Odp: Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?
Naprawdę? A ja myślałam zawsze, że so stosunek cytoplazmy do jądra komórki stanowi o młodości komórki, a nie jakieś inne rzeczy. Ale może jestem w błędzie? Stara komórka to taka, która straciła wodę.
Forum czytelników książki "Wszystko jest wibracją"
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?
Strony Poprzednia 1 … 11 12 13 14 15 … 20 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Naprawdę? A ja myślałam zawsze, że so stosunek cytoplazmy do jądra komórki stanowi o młodości komórki, a nie jakieś inne rzeczy. Ale może jestem w błędzie? Stara komórka to taka, która straciła wodę.
Naprawdę? A ja myślałam zawsze, że so stosunek cytoplazmy do jądra komórki stanowi o młodości komórki, a nie jakieś inne rzeczy. Ale może jestem w błędzie? Stara komórka to taka, która straciła wodę.
Wygląda na to, że znasz sekret młodości, ale oszukujesz nas od początku tego wątku
Jeszcze zacytuję siebie z wiadomości sprzed Twojej:
z tych powodów rozumiem tych, którzy mogą nie tylko nie wierzyć, ale wręcz szydzić z poniższych informacji
Wygląda na to, że znasz sekret młodości, ale oszukujesz nas od początku tego wątku
Po prostu wiem co działa, a co nie, bo sprawdziłam to osobiście, nie tylko na sobie. Nie musisz z tego korzystać, jeśli nie chcesz, przymusu nie ma, każdy jest kowalem swojego kowadełka. Ale jeśli na takim zadupiu jak Chiny mieszkały osoby, które przeżyły kilkaset lat, bez technologii medycznej i medycyny estetycznej, to prawdopodobnie problem leży gdzie indziej. Ale mogę się oczywiście mylić...
Również sprawdzam na sobie co działa a co nie. Z tym, że staram się także zrozumieć dlaczego i w jaki sposób coś działa a co nie, a nie walić głową w mur i "sprawdzać" w ten sposób że walenie głową w mur przynosi jakiś efekt.
Jeśli walenie głową w mur odmładza komórki, to czemu nie? Mnisi buddyjscy tak robią i nie wyglądają na idiotów z wyprostowanymi zwojami mózgowymi. W jodze indyjskiej jest wiele asan ze staniem na głowie. Regenerują odcinek szyjny kręgosłupa. Twój problem to ocenianie czegoś, zanim się to osobiście sprawdzi. Nie sprawdziłeś większości rzeczy o których piszesz, więc to co piszesz jest dla mnie powieszchowne i stąd nasza różnica zdań.
Buddyjscy mnisi, tzn. ci o których możemy się oficjalnie dowiedzieć, nie żyją dużo dłużej niż przeciętny człowiek. Jeśli znasz takich, którzy żyją setki albo tysiące lat (a są tacy na zachodzie, którzy twierdzą, że spotkali się właśnie z takimi wiekowymi ludźmi), chętnie posłucham. Natomiast w Tybecie mają wielotysiącletnią tradycję wiedzy, przekazywaną w sekrecie uczniom. To jednak, co widać na zewnątrz dla przeciętnego przechodnia, to tylko ten zewnętrzny efekt całej ich pracy i wszystkiego, czym nie dzielą się, tylko celowo ukrywają. To za daleko idące wnioski z tego typu przesłanek. Z tego co piszesz jest dla mnie oczywiste, że nie znasz żadnej takiej osoby, a jeśli nie znasz sekretu odmładzania, mogę tylko życzyć powodzenia z waleniem głową w mur z nadzieją, że przeżyjesz dłużej niż 100 lat. Ale być może warto jednak na ślepo nie walić tą głową - i to piszę poważnie. Jeszcze raz napiszę, że nie chcę tu nikogo przekonywać, ci, których temat interesuje przeczytają, nie chce mi się też prowadzić tego typu jałowych kontr-argumentacji, na wszystkie już odpowiedziałem kilkukrotnie, i wolę się skupić tu na podstawowych informacjach. I tym się będę tu zajmował - a gdy podaję aktualne informacje naukowe, a Ty odpisujesz rzeczy typu "naprawdę? a ja myślałam, że..." - to sama oceń jaki poziom dyskusji chcesz prowadzić Możesz dyskutować ze mną na temat aktualnego stanu nauki, ale zauważ, że prowadzisz w ten sposób do jałowej dyskusji - a to dlatego, że jeśli chcesz, by była niejałowa, to może atakuj naukowców, a nie kogoś, kto tylko ich zacytował Rozumiesz bezsens tego typu zabiegów?
To jednak, co widać na zewnątrz dla przeciętnego przechodnia, to tylko ten zewnętrzny efekt całej ich pracy i wszystkiego, czym nie dzielą się, tylko celowo ukrywają
Nic nie ukrywają, tylko aby dostrzec ich wiedzę trzeba przejść podobną jak oni drogę. To dlatego ta wiedza jest niedostępna przeciętnemu Kowalskiemu, bo Kowalski siedzi w swoich schematach i śmieje się z walenia głową w mur, albo innych rzeczy, które wykraczają poza jego pojmowanie rzeczywistości.
Z tego co piszesz jest dla mnie oczywiste, że nie znasz żadnej takiej osoby, a jeśli nie znasz sekretu odmładzania, mogę tylko życzyć powodzenia z waleniem głową w mur z nadzieją, że przeżyjesz dłużej niż 100 lat.
Tak źle mi życzysz? Przeżyję tyle ile uznam za stosowne przeżyć, bo to niestety zależy ode mnie w większym stopniu, niż Ci się wydaje. Każdy z nas ma dokładnie taki sam dylemat, ale nie każdy widzi związek między tym co robi, a tym, jak długo będzie żył. Geniusz tego zjawiska tkwi w prostocie.
Skoro nie ukrywają (ja nb. mam inne infromacje), to może podzielisz się z nami tą wiedzą? Czy jedyne co wiesz, to owe "tajemne" ruchy ciała?
Tak źle mi życzysz?
Przeciwnie. Życzę Ci długiego życia, ale moim zdaniem takie podejście nie prowadzi do tego celu. Ja nie zakładam, że wiem - co prowadzi właśnie do innej postawy, skupionej na osiąganiu, a nie spoczęciu na (aktualnych) laurach i robienia w nieskończoność tego samego.
Skoro nie ukrywają (ja nb. mam inne infromacje), to może podzielisz się z nami tą wiedzą? Czy jedyne co wiesz, to owe "tajemne" ruchy ciała?
Właśnie w tych ruchach zakodowana jest wiedza, ale aby to odczytać, trzeba przejść podobną drogę, dlatego dla większosci jest i będzie ona niedostępna. To zabezpieczenie, aby nie trafiła do tych, którzy do tego nie dorośli. Gdybym ja była twórcą tej wiedzy zrobiłabym dokładnie tak samo, ale nie jestem, co nie przeszkadza mi z niej korzystać.
Ja nie zakładam, że wiem - co prowadzi właśnie do innej postawy, skupionej na osiąganiu, a nie spoczęciu na (aktualnych) laurach i robienia w nieskończoność tego samego.
Jeśli pewnych rzeczy nie wiesz po przeżyciu tylu lat, to kręcisz się wokół własnego ogona. Ja pewne rzeczy wiem, dlatego prowadzimy dyskusję, wszystkiego nie muszę wiedzieć, ale kluczowa wiedza jest niezbędna, aby nie powtarzać tych samych błędów.
I tym się będę tu zajmował - a gdy podaję aktualne informacje naukowe, a Ty odpisujesz rzeczy typu "naprawdę? a ja myślałam, że..." - to sama oceń jaki poziom dyskusji chcesz prowadzić
Dyskusja niejedno ma imię. W tym co piszę zawsze jest wartościowa (z mojego punktu widzenia) wiedza, ale jeśli bardziej zwracasz uwagę na formę, a nie na treść to marnujesz czas. Bardziej istotne jest to co napisałam po trzech kropkach niż to wcześniej. Ja nie robię tego złośliwie, bo darzę Cię sympatią Antares, ale czasami dotarcie do czyjejś świadomości nie jest proste ani łatwe. W związku z tym dyskusja przybiera różne formy. Nie podam Ci gotowego rozwiązania pod nos, bo mi też nikt nie podawał, a poradziłam sobie z tym lepiej niż inni. Wskazuję tylko kierunek, reszta to Twoja twórcza praca, bo jutro jest kolejny dzień Twojego życia. Gdybyś był naprawdę ciekawy sekretu długiego życia zadawałbyś zupełnie inne pytania.
Małgosia, Ty zaczęłaś dyskusję na temat poziomu dyskusji, tylko odpisałem swoją opinię na ten temat Ale mniejsza o to.
Wartościowa wiedza ORAZ orientacja w temacie zależy, jak zauważyłaś, od punktu widzenia. Od owej orientacji zaś zależy to, co uznamy za wartościową praktykę. Nasze doświadczenie się różni, mamy też różne informacje. Po tym, na co zwracasz uwagę, domyślam się, że pewne rzeczy przyjęłaś jako prawdę dotyczące wschodnich (pewnie nie tylko buddyjskich ) tajemnic, zaś inne z pewnych powodów konsekwentnie pomijasz milczeniem, natomiast wg. mnie te inne, takie jak wielokrotnie wspominana przeze mnie alchemia, wiedza na temat życia, wiedza na temat energii i ciał subtelnych, praktyka mentalna itd. - to wszystko są rzeczy, którymi ww. ludzie również się zajmują, jednak jak wspomniałem dla przeciętnego przechodnia sztuki mnichów z klasztorów buddyjskich lub takich jak shao lin najbardziej widoczne, a w większości wyłącznie, są te, które mają aspekt zewnętrzny, fizyczny, i co więcej są widowiskowe - a jak przeciętnemu zainteresowanemu pokażesz co można zrobić z / dzięki umysłowi? Nie da się tego zrobić, bo ten ktoś musiałby być - oczywiście - już na tyle rozwinięty, by przynajmniej to pojąć, a najlepiej to mieć rozwinięte telepatyczne zdolności Co więc zostaje? Zewnętrzny aspekt. Mnie natomiast interesuje ta ukryta cześć, co więcej, nie jest prawdą, że oni niczego nie ukrywają - przeciwnie, strzegą wielu tajemnic i nie przekazują ich na lewo i prawo gawiedzi.
