcej niewygodnych faktów

Tu można polemizować z każdym wyrazem: od ilości procent poczynając, a na mniej zamiast więcej niewygodnych faktów kończąc. tongue

Podstawą zarówno mistycznej starożytnej wiedzy, jak i naukowej wiedzy, jest binarność

Toczę w tym wątku wojnę z tymi, którzy twierdzą, że podstawą starożytnej tradycji jest jedność a nie binarność. tongue

wkroczyliśmy w zupełnie nowy etap poznawania wszechświata

Są tacy, co twierdzą, że od kilku dekad nauka, i nie tylko, niczego odkrywczego nie odkryła. smile

To tylko parę przykładów, gdybyś szukał inspiracji. smile

69

Odp: Matrix

Pamiętasz jak mówiłeś kiedyś o szerszym spojrzeniu na rzeczywistość? smile Mógłbym powiedzieć że jesteś wspaniały, ale nie powiem tego, bo się obrazisz, ale mogę powiedzieć że jesteś OK. smile

Niektóre cytaty są jakby odpowiedzią na powyższe pytania. smile Jednak, jak odkryć założenia, kiedy niespecjalnie interesujesz się kulturą Majów? Myślę że można to zrobić, obserwując to co się dzieje obecnie. Bo to co się dzieje obecnie, jest skutniem tych założeń, tych istot, o których piszemy.

Te istoty stworzyły systemy, sprzeczne, sztuczne poglądy, które generują konflikty. Do tego możliwe, że zaniżają inteligencję ludzi, żeby ludzie się nie połapali w jakim galimatjasie tkwią. Ale nie za bardzo, żeby potrafili funcjonować. Na ziemi mamy dużo wszystkiego, i wszystko zwraca na siebie uwagę. Po co? Aby nie interesować się starożytną wiedzą. Bo to takie niszowe. smile

Jeżeli mówiąc o nauce. Nawet jak coś odkryją niewygodnego, to zatuszują.

Zauważ, że starożytne ludy są przedstawiane jako ludy prymitywne. Natomiast ludzie cywilizacyjni, jako wyżej rowiniętych. Z tym że chyba jest na odwrót. Wiadomo, taki starożytny człowiek, nie obsłuży ci komputera, jakby się przeniósł w czasie. Pewnie nie pili kawy, i nie jedli cukru. Rozwój technologiczny jest matrixem. Rozwój naukowy jest matrixem. Rozwój cywilizacji, polityka, poglądy, są marixem.

I wyobrażając sobie, że całe nasze otoczenie to iluzja, to co zostaje?

70

Odp: Matrix

Krykers napisał/a:

Pamiętasz jak mówiłeś kiedyś o szerszym spojrzeniu na rzeczywistość? smile

Tak. Moim zdaniem wciskamy sobie prawie non stop kity na temat tego jaka jest rzeczywistość.

Nasze umysłu są zaprogramowane na zawężenie oraz nieświadomość samych siebie oraz swoich poglądów, a tym bardziej skąd one się wzięły.

Poglądy to nie tylko myśli. Poglądy to także wibracje - taka mentalna "otoczka" myśli, którą można rozpoznać i zidentyfikować, ale wymaga to obserwacji. Dopóki tego nie zrobimy, tkwimy w zawężonym polu widzenia - "postrzegamy" wszystko umysłem przez pryzmat tej pozawebralnej wibracji (czyli nie dającej się zwerbalizować - nie mamy takich pojęć, które pozwoliłyby je nazwać, zgodnie z sugestiami ww. Chomsky'ego), co przypomina trochę przyciemniony pokój np. z jakimś światłem o określonym kolorze, np. fioletowym - wówczas widzisz wszystko tylko w tym kolorze. Podobnie działa umysł, tyle, że ta "otoczka", odpowiednik fioletowego światła, ma charakter czysto mentalny.

Umysł jest realny, nasze myśli są realne, zaś iluzja, o której piszesz, jest skonstruowana przede wszystkim z "konstruktów mentalnych" - nie są to myśli, są to ww. "otoczki" myśli, jakby energie (którymi w istocie są), tworzące pryzmat dla całego naszego myślenia.