Krótko podsumowując cały wątek, do praktyki warto włączać wszystkie 3 energie:
- tzw. energię fizyczną (odpowiada za utrzymywanie ciała fizycznego - nie tylko w zdrowiu, ale w ogóle jego manifestację w częstotliwości określanej przez nas jako fizyczna)
- energię psychiczno-umysłową (odpowiada za część astralną, czyli to, co zwykle nazywa się duszą - jest to energia psychiczna, która może przyjmować dowolną formę, w niższych planach astralnych przebywamy, gdy śnimy - praktykę śnienia zwłaszcza prowadzili Tybetańczycy, co czasem określa się mianem jogi snu albo praktyki dżogczen itp.)
- energię duchową (nazywaną przez Taoistów shen, czyli wysokiej jakości źródło życia oraz energii psychicznej, która jest najbardziej czysta z powyższych i jest podstawą docelowej praktyki alchemicznej, dzięki której osiąga się stan, który można określić jako "docelową" nieśmiertelność, tj. na wszystkich poziomach poczynając od fizycznego a na utrzymaniu duchowej świadomości kończąc)
Warto mieć zawsze szerszy kontekst na oku tzn. kilka, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy lat Oraz to, że Ziemia jest projektem. Gdyby nie była, nie istniałoby coś takiego jak wcielanie się. (Z tego powodu m.in. oficjalnie zwalcza się teorię inną niż tą mówiącą o człowieku jako ewoluującym od małpy, która wyewoluowała od płaza, który wyewoluował... itd.).
Ale jednak wcielanie się istnieje. Ma to swoje konsekwencje.
Przede wszystkim, ludzie żyją krótko, i co ważniejsze, nie wiedzą dlaczego. Zauważyliście, że większość zakłada, że żyje się średnio po 70-80 lat, bo tak, i koniec? (tymi myślącymi inaczej, co ciekawe, są głównie biolodzy i ludzie po studiach medycznych, czyli ci, którzy interesują się zagadnieniem życia fizycznego z zawodu, i to oni głównie sugerują, że teoretycznie człowiek powinien żyć co najmniej 150-200 lat - tyle, jeśli chodzi o aktualne najbardziej popularne naukowe dowody). Powód jest taki, że zostało to tak ustalone w tzw. zaświatach na długo przed aktualnymi czasami - arbitralnie - że ludzie czy zwierzęta tyle i tyle powinni żyć we wcieleniu.
Teraz wyobraźcie sobie, że ktoś publicznie ogłasza, że nie tylko jest nieśmiertelny - ale wręcz sugeruje, że inni również mogą nimi zostać.
Co się wówczas stanie? Myślę, że reakcje będą takie, że ludzie wokół pokiwają głową z pobłażaniem słysząc takiego agitatora i odpowiedzą coś w stylu "też słyszałem/am o końcu świata w 2000 r., w 2012 r. itd., ale jakoś jeszcze się nie skończył".
Ale załóżmy, że udowodni, że jednak tak jest - zatem wyobraźcie sobie, że 10% populacji tego jednego kraju, czyli sporo ponad 3 mln. ludzi, od dziś zaczyna żyć wiecznie. Zrobi się poważny problem, czyż nie? I nie myślę tu w cale o przeludnieniu planety, ale o zwykłym, codziennym życiu.
Po pierwsze: ludzie wokół - sąsiedzi, ludzie w pracy, nie mówiąc już o rodzinie itd. - zaczną zauważać, że się nie starzejecie z czasem, zaczną z roku na rok, z dekady na dekadę coraz dziwniej na was patrzeć.
Po drugie, sprawy formalne: załóżmy, że urodziliście się 1999 r., minęło 360 lat, tzn. mamy 2359 r., ile razy wymienialiście dowód osobisty w międzyczasie? I co myślą o was panie z okienka? Prawdopodobnie będą podejrzewać, że wasz rok urodzenia nie jest prawdziwy - przynajmniej do czasu, aż cała populacja nie zaakceptuje faktu bardzo długiego życia.
Po trzecie: sprawy poza-fizyczne. Długie (tzn. min. kilkaset lat) życie przez wcielenie niemal na pewno nie jest przypadkiem - tzn. sami je zaplanowaliście sobie przed wcieleniem. Nie uszłoby to uwadze istot, które zarządzają wcielaniem się na tej planecie.
Myślicie, że ci, którzy są nieśmiertelni, są tak bezmyślni, by trąbić o tym na lewo i prawo - przy takiej perspektywie na tej nie bardzo zaawansowanej planecie? Ukrywają się z dość oczywistych powodów. Są ludzie, którzy twierdzą, że takich długowiecznych mistrzów spotkali, ale nie wyjawili im wszystkich sekretów. Nie zmienia to faktu, że ludzie wierzą w to co chcą, a raczej "chcą" w cudzysłowie, bo również sobie zaplanowali swoje wierzenia przed wcieleniem, łącznie z rzekomym "uzasadnieniem" sobie dlaczego nie mogą żyć dłużej niż przeciętna W każdym razie, są powody, by przypuszczać, że brak zainteresowania tym tematem jest dość wyraźnym sygnałem, że osoba nie planuje żyć zbyt długo - i tak być powinno ze wzg. na ww. ograniczenia na obecnym poziomie zaawansowania populacji na Ziemi. Przy obecnej mentalności przeciętnego człowieka, wcielenie z życiem o długości jak u elfa ze Śródziemia Tolkiena, czyli wiecznego, ma niestety mały sens, i średnia życia takich nieśmiertelnych realnie by nie wzrosła dużo bardziej - paradoksalnie. A to dlatego, że owi nieśmiertelni pewnie by się szybciej pozabijali zanim by dożyli sześćdziesiątki... Natomiast ci, którzy nimi zostali, mogą przyjąć perspektywę takiego właśnie elfa, który inaczej patrzy na życie fizyczne - tzn. zakłada, że nie potrzebuje już więcej wcieleń, czyli w praktyce ciągłego kasowania pamięci i zaczynania życia na nowo na Ziemi , i wystarcza mu tylko 1 wcielenie.
Napisałem powyższe, by przedstawić pewną perspektywę - wynika z niej, że ktoś sobie przemyślał cały plan życia na tej planecie przez ostatnie tysiąclecia, łącznie z problemami, którym będzie stawiać czoło cała ludzkość, oraz jednostki indywidualnie. Włączając w to problem przeludnienia planety. Co ciekawe, praktycznie wszystkie wizje dotyczące odległej przyszłości Ziemi wskazują, że stopień zaludnienia drastycznie spadnie... a ludzie będą żyć w pokoju, ale nie podają z jakiego powodu. Ta zagadka zawsze mnie zastanawiała: co się stanie z kilkoma miliardami ludzi w międzyczasie?! Plan dla Ziemi, czyli w szczególności człowieka na niej żyjącego, oczywiście musi brać pod uwagę również długość życia człowieka pod uwagę, oraz rozwój, a właściwie AKTYWACJĘ, jego DNA, które również w większości nie jest wykorzystywane i drzemie w oczekiwaniu na rozwój planu dla nowego kształtu ludzkości pod względem zarówno fizycznym, energetycznym, mentalnym oraz społecznym.
Eksperci, ci naukowi, twierdzą, że ludzkość może osiągnąć nieśmiertelność nawet do 2030 roku. Oczywiście przy pomocy biotechnologii. Są też inne pomysły na tą chwilę, np. "zapisanie", tzn. zachowanie, pamięci i stanu mózgu przy pomocy swego rodzaju hibernacji. Moje zdanie jest takie, patrząc na rozwój ludzkości w historii, że w najbliższym czasie - raczej wiekach, niż dekadach - nauka (oficjalna oczywiście) NIE znajdzie odpowiedzi na pytanie o to, jak uczynić człowieka wiecznie młodym, co najwyżej opóźni proces starzenia przy pomocy jakichś chemicznie wstrzykiwanych "eliksirów", zapewne przede wszystkim hormonów, na których produkcje organizm (a właściwie DNA) został zablokowany.
Oczywiście, takie przekonania wywodzą się z obowiązującego obecnie na Ziemi paradygmatu materializmu - tzn. zakładającego, że materia (fizyczność) jest kluczowym czynnikiem oraz źródłem życia, o czym pisałem wcześniej.
Jest to ważne. Paradygmat, który przyjmujemy, zakreśla nam na samym początku granice naszych poszukiwań. Jeśli naukowiec z góry przyjmuje, że nie ma czegoś takiego jak ciało energetyczne, nie będzie nigdy szukał w tym obszarze.
Myślę, że jasne jest, że nie podzielam tego popularnego wśród naukowców, a w związku z tym ogromnej części populacji, poglądu. Niemniej jednak, jest to podstawa dzisiejszych starań o to, by przedłużać ludzkie życie, tzn. innymi słowy, odmładzać organizm. Czyli odmładzać tą część fizyczną (energetyczna nie jest w ogóle brana pod uwagę przez naukę - tą oficjalną oczywiście...). Nawiasem, czy słyszeliście o odmładzaniu energetycznym? W sumie niewiele się o tym mówi, ale takie informacje znalazłem głównie w starożytnych źródłach dot. alchemii.
Choć po części podzielam naukowy pogląd, ostatecznie przecież się wszystko sprowadza do fizyki, za pośrednictwem inteligentnych kodów DNA (które prawdopodobnie odpowiadają w dużej mierze za "tajemniczą" inteligencję ciała fizycznego, który rzekomo "wie" - jak głoszą popularne ezoteryczno-zdrowotne poradniki - jak się samemu uzdrowić), to jak wspominałem, istnieje inny paradygmat niż materialistyczny, czyli, że życie ma pochodzenie energetyczne, a DNA bez energii nie zadziała. Są na to dowody naukowe, które podałem w tym wątku.
Starożytne i średniowieczne źródła z reguły były często związane z religią, co z punktu widzenia współczesnego człowieka jest nieakceptowalne. Mistycy widzieli świat przez pryzmat swojej własnej kosmologii, bóstw itd., są to jednak tylko koncepcje lub symbole w istocie. Zwłaszcza późniejsze, po-chrześcijańskie źródła są skażone wpływem religijnym, dlatego warto przymknąć oko na religijne odniesienia.
Alchemia zajmuje się przede wszystkim podstawowymi zasadami wszechświata. "Zasada" to coś jakby wyższego niż faktyczna materia czy siła. Jeśli skupiamy się na cząsteczkach materii lub cząsteczkach energii, to jest to dla przeciętnego właśnie rzeczywistość. Tymczasem istnieją rzeczywistości - jakby powiedział to matematyk - "wyższego rzędu", albo meta-rzeczywistości (inaczej: meta-poziomy). Tam właśnie obowiązują zasady.
Jedną zasadą jest forma albo materia, w alchemii nazywana "solą", inną zasadą jest energia albo ruch, zmiana, także widoczna dla nas ale jedynie pośrednio, poprzez zmianę w cząsteczkach, za energię w alchemii odpowiada "siarka", zaś esencją - czyli nad-elementem - jest rtęć. Łącznie są one zwane koncepcją trój-zasadową. Warto mieć na oku te podstawowe właściwości rządzące rzeczywistością, gdyż wskazują one, w jaki sposób zachodzą procesy alchemiczne (tymczasem współczesne rozumienie zachodzenia procesów chemicznych jest mocno ograniczone).
Poniżej podaję cytat z książki "Kamień filozoficzny" Aivanhova nt. soli:
...ma właściwości konserwujące, tzn. chroni artykuły spożywcze przed gniciem. Jest zatem związana z procesem gnicia
Człowiek jednak sam z siebie zwykle nie zajmuje się bezpośrednio swoim organizmem. Jeśli już coś robi, to zazwyczaj jest to pośrednie działanie, nie związane bezpośrednio z energią (qi, i ciałem subtelnym ka), procesami zachodzącymi wewnątrz itd. - liczy na to, że organizm wszystko sam zrobi. Tymczasem organizm to zarazem bio-infrastruktura, którą możemy zacząć wykorzystywać świadomie do wielu celów - tutaj cytat (zignorujcie nawiązania do religii, boga itd. - dziś możemy powiedzieć, że człowiek, a dokładniej jego fizyczny i energetyczny system, jest produktem zaawansowanej inżynierii genetycznej):
Stwórca ulokował w człowieku wszystko to, czego człowiek potrzebuje (...) wyposażył was w pewnego rodzaju laboratorium, do którego możecie wejść i pracować. Ciecze, proszki, gazy, jak i sposób ich użytkowania są tu, w waszym wewnętrznym laboratorium. Nawet najubożsi, odrzuceni, kryminaliści, posiadają wszelkie narzędzia potrzebne do zregenerowania się.
Wspomniane wewnętrzne laboratorium jest inaczej zwane wspomnianym przeze mnie wcześniej mikrokosmosem - odzwierciedlającym wszechświat, czyli makrokosmos, w tym sensie, że prawa rządzące wszechświatem są takie samie jak prawa zachodzące w układzie człowieka. W organizmie (a właściwie jego części energetycznej!) znajduje się "piec", czyli układ wykorzystywany do wielu procesów transmutacji - jednak jeśli nie jest w pełni uaktywniony, działa w bardzo ograniczonym zakresie i służy głównie do przetwarzania jedzenia w energię. Jest to jednak znacznie bardziej zaawansowany i wielofunkcyjny system, którym można przetwarzać energię na wielu poziomach - i to nie w jedną a w dwie strony, czyli przetwarzać także energią w materię! Już widzę wasze sceptyczne miny
Alchemia wykorzystuje ww. prawa, i była to nauka tak naprawdę o wszechświecie i meta-zasadach nim rządzących, z których bardzo podstawowe to te, które opisałem wyżej. Jest to wiedza fundamentalna, ale bez klucza i odpowiednich informacji o meta-fizyce kosmosu oraz systemie energetycznym człowieka jest niepraktyczna.
UFO z Plejad (na podsumowanie):
"Wszelkie formy życia osiągają wiek odpowiedni do swojego poziomu umysłowego. Dawniej, gdy człowiek płodzony był przez swoich pozaziemskich przodków, jego średni czas życia wynosił 1007 lat, gdyż uczony przez nich dysponował ogromną wiedzą i umiejętnościami. Nieoczekiwanie jednak szybko stał się ofiarą religii [kultów religijnych] i ich herezji. W rezultacie zaczął działać wbrew prawom i nakazom Kreacji, co doprowadziło do obniżenia jego średniego czasu życia, który
systematycznie spadając osiągnął poziom jednej dwudziestej pierwotnej wartości. Dopiero wraz z nastaniem nowego wieku zacznie się zmiana na lepsze i przeciętny wiek życia powoli się podniesie.
Przyczyna tego leży w stosunku do prawdy i w związanym z tym kierunkiem rozwoju intelektualnego. Tak więc im bardziej rozwój umysłowy dąży ku prawdzie, tym bardziej wydłuża się czas życia, bowiem w ten sposób następuje regulacja czynników genetycznych, które zostały zniekształcone w ciągu minionych tysiącleci”.
„Ponieważ każde działanie wbrew prawom i nakazom Kreacji zawsze kończy się katastrofą, oznacza to, że poszczególne problemy zazębiają się ze sobą. Dlatego żadnej z tych spraw nie należy traktować w izolacji od drugiej. Wszystko, co istnieje we wszechświecie, zazębia się ze sobą jak tryby w maszynie. Tworzy to coś w rodzaju zamkniętej spirali wznoszącej się z dołu do góry. Innymi słowy, jeśli człowiek lub cała ludzkość postępuje naprzód w rozwoju, wówczas ów proces
pnie się spiralnie ku górze, jeśli natomiast dany człowiek lub jakiś naród ogranicza się wyłącznie do zaspokajania swoich potrzeb materialnych, wówczas jego rozwój będzie przemieszczał się ku dołowi, co oznacza cofanie się w ewolucji, czyli duchową stagnację i materialną degradację”.
W innych przekazach podobne tezy słyszałem. Osobiście nazywam to nową religią dla Ziemian - religia to coś w rodzaju specyficznej życiowej filozofii, która nie ma podstaw zaobserwowanych lecz pochodzi od jakiegoś autorytarnego źródła, w zależności od tego co kto uznaje za autorytet. Większość za autorytet uznaje autorytet kościelny, inni za autorytet uznają przekazy.
Jak odpowiadałem już ka-nu, sam uważam, że należy sceptycznie i z dystansem podchodzić do wszelkich przekazów, zwłaszcza ogólnikowych i filozoficznych. Jeśli podają jakieś konkrety, jak wcześniej cytowani przez nas Plejadianie ale B. Marciniak, to jest tam jednak trochę konkretów m.in. na temat DNA. A co znaczy "rozwój" i pójście na przód w rozwoju? Są to pewne założenia, które nie są zbyt określone. Celowo. Ludzie mają sobie w głowie ułożyć "coś", czyli pewne założenia, czytając takie przekazy, dotyczące tego co może znaczyć ów nieokreślony bliżej rozwój.
Jeśli wierzyć źródłom, to starożytne źródła dot. długowieczności i nieśmiertelności, w tym biblii, wydają się bardziej wiarygodne, tym bardziej, że występują one na całym globie i praktycznie w każdym czasie, bez względu na kulturę. Sugeruje to, że nie należy takimi ogólnikami się kierować i czekać z założonymi rękami, aż poziom ludzkości się podwyższy. Ale mam takie pytanie: czy gdybyście mieli do wyboru, jako jednostki, nie jako całe społeczeństwo, do wyboru czy odejść wcześniej czy też wydłużać życie fizyczne (bez używania żadnej współczesnej medycyny oczywiście), co byście wybrali? Podejrzewam, że gdyby naprawdę wam zaoferowano taką możliwość, rzucilibyście te wszystkie filozofie, którymi się zasłaniacie, blokujące wam myślenie o osiągnięciu znacznie dłuższego wieku na Ziemi, i wybralibyście drugą opcję Tyle jeśli chodzi o różne religijne i quasi-religijne filozofie.
W innych przekazach podobne tezy słyszałem. Osobiście nazywam to nową religią dla Ziemian - religia to coś w rodzaju specyficznej życiowej filozofii, która nie ma podstaw zaobserwowanych lecz pochodzi od jakiegoś autorytarnego źródła, w zależności od tego co kto uznaje za autorytet. Większość za autorytet uznaje autorytet kościelny, inni za autorytet uznają przekazy.
Nie cytuję niczego, co by nie było zbieżne z moimi osobistymi doświadczeniami. Nie ma tu nic o religii, natomiast jest o odkrywaniu rzeczy nieodkrytych przez oficjalną naukę, które to rzeczy pchają do przodu naszą egzystencję. Starożytne źródła są przekazem wypaczonym przez stulecia, tak samo wypaczonym jak historia o Jezusie, w której z buntownika politycznego zrobiono istotę niemal boską, która z boskością niewiele miała wspólnego. Dlatego równie sceptycznie (a nie entuzjastycznie) podchodziłabym do dawnych przekazów, bo niepełna informacja to dezinformacja, a chyba znasz zabawę w głuchy telefon?
Nie cytuję niczego, co by nie było zbieżne z moimi osobistymi doświadczeniami.
Ja podobnie, z tą różnicą, że nie jestem w stanie w tej chwili zweryfikować każdej informacji, która jednak logicznie jest składna, np. nie mam wiarygodnego sposobu na sprawdzenie co dokładnie się dzieje w DNA, jednak zakładam, że 1. DNA istnieje, 2. DNA potrafi się zmieniać. Co masz dokładnie na myśli w kontekście tego cytatu odnośnie osobistych doświadczeń dotyczących rozwoju oraz rzekomo związanego z nim przedłużania życia fizycznego (czyli odmładzania)? Czy masz na myśli, że tak się rozwinęłaś, że udało się również utrzymywać organizm w stanie niestarzenia? Bo podany cytat jest tak ogólnikowy, że tam nie ma żadnych konkretnych wskazówek. Przyznam, że takie ogólniki, jak pisałem już wcześniej, generalnie ignoruję, a skupiam się na szczegółowych informacjach nt. działania organizmu i systemu energetycznego, który jest podstawą oddziaływania na gruczoły, a te z kolei są podstawą produkcji hormonów, które utrzymują organizm w określonym stanie - w tym odpowiadają za odnawianie (odmładzanie) komórek, a w konsekwencji utrzymywania ciała w stanie nie-starzejącym się. Jeśli możesz zacytować jakieś konkrety z ww. źródła, będę wdzięczny.