To są własnie te okowy, które nie pozwalają ludziom normalnie myśleć. Jeśli przyrównać umysł do poruszania się w świecie fizycznym, to nasze umysły na tej planecie, a nawet poza ciałem fizycznym, tzn. nawet po śmierci, są zawężone do bardzo określonych, z góry ZAPROJEKTOWANYCH, "ścian" mentalnych - tak, jak szczur eksperymentalny jest ograniczony ścianami labiryntu, do którego został wrzucony. Dopóki jesteśmy mentalnie w tym zaprojektowanym labiryncie, nie przejdziemy przez ścianę - poruszamy się po z góry zaprojektowanych ścieżkach...

W ten sposób ludzkość tu jest kontrolowana. Przez umysły, ale nie tylko.

Jeśli widziałeś film matrix, to trochę to jest na podobnej zasadzie, z tym, że nie ma za wiele wspólnego z wiarą w ścianę - ale raczej z uświadomieniem sobie (metaforycznie, poszerzeniem ww. światła w pokoju), że ona mnie ogranicza...

jak odkryć założenia, kiedy niespecjalnie interesujesz się kulturą Majów? Myślę że można to zrobić, obserwując to co się dzieje obecnie

Przede wszystkim warto patrzeć na to, co się dzieje obecnie. Problem jest tylko taki z ludźmi, że brakuje im szerszego kontekstu - a aby go zdobyć, muszą postawić pierwszy krok, zacząć interesować się czymś poza tym, co podają nam na tacy. A właśnie system jest tak sprytnie skonstruowany, byśmy tego nie robili, byśmy czuli się zniechęceni, byśmy myśleli, że wymaga to sporo pracy, którą w dodatku nie jesteśmy w stanie wykonać, albo że nigdy nic nie znajdziemy - a nawet, jeśli przedrzemy się przez te wszystkie mury owych wątpliwości, to na koniec jeszcze ma pojawić się strach dotyczący tego, co moglibyśmy odkryć.

Rozwój technologiczny jest matrixem. Rozwój naukowy jest matrixem. Rozwój cywilizacji, polityka, poglądy, są marixem.

I wyobrażając sobie, że całe nasze otoczenie to iluzja, to co zostaje?

Zostaje umysł, który przejrzał rzeczywistość. wink

71

Odp: Matrix

Umysł warto mieć otwarty. To podstawa. Jednak trzeba uważać, aby sobie go nie zaśmiecać.

Dobrze jest, jak poglądy się zmieniają, nawet jeżeli jeden kit, zastąpi drugi, i tak dalej... Ale ostatecznie, kiedy się szuka, to poszerza umysł, i mniej kitów wchodzi w umysł.

Gorzej jest, jak ktoś trzyma się kurczowo jednej filozofii, poglądu, i stoi w miejscu. Robisz progres, nawet jak się mylisz, idziesz w niewłasciwym kierunku... Co to jest niewłaściwy kirunek? Jest coś takiego?

Waże jest również, aby starać się kontrolować emocje. Emocje to złudzenie. Są realne, ale jak im pozwolisz na wpływ. Może inaczej, jak ktoś zacznie cię zwyzywać na ulicy, możesz poczuć się źle. Możesz się zdenerwować. Myślę że u ciebie, to byłoby trudne, ale dalej możliwe. Te emocje to wibracja, tak samo jak wpływ danego osobnika. To taki taniec energii, i co można z tym zrobić? Możesz dać się ponieść, lub możesz kontrolować to co się dzieje. Ja mam taką "tarczę", przed negatywnym wpływem. Trudno mnie sprowokować, i to najbardziej prowokatorów denerwuje. A mi to wisi. smile

Ogólnie myślę, że warto znać "poglądy", innych. Zauważyłem, że w danych grupach, są przewidywalne. To już dyskwalifiluje je, co do prawidłowości obrazowania otaczającego świata. Czyli religie wywalić, definitywnie. Religiami stają się nieoficjalnie grupy polityczne. Ateizm jest taką religią. Aktywiści, też, nie ważne o co walczą. smile Warto kierować się indywidualnością.