Bo podany cytat jest tak ogólnikowy, że tam nie ma żadnych konkretnych wskazówek. Przyznam, że takie ogólniki, jak pisałem już wcześniej, generalnie ignoruję, a skupiam się na szczegółowych informacjach nt. działania organizmu i systemu energetycznego, który jest podstawą oddziaływania na gruczoły, a te z kolei są podstawą produkcji hormonów, które utrzymują organizm w określonym stanie - w tym odpowiadają za odnawianie (odmładzanie) komórek, a w konsekwencji utrzymywania ciała w stanie nie-starzejącym się. Jeśli możesz zacytować jakieś konkrety z ww. źródła, będę wdzięczny.
Napisałam w tym temacie wystarczająco dużo, więcej nie trzeba. Dla kogoś kto chce iść do przodu to, co napisałam wystarczy w zupełności.
Nie podam Ci gotowego rozwiązania pod nos, bo mi też nikt nie podawał, a poradziłam sobie z tym lepiej niż inni. Wskazuję tylko kierunek, reszta to Twoja twórcza praca, bo jutro jest kolejny dzień Twojego życia.
Pewne rzeczy trzeba odkryć samemu...
Jeśli masz na myśli ćwiczenia kung fu, to nic mi nie wiadomo, by ktoś ćwicząc je osiągnął bardzo długie życie. Źródła, wszystkie poza współczesnymi naukowymi, mówią o transformacji biologiczno-energetycznej, które przekładają się na zmianę energetyki oraz funkcjonowania całego organizmu. Do tej transformacji ćwiczenia fizyczne, albo ogólniej - utrzymywanie ciała w bardzo dobrej kondycji, w tym, co w sumie jest oczywiste, krążenia krwi, są bardzo przydatne, ale niewystarczające. To, że energetyka jest pomijana, wynika zazwyczaj z tego, że większość ludzi nie jest świadoma jej istnienia ani nie potrafią jej postrzegać, a nauka, choć jest świadoma, celowo ją pomija. Kluczem jest zrozumienie, że ciało fizyczne, czyli energia w postaci cząsteczek, jest efektem (manifestacją) działania energii - warto od tego punktu rozpocząć moim zdaniem, jeśli kogoś naprawdę temat interesuje.
Fragment wywiadu:
QM: Na podstawie swoich podróży - czy są jacyś mistrzowie, którzy wyróżniają się spomiędzy innych?
Yang Jwing Ming: Ciężko powiedzieć. Każdy mistrz ma inny wpływ. Osobą, która naprawdę mi zaimponowała, był człowiek, którego spotkałem w Chinach. Miał dziewięćdziesiąt lat. Zanim dotarliśmy na miejsce on stał na lotnisku i czekał na nas przez dwie godziny. Kiedy zeszliśmy do niego, każdemu z nas się ukłonił i uściskał dłoń. On jest z pokolenia Mistrza mojego Mistrza. Kiedy wieczorem występowaliśmy podszedłem do niego i zacząłem błagać, żeby też wystąpił. Powiedział, 'OK, żaden problem'. Wstał i... wow! Wystąpił. Wszystkie ruchy i Fajing były takie czyste w wieku dziewięćdziesięciu lat! On nie chodził jak dziewięćdziesięciolatek, ale wyprostowany i silny, jak młodzik. Bardzo zaimponował mi swoim wiekiem, duchem i pokorą. Podczas naszego występu zdarzyła się jedna zabawna rzecz. Moja szkoła występowała w tradycyjnym stylu; kiedy on to zobaczył podszedł do nas i powiedział, 'Jestem naprawdę szczęśliwy, że to nadal istnieje. Na w Chinach już się tego nie widzi, chociaż ciągle ćwiczymy w ten sposób na Tajwanie!'. Mój Mistrz był z nami i wyglądał na bardzo zadowolonego! Jedno zdanie od przedstawiciela starszej generacji jest ważniejsze niż sto ze strony publiczności, ponieważ to on jest ekspertem; dla mnie samego była to wielka zachęta. Był wspaniały; teraz ma dziewięćdziesiąt dwa lata.
QM: Mówiłeś wcześniej, że style tradycyjne istnieją ciągle na wsi chińskiej. Czy mógłbyś powiedzieć, że jest wielu ukrywających się tam mistrzów tych styli?
Yang Jwing Ming: Oni się ukrywają, ale ciągle ćwiczą. Pytanie brzmi: jeśli ci mistrzowie są w wieku osiemdziesięciu lub dziewięćdziesięciu lat, ile mogą nauczyć? Rozmawiałem z wieloma mistrzami i oni mówili, że to dzisiejsze dzieciaki się zmieniły. Ich umysły były nastawione na rock'n'rolla i aerobik. Znalezienie kogoś, kto ćwiczyłby w tradycyjny sposób jest trudne i wielu starych mistrzów zniechęca się tym. Z tego powodu W Chinach powołano do życia Wushu Investigating Team. Oni jeździli do różnych zakątków Chin i rejestrowali na taśmie wideo wszystkich mistrzów, jakich tylko mogli znaleźć, aby wypróbować i zachować esencję tych umiejętności. Czy myślisz, że ci mistrzowie naprawdę pokazywali co umieli? Ale jedną dobrą rzeczą jest to, że wszystkie stare style i dokumenty są otwarte i odkryte. Z innej strony o wiele gorsi są ci starzy mistrzowie, którzy wszystko powstrzymują. Chińska filozofia jest dosyć prosta. Jeśli nie znajdziesz dobrego ucznia, po co marnować czas na nauczanie złych; przecież do nich i tak nie trafią żadne nauki. Wielu Amerykanów tego nie rozumie, mówią, 'Ach, ci Chińczycy, swoje sekrety trzymają tylko dla siebie!'. Problem tkwi w tym, że oni nie pytają się siebie czy są w stanie się ich nauczyć. W dawnych czasach ludzie trenowali po dwadzieścia albo trzydzieści lat. Dzisiaj ludzie ćwiczą przez pięć lat i nawet nie tak ciężko, jak dawniej. Trenują tylko po kilka godzin tygodniowo, może sześć. Jak to można porównać z sześcioma godzinami dziennie? Mówisz 'zatrzymywać sekrety', ale nawet jeśli będę ich uczył, nie zrozumiałbyś. Tak więc umiejętności giną. Ilu uczniów może znaleźć mistrza, a ilu mistrzów może znaleźć ucznia, który zdecyduje się na dziesięć lat ciężkiej pracy? Kiedyś uczeń i mistrz mieszkali razem. Dzisiaj nie, więc esencja sztuki będzie ginąć z powodu innego stylu życia. Najważniejszą rzeczą dla mojego umysłu jest to, że ta sztuka musi się rozprzestrzeniać. Jeśli jest powstrzymywana, nie może zostać zachowana. Sztuki walki były praktykowane w Chinach przez tysiące lat, były tworzone przez setki tysięcy ludzkich umysłów, ludzi którzy spisali swoje doświadczenie w starych dokumentach; dlaczego więc trzymać to w sekrecie? Najlepszą drogą do podtrzymania tego jest dzielenie się tym tak, że każdy może się tego uczyć, ponieważ dzisiaj wiele rzeczy się zmieniło. Dlatego wszystko tłumaczę. Zbieram wszystko na temat Taiji, Qigongu i tłumaczę to. Z tego powodu wielu ludzi mnie nienawidzi. Uważają, że jestem zdrajcą i że sprzedaję chińskie sekrety ludziom z zewnątrz. Ale ja myślę, że mam słuszność.
Wszystkie ruchy i Fajing były takie czyste w wieku dziewięćdziesięciu lat! On nie chodził jak dziewięćdziesięciolatek, ale wyprostowany i silny, jak młodzik.
Nawiązywałem raczej nie do przeżycia 90, ale, powiedzmy, co najmniej jedno zero więcej, czyli z 900 lat, o czym zresztą można przeczytać w wielu tekstach mających więcej niż 1000-2000 lat (oczywiście istnieją też źródła średniowieczne oraz późniejsze). Oczywiście można spotkać stu- i więcej latków, a jeśli ćwiczą regularnie, dbają o krążenie, w miarę dbają o dietę (choć jak się okazuje nie jest to warunek konieczny, by dożyć w zdrowiu ponad 100 lat) itp., to mogą pożyć o te 20-30% dłużej jako starcy niż większość ludzkości. Ale myślę, że to nie o to chodzi w tym temacie.
W temacie raczej chodzi o odkrycie sekretów regeneracji komórek, odmładzania, albo właściwie nie hamowania naturalnych procesów w organizmie (program DNA je hamuje z czasem - organizm człowieka został CELOWO zaprogramowany, by jednocześnie mieć możliwość regeneracji w nieskończoność, czyli wiecznego życia, ale zarazem innymi procesami hamować te pierwsze procesy). Tak naprawdę istnieją dwa realne podejścia do tego tematu, na oba się powoływałem: naukowe albo "mistyczne". Nauka oficjalnie nie zna ostatecznej odpowiedzi na pytanie jak utrzymywać komórki u takiej istoty jak człowiek w stanie wiecznej regeneracji (jak pisałem, udało się tego dokonać z małymi zwierzętami), i nie należy czekać na potencjalną odpowiedź. (Prawda jest troszkę bardziej złożona z nauką: kiedy nauka odkryje ten sekret, oznaczać to będzie, że jakiś człowiek został zainspirowany do odkrycia takiego faktu, a sekret zostanie przekazany albo całej ludzkości, albo zastrzeże sobie go - najlepiej po cichu - dla siebie. Swoją drogą, jak pisałem, uważam, że nienaukowe podejście do ww. sekretu już dawno jest wykorzystywane, tzn. mamy na tej planecie ukrywających się nieśmiertelnych).
Jeśli chodzi o podejście mistyczne, podstawy są dość proste i opisywane we wszystkich znanych alchemicznych traktatach, jeśli rozumieć ich symbolikę. Alchemię badał m.in. znany naukowiec Mircea Elliade, to cytat z jego książki "Kowale i alchemicy" (rzemiosło kowali, czyli osób transformujących metale w coś wartościowego, występującego najczęściej pod postacią złota, jest tak naprawdę celową symboliką procesów wewnętrznych, występujących w organizmie człowieka), dotyczący wewnętrznej pracy alchemika:
Człowiek zapuszcza się w (...) podziemny świat z jego tajemnicą powolnego dojrzewania minerałów we wnętrznościach Matki-Ziemi. (...) chodzi o tajemnicę sięgającą istoty ludzkiej egzystencji. (...) dając się wciągnąć w dzieło górnicze i metalurgiczne, prawie całkowicie zmienił swój sposób życia. (...)
Rudy wciąż jeszcze brzemienne tą mroczną świętością kierowane są do pieców hutniczych. I wtedy zaczyna się najtrudniejsza, najbardziej ryzykowna operacja. Rzemieślnik, pragnąc przyspieszyć i doprowadzić do doskonałości proces "wzrostu", zajmuje miejsce Matki-Ziemi.
(...) wytop, będący "kreacją", musi być przeprowadzony przez związek elementu męskiego i żeńskiego. Podobną symbolikę odnajdziemy w Chinach.
Te teksty są przesiąknięte w każdym prawie wyrazie celowo symboliką z dwóch powodów, o których wspominałem: jednym jest fakt, że starożytni używali symbolicznych wyrazów, gdyż nie posiadali precyzyjnych, naukowych terminów, jakimi się dziś posługujemy, drugi powód natomiast wynika z typowego dla tamtych czasów ukrywania przed profanami i jakimś rodzajem inkwizycji (nie tylko średniowiecznej, w Chinach np. wielokrotnie teksty były palone) ezoterycznych tekstów.
Najważniejsze symbole w powyższym cytacie i w nawiasie podaję ich znaczenie: metale lub minerały (są to materialne elementy w organizmie, które, aby funkcjonować sprawniej, potrzebują energii), Ziemia lub Matka-Ziemia (w tym przypadku chodzi o organizm człowieka), piec (energetyczny ośrodek w systemie energetycznym człowieka, zwany w Chinach san-bao, na polski tłumaczony jako potrójny ogrzewacz - podstawowy element, niezbędny dla wszystkich procesów w organizmie, odpowiadający za żywioł ognia, czyli utrzymywanie ciepła i przetwarzanie oraz dostarczanie energii), świat podziemny (wewnętrzne procesy w organizmie), dzieło górnicze lub wytop lub inaczej kreacja (świadoma praca alchemika, by naturalne procesy przyspieszać, transformować i kontrolować), element męski i żeński (yang i yin, ogień i woda, albo w innych chińskich alchemicznych tekstach smok i tygrys, muszą być powiązane i zbalansowane, by osiągnąć długowieczność - ten proces jest podstawą formowania "pigułek" alchemicznych, czyli energetycznych elementów, które następnie, za pomocą woli, są przesuwane w organizmie i oddziałują na ciało).
Tutaj cytat odnoszący się do tych samych procesów, ale już w wersji średniowiecznej:
by zrodziła się i rosła ruda metalu, potrzebny jest czynnik zapładniający oraz to, co mu ulega, czyli materia zdolna poddać się jego działaniu (...) rudy są owocem związku dwóch zasad, siarki i rtęci.
Starożytni widzieli wszystko w ogólnych konceptach, takich jak 4 lub 5 żywiołów. Ciało jest elementem ziemi, posiada formę. Siarka jest symbolem elementu ognia działającego w materii, tj. składnika energetycznego i bez formy, rtęć zaś - elementu pośredniego między energią a materią. Powiązanie wszystkich "składników alchemicznych" razem, czyli energii, materii, oraz pomostu pomiędzy tymi dwoma, jest właśnie kluczowym pierwszym etapem, by energetyzować procesy życiowe w organizmie - czyli tłumacząc na współczesny język, zachowywać i przedłużać regenerację organizmu.
Tyle, jeśli chodzi o podstawę. Są to realne procesy, które warto praktykować. Organizm to automat, jeśli ktoś ogranicza się tylko do fizycznych ćwiczeń, to kroczy tzw. "lesser path", czyli osiąga najniższe możliwe wtajemniczenie i troszkę wydłuża swoje życie. Wyższe poziomy wymagają bezpośredniej i świadomej pracy z organizmem, a nie liczenia na to, że jego programy DNA same z siebie zaczną jakoś magicznie przedłużać mu życie Dlatego warto rozwijać świadomość za pomocą różnych praktyk.
Są dwa na Ziemi powszechne podejścia do praktyki: jedno można określić zdaniem "pokaż mi co mam robić, żeby osiągnąć... (wstawić osiągnięcie)", drugie natomiast polega na samodzielnej ocenie.
Większość ludzi jest z gruntu rzeczy leniwa, a w zasadzie krótkowzroczna, ale też trzeba przyznać, że to lenistwo i krótkowzroczność ma pewne uzasadnienie: ludzie żyją i będą żyć krótko. A to oznacza, że nie mają czasu na samodzielną ocenę. Jest to trochę paradoks, jeśli chodzi o temat tego wątku: ludzie wcieleni fizycznie nie mają czasu na wydłużanie swojego czasu wcielenia fizycznego Więc umierają wcześnie, większość po kilku dekadach życia, co jest naprawdę niewielkim czasem. A i tak często zakładają, że wszystko wiedzą - porozmawiajcie z losowo wybraną osobą na ulicy, prawie zawsze ma wyrobioną opinię na prawie każdy temat. Kolejny paradoks.
Jest pewien problem z postawą "pokaż mi co mam robić": zauważcie, że ktoś musiał być "tym pierwszym", żeby pokazywać innym co "mają robić". To znaczy urodzić się tak jak my, dojść do jakichś wniosków, samodzielnie ocenić sytuację negatywnie, i dowiedzieć się najpierw podstawy na temat ludzkiego organizmu itp., by następnie ocenić właściwie, co należy praktykować.
Źródła starożytne mówią o pochodzeniu takich sztuk, jak alchemia, tai chi, qi gong, kung fu, magia itp., że ich źródłem z reguły nie był jednak człowiek, ale zostały one przekazane ludziom przez jakieś istoty. Przekazy (współcześnie - channelingi) istnieją odkąd ludzkość istnieje. Później ta wiedza została jednak często przeinaczona, dlatego trzeba zawsze sceptycznie podchodzić, także do obecnych praktyk sztuk walki, nie tylko do innych sztuk starożytnych. Późniejsi adepci tych sztuk często wątpili w "pozaziemskie" źródło ich pochodzenia, i stwierdzali, że np. jakiś cesarz czy medyk musiał najwyraźniej na sobie wypróbowywać wszystkie rośliny medyczne, leki, czy rodzaj gimnastyki, by dojść do wniosków. Zwłaszcza historycy mają tendencję to przyjmowania założenia, że ta wiedza rozwijała się powoli, stulecie po stuleciu. Tymczasem dowody wyraźnie wskazują nie na progres, ale na regres tej wiedzy z każdym tysiącleciem, a takie obiekty jak sfinks w Egipcie(wg. obecnej orientacji naukowców mający kilkanaście tysięcy lat) sugerują, że kiedyś istniała tu zaawansowana cywilizacja, której echa widać m.in. w przekazanej nowszym, prymitywnym cywilizacjom, takim jak Chiny lub Egipt, wiedzy pra-starożytnej, z której alchemia i wiedza o życiu były jednymi z najważniejszych, natomiast takie rzeczy jak różnego rodzaju receptury np. w Ajurwedzie, wiedza o ziołach, gimnastyka (w Ajurwedzie, w Chinach) itd. to jedynie musztardy po obiedzie, czyli tej oryginalnej, pełnej wiedzy na temat życia i wszechświata.
Żeby odejść od postawy "pokaż mi co mam robić", należy jednak obiektywnie podejść do źródeł. Myślę, że z powyższego wynika wyraźnie, że uważam, iż dla chcącego nie ma przeszkód nie do pokonania: jeśli każdy z 8 miliardów ludzi obecnie żyjących, a także przyszłych pokoleń, będzie zakładał taką postawę, nikt nigdy niczego nowego nie odkryje, oraz oczywiście nie odkryje na nowo tego, co można odkryć z istniejących już informacji (zarówno naukowych jak i pre-historycznych). Jak wspomniałem, większość jednak nigdy od tej postawy nie odejdzie, po części z powodu krótkowzrocznego pragmatyzmu (żyję krótko, więc nie mam czasu na to, by zająć się wydłużaniem życia... no chyba, że powiesz mi co mam zrobić ). Źródła piszą o nieśmiertelnych - ale nie było w nich wzmianki o nawet jednej osobie, która nie interesując się tematem wiecznego życia, je osiągnęła, było dokładnie przeciwnie: poświęcały one czas na zgłębianie tematu i wynikające z niego, często dostosowane do swojej sytuacji działania (widać to m.in. u nieśmiertelnych z Chin, tzn. nie ma tu jakiejś jednej receptury, są jedynie pewne siłą rzeczy podobieństwa, bo ostatecznie sprowadzają się do organizmu).
Najważniejsze symbole w powyższym cytacie i w nawiasie podaję ich znaczenie: metale lub minerały (są to materialne elementy w organizmie, które, aby funkcjonować sprawniej, potrzebują energii), Ziemia lub Matka-Ziemia (w tym przypadku chodzi o organizm człowieka), piec (energetyczny ośrodek w systemie energetycznym człowieka, zwany w Chinach san-bao, na polski tłumaczony jako potrójny ogrzewacz - podstawowy element, niezbędny dla wszystkich procesów w organizmie, odpowiadający za żywioł ognia, czyli utrzymywanie ciepła i przetwarzanie oraz dostarczanie energii), świat podziemny (wewnętrzne procesy w organizmie), dzieło górnicze lub wytop lub inaczej kreacja (świadoma praca alchemika, by naturalne procesy przyspieszać, transformować i kontrolować), element męski i żeński (yang i yin, ogień i woda, albo w innych chińskich alchemicznych tekstach smok i tygrys, muszą być powiązane i zbalansowane, by osiągnąć długowieczność - ten proces jest podstawą formowania "pigułek" alchemicznych, czyli energetycznych elementów, które następnie, za pomocą woli, są przesuwane w organizmie i oddziałują na ciało).
Podstawą wszystkich powyższych informacji jest struktura wszechświata (makrokosmosu), obecna także u człowieka (mikrokosmosu): są dwa podstawowe czynniki - jeden to materia, drugi to energia lub świadomość (nazywana w starych czasach "duchem", czyli niematerialnym elementem). Oba są niezbędne do życia. Z tym, że to ów duch (świadomość) wciela się w materię, a nie na odwrót, tzn. materia nie tworzy ducha (świadomości), jak sądzi wielu naukowców (i stąd przyjmują oczywiście z góry błędne założenia, co ma negatywny efekt na badania dotyczące wydłużania życia, dlatego, jak powiedział jeden współczesny taoista, nie należy czekać na naukę, aż odkryje w swoich badaniach odpowiednie fakty). Piszę tu o totalnych podstawach oczywiście: skąd bierze się ciepło w organizmie? Naiwna odpowiedź byłaby taka, że z reakcji chemicznych, i tu koniec tematu. Podstawą funkcjonowania inteligentnego organizmu jest jednak inteligencja i świadomość, i praktyka jak wspomniana we wcześniejszym moim poście dotyczy świadomego zarządzania procesami energetycznymi w ciele. Alchemia wewnętrzna właśnie polegała na pewnych, określonych działaniach wewnętrznych. W Chinach praktyka wewnętrzna, czyli przede wszystkim "umysłowa", nazywała się Nei Dan, w przeciwieństwie do zewnętrznych praktyk, obejmujących różnego rodzaju ćwiczenia fizyczne, nazywające się łącznie metodą Wai Dan. W przypadku ćwiczeń fizycznych zdecydowanie łatwiej je przekazywać na zasadzie "ja pokazuję wam co macie robić", nawet jeśli założyć, że uczniowie nie zrozumieją istoty tych ruchów i skupią się na samym ich fizycznym odwzorowaniu. W przypadku pracy wewnętrznej, czyli alchemicznej, nie ma takiej bezpośredniej możliwości, co więcej, nie było też odpowiedniej terminologii, stąd starożytne źródła używają języka symbolicznego. Poznawanie języka symbolicznego ezoteryki jest trochę jak poznawanie specjalnego alfabetu - zatem jest to trochę jak nauka czytania: kluczem do przeczytania tego co napisałem jest najpierw znajomość liter i umiejętność ich składania razem. Tak samo jest w przypadku odczytywania źródeł dotyczących metod Nei Dan.
Nawiązywałem raczej nie do przeżycia 90, ale, powiedzmy, co najmniej jedno zero więcej, czyli z 900 lat, o czym zresztą można przeczytać w wielu tekstach mających więcej niż 1000-2000 lat (oczywiście istnieją też źródła średniowieczne oraz późniejsze).
Dla niektórych 90 lat to szczyt możliwości. A pełna sprawność fizyczna w wieku 90 lat -w Polsce raczej się nie spotyka. To tryb życia decyduje o jego długości. Stare teksty mówią o czasach, gdy na ziemi nie było jeszcze prawa karmy, ludzie pamiętali poprzednie wcielenia i mieli kontakt z kosmitami. Wtedy dobijanie do 1000 lat było możliwe. Źródła średniowieczne oparte są właśnie na starych tekstach -sumeryjskich i innych.
W temacie raczej chodzi o odkrycie sekretów regeneracji komórek, odmładzania, albo właściwie nie hamowania naturalnych procesów w organizmie (program DNA je hamuje z czasem - organizm człowieka został CELOWO zaprogramowany, by jednocześnie mieć możliwość regeneracji w nieskończoność, czyli wiecznego życia, ale zarazem innymi procesami hamować te pierwsze procesy).
Organizm nie jest na nic zaprogramowany, to warunki zewnętrzne powodują, że zachowuje się w określony sposób. Zmieniając warunki zmieniamy mechanizmy funkcjonowania. Jeden 90-cio latek jest wrakiem, drugi jest w pełni sił witalnych, ale jeden nic nie robił w tym kierunku, drugi robił.
Kapłani egipscy dożywali 60 lat (tak wynika z badań archeologicznych), dlatego, że stosowali dietę optymalną (nie spożywali węglowodanów tylko tłuszcze zwierzęce i białko w określonych proporcjach), a średnia życia w Egipcie w tamtych czasach to około 45 lat. Słaby przykład jeśli chodzi o długowieczność. Ćwiczeń fizycznych w ogóle nie stosowali. Sam wyciągnij wnioski. Niewątpliwie mieli wiedzę wykraczającą poza naszą współczesną naukę, ale o długowieczności niewiele wiedzieli.
W Chinach praktyka wewnętrzna, czyli przede wszystkim "umysłowa", nazywała się Nei Dan, w przeciwieństwie do zewnętrznych praktyk, obejmujących różnego rodzaju ćwiczenia fizyczne, nazywające się łącznie metodą Wai Dan.
Praktyki wewnętrzne stosuje się dopiero wtedy, gdy opanuje się praktyki zewnętrzne. Nie uczysz się najpierw rachunku różniczkowegi i całkowego, a potem dodawania i odejmowania, tylko odwrotnie. Inaczej nauka trwa kilkakrotnie dłużej. Jeśli nie opanujesz podstaw wiedza zaawansowana będzie bezużyteczna.
Na temat wspomnianej przez Ciebie karmy piszę na końcu. Tu odniosę się do poszczególnych punktów.
Dla niektórych 90 lat to szczyt możliwości. A pełna sprawność fizyczna w wieku 90 lat -w Polsce raczej się nie spotyka. To tryb życia decyduje o jego długości. Stare teksty mówią o czasach, gdy na ziemi nie było jeszcze prawa karmy, ludzie pamiętali poprzednie wcielenia i mieli kontakt z kosmitami. Wtedy dobijanie do 1000 lat było możliwe. Źródła średniowieczne oparte są właśnie na starych tekstach -sumeryjskich i innych.
Jaki Twoim zdaniem tryb życia zapewni życie 1000, 10000 albo 100000 lat? (to nie są liczby wyssane z palca). W skrócie, żeby nie marnować czasu: takie rozumowanie nie ma sensu, te punkty nie mają ze sobą wiele wspólnego.
Organizm nie jest na nic zaprogramowany, to warunki zewnętrzne powodują, że zachowuje się w określony sposób.
Jestem przekonany, że sama nawet w to nie wierzysz.
Jeden 90-cio latek jest wrakiem, drugi jest w pełni sił witalnych
W podobny sposób, jeden 40-latek wygląda prawie jak 60-latek, a 1000-latek wygląda jak 20-paro latek. Za tysiąc lat będzie wyglądał i czuł się tak samo jak dzisiaj. Energia przepływa, jeśli ma taką możliwość. To jest podstawa owej, rzekomo dla wielu tajemniczej, pełni sił witalnych. Ale to sam przepływ energii przez starzejące się - czyli, ponownie podkreślę, degenerujące się - ciało nie wystarczy. Następny krok to wejście w te procesy. Ograniczanie się wyłącznie do jakiegoś rodzaju gimnastyki to zajmowanie się nimi "na około". Organizm tak nie działa, tzn. sama materia, czyli materialistyczne podejście do organizmu człowieka, nie jest ani wystarczające, ani nawet nie jest głównym źródeł życia, witalności, i... energii. Podstawą jet właśnie owa energia.
Kapłani egipscy dożywali 60 lat (tak wynika z badań archeologicznych)
Dzięki za podanie źródła. Skreślone z listy istotnych źródeł dla praktycznego odkrywania faktów A poważniej, to myślę, że jest jasne, że takie ogólniki nie mają żadnego znaczenia w kontekście, o którym piszemy w tym wątku...
ale o długowieczności niewiele wiedzieli.
Jesteś tego pewna?
Na podstawie samych archeologicznych badań dotyczących ogółu społeczności w danym kręgu cywilizacyjnym nie można wyciągać wniosków dotyczących sekretów utrzymywanych głęboko w świątyniach przez tysiące lat.
Praktyki wewnętrzne stosuje się dopiero wtedy, gdy opanuje się praktyki zewnętrzne. Nie uczysz się najpierw rachunku różniczkowegi i całkowego, a potem dodawania i odejmowania, tylko odwrotnie. Inaczej nauka trwa kilkakrotnie dłużej. Jeśli nie opanujesz podstaw wiedza zaawansowana będzie bezużyteczna.
To tak nie działa. Większość praktykujących nei dan nie trenuje sztuk walki. Tak samo jak ktoś trenujących parapsychiczną pirotechnikę nie musi zaczynać od rozniecenia ognia przy pomocy krzesiwa. To jest pomylenie pojęć.
Pociągnę temat metalów jako symboli. W "Alchemical Medicine", oczywiście za pomocą wspomnianych wcześniej symboli, jest mowa o powiązaniu siarki i rtęci. Wspominałem już, co one oznaczają, ale powtórzę w skrócie, że chodzi o dwie podstawowe zasady, które na poziomie energetycznym rządzą procesami w organizmie, z których jedna wiąże się z energiami związanymi z pierwiastkiem wody, druga zaś - z energiami ognia.
Problem ludzi polega na tym, że te pierwiastki zostały celowo od siebie oddzielone i w niewielkim stopniu na siebie oddziałują. To jest owa tajemnicza "karma", która tak naprawdę nie jest żadną karmą, tylko odgórną decyzją niewidzialnych zarządców naszej planety. Sprowadza się to do programów w DNA, które wpływają na procesy życiowe. DNA można sterować za pomocą enregii - a praca alchemika właśnie polegała na pracy z wewnętrzną energią. Nie ma to żadnego związku ze sztukami walki, które są oczywiście zbędne dla pracy z wewnętrzną energią.
Nie należy tu mylić pojęć. Praktyka wewnętrzna to zupełnie co innego niż praktyka zewnętrzna, i do tej pierwszej należy podchodzić zupełnie w innym "świetle", niż do tej drugiej. Praktyka wewnętrzna przypomina bardziej pracę szamanów lub mistyków, i ma charakter psychiczno-energetyczny. Z tym, że tradycja alchemiczna nie była przekazywana u szamanów - piszę to na wszelki wypadek, bo widzę, że ilość błędnych wniosków wyciąganych z moich skrótowych, a jednak dość długich w sumie wypowiedzi, jest bardzo duża.
Powiedzmy sobie jedno: ilość osób zainteresowanych naprawdę długowiecznością na tym forum jest znikoma. Wystarczy poczytać pierwsze komentarze w tym wątku, na pierwszych dwóch stronach. Jest dla mnie jasne, że w sumie temat Ciebie Małgosia średnio interesuje - chyba, że w zakresie, który trafia w Twoje zainteresowania sztukami walki. Podaję tu informacje głównie dla osób zainteresowanych. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że jest to możliwe, jednak dla mnie jest jasne, że tak jest. Tzw. "karma" (to pojęcie prowadzi w błąd, nawiasem) dla ludzkości dotyczy ogółu, ale w każdej epoce jednostki miały swoją własną ścieżkę, niezależną od ogółu, dotyczy to oczywiście także chińskich nieśmiertelnych, o których tu pisaliśmy. A także Egipcjan, Sumeryjczyków, i innych nacji. W każdym razie, piszę tu dla osób, które interesują się tematem, a widzę, że dyskusja, która ze mną prowadzisz, ma na celu udowodnienie, że jedyna możliwość osiągnięcia długiego życia, tak do 90-100 lat zapewne, jest przez ćwiczenie sztuk walki To nie ten wątek, to raz, a dwa, że te argumenty nie mają sensu.
W każdym razie, piszę tu dla osób, które interesują się tematem, a widzę, że dyskusja, która ze mną prowadzisz, ma na celu udowodnienie, że jedyna możliwość osiągnięcia długiego życia, tak do 90-100 lat zapewne, jest przez ćwiczenie sztuk walki wink To nie ten wątek, to raz, a dwa, że te argumenty nie mają sensu.
Egipscy kapłani jedli bardzo niezdrowo. Wielu z nich cierpiało na choroby układu krążenia.
Archeolodzy rozszyfrowali hieroglify, opisujące potrawy, jakie egipscy kapłani składali w ofierze swoim bóstwom. Aby zapewnić sobie przychylność sił nadprzyrodzonych, Egipcjanie przynosili do świątyń między innymi zabite bydło, dzikie ptactwo, owoce, warzywa, ciasto i piwo.
Po zakończeniu obrządku jedzenie rozdzielano pomiędzy kapłanów. Według naukowców, taka obfitująca w tłuszcze dieta nie wychodziła dostojnikom religijnym na zdrowie - zapadali na choroby układu krążenia i młodo umierali.
Potwierdziły to wyniki badań zabalsamowanych ciał kapłanów, które przeprowadzili archeolodzy z uniwersytetu w Manchester. U 16 z 22 mumii zachowały się fragmenty naczyń krwionośnych. Badania wykazały, że większość tych kapłanów cierpiała na zwapnienie naczyń i umarła na choroby układu krążenia. Takie schorzenia nie były częste wśród przedstawicieli innych kast społecznych starożytnego Egiptu.
Wniosek z tego prosty -wiedza kosmitów została wypaczona przez stulecia przez ludzi i nie pozostało po niej praktycznie nic. A wszystko zawdzięczamy religii i tym którzy ją stworzyli w celu manipulowania tłumem. A szkoda, bo istnienie obok siebie dwóch cywilizacji, ziemskiej i kosmicznej mogłoby przynieść korzyści dla obu -Ziemianie nauczyliby się wielu rzeczy o których nie mają pojęcia, a Kosmici nauczyliby się poczucia humoru od Ziemian, nawet jest takie pojęcie stworzone w tym celu -KOEWOLICJA.
1. Z lekcji chemii wiemy, że każdy stop metali zawiera te same składniki, które zostały użyte do jego wytworzenia. Na przykład do produkcji mosiądzu używa się 70-80% miedzi i 20-30% cynku. Plejadanie do produkcji stopu miedzi, niklu i srebra używają wyłącznie czystego ołowiu, przy czym ołów nie jest później w ogóle wymieniany jako jego składnik.
2. Plejadanie stosują nie znaną nam technikę wibracji pozwalającą na upłynnianie metali bez ich podgrzewania, którą można nazwać topieniem na zimno. Dzięki Plejadanom wiemy, że istnieje możliwość przemiany różnych substancji. Znając tę metodę można na przykład przekształcić ołów w dowolny stop. Jednak sami Plejadanie nie opanowali jeszcze do końca tego zagadkowego procesu. Mimo to możliwe jest przekształcenie ołowiu w złoto, do czego dążyli wszyscy nasi alchemicy. Jak na razie również Plejadanie nie posiedli jeszcze owego przysłowiowego kamienia filozoficznego.
Raczej zainteresuj się taoistyczną alchemią (alchemia to złe słowo- lepszym jest fizyka wibracji), bo wśród taoistów byli ci o przydomku nieśmiertelni, ale oni mieli związek czy tego chcesz czy nie ze sztukami walki. Kolebką taoistycznej wiedzy w tym temacie jest Wudang, ale i inne ośrodki mają coś do powiedzenia. Do dzisiaj przetrwały tylko niewielkie fragmenty, które nie tworzą spójnej całości, więc brakujące elementy trzeba sobie samemu dośpiewać. Ale uważam ze warto, bo te ćwiczenia pierwotnie nie służyły walce, tylko przywracaniu zdrowia i tak są opisywane w starych manuskryptach. Dopiero później ktoś zauważył, że ciało ludzkie poddane odpowiedniemu treningowi może stać się bronią...
Osiągnięcie długiego życia to zrozumienie funkcjonowania swojego ciała i procesów w nim zachodzących. A sztuki walki są jednym z narzędzi, w miarę dobrze opisanym. Szkoda, że nie widzisz związku między ćwiczeniami, a przepływem energii przez merydiany w ciele. Jeśli nie lubisz sztuk walki to przestudiuj sobie asany w indyjskiej Jodze. Tam dużymi literami jest napisane które ćwiczenia co regenerują. Stosując się do powyższego można wydłużać życie ile się chce, ale ćwiczenia to nie wszystko, jest jeszcze dieta, oddychanie i inne aspekty wpływające na metabolizm.
Moje argumenty chyba trafiłły w sedno problemu, bo się aż zagotowałeś. Ale to Twój problem, nie mój. Życzę Ci długiego życia i owocnych poszukiwań w temacie długowieczności...
I owocnych dyskusji z tymi, którzy podzielą Twoje poglądy...
Moje argumenty chyba trafiłły w sedno problemu, bo się aż zagotowałeś. Ale to Twój problem, nie mój. Życzę Ci długiego życia i owocnych poszukiwań w temacie długowieczności...
Rozumiem, że przyleciałaś do mnie w momencie odpowiadania na Twoją wypowiedź podczas doświadczenia OBE i sprawdziłaś to? Oczywiście, to żart - gdyby tak było, byś wiedziała, że było inaczej.
Raczej zainteresuj się taoistyczną alchemią (alchemia to złe słowo- lepszym jest fizyka wibracji), bo wśród taoistów byli ci o przydomku nieśmiertelni, ale oni mieli związek czy tego chcesz czy nie ze sztukami walki.
Skąd Ty te informacje bierzesz? Oczywiście, że alchemik taoistyczny nie musiał uczyć się sztuk walki, by zajmować się alchemią. Tym tematem interesuję się już długo, pisałem o tym w moich wypowiedziach. Jeśli wolisz nazywać tą sztukę "fizyką wibracji", to jest to ok, możesz to tak nazywać. Jednak aby modyfikować wibracje bliskie częstotliwości ciału fizycznemu, nie musisz zajmować się do tego celu sztukami walki. Nie wiem kogo przekonujesz, ale myślę, że jest to jasne, że nie trzeba zajmować się ćwiczeniem ciosów, by zajmować się, jak to chcesz nazywać, fizycznymi wibracjami / częstotliwościami.
Swoją drogą, jeszcze raz powtórzę, że częstotliwości mają bardzo szerokie spektrum, nie ograniczając się do wibracji fizycznych.
Małgosia kiedyś słusznie zauważyła, że łatwo o pomyłki i wpadnięcie w ślepą uliczkę w tym temacie. Dodam, że był to celowy zabieg mistrzów alchemii, by wiedza nie dotarła do tzw. profanów. Oznacza to jednak też, że albo weźmiemy na siebie pewną pracę w odkrycie informacji (a mamy dziś o wiele lepsze możliwości niż kiedykolwiek w znanej historii), lub tez poddanie się i po prostu pogodzenie się ze śmiercią.
Myślę, że w temacie nieśmiertelności nie ma kompromisów: albo ktoś decyduje się na ten krok - wtedy powinien wziąć na siebie odpowiedzialność oraz brać pod uwagę możliwość porażki, albo w ogóle dać sobie spokój i żyć jak reszta pospólstwa. Większość społeczeństwa to dzieci tak naprawdę, co widać po naszych liderach - są tak naprawdę totalnie nieodpowiedzialni, tylko takich udają, bo muszą. Ja wybrałem drugą opcję*
Cytat na potwierdzenie z "Tajemnice nieśmiertelnych" str. 69-71:
Już w 1962 r. zajmowałem się filozofią fizycznej nieśmiertelności. Wiedziałem, że materiały, które udało mi się zdobyć były niewystarczające, ponieważ wszyscy autorzy książek, które czytałem - umarli...
(...) Ponieważ wciąż nie mogłem zmieniać ciała, tak jak czynili to mistrzowie, o których czytałem, zacząłem szukać kontaktu z nieśmiertelnymi. Według mnie nieśmiertelnym jest ktoś, kto żyje w jednym ciele co najmniej 300 lat.
(...) [mój nieśmiertelny mistrz, którego spotkałem powiedział] możemy osiągnąć maha mritenjai tzn. ostateczne zwycięstwo nad śmiercią, transfigurację i wniebowstąpienie.
(...) Od [tego] spotkania zetknąłem się z 7 ludźmi, którzy mieli ponad 300 lat. Dzięki kontaktom z tymi nieśmiertelnymi osiągnąłem świadomość swojego energetycznego ciała.
Świadomość energetycznego ciała można osiągnąć w różnym stopniu i nie jest to takie trudne (na co zresztą autor również wskazał), ale jest to niewystarczające, by osiągnąć nieśmiertelność. Również tak promowane przez niego tzw. duchowe oddychanie najwyraźniej nie jest wystarczające. Jeszcze dwie uwagi co do terminów: "transfiguracja" i "wniebowstąpienie" to terminy, których ekwiwalenty pojawiają się często w mistycznych sztukach starożytnych Chin, a także wszystkich innych starożytnych znanych cywilizacji (np. w Egipcie czy Mezopotamii), pierwszy oznacza możliwość zmiany w światło - czyli mówiąc współczesnym językiem zmiany częstotliwości (wibrowania) fizycznych cząsteczek ciała, zaś drugi termin jest podobny i oznacza możliwość zmiany wymiarów do wyższego, które starożytni oczywiście nazywali "niebem". Tyle podstaw.
Bardzo długie życie w takim nieświadomym społeczeństwie jak nasze niesie szereg konsekwencji, o których prawie nikt nie myśli. Po pierwsze, zmienia się perspektywa na egzystencję. Przeciętny człowiek musi przyjąć pewną strategię na życie: każda porażka lub negatywna zmiana w dowolnym momencie życia, zwłaszcza w pierwszych 30 latach, często odbija się na kolejnych dekadach jego egzystencji fizycznej i wpływa na dalszą ścieżkę życia. Nie musi tak być, ale tak jest, ze względu na negatywne SPOŁECZNE efekty starzenia Tak, żyjemy w społeczeństwie, w którym starość jest postrzegana jako choroba - zresztą słusznie, bo nią jest. Jest to, de facto, degradacja organizmu. Człowiek, którego organizm przestaje się degenerować, nie przejmuje się takimi drobnostkami, bo wie, że ma w zanadrzu kolejne stulecia. Po drugie, musi ukrywać (obecnie jeszcze) swoją prawdziwą tożsamość. Wg. autora książki cytowanej poniżej wielu nieśmiertelnych padło ofiarami po kilkuset latach życia urządzanych na nich "polowań", tzn. zostali zamordowani. Po trzecie, musi być bardziej rozwinięty i mieć większy dystans do siebie i ludzi, z którymi wchodzi w relacje, bo będzie widział ciągle odchodzących i rodzących się ludzi, którzy znowu odejdą, ale którzy znowu wydadzą na świat potomstwo itd. - wiązanie się na stałe z rodziną itd. nie wchodzi zatem w grę.
* oczywiście to żart
Cytat z książki "Alchemia azjatycka":
Chińczycy byli narodem bardzo przenikliwym i cierpliwym, który odkrył i zgromadził masę dokładnych faktów dotyczących wszystkich zjawisk fizycznych i biologicznych (...) Alchemia była i pozostaje nadal techniką duchową, dzięki której człowiek przyswaja sobie wzorcowe jakości życia i szuka nieśmiertelności. "Eliksir długowieczności" to nic innego tylko nieśmiertelność, cel wszystkich technik mistycznych we wszystkich czasach i we wszystkich miejscach. Alchemik "eliksiru" bliższy jest mistykowi, szukającemu drogi do nieśmiertelności, niż naukowcowi. (...)
Pao P'u-tsy zapewnia, że wystarczy zmieszać trzy funty cynobru z funtem miodu, wysuszyć tę mieszaninę na słońcu, a potem sporządzić z niej pigułki wielkości nasion konopi, aby, zażywszy ich dziesięć w ciągu roku, stwierdzić, że posiwiałe włosy na powrót są czarne, utracone zęby odrastają itd. Zażywając je nadal, uzyskujemy nieśmiertelność.
O cynobru i innych elementach już pisałem we wcześniejszych postach, są to symbole; słońce wspomniane w ww. cytacie z kolei symbolizuje energię yang. "Pigułki" czy też "eliksir" to nie są oczywiście żadne chemiczne produkty, tylko energetyczne elementy, tworzone umysłem alchemika (czyli wewnętrznie, stąd wspomniana niedawno przeze mnie metoda nei dan - "metoda wewnętrzna", w odróżnieniu od zewnętrznej). Przy pomocy tych technik odmładza się organizm, czyli mówiąc inaczej, blokuje się procesy degeneracyjne.
Procesy degeneracyjne organizmu nie tworzą się same z siebie. Organizm nie działa tak jak metal - że tworzy się na nim rdza. Tu działają zupełnie inne, skomplikowane procesy, niektóre z nich spowalniają, inne przyspieszają tzw. starzenie (degenerację). Ludzie tego nie rozumieją i dziwią się, kiedy ktoś ciągle wygląda tak samo (w wielu społecznościach istnieją historie, czasem legendy, o takich ludziach, nie tylko w Azji) - gapią się i nie mogą uwierzyć, ale jest tak, bo żyjemy ciągle w średniowieczu tak naprawdę. Ludzie są na takim samym prawie poziomie rozwoju jak 1000 lat temu, jedyne co się zmieniło - o czym już pisałem w innym wątku - to otoczka: technologia, wymyślona przez jednostki, którzy byli liderami ludzkości: pod względem intelektualnym, przedsiębiorczym, politycznym i każdym innym. Nie ma obaw z tego względu, że ludzkość stanie się nieśmiertelna w ciągu najbliższych wieków Ale niektóre jednostki - owszem. W organizmie człowieka jest dużo zagadek, pozostawionych przez twórców kodu DNA na początku projektu Ziemia. Naukowcy już powoli je odkrywają, ale można przeskoczyć aktualny poziom rozwoju ludzi i osiągnąć cele, które dla innych będą dostępne za tysiąc albo więcej lat. Myślę, że warto jednak postawić niezależność od mas
Tajemnice nieśmiertelnych -Leonard Orr – urodzony w USA, w Walton w stanie Nowy Jork około 1938 r. (nie podaje daty swego urodzenia), zmarł 5 września 2019 r. najbardziej znany z odkrytego i rozpowszechnionego systemu o nazwie rebirthing.
Jest również znany z propagowania idei fizycznej nieśmiertelności, której uczył się od (jak sam podaje) 12 nieśmiertelnych joginów, czy raczej nauczycieli indyjskich jogi fizycznej nieśmiertelności (a w praktyce po prostu długowieczności). Idee i nauki Leonarda Orra nawiązują do nauczania mistrzów: Mahawatar Babadźi i Paramahansa Jogananda znanych z propagowania krijajogi. Leonard Orr znany jest również z propagowania praktycznych kursów tak zwanej Świadomości Prosperującej, w skrócie Prosperity, mających za cel gruntowną terapię uzdatniającą człowieka w kierunku biznesowym.
W wieku nastoletnim został tak zwanym odrodzonym, nowo narodzonym chrześcijaninem. Studiował głęboko Biblię, a wiele z nauk Jezusa było w kongregacji do której należał traktowanych dosłownie, np. wypowiedź Jezusa: Kto wierzy we mnie nie zazna śmierci. Leonard zamierzał zostać kaznodzieją chrześcijańskim, jednak poczuł powołanie, aby zostać duchownym bez dominacyjnym, ponad kościołami. Skutkiem takich doświadczeń zajął się studiowaniem nauk Nowej Myśli (New Thought Movement), Wiedzy Umysłu (Science of Mind) czy nauk Ernesta Holmesa. Pierwsze osobiste doświadczenia z przeżyciami powrotu do łona matki i okołoporodowymi zdarzyły się na początku lat 60. Stany te były powiązane z długim przebywaniem w basenach i gorących źródłach, pod wodą z oddychaniem przez rurkę. Po kilku latach Leonard zaczął oferować odkrywanie świadomości płodowej innym w czasie sesji wodnych, kiedy osoba jest twarzą w dół, całkowicie zanurzona, ale podtrzymywana przez dwie inne osoby. Oddychanie odbywa się z użyciem profesjonalnego sprzętu do pływania tuż pod powierzchnią wody.
W końcu lat 70., w tym w 1978 r., Leonard spotkał się z mahawatarem Śiwy Badadźim, od którego otrzymał bardzo wiele nauk i instrukcji, umożliwiających integracje swoich odkryć oddechowych w basenie z istniejącą już starożytną nauką o oddychaniu i odradzaniu, znaną i praktykowaną tak jako pranajoga jak i jako krijajoga. Jak utrzymuje, przeżył też wiele doświadczeń o charakterze mistycznym czy duchowym, oświecającym, uznając w końcu Mahawatara Babadźiego za duchową istność znacznie przewyższającą Jezusa, za kogoś, kto jest duchowym ojcem i mistrzem dla Jezusa. W Indiach odwiedził kilkunastu joginów uznawanych za świętych, którzy w naukach odnoszą się do idei oddechu życia, fizycznej nieśmiertelności czy długowieczności.gruntowną terapię uzdatniającą człowieka w kierunku biznesowym.
Alchemia azjatycka -Mircea Eliade (ur. 9 marca 1907 w Bukareszcie, zm. 22 kwietnia 1986 w Chicago) – rumuński historyk religii, religioznawca, indolog, filozof kultury, a także eseista, pisarz i dyplomata.
Autorzy książkek nie skorzystali z wiedzy, którą tak żarliwie propagowali, niestety. Nie idźmy tą drogą ...
Naprawdę myślisz, że ktoś Ci wyjawi sekret nieśmiertelności w książce, którą napisał? To tak nie działa.
Strony Poprzednia 1 … 11 12 13 14 15 … 20 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Przyjaciół Saleinji » Ezoteryka, religie, filozofie i rozwój duchowy » Nieśmiertelność. Prawda czy fikcja